PIENIŃSKIE BAJANIA,
CZYLI O CZYM OPOWIADAJĄ FLISACY
Tym razem
Szanowny Mój Gościu zabiorę Cię na oglądanie okolicy z poziomu… wody. W magiczny
świat Pienin wedrzemy się tratwą. Zapraszam na wspólny spływ Dunajcem.
Karta wstępu na spływ Dunajcem
***
Naszą
przygodę zaczniemy w Sromowcach Wyżnych, gdzie usadowimy się na flisackich
tratwach. Dawniej spławiano nimi drewno i towary, dziś służą głównie do
przyjemnej, relaksującej „przejażdżki” wraz z nurtem rzeki.
Pola uprawne w okolicach Czorsztyna
Trzy Korony widziane z poziomu Dunajca. 1 czerwca 1934r zostało utworzone Polskie Stowarzyszenie Flisaków Pienińskich. Początkowo pływano "dwojakami" czyli dwóch połączonych wikliną czółen. Obecnie tratwa ma pięć takich czółen.
Aby czas się nie dłużył, flisacy opowiadają legendy o malowniczej okolicy. Dziś i my poznamy ten fascynujący kąt Polski.
Pola uprawne w okolicach Czorsztyna
Trzy Korony widziane z poziomu Dunajca. 1 czerwca 1934r zostało utworzone Polskie Stowarzyszenie Flisaków Pienińskich. Początkowo pływano "dwojakami" czyli dwóch połączonych wikliną czółen. Obecnie tratwa ma pięć takich czółen.
Aby czas się nie dłużył, flisacy opowiadają legendy o malowniczej okolicy. Dziś i my poznamy ten fascynujący kąt Polski.
***
JAK POWSTAŁY PIENINY?
To pasmo
górskie nierozerwalnie związane są z postacią ŚW. KINGI. Była to córka
króla Węgier Beli IV oraz żona polskiego władcy, Bolesława V Wstydliwego. Oboje
małżonkowie złożyli śluby czystości, więc ich małżeństwo nigdy nie było
skonsumowane. Kinga, po śmierci swego męża, została klaryską w założonym przez
siebie klasztorze w Starym Sączu. Kiedy Mongołowie najechali Polskę, wraz z
mniszkami uciekła wysoko w pienińskie skały, by schronić się w Zamku
Pienińskim. I wydawało się, że najeźdźcy je dogonią i zginą straszną śmiercią.
Wtedy Kinga rzuciła za siebie RÓŻANIEC, a z paciorków pod końskimi kopytami
wyrosły ostre skały. Wróg wciąż jednak je doganiał. Dlatego mniszka rzuciła KOŚCIANYM
GRZEBIENIEM, który stał się gęstym lasem. I to nie powstrzymało wojsk
tatarskich. Wtedy rzuciła za siebie WSTĄŻKĘ, która przemieniła się w rwący nurt
rzeki. I to ostatecznie powstrzymało wojska.
W najwyżej w Polsce położonych ruinach Zamku Pienińskiego, gdzie schronienie znalazła św. Kinga
Czyli już teraz wiadomo, skąd wzięły się Pieniny. Dziś z Zamku Pienińskiego pozostały jedynie małe ruiny.
W najwyżej w Polsce położonych ruinach Zamku Pienińskiego, gdzie schronienie znalazła św. Kinga
Czyli już teraz wiadomo, skąd wzięły się Pieniny. Dziś z Zamku Pienińskiego pozostały jedynie małe ruiny.
***
Płyniemy
więc, dalej. I nasuwa się pytanie: SKĄD SIĘ WZIĄŁ DUNAJEC? Czy to ta właśnie rzeka, która powstała po
rzuceniu wstążki? I tu flisacy
opowiadają kolejną legendę.
Otóż dawno temu w Tatrach mieszkał KRÓL WĘŻÓW. Wszystkie inne węże słuchać go musiały. Był on strażnikiem skarbów, ukrytych w głębi ziemi. Nie jeden chciał te skarby przywłaszczyć, ale w zamian wąż tylko się złościł i na lud pieniński zrzucał same nieszczęścia. Pomyślano, by węża zgładzić. Znalazł się jeden śmiałek w Szczawnicy, a nazywał się PERŁOWICZ. Wyruszył on po specjalny kij, by ubić nim króla węży. Wąż zaczął uciekać, a swoim cielskiem wyżłobił kręte koryto.
Początek przełomu Dunajca. Widok na Sromowce Niżne, góralską wioskę z XIVw.
Przełom Dunajca. Trasa wynosi 15 km, mimo, że w linii prostej do Szczawnicy jest tylko 6 km. Różnica poziomów wynosi 36 m.
Perłowiczowi udało się zgładzić węża, a gdy wracał do wsi, w korycie płynęła już rzeka. On sam został mnichem i zamieszkał w Czerwonym Klasztorze.
Widok z Trzech Koron na Czerwony Klasztor, pochodzący z XIVw.
***
Skoro mowa o
mnichu, to warto tu wspomnieć o kolejnej legendzie. A jest nią SIEDEM MNICHÓW. To zaklęci w
skały ojczulkowie, którzy zamiast się modlić, czas zajmowali grzesznymi
myślami.
Zaklęci w skałę mnisi
Mieszkali w Czerwonym Klasztorze, a kiedy próbowali zakraść się do mniszki po polskiej stronie rzeki, zostali uwięzieni w skałach na zawsze. Mniszkę także spotkał ten sam los. Ponoć w skale można dojrzeć rysy jej twarzy.
Czyżby grzeszna mniszka? Nie, to szczyt Trzech Koron, zwany Grubą Kaśką, choć może mniszka miała na imię Kaśka :)
Zaklęci w skałę mnisi
Mieszkali w Czerwonym Klasztorze, a kiedy próbowali zakraść się do mniszki po polskiej stronie rzeki, zostali uwięzieni w skałach na zawsze. Mniszkę także spotkał ten sam los. Ponoć w skale można dojrzeć rysy jej twarzy.
Czyżby grzeszna mniszka? Nie, to szczyt Trzech Koron, zwany Grubą Kaśką, choć może mniszka miała na imię Kaśka :)
***
Kiedy tak
płyniemy Dunajcem, flisacy zadają zagadki, np. w którą teraz stronę zakręci
rzeka? Nie jest to takie proste, bo rzeka wije się zakolami.
Jesienne barwy pienińskiego drzewostanu
W pewnym
momencie dopływa się do jej zwężenia i jest to miejsce szczególne. Tu flisacy
snują opowieść o legendzie tych gór. Mówią o ZBÓJNICKIM SKOKU. Każdy zna postać JANOSIKA.
Mówiono o nim, że to najdzielniejszy harnaś, nieustraszony i nieuchwytny. Taki
Robin Hood, działający w Tatrach. Był Słowakiem. Choć w zasadzie był pospolitym
bandytą, to wokół niego narosło wiele legend. Jedna z nich mówi, że kiedy wojsko
go pojmało i osadziło w lochu, na zamku w Niedzicy, Janosik wyswobodził się z
kajdan i uciekł. Wojsko zaczęło go ścigać, a gdy Janosik dotarł nad Dunajec,
nie miał innego wyjścia, jak tylko przeskoczyć nurt rzeki. I zrobił to w
miejscu, gdzie oba brzegi oddalone są od siebie o ok. 10m. Do dziś widać ponoć
ślad kierpca odbitego w skale, na której odbił się harnaś. Choć mam bujną
wyobraźnię, to dwukrotnie próbowałam ten ślad odnaleźć, ale na próżno.
Prawdą jest,
że to największe zwężenie na całej trasie Dunajca, a woda w tym miejscu jest
bardzo głęboka. Powiadają flisacy, że
ponoć na tej właśnie skale, Janosik przeprowadzał rekrutacje na stanowiska
członków swej bandy i tylko ci, którzy powtórzyli wyczyn harnasia, mogli dostać
się do zbójnickiego kręgu.
... słucha się flisackich opowieści
***
Pomału dopływamy
do góry, która jest królową Pienin. To SOKOLICA. Według legend była zaklętą w skałę siostrą
CZERTEŻA
I CZERTEZIKA, którzy również pozostali w jej pobliżu jako skalne wzniesienia.
Była też córką króla Pienina.
Sokolica widziana z drugiej strony, po opłynięciu jej
Sokolica widziana z drugiej strony, po opłynięciu jej
Szczyt Sokolicy z reliktową sosną, absolutnym symbolem tego szczytu
Kiedy
opływamy Sokolicę, słyszymy taką oto historię, którą zaczyna flisak: Kiedy
grupa wybrała się na szczyt Sokolicy, zdarzył się na niej wypadek. Otóż z
wierzchołka spadł przewodnik. Na pytanie, co zrobiła wtedy grupa, flisak
spokojnie odpowiada: Ano nic. Grupa zeszła i kupiła sobie nowy przewodnik… J
I tak oto
spokojnie płynie się Dunajcem.
Koryto Dunajca - widok z Sokolicy. Ściany skalne są tu wysokie na 300 m
Flisackie tratwy na Dunajcu
***
A czy
wiecie, DLACZEGO FLISACY NA
SWYCH KAPELUSZACH MAJĄ MUSZELKI? To na pamiątkę każdorazowego spływu
Dunajcem aż do samego Bałtyku. Jedna wyprawa, to jedna muszelka. Tak odkładane,
pokazywały ilość niebezpiecznych i długich wypraw.
I ja na chwilę załapałam się na kapelusz z muszelkami :)
***
Legend
pienińskich jest wiele, bo też region jest bardzo ciekawy. Przedstawię jeszcze
kiedyś jakieś, przy okazji innych wpisów o Pieninach. Tymczasem wpływamy do
Szczawnicy. Pora się rozstać z Dunajcem, flisakami, tratwą i ze świata legend
przejść do rzeczywistości.
Schronisko PTTK w Szczawnicy. Jest to pierwsze zabudowanie w pienińskim kurorcie w dolinie potoku Grajcarka. Sama miejscowość znana jest już od pocz. XVw. Dzięki rodzinie Szalayich, którzy odwiercili źródła, założyli park.
Dopływamy do schroniska w Szczawnicy - znak to nieomylny, że spływ trwający od 2 do 3 godzin, w zależności od stanu wody, właśnie dobiegł końca
Hej!
Doskonały przykład, że i w niższych górach może być bardzo ciekawie. Lubię Pieniny i może w tym roku uda nam się wreszcie wybrać na spływ Dunajcem. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńW każdym miejscu jest ciekawie, jeśli tylko się nastawimy na pozytywny odbiór. Na spływie byłam dwa razy i dwukrotnie świetnie odpoczywałam. Nawet nie wiem kiedy godziny płynęły, wcale się nie nudziłam. Polecam w ramach przerwy między zdobywaniem szczytów lub jako weekendową atrakcję. Na pewno będziecie się dobrze bawić a ja poczytam i pooglądam co też dostrzegliście z tratwy :) Uściski dla Was.
UsuńNa spływie byłam daaaawno, jeszcze w liceum i oprócz okolicy (co chyba oczywiste :)) bardzo mi się podobały zagadki flisaków. Kupa zabawy przy tym była.
OdpowiedzUsuńTo prawda. A jak się nie odpowie prawidłowo to mówią: pierwszy rząd mówi wiersze, drugi rząd śpiewa piosenki, a trzeci skacze do wody :) :) :) I jak tu nie lubić pienińskich gondolierów? Serdeczności :)
UsuńJak ja lubię Pieniny. Ładnie je pokazałaś. I z dołu i z góry i z poziomu tratwy. Małe,ale bardzo malownicze pasmo pełne atrakcji. Nie sposób tam się nudzić, a spływ Dunajcem to jedna z większych przyjemności podczas pobytu w tych górach. Można Pieniny pokazać na jeszcze jeden sposób. Z wysokości siodełka rowerowego. Rower można pożyczyć w Szczawnicy i jechać wzdłuż Dunajca aż do Czerwonego Klasztoru.
OdpowiedzUsuńPolecam na przyszłość :)
Chętnie wybrałabym się jeszcze raz w ten rejon, bo nie wszystko widziałam, np. nie miałam możliwości zwiedzenia Czerwonego Klasztoru. Rowerem może być ciekawie, bo nie wszędzie da się dojechać samochodem. Chciałabym ponownie wejść na Sokolicę i Trzy Korony i zobaczyć świat z Wysokiej. Ale kiedy to nastąpi? Nie wiem, ale warto choć palcem po mapie pojeździć i zacząć przyzwyczajać moją szanowną "J.Lo" do siodełka :)
Usuń