Moje kąty na planecie Ziemia:

wtorek, 3 maja 2016

Poznań cz.1

Skarby Poznania,
czyli opowieść z koziołkami w tle
Część 1
Listopad 2015r.

Z cyklu „Poznań swój kraj” – dziś przechadzka po tym mieście. Choć głównym celem mojego wyjazdu do Poznania, była festa związana z obchodami Dnia Niepodległości oraz imieniny ulicy św. Marcin ( o czym pisałam TUTAJ), to jednak udało mi się pobiegać troszkę po mieście, by zapoznać się z kilkoma miejscami godnymi pokazania. Dziś zapraszam na spacerek po stolicy Wielkopolski.
Wjeżdżamy do miasta i okrążamy jezioro w środku miasta. To sławetna Malta. Jak to możliwe, żeby Malta znalazła się w Poznaniu? Ano dlatego, że utworzono tu sztuczny zbiornik wodny w 1952 r. Nazwa nawiązuje do Zakonu Kawalerów Maltańskich. 


Spojrzenie na Maltę


Jezioro zajmuje tereny, które dawniej należały do kościoła św. Jana Jerozolimskiego za murami, przy którym kiedyś mieścił się zarząd zakonu. Zakon przeniósł się na Maltę a jezioro obecnie służy sportom wodnym oraz odpoczynkowi mieszkańców miasta.


Kościół św. Jana Jerozolimskiego za murami. Wyrażenie "za murami" oznaczało, że świątynia znajdowała się już poza murami miasta. W zwieńczeniu dachu widoczny krzyż maltański


Nie zatrzymujemy się tu jednak, zawracamy na rondzie, by rzucić okiem na Ostrów Tumski. Ważne miejsce dla naszej państwowości. Tu, na jedynej pozostałej na Warcie wyspie, spoczywają szczątki pierwszych władców Polski (choć niektórzy poddają to w wątpliwość) w Bazylice Archikatedralnej śśw. Apostołów Piotra i Pawła. To jeden z najstarszych kościołów oraz jedna z najstarszych katedr w Polsce. Prawdopodobnie to tu, Mieszko I przyjął chrzest. Niestety dziś nie przyjrzymy się bliżej temu miejscu. 


Archikatedra Poznańska



Ostrów Tumski


Jesteśmy na Starówce miasta. 


Zabudowania klasztorne Kościoła Najświętszego Serca Jezusowego i Matki Boskiej Pocieszenia



Sanktuarium Krwi Pana Jezusa. W tym miejscu w 1399 r. odnotowano najstarszy cud eucharystyczny w Polsce. Wedle przekazów trzy sprofanowane hostie, z których wyciekła krew, nie dały się ani utopić ani zakopać.



Wejście do sanktuarium, gdzie odnaleziono studnię z czystą wodą, a w której to wodzie próbowano zatopić hostie. Do dziś wierni przychodzą tu, by czerpać ze studni cudowną wodę.


Rynek został wytyczony ok. 1253 r. i stanowił centrum miasta lokacyjnego. 


Stary Rynek



Kolorowe kamieniczki na Rynku Starego Miasta



Widok na zamek z Rynku



Fontanna Apolla. Stoi w miejscu, gdzie już od czasów Średniowiecza aż po XIX w. mieszkańcy miasta zaopatrywali się w wodę.



Staromiejskie kamienice



Tabliczka na budynku kamienicy przy Starym Rynku 50, upamiętniająca największą w dziejach miasta powódź. Jednocześnie pokazuje ona wysokość fali. Między 9 a 13 lipca 1736r. po ulewnych deszczach, wylała rzeka Warta, wdzierając się do wnętrz budynków, zrywając mosty i niosąc w swym nurcie fragmenty zabudowań. Zaraz po powodzi nastały epidemie, związane ze skażeniem wód i ziemi. Był to trudny czas dla mieszkańców Poznania.



Kamienica przy Starym Rynku 50 należała od 1510r. do pochodzącego ze zubożałej szlachty Jana Wyleżyńskiego, zwanego Reszką. Osiągnął on najwyższe godności we władzach miejskich a jego majątek pozwolił jego synom wrócić do stanu szlacheckiego. Wyleżyński znany jest też z prowadzenia pierwszej kroniki rodzinnej w kraju, bowiem notował kiedy jakie dziecko mu się urodziło :)



Jedna z kamienic Starego Miasta



Jedna z kamienic Starego Miasta



Kamienica przy Starym Rynku 41. Fasada z XVIII w. Od 1564 r. mieściła się tu Apteka Pod Białym Orłem. Obecnie swą siedzibę ma Rogalowe Muzeum założone w 2014 r., w którym można zobaczyć jak powstaje słynny świętomarciński rogal robiony według starej receptury.


Obok kolorowych kamieniczek, to budynek Ratusza przyciąga wzrok. Ten piękny, renesansowy budynek kiedyś pełnił funkcję ratusza, obecnie jest to Poznańskie Muzeum Narodowe, a dokładniej jego filia, która mieści Muzeum Historii Miasta Poznania.


Ratusz na Starym Rynku w Poznaniu


Ratusz pojawił się w słowie pisanym w XIV w. Jego budowa została ukończona ok. 1300 roku, zaś w kolejnych latach następowała rozbudowa obiektu. Na przełomie XV i XVI w. wybudowano wieżę, ale wkrótce wybuchł w mieście pożar, który także dotknął ratusza. Działo się to w 1536 r. Wobec tego zaplanowano rozbudowę, przebudowę i unowocześnienie budynku. Zlecenie powierzono włoskiemu architektowi Janowi Babtyście di Quadro z Lugano.


Kamienica, która należała do Jana Babtysty di Quadro z Lugano. Postać twórcy ratusza poznańskiego znajduje się w niszy na rogu kamienicy.


Prace trwały do 1560 r. W tym czasie ratusz został podniesiony o jedną kondygnację, dodano attyki i loggie. W tym samym czasie zamówiono nowy zegar u mistrza ślusarskiego Bartłomieja Wolfego. Zegar jak zegar, ale został on wyposażony dodatkowo w tak zwane „urządzenie błazeńskie – koziołki”. A wiąże się to z taką oto legendą: „Kiedy po pożarze miasta odbudowywano ratusz i wyposażano go w zegar, postanowiono to wydarzenie hucznie uczcić. Wydano więc wielkie przyjęcie. Na ucztę sproszono same znamienite osobistości. Służba i zatrudnieni do pracy ludzie mieli pełne ręce roboty. Główny kucharz przyrządzał pieczony sarni udziec, ale że musiał wszystkiego doglądać, poprosił o pomoc młodego kuchcika Pietrka. Miał on obracać na rożnie mięso, by to równo się upiekło. Młody chłopak był jednak zafascynowany mechanizmem zegara, a ponieważ mięso obracało się powoli, postanowił na chwilę wyrwać się i spojrzeć na mechanizm. Ale w tym samym czasie mięso spadło z rusztu i wpadło do ognia. Tym samym spaliło się, a gdy młody chłopak to odkrył, wystraszył się kary. Pobiegł więc, na pobliską łąkę, gdzie ludzie wypasali swoje zwierzęta. Porwał ze sobą dwa małe koziołki i zabrał do kuchni. Małe zwierzaczki wyrwały się mu i pobiegły na wieżę. Tam, na oczach rozbawionego tłumu gości zaczęły się bóść różkami. Burmistrz darował chłopcu winę, zwrócił koziołki właścicielce i polecił też, by mistrz zegarmistrz wyposażył zegar w taki mechanizm, by każdego dnia uruchamiał dwa małe koziołki. I tak też się stało”. Dziś, w samo południe, gdy trębacz gra hejnał Poznania, wysuwają się dwa białe koziołki i trykają różkami ku uciesze gawiedzi zebranej pod ratuszem.
W 1675 r. w wieżę trafił piorun, który uszkodził zarówno zegar jak i koziołki. Powróciły one w 1913 r. Obecny mechanizm koziołków jest z połowy XX w.


Południe. Maleńkie główki koziołków zaczynają być widoczne



Koziołki nieśmiało wyjeżdżają do zebranego pod ratuszem tłumu



Zorientowawszy się, że patrzą na nich ludzie...



... zaczynają się bóść różkami...



... a potem znów się chowają. Widoczny z lewej strony trębacz wygrywający hejnał.


A sam ratusz? Jego wygląd jest z lat 1781-1784. Wieżę wieńczy klasycystyczny hełm, na szczycie którego umieszczono białego orła. Na wschodniej elewacji namalowane są wizerunki królów z dynastii Jagiellonów. Pod wieżyczką znajduje się kartusz z królewskimi inicjałami SAR ( czyli: Stanislaus Augustus Rex). Cała frontowa fasada skierowana jest na wschód, w kierunku Warty.
Między łukami arkad parteru namalowane są alegorie cnót: cierpliwość z owcą i roztropność z lustrem, miłość z dwojgiem dzieci i sprawiedliwość z wagą i mieczem, wiara z kielichem i mieczem i nadzieja z kadzielnicą i słońcem, męstwo ze złamaną kolumną i umiarkowanie przelewające wodę z dzbana do misy. Ostatnia para to Lukrecja – ze sztyletem wymierzonym we własną pierś oraz Kleopatra z wężami oplatającymi ramiona.
Pomiędzy parterem a pierwszym piętrem biegnie sentencja po łacinie, będąca przestrogą dla sędziów: „Czyńcie sąd i sprawiedliwość siłą uciśnionego i uwalniajcie z ręki oskarżanych. Przybysza źrenicami nie zasmucajcie. Ani władzą, ani strachem, ani okrucieństwem nie sprawujcie właściwego sądu”. Ponad pierwszym piętrem znajdują się medaliony z postaciami wielkich mężów Starożytności. A są wśród nich m.in. Archimedes, Wergiliusz, Homer, Horacy czy też Spartakus.
Na ścianach ratusza wypisane są łacińskie cytaty, niektóre z nich ponadczasowe jak np. „Nic nie jest trudniejsze w sprawach ludzkich, jak dobrze rządzić”, lub też „Pięknem miasta jest zgoda”, albo „Prawdomównemu wierzy się i gdy kłamie, temu, który zmyśla, nie uwierzą nawet pod przysięgą”.
Z poznańskim hejnałem też wiąże się legenda. Posłuchajcie: „ Syn trębacza, Bolko, pewnego dnia znalazł kruka z przestrzelonym skrzydłem. A że był dobrego serca, wziął ptaka do siebie i go pielęgnował. Którejś nocy chłopca obudził karzełek w koronie i purpurowym płaszczu. Był to Król Kruków. Podziękował za okazane mu dobro i w zamian podarował złotą trąbkę, nakazując jej użycie w razie niebezpieczeństwa. Po tych słowach karzełek znów zamienił się w kruka i odleciał. Po wielu latach Bolko przejął funkcję ojca i sam stał się trębaczem. I wtedy Poznań zaatakowała wroga armia. Bolko przypomniał sobie o trąbce, wbiegł na wieżę ratusza i zaczął grać hejnał. Po pewnym czasie nad miasto nadciągnęła ciemna chmura, która jednak okazała się wielkim stadem kruków, które zaatakowało najeźdźcę, zmuszając go do ucieczki. W ten sposób miasto zostało ocalone”. I choć trąbka nie zachowała się do naszych czasów to hejnał pozostał. A dodatkowo wszystkie poznańskie jednostki lotnicze, mają w swych znakach symbol kruka.


Fasada frontowa budynku Ratusza



Królewskie inicjały pod zegarem z koziołkami



Fontanna Prozerpiny przed Ratuszem. Powstała w miejscu XVII w. studni. Przedstawia scenę porwania Prozerpiny przez Plutona, władcę podziemi.


Nie wiem jak Wam, ale mnie obie legendy bardzo się podobają.
Tuż przed Ratuszem stoi dawny pręgierz. Jest to postać kata w stroju rycerskim z uniesionym mieczem, stojącego na kolumnie. Uniesiony miecz symbolizuje prawo do wydawania wyroków śmierci, nadane Poznaniowi przez króla Łokietka w 1298 r. Żelazne obręcze w kolumnie, służyły do przywiązywania skazanego. Pręgierz wzniesiono w 1535 r. z datków pochodzących z grzywien nałożonych na służące, mamki, kobiety niższego stanu, które obnosiły się z bogatym ubiorem. A trzeba pamiętać, że strój służącej regulowała uchwała miejskich rajców a także regulowała ona kary finansowe za naruszenie jej zapisów: od kilku groszy, aż po konfiskatę eleganckiej odzieży i  wypędzenie z miasta na zawsze.


Dawny pręgierz


Spacerując po Starym Rynku trudno nie zauważyć kolorowych małych kamieniczek. To domki budnicze. Pochodzą z pierwszej połowy XVI w. Domki te należały do biedniejszych kupców. W ich podcieniach handlowano rybami, świecami a także solą. Stąd też ich dawna nazwa : budy śledziowe. Obecna nazwa nawiązuje do Bractwa Budników, którzy mieli swoją siedzibę w jednej z kamieniczek. Kim byli budnicy? Była to grupa zawodowa, zajmująca się pozyskiwaniem dóbr leśnych i ich gospodarką. W odróżnieniu od chłopów, byli to ludzie wolni. Przenosili się z miejsca na miejsce, głównie tam, gdzie były puszcze i lasy. Mieszkali w kurnych chatach, sklejanych szybko, a zwanych budami właśnie.


Kolorowe domki budnicze



Dawne budy śledziowe dziś są jednym z symboli miasta


Pora jednak przemieścić się w boczną uliczkę. Po lewej stronie mijamy budynek Muzeum Archeologicznego. Mieści się on w Pałacu Górków, dawnej renesansowej rezydencji tego rodu. Na zwiedzanie muzeum dziś nie mamy czasu, ale warto zwrócić uwagę na bok budynku, na którym widać mapę Poznania z XVII w.


Wykusz na jednej z kamienic



Mapa XVII w. Poznania



Bazylika Matki Boskiej NIeustającej Pomocy i św. Marii Magdaleny na końcu ulicy Świętosławskiej



Figura Chrystusa Zbawiciela Świata na narożniku domu przy ulicy Świętosławskiej



Figura św. Stanisława na ulicy Świętosławskiej


Idąc uliczką na wprost dochodzimy do Kościoła Farnego. Jest to Bazylika Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Marii Magdaleny. Świątynia stała się kościołem farnym w 1798, po kasacie zakonu Jezuitów, dla których przeznaczony był kościół. Fasada jest bogato dekorowana, dwukolorowa: biały z różem przeplata się harmonijnie. Nad głównym portalem wejściowym znajduje się wnęka, w której umieszczono postać św. Ignacego Loyoli, założyciela zakonu. Święty trzyma w ręku gorejące serce, a u jego stóp widać orła – symbol Chrystusa, który walczy z wężem, symbolem zła. Poniżej znajduje się medalion z łacińską inskrypcją „Domus Domini porta coeli”, co oznacza „Dom Boga i Brama do Nieba”. Obok swoje miejsce w mniejszych niszach znaleźli święci kościoła, m.in. św. Wojciech, św. Stanisław Kostka, św. Stanisław biskup, św. Alojzy Gonzaga. Powyżej zaś św. Franciszek Borgiasz oraz św. Franciszek Ksawery.


Fasada frontowa kościoła farnego



Święci Kościoła na fasadzie frontowej kościoła farnego



św. Ignacy Loyola



Zabudowania Pojezuickie


Wnętrze świątyni jest barokowe. Główny ołtarz to obraz „Wskrzeszenie Piotrowina przez św. Stanisława biskupa” autorstwa Szymona Czechowicza. Po lewej stronie znajduje się rzeźbiarskie powtórzenie obrazu, po prawej zaś św. Stanisław Kostka odtrąca siedmiogłową bestię. Ołtarze boczne zrobione są na wzór ołtarzy z kościoła św. Ignacego w Rzymie. Dekoracja sztukatorska, bardzo ładna zresztą, pochodzi z 1700 r. Jest to dzieło Jana Bianco. Na szesnastu kolumnach wykonanych ze sztucznego marmuru, służących jedynie dekoracji, stoją figury 12 Apostołów oraz 4 Ojców Kościoła.


Nawa główna świątyni



Sklepienie w nawie głównej



Boczny ołtarz



Kopuła kościoła jest malowidłem iluzorycznym



Sklepienie nad głównym ołtarzem



Ołtarz boczny



Ambona



Ołtarz główny



Dekoracje w bocznej nawie


Oczywiście nie można pominąć tu organów, które powstały w latach 70. XIX w. Zaprojektował je i wykonał mistrz z Saksonii, Friedrich Ladegast. Połowę sumy na ich wykonanie dała anonimowa kobieta, która ponoć, od czasu do czasu, ukazuje się jako zjawa w czarnym ubraniu, blisko organów właśnie. Ot i kolejna legenda Poznania.


Organy


Z Bazyliki bocznym wyjściem przedostajemy się na dziedziniec wspaniałego Zespołu Pojezuickiego. Dawniej klasztor, potem uczelnia, jedna z największych i najważniejszych w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na jej kanwie wyrósł Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Absolwentami uczelni jezuickiej byli m.in. ksiądz Augustyn Kordecki, obrońca Jasnej Góry czy Stanisław Staszic, pisarz, historyk i działacz społeczny. Obecnie w budynkach, kolorystycznie nawiązujących do Bazyliki, mieści się Urząd Miejski.


Dawne zabudowania pojezuickie



Podcieniami przechodzi się na dziedziniec



Tablica poświęcona Hipolitowi Cegielskiemu, przemysłowcowi, który wdrażał pozytywistyczny program pracy organicznej



Dziedziniec dawnych zabudowań klasztornych



Zabudowania klasztorne - widok w kierunku kościoła



Na dziedzińcu



Herb Poznania



W budynku obecnej siedziby Urzędu Miejskiego był Fryderyk Chopin, był Napoleon Bonaparte, byłam i ja :) (tzn. przed, ale też się liczy)



Urząd Miejski, wejście od Placu Kolegiackiego


Wychodzimy przez główną bramę Urzędu Miejskiego i tym samym znajdujemy się na Placu Kolegiackim. Plac ten powstał w 1802 r. po rozebraniu ruin Kolegiaty św. Marii Magdaleny. Był to swego czasu jeden z największych gotyckich kościołów w Polsce, jednakże strawiły go całkowicie liczne pożary.
Ale to, co znajduje się na placu, budzi uśmiech na twarzy nie tylko dzieci. Są to bowiem dwa trykające się koziołki. Pomnik powstał w 2002 r. i jest autorstwa Roberta Sobocińskiego. Te dwa milusie koziołki, licznie oblegane przez turystów, nawiązują oczywiście do koziołków z Ratusza na Rynku Starym.


Koziołki :)



Koziołki i ja :)


Wróćmy zatem na Rynek, bo przyszła pora, by zobaczyć co kryje się na tyłach Ratusza i domków budniczych. Ale o tym, jakie skarby skrywa jeszcze Poznań, dowiecie się z kolejnej części. Zatem nie odchodźcie za daleko, niebawem powrócimy do miejsca, w którym dziś skończyliśmy naszą wędrówkę.


Niebawem powrócimy na Rynek...


Koniec części 1

C.d.n. J

12 komentarzy:

  1. Byłam w Poznaniu dawno temu, zapamiętałam ten ratusz, koziołki i rynek, tylko wtedy było tak jakoś mniej kolorowo... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, jak każdy z nas zapamiętuje co innego z danego miejsca :) Ja z kolei z pierwszego wypadu do Poznania (lat temu kilkanaście) zapamiętałam koziołki, które chciałam zobaczyć oraz jakąś ulicę, której teraz pewnie bym nie rozpoznała :) Warto było wrócić. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. W Poznaniu byłam wiele lat temu jeszcze w czasach podstawówki, ale pamiętam, że miasto zrobiło na mnie dobre wrażenie. Wiadomo jak to dla takich maluchów największa atrakcją były te koziołki wychodzące o 12 ;) Z chęcią bym wróciła do Poznania przyjrzeć mu się tym razem "dorosłym" okiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Ja właśnie tak zrobiłam - przyjrzałam się "dorosłym okiem", ale w sercu poczułam się małą dziewczynką, której uśmiech nie schodził z ust, jak dwa koziołki się boćkały :) A uśmiech był jeszcze większy, jak spróbowałam słynnego świętomarcińskiego rogala :) POzdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  3. Poznań trochę poznałem 3 lata temu, będąc na szkoleniu z pracy. Miasto z pewnością niezwykłe i warte powrotów. Niestety ta odległość ...
    Pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, te odległości... Żeby tak można było się teleportować... Serdeczności :)

      Usuń
  4. Po Poznaniu to można by miesiącami spacerować i zawsze by człowiek coś nowego znalazł, bogate miasto w tradycje i pamiątki.

    Kościoły jezuickie odróżnić można na pierwszy rzut oka i ... wcale nie jestem pewien czy to komplement pod adresem "Żołnierzy Chrystusa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W drugiej części jeszcze odkryję kilka zakamarków Poznania. A co do kościołów jezuickich, to dla mnie są jak każde inne, jedne ładniejsze, inne mniej. Nie rozkładam ich na czynniki pierwsze ;) Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Mają szczególną formę, znaczy te barokowe, bo współczesne to już nie tak bardzo - ale barokowe są jedyne w swoim rodzaju.

    W Poznaniu pierwszy raz jadłem małże popijane Ouzo w restauracji Pireus... rany jak to dawno temu było...
    Czekam na dalsze relacje, bo dawno już tam nie byłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, proszę jakie wspomnienia! Choć małże próbowałam raz w życiu, to zdecydowanie nie jest to to, co zjadłabym po raz drugi ;) Ani w Poznaniu, ani gdzie indziej na świecie :) Relacja się już pisze, jeszcze chwilkę potrzebuję.

      Usuń
  6. Piękne te kamieniczki na Rynku. Poznań miło wspominam, żałuję tylko, że nie byłem tam już ponad dwadzieścia lat. Na pewno miasto wypiękniało i jest wielką atrakcją turystyczną. Miło się spacerowało.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że sporo miejsc w Polsce wypiękniało, ale to dobrze. Mamy przecież czym się chwalić. Pozdrawiam bardzo serdecznie ;)

      Usuń