Jak słoń w składzie porcelany,
czyli o tym
jak zamknięto mnie w piecu
na trzy zdrowaśki J
Codziennie
jem obiad. Na talerzu, oczywiście. Codziennie też myję ten talerz i na odwrocie
widzę wciąż ten sam znaczek. Zamknięta w zielonym trójkącie literka „Ć”.
Porcelana odziedziczona w spadku po moich Rodzicach.
Postanowiłam pojechać do źródła tej porcelany, zobaczyć jak powstała. W pewną wrześniową sobotę obrałam kierunek na Ćmielów.
Postanowiłam pojechać do źródła tej porcelany, zobaczyć jak powstała. W pewną wrześniową sobotę obrałam kierunek na Ćmielów.
Ćmielów to
miasto w województwie świętokrzyskim na skraju Przedgórza Iłżeckiego i Wyżyny
Sandomierskiej. Zlokalizowany nad rzeką Kamienną, gdzie dogodne warunki
przyrodnicze pozwalały osiedlać się tu ludziom z okresu neolitu. Dodatkowo,
dzięki pokładom gliny oraz lessu, mieszkańcy zajmowali się tu garncarstwem,
zaraz po rolnictwie i wyrobie narzędzi z krzemienia.
Pierwsze
wzmianki o tym miejscu pochodzą z XIV w. Bracia Marcin i Mikołaj z Baruchowa,
herbu Doliwa, w 1388r. sprzedali istniejący tu zamek (obecnie zachowały się
ruiny fragmentów budowli) wraz z wsią, Gniewoszowi z Dalewic, który to
przekazał go swemu synowi, także Gniewoszowi. W 1425r. Ćmielów został zakupiony
przez Jana z Podlodowa, herbu Janina. Koniec XV w. to okres świetności miasta.
Teraz jego właścicielami byli Szydłowieccy. Na początku XVI w. podskarbi wielki
koronny – Jakub Szydłowiecki nabył dobra ćmielowskie, rozbudował zamek, a król
Aleksander Jagiellończyk ,19 maja 1505r. , nadał Ćmielowowi prawa miejskie na
mocy przywileju lokacyjnego. Gdy zmarł Jakub, Ćmielów przechodził z rąk do rąk,
ale wciąż pozostawał w rodzinie Szydłowieckich. Za rządów Krzysztofa
Szydłowieckiego, kanclerza wielkiego koronnego, miasto rozkwitło, a zamek stał
się piękną rezydencją magnacką. Po śmierci Krzysztofa odziedziczyła zamek jego
żona, potem jej wnukowie. Kolejne lata to ciągłe spory rodzinne i wiele
magnackich nazwisk, które uzurpowały sobie prawo posiadania zamku i dóbr
ćmielowskich. W 1606r. majątek przejął Janusz Ostrogski i przez cały XVII w.
dobra należały do jego potomków oraz spokrewnionych z nimi Zasławskich.
Niestety nastał Potop Szwedzki. Zamek spalono, wymordowano szlacheckie rodziny. 12 kwietnia 1657r. pod Ćmielowem spotkali się Jerzy II Rakoczy oraz Karol X Gustaw. Wojska ich połączyły się i zalały obszar Polski. W XVIII w. i XIX w. dobra ćmielowskie przechodziły z rąk do rąk. Władali nimi Lubomirscy, Małachowscy, aż wreszcie Druccy-Lubeccy.
W XVIII w. Ćmielów był już ośrodkiem garncarstwa, do tego król August III Sas dał przywilej sprzedawania wyrobów na terenie całego kraju, który następnie utrzymał w mocy król Stanisław August Poniatowski. W 1804 r. (lub jak niektóre źródła podają - w 1809 r.) hrabia Jacek Małachowski założył w Ćmielowie fabrykę fajansu i porcelany. Ćmielów utracił prawa miejskie po Powstaniu Styczniowym, odzyskał je dopiero w 1962r. Tyle historii. Przejdźmy zatem do głównego celu mojej wędrówki tego dnia. Zapraszam do fabryki porcelany.
Niestety nastał Potop Szwedzki. Zamek spalono, wymordowano szlacheckie rodziny. 12 kwietnia 1657r. pod Ćmielowem spotkali się Jerzy II Rakoczy oraz Karol X Gustaw. Wojska ich połączyły się i zalały obszar Polski. W XVIII w. i XIX w. dobra ćmielowskie przechodziły z rąk do rąk. Władali nimi Lubomirscy, Małachowscy, aż wreszcie Druccy-Lubeccy.
W XVIII w. Ćmielów był już ośrodkiem garncarstwa, do tego król August III Sas dał przywilej sprzedawania wyrobów na terenie całego kraju, który następnie utrzymał w mocy król Stanisław August Poniatowski. W 1804 r. (lub jak niektóre źródła podają - w 1809 r.) hrabia Jacek Małachowski założył w Ćmielowie fabrykę fajansu i porcelany. Ćmielów utracił prawa miejskie po Powstaniu Styczniowym, odzyskał je dopiero w 1962r. Tyle historii. Przejdźmy zatem do głównego celu mojej wędrówki tego dnia. Zapraszam do fabryki porcelany.
W Ćmielowie kontynuuje się tradycję tworzenia porcelanowych figurek, projektowanych w latach 50. I 60. XX w., często z zachowanych, starych form. Każdy wyrób jest ręcznie robiony z najwyższej jakości porcelany, potem ręcznie dekorowany. Wszystkie wyroby posiadają certyfikaty autentyczności, mają też kilka zabezpieczeń przed podróbkami.
Dlaczego to
muzeum jest „żywe”? Bo można tu zapoznać się z całym procesem produkcji
porcelany, obejrzeć film o fabryce i samej produkcji, odlać własną figurkę z
formy lub wybić sobie monetę. A w kawiarni
„Leżąca kotka” napić się najdroższej kawy świata – Kopi Luwak, podawanej – a jakże
– w porcelanowych filiżankach.
National Geographic ogłosił plebiscyt na nowe „7 cudów Polski”. Żywe Muzeum Porcelany zajęło II miejsce. Warto więc, zanurzyć się w porcelanowy świat.
National Geographic ogłosił plebiscyt na nowe „7 cudów Polski”. Żywe Muzeum Porcelany zajęło II miejsce. Warto więc, zanurzyć się w porcelanowy świat.
Po zakupie
biletu, czekam na przewodnika. To muzeum, choć małe, można zwiedzać wyłącznie z
pracownikiem tej placówki.
Już w przedsionku zadzieram głowę do góry, gdyż
sufit stanowi tu 60 porcelanowych płyt z malowidłami wzorowanymi na dziełach
mistrzów Renesansu. Piękne. Co jedna to ładniejsza.
Niestety muszę zejść z sufitu na ziemię, bowiem po słowach wstępu przechodzimy do pierwszego stanowiska. A jest nim ponad stu letni warsztat garncarski. Ćmielów z tego też słynął. Z tego też wzięły się początki tego, co chętnie widziano potem na salonach, czyli porcelanę.
To, co w tym pomieszczeniu przykuwa uwagę to wielki, okrągły piec do wypału porcelany. Jest to największy w tej części Europy i jednocześnie ostatni, zachowany w całości taki oryginalny piec. Ma trzy poziomy, aż 22 m wysokości i 10 m średnicy oraz osiem palenisk.
Mój sympatyczny bilet wstępu przedstawia figurkę Kota Filemona :) No lepiej nie mogli mi sprawić przyjemności.
Niestety muszę zejść z sufitu na ziemię, bowiem po słowach wstępu przechodzimy do pierwszego stanowiska. A jest nim ponad stu letni warsztat garncarski. Ćmielów z tego też słynął. Z tego też wzięły się początki tego, co chętnie widziano potem na salonach, czyli porcelanę.
To, co w tym pomieszczeniu przykuwa uwagę to wielki, okrągły piec do wypału porcelany. Jest to największy w tej części Europy i jednocześnie ostatni, zachowany w całości taki oryginalny piec. Ma trzy poziomy, aż 22 m wysokości i 10 m średnicy oraz osiem palenisk.
Jest tak ogromny, że nie można go ująć w jednym kadrze.
I właśnie do niego wchodzę i jestem zamknięta w ciemnym piecu na kilka minut, które upływają mi na pokazie filmu o fabryce i o tym jak powstaje m.in. ten mój talerz. Bo wnętrze jest przerobione na salę konferencyjną. Dobrze, że nie dorzucali drew do ognia, w czasie kiedy oglądałam sobie ten film.
No cóż, pora
przejść do kolejnego stanowiska. Tu widzę pokaz procesu powstawania wyrobów
tak, „na żywo”. Tu można dowiedzieć się czym jest masa porcelanowa, jak
powstaje model i forma, a potem odlew figurki. Dalej przedstawiony jest proces
czyszczenia, szkliwienia i malowania.
A jak to
wygląda w wielkim skrócie? Pracowicie J
Praca nad
figurką zaczyna się od projektu. Potem według niego powstaje model z plasteliny
lub gliny. Z niego natomiast tworzy się formę, tzw. „ślepą”, w której odlewa się gipsowy model figurki. W
tym momencie jest on tylko zarysem ogólnym, detale dodaje projektant.
Wykończony model pokrywany jest warstwą szelaku, która ma utwardzić powierzchnię i zabezpieczyć przed ewentualnymi odpryskami czy uszkodzeniami. Potem powstają „formy matki”, czyli takie figurki, które już podobają się twórcy i są to negatywy formy, które służą do wykonania pozytywów, czyli form zwanych „modelkami”. Z tychże form powstają formy robocze, do których wlewa się masę porcelanową, w skład której wchodzi glinka kaolinowa, kwarc, skalenia, utwardzacze i substancje poprawiające jej płynność.
Wykończony model pokrywany jest warstwą szelaku, która ma utwardzić powierzchnię i zabezpieczyć przed ewentualnymi odpryskami czy uszkodzeniami. Potem powstają „formy matki”, czyli takie figurki, które już podobają się twórcy i są to negatywy formy, które służą do wykonania pozytywów, czyli form zwanych „modelkami”. Z tychże form powstają formy robocze, do których wlewa się masę porcelanową, w skład której wchodzi glinka kaolinowa, kwarc, skalenia, utwardzacze i substancje poprawiające jej płynność.
Nadmiar masy
porcelanowej wylewa się, pozostawiając jedynie cienką powłokę na ściankach
formy. Masa schnie ok. 30 min. Następnie poszczególne części figurki są łączone
ze sobą masą porcelanową. Pędzelkiem wygładza się ślady łączeń lub uzupełnia
ubytki. Potem wyrób schnie ok. 10-12h. Po wysuszeniu wypala się go w
temperaturze 980˚C przez około 10h. Stygną w piecu do temperatury 30-40˚C
ponownie 10h. W efekcie powstaje biskwitowa figurka, która jest polerowana, a
następnie szkliwiona, poprzez zanurzanie jej w płynnym szkliwie. Potem znów
schnie ok. 5h i znów jest wypalana. Teraz w temperaturze – uwaga - 1410˚C! I
też przez ok. 10h. I tyle samo godzin stygnie.
Przykład źle wykonanych przedmiotów, czyli takich, które mają rysy, pęknięcia czy ubytki - i tak budzą zachwyt
Ponieważ
porcelana się kurczy (ok. 18%), takie wypalanie i suszenie zapobiega
pęknięciom.
Następnie figurka trafia do malarni, gdzie ręcznie nanosi się wzory. I znów wyrób trafia do pieca i jest wypalany w temperaturze 700-800˚C przez około 4h. Również ok. 4h stygnie w piecu. I mamy gotowy wyrób, który jest mniejszy, niż jego model. I pomyśleć ile godzin musi upłynąć od pierwszej czynności aż do wyrobu finalnego, który czasem trzymamy w dwóch paluszkach ;)
Najbardziej szkoda, kiedy porcelanowe obrazy ulegają uszkodzeniom. Są bardzo drogie, a kolekcjonerzy nie uznają pęknięć czy ubytków. Mnie podobały się nawet takie odpady.
Następnie figurka trafia do malarni, gdzie ręcznie nanosi się wzory. I znów wyrób trafia do pieca i jest wypalany w temperaturze 700-800˚C przez około 4h. Również ok. 4h stygnie w piecu. I mamy gotowy wyrób, który jest mniejszy, niż jego model. I pomyśleć ile godzin musi upłynąć od pierwszej czynności aż do wyrobu finalnego, który czasem trzymamy w dwóch paluszkach ;)
Już wiem, że
porcelana świeci, kiedy przytknie się ją do żarówki, ponieważ przepuszcza
światło.
Wiem też, jak trudna i precyzyjna jest praca malarki, kiedy wykonuje posuwiste ruchy pędzelkiem. Niby prosta kreska nie powinna stanowić problemu, a jednak… niewprawiona ręka powoduje masę krzywizn w tej niby prostej kresce. Do tego wciąż malarka wdycha zapach farby i rozpuszczalników. To naprawdę ciężka praca.
Wiem też, jak trudna i precyzyjna jest praca malarki, kiedy wykonuje posuwiste ruchy pędzelkiem. Niby prosta kreska nie powinna stanowić problemu, a jednak… niewprawiona ręka powoduje masę krzywizn w tej niby prostej kresce. Do tego wciąż malarka wdycha zapach farby i rozpuszczalników. To naprawdę ciężka praca.
Na koniec
zwiedzania w Marmurowej Sali, czyli wzorcowni, można zakupić coś, spośród 400
wyrobów. Niestety ceny są jak dla mnie bardzo wysokie. Trudno się dziwić, skoro
widziałam już tę ręczną robotę od „pieca”. Ale cieszę się, że polskie wyroby doceniane
są w świecie. Często całe komplety darowane są jako prezenty pamiątkowe, ważnym
osobistościom, królom i książętom na całym świecie. Uważam, że polska porcelana
niczym nie odstaje od tej z Miśni czy innych ośrodków z porcelanową manufakturą.
To daje powód do dumy.
W Ćmielowie znajduje się jeszcze druga fabryka, taka bardziej zautomatyzowana, gdzie powstają całe serwisy obiadowe, kawowe itp. Na chwilę wchodzę do firmowego sklepu. Z plecakiem na plecach czuję się jak słoń w składzie porcelany, boję się, że zaraz coś strącę jednym nieuważnym ruchem. Praca w takim sklepie wymaga precyzji ruchów, zdecydowanie. Od pani ekspedientki dowiaduję się tej jednej ważnej rzeczy, po którą tu przyjechałam. Kiedy powstała moja wybrakowana już zastawa? Teraz już wiem, że stworzono ją w latach 70. XX w. Jeszcze trochę i będę jeść na półwiekowej porcelanie! I pomyśleć, że tak ją źle potraktowałam…
Wzór tego serwisu kawowego dla swojego męża, zaprojektowała żona Krzysztofa Pendereckiego - Elżbieta Penderecka
Fragment większego dzieła w skali filiżanki - projekt właściciela fabryki Adama Spały "Piękne małpy Europy"
Tu Małpa Polska. Zadanie proste, ale jak poradzić sobie z małpą z Watykanu? Tu sprawa musiała zostać rozwiązana dyplomatycznie. Autor umieścił internetowy znak @ na tle małego państwa jakim jest Watykan.
W Ćmielowie znajduje się jeszcze druga fabryka, taka bardziej zautomatyzowana, gdzie powstają całe serwisy obiadowe, kawowe itp. Na chwilę wchodzę do firmowego sklepu. Z plecakiem na plecach czuję się jak słoń w składzie porcelany, boję się, że zaraz coś strącę jednym nieuważnym ruchem. Praca w takim sklepie wymaga precyzji ruchów, zdecydowanie. Od pani ekspedientki dowiaduję się tej jednej ważnej rzeczy, po którą tu przyjechałam. Kiedy powstała moja wybrakowana już zastawa? Teraz już wiem, że stworzono ją w latach 70. XX w. Jeszcze trochę i będę jeść na półwiekowej porcelanie! I pomyśleć, że tak ją źle potraktowałam…
Od czasu wizyty w fabryce porcelany podchodzę z szacunkiem do każdego talerzyka i każdego kubeczka. Wiem, przez ile musiały przejść, by cieszyć moje oczy.
To była
bardzo pouczająca wycieczka i bardzo się cieszę, że ją odbyłam. Polecam każdemu
to miejsce. W końcu to taki nasz mały nowy cud polski. Warto się z nim
zaznajomić, nawet jeśli codziennie nie jadacie na porcelanowych talerzach ;)
KONIEC
Duśka, jak to weszłaś do pieca? Umarłabym. Sama tam byłaś? :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe miejsce. Fantastyczna relacka.
Też mam porcelanę z Ćmielowa. :)
Pozdrawiam Cię ciepło!
He, he. Skoro drzwi otwarte to kot zawsze wlezie ;) A poważnie, to w piecu jest salka konferencyjna i zaproszono grupę na krótki film o fabryce. Także sama nie byłam, wyszłam całkiem zdrowa, wcale nie opalona ;)Serdeczności!
UsuńNo tak czytałam. :) Super pomysł, ale takie wejście do pieca musi robić wrażenie... :)
UsuńNa mnie chyba większe wrażenie zrobił sam piec :) To naprawdę wielkie "coś". Ale cieszyłam się, że nie wchodzę tam sama :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńMoja mama lubuje się w takich porcelanowych gadżetach, choć nie słyszałem o porcelanie z Ćmielowa to może pomyślę o prezencie dla niej na imieniny.
Pozdrawiam Cię :)
Tomku, to przygotuj grubo wypchany portfel ;) Nawet najmniejsza figurka ma swoją cenę. I pomyśleć, że kiedyś takie bibeloty były upychane po regałach, a teraz mogą stanowić cacko kolekcjonerskie. Ale pomysł bardzo fajny, na prezent, skoro Mama lubi, jak najbardziej. Może trafisz na wzornictwo z lat Jej młodości? :)
UsuńByłam w manufakturze w Miśni, a w Ćmielowie jeszcze nie, muszę tam koniecznie pojechać, tyle wspaniałości można tam zobaczyć. Bardzo ciekawe miejsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O, a ja z kolei nie byłam w Miśni ;) Choć od jakiegoś czasu myślę o tych rejonach dość intensywnie. A Ćmielów polecam jak najbardziej, w końcu to nasze dobro ;) Uściski!
UsuńPiękna ta porcelana , a o tej różowej to nawet nie słyszałem nigdy :) Takie małe dzieła sztuki , ręcznie robione muszą mieć wysoką cenę , no ale niech Polska kojarzy się z najlepszą jakością :) bardzo ciekawy wpis jak dla mnie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRóżowy to także nie jest mój ulubiony kolor, wyrosłam z niego ;) To prawda, że tutaj każdy komplet czy pojedyncza figurka sporo kosztują, ale też przestaje to dziwić, kiedy dowiesz się ile czasu i jak jest to wykonywane. I masz rację - warto, aby w świat poszła informacja, że Polska to nie badziewie. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPorcelana z Ćmielowa to legenda, mam w domu kilka okazów ;)Piękna zastawa, ale figurki kotków najsłodsze...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć nie doceniałam tego co mam. Każda podróż kształci i teraz inaczej patrzę na te moje resztki zastawy ;) A kotełki, no cóż... gębusia mi się do nich uśmiechała. Pozdrawiam cieplutko.
UsuńDuśka, świetna ta wycieczka, po prostu mnie urzekło. Już nie mówiąc o tym że na trzy zdrowaśki weszłaś i wyszłaś zdrowaśna w całości ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie perełki nasze polskie, oj bardzo!
Heh, wchodziłam "z pewną dozą nieśmiałości" :) A miejsce jest bardzo ciekawe i polecam je jak najbardziej ;) Moc pozdrowień!
UsuńOstatnio bardzo ciekawe miejsca opisujesz na blogu. Zachęciłaś mnie do odwiedzenia Ćmielowa i tego muzeum. Bardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Staram się jak mogę ;) A Ćmielów polecam, oprócz strony estetycznej jest też strona naukowa tej wycieczki. I można wyjść z zakupami, więc to także dodatkowa rzecz na plus. Serdeczności!
Usuń