BESKIDZKA PĘTELKA,
czyli spółka Duśka i Tuśka na szlaku
Trasa: Zawoja Policzne –
Mosorny Groń –
Kiczorka (Cyl Hali Śmietanowej) – Polica – Okrąglica
Z Zawoi
Policzne wyruszyły asfaltową drogą w poszukiwaniu żółtego szlaku, którym miały
się wspiąć na pierwszy szczyt, czyli Mosorny Groń. Mogły się na niego dostać w
sposób bardzo prosty i przyjemny, bo wjeżdżając nań wyciągiem krzesełkowym, ale
przecież miały zdobywać odznakę górską dla Marty, więc to byłoby nie fair.
Po
odnalezieniu wejścia na szlak zagłębiły się w las. I praktycznie towarzyszył im
on przez cały czas. Stopniowo nabywały wysokości, ale nawet tego nie zauważyły,
zagłębione w rozmowach o rzeczach ważnych i tych mniej ważnych.
Szlak wiodący przez las
Szlak żółty prowadzi prosto na Mosorny Groń
Po pewnym
czasie zaczęły się im otwierać widoki na okoliczne wzniesienia Pasma Jałowieckiego.
W dole, w licznych przysiółkach, rozłożyła się jedna z najdłuższych wsi w Polsce –
Zawoja. Dziewczyny miały dziś jednak inne cele wędrówki.
Na patrzenie za siebie
nie miały czasu, bowiem po jakimś czasie zauważyły już zabudowania na pierwszym
szczycie tego dnia. Tak oto znalazły się na Mosornym Groniu (1047m n.p.m.) Stąd
bezsprzecznie wzrok ich wędrował ku jednej górze, która króluje w okolicy,
czyli Babiej Górze.
Widok w kierunku Policznego
Gdzieś tam w dole mieszkamy my a między zboczami babiogórskimi znajdują się kolejne przysiółki Zawoi - Markowa i Czartoża
Pasmo Babiogórskie
Pogoda dopisywała, więc widok miały przedni. Tusia patrząc
na górę, przygotowywała się psychicznie na wejście na najwyższy jej szczyt –
Diablak. Ale i Duśka myślami tam już wędrowała. Obie zrobiły sobie małą przerwę
i popijając herbatkę delektowały się widokiem.
Diablak w przybliżeniu
Wyciąg na Mosornym Groniu
Obok pracowała maszyna wyciągu,
który wwoził na górę coraz więcej ludzi. Wobec tego dziewczęta postanowiły
opuścić szczyt i udać się w dalszą wędrówkę.
Kolejnym
szczytem do zdobycia była Kiczorka, czyli Cyl Hali Śmietanowej. I tu zaczęły się schodki.
Szlak wiódł dość stromo pod górę przez las. Pocieszeniem był lis, którego Tuśka
wypatrzyła w zaroślach, a którego jedynie kitę dostrzegła Duśka. Polał się pot,
czerwień dopadła twarze, ale dziewczyny dzielnie parły na przód, bo przecież to
nic wielkiego dla takich wojowniczek jak one.
Kiedy pokonały już ten trudny
odcinek, nieoczekiwanie okazało się, że są już bardzo blisko celu. Hala kojarzy
się z otwartą przestrzenią, ale w tym wypadku był to gęsto porośnięty las. Sam
szczyt Kiczorki (1298m n.p.m.) okazał się malutką polanką ze szlakowskazem. Dziewczęta
usiadły przy pniu drzewa i chwilę odpoczywały. Drugi szczyt tego dnia został
wpisany na ich konto, co szczególną dumą rozpierało Tuśkę. Na Kiczorce spotykają
się szlaki, między innymi szlak im. Kardynała Karola Wojtyły, który biegnie od
Przełęczy Krowiarki aż do Skawicy. Dusia i Tusia postanowiły iść jego
fragmentem, by dojść do kolejnego celu – Policy.
Dusia tylko zapozowała przy szlakowskazie ;)
Droga
wydawała się prosta i przyjemna. Niestety jednego dziewczyny nie przewidziały.
Otóż, po ostatnich wichurach, na szlaku leżało mnóstwo wiatrołomów. Należało
ominąć leżące drzewa, co znacznie wydłużało trasę i czas. Na szczęście
wytyczono tam szlak zastępczy, który należało odszukać kierując się
przywieszonymi czerwono-białymi wstążeczkami. Na początku było to dla obu
wędrowniczek zabawne, wpisało się to w ich przygodę dnia dzisiejszego. Ale po
jakimś czasie zaczęło być męczące, bo trasa często przebiegała przez zarośla i
pod zwalonymi drzewami.
W drodze na Policę
Jedna z przeszkód na szlaku. W tym roku była ich cała masa.
Obejście szlaku na Policy. Zamiast prosto to należało skręcić w prawo.
Efekt wichur
mogły sobie zobaczyć dokładnie, kiedy wdrapały się na zbocze Policy. Na niej
pozostały kikuty drzew smętnie odsłaniając widok na Orawę.
Zarys Taterek :)
Widok w stronę Tatr i Orawy
Między tym,
co pozostało z drzew, siedziało kilka osób, ciesząc oczy widokami, czytając
lekturę, lub po prostu leżąc i gapiąc się w chmury.
Jeszcze
chwila i już obie znalazły się na szczycie Policy (1369m n.p.m.). To bardzo smutny
szczyt, kiedy się na niego wchodzi, nie sposób nie myśleć o tragedii, jaka miała tu miejsce 2 kwietnia 1969r. Na
stokach Policy rozbił się samolot PLL LOT. W katastrofie zginęli wszyscy,
zarówno pasażerowie jak i członkowie załogi, razem 52 osoby. Na pokładzie
samolotu znajdował się były minister lasów – Stanisław Tkaczow, 14-letni
Stanisław – syn ministra komunikacji Piotra Lewińskiego, duchowny kościoła
Polskokatolickiego – Antoni Naumczyk z rodziną. Z najbardziej znanych osób,
które tu skończyły swe ziemskie życie był Zenon Klemensiewicz, wybitny
językoznawca, którego imieniem nazwano rezerwat przyrody na Policy. Przyczyny
katastrofy lotniczej do dziś nie zostały ujawnione. Mówi się o błędach w
nawigacji, wadliwym sprzęcie, złym wyposażeniu lotniska w Balicach oraz błędzie
ludzkim. Ówczesne władze zacierały ślady i niszczyły materiały dowodowe.
Wysunięto też sugestię, jakoby piloci chcieli uciec z kraju lecąc nisko, by nie
wykryły ich radary. Do dnia dzisiejszego nie podano prawdziwych przyczyn i nic
nie zostało potwierdzone. A ludzie zginęli… Dziś pamięć o nich przypomina
krzyż, na którym umieszczono dodatkową tabliczkę wykonaną z resztek poszycia
samolotu z informacją o partyzantach, którzy działali w tym rejonie w 1944r. W
2009r stanął tu pomnik – skrzydło samolotu, przy którym znajduje się tablica z nazwiskami
wszystkich osób poległych w tej katastrofie.
Krzyż upamiętniający wypadek lotniczy
Resztka poszycia samolotu umocowana na krzyżu
Dusia i
Tusia na szczycie Policy spędziły chwilę wpatrzone w stronę Orawy. Na dalszym
planie rysowała się wstążka Jeziora Orawskiego. Nieco dalej po lewej stronie
dostrzegły zarys Tatr. Słońce jednak nie pozwalało dostrzec poszczególnych
szczytów, góry zlewały się z niebem. Ale już sam fakt zobaczenia choć tak
słabego zarysu ukochanych gór Duśki, wprawił ją w lepszy nastrój.
Widok na Orawę
Szlakowskaz na Halę Krupową
Obie
ochoczym krokiem powędrowały w kierunku Złotej Grapy (1242m n.p.m.). Stamtąd
już miały blisko na Halę Krupową. Po drodze mijały ludzi zbierających jagody.
Dość szeroka ścieżka prowadziła je na otwartą przestrzeń.
Hala Krupowa i górująca nad nią Okrąglica
Wreszcie znalazły się na Hali Krupowej. Stąd podziwiały widok w stronę Beskidu Makowskiego. Jednak najbardziej pilno było im do schroniska na obiecane naleśniki. Zbliżała się pora obiadowa, więc nawet dobrze się złożyło.
Widok na Beskid Makowski z Hali Krupowej
Widok na Beskid Makowski z Hali Krupowej
Tuśka i za nią Okrąglica
Tablica przy wejściu do schroniska upamiętniająca ostatnią wędrówkę z plecakiem, Karola Wojtyły, który dwa miesiące później został Papieżem
Tablica upamiętniająca walczący w tym rejonie oddział partyzantów AK
Posilone zupą i naleśnikami
spędziły nieco czasu na schroniskowym tarasie. Wokół turyści zrobili sobie
chwilę przerwy i pałaszowali swoje dania. Czas płynął leniwie. Obie wymyśliły
sobie, że skoro są tak blisko to może wejdą na jeszcze jeden szczyt, czyli Okrąglicę (
1239m n.p.m.). Góra dominowała nad Halą Krupową, więc czemu by nie dojść tylko
do Kapliczki Matki Bożej Opiekunki Turystów? Jak pomyślały, tak też zrobiły.
Czerwonym
szlakiem szły w kierunku obranym co chwila uskakując na boki przed rozpędzonymi
quadami, które ścieżkę zamieniły w rozjechane błoto. To zdecydowanie był
najgorszy fragment wędrówki, tym bardziej, że dziewczęta walcząc z miękkim
podłożem i potworami na czterech kołach, nie zauważyły, że za daleko poszły. Na
szczęście dla nich znalazł się człowiek, który także się rozpędził, ale mając
GPS poprowadził siebie i zagubione istotki we właściwym kierunku. Tu
zdecydowanie zabrakło tabliczki z kierunkiem ku kapliczce. Maszt telefonii komórkowej na szczycie Okrąglicy
Kaplica Matki Bożej Opiekunki Turystów na Okrąglicy
Przy kaplicy
panowała cisza i spokój. W ołtarzu głównym znajduje się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.
Wnętrze kaplicy, która łudząco przypomina schron górski, zostało wyposażone w
płaskorzeźby Drogi Krzyżowej oraz tablice poświęcone tym, którzy ze szlaków
ziemskich przeszli na te niebiańskie. Nie jest ich dużo, ale i tak robią
wrażenie na tych, co je czytają. Przypominają o pokorze, którą należy mieć w
górach, nie zawsze wysokich i stromych. Na belce frontowej ustawiono rzeźbę Matki
Bożej z Dzieciątkiem, nazwanej właśnie Opiekunką Turystów i powiększone repliki
rzeźbionych w drewnie odznak PTTK i GOPR. Szkoda, że akurat wtedy nie było
odprawianej tu mszy, na pewno ma ona swój urok.
Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej w części ołtarzowej. Pod spodem tablica upamiętniająca fundatora i pomysłodawcę kaplicy, księdza Józefa Długopolskiego.
Tablice wraz z Drogą Męki Pańskiej robią wrażenie
Dusia i Tusia
zeszły więc, z powrotem na Halę Krupową i tym samym szlakiem dotarły do Złotej
Grapy.
Schronisko na Hali Krupowej
Hala Krupowa i Okrąglica pozostają w tyle
Wygrzewające się w słońcu jaszczurki uchwycone przez Tusię
Tu postanowiły urozmaicić sobie szlak i iść zielonym szlakiem trawersując
zbocze Policy. Szlak wiódł ich wąską ścieżynką, czasem mokrą, czasem zarośniętą
krzakami. Ze swojej prawej strony miały strome zbocze Policy, więc skupiały się
na drodze przed sobą. Co i raz otwierał im się widok na przysiółki Zawoi i
Beskid Makowski.
Na szlaku zielonym
Wąska ścieżka trawersująca zbocza Policy
Urwiste stoki Policy
Cieki wodne dawały w niektórych miejscach mokrą ścieżynkę
Widok na Beskid Makowski
Zawoja Centrum
Marta przy drewnianym grzybku ;)
Po jakiejś
godzinie bohaterki dnia dzisiejszego, doszły do rozstaju dróg. Szlak zielony
wiódł dalej do centrum Zawoi. One postanowiły jednak skręcić na niebieski
szlak, który miał ich wyprowadzić tuż za Kiczorkę. Mozolnie wspinały się pod
strome wzniesienie. Zasapane weszły na łączące się w lesie szlaki i dalej
podążały w kierunku Mosornego Gronia. W ten sposób zatoczyły małą beskidzką
pętelkę.
Dzień chylił
się ku końcowi, zmęczenie szlakami dało o sobie znać, więc obie postanowiły
zjechać z Mosornego Gronia wyciągiem, tym bardziej, że w jego pobliżu miały
swoją kwaterę. Ale los potrafi być przewrotny i nie zawsze plany wychodzą.
Dziewczyny nie przewidziały kolejnej niespodzianki tego dnia. Otóż wyciąg już
nie działał, a na Mosornym Groniu nikogo już nie było! Nie chcąc płacić mandatu
za przejście pod wyciągiem, w miejscu kompletnie niedozwolonym, niechętnie
zmusiły swoje nogi do skierowania je na żółty szlak wiodący do samej Szosy
Karpackiej. Po niecałych dwóch godzinach i kilku małych kryzysach, znalazły się
na asfalcie, który zaprowadził je prosto na kwaterę.
Kwaśna mina
Tuśki rozjaśniła się, kiedy przypomniała sobie o fakcie zdobycia czterech
szczytów jednego i w dodatku pierwszego dnia, a Duśka wiedziała już, że będzie
z niej świetny kompan na górskim szlaku.
Po dotarciu
do bezpiecznej kwatery obie snuły już plany na kolejną wyprawę, zapominając o
bolących i plączących się nogach i o tym, że za oknem niebo pochmurniało.I tak zakończył się ich pierwszy dzień na beskidzkich szlakach. Zatem do zobaczenia na kolejnym szlaku spółki Duśki i Tuśki.
Hej!
Fajną macie spółkę :) Kawał ciekawej trasy zrobiłyście, w dodatku przy takiej niezłej pogodzie - super :) Pozdrowienia dla Was! :)
OdpowiedzUsuńTrasa, jak na pierwszy rzut była dość długa, ale w sumie ciekawa. Szkoda jedynie, że nie zrobiłyśmy wielu innych tras, bo raptem w ciągu tygodnia tylko cztery razy mogłyśmy wyjść na szlaki. Ale przecież to początek :) Uściski.
UsuńPogoda jest, malownicze szlaki są, uśmiechnięte wędrowniczki są - pełen komplet. Bardzo fajna trasa. :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, pozdrawiamy gorąco :)
UsuńAmbitna trasa. Też nie lubię wykrotów i powalonych drzew. Czasem krótki odcinek potrafi bardziej zmęczyć niż kilka kilometrów normalnej wędrówki. Ale dałyście radę. Piękne widoki i uśmiechnięte twarze, czego chcieć więcej ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak, właśnie te drzewa nas nieco zmęczyły. Ale radość na koniec dnia była wielka, więc było warto. A czego można chcieć więcej? Pogody na szlaku :) Czego życzę i Tobie i sobie i nam wszystkim :) Pozdrawiam :)
UsuńBeskid Żywiecki zaniedbałem i to bardzo. Mam jednak ciekawe wspomnienia. Nie jest to pasmo które znam bardzo dobrze, ale w miarę się orientuję. Na Policy dotychczas nie byłem, nie znałem również tej historii katastrofy lotniczej. Miło przyjrzeć się Beskidom z Twojej perspektywy. Dzięki udanej pogodzie mogłyście wiele zaobserwować. Mi niestety nigdy tam pogoda nie dopisuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie :)
Tomku, za to przedstawiasz inne pasmo, z kolei mi nieznane :) Na te pięć dni na beskidzkich szlakach, udało się wyjść cztery razy w góry, przy czym ostatnia wędrówka na Babią Górę skończyła się szkołą przetrwania. Ten rok rzeczywiście był huśtawką pogodową, choć lepiej było niż rok temu. Ale góry nie zając... Uściski :)
Usuńcudne
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znoszę kiedy szlak wiedzie wzdłuż szosy i trzeba uważać na samochody. Podobnie było jak szliśmy z mężem na Gorc ze Szczawy. Chwilę szliśmy drogą asfaltem aż doszliśmy do parkingu i tam szlak odbija od drogi. Oczywiście zanim się skapnelismy że poszliśmy źle straciliśmy cała godzinę. Potem wróciliśmy do parkingu i znaleźliśmy szlak.
OdpowiedzUsuńCzasem i takie szlaki się zdarzają, ale i kiedyś się kończą ;) A wspomnienia pozostają. Oby zawsze były te dobre.
Usuń