Moje kąty na planecie Ziemia:

czwartek, 9 października 2014

Soneta z chałupy, czyli co można zobaczyć na szlaku Kasprowicza


ŚLADAMI JANA KASPROWICZA,

czyli o tym jak znowu zgubił mi się szlak…

 

Trasa: Gubałówka – Eliaszówka – Poronin – Harenda - Antałówka

 

W zeszłym roku wybrałam się z Agą i Grzesiem, szlakiem niebieskim, który niespodziewanie zniknął nam pod wyciągiem krzesełkowym na Szymoszkowej. Potem złapał nas deszcz na Gubałówce i ze względu na pogodę nie dotarliśmy do Furmanowej. W tym roku postanowiłam znów wybrać się pasmem Gubałówki w kierunku Harendy. Chciałam przypomnieć sobie willę, w której mieszkał poeta Młodej Polski – Jan Kasprowicz. Zapraszam więc, dziś na spacer pełen pięknych widoków.
 
~~*~~

 Trasę zaczynamy na Gubałówce. Tu spotykają się szlaki: żółty z czerwonym i będą nam one towarzyszyć z naciskiem na żółty szlak – Szlak Papieski. Gubałówka to całe duże pasmo, przy którym rozłożyły się małe miejscowości pełne urokliwych domków. I choć prowadzi przez niego asfaltowa droga, pełna turystów, głównie z dziećmi, choć pełna jest – co tu dużo mówić – beznadziejnych, kiczowatych pamiątek, a nos drażnią zapachy spalonego tłuszczu, w którym maczano kiełbaski, frytki i nie wiadomo co jeszcze – warto się tu wybrać.


Panorama z Gubałówki
 

Spacer rozpoczynamy pod znaną wszystkim stacją przekaźnikową, po której każde dziecko poznaje, że to Gubałówka. Po minięciu anteny, wzrok przyciąga kapliczka ufundowana w dowód wdzięczności za uratowanie życia w 1969r. Takich kapliczek mnóstwo można znaleźć w tym rejonie. Na dzisiejszym spacerze też miniemy ich kilka.


Stacja przekaźnikowa na Gubałówce



Pierwsza kapliczka na szlaku
 

Powoli odsłaniają się  nam po prawej stronie pierwsze widoki. Głównie widać Tatry Bielskie, choć dziś nieco chmurek co chwila nachodzi na szczyty, a potem się rozwiewa, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chwilę później wyłania się i sam Giewont. Docieramy do niebieskiego szlaku, którym rok temu ewakuowaliśmy się z Agnieszką i Grzegorzem. Chmury nadal się kłębią, co i rusz pada z nich kilka kropel. Ale nie ma co się nimi zrażać, zaraz znów przyświeci słońce.


Skręt na niebieski szlak, znany z zeszłorocznej wędrówki


Z drogi rozpościera się, po prawej stronie, widok na Rów Podtatrzański. Z lewej strony zaś, wyłaniają się nam Beskidy. Widać też Babią Górę, nad którą kłębi się mnóstwo chmur. Oj, tam chyba nie za bardzo wesoło…


Rów Podtatrzański



Spojrzenie na drugą stronę Pasma Gubałowskiego - majaczące w dali Beskidy



Babia Góra z Gubałówki
 

Podziwiając takie widoki raz z lewej, raz z prawej strony, dochodzimy do kościółka a właściwie kaplicy św. Brata Alberta na wysokości Furmanowej.


Kaplica św. Brata Alberta na Gubałówce



Kaplica św. Brata Alberta na Gubałówce


Zaraz za nim jest duże skrzyżowanie. Przy przystanku autobusowym znajduje się duży pomnik poświęcony Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, od którego ciągnie się właśnie żółty Szlak Papieski na Gubałówkę. Tu też można skręcić w lewo do miejscowości Ząb, w której znajduje się, jak głosi napis na pomniku, najwyżej położona parafia w Polsce. My dziś jednak pójdziemy dalej w prawo, trzymając się szlaku żółtego z czerwonym.


Pomnik upamiętniający wizytę Ojca Świętego Jana Pawła II



Na skrzyżowaniu zaczyna się miejscowość Ząb



Rozstaj szlaków na skrzyżowaniu
 

Idąc spokojnie asfaltem mamy po prawej stronie piękną panoramę na Tatry i całe Zakopane w dole. Wprawne oko wśród zabudowań dojrzy charakterystyczne budynki miasta, a zwłaszcza skocznie i wyciąg na Nosalu. Znawcy górskich szczytów bezbłędnie dojrzą wierzchołki tych, które wydają się tak daleko i tak wysoko, a dziś możemy je mieć prawie na wyciągnięcie ręki. Przy takim pięknym widoku nie sposób jest przejść obojętnie, więc zróbmy tu chwilę odpoczynku i podelektujmy się panoramą polskich gór.


Widok ze skrzyżowania na Gubałówce w kierunku Tatr Zachodnich



Nosal w centrum zdjęcia oraz Tatry Wysokie



Krokiew i skocznie pod nią



Krokiew, Sarnia Skała i Giewont



Panorama Zakopanego - widok ze szlaku



Tatry Bielskie



Za Nosalem Orla Perć na ostatnim planie, w słońcu świeci się Kościelec (po środku zdjęcia)
 

No dobrze, pora iść dalej. Tu asfalt się kończy. Ale my idziemy dalej, mijając kolejne kapliczki. Droga idzie częściowo lasem. Po opadach deszczu jest mokro, żeby nie powiedzieć grząsko. Błoto wdziera się już nie tylko na buty, ale i na spodnie. Oj, będzie pranie po wycieczce.



Od Tatr Zachodnich po Bielskie



Kolejna kapliczka na szlaku



Oddalająca się coraz bardziej Gubałówka - ta część mocno turystyczna



I kolejna kapliczka



Osiedle Harenda - widok z Pasma Gubałowskiego



I znów kapliczka - każda spotkana była inna
 

Kawałek za wyciągiem, powinno być odbicie szlaku żółtego na Harandę.


Szlak żółty



Widok na Beskidy ze szlaku



Szlak w okolicach Suchego



Błoto na szlaku



I kolejne błotko...


Tylko chwila… Jakoś zbyt długo idziemy, a żółty szlak uparcie trzyma się czerwonego. Wyciąg już dawno minięty, za moment dojdziemy do kolejnego, małego. Rzut oka na mapę i w zasadzie nie wiadomo co powiedzieć. Oto właśnie szlak żółty, który miał skręcić na Harendę, doprowadził nas do miejscowości Suche… Jak to się stało? Przecież szliśmy wciąż żółtym szlakiem. Nastąpiło chyba jakieś przekłamanie mapy, szlak wyprowadził nas przez rzuconą nad wodą deskę, tuż obok remizy strażackiej. Trudno, trzeba jakoś dotrzeć do Harendy.


No zupełnie nie wiem, dlaczego wtedy nuciło mi się "Pieski małe dwa, chciały przejść przez rzeczkę, nie wiedziały jak - znalazły kładeczkę..." :)



A rzeczka ta bardzo wartki nurt dziś ma "si bon, si bon, tra lalala la, si bon, si bon...":)



Remiza strażacka w Suchem
 

Ulicą dochodzimy do mostu nad Białym Dunajcem w Poroninie. Potem skręcamy w prawo i wzdłuż Zakopianki (potoku, ale też i równoległego do ulicy, popularnie zwanej Zakopianką) idziemy ulicą Kasprowicza. Tu wychodzimy z Poronina, a wchodzimy do Zakopanego.


I jeszcze jedna kapliczka poświęcona Papieżowi J.P. II



Biały Dunajec w Poroninie



Nad Białym Dunajcem widok w stronę Zakopanego



Koniec Poronina...



...Początek Zakopanego
 

Po drodze mijamy ciekawą zabudowę Ustupu. Ulica ciągnie się bardzo długo.


Zabudowa Ustupu



Zabudowa Ustupu



Lenin jak żywy...



Kapliczka przy ulicy Kasprowicza


Na wysokości dzielnicy Wojdyły przechodzimy przez most na Zakopiance. To tu, przy przystanku powinniśmy zejść żółtym szlakiem. Tylko jak to się stało, że go przegapiliśmy? Do dziś będzie to zagadką.
Znów jesteśmy na żółtym szlaku. Mijamy wyciąg Harenda oraz szkołę w Harendzie, imienia oczywiście J. Kasprowicza.


Tym razem Zakopianka



Wyciąg Harenda



Osiedle Harenda


Idąc za znakami, dochodzimy do willi poety. Dla mnie to podróż w to miejsce po wielu latach. Harendę pamiętam jeszcze z czasów studenckich, choć stamtąd posiadam chyba tylko jedno zdjęcie.
Nazwa Harenda pochodzi od słowa „arenda”, która oznaczała dzierżawę. Dzierżawiąc ziemię, ludzie się osiedlali, tworząc nowe osiedle, a  dziś dzielnicę Zakopanego. Tu osiedlił się też J. Kasprowicz wraz ze swoją trzecią żoną, Rosjanką – Marią Bunin.


Kierunek do muzeum, odnaleziony szlak :)



Willa Kasprowicza - widok od strony osady
 
Co wiemy o Kasprowiczu? Przywoływany jest on w szkole raczej przez pryzmat czytanych i analizowanych wierszy. Ale dużo ciekawsza jest opowieść o jego życiu.
 
~~*~~

 Jan Kasprowicz urodził się w biednej rodzinie 12 grudnia 1860r w Szymborzu (niedaleko Inowrocławia, dziś jego dzielnicy), jako jeden z czternaściorga rodzeństwa. Oprócz tego, że był polskim poetą, krytykiem literackim oraz przedstawicielem nurtu Młodej Polski, był też człowiekiem, który ukochał sobie Tatry oraz wędrówki po nich. To tu mógł najbardziej zderzyć rzeczywistość ze swoimi utworami, z których wybijał się najpierw naturalizm, potem symbolizm i na końcu wręcz katastrofizm. Wynikało to zapewne z jego bolesnych doświadczeń życiowych.
W 1886r ożenił się po raz pierwszy, ze starszą od siebie kobietą – Teodozją Szymańską. Małżeństwo jednak przetrwało parę miesięcy, po czym rozpadło się. Na 35 lat osiadł Kasprowicz we Lwowie, gdzie zetknął się z bohemą artystyczną. Wtedy też zmienił kierunek swej poezji. Coraz częściej kierował się ku dialogowi z Bogiem. Jego wiara została mocno zachwiana, kiedy to druga żona Kasprowicza – Jadwiga Kasprowiczowa z domu Gąsowska, poślubiona w 1893r odeszła z domu z innym przedstawicielem Młodej Polski – Stanisławem Przybyszewskim. Wybuchł skandal obyczajowy, który jednak przyniósł więcej rozgłosu samemu Kasprowiczowi. On sam nie wiele mówił na ten temat. Upokorzenie i dramat sytuacji, spowodowały, że wyznawane dotąd przez poetę wartości, uległy przemianie. Pewnym ukojeniem pozostawały w tym czasie córki Kasprowicza – Anna i Janina, które matka porzuciła odchodząc z Przybyszewskim.
W 1911r Kasprowicz ponownie wstąpił w związek małżeński z Marią Bunin, dużo młodszą od niego, córką carskiego generała, którą poznał w czasie jazdy pociągiem we Włoszech. 19-letnia wówczas Maria, na nowo przywróciła harmonię duszy poety, choć ten początkowo opierał się uczuciu. Był już przecież dojrzałym mężczyzną z bolesnym bagażem doświadczeń. Oboje z Marią osiedli w willi „Harenda” w 1923r, zbudowanej między Zakopanem a Poroninem. Poeta mieszkał w niej tylko przez dwa ostatnie lata swojego życia, bowiem już wtedy chorował i na serce i na cukrzycę. Choroba w konsekwencji przykuła go do łóżka. Maria Kasprowiczowa opiekowała się mężem do ostatniej chwili, choć i w tym związku nie brakowało „cichych dni”.
Poeta zmarł 1 sierpnia 1926r. W tym samym dniu Maria zerwała ulubione kwiatki Kasprowicza, nasturcje, które potem zasuszyła i oprawiła w ramkę. Były one niczym więź łącząca ją z mężem. Postanowiła też niczego nie zmieniać na Harendzie, nie rozstała się z przedmiotami męża, aż wreszcie starała się o budowę mauzoleum. W willi otworzyła muzeum w 1950r i była jego dożywotnim kustoszem. W 1933r przeniesiono trumnę ze szczątkami Jana Kasprowicza ze starego cmentarza w Zakopanem do wybudowanego mauzoleum. Maria Kasprowiczowa dołączyła do męża po ponad 40 latach bycia „Panią na Harendzie”.
 
 
Tablice przy wejściu na werandę



Elewacja frontowa budynku, z głównym wejściem z werandy


~~*~~

 W muzeum można zwiedzić trzy pomieszczenia, które zostały udostępnione ludziom zgodnie z życzeniem wdowy po Janie Kasprowiczu, Marii.
Zwiedzanie zaczynamy od saloniku.


Salonik Kasprowiczów


Tu można zobaczyć najbardziej rozpowszechnione zdjęcie Kasprowicza. Na wprost wejścia uwagę przykuwają obrazy malowane pastelami przez Stanisława Ignacego Witkiewicza, a wśród nich namalowany przez Witkacego portret Marii Kasprowiczowej.


Najbardziej znane zdjęcie Kasprowicza



Łóżko w saloniku - miałam nieodparte wrażenie, że poeta właśnie przed chwilą z niego wstał...



Marusia Kasprowiczowa według Witkacego



Portret Jana, ponoć Witkacy widział nad Kasprowiczem, wtedy już ciężko chorym, żółtą aurę, więc tak go przedstawił na portrecie


Nad łóżkiem można dostrzec maskę poety dłuta Antoniego Popiela. Pod portretem poety namalowanym również przez Witkacego na chwilę przed śmiercią gospodarza Harendy, wiszą zasuszone kwiatki z napisem „1-go sierpnia 1926r. Niedziela”. To właśnie te kwiaty, które Maria Kasprowicz zerwała w dniu śmierci męża i ona też tę datę skreśliła na tej kartce.


Zasuszone przez Marię, w dniu śmierci poety, nasturcje i polne kwiaty
 

 Zwiedzając dalej salonik można dostrzec pośmiertną maskę Jana Kasprowicza, wykonaną przez Stanisława Gąsienicę – Sobczaka Jochyma w dniu śmierci poety. Poniżej w ramkach wiszą rękopisy twórcy sonet „Z Chałupy”.  Myślę odruchowo, gdzie podziały się moje brudnopisy szkolne? Może kiedyś też będą cenne?


Pośmiertna maska Kasprowicza



Rękopisy poety
 

Tuż obok znajduje się biblioteczka ze zbiorem książek państwa Kasprowiczów. Większość mebli w Harendzie to własność Marii Kasprowicz, która wniosła je w posagu.


Część osobistej kolekcji książek państwa Kasprowicz. Wiele białych kruków, które Maria Kasprowicz wysłała do Poznania, spłonęło w Muzeum Miejskim w 1939r.
 

Z saloniku wchodzi się do jadalni, od której tak naprawdę się wchodzi zaczynając zwiedzanie. Jest ona po środku i stanowi wejście do muzeum wprost z werandy. Dawniej były to pomieszczenia reprezentacyjne, więc wejście znajdowało się z drugiej strony.
W jadalni na dużym stole wyłożone są książki, które można kupić, ale prawdziwe dzieła kryją się wokół stołu.


Jadalnia


Jest nim choćby biblioteczka, w której Maria Kasprowicz zebrała książki, które były z dedykacjami dla niej. Na biblioteczce stoją zdjęcia w starych, pięknych ramkach. Na jednej państwo Kasprowicz patrzą w jednym kierunku, na innej poeta stoi w towarzystwie swoich dwóch córek – Anny i Janiny, które chętnie odwiedzały Harendę.


Księgozbiór Marusi Kasprowicz z dedykacjami



Maria Kasprowicz pędzla Stanisława Niesiołowskiego



Jan Kasprowicz z córkami Anną i Janiną



Państwo Kasprowiczowie


Po lewej stronie znajduje się zakopiański kredens ze złotym samowarem z dedykacją dla Kasprowicza.


Zakopiański kredens


Na wprost wejścia widać malowane drzwi, prowadzące do prywatnych pomieszczeń, nie udostępnionych turystom. Ponad nimi obrazki malowane na szkle, z częstym motywem religijnym. Obrazy takie zdobiły domy zamożnych górali, ale też proste góralskie chałupy. Dziś malunki na szkle są jednym z charakterystycznych elementów góralskiego folkloru.


Obrazki malowane na szkle


Ostatnim pomieszczeniem na Harendzie jest sypialnia państwa Kasprowiczów. Głównie wyposażona w posagowe meble Marii. Na uwagę zasługuje tu wisząca narożna szafeczka, która została przywieziona z Indii, a która w domu Kasprowiczów służyła za apteczkę. W pomieszczeniu tym w oczy rzuca się abakan, czyli rzeźba – dar Magdaleny Abakanowicz dla muzeum. Jak dla mnie zupełnie niepasująca do wnętrza. Ale o gustach się nie dyskutuje.


Sypialnia Kasprowiczów z dziwną rzeźbą z lewej strony. W pokoju tym zmarł poeta i zgodnie z wolą wdowy po nim, pomieszczenie to można zobaczyć jedynie z progu



Maska Marii Kasprowicz lub jej ciotki malarki Eugenii Anderson Łuczyńskiej, nie pamiętam dokładnie
 

I kończy się już spacer po muzeum. Jeszcze tylko chwilka na werandzie, na której lubił wypoczywać Jan Kasprowicz. Oczywiście w otoczeniu swych ulubionych nasturcji. Na zewnątrz zieleń wdziera się na werandę. Jest cicho i spokojnie.


Na werandzie w otoczeniu nasturcji
 

Zanim zejdziemy na dół, popatrzeć na front willi, na chwilę cofnijmy się do drogi, przy której znajduje się zabytkowy, drewniany kościół parafialny, pod wezwaniem św. Jana Apostoła i Ewangelisty.


Kościół św. Jana Apostoła i Ewangelisty na Harendzie. Parcelę pod kościół dała Maria Kasprowicz.



Kościół św. Jana Apostoła i Ewangelisty na Harendzie. Kościół przeniesiono tu z Zakrzowa z okolic Kalwarii Zebrzydowskiej.


Wejdźmy na chwilę do niego. Takie drewniane kościółki mają swój klimat. Dziś nikogo w nim nie ma, ale myślę, że w czasach Kasprowicza pełno było w takich świątyniach, górali w tradycyjnych strojach. Dziś zakładają je tylko na uroczyste msze lub przy ważniejszych świętach. Szkoda.


Wnętrze kościoła



Historia Kościoła na Harendzie
 

Wracamy pod willę i schodzimy na dół po schodkach. Stąd najlepiej widać front budynku. Ten dom wybudował w 1920r Jan Fudala Kluś z przeznaczeniem na pensjonat, ponieważ wtedy Zakopane i okolice stały się modne, zwłaszcza jako uzdrowisko oraz towarzyski tygiel wielu pisarzy, poetów oraz artystów. Potem sprzedał go angielskiej malarce Winifrid Cooper, a ta odsprzedała go właśnie Kasprowiczom. I to tu zbierali się przedstawiciele Młodej Polski ze Stefanem Żeromskim i Leopoldem Staffem na czele. Bywał tu również Witkacy, Kornel Makuszyński a także Zofia Nałkowska. Patrząc na willę nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bogate i wesołe było to życie literacko-towarzyskie.


Willa Harenda



Willa Harenda
 

Skręcamy teraz w prawo i dochodzimy do mauzoleum Kasprowiczów. Na dole spoczywa Jan, a w górnej części jego żona – Maria.


Mauzoleum Kasprowiczów - jego twórcą był Karol Stryjeński



Grobowiec Jana Kasprowicza w dolnej krypcie



Grobowiec Marii Kasprowicz w krypcie górnej



Teren przy mauzoleum

Ostatnie spojrzenie na Harendę i pora ruszać dalej żółtym szlakiem, nazwanym szlakiem Kasprowicza, biegnącym przez Ugory aż do Antałówki.


Jeszcze jedno spojrzenie na Harendę

~~*~~
 
Przez mostek na Zakopiance przedostajemy się do Zakopianki, ale tej utwardzonej J. Chwilkę idziemy znów w stronę Poronina. Szlak prowadzi nas przez drogę na jej drugą stronę i tuż za tunelem pod linią PKP skręca w prawo na Wojdyły.


Mostek na Zakopiance



 Szkoda, że wandale są wszędzie i nie szanują wspólnego dobra



 Willa Harenda jest położona na szlaku architektury drewnianej



 Osiedle Wojdyły


Po minięciu zabudowań, wychodzimy na łąkę. Idziemy na otwartej przestrzeni. Co chwila deszcz próbuje nas postraszyć, to znów waha się czy zadawać sobie trud zaistnienia na naszych ubraniach. Przez to szlak jest bagnisty, buty ślizgają się na błocie. Za to widoki, jakie znów widzimy przed sobą, są trudne do pominięcia. Przez to czasem but ląduje w błocie.
Pogoda jest zmienna i teraz widzimy gęste chmury nad Tatrami. Nawet za nami Gubałówka jest nakrywana kołderką z chmur. Niebo tak jakby pociemniało, czyżby chmura – stara znajoma- chciała nas dziś dopaść?


Zbocza Gubałowskie



 Szlak żółty w tym miejscu bardziej przypomina szlak niebiesko-zielony: błękit nieba i zieleń traw jest tu dominująca.



 Giewont widziany ze szlaku Kasprowicza



 Pasmo Gubałowskie
 

Mijamy kolejną kapliczkę z Matką Bożą, stojącą samotnie w polu. Przed nami pręży się Giewont oraz inne szczyty. Co i rusz do słońca próbuje się wystawić Hawrań z nieodłącznym Muraniem. Za nami rozpościera się pasmo Gubałówki. Dochodzimy do samotnego drzewa, które po przybliżeniu okazuje się kilkoma rosnącymi obok siebie. Wśród nich ukryty jest metalowy krzyż.


I następna kapliczka na szlaku



 Panorama Tatr ze szlaku Kasprowicza



 Stoki Gubałówki



 Iść, ciągle iść w stronę gór...tylko czemu to podłoże takie grząskie??



 Rzut okiem w tył, w stronę Poronina



 Hawrań próbujący wydostać się spod chmur



 Samotne drzewo, a właściwie kolonia drzew



 Metalowy krzyż wśród drzew



 Drzewa z krzyżem - widok w stronę Gubałówki
 

Wzrok ciągle biegnie ku górom, to znów odwraca się za siebie, żeby podziwiać Pasmo Gubałowskie.


Tatry widziane ze szlaku - letnie wspomnienie



 Hawrań z Muraniem wciąż walczą z chmurami, ale już są lepiej widoczne



 Spokój, cisza i relaks na szlaku



 Zabudowania Antałówki, z lewej widoczny Nosal



 Raz słoneczko, raz deszczyk...


Brnąc przez błotko, mijamy po lewej stronie zabudowania dzielnicy Olcza. W dole widać budynki Oberconiówki, Pardałówki oraz samej Antałówki. Poprzez zabudowania tej ostatniej, wchodzimy na wzniesienie o takiej samej nazwie – Antałówka, mające 937 m n.p.m.


Antałówka i Nosal



 Krzyż między zabudowaniami Antałówki



 Szlak prowadzi na wzniesienie Antałówka



 Wieża przekaźnikowa na Antałówce


 I tu szlak powinien nas sprowadzić do ulicy Jagiellońskiej. Ale mijamy niestety wierch i idziemy dalej drogą, która prowadzi tuż obok. I niestety to nie jest już szlak. Znów brniemy przez błotniste podłoże, a chmura podąża za nami. Przez mokrą łąkę, wydeptaną ścieżką, kierujemy się w stronę jakiegoś zejścia do miasta. Po drodze mijamy owieczki pasące się obok Szymońskiego Wierchu.


Znów stara znajoma się czai...
 
 
 
 Ostatnie spojrzenie na Tatry



 Antałówka nad Koleją


Jesteśmy teraz na tzw. Antałówce nad Koleją. Ścieżka wyprowadza nas na ulicę Smrekową, która biegnie wzdłuż torów kolejowych. A więc dzisiejszy spacer zakończymy w rejonie dworców.

 
 Linia PKP prowadząca do stacji Zakopane


 
 I stacja końcowa

~~*~~

 Choć zgubiliśmy się dwa razy na tej, wydawałoby się, prostej trasie, to jednak w pamięci zostanie nam cudowny klimat przedwojennej Harendy oraz przepiękne widoki gór. I oto chodzi, by zapamiętać tylko to, co było najmilsze dla oczu i serca. A potem w zimowe wieczory przypomnieć sobie tę trasę i przejść ją w szybszym tempie, niż te około 6h, które poświęciliśmy w rzeczywistości. Nogi i tak wyrywają się nam w te wyższe partie, serce już dawno tam pognało, ale pogoda wciąż niepewna. Właśnie zaczyna znów padać. Trzeba będzie poczekać na stabilniejszą aurę.

Zatem do zobaczenia znów na szlaku!

 

Hej!

8 komentarzy:

  1. Interesująca trasa, odcinek Ząb-Gubałówka kiedyś zaliczyłem. Trafiłaś na warunki zapewniającą wspaniałą widoczność. Poszczególne szczyty Tatr są jak na wyciągnięcie ręki. Podoba mi się kolorystyka zdjęć. To fabryczne ustawienia w aparacie, czy coś zmieniałaś?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Wkraju, jeśli chodzi o kolorystykę, to raczej ustawienia fabryczne aparatu. Czasem przy pomniejszaniu zdjęć wyciągam kontrast, czasem cofam go, bo zdjęcie mi nieodpowiada właśnie kolorystycznie. W przypadku tych zdjęć akurat to chyba odpowiednie światło zagrało, że kolorki wyszły fajnie. Tego dnia raz świeciło słońce, to znów deszczyk popadał i tak w kółko. Być może i to wpłynęło na ogólny obraz. Cieszę się, że zdjęcia się podobają. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Ale się naoglądałem i czytałem. :))) Pogoda się trafiła dobra to i fotki wyborne :) Przypomniały mi się wspaniałe chwile z Tatr oraz Pasma Gubałowskiego.:)))
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dzięki. Fajnie, że przywołałam miłe chwile. Od razu nastrój się polepsza, prawda? Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Najbardziej podoba mi się zdjęcie Białego Dunajca w stronę Zakopanego oraz widok na Babią górę. Trudny miałem wybór gdyż rzeczywiście wyszło wszystko fajnie :) . Podoba mi się również muzeum. Lubię takie tematy w górach
    Pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku, powiem Ci, że ja w szkole to na bakier byłam jeśli chodzi o poezję. Nauka wierszy na pamięć to była moja zmora, a jeszcze większa wyjść pod tablicę, dygnąć ładnie i powiedzieć z odpowiednią miną. Dopiero teraz, jak mogę zobaczyć jak żyli wybitni tego kraju, poznać ich biografię, to i wiersze lepiej się rozumie. Harenda jest takim miejscem magicznym. A co do zdjęć, to ja sama miałam problem, które mi się najbardziej podoba :) Uściski :)

      Usuń
  4. Witam, dziekuje za podzielenie sie zdjeciami i wspomnieniami, podoba mi sie szczegolnie Harenda, kiedys tam bylam...Ale to dawne czasy, teraz mieszkam w Chicago, milo bylo powspominac...Moze kiedys sie tam wybiore...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko los pozwoli, by z dalekiego Chicago przylecieć choć na chwilkę w Tatry, to jak najbardziej przywróć wspomnienia. To takie miłe dla duszy :) Zapraszam Cię do rozgoszczenia się w tym małym kąciku blogosfery. Może znów wywołam uśmiech na twarzy. Pozdrawiam ze słonecznej Warszawy :)

      Usuń