Tam, gdzie krzyżują się
górskie grzbiety
cz. I
Lato 2015r.
obfitowało w dobrą pogodę, coraz częściej mówiło się o klęsce suszy. W górach
było czasem wręcz parnie, a czasem nieco powiało i przywiało ciemnych chmur.
Zdarzyły się i burze. No cóż, witamy w górskim królestwie, gdzie pogoda ma w
nosie, czy właśnie chcesz wyjść wyżej, czy tylko zadowolisz się dolinką.
Moja
ostatnia wędrówka w Tatrach, tuż przed wyjazdem do domu wypadła znakomicie. Na
koniec wybrałam dość długą trasę, ale za to widokową. Zaczęłam od Palenicy
Białczańskiej, by szybko przedostać się do Doliny Roztoki. O jej walorach
pisałam niejednokrotnie, więc pozwolę sobie pominąć opis doliny. Grunt, że
dotarłam do schroniska w Dolinie Piątki. Zręcznie wyminęłam budynek, z którym
nieodłącznie wiążę zapach i smak żurku i skierowałam się ku żółtemu szlakowi.
Od tego momentu zaczęła się moja nowa przygoda z nieuczęszczanym, nigdy dotąd,
przeze mnie szlakiem. Moim celem była tego dnia Przełęcz Krzyżne.
Przełęcz ta
rozdziela dwie doliny, z jednej strony Dolinę Roztoki, z drugiej Dolinę
Pańszczycy. Jest też ostatnim punktem na Orlej Perci. Nazwa jej wywodzi się od
skrzyżowania trzech grzbietów, które tu się zbiegają: Buczynowych Turni, grani
Koszystej i grani Wołoszyna. Tego dnia i ja skrzyżowałam tu swoje kijki. Ale za
nim to nastąpiło, musiałam trochę się wspiąć. Przełęcz Krzyżne bowiem znajduje
się na wysokości 2112 m n.p.m.
Dzień
zapowiadał się całkiem miło, na niebie chmury przelewały się strasząc jedynie.
Rozpoczęłam wędrówkę po płaskiej, kamiennej ścieżce, która do samego żlebu wiła
się wśród trawy i kosodrzewiny.
Z każdym krokiem nabierałam wysokości, a wraz z
nią otwierały się nowe widoki. Z lewej strony miałam ścianę Granatów, z prawej
widok na Dolinę Roztoki w dole, a nad nią Świstówkę Roztocką i grań Opalonego.
Przede mną piętrzyły się ściany Wołoszynów, leżące w ścisłym rezerwacie. Na
szlaku nie było nikogo. Panowała cisza, przerywana piskiem, zrywającego się z
kosodrzewiny, co jakiś czas, ptaka.
Ze ścieżki doskonale był widoczny wodospad
Siklawa i małe, kolorowe, ludziki - tych, którzy wspinali się do schroniska na
śniadanie.
Po lewej
stronie otworzyła mi się panorama na Buczynową Dolinkę i cały masyw Granatów.
Tak, tym razem oglądałam je sobie z drugiej strony. Skały na tle niebieskiego
nieba prezentowały się doskonale. Pomyślałam, że wciąż na mnie czekają, oprócz
Skrajnego Granatu, na którym stanęłam rok wcześniej, nie miałam jeszcze okazji
na nich być.
Ze skał po
lewej stronie wypływa strumyk, a szlak przecina Szeroki Żleb Buczynowy. To tu
swój początek bierze przepiękny wodospad zwany Buczynową Siklawą. Ze ścieżki
jest on niewidoczny, ponieważ prowadzi ona nad nim. Szlak ten nie dostarcza żadnych
trudności, ścieżka łagodnie trawersuje tu stok. Uważać trzeba oczywiście, bo z
prawej strony jest tylko urwisko, ale na tyle do niego daleko, że nie ma
potrzeby się tego bać.
Coraz
bardziej widoczne stało się schronisko w dolinie Pięciu Stawów Polskich. Przycupnięte
nad wodami stawu wydaje się takie maleńkie w porównaniu do ogromu gór je
otaczających.
Z drogi na Krzyżne wspaniale prezentuje się masyw Miedzianego
oraz doskonale widoczny niebieski szlak z Moka do Piątki przez Świstówkę. W
oddali na wprost majaczą Tatry Bielskie.
Stok Opalonego, Opalony Wierch (2115 m n.p.m.), Marchwiczna Przełęcz (2055 m n.p.m.) i kawałek Miedzianego, widoczny niebieski szlak przez Świstówkę do Moka oraz czarny z doliny Roztoki do schroniska
Szlak
chwilami przechodzi przez skalne płyty, jednak bez dodatkowych ułatwień w
postaci klamer czy łańcuchów. Nie ma tu takiej potrzeby.
Za moimi
plecami pojawił się widok na Szpiglasową Przełęcz i Szpiglasowy Wierch. Tuż
obok wyrastały Liptowskie Mury. W dole lśniły oczka stawów w dolinie Piątki. Z
każdym krokiem coraz wyżej i coraz piękniej.
Widok za plecami: od lewej - końcówka Miedzianego, Szpiglasowa Przełęcz i Szpiglasowy Wierch. Pod nimi dolina Pięciu Stawów Polskich, z tej perspektywy jedynie widoczna niecka doliny i wypływająca z niej Wielka Siklawa
Dolina Pięciu Stawów Polskich. Na pierwszym planie Wielka Siklawa spadająca do doliny Roztoki, na drugim planie masyw Miedzianego, dalej Szpiglasowy Wierch i Liptowskie Mury. Na ostatnim planie zarys Muru Hrubego.
Wreszcie
dotarłam do Żlebu pod Krzyżnem. Z tej perspektywy przełęcz jest widoczna i
jakby na wyciągnięcie nogi. Niestety to tylko złudzenie. Od tej pory szlak pnie
się w górę i chwilami trzeba zadrzeć nogi do góry. Łapałam chwilę oddechu
fotografując kwiatki po drodze.
Kilka kroków w górę i widać już kawałek Wielkiego Stawu Polskiego. Skała przy szlaku wydawała mi się, swym zarysem, niczym milczący strażnik, patrzący w dolinę Piątki
Za plecami
zostawiałam wyłaniające się szczyty Tatr Wysokich, zarówno polskich jak i
słowackich. Przystawałam, by podziwiać kolejne pasma rozpływające się w
niebieskościach.
Na ostatnim planie: od lewej - Kołowy Szczyt (2418 m n.p.m.), czubeczek Łomnicy (2632 m n.p.m.), największy dwuwierzchołkowy Lodowy Szczyt (2628 m n.p.m.), za nim Mały Lodowy (2461 m n.p.m.) oraz Jaworowe Szczyty (2417 i 2385 m n.p.m.) i dalej najwyżej wystający Gerlach (2665 m n.p.m.) Na przedostatnim planie: Szeroka Jaworzyńska. Plan trzeci, środkowy to Młynarz (2170 m n.p.m.). Przed nim tzw. Siedem Granatów i na pierwszym planie stok Opalonego
Świat w niebieskościach. Od Jaworowego Szczytu poprzez Staroleśny Szczyt aż do najwyższego Gerlacha na najdalszym planie, w środku masyw Młynarza i z przodu stok Opalonego
W Żlebie pod Krzyżnem - widok w kierunku Doliny Pięciu Stawów Polskich z górującymi nad nią Opalonym Wierchem oraz granią Miedzianego
Widok w kierunku Szpiglasowego Wierchu, Liptowskich Murów oraz Muru Hrubego, zza którego nieśmiało wystaje czubeczek Krywania
Jeszcze
kilka kroków i stanęłam na przełęczy. Ludzi trochę już było, zapewne także
tych, którzy tu właśnie kończyli najtrudniejszy szlak w Tatrach. Skrajny punkt
Orlej Perci cieszy bardzo. Bo potem jest już tylko „z górki” J.
Jeszcze jedno spojrzenie na Dolinę Pięciu Stawów Polskich i wyłaniających się za masywem Miedzianego, szczytów Mięguszy, Rysów i innych Tatr Wysokich
Po chwilowej
sesji foto postanowiłam odpocząć nieco i powylegiwać się na trawiastej równi
powyżej samej przełęczy. Zaległam więc, w trawie i patrzyłam w kierunku
Granatów. Po grani niczym mróweczki przesuwali się turyści. Myślałam o tym, jak
dawniej wybierano się na górskie wycieczki, jakim sprzętem posługiwano się, by
zdobyć taką przełęcz chociażby. Krzyżne było odwiedzane od dawna, stanowiło
dogodne przejście między dolinami. Pierwsze turystyczne, udokumentowane wejście
odbyło się w 1838r. Szmat czasu temu.
Po krótkiej
chwili relaksu, zostawiłam plecak i poszłam na mały rekonesans równi. Zboczyłam
nieco ze szlaku, choć dawniej tam właśnie on wiódł. Ksiądz Gadowski, który w
latach 1903-1906 wyznaczył Orlą Perć, wyznaczył ją już od Wodogrzmotów Mickiewicza
poprzez masyw Wołoszynów i dalej przez Buczynowe Turnie, Granaty, Kozi Wierch
aż do Zawratu. Od 1932r. zamknięto ten odcinek początkowy aż do Przełęczy
Krzyżne właśnie. Odtąd przełęcz stała się punktem skrajnym Orlej Perci, przy
czym zwykle jest tym końcowym punktem, z racji jednokierunkowego odcinka na
trasie Zawrat-Kozi Wierch.
Ale co
odkryłam na równi i jak przebiegała dalej moja trasa, opowiem w kolejnym
wpisie. Zapraszam już dziś.
Hej!
A Skadi na przełęczy Krzyżne nie było! Ot, takie niedopatrzenie :)Piękne kwiatuszki spotkałaś na szlaku. Na Omiegu górskim dopatrzyłam się nawet motyli! :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam tam dopiero pierwszy raz, jakoś nigdy wcześniej nie było mi po drodze ;) A motylki często okupują omieg, chyba go bardzo lubią ;) A ja lubię i te żółte kępki i motylki. Serdeczności :)
UsuńTeż nas na Krzyżnem nie było jeszcze. Aż mi kopytka zatupały na widok takich smacznych letnich, widokowych kąsków. Tak się zastanawiam nad planami na ten rok i może uda się choć nam moment zahaczyć znów o Tatry.
OdpowiedzUsuńHa, nie ma to jak górskie widoki w zimowe szare dnie. Ja w tym roku planuję powrócić na ścieżki, od których zaczęło się to moje wędrowanie, więc chyba będą to Karkonosze i Łabski Szczyt. Ale to czas pokaże...
UsuńPiękne widoki , tam jeszcze nas nie było:) Ale to dopiero jak dziecko będzie większe to się tam wybierzemy . A bardzo był tłok na szlakach? Kiedy najlepiej wybrać się w Tatry według Ciebie aby nie było tłoku na szlakach? :)
OdpowiedzUsuńSzlak nie jest trudny technicznie. Nie ma sztucznych umocnień. Ale jest dość długi (w wersji, którą ja przeszłam)i może być nieco męczący dla dziecka.
UsuńJeśli chodzi o wyjazdy w góry to dobrym miesiącem jest wrzesień i jego początek. Pamiętać należy o tym, że wtedy szybciej już robi się ciemno i czasem pojawia się śnieg. Zwykle z powodu dzieci właśnie, ludzie opuszczają teren, bo zaczyna się szkoła. Można też jechać w maju (ale nie w majówkę) lub na początku czerwca, wtedy jeszcze nie ma tłumów, ale może być śnieg w wyższych partiach.
Czasem zdarza się, że w środku sezonu są szlaki, na których jest cisza. Tak miałam właśnie na Krzyżnem. Również Świnica i szlak od Zawratu na nią, zaskoczyły mnie brakiem turystów, a urlop wypadł mi w połowie wakacji lipiec/sierpień.
Serdeczności :)
Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję :) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń