Moje kąty na planecie Ziemia:

środa, 18 maja 2016

Polska znana i nieznana: Góra Świętej Małgorzaty i Tum

Ciekawostki środka kraju

Tak się złożyło, że w zeszłym roku, podążając do Spycimierza na Boże Ciało, odwiedziłam po drodze dwa miejsca. Oczywiście w obu otarłam się o obchody tego religijnego święta. Ale oprócz wymiaru duchowego, poznałam też walory turystyczno-architektoniczne tych miejsc.
Pierwszym z nich była miejscowość Góra Świętej Małgorzaty


Mapka okolicy


Wieś, będąca dziś siedzibą gminy o tej samej nazwie, jest bardzo stara. Jej rodowód wywodzi się najprawdopodobniej z czasów Średniowiecza. Tereny te, pod nazwą Góra pod Łęczycą, należały do książąt mazowieckich: Mieczysława, Bolesława, Henryka i Kazimierza. W 1145 r. przekazali oni górę klasztorowi Kanoników Laterańskich. Opactwo nie było założeniem fundacyjnym, a o zakonnikach, jako właścicielach, świadczy tzw. „falsyfikat trzemeszeński”. Jest to pierwszy dokument, w którym wspomina się Górę Świętej Małgorzaty, wtedy jeszcze pod pierwotną nazwą.


Góra Świętej Małgorzaty widziana z drogi - w centrum zdjęcia widoczny kościół na wzgórzu


Nasuwa się tu pytanie (i całkiem słusznie) skąd wzięła się taka nazwa. Wiąże się to z legendą. Posłuchajcie…  Patronka wsi, Małgorzata Antiocheńska, była chrześcijanką, która w dobie prześladowań chrześcijan, nie wyparła się swej wiary i za to była więziona, torturowana a w końcu ścięta. Już jako święta, wędrowała po świecie. Pewnego dnia, pod wieczór, kiedy była już bardzo zmęczona, doszła do pewnej wsi, w której szukała schronienia na noc. Ale tam przepędzono ją. W międzyczasie zapadła noc, rozpętała się burza. Święta Małgorzata poszła więc do sąsiedniej wsi. Poprosiła o nocleg i okazało się, że tu mieszkali bardzo gościnni ludzie. Zorganizowali przybyłej nocleg, zaprosili też na spotkanie, na którym miano podjąć decyzję, gdzie wybuduje się nowy kościół. Choć spotkanie było nieco burzliwe a mieszkańcy co i rusz podawali nowe lokalizacje, ostatecznie nie doszło do porozumienia i mieszkańcy udali się na spoczynek. W nocy święta Małgorzata zastanawiała się jak mogłaby odwdzięczyć się za gościnę. Wraz z nastaniem dnia wyszła w pole i zaczęła usypywać ziemię. Kiedy wieś się obudziła i ludzie pojęli, że na usypanej górze mogą wybudować świątynię, ochoczo zabrali się za tworzenie góry. Od tego czasu wieś nazwano Górą Świętej Małgorzaty. Natomiast niegościnna wieś otrzymała nazwę Piekiełko. A sama święta? No cóż… Powędrowała dalej w świat. Mówi się też, że okoliczne piaskowe wydmy to efekt usypującego się piasku z worków przy formowaniu kopca, lub też piasku, który otrzepała święta Małgorzata ze swego fartucha.
Ładna legenda, ale prawdą jest, że na górze stanął kościół. 


Fasada frontowa kościoła


Kościół św. Małgorzaty


Bok kościoła, w tle - dzwonnica


Jest to świątynia jednonawowa, w stylu klasycystycznym, pod wezwaniem – a jakże – świętej Małgorzaty. Wcześniejszą świątynię, wybudowaną przez kanoników w stylu romańskim, zastąpiła obecna z XIX w. Sama parafia, podlegająca pod diecezję łowicką, erygowana była w 1145 r. Kościół jest zorientowany ku wschodniemu kierunkowi. Przy przeprowadzanych pracach konserwacyjnych odkryto fragmenty romańskiej budowli. Choć z zewnątrz nie wyróżnia się jakoś szczególnie, to wnętrze kryje w sobie liczne polichromie, które po odnowieniu, może rozjaśnią bardziej wnętrze kościoła. 


Wnętrze kościoła, obecnie remontowane - widok w stronę ołtarza


Organy


Czarna Madonna w ołtarzu bocznym, z przodu figurka Matki Boskiej Fatimskiej a w medalionie postać św. Barbary, patronki dobrej śmierci i opiekunki trudnych zawodów m.in. górników, hutników, marynarzy itp.


Malowidło ścienne przedstawiające postać św. Franciszka wraz z naszymi Braćmi Mniejszymi :)


Niewątpliwie samo usytuowanie świątyni jest jej największym atutem, wznosząca się na wzgórzu o wysokości 136 m n. p. m. budowla przyciąga nie tylko wiernych.


Góra Świętej Małgorzaty


Niedaleko kościoła było małe poletko ślicznych maków :)

Drugie miejsce na mojej trasie okazało się niesamowitą sakralną perełką. Już od pierwszej chwili zachwyt mieszał się z niedowierzaniem. Jak to, w takiej małej miejscowości taka świątynia? 


Perełka gminy Góry Świętej Małgorzaty - skryta za drzewami tumska kolegiata

A jednak. W niedalekiej odległości od Góry Świętej Małgorzaty, jest Tum. I właśnie tego dnia moje usta składały się w jedno słowo: WOW!
Stałam na parkingu i patrzyłam na jeden z najlepszych budynków romańskich w Polsce. A konkretnie na Archikolegiatę Najświętszej Maryi Panny i św. Aleksego. 


Archikolegiata Najświętszej Maryi Panny i św. Aleksego


Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to kościół warowny przypominający swym wyglądem zamek. I myśl ta nie była pozbawiona sensu.
Ale po kolei. Początki świątyni wiążą się z wczesnym średniowieczem, kiedy istniała na tych terenach osada. Z fundacji Bolesława Chrobrego oraz późniejszego Świętego Wojciecha, powstało przy grodzie pierwsze opactwo oo. Benedyktynów, które w XII w. zostało przeniesione do Mogilna. Kiedy postanowiono budować kolegiatę, tego do końca nie wiadomo. Faktem jest, że konsekracja kościoła nastąpiła 21 maja 1161 r. a uczestniczyli w niej wszyscy duchowni wyższej rangi.
Budynek wzniesiono z granitu, piaskowca oraz polnego kamienia. Oprócz funkcji sakralnych miał też pełnić funkcję obronną. Czyli moje skojarzenie było całkiem dobre i trafne. 


Ścieżka wokół kolegiaty


Kaplice boczne romańskiej budowli


Niestety poza najazdem Tatarów w 1241 r., kiedy kościół oparł się najeźdźcy, to większość ataków przechylała się na korzyść wroga. Kościelną warownię zdobyli Litwini, a w XIV w. dwukrotnie Krzyżacy. Przez lata stała i niszczała. Potem zaczęto ją odbudowywać i przebudowywać. I kiedy już wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, Polskę najechali Szwedzi. A ci, wiadomo, po sobie zostawiali zgliszcza. W późniejszych latach XVIII w. obudowano kolegiatę, ale w stylu klasycystycznym. 


Wejście do świątyni


Przebudowano zarówno nawę główną, jak i boczne, wieże, nawet okna. W XIX w. za panowania cara Rosji Aleksandra I Romanowa, który nakazał kasatę łęczyckiej kapituły, kościół stracił na znaczeniu. Dalsze lata nie przyniosły poprawy. Nastąpił okres II wojny światowej, który nie był łaskawy dla kolegiaty. We wrześniu 1939 r., w czasie walk nad Bzurą, w północnej wieży zaszył się niemiecki żołnierz, który z tego miejsca kierował ostrzałem artylerii niemieckiej. To był bardzo dobry punkt obserwacyjny i dawał szeroki pogląd na okolicę. Polska artyleria nie pozostała bierna, ostrzelała wieżę, likwidując ten punkt dowodzenia, ale w zamian spowodowała uszkodzenie wieży i pożar w kościele. Kolejny wywołało zbombardowanie budynku przez wojsko Luftwaffe. Dach zapadł się do środka, a kiedy wojsko niemieckie wkroczyło między stojące mury, spod gruzów wyniesiono wszystko, co znaleziono i dało się wynieść.


Wieża kolegiaty, która była świetnym punktem obserwacyjnym w czasie II wojny światowej


Ścieżka wokół kolegiaty


Mury kościoła przywodzą na myśl zamek obronny


Przy kościelnej wieży


Dopiero w 1947 r. przystąpiono do odbudowy kościoła i w tym samym roku odprawiona została pierwsza msza. Odbudowana kościelna warownia utrzymana została w stylu romańskim z domieszką gotyku. Strop wykonano z betonu, obłożonego deskami, co spełnia też funkcję stabilizującą wielowiekowe mury. 


Dach kolegiaty to dziś proste, betonowe sklepienie, obłożone deskami, dekoracyjne pozostają arkady w formie łuków


Prezbiterium


Portrety trumienne pod organami


Ze względu na koszty, przez lata kościół nie mógł być wykończony. Nawet dziś sprawia wrażenie surowego i pustego. Przy pracach archeologicznych dokopano się do fundamentów dawnego opactwa oo. Benedyktynów.
W 1999 r. sprowadzono tu z Gniezna relikwie św. Wojciecha, jako godnego miejsca dla świętego, który przyczynił się do powstania kolegiaty.


Obchody Bożego Ciała


Obchody Bożego Ciała


Obchody Bożego Ciała


Z dawnych wnętrz zachowało się trochę malowideł, kamienny portal wejściowy czy też płyta nagrobna rycerza z przełomu XII i XIII w.


Romański, kamienny portal nad wejściem do świątyni


Najstarszy zabytek tumskiej kolegiaty - płyta nagrobna rycerza z przełomu XII i XIII w.


I jeszcze jedna, odrestaurowana płyta nagrobna


Niewątpliwie sama bryła kolegiaty robi wrażenie. Obraz jej na długo pozostaje w pamięci. 


Absyda kościoła


Fragment murów


Obchodząc ją dookoła można zauważyć wiele interesujących i ciekawych rzeczy zapisanych w kościelnych murach. 


Zegar słoneczny


Coraz bardziej niewidoczne napisy - to nazwiska zmarłych, pochowanych wokół kolegiaty, ponieważ dawniej chowano ludzi wokół kościoła. Zwyczaj ten zaczął zanikać pod koniec XVIII w.


Napis na fundamentach przy odbudowie świątyni


Te otworki to prawdopodobnie otwory na krzesanie ognia świętego


Takie otwory świadczą o miejscu ostrzenia mieczy


Wśród nich pewne małe, czarne i tajemnicze kropeczki. Związane są one z legendą i wiążą się z postacią Diabła Boruty, który za swoją siedzibę obrał sobie pobliską Łęczycę. Otóż kiedy postanowiono wybudować w Tumie kościół, Boruta wpadł we wściekłość i postanowił przeszkodzić w budowie nowej świątyni. Powiada się, że te wgłębienia na murze, to ślady jego pazurów, kiedy chciał przewrócić wieże. Jak widać słabo mu poszło, wieże po zniszczeniach odbudowano.


Ślady Diabła Boruty


Mimo obchodów Bożego Ciała, wokół kościoła panował spokój i cisza. Procesja przeszła i skryła się we wnętrzu kolegiaty. 


Elewacja południowo-wschodnia kolegiaty tumskiej

Ja za to skierowałam swe kroki do pobliskiego, zabytkowego, drewnianego kościółka pod wezwaniem św. Mikołaja. Pochodzi on z czasów przebudowy kolegiaty w XVIII w. Kościółek kryty jest gontem, na dachu posiada wieżyczkę z sygnaturką. 


Kościół św. Mikołaja z XVIII w.


W ołtarzu znajduje się barokowy XVII w. obraz w typie ikony, przedstawiający św. Mikołaja. Można tu zobaczyć też kolekcję obrazów trumiennych z XVIII w. Niestety budynek pozostał zamknięty, więc nie dane mi było zobaczyć go w środku.


Kościół jest drewniany z desek modrzewiowych, kryty gontem


W ogrodzie obok kościółka postawiono dzwonnicę, a za nią zasadzono dąb poświęcony Świętemu Wojciechowi


Czas biegł nieubłaganie a ja przecież jechałam na uroczystą procesję po dywanach kwiatowych w Spycimierzu. O chwilach tam spędzonych pisałam TU. W tym roku prawdopodobnie też tam będę, ale poprzedzę to wizytą w pewnym miejscu. Ale jakim, to na razie tajemnica ;)


Archikolegiata widziana spod kościoła św. Mikołaja

Zatem do zobaczenia w Boże Ciało 2016 r. lub kiedy indziej w zakątkach naszej pięknej Polski…


10 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, kolegiata naprawdę robi wrażenie, trudno o lepszy przykład budowli romańskiej. Szkoda, że wojny nie omijają takich wiekowych zabytków i kolegiata ucierpiała... Całe szczęście, że kościół odbudowano. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolegiata i mnie się spodobała i myślę, że jej, chwilami dramatyczne, dzieje czynią ją bardziej niesamowitą. Serdeczności :)

      Usuń
  2. Praktycznie nieznane mi tereny - jakoś tak wyszło. Szlak romański obiecuję sobie przejechać od ćwierćwiecza i zawsze mi "schodzi", ale ciekawostka przednia.

    Że się warownia nie oparła Krzyżakom o to pretensji do budowniczych mieć nie można, inna epoka inne metody oblężnicze/. To tak jak by mieć pretensje do twierdzy Modlin że nie zatrzymała Niemców w 39 - ale ją budować zaczął jeszcze Napoleon zatem szans na obronę żadnych nie miała.

    Na czas swojego powstania była nowoczesna i nie do zdobycia.

    Natomiast będę polemizował z tymi śladami ostrzenia mieczy - jestem niezłym szermierzem, zabawiam się szermierką rekonstrukcyjną a poza tym otrzymałem solidne wyszkolenie ślusarskie i jestem pewien ze żadna mechanika ostrzenia czegokolwiek by takich śladów nie dała. Natomiast wydaje mi się że ten kamień to piaskowiec? A jeśłi tak to zarówno otworki jak i szramy powstają pod wpływem czynników atmosferycznych bo piaskowiec nawet drobnoziarnisty to bardzo niejednolita skała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie informacje otrzymałam od przewodnika, ale kto tam wie... Kolegiatę zbudowano z granitu, piaskowca oraz polnych kamieni. Oczywiście obróbka, podobnie jak metody budowy ( o czym wspomniałeś) dawniej bardzo się różniły od dzisiejszych technologii.
      Pretensji o to, że kościół nie oparł się najeźdźcy nie mam, nie wiem skąd takie wysunąłeś przypuszczenie.
      A jeśli chodzi o szlak romański, jak i inne tego typu szlaki, warto się przejść czy przejechać, bo takich ciekawostek mamy w kraju naprawdę dużo. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Tak mi się zdawało po przeczytaniu "Niestety poza najazdem Tatarów w 1241 r., kiedy kościół oparł się najeźdźcy, to większość ataków przechylała się na korzyść wroga."
      pozdrowienia.

      Usuń
    3. Aaa... pisałam raczej w kontekście tego, że sam budynek stał się ofiarą ataków i smutnej historii (m.in. spalono tam żywcem ludność, która się skryła przed wrogiem)choć miała to być świątynia obronna. Ale przecież to nie wina budowniczych. Cóż, czasem i tak pisze się historia. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Cieszę się, że nam pokazałaś ten ten kościół w Tumie. kilka razy planowałem go zobaczyć wracając z nad naszego morza, ale potem zwyciężały takie miejsca jak Malbork, Chełmno czy Gniew. Może jeszcze kiedyś tam zawitam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Wkraju, w zasadzie to poza tymi kościołami, to w tych miejscowościach nic nie ma. Ale jeśli zawitać w takie mało znane miejsce, to może się okazać, że skrywają one małe perełeczki. No i właśnie Tum mnie zaskoczył taką budowlą. Warto czasem zjechać z głównej drogi... Uściski! :)

      Usuń
  4. To zdecydowanie dla mnie Polska nieznana. Mam nadzieję, że mnie to wszystko jeszcze czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że czeka :) Całe szczęście, że takie miejsca się nie przemieszczają i można je wkomponować w swój grafik wypraw. A ja z przyjemnością poczytam o nich na Twoim blogu. Pozdrawiam :)

      Usuń