W pogoni za ciszą i spokojem,
czyli coś niecoś o życiu klasztornym
W
poszukiwaniu ciszy i ukojenia dla zabieganego ciała i skołowanej duszy,
zdecydowanie wybieram Podlasie. I nie dlatego, że tam nic się nie dzieje.
Wprost przeciwnie. Atrakcji tam jest tyle, że nie starczyłoby mi czasu na
opisanie wszystkiego. Dlatego dawkuję sobie i Wam tę przyjemność.
A gdzie
najlepiej znaleźć tę ciszę, jeśli nie w świątyni? Otóż Podlasie to głównie
prawosławie, więc moim celem staje się jedna z cerkwi w miejscowości niedaleko
białoruskiej granicy.
Zwierki. Tak
nazywa się to miejsce. Jest znane z dwóch powodów. Po pierwsze tu urodził się
jeden ze świętych prawosławia, o którym napiszę później. Po drugie we wsi
funkcjonuje żeński klasztor, który z zewnątrz nie wyróżnia się niczym
szczególnym, za to środek cerkwi wzbudził mój podziw. Widziałam już takie budowle
zarówno w Rumunii jak i na Ukrainie, ale do Zwierek mam zdecydowanie najbliżej.
W tym przypadku potwierdza się reguła, że „cudze chwalicie, swego nie znacie”.
Poprawiam się więc, zapraszając Was dziś do miejsca, które może ktoś z Was odwiedzi
lub też miał to szczęście, że już tam był.
Po drodze
przejeżdżam przez Zabłudów. Puszczę Błudowską otrzymał przed 1525 r. Aleksander
Chodkiewicz z ręki króla Zygmunta Starego. Powstał tu dwór, a Grzegorz
Chodkiewicz rozwinął miasto (które już wtedy oparte było na prawie
magdeburskim) dzięki pozwoleniu na targ i dwa jarmarki. Ten sam Grzegorz był
fundatorem kościoła parafialnego (dziś pod wezwaniem śśw. Apostołów Piotra i
Pawła) i cerkwi prawosławnej. Obie
budowle znajdują się naprzeciw siebie na zabłudowskim rynku, który dziś jest
skrzyżowaniem ulic. Po Chodkiewiczach, dobrami zabłudowskimi rządzili
Sapiehowie, potem Sanguszkowie aż wreszcie Radziwiłłowie.
W Zabłudowie
znajdował się męski klasztor prawosławny, funkcjonujący od I poł. XVII w. do
1824 r. Powstał przy istniejącej od 1567 r. cerkwi Zaśnięcia Matki Bożej,
której fundatorami byli Janusz i Maria Radziwiłłowie. Schronienie miało tu 12
mnichów, którzy prowadzili szpital oraz niższą szkołę duchowną. Monaster nigdy
nie przyjął postanowień unii brzeskiej. W XVII i XVIII w. stanowił jeden z
najważniejszych ośrodków prawosławnych na Podlasiu. Obecnie jest to cerkiew
parafialna pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, która powstała w
latach 1847-1855.
Po paru
chwilach widzę ponad zieloną przestrzenią pola budynki żeńskiego klasztoru w
Zwierkach. Jest wciąż w budowie, ale już teraz widać gospodarność sióstr.
Stoję przed
bramą wejściową. Jeszcze stoją rusztowania, widać zwaloną ziemię, obok stoją
równo poukładane cegły… Praca wre.
Zaglądam więc, do środka, uprzednio
zakrywając głowę szaliczkiem zdjętym z szyi. Taka mała uwaga: jeśli odwiedzasz
prawosławne cerkwie i jesteś kobietą – ZAWSZE ZAKRYWAJ GŁOWĘ. O stosownym
ubiorze, typu zakryte kolana i ramiona oraz odpowiednie obuwie nie wspomnę, bo
to chyba jasne.
Monaster
Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy to jeden z pięciu żeńskich klasztorów w
Polsce. Przełożoną klasztoru jest ihumenia Anastazja Charkiewicz. Klasztor
stanowi 30 sióstr, w tym 22 to mniszki.
Wychodzi
jedna z sióstr, wita się i opowiada o monasterze, jego historii a także o życiu
we wspólnocie. Opowiada tak ciekawie, że przez chwilę zapominam gdzie jestem. A
stoję przecież po środku świątyni.
Początek tej
wspólnoty to klasztor w Krasnymstoku (obecnie Różanystok). W 1901 r. został założony
przez ihumenię Helenę. Rozwinęła ona monaster, siostry zajmowały się posługą na
rzecz dzieci, sierot, biednych osób, chorych i głodnych, prowadząc przytułek,
szpital czy jadłodajnię.
Aż przyszła
I wojna światowa. Klasztor ewakuowano w okolice Moskwy, natomiast Niemcy
urządzili w cerkwi stajnię i skład paszy dla koni. W 1918 r. wycofujący się
okupanci przekazali zajęte budynki Kościołowi Rzymskokatolickiemu, a ten rok
później przekazał je Salezjanom.
Z uwagi na
toczącą się w Rosji wojnę domową, ihumenia Helena wróciła z siostrami do
Różanegostoku, jednakże zabudowania należały już do Salezjanów, którzy nie
zgodzili się na pobyt sióstr. Udały się one do Grodna, a potem w inne miejsca.
Dopiero rok
1993 okazał się przełomowy. Dwie nowicjuszki, Anna Charkiewicz i Anna
Dziemiach, które odbywały nowicjat w monasterze Opieki Matki Bożej we Francji,
uczyły się życia monastycznego, by w przyszłości odtworzyć krasnostocki
klasztor. Po powrocie do Polski mniszki zamieszkały przy soborze św. Mikołaja w
Białymstoku pod duchową opieką arcybiskupa Sawy. Z jego też ręki przyjęły
imiona: Anastazji (Anna Charkiewicz) oraz Atanazji (Anna Dziemiach).
Dekretem
arcybiskupa Sawy z 25 stycznia 1993 r. został otwarty Prawosławny Żeński Dom
Zakonny Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Białymstoku – Dojlidach,
gdzie mniszki mieszkały do 2008 r. 28 kwietnia 1996 r. ten sam arcybiskup Sawa
położył kamień węgielny pod cerkiew Św. Męczennika Gabriela we wsi Zwierki koło
Zabłudowa. Trzy lata później nastąpiło poświęcenie krzyża, umieszczonego na
kopule cerkiewnej.
Wnętrze świątyni. Kwadratowe lub prostokątne miejsca na świeczki wotywne przeznaczone są dla świec za dusze zmarłych
W 2008 r.
siostry przeniosły się na stałe do Zwierek. W 2009 r. bracia z monasterów w
Jabłecznej (pisałam o nim TUTAJ) oraz Supraśla, pomogli w zagospodarowaniu
terenu wokół monasteru. Myślę, że za kilka lat będzie tam pięknie. Na razie
wygląda wszystko nieco surowo.
Budowę
cerkwi ukończono w 2012 r. W 2014 r. ukończono budowę wolnostojącej dzwonnicy.
Świątynia została konsekrowana 20 października 2012 r. przez metropolitę Sawę
oraz innych, wysoko postawionych duchownych prawosławnych.
To, co
zachwyca mnie najbardziej to wnętrze świątyni. Zwykle mroczne, ale to jednak
jest dość jasne. Ikonostas i ikony w ogóle, piszą siostry z pomocą ojca Romana,
sprowadzonego z Moskwy. Polichromie zaś wykonali ikonografowie z Moskwy. Nie
jest to łatwe zadanie. Wymaga skupienia, ćwiczy cierpliwość, wymaga sprawnej
ręki i ćwiczy stawy w palcach. Trzymanie przez długi czas pędzelka w palcach
nie jest wcale taką prostą czynnością, jak by mogło się wydawać. W dodatku
czasem się leży, czasem stoi a czasami kuca. To dopiero gimnastyka!
Życie w
klasztorze nie jest łatwe, choć siostry nie narzekają. Wiele się modlą, czas
między nabożeństwami wykorzystują na sprzątanie, czytanie, malowanie ikon itp.
Nie jedzą mięsa, raczej nie korzystają z telefonów komórkowych czy facebooków,
wstają wcześnie rano. Dwa razy do roku, na święta rodzina może odwiedzać
mniszki. Także i one mogą opuścić klasztor, by spotkać się z krewnymi w ich
domach. Ale o tym kto i kiedy może wyjechać, decyduje matka przełożona, czyli
ihumenia. Życie monastyczne to praktyczne odcięcie się od życia doczesnego.
Siostry nie pozwalają sobie na tęsknotę za domem. Mamą jest dla nich matka
przełożona, najbliższą rodziną – inne siostry z klasztoru. Trudne i twarde
życie, ale zawsze jest to wybór samych kobiet…
Wychodzę
przed cerkiew św. Gabriela. Wciąż jest cicho, choć z zabudowań klasztornych
dochodzą różne dźwięki. Siostry poukrywały się przed wzrokiem turysty.
Pora
grzecznie opuścić mury klasztorne. Jeszcze na chwilę podjeżdżam w jedno miejsce
w lesie, związane z osobą świętego Gabriela. Warto tu wspomnieć o tej postaci.
Gabriel
Zabłudowski, a właściwie Gabriel Gowdel urodził się prawdopodobnie 22 marca lub
1 kwietnia 1684 r. w Zwierkach. Przyszedł na świat w rodzinie prawosławnych
chłopów. Mając 6 lat, kiedy na krótko pozostał bez opieki matki, został
uprowadzony i w nieznanych okolicznościach, prawdopodobnie 3 maja 1690 r.,
zamordowany. Mówi się, że porwał go Żyd Szutka, by mały chłopiec stał się
ofiarą mordu rytualnego. Człowiek ten jednak został oczyszczony z zarzutów.
Powiada się, że chłopczyk poddawany był torturom, a kiedy zmarł z wykrwawienia,
jego ciało porzucono w lesie, w pobliżu Zwierek. Zanim go odnaleziono,
pilnowały chłopca psy, które odpędzały od zwłok ptaki. Mały Gowdel został
pochowany przy cerkwi położonej przy drodze ze Zwierek do Białegostoku.
W 1720 r. w
czasie epidemii dżumy, w pobliżu grobu Gabriela chowano dzieci zmarłe na skutek
zarażenia „morowym powietrzem”. W czasie jednego z pogrzebów, przez przypadek
rozkopano grób świętego. Wtedy to okazało się, że ciało chłopca nie uległo
rozkładowi. Odtąd zaczęła się wędrówka świętego od jednej świątyni do drugiej.
Co gorsza ciało jego, dzielono na części, by w każdym miejscu pozostały jego
relikwie. Od września 1992 r. główne relikwie Gabriela znajdują się w soborze
św. Mikołaja w Białymstoku. Opiekę nad nim sprawują mniszki z monasteru w
Zwierkach. Docelowo ciało świętego ma zostać przeniesione właśnie do rodzinnej
wsi do cerkwi pod wezwaniem św. Gabriela Zabłudowskiego, którą właśnie chwilę
temu podziwiałam.
Gabriel
Gowdel został kanonizowany w 1820 r. Jego kult obecny jest wśród prawosławnych
na Podlasiu i na Białorusi. Jest patronem Bractwa Młodzieży Prawosławnej w
Polsce. Na ikonach święty przedstawiany jest z krzyżem w dłoniach, w białej,
długiej koszuli, stojący boso na piasku lub trawie.
Dla mnie, po
zapoznaniu się z jego historią, zawsze będzie małym chłopcem, którego ktoś
okrutnie skrzywdził, pozbawiając życia w bestialski sposób.
Dzień powoli
chyli się ku zachodowi. Pora wyruszyć w drogę powrotną do domu. Na mojej mapie
Podlasia znów mogę zaznaczyć kolejne wspaniałe miejsce. I polecam je każdemu,
kto chce choć przez chwilę poczuć jak pachnie i smakuje święty spokój.
Do
zobaczenia!
Koniec
Piękne miejsce :) Na pewno warto się tam wybrać :)
OdpowiedzUsuńWarto. Samo miejsce myślę, za kilka lat będzie lepiej wyglądać, kiedy tak "wrośnie" w okolicę. Ale bijący z tego miejsca spokój jest i teraz. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPiękny tekst, piękne zdjęcia świetna relacja - dzięki! Nie znałem tego miejsca.
OdpowiedzUsuńTylko jedno pytanie to faktycznie freski czy polichromie?
W przypadku cerkwi to chyba raczej polichromie, ale nie dam sobie głowy uciąć czy i fresków tam nie ma. W końcu to dwie techniki ozdabiania wnętrz w malunki. Co by to nie było, dla mnie jest niesamowite, ja tak nie potrafię ;) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńTwoje posty powoli staja się dla mnie podstawowym źródłem informacji o Podlasiu i miejscach, które warto zobaczyć. Gdzieś w sierpniu będę w tamtych okolicach, może i Zwierki odwiedzę. Powoli powstaje plan dość długiej, 17 dniowej wyprawy na nasze Kresy. Twoje posty urzekają spokojem tych terenów. Takiego wyciszenia potrzebuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak coś czułam, że plan się tworzy :) :) Już zacieram ręce na Twoje relacje. Gdzie też uda Ci się dotrzeć... Cisza, spokój, brak hałasu a do tego zielone przestrzenie to lek na całe zło, które panoszy się teraz na świecie. Czekam cierpliwie na Wielką Wyprawę :) Uściski!
UsuńWspaniałe miejsce, nie słyszałam o nim wcześniej, żałuję tylko, że Podlasie jest tak daleko od Śląska i nie mogę wyskoczyć tam na jeden dzień. Cieszę się za to, że u Ciebie poznaję coraz to nowe miejsca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mnie udało się na jeden dzień wyskoczyć na Śląsk :) A poważnie to Podlasie jest dużą krainą i miejsc godnych polecenia jest tam sporo. Sama powoli je odkrywam i z każdym wyjazdem tam, coraz bardziej wracam zachwycona. Pozdrawiam Cię cieplutko :)
UsuńPodlasie to dla mnie póki co ląd nieodkryty jeszcze. Mam nadzieję, że to "jeszcze" nie będzie trwało dlugo bo blogi zachęcają do wizyty. Jestem przekonana, że wrócę zachwycona zarówno architekturą jak i przyrodą.
OdpowiedzUsuńTak będzie na pewno. Gdziekolwiek pojedziesz na Podlasiu, wrócisz spokojniejsza na duszy, z miłymi wspomnieniami. Na swojej drodze spotkałam tam tylko życzliwych, otwartych ludzi, co też wpływa pozytywnie na mój wizerunek tej cudownej krainy. Zapraszam Cię w te rejony, sama wciąż odkrywam ten ląd :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBardzo fajne. Osobiście lubię zwiedzać cerkwie i monastery. Podlasie jest bardzo mistyczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię
To prawda. Oprócz ciszy, obcuje się tu z pewną świętością. Może to właśnie jest recepta na totalny reset duszy? Serdeczności :)
UsuńJa kilka zdań,na temat krzyża ofiarnego,stojącego w miejscu znalezienia zwłok św. młodzieńca Gabriela.Wszystkie wiejskie krzyże przydrożne są ogrodzone,ten nie. Gdy w 2008r. Bractwo Trzech Hierarchów podjęło inicjatywę upamiętnienia tego miejsca krzyżem ofiarnym. Stowarzyszenie Bractwo Prawosławne św.św. Cyryla i Metodego postanowiło również włączyć się do tej akcji. Ufundowaliśmy ogrodzenie tego krzyża. Miało to być skromne ogrodzenie,które jednak zabezpieczało by krzyż przed profanacją przez wałęsające się wiejskie psy. Projekt ogrodzenia w społecznie wykonał dr inż. arch. Aleksy Łapko syn przewodniczącego ZG Bractwa, Prof. dr. inż Andrzeja Łapko. Ogrodzenie metalowe,ażurowe pomalowane proszkowo wykonała jedna z białostockich firm. Koszt nie bagatelny kilka tysięcy. Jakież było nasze zdziwienie gdy okazało się że siostrom ogrodzenie nie podoba się, jest zbyt skromne. Darowizny nie przyjęły. Faktura za ogrodzenie została opłacona, dar pozostał u wykonawcy, bo cóż mieliśmy jako Stowarzyszenie z trefnym wyrobem robić. Podobno wykonawca ogrodził krzyż w swojej rodzinnej wsi?
OdpowiedzUsuńA to tego nie wiedziałam. Prawdę powiedziawszy, to nawet nie zwróciłam uwagi na brak ogrodzenia. Jakoś jego brak mi nie przeszkadzał. Nasuwa mi się tu inne pytanie: czy ta inicjatywa była uzgodniona z Siostrami? Czy projekt wcześniej był zaakceptowany? Bo jeśli tak, to nie rozumiem sprzeciwu, ale jeśli nie był, to mogły się Siostry na niego nie godzić. Uzasadnienie, że projekt jest za skromny też do mnie nie przemawia, bo to przecież tylko ogrodzenie, nie pomnik... No tak to jest na świecie, że jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuńa może brakło uzgodnienia z konserwatorem zabytków i siostry bały się z nim zadzierać - wiadomo że konserwatorzy potrafią zatruć życie.
UsuńA to też jest możliwe. Jak pokazuje życie, trzeba mieć na wszystko papierki.
UsuńCiekawie, bardzo ładne zdjęcia. Super dopracowane. Pozdrawiam i życzę dalszej owocnej pracy oraz miłych i dobrych ludzi na drodze :)
OdpowiedzUsuńWitam :) Bardzo dziękuję. Zapraszam do innych relacji z moich wędrówek. Ja również życzę pomocnych i życzliwych ludzi, bo to oni sprawiają, że świat jest cudowny. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuńciekawy materiał i zdjęcia (w jednym z akapitów błędnie podano, że Siostrzyczki "malują" ikony, w innym jest poprawnie - piszą)
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście, ikony się "pisze" nie "maluje", chyba, że jest to malowanie w celu renowacji ;) Zapraszam na inne wpisy, proszę się rozgościć ;) Pozdrawiam serdecznie.
Usuń