Moje kąty na planecie Ziemia:

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Kazimierz Dolny nad Wisłą

W mieście wielkiego budowniczego
Polski murowanej, czyli wizyta
w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą

Jestem już drugi raz w Kazimierzu. Przyjechałam na Bożonarodzeniowy Jarmark, ale tak naprawdę to chciałam przekonać się, czy wykrzesam z siebie zachwyt nad tą osadą nad Wisłą. Pierwszy raz miasto pozostawiło mnie obojętną. Przybyłam, zobaczyłam i wyjechałam. Veni, Vidi i Do widzenia.
Tylko, że teraz wędrując po uliczkach Kazimierza, zdałam sobie sprawę, że za pierwszym razem tak naprawdę nie zobaczyłam tego miasta. Pora spojrzeć na niego innymi oczami i na koniec przekonać się, czy jest coś, co mnie w nim ujęło.
Wędrówkę rozpoczynam bulwarem nad Wisłą.


Mapka okolic Kazimierza Dolnego nad Wisłą



Bulwar Nadwiślański - widok w kierunku Puław


Rzeką to spławiano towary, drewno, zboże itp. Nic więc dziwnego, że z małych osad usytuowanych nad rzeką, powstawały duże miasta z portowymi przystaniami oraz spichlerzami. Początek Kazimierza datuje się na XI w. Ale jego rozbudowę oraz budowę obronnego zamku przypisuje się temu, co zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną, czyli Kazimierzowi Wielkiemu.


Niezbyt fortunny pomnik Kazimierza Wielkiego


Kolejny król – Władysław Jagiełło nadał miastu lokację na prawie magdeburskim. Wtedy to wytyczono ulice, powstał rynek oraz kolejne budowle. W XVI w. miastem opiekował się magnacki ród Firlejów. To właśnie oni przyczynili się do rozwoju miasta, również do uprzywilejowania miasta w handlu zbożem, spławianym Wisłą do Gdańska. Na zbożu wzbogaciło się kilka rodów, których pamiątki można odnaleźć w mieście.
I właśnie teraz spacerując sobie nadwiślańskim bulwarem, patrzę na jeden ze spichlerzy, utrzymany w stylu renesansowym. To Spichlerz Ulanowskich, Mikołaja Przybyły. Obecnie znajduje się w nim Muzeum Przyrodnicze.


Spichlerz Ulanowskich



Spichlerz Ulanowskich, obecnie Muzeum Przyrodnicze



Spichlerze nad Wisłą


Tuż obok, naprzeciwko, wystawiono mały zabytek starej techniki. To koła łopatkowe do napędu parostatku wiślanego „Traugutt”. Dopiero tu widać, jak duża część przyczyniała się do transportu wiślanego.


Koła łopatkowe z parostatku



Pod kołem łopatkowym



Bulwar Nadwiślański - widok w kierunku Janowca



Nad Wisłą


Nade mną wciąż góruje baszta oraz ruiny zamku, ale o nich potem.


Zamkowa wieża, zwana basztą



Ruiny zamku nad zabudowaniami Kazimierza Dolnego



Ruiny warowni


Tymczasem idę w stronę miasta.


Kierunkowskazy


Pierwsza napotkana budowla przystrojona świątecznie to dawna łaźnia. Budynek jest z 1921 r. i jest projektu Jana Witkiewicza Koszyca. Mieści się tu Stowarzyszenie Filmowców Polskich oraz restauracja. Dawniej mieścił się tu zakład kąpielowo-dezynsekcyjny.


Budynek dawnej łaźni



Niegdyś zakład kąpielowo-dezynsekcyjny...



... dziś siedziba Stowarzyszenia Filmowców Polskich



...a także restauracja



Pamiątkowa tablica, świadcząca o dawnej funkcji budynku, pisana jeszcze starym językiem


Idąc dalej widzę Kamienicę Białą, wybudowaną w 1640 r.


Kamienica Biała



Cóż za piękny gest miłości...


Tuż obok kamienice, które jeszcze czekają na odrestaurowanie.


Inne kamienice, które jeszcze czekają na takie gesty miłości :)


W szeregu wyróżnia się jedna – Kamienica Celejowska. Została przebudowana przez Bartłomieja Celeja w 1630 r. Trzy okna od frontu oznaczają, że dwa obok siebie to okna od salonu, natomiast jedno pojedyncze to okno od sypialni. Obecnie mieści się tu oddział Muzeum Nadwiślańskiego, którego jednak tym razem zwiedzać nie będę.


Kamienica Celejowska tuż za kamienicą bez tynku



Kamienica Celejowska - w zwieńczeniu attyki od lewej: postać św. Jana Chrzciciela, w środku z lewej: postać Chrystusa, w środku z prawej: postać Matki Boskiej, z prawej: postać św. Bartłomieja z nożem w ręku, gdyż został obdarty ze skóry, obecnie jest też patronem rzeźników


Dalej mamy Kamienicę Górskich, wzniesioną w 1607 r. przez kupca i burmistrza Wawrzyńca (Laurencjusza) Górskiego. Została ona spalona w 1915 r. Odrestaurował ją w latach 1926-27 Jerzy Siennicki. Na dzień dzisiejszy urzędują tu włodarze miasta. To na tej budowli można zobaczyć dawne freski robione metodą sgraffiti, które jednak zostały nieumiejętnie odnowione i tym samym zniszczone. Nawet przykrycie ich neonowym napisem Wesołych Świąt, nie zakrywa tego, co próbowano zamaskować tynkiem.


Kamienica Górskich - dziś siedziba włodarzy miasta, pod oknami widać dawne ślady sgraffiti


Ulica Senatorska - od Kamienicy Białej z prawej strony do Kamienicy Górskich z lewej

Spacerując jedną ulicą zauważam, że Kazimierz galeriami stoi. Może właśnie dlatego jest to miejsce ulubione wśród ludzi wolnych zawodów jak malarzy, architektów, rzeźbiarzy czy aktorów, słowem wrażliwych artystycznych dusz.


W Kazimierzu mnóstwo jest galerii wszelkiej maści



Jedne galerie promują malarstwo, inne rzeźbę, jeszcze inne wyroby rękodzielnicze



W przedświątecznym klimacie...



... znajdą się i rzeczy nie związane ze świętami...



... jak na przykład pamiątkowy dzwoneczek



Czuć artystycznego ducha Kazimierza Dolnego nad Wisłą



I kolejna galeria


Pora wkroczyć na rynek. Jest mały, choć zwie się Rynkiem Wielkim. Dziś zastawiony jest świątecznymi kramami. Trwa jarmark, który gromadzi i dużych i małych, a o którym pisałam przed Świętami. Moją uwagę przykuwa wyróżniająca się kamienica. Wydaje się jednością, ale to tak naprawdę dwa różne budynki. To Kamienice Przybyłów, renesansowe z 1615 r.


Fara kazimierska rozświetlona słońcem, na tle deszczowego nieba, ulotna chwila, gdyż w kilka sekund później niebo już było mniej spektakularne



Na rynku



Drewniane podcienia 



Kamienice Przybyłów: z lewej Mikołaja, z prawej Krzysztofa


Właścicielami ich byli bracia: Krzysztof i Mikołaj, pochodzący z zamożnej rodziny Przybyłów. Obie kamienice są bogato zdobione płaskorzeźbami na elewacji frontowej. Oczywiście zawierają patronów: św. Mikołaja w stroju biskupim z pastorałem oraz św. Krzysztofa z Dzieciątkiem Jezus na ramieniu. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że autorowi tej płaskorzeźby święty nieco nie wyszedł. Nie ma zachowanych proporcji.


Dekoracje kamienicy Mikołaja z widocznym patronem św. Mikołajem



Nieco dziwna postać św. Krzysztofa z Dzieciątkiem na fasadzie kamienicy Krzysztofa


Kamienice pełne są symboli. Jak choćby ten przedstawiający zwierzęta. Jest to odniesienie do cech, jakie powinien posiadać dobry kupiec, a więc: być silnym jak lew, ale mądrym jak gryf, który z nim walczy, być sprytnym jak lis, ale upartym jak kozioł. Obok siebie występują tu motywy biblijne, antyczne oraz roślinne. Taki swoisty misz-masz.


Cechy dobrego kupca na kamienicy Mikołaja


Ale ciekawym rozwiązaniem były tu dachy, które spadziście schodziły do środka. Było to zabezpieczenie przed ewentualnym zaprószeniem ognia, by nie przenosił się na inne budynki. To widoczne jest od strony Małego Rynku, bowiem front kamienic to wysokie, nieco nienaturalne attyki, bogato zdobione, które zasłaniają dachy. Niewątpliwie te kamienice są najbardziej rzucającymi się w oczy na Rynku.


Kamienica Krzysztofa z tyłu - dach schodzący do środka


Obok Kamienicy Przybyłów znajduje się Kamienica Gdańska. Powstała ona w 1795 r. i została nazwana tak dla przypomnienia, że dawniej Kazimierz nazywano „Małym Gdańskiem”, a oba miasta łączyły kontakty handlowe. Kamienica posiada podcienia, w których znajdują się sklepiki.


Kamienica Gdańska



Podcienia Kamienicy Gdańskiej


Między kamienicami braci Przybyłów, a Kamienicą Gdańską znajduje się wąski przesmyk, którym zmierzam właśnie na Mały Rynek. O jego istnieniu nie wiedziałam, kiedy pierwszy raz odwiedziłam Kazimierz. A to dość ciekawe miejsce, bowiem wiąże się ze społecznością żydowską, która niegdyś w większości zasiedliła to miasto.
Mały Rynek, którego nazwa pojawiła się dopiero w latach międzywojennych, pełnił funkcję gminy żydowskiej. Tu kwitło życie społeczne i kulturalne. I trwało ono aż do zagłady Żydów w czasie II wojny światowej. Kazimierscy Żydzi z tego placu zostali w ramach „Akcji Reinhard”, wywiezieni do hitlerowskich obozów zagłady, głównie do Sobiboru.


Tablica pamiątkowa na ścianie synagogi


Pozostałością po życiu żydowskim jest budynek synagogi oraz żydowskie jatki. Synagoga, nazwana Wielką Synagogą powstała w drugiej połowie XVIII w. Zbudowana, jak większość budynków w Kazimierzu, z wapienia i dachu krytego gontem. Niestety budynek został zniszczony w czasie wojny.


Wielka Synagoga na Małym Rynku


W 1953 r. zrekonstruowano synagogę według projektu architekta Karola Sicińskiego. Wówczas umieszczono w niej… kino. Na początku XXI w. budynek został własnością gminy żydowskiej w Warszawie.


Wielka Synagoga



Fragment zegara słonecznego na ścianie synagogi


Na przeciwko synagogi znajduje się drewniany budynek jatek koszernych z przełomu XVIII i XIX w. To tu sprzedawano mięso ze zwierząt zabijanych zgodnie z religijnymi obrzędami żydowskimi.


Drewniane jatki



Drewniane jatki na Małym Rynku


Teraz na Małym Rynku w czasie świąt czy weekendów krzątają się sprzedawcy starociami, tworząc mały targ staroci.


Targ staroci na Małym Rynku. W tle widoczna Góra Trzech Krzyży



Starocia i antyki, antyki i starocia


Kontynuuję wędrówkę po Kazimierzu. Docieram do kościoła św. Anny, powstałym w 1670 r. W XVI w. znajdował się w tym miejscu kościół drewniany pod wezwaniem św. Ducha. Przebudowano go nadając renesansowy rys na wzór kazimierskiej fary, do której niebawem dotrę.


Kościół św. Anny, z przodu widoczny dach to dawny szpital i przytułek dla ubogich i starszych



Wnętrze kościoła św. Anny



Bardzo mądre tablice obok wejść do kościołów, może one będą nakłaniały do zachowań i ubiorów godnych w domach bożych, bo nie zawsze ludzie to respektują i szanują

Tuż obok, nawiązujący stylem do kościoła budynek, to dawny szpital oraz przytułek dla osób ubogich i starszych, który powstał w 1635 r. Obecnie to siedziba Kazimierskiego Ośrodka Kultury, Promocji i Turystyki.


Przytułek i dawny szpital, w tle kościół św. Anny



Przy dawnym szpitalu dla biednych



Drewniany dom Karola Sicińskiego - architekta, którego projekty odbudowy Kazimierza po wojnie znaleźć można w każdym zakątku miasta

Pora wreszcie dotrzeć do kościoła farnego, którego bryła wznosi się nad rynkiem. Kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja został ufundowany przez Kazimierza Wielkiego ok. 1325 r.


Fara kazimierska widziana od strony Bulwaru Nadwiślańskiego


Niestety nie mam szczęścia by zajrzeć do środka. Za pierwszym razem trwa nabożeństwo. Widzę niebywale smutny ślub. Oprócz pary młodej, tylko świadkowie i nikogo w ławkach… Albo to tylko odnowienie ślubu, albo tajny ślub, albo pomysł chwili… W każdym razie białej sukni nie widziałam. Ale wydaje mi się, że to powinien być uroczysty dzień dla młodych, tymczasem ogarnia mnie smutek, że nie ma przy nich nikogo…


Kościół farny pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja



Kościół widziany od strony dawnego cmentarza



Widok od strony dawnego przykościelnego cmentarza


Potem, kiedy znów chcę zobaczyć kościół od środka, jest on już zamknięty. Trudno, zaglądam więc, tylko przez szybkę. To najstarsza ze świątyń w Kazimierzu Dolnym. Posiada też najstarsze w Polsce organy, choć tych nie mogę zobaczyć. Osłona przedniej części ołtarza wykonana jest z XVII i XVIII w. kurdybanów (czyli wygarbowanych skór). Wielka szkoda, że nie mogę przyjrzeć im się z bliska.


Nawa główna fary



Ołtarz główny i ambona w kazimierskim kościele


Sama świątynia, choć powstała w stylu gotyckim, została przebudowana w stylu renesansowym. Jest jednonawowa z kilkoma kaplicami po bokach.


Detale architektoniczne kościoła



Bok kościoła



Wejście główne do fary



Widok rynku spod bramy kościelnej

Tuż za nią mieścił się cmentarz parafialny, bowiem dawniej chowano ludzi wokół kościołów.


Tablica pamiątkowa poświęcona powstańcom styczniowym



Tu także tablica poświęcona ofiarom Powstania Styczniowego



Na terenie dawnego cmentarza - widok na zakole Wisły


Stąd już tylko kilka kroków do zespołu zamkowego. Kiedyś spora warownia, dziś malownicze ruiny na wzgórzu. Zespół zamkowy tworzy stojąca osobno baszta, a właściwie wieża obronna, wzniesiona zapewne u schyłku XVIII w. oraz ufundowany w połowie XIV w. przez Kazimierza Wielkiego zamek, który potem w kolejnych wiekach był przebudowywany.


Ruiny zamku widziane od strony dawnego cmentarza przykościelnego



Ruiny zamku widziane od strony dawnego cmentarza przykościelnego


Najpierw wdrapuję się do zamku. To monumentalna, ostatnio odnowiona, rezydencjalno-obronna budowla, siedziba starostwa niegrodowego. Średniowieczne mury stapiają się tu z renesansowymi detalami architektonicznymi. Teren zamkowy, choć mocno prześwietlony przez archeologów, historyków i badaczy, nie jest jeszcze do końca odkryty. Kto wie, co ziemia jeszcze kiedyś nam odsłoni. W każdym razie dziś zamek jest ruiną trwałą, zabezpieczoną.


Ruiny zamku - widok od strony Bulwaru Nadwiślańskiego



Schemat zamku


Pierwsza wzmianka o kazimierskim zamku pochodzi z 1359 r. Mury zamkowe są wysokie na siedem metrów. Otaczały dziedziniec o wymiarach 56 x 22 m, od południa zamknięty parterowym budynkiem mieszkalnym. Wjazd usytuowany był po stronie północnej, w wieży bramnej.


Brama wejściowa na zamek


Na środku dziedzińca znajdowała się studnia, przy której prawdopodobnie usytuowano łaźnię. W wieży południowo-zachodniej znajdowała się kaplica, dostępna z części mieszkalnej. Kolejne lata i wieki przynosiły rozbudowę i przebudowę zamku. Kres świetności warowni położył najazd Szwedów i pożar w 1657 r. Od wieku XVIII zamek popadł w ruinę.


Zamkowe zakamarki



Prace konserwacyjne odkryły kolejne kondygnacje zamku


Odtąd stał się malowniczym zakątkiem, który przyciąga artystów.


W zamkowych zakamarkach



Po tych schodach na pewno chodziły jakieś żółte lub czerwone ciżemki...



Część dziedzińca, gdzie dawniej mieściła się studnia i łaźnia



Zamkowe galerie



Na zamku



Wewnątrz zamku



Wejście do zamkowego lochu



W dawnym lochu ubranko z epoki :) Jest to damski strój dworski z połowy XIV w. Był to typowy damski ubiór wierzchni - surcot, charakteryzował się brakiem rękawów i dużym wycięciem po bokach. Pod spodem suknia zielona, luźna, poszerzana od bioder klinami 



W lochach w formie komiksu życie wielkiego budowniczego Polski - Kazimierza Wielkiego



Zejście do dolnych kondygnacji zamku



W podziemiach zamku


I ponownie ja przenoszę się w czasie i przechadzam się po zamkowych komnatach. To nic, że mocno wieje i co chwila pada mały deszcz, bo komnaty nie mają dachu. Ważne, że widzę zakole rzeki i mam o czym myśleć. Ponoć Kazimierz Wielki kochał Żydówkę Esterkę. Był w niej bardzo zakochany a ta wypraszała u niego coraz to nowsze łaski dla swych rodaków i krewniaków. Choć to tylko legenda, to jednak pewnych aspektów historycznych można się w niej dopatrywać.


Panorama Kazimierza z zamkowych murów



Zakole Wisły



Zabudowania Kazimierza - widok w stronę Janowca



Gdzieś w zamkowych komnatach



Widok z zamku na basztę 


Na dziedzińcu zastaję wystawę rzeźby chyba całkiem współczesnej, która nijak ma się do historii zamku. Nie za bardzo rozumiem tego typu sztukę, więc nie będę się nad tym rozwodzić. Idę więc popatrzeć na miasto z baszty.


Dziedziniec zamkowy



Wystawa rzeźby na dziedzińcu


Wieża jest jedną z najstarszych budowli obronnych w Polsce, a w zasadzie jedyną tego typu wysuniętą na wschód. Trwa tu od przeszło 700 lat. Jest cylindryczna, zbudowana z końcem XIII i początkiem XIV w. w najwyższym punkcie wzgórza.


Wieża zamkowa


Mury wieży mają 4 m i na kilku kondygnacjach mieszczą się poszczególne pomieszczenia użytkowe, bowiem baszta miała kilka funkcji. I tak mamy tu część obronną, mieszkalno-gospodarczą, obserwacyjną oraz loch, który służył za więzienie.


Drewniane schody prowadzące do wejścia do wieży, dawniej wspinano się po drabinie, którą następnie wsuwano do środka

Gdy już drewniane umocnienia zamku padły, wróg nacierał, to właśnie wieża stanowiła ostatni punkt obrony. Wejście do niej znajdowało się 6 metrów nad ziemią. Masywne mury chroniły mieszkańców przed pociskami, strzałami czy kulami wyrzucanymi z katapulty. Wąskie otwory strzelnicze umożliwiały rażenie wroga strzałami z kuszy i łuku, rzucanie kamieniami czy oblewanie wrzącą wodą lub smołą.
Kamienne stołpy nie służyły do wygodnego mieszkania, było to przecież miejsce obrony ostatecznej. Ale mimo tego w wieży znajdowały się magazyny i pomieszczenia mieszkalne dla załogi zbrojnej, wyposażone w kuchnie, najczęściej złożone z małego paleniska z kominkiem, które w zimnych murach dawały ciepło.


Kociołek


Co jadano w wieży


Na samym dole znajdowało się więzienie dla pojmanych jeńców, zaś na samej górze znajdował się punkt obserwacyjny.


To tylko legenda, bo sam przywódca powstania rycerskiego skonał śmiercią głodową ale w wieży zamku Olsztyn na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej


Ze zwieńczenia wieży rozciąga się panorama na okolicę tak po tej samej stronie Wisły, co zamek, jak i na drugą stronę, gdzie za zakolem rzeki znajdują się ruiny zamku Firlejów w Janowcu.


Chorągiewka w dłoń i wszystko jasne



Znak chorągiewek, które smagał wiatr, mówił jasno: albo poddaj się, albo spadaj, bo cię wywieję z tej wieży ;)



Tablice panoramiczne na szczycie baszty



Widok z wieży na zamek i na zabudowania w kierunku Mięćmierza



Willa Tadeusza Pruszkowskiego - artysty malarza, nauczyciela, piewcy Kazimierza Dolnego, bardzo barwnej postaci czasów przedwojennych - widok z zamkowej wieży



Zakole Wisły z zamkowej baszty - widok na Puławy i dymiące na horyzoncie kominy zakładów azotowych zlokalizowanych w tej miejscowości



Kazimierz, zamek i za nim bryła kościoła Zwiastowania Najświętszej Marii Panny i klasztor oo. Reformatów



Na tarasie wieży


Wieje wiatr, który przegania mnie z wieży. Schodzę w dół do rozstaju dróg, by podążyć znów pod górę. Zmierzam na Górę Trzech Krzyży. Jest to wzniesienie, na którym postawiono w 1708 r. trzy krzyże na wzór Golgoty.


Góra Trzech Krzyży


Miały one upamiętniać ofiary zarazy morowej, czyli cholery, która w owym czasie dziesiątkowała mieszkańców tych terenów. Ze wzgórza rozciąga się panorama na Kazimierz, chyba najbardziej malownicza i najbardziej rozpowszechniona. Cieszę się, że mogę ją podziwiać grudniową porą przy niepewnej pogodzie. Chmury dodają klimatu.


Panorama Kazimierza z góry Trzech Krzyży - widok na Janowiec za Wisłą



Zbliżenie na Wielki Rynek



Na Górze Trzech Krzyży



Ja i Kazimierz :)



Na pierwszym planie kościół św. Anny, dalej w prawo Mały Rynek i na dalszym planie kościół oo. Reformatów



Kazimierska fara widziana z Góry Trzech Krzyży


Pora zejść na rynek i pooglądać wreszcie jarmarkowe różności. Po drodze mijam studnię. Usytuowana z boku, prawie niewidoczna, ustępuje miejsca tej najbardziej znanej, znajdującej się po środku rynku. To dawne zdroje uliczne, którym drewniane zadaszenie zaprojektował w 1913 r. architekt Jan Koszyc Witkiewicz.


Studnia z boku rynku



Studnia ze środka rynku, tym razem obstawiona choinkami - taki czas :)


Jedna mała rzeźba przyciąga mój wzrok – to pies z brązu z wyświeconym noskiem. Kundelek nazywał się Werniks i przewodził innym psom, które przybywały do Kazimierza z handlarzami, a potem zostawały w mieście. Zaadoptował go malarz, Zbigniew Szczepanek. I razem wyjechali do Gdańska. Teraz ma swój pomnik w Kazimierzu, gdzie zwykle siadał patrząc na kawiarnię pełną ludzi. A tam przebywali zwykle artyści, którzy uwieczniali na swych pracach takie psiaki. Historii psa Werniksa jest kilka wersji i zawsze są wypowiadane jako dodatek do tej turystycznej atrakcji.


Ja i psiak Werniks


Nie bez przyczyny znajdujący się za pomnikiem kebab, nazwano „Pod psem” J. Ciekawostką jest, że pomnik tego sympatycznego kundelka jest pierwszym pomnikiem psa w Polsce.


Dość kontrowersyjna nazwa na kebab ;)


Zanim zanurzę się w jarmarkowe szaleństwo i bożonarodzeniowy klimat, idę coś zjeść. Wybór pada na mijaną wcześniej Knajpę Artystyczną.


No i znowu deszcz...



Kamienica, w której mieści się Knajpa Artystyczna


Zanim jednak rozgrzeję się nad ciepłym posiłkiem, wpadam do najbardziej znanej piekarni i cukierni w Kazimierzu Dolnym, założonej przez Mistrza Piekarskiego Cezarego Sarzyńskiego.


Kamienica, w której znajduje się piekarnia Sarzyńskich



Koguty - znak rozpoznawczy piekarni



Ja i legendarny kogut :)


Tu oczywiście zakupuję symbol miasta - kazimierskiego koguta.


Pyszny :)


Ta drożdżowa pamiątka z Kazimierza ma swoją legendę. Oto i ona:
„Dawno, dawno temu, kiedy na terenach wokół Kazimierza mieszkali ludzie, którzy zajmowali się rolnictwem, zadbali oni o żyzną glebę. Okolica była przepiękna i bardzo kusząca. Nie oparł się jej urokowi przelatujący nad nią diabeł. Postanowił osiedlić się tu na dłużej. Zamieszkał w norze pod miastem. Aby przeżyć, musiał się czymś żywić. Najbardziej smakowały diabłu koguty. Nie gardził żadnymi. Jadł i jadł, aż został tylko jeden czarny kogut, który wraz ze swoją kurą skrył się przed diabłem. Kogutowi na pomoc przyszli mnisi, którzy w czasie, kiedy czart przeszukiwał okolicę, poświęcili norę diabła. Jak wiadomo przysłowie mówi, że  „diabeł święconej wody się boi”, kiedy właściciel jamy wrócił do swego lokum, poczuł wodę święconą i niepyszny uciekł”.
Od tego czasu w Kazimierzu wypieka się koguty z ciasta drożdżowego. Powiada się, że jak ciasto się przypali, tym bardziej przypomina czarnego koguta ;)


Mniam :)


Wreszcie zadowolona, z pełnym brzuszkiem mogę iść pobuszować między choinkowymi ozdobami. Teraz Kazimierz jest miastem, który bardziej przypomina letnisko, żyje z turystyki, więc takie festyny czy jarmarki przyciągają podróżnych i klientów zarazem.


Podświetlona Kamienica Celejowska na końcu ulicy



Budynek wzorowany na pokładzie statku "Batory" - niepasujący do zabudowy miasta ani trochę. Był to typowy przykład, kiedy po wojnie chciano wprowadzić nowoczesność, czyli blok, do zabudowy parterowej jednorodzinnej, która dominowała w przedwojennej panoramie Kazimierza



Zmierzch w Kazimierzu: stary drewniany dom i podświetlone ruiny zamku

Zapada zmierzch. Do domu, w torbie oprócz nowych wspomnień, zawiozę także smacznego kulebiaka.
Jakie są moje odczucia z miasta wielkiego budowniczego Kazimierza Wielkiego? Nadal nie czuję przesadnego zachwytu nad tym miejscem. Choć przyznaję, że więcej widziałam i więcej się dowiedziałam. Jak na tak małe miasto, ma ono zaskakująco bogatą historię. Oczywiście ma swój niepowtarzalny klimat, drewniane, stare domy, brak pośpiechu, prowincjonalną atmosferę, ale dla mnie akurat to chyba zbyt mało, by mówić WOW! Mimo wszystko cieszę się, że pojechałam tam drugi raz. I wcale nie jestem pewna, czy na dwóch razach się skończy. Bo może właśnie tak działa magia Kazimierza Dolnego nad Wisłą? Kto wie…

KONIEC



18 komentarzy:

  1. Bardzo szczegółowa relacja z Twojego pobytu w Kazimierzu Dolnym. Chyba odwiedziłaś każdy zakątek tego miasta. Byłem tam też dwa razy, kilka lat temu, akurat podczas powodzi, gdy jego bulwary były zalane wodą. Na mnie miasto zrobiło duże wrażenie, ale może to zależy od pogody, bo byłem w środku lata w słoneczny dzień. Też odwiedziłem sporo miejsc, wiele z tych, które nam dzisiaj pokazałaś, ale w przypadku Kazimierza nie jest to takie trudne. Latem atmosferę miasta tworzą jeszcze stoiska z obrazami czy malarzami wykonującymi na życzenie portrety turystów. Tak więc polecam Ci Kazimierz letnią porą, może wtedy inaczej je odbierzesz.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, za pierwszym razem byłam w maju, więc też inaczej odbierałam to miasto. Teraz zdecydowanie wiem więcej i widziałam więcej. Artyści malarze ze sztalugami faktycznie dodają uroku, bo Kazimierz ma swój klimacik, nie zaprzeczam. Choć - nie uwierzysz - wszystkich zakamarków nie zobaczyłam :) Jak sama zauważyłam, nie mówię słowa "nigdy" w przypadku Kazimierza ;) Serdeczności :)

      Usuń
  2. Widzę że w Kazimierzu jest tyle ciekawych zabytków i miejsc że spokojnie kilka dni można tam spędzić i zwiedzać :) a nie byliśmy tam jeszcze :( Super że to miasto tak dba o własne zabytki bo widzę że wszystko pięknie oznaczone , opisane i zadbane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako miejsce na weekendowy wypad za miasto jak najbardziej. Można go wtedy połączyć z przeprawą promową do Janowca lub odwiedzić Mięćmierz i zagubić się w lessowych wąwozach. Ostatnio miasto wyremontowało zamek (co zważywszy na rozmiar było niemałym wydatkiem) a teraz odbudowują szkołę po wybuchu gazu. Ale czuć zmiany w samym mieście i to na dobre. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Niesamowicie precyzyjna relacja. Jestem pod wrażeniem. Byłam 2 razy... Dosyć dawno i stwierdzam, że bardzo mało w porównaniu z Tobą widziałam.
    Świetne zdjęcia. A Ty z pieskiem - cudna fotka. :)
    Moc ciepłych pozdrowień posyłam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Basieńko nie widziałam jeszcze wszystkiego :) Zawsze musi być jakiś powód, żeby wrócić. A piesio, no cóż... jest przeuroczy nawet z brązu, jak to kundelki ;)Ściskam mocno!

      Usuń
  4. Ja znam Kazimierz pobierznie a tu jest szwajcarska dokładnośc i precyzja a zdjęcia sam miód.Gratulacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i zapraszam do innych kącików na blogu ;) Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  5. Witaj Droga Dusiu, jak zawsze piękny opis i zdjęcia. Kazimierz jest magiczny o każdej porze roku, ale nie w sobotę i niedzielę. O nie. Jak dla mnie za dużo wtedy turystów, a ja lubię spokój i ciszę tych magicznych miejsc. Dusia, mam tylko jedną małą uwagę, być może się mylę, ale pomnik kundelka Werniksa, bo tak się nazywał ten wspaniały psiak - nie był pierwszym pomnikiem psa w Polsce. Z tego co mi wiadomo to pierwszym pomnikiem był pomnik z 1903 r autorstwa Czesława Makowskiego przedstawiający śpiącego psa rasy wyżeł na nagrobku XIX pisarza i pedagoga Adolfa Dygasińskiego na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie - drugi egzemplarz - odlew tej rzeźby znajduje się również w Łazienkach za Pomarańczarnią.
    Drugim pomnikiem był pomnik psa Kowelina w Białymstoku. Pomnik powstał w 1936 roku i stał w pobliżu Pałacu Branickich. W 1944 r rzeźba zaginęła. Ten obecny jest repliką przedwojennego Kowelina, (Autor:Małgorzata Niedzielko).
    Następnym pomnikiem był pomnik Werniksa w Kazimierzu Autor. Bogdan Markowski(2000 r.)
    Inne pomniki psów w Polsce to:
    Pomnik Psa Dżoka w Krakowie na Bulwarze Czerwieńskim nad Wisłą w pobliżu Wawelu i Mostu Grunwaldzkiego Autor: Bolesław Chromy (2001r)Planowane jest jego niewielkie przesuniecie.

    Pomnik w Bieruniu niebieskiego Psa Sznupka ( w gwarze śląskiej - szukanie). Sznupek jest maskotką lokalnej policji. Pomnik ma 3m wysokości.(2003 r).

    Pomnik Szczęśliwego Psa w Warszawie na Polu Mokotowskim. Pozował pies "Lokat" Projekt: Bogna Czechowska (2004 r)

    Pomnik w Toruniu psa Fafika, którego Panem był prof.Filutek (postacie fikcyjne)(2005 r)

    Pomnik Reksia (głównego bohatera serialu animowanego)wykonany z brązu w Bielsku-Białej. Pomnik-fontanna. Autor: Jerzy Mikler (2009 r)

    Pomnik Ferdynanda Wspaniałego (postaci fikcyjnej)w Łodzi na tzw.Szlaku Łodzi Bajkowej.(2015 r).

    W Poznaniu przy ul. Dąbrowskiego znajduje się rzeźba leżącego psa z napisem "pamięci przyjaciół" Widnieją tu imiona psów, które mieszkały w tej kamienicy od 1900 r. Autor: Alina Kasprowicz.

    Droga Dusiu,
    w Warszawie jest Pomnik Kota Niezależnego Cyryla na Gocławiu w Parku Nad Balatonem, projektu Bogny Czechowskiej, (2011r) To symbol szacunku i miłości człowieka do zwierząt oraz symbol bezdomnych kotów. Cyryla trzeba koniecznie pogłaskać po nosku i wypowiedzieć życzenie - spełni się na 100%

    W Łodzi stanął przy pl. Zwycięstwa nr 1 - pomnik kotów Filemona i Bonifacego - na Szlaku Łodzi Bajkowej
    A przy pomniku Haliny Poświatowskiej - wielkiej poetki i miłośniczki kotów - po 41 latach od jej śmierci w 2008 r usiadł brązowy kocur.

    Droga Dusiu, myślę, że te informacje będą stanowiły pewnego rodzaju ciekawostki. Mam nadzieję że nie wkradł się w nie żaden błąd. Gdyby tak było proszę mnie poprawić.

    Jak widzisz zaglądam i buszuję po Twych ścieżkach tak bardzo ciekawych, że trudno się oderwać.
    Pozdrawiam Cię jak zawsze serdecznie i cieplutko i do miłego na szlaku. Buziolki!!!! Bietka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może jest jak piszesz, choć pewnie nagrobki z rzeżbami ( w tym psów) nie były brane pod uwagę, bo nie stanowią oddzielnych pomników. Że kazimierzowski psiak był pierwszy, to taką informację otrzymałam od człowieka, który był mi przewodnikiem po mieście, bo stamtąd pochodził. Ale nie ma to znaczenia, grunt, że tak, jak napisałaś, takie pomniki są wyrazem naszej miłości i przywiązania do zwierząt.
      O pomniku kota w Warszawie wiem, ale jeszcze nie miałam okazji wybrać się nad warszawski Balaton. A Łódź, no cóż, wszak to tam powstały najlepsze bajki na świecie ;)
      Kochana, buszuj sobie do woli i jak długo chcesz. Już niedługo kolejna porcja widoków z Tatr. Ściskam mocno! :)

      Usuń
  6. Droga Dusiu, wybacz tak obszerny wpis, ale to takie moje zawodowe "statystyczne" zboczenie. Temat pomników czworonogów - przyznaj - intrygujący. Ale to tak na marginesie. Dusia, Twe foty z Tatr są niesamowite. Masz świetne wyczucie i tak pięknie chwytasz promień słońca i załamanie światła. Już nie mogę się doczekać nowych obrazów. Twoje zdjęcia z Tatr to uczta dla oka i duszy. Ściskam Cię mocno. Buziolki Pa. Bietka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bietko Kochana, co Ty robisz przy komputerze o tej porze? :) A poważnie, to jeszcze momencik i będą nowe zdjęcia z gór i będą promienie słońca :) Jakże przydatne w ten pochmurny dzień... Dobrze, że choć w duszy nam gra ; Pozdrawiam Cię jak najserdeczniej.

      Usuń
  7. Oj Dusiu Kochana - leczę bezsenność - Twe foty dają spokój i takie ciepło z nich bije. Wiesz jak to pomaga :)! Pozdrowionka naj, naj... i buziaki. Czekam zatem na następną dawkę leku. :) PA. Bietka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie radują takie słowa, to potwierdza tylko, że moja praca nie idzie na marne :) I cieszę się, że moje posty pomagają i sercu lżej. Ściskam.

      Usuń
  8. I’m really happy to say it was an interesting post to read. I learned new information from your article, you are doing a great job.

    OdpowiedzUsuń
  9. To miasto ma bardzo piękną okolicę. Miejsce idealne na spacery i na codzienny odpoczynek. My zatrzymaliśmy się w http://villabohema.pl/kontakt/ i odpoczywamy pełną parą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda to, najprawdziwsza, choć ja wolę na wypoczynek zupełnie inne miejsca. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń