Moje kąty na planecie Ziemia:

sobota, 28 marca 2015

Człowiek, który stał się Papieżem i Papież, który pozostał człowiekiem

Kilka słów
o człowieku,
który stał się Papieżem
i o Papieżu,
który pozostał człowiekiem…

Niemal każdy zna nazwisko naszego Papieża Jana Pawła II. Wie kim był i co robił. Nie każdy jednak miał to szczęście, by osobiście spotkać tę wielką postać. Ja niestety nie miałam. Byłam w Rzymie, w czasie, kiedy Ojciec Święty odpoczywał w swej letniej rezydencji w Castel Gandolfo.
2 kwietnia 2005r. świat ucichł i zamarł w oczekiwaniu na najgorsze wiadomości płynące z Watykanu. Kolejny następca św. Piotra właśnie wybierał się na osobiste z nim spotkanie.
Mija 10 lat od śmierci Jana Pawła II. Papież – Pielgrzym pewnie teraz wędruje sobie spokojnie po świecie lub po ukochanych górach. I my przenieśmy się na chwilę do miejsca, gdzie jak sam mówił „…wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i studia się zaczęły, i teatr się zaczął, i kapłaństwo się zaczęło…”. (Jan Paweł II, Wadowice 1999r)
18 maja 1920r. w Wadowicach , Emilia z Kaczorowskich, Wojtyła, powiła maleńkiego chłopca, pewnie nie zdając sobie sprawy, kogo wydała na świat. 

Emilia i Karol Wojtyłowie - rodzice Papieża. Źródło: www.pl.wikipedia.org



Karol Wojtyła urodził się w kamienicy, należącej do wadowickiego Żyda Chaima Bałamuta. To tu Emilia wraz z mężem, również Karolem, oraz ich starszym synem, Edmundem, zajmowała małe mieszkanie, a właściwie dwa pokoje z kuchnią, znajdujące się na I piętrze.



Kamienica, w której przyszedł na świat nasz Papież



Mieszkanie Wojtyłów. Źródło: www.domjp2.pl


Okno mieszkania wychodziło na bazylikę Ofiarowania Najświętszej Marii Panny, co również miało wpływ na los małego Lolka, jak zdrobniale wołano na przyszłego Papieża. Bliskość kościoła, pielęgnowanie wiary w domu rodzinnym, odbiły swe piętno na życiu małego Karola.


Napis na ścianie kościoła, widoczny z okna mieszkania w Wadowicach



W 1929r. spadł pierwszy cios na Wojtyłów. W wieku 9 lat Karol stracił matkę, która zmarła w wyniku zapalenia mięśnia sercowego i niewydolność nerek. Trzy lata później opłakiwał śmierć swego starszego brata Edmunda, lekarza, który zmarł zarażony szkarlatyną, podczas leczenia chorych w szpitalu. Odtąd obaj Karole – senior i junior, wspierali się w codziennym życiu. Dla ojca była to już strata drugiego dziecka, bowiem córka Olga, zmarła po 16 godzinach życia, zanim jeszcze pojawił się na świecie Lolek.
W wadowickim mieszkaniu, Wojtyłowie mieszkali do 1938r. Wówczas przenieśli się do Krakowa, gdzie trzy lata później Karol Wojtyła – ojciec, zmarł. Karol Wojtyła – syn, został sam. Mimo rodzinnych tragedii i wojennej zawieruchy, studiował, uczył się pilnie, pisał wiersze, brał udział w spotkaniach Teatru Rapsodycznego, który założył z przyjaciółmi. A potem poświęcił się studiom teologicznym. Droga duchowa wiodła Go przez trudny okres II wojny światowej.
Dalsze losy Papieża są znane, więc nie będę się tu powtarzać.
Wróćmy więc, na chwilę do Wadowic. Obecnie w domu rodzinnym Lolka mieści się muzeum Jana Pawła II. 


Muzeum - Dom Rodzinny Jana Pawła II



Przed wejściem do mieszkania Wojtyłów, miejsca pielgrzymek wielu ludzi



Przed wejściem do dawnej żydowskiej kamienicy, dziś miejsca kultowego dla wielu katolików i nie tylko


Powstało dzięki staraniom Kurii Metropolitarnej w Krakowie oraz ks. dr Edwarda Zachera, ówczesnego proboszcza bazyliki wadowickiej. To właśnie w tym kościele został ochrzczony przyszły Papież. 


Bazylika Ofiarowania Najświętszej Marii Panny przy wadowickim rynku. Z prawej strony widoczna kamienica, w której dorastał mały Lolek



Chrzcielnica w kościele, przy której został ochrzczony przyszły Papież. 


Tu też przyjął sakramenty: I komunię świętą oraz bierzmowanie, które przyjął z rąk metropolity krakowskiego, księcia biskupa Adama Stefana Sapiehy. I to tu, przed obliczem Matki Bożej Nieustającej Pomocy modlił się jako uczeń, potem dorastający chłopak, wreszcie jako maturzysta.


Papieski fotel w wadowickiej bazylice


 I to w okresie tego wchodzenia w dorosłe życie, pojawiały się wagary, o których tak uroczo opowiadał Jan Paweł II w czasie swej pielgrzymki do Polski. Święty człowiek, który w oczach wielu nie grzeszył, przyznał się do pewnej słabości. Do chodzenia z przyjaciółmi na kremówki J. To między innymi uczyniło Go takim zwyczajnym. Takim bliskim wielu ludziom. Osobiście, będąc w Wadowicach, spróbowałam tej słodkości. Nie zmogłam całej kremówki, bo już po paru kęsach mnie zemdliło J. Czy taka słodycz warta była wagarów? Dla młodych ludzi z pewnością.


Dawne gimnazjum, do którego uczęszczał Ojciec Święty, wtedy nosiło imię Marcina Wadowity, obecnie jest pod tym samym imieniem, ale jako I Liceum Ogólnokształcące. Źródło: www.pl.wikipedia.org

W czasie, gdy młody Karol Wojtyła uczęszczał do wadowickiego gimnazjum, jedna z Jego koleżanek, pani Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, zapamiętała Go jako tego, którego gęstwina włosów wcale nie chciała słuchać. Z tego też powodu fryzura Lolka była przedmiotem żartów, również i na studiach. Młodzi studenci polonistyki pisali na nudnych zajęciach wierszyki, a wśród nich m.in. taki: „Młodym rybom brak podniebień. Czy Wojtyła ma już grzebień?” Inny zaś głosił: „Poznajcie Lolka Wojtyłę, wnet poruszy ziemi bryłę” (na podstawie „Kwiatków Jana Pawła II” J. Poniewierski, J. Turnau, Kraków 2006)
Jan Paweł II poruszył ziemię i ludzi na niej żyjących, niezależnie od półkuli, wiary czy rasy.
Świat zamarł jednak 2 kwietnia 2005r o godzinie 21.37. Papież – Pielgrzym udał się w swoją ostatnią drogę – do Domu Ojca. Dziś patrzy na nas z niebiańskiego okna, jak to miał w zwyczaju, kiedy był wśród nas.


Santo subito - już się tak stało


Zapalmy więc, światło w swoim oknie. Pamiętajmy o Janie Pawle Wielkim… O naszym świętym.




8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post i fajne zdjęcia.
    Św. Jan Paweł II był i jest wielkim Człowiekiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci, co odeszli, tak długo żyją, póki nosimy ich w myślach i sercach. Tylko patrzą na nas gdzieś tam z góry. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Ładnie uczciłaś pamięć o naszym papieżu. Lubię odwiedzać Wadowice, nie unikam tez kremówek. Miło się z Tobą jeszcze raz zwiedzało to miasto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać :) Jeśli chodzi o kremówki, to ja zdecydowanie wolę na nie patrzeć, bo już od samego patrzenia jest mi słodko :) Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń
  3. Dopowiem, że te kremówki były "z prądem". Dlatego Ojciec Święty tak ślicznie się uśmiechał. Stroił fajne miny. Przeszedł piekło, by stać się Przyjacielem każdego z nas. Paradoksalnie - im gorzej, tym lepiej. Dlatego tak mało ludzi decyduje się na przemianę swego wnętrza. Rezygnują w połowie drogi. Bez bólu nie ma przemiany. Czuję się nieswojo - to nieomylny znak, że robię postępy. Kiedy wrastam, to nie wzrastam. Proste? Sz.w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kremówka "prądu" nie miała, zdecydowanie. Ale to prawda, że więcej, być może lepiej, odczuwa się otaczający świat, kiedy ma się za sobą tak smutne doświadczenia. Na pewno i one wpłynęły na postać Ojca Świętego.

      Usuń
  4. Gdzie kupić taki plakat 1978-2005?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, bo to plakat w kościele wadowickim był. Myślę, że można poszperać gdzieś w archiwach, może na allegro, albo na forach graficznych lub ofertach sklepów z plakatami. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń