O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

piątek, 5 stycznia 2018

Czechy - Adršpachskie Skały (Skalne Miasto)

Z wizytą w Skalnym Mieście
czyli jak działa wyobraźnia 


W lipcu zeszłego roku zaplanowałam sobie tygodniowy pobyt w Karpaczu. Będąc tak blisko granicy z Czechami, nie mogłam sobie odmówić wycieczki do Skalnego Miasta w Adrszpachu. O tym miejscu już czytałam na kilku zaprzyjaźnionych blogach a także widziałam relację w TV. Postanowiłam przekonać się na własne oczy jak tam jest.
Zapraszam zatem w tajemniczy labirynt Skalnego Miasta… Zabierzcie ze sobą ciepły sweter i wygodne buty.


Stacja kolejki podmiejskiej Adršpach



Trzeba przejść przez tory, żeby wejść do Skalnego Miasta



Szlakowskaz przy Skalnym Mieście


Adršpašskoteplické Skály znajdują się w Sudetach Środkowych, w Czechach, w kraju hradeckim. Swe największe walory umieściły między miasteczkami Teplice nad Metuji a wsią Adršpach. Skały, zbudowane z piaskowca objęte są ochroną i stanowią rezerwat przyrody o nazwie „Národni přirodní rezervace Adršpašskoteplické Skály”.


Mapa Skalnego Miasta



Nawet ktoś niepiśmienny wie co mu można, a co nie ;)

Jest lipiec, więc odwiedzających jest tłum. Nie przepadam za tym, ale czego się nie robi dla chęci zobaczenia czegoś unikatowego czy po prostu pięknego. Jestem w stanie to przecierpieć i zablokować się na te napierające rzesze turystów i ogólny hałas.


Tuż przy wejściu do Skalnego Miasta



Już pierwsze skałki budzą uśmiech



Przedsmak tego, co zobaczę przez kolejne godziny



Skały Adrszpachu


Zaczynamy zwiedzanie od jednego z najładniejszych miejsc w rezerwacie, którym jest jeziorko powstałe w miejscu dawnej piaskowni. Wokół niego prowadzi trasa spacerowa, ja jednak ograniczam się do pójścia za przewodnikiem (bo rezerwat tak właśnie się zwiedza, kiedy jest grupa powyżej 20 osób), choć wielokrotnie kusi mnie, by odłączyć się od grupy i pewnej pani, która po całej trasie, będzie mi się wcinać w każdy kadr.


Jeziorko to...



... dawna piaskownia, zalany kamieniołom

Skały stanowią dziś atrakcję turystyczną, choć dawniej niewielu i niewiele o nich wiedziało. Mieszkańcy okolic, czując zagrożenie w swoich domostwach, w skałach szukali schronienia. Dopiero ok. 1700 r. zaczęli przybywać tu turyści z pobliskiego Śląska. Przekazywana wiedza skłaniała innych do odwiedzin. Wśród chętnych do podziwiania walorów Skalnego Miasta byli m.in. królowa pruska Luiza, król Polski August II Mocny, cesarze niemieccy i austriaccy, a także niemiecki poeta Johann Wolfgang Goethe. 


Tajemnicze skały



Formacje skalne, bliżej nienazwane



Wysokość skał jest imponująca



Drzewostan znów skrywa skalne labirynty



Blokowiska skalne :)



Adršpachskie Skały


Przełom XVIII i XIX w. skłaniał do romantycznych wycieczek, a skały stanowiły do tego niezły pretekst. Niektórzy zostawiali nawet napisy na skalnych ścianach, w stylu „tu byłem”, co dziś jest surowo zakazane.


Przy skale z napisami



"Tu byłem..."


Pierwszy przystanek – skała o nazwie „Dzban”. Po raz pierwszy została zdobyta w 1935r. przez trzech wspinaczy: Josefa Janebę, Miroslava Jedličkę i Rudolfa Otto Bausche. Podobieństwo skały do dzbana nie jest przypadkowe, bowiem z boku skały wytworzyło się sześciometrowe okno, tworzące „ucho” dzbana.


"Dzban"


Tuż obok mamy "Fotel Babci", wielką formację skalną, która ułożona jest jak wygodne siedzisko. Nasuwają się tu myśli o rozmiarze babcinego szlachetnego miejsca, gdzie plecy się kończą…


Jedna z wielu tabliczek po trasie



"Fotel Babci"


W 1842 r. wybuchł pożar wśród skał, który strawił całą roślinność. Wtedy kształty skał stały się bardziej widoczne, a okoliczna ludność zaczęła wytyczać nowe szlaki turystyczne. Podobieństwo skał do kształtów rzeczy, ludzi czy zwierząt sprawiło, że ludzie zaczęli nadawać im nazwy. Rzeczywiście wyobraźnia w czasie spaceru działa na najwyższych obrotach.
I tak dochodzimy do skały o nazwie „Głowa Cukru”. To jeden z charakterystycznych i często fotografowanych obiektów w adrszpaskich skałach.  W 1903 r. opisano ją w przewodniku jako skałę o 52 m, z czego wierzchołek ma 13 m obwodu, a podstawa to 3 m. Kształt swój zawdzięcza procesowi wietrzenia oraz wilgotnemu powietrzu. Patrząc na skałę, ma się wrażenie, jakoby miała zaraz się przewrócić, ale to tylko złudzenie, gdyż stoi tu od stuleci. I zanim upadnie, to miną kolejne stulecia.


"Głowa Cukru"



"Głowa Cukru"




I głowy dwie... :)


Wszystkie skały powstały z piaskowca, a formy ich możemy dziś oglądać dzięki procesowi wietrzenia. Woda, mróz i wiatr zrobiły co swoje. Całość poprzecinana jest kanionami, między którymi wiodą kładki, chodniki, drabinki i mostki. Wszystko to, razem z bogatą roślinnością, stanowi labirynt, w którym człowiek wcale nie ma strachu, że się zgubi. Po prostu trzeba się poddać magii tego miejsca.


W rezerwacie...



... oprócz skał jest pełno ludzi



Drzewa wyrastają ze skał



Adršpachskie Skały



Formacja skalna "Organy"



Jak twierdza...



Potężna, pionowa ściana skał



"Ręka" lub "Rękawica"



Ta mała skałka, wciśnięta w rękę, tuż pod pniem drzewa, to skała "Bliźniaki". Na zimę chowają się pod warstwą śniegu



Skalne Miasto


I tak dochodzi się do „Bramy Gotyckiej”. W 1839 r. polecił jej wybudowanie Ludvik Karel Nádherný. Tutaj właśnie znajdowało się pierwsze wejście w skały.


"Brama Gotycka"


A za nim wąskie przejście do Skalnego Miasta.
Ciemny przesmyk wiedzie nas niczym Indianę Jonesa do Petry. I tak trafiamy na „Słoniowy Rynek”. I znów skojarzenie jest bardzo trafne, ponieważ skały przypominają słonie z długimi trąbami, które z zaciekawieniem patrzą na kłębiących się na placyku ludzi.


Labirynty Skalnego Miasta



Wąski przesmyk...



... doprowadza nas do...



... "Słoniowego Rynku"



"Słoniowy Rynek"



Słonie...



Na "Słoniowym Rynku"



Ciąg dalszy wędrówki przez Skalne Miasto



Adršpachskie Skały - jakby hipopotam z lewej strony?



Skała "Dywan"



Skały, skały, skały...



Jedne wąskie, inne ostro zakończone, czasem płaskie, czasem obłe...



Rzeczka Metuja, która płynie przez Skalne Miasto



Głowę, to ma się tu cały czas zadartą do góry


A zaraz potem znajdujemy się pod „Zębem Karkonosza”. Na skalnej baszcie wykuto napis w języku niemieckim i umieszczono tablicę pamiątkową z zaznaczonym poziomem wody podczas powodzi, która miała tu miejsce 23 czerwca 1844 r.


Zbliżenie na tablicę na "Zębie Karkonosza" - woda sięgała do kreski powyżej tablicy



I rzeczywista wysokość stanu wody



W rezerwacie


Nim człowiek ochłonie po takiej informacji, już ma kolejne pole do swej wyobraźni. Oto przed nami skała zwana „Wieżą Elżbiety”.  Dlaczego akurat to imię? Nie mam pojęcia J Ale widać na niej ludzkie  twarze. Na upartego to jeszcze inne rzeczy można zobaczyć. Jak to woli i jak daleko otworzy się na magię tej formacji skalnej. Pierwszego wejścia dokonali  już w 1947 r. wspinacze z pobliskiego Náchodu: Vladimír Škaroupka, Miloslav Jirka i Miroslav Tomek.


Ja tam widzę na samej górze krokodyla z widoczną przednią łapą, zakończoną pazurami...



"Wieża Elżbiety"



Zbliżenie na twarze na "Wieży Elżbiety" (zdanie dla logopedów wyszło...)


Na skale obok widać z kolei gniazdo orła. Jego sylwetka wychodzi wprost ze skały, a ja widzę tam obok drugiego i malutkiego pod spodem. Jak nic – cała rodzina orłów w skalnym gniazdku…


Skała z gniazdem skalnych orłów



Zbliżenie na orły


Uwagę przykuwa też „Gromowy Kamień”. A z nim oczywiście wiąże się opowieść o wydarzeniu, które miało tu ponoć miejsce w 1772 r. W tym roku w skały wybrało się dwóch Anglików. Postanowili oni, że poczynią obserwację burzy bezpośrednio w skałach (mądre to nie było…). Na załamanie pogody czekali tydzień. Wreszcie, gdy nadciągnęły burzowe chmury, para śmiałków bez przewodnika weszła w nieznany sobie teren. Gdy nad Skalnym Miastem szalała burza z piorunami, a deszcz zalewał wszystko dookoła, Anglicy postanowili schować się pod przewieszoną skałę. Nagle strzelił piorun i z przeciwległego zbocza oderwał kawał bloku skalnego, który uderzył w skałę, pod którą stali młodzieńcy. Na szczęście nic im się nie stało, choć gdy rankiem powrócili do gospody, mówili, że drugiej takiej burzy przeżyć by nie chcieli. Pewnie, ja też bym nie chciała. Na kamieniu widać tablicę, ale napis na niej już jest zatarty. Zapewne zaświadczał o tym wydarzeniu. Zastanawia mnie tylko górniczy młotek i kilof, bo dziurki to mogły być miejsca, w które wkładano pochodnie, by oświetlić turystom drogę… Ale to tylko moje domysły ;)


"Gromowy Kamień"



Skała "Głowa lwicy" - widzicie? Ja na początku jej nie mogłam zobaczyć



Adršpachskie Skały



Kamień przy schodach z niemieckim  napisem, że były odnawiane w 1820 r.



Skała z koroną z lewej, a na dalszym planie widzę skałę w kształcie misia...


I tak idąc dochodzimy do kolejnej, dodatkowo płatnej, atrakcji całego założenia skalnego. A jest nią rejs tratwą po jeziorku, położonym w wyższej partii skał. Skorzystałam z tej opcji i bawiłam się świetnie. Nikt mi wcześniej nie powiedział, że w cenie biletu zawarta jest porządna dawka humoru. A wiadomo, że nic nie jest lepsze od śmiechu i pozytywnej energii, którymi się ludzie zarażają.


Strome schody są do pokonania, kiedy chce się dojść do jeziorka



No bądźmy wyrozumiali...



Droga do jeziorka...



...wciąż pod górkę...



....przez wąskie szczeliny...



...wśród tłumu ludzi...



... by na końcu zejść do przystani z tratwą


Na przełomie XVIII i XIX w. hrabia Blümegen polecił zbudować stawidło. Miało ono służyć jako zbiornik do spławiania drewna. Atrakcją turystyczną stało się w 1857 r., kiedy zaczęto pierwsze rejsy na łodziach. Dziś to malownicze otoczenie, z nieco kiczowatymi dekoracjami (na trasie można spotkać myszy, kaczki, krokodyle a także Michaela Jacksona (!), Krecika czy Rumcajsa) , ale za to opowieści flisaków są niezapomniane. I oto przecież chodzi, by dobrze się bawić. A to dawane jest tam w pakiecie.


Czas zaciera ślady



Początek rejsu i już pierwsze salwy śmiechu



Sztuczne kaczki koegzystują tu z żywymi



Wyspa na środku jeziorka



Czeska wersja leśnego trolla :)



Spotkać tu można krokodyle...



...chatkę yyy...nie wiem kogo :)



Skały wokół jeziorka



Mają tu też swoją wersję Titanica



Skały wokół jeziorka



Na tratwie - system zawracania jest tu genialnie prosty - po prostu trzeba się odwrócić i usiąść na ławce, która jest przed nami :)



Nie mam pojęcia co to...



Rumcajs



Jeziorko



Głowa małpy?



Żegna nas Wodnik Szuwarek...



... i doopka słonia, wchodzącego do jaskini :)



Razem z kapitanem naszej tratwy, którą rozbujał, prosząc, by ci, co potrafią pływać wysiadali na jedną stronę, a ci co nie potrafią, niech wysiadają po drugiej stronie, żeby sobie nawzajem nie przeszkadzać :) A kiedy przybił do brzegu powiedział, że panowie wysiadają z prawej strony, a panie z lewej - problem w tym, że z lewej była woda... Ale i tak Go polubiłam :)


Uwaga! Za tę zabawę trzeba zapłacić dodatkowe korony, sam bilet wstępu nie upoważnia do rejsu. Można też zrezygnować z wspinaczki po schodach, by spędzić ten, pełen śmiechu, czas. Trasa jest tak przygotowana, by ominąć rejs tratwą. Pytanie tylko, po co… Jedyny mankament latem – trzeba czekać w kolejce (zaopatrzcie się w kanapki i termos z herbatą), ja czekałam około 1h. Jedyny mankament zimą – tratwy nie pływają J



I znów w labiryntach Skalnego Miasta



Chwila odpoczynku



Schodzimy do "Wielkiego Wodospadu"


Po takiej dawce humoru, przemieszczamy się w stronę „Wielkiego Wodospadu”, który spada z wysokości 16m. Co prawda, akurat dziś, ma nas za nic i leniwie „ścieka” sobie między skałami…  Nie huczy, nie mruczy, on leniwie sobie „się zsuwa”, bo nawet nie spada.


Skały groty, gdzie powinniśmy zobaczyć wodospad...



... tego dnia były dziwnie suche



A tu cały ten "Wielki Wodospad" :)



Na tle "Wielkiego Wodospadu"


Za to wiemy, że do tego miejsca dotarł wielki Goethe, którego popiersie dumnie tam stoi. O tym, że postawił tam swe romantyczne stopy w dniu 31 sierpnia 1790 r. głosi tablica, którą w 1932 r. odsłonił baron Nádherný. Autorem popiersia jest rzeźbiarz Emil Schwantner. Swoją ścieżką ciekawe, czemu akurat upamiętnili Goethego a nie królową pruską Luizę na ten przykład…


Popiersie Goethego u wejścia do "Wielkiego Wodospadu"


Cóż innego nam zostaje? Przejść się pod „Mały Wodospad”. Tuż obok wybija źródło wody pitnej, która podobno ma właściwości odmładzające… Nie dziwi mnie ta kolejka do źródełka…
Przy tym wodospadzie można usiąść (jak znajdzie się pod wiatą miejsce) i odpocząć. Tu też wszystkim zabrakło jakiejś toalety, więc przy okazji powiem, by załatwić te sprawy, zanim się wejdzie do rezerwatu ;)


Przy "Małym Wodospadzie"



Pole do wyobraźni



Skalne Miasto



Adršpachskie Skały


Kolejny przystanek to najwyższa i najbardziej znana forma skalna w Ardspachu – „Kochankowie”. Wysokość tej skały to około 100 m (mierzona od strony doliny). Między postaciami widać szczelinę w kształcie okna o wysokości 10 m.  W czerwcu 1923 r. znów trzech wspinaczy, tym razem niemieckich, zdobyło „Kochanków” (jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało J ), a byli to: Otto Dietrich, Wilhelm Fiehl i Otto Rülke.


"Kochankowie" 



Zbliżenie na "Kochanków"


Masa emocji w tych skałach jest zawarta. Także wykuta „Kaplica Ofiar Gór” skłania do refleksji. Została ona poświęcona czeskim wspinaczom, którzy zginęli w górach, a także w Adršpachskich Skałach. Bo trzeba tu powiedzieć, że Teplickie Skalne Miasto to mekka wspinaczy, jako, że tu skały są bardziej pionowe, wyższe i bardziej dzikie, a także wystają wprost z poziomu terenu.


Teplickie Skalne Miasto


To tu w skalnej niszy została powieszona pierwsza tablica, poświęcona Josefowi Emanuelowi Nádhernemu, który zginął tragicznie w czasie wspinaczki na „Kochanka” w 1929 r. Rodzina Nádherných od 1828 r. aż do 1945 r.  posiadała ziemie adrszpaskie i dzięki niej rozbudowano Skalne Miasto i przystosowano je do tras turystycznych, co stało się też popularnym celem wycieczek. Potem dokładano kolejne tablice, aż powstała skalna kaplica.


"Kaplica Ofiar Gór"



ŚcieżkaAdršpachskich Skałach



A na koniec żegna nas Winnetou, czyli "Głowa Indianina"


Czuć już przebyte kroki, nogi proszą o odpoczynek, bowiem turystyczny szlak ma długość 3,5 km, a na jego przebycie potrzeba około 3h. Całość kompleksu skalnego stanowi dobrą bazę aklimatyzacyjną dla późniejszych wędrówek po górach. Trasy nie są wymagające, choć liczne schody mogą być przeszkodą dla osób z trudnościami ruchowymi. Jedno, co odstrasza, to tłumy osób, które tamtędy płyną, niczym wodospady, które można zobaczyć po trasie. Ale wszystko to rekompensują widoki. I szalejąca wyobraźnia, by w nazwach skał, odnaleźć odnośniki do rzeczywistości.
A potem pozostaje nam posilić się w jednym z barów przy parkingu. Mój niezawodny zestaw to oczywiście hranolky i wyprażny syr J Amatorzy langoszy też będą zajadać się ze smakiem.


Ach ten język czeski....:) Mają bardzo niegrzeczną kawę... :)



Kofola... na upał rewelacyjna


I tak właśnie można spędzić szalony dzień u naszych sąsiadów. W drodze powrotnej znów można spojrzeć na miasteczko Teplice nad Metuji.


Teplice nad Metuji



Teplice nad Metuji


Przed granicą zatrzymaliśmy się na zakup pamiątek J


Pamiątki z wypadu do Czech :)


Szybki, ponowny  rzut oka na Bazylikę w Krzeszowie i już za moment Karpacz.


Bazylika w Krzeszowie



Bazylika w Krzeszowie




Bazylika w Krzeszowie




Okolice Karpacza


Powróciłam na kwaterę w pełni usatysfakcjonowana. A w głowie już mam kolejne cele, które chcę zrealizować, startując z Karpacza. Ale co to będzie, tego na razie nie będę zdradzać.

Zatem do zobaczenia!


17 komentarzy:

  1. Udało nam się zwiedzić rezerwat zaraz z rana, po deszczu, gdzie główne uderzenie fali turystów spotkało nas dopiero przy wyjściu; takie same pamiątki przywozimy z Czech czy Słowacji, do tego jeszcze knedlik:-) miłe wspomnienia, właśnie wczoraj oglądałam przez moment "Opowieści z Narnii", rozpoznałam wejście przez gotycką bramę, i skały:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj☺ Mieliście wobec tego spore szczęście. A do tego super wspomnienia. Te dwie rzeczy w pakiecie to prezent na długie lata.☺ Pozdrawiam cieplutko☺

      Usuń
  2. Odwiedziny w miasteczku skalnym bardzo dobrze wspominam, choć rejs po jeziorku mógłby był dłuższy, z uwagi jak długo się w kolejce stoi.
    Fajna relacja.
    Najlepszego w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że rejs mógłby być dłuższy, tylko czy nasze brzuchy wytrzymałyby taką dawkę humoru?😁 Skalne Miasto jest dla mnie magiczne. Serdeczności!☺

      Usuń
  3. Zawsze z przyjemnością oglądam posty z miejsc, które kiedyś widziałem. Wraca mnóstwo wspomnień, przypominam sobie oglądane widoki. W tym rezerwacie byłem dwukrotnie, ale pierwszy raz słyszę o zwiedzaniu w grupie z przewodnikiem. Na pewno jest to pewien dyskomfort. Dobrze, że na większości zdjęć nie widać tych tłumów ludzi. W takich miejscach lubię być prawie sam na sam z przyrodą. Najlepiej mi się je zwiedza z zoną u boku.
    Świetna relacja, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest zdecydowana wada zwiedzania takich miejsc. Też wolę w nieco bardziej kameralnym gronie. Ale nie zawsze się da... A jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :) :) :) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Zdecydowanie miejsce w którym mógł bym się zakochać, gdybym już zakochany nie był w moich Beskidach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie ja zakochuję się średnio co chwilę :P Tylko jedne miejsca kocham bardziej, a inne mniej :) Serdeczności!

      Usuń
  5. Ach, jakże tam pięknie i prawdziwie romantycznie! Z chęcią zobaczyłabym to teraz na własne oczy :)
    A co do takich napisów na skałach i nie tylko, to w XIX stuleciu to była prawdziwa plaga, nieistniejący już monument znajdujący się nieopodal miejsca śmierci księcia Józefa Poniatowskiego, też był w całości pokryty napisami w stylu "Tu byłem" :) Ale chyba, tak myślę, takie pamiątki mają swój urok obecnie... co innego takie popiersie Goethego, moim zdaniem okropnie wygląda... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jest tam bardzo uroczo. Romantyzm nieco zaciera się przy takiej ilości osób :) Ale i tak warto się tam wybrać. Taką "naścienną" pamiątką są też napisy na ścianach w kaplicy na Zamku w Lublinie. Ale gdyby tak pozwolić na to teraz, to co by zostało przyszłym pokoleniom? Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Jeśli miał być jakiś inny, to nie doszedł... nawet w spamach nie ma. A możesz jeszcze raz?

      Usuń
    2. Blogger ma poważne kłopoty, zdaje się że cierpi na niestrawność takiej ilości userów jacy tu zakladają swoje konta na wieść o likwidacji blogów na Onecie, Wirtualnej i chyba Gazeta.pl

      Usuń
  7. Oj, a tyle napisałam...
    Oczy mnie bolą, powinnam mniej siedzieć przy kompie...
    Duśka pisałam, że to miejsce przypomina mi Szczeliniec. Kolejna superowa wyprawa. :)
    Było tego więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, skojarzenie jak najbardziej trafne :) Nasz Szczeliniec niczym nie ustępuje Skalnemu Miastu. Jest równie imponujący. Ściskam Cię mocno i nie siedź długo przy komputerze, bo oczy masz jedne ;)

      Usuń
  8. Dużo słyszałam o tym miejscu. Piękne skały. Zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto tam się wybrać. Polecam jednak ciut po sezonie, albo wcześnie rano. Inaczej trafi się na tłum ludzi.

      Usuń