O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 13 maja 2024

Grunnlovsdagen - narodowe święto Norwegów, czyli 17 maja w Oslo

 

Gratulerer med dagen Norge!...

czyli wszystkiego najlepszego

z okazji urodzin Norwegio!



Każdy kraj ma swoje święta. W Polsce mamy do świętowania trzy dni: 2 maja to dzień flagi polskiej, 3 maja - uchwalenie naszej konstytucji oraz 11 listopada, kiedy nasz kraj uzyskał niepodległość po 120 latach nieobecności na mapie świata.
Norwegia zamyka te trzy święta w jeden dzień - 17 maja. I nazywa się to Grunnlovsdagen. Ale za to robi to z rozmachem. I my, Polacy, możemy się od niej uczyć, jak należy radośnie spędzać ten dzień. Spędziłam to święto w 2023 roku w Oslo, gdzie najbardziej hucznie jest obchodzone. I powiem Wam, że jest to niesamowite przeżycie.


Norge, czyli Norwegia, już sama nazwa przynosi na myśl przygodę... :)


17 maja to święto narodowe Norwegów, którzy podchodzą do tego bardzo poważnie. W całym kraju trwają obchody tego dnia, jest bardzo uroczyście, ale też wesoło, a na ulicach królują barwy norweskiej flagi, czyli czerwień, biel i granat. 


 Flaga Norwegii to ważny symbol nie tylko w święto 17 maja


A czym jest ten jeden w roku dzień, tak szczególny dla Norwegii? Otóż tego dnia, w 1814 roku, mężowie z Eidsvoll, z miejscowości, oddalonej ok. 70 km od Oslo, podpisali dokument, głoszący niepodległość kraju jako monarchii konstytucyjnej. Należy pamiętać, że Norwegia była ciągle pod różnymi wpływami, a to rządziła nią Szwecja, a to Dania, no i wówczas był to dość biedny kraj. Wyrwanie się spod czyjegoś jarzma było priorytetowe. Kim byli owi mężowie z Eidsvoll? Ni mniej ni więcej, jak przedstawicielami różnych zawodów. Byli wśród nich bogaci urzędnicy, rolnicy, prawnicy, lekarze, wojskowi itp, słowem reprezentanci narodu norweskiego w liczbie 112 mężczyzn. Kobiety w tamtym czasie nie miały nawet praw wyborczych. To mężczyźni zebrali się w dużym gospodarstwie w Eidsvoll, które należało do bogatego biznesmena Carstena Ankera, a które odwiedził sam król duński Christian Frederik i 16 maja uradzili zmiany dla swojego kraju. Ogłosili je 17 maja i odtąd królem Norwegii został Christian Frederik. Od tego dnia narodziła się nowa Norwegia. I dlatego 17 maja na ulicach często słyszy się, jak Norwegowie nawzajem mówią do siebie: "Gratulerer med dagen!" Co oznacza "wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!", uważając, że tego dnia każdy Norweg obchodzi swoje urodziny. Drugim, często słyszanym okrzykiem jest "hipp, hipp, hurra!" 


Próby przed świętem


W czasie mojego pobytu w Oslo, podczas tego święta, słyszałam niezliczoną ilość razy, kiedy radośnie składano mi życzenia, pomimo tego, że byłam jedynie turystką. Odwdzięczałam się tym samym, składając życzenia każdej uśmiechającej się do mnie osobie. Norwegowie są tacy radośni tego dnia! Przyjmuje się, że ten wyjątkowy dzień obchodzony jest od 1836 roku jako święto narodowe. I pomimo późniejszej zawieruchy dziejowej i okupacji hitlerowskiej, nadal jest hucznie obchodzony.


Nawet trolle świętują ten dzień ;)



Gratulerer med dagen Norge! Wszystkiego najlepszego Norwegio!

 
Przygotowania do narodowego święta zaczynają się już od połowy kwietnia, kiedy to na ulicach zaczyna się pojawiać coraz więcej flag, w sklepach na półkach pojawiają się artykuły ozdobione norweskimi symbolami, a cukiernie mają pełne ręce roboty, by przygotowywać białe bezy, torty Pavlova, ozdobione truskawkami i borówkami. Wygląda to naprawdę wspaniale.


Powodzeniem cieszą się także Kanelboller, czyli cynamonowe, słodkie bułeczki (osobiście uwielbiam ;) )


I kiedy wreszcie nadchodzi ten wyczekiwany dzień, zaczyna się on bardzo wcześnie. Około 7.00 rano z twierdzy Akershus pada wystrzał z armaty, budząc mieszkańców miasta. W rzeczywistości wielu z nich nie śpi już dawno, a dlaczego, o tym będzie dalej. W mniejszych miejscowościach jest to uderzenie w dzwon. Kiedy Norwegowie już wstali, zbierają się na uroczyste śniadanie, które zawsze jest w gronie rodziny, znajomych i przyjaciół. Często mieszkańcy kraju przemieszczają się po nim, właśnie po to, by dzień 17 maja spędzać z bliskimi sobie ludźmi. Co wtedy się je? Głównie śniadanie na sucho, czyli chleb, przetwory peklowane, jak szynki, ogórki itp. Ze względu na późniejsze obchody je się także sycące, ciepłe owsianki. Na stole pojawiają się także sałatki ziemniaczane. Niby nic specjalnego, ale tu najważniejsze jest zjeść posiłek w towarzystwie już od samego rana.


Przygotowania do wymarszu na mojej ulicy. W szeregach uczniów idą uczniowie różnych ras i wyznań. Są obywatelami i mieszkańcami Norwegii i mają prawo do takiego samego świętowania jak ich rdzenni norwescy rówieśnicy.



Już od wczesnego poranka widać świątecznie ubranych Norwegów


Po śniadaniu Norwegowie ubierają swoje odświętne stroje, czyli bunady. Bunad jest czymś, co byśmy określili jako strój regionalny. Dawniej po haftach i kolorach na tych przepięknych strojach, można było określić, skąd pochodzi człowiek. W dzisiejszych czasach, wobec migracji Norwegów z miejsca na miejsce, nie jest to już tak bardzo znaczące. Nie mniej jednak, bunady są bardzo drogie, często przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jeśli Norweg nie ma takiego stroju, 17 maja ubiera się bardzo odświętnie, czyli mężczyźni w garnitury, a kobiety w sukienki, przy czym jest to niezależne od wieku. Na mnie spore wrażenie zrobili młodzi chłopcy występujący tego dnia w garniturach i pod krawatem oraz dziewczęta, które galowymi strojami podkreślały swoją przynależność do kraju. Była to zazwyczaj albo spinka przy białej bluzce ( jak u naszych górali), albo haftowana torebka, będąca również częścią bunadu. Muszę przyznać, że choć byłam tego dnia, ubrana w barwy flagi norweskiej (granatowe spodnie, biały T-shirt i czerwony polar), czułam się bardzo turystycznie. Jest to wybaczane turystom, ale moje odczucie było trochę kwaśne, że nie pomyślałam o jakiejś sukience... Oczywiście rozczulenie budziły maluszki w wózkach ubrane częściowo w bunady, albo te już chodzące, mające swoje własne wdzianka folkowe. Mój uśmiech budziły również psy, których właściciele ozdabiali obroże tasiemkami w kolorze flagi lub kotylionami. No urocze :)


Norweżki w bunadach przed pałacem królewskim



17 maja świętuje się całymi rodzinami, wśród przyjaciół i gości 



Nie tylko Norweżki zakładają swoje przepiękne stroje, również mężczyźni zakładają męskie wersje bunadów



Tu jeszcze inna męska wersja bunadu...



Jeśli nie ma się regionalnego stroju, ubiera się dość elegancko na uroczystość



Kiedy nogi już bolą...



17 maja to okazja, by spotkać się z dawno niewidzianymi znajomymi i jedyna taka, by plotkować sobie na środku ulicy na torach tramwajowych, po których normalnie śmigają tramwaje... Z lewej strony pan w granatowym swetrze w typowy norweski wzór.



Rozczulił mnie... :)



Bunad to także nakrycie głowy i specjalne buty z dużą klamrą



Kobieta w bunadzie w czasie przygotowań do przemarszu



 Szczegół haftu na bunadzie. Trochę przypominał mi nasz wzór kaszubski.


Ok. Kiedy pierwszy głód jest zaspokojony, strój odświętny nałożony, Norwegowie wyruszają na główne obchody tego święta. A jest nim... "barnetoget" (et barn - dziecko, et tog - pociąg), czyli parada dziecięca. I tu właśnie słowo wyjaśnienia, dlaczego większość mieszkańców nie śpi już przed wystrzałem. Barnetoget to wielka, logistyczna organizacja, wymagająca wielu prób przed, w związku z tym, jeśli Norwegowie mają dzieci w wieku szkolnym, muszą zjeść szybkie śniadanie i wyruszyć na punkt zbiórki, gdzie odstawiają swoje pociechy, które radośnie będą maszerowały pod szyldem swojej szkoły.


Balkon pałacu królewskiego jeszcze pusty...



Zaczynają się kształtować pierwsze przemarsze



 Wcześnie rano jeszcze w miarę pusto pod pałacem, ale niebawem będzie tu mnóstwo ludzi



Ulica Karla Johansa - wiedzie od pałacu królewskiego do dworca kolejowego. To najbardziej reprezentacyjna ulica miasta.



I ruszył barnetoget, czyli parada dziecięca...



Z każdą minutą, główna aleja miasta, zapełniała się kolejną delegacją szkół, które maszerowały w rytm narzucany przez szkolne orkiestry (tzw. musikkorps)


Barnetoget to niekończący się pochód uczniów wszystkich norweskich szkół, podstawowych, średnich, zawodowych, specjalistycznych. Wszystkie placówki oświatowe i kulturalne mają swoje delegacje, wszyscy, łącznie z nauczycielami idą w pochodzie, wiwatują, uśmiechają się do wszystkich. W Oslo, gdzie te obchody są najbardziej podniosłe, pochód wyrusza zazwyczaj z placu Youngstorget, gdzie formują się szkoły do wymarszu w swojej kolejności i stopniowo, wraz z dźwiękami towarzyszących orkiestr, przemieszczają wzdłuż ulicy prowadzącej do katedry i dalej skręcają w prawo w najbardziej reprezentacyjną ulicę stolicy - Karl Johans gate, biegnącą od dworca kolejowego aż do pałacu królewskiego. Ulica ta ma nachylenie terenu, więc stojąc pod pałacem widzi się może ludzkich głów i powiewające na wietrze flagi i chorągiewki. Robi to imponujące wrażenie. Dzieci przechodzą całą drogę, by przejść pod balkonem pałacu, na którym rodzina królewska pozdrawia cierpliwie wszystkie szkoły. Trwa to naprawdę bardzo długo, a król z rodziną cały czas obecny jest na balkonie. Tradycja pozdrawiania uczestników pochodu jest z 1845 r., kiedy to pierwszy raz król Oskar I zrobił to z pałacu, w którym mieszkał. W czasie II wojny światowej balkon obecnego pałacu królewskiego był pusty. Zakazano pochodów i świętowania. Po wojnie i powrocie rodziny królewskiej z Wielkiej Brytanii, gdzie przebywała podczas wojny, pozdrowienia są stałym elementem obchodów 17 maja.



Na balkonie pojawiła się rodzina królewska: od lewej: księżna koronna Mette-Marit, syn pary książęcej Sverre Magnus, książę koronny, następca tronu Håkon, Jej Królewska Mość - królowa Sonja oraz Jego Królewska Mość - obecnie urzędujący król Norwegii Harald V.



Rodzina królewska nieprzerwanie pozdrawiała kolejne delegacje szkolne przechodzące pod balkonem



Nie masz bunadu - masz garnitur lub mundurek szkolny - nawet chłopcy wyglądali tego dnia bardzo uroczyście (pomijając obuwie sportowe, jestem jednak konserwatywna pod względem ubioru ;))



Flagi Norwegii, choć zapewne ciężkie, były niesione z dumą i radością



Barnetoget



Musikkorps jednej ze szkół



Choć spódnice i kamizelki bunadu są wełniane, ciepłe i ciężkie, to jednak peleryna lub szal na koszulę bardzo się przydaje



Hipp, hipp, hurra!



Tłumy pod pałacem



Mieszkańcy i goście, którzy mieli ze sobą wejściówkę - tylko takie osoby mogły wejść za bramki do sektora VIP (cieszyłam się, że takową posiadałam)



Z lewej strony widać przedstawicieli szkoły z norweskimi flagami, które na czas przemarszu pod balkonem królewskim, opuszcza się w pozycję poziomą. Dopiero po przejściu sztandary i flagi ustawia się ponownie do pionu.



Mimo stania na nogach od kilku godzin, jest radość. Zarażali mnie nią sami Norwegowie.



Tradycja pozdrawiania mieszkańców przez króla na stałe wpisana jest w harmonogram uroczystości 17 maja



Tu pięknie widać dopełnienie damskiego bunadu, czyli czepiec



Tu ponownie moment opuszczenia flag przez przedstawicieli danej szkoły przed przejściem przed obliczem Króla i Jego Rodziny



Niezależnie od pochodzenia właściciela, każdy jeden bunad jest prześliczny


Miałam to szczęście, że myśląc o wyjeździe w maju do Oslo, przytomnie załatwiłam sobie w lutym nocleg i darmową wejściówkę za bramki do sektora pod pałacem. Im bliżej 17 maja, tym hotele pozajmowane, a i wejściówek brakło.
O 13.00 odgrywany jest hymn narodowy "Ja, vi elsker dette landet" ("Tak, kochamy ten kraj"), który dopiero od grudnia 2019 roku jest uznany za hymn, wcześniej był uznany za hymn na mocy umowy społecznej. Słowa hymnu napisał poeta i dramaturg, a także noblista Bjørnstjerne Bjørnson (odpowiedzialny także za barnetoget) a autorem muzyki jest norweski kompozytor Rikard Nordraak. Pieśń powstała na przełomie 1863/1864 roku i po raz pierwszy została zaśpiewana przez chór męski w Eidsvoll, w czasie obchodów 50 - lecia uzyskania niepodległości przez Norwegię. Tu należy też wspomnieć postać Henrika Wergeland, poety, pisarza, dramaturga, który poświęcał się szerzeniu idei walki narodowowyzwoleńczej w krajach takich jak Grecja, Belgia czy Irlandia, a nawet popierał walkę Polski z caratem. W swoim kraju, sprzeciwiał się unii Norwegii ze Szwecją, a całe swoje życie nawoływał do uznania pieśni "Ja, vi elsker dette landet" jako hymnu państwowego, a 17 maja jako święta narodowego. Henrik Wergeland w twierdzy Akershus miał swój gabinet, który został zachowany i udostępniony zwiedzającym.


Zrekonstruowane biuro Henrika Wergeland w twierdzy Akershus (zdjęcie z postu o Oslo cz. I)


Oryginalny tekst norweskiej konstytucji, spisany na delikatnym papierze, jest przechowywany w archiwum Parlamentu. Dlatego nie każdy może go zobaczyć. Podobnie jest u nas, gdzie nasza Konstytucja 3 maja wystawiana jest, tylko w tym dniu, na widok publiczny.
Jak Norwegowie dalej świętują ten dzień? 17 maja jest wyjątkowy zwłaszcza dla dzieci, ponieważ mogą jeść do woli, bez żadnych ograniczeń słodycze, zwłaszcza lody w rożkach, a także słynne gofry, nazywane tu waflami. Zazwyczaj wtedy dodatkami są owoce w kolorach norweskiej flagi, czyli truskawki, maliny i borówki oraz biała bita śmietana. A jeśli ma być tradycyjnie, to leży na waflu brązowy ser, czyli brunost. Starsi preferują street food i zjadają niewyobrażalne ilości parówek w naleśniku z ziemniaków, czyli "pølse i lompe" (pølse - kiełbasa, parówka, lompe - taki ziemniaczany naleśnik). W całym kraju norweska wersja hot-doga rozchodzi się w milionowej ilości.


Wrażenie, jakby ten pochód nie miał końca, ale dla każdego rodzica ważna jest ta grupa, w której idzie jego dziecko. Nic więc, dziwnego, że co chwila słychać nawoływania rodziców i krewnych, albo samych dzieciaków, którzy dostrzegli w tłumie swoich bliskich.



17 maja w Oslo jest głośno i radośnie, a do tego tłocznie :) Ale atmosfera jest przednia!



No dobrze, chyba pora wyjść ze strefy vipowskiej i wmieszać się w tłum na ulicach


Po tym, jak zakończy się dziecięcy pochód, Norwegowie nie śpieszą się do domów, piknikują na trawie przy terenie pałacu królewskiego i nikt nie krzyczy na nich, że depczą trawniki. Tego dnia liczy się poczucie wspólnoty, radość i uśmiech. Jeśli więc, kogoś męczą tłumy rozkrzyczanej gawiedzi, lepiej niech nie przyjeżdża w tym dniu do Norwegii. Ale polecam przeżyć to święto chociaż raz w stolicy tego kraju. Choć po prawdzie, to wszędzie ten dzień jest świętowany, od stolicy po małe wioski, a w zeszłym roku także w warszawskich Łazienkach Królewskich, Norwegowie mieszkający w stolicy Polski, przyszli licznie, by wspólnie obchodzić swoje święto, zorganizowane przez Ambasadę Norwegii w Polsce.
Po południu jest chwila przerwy i wszyscy udają się na uroczyste obiady w gronie rodzinnym, z przyjaciółmi i zaproszonymi gośćmi. Oczywiście grilluje się wcześniej przygotowane mięsa, je sałatki ziemniaczane. Jest to wybitnie czas dla bliskich. A pod wieczór, co bardziej wytrwali udają się na szereg imprez towarzyszących świętu. Festyny, koncerty, spotkania cieszą się dużym zainteresowaniem. Z całą pewnością święto 17 maja to nie jest dzień, w którym leży się na kanapie z pilotem w ręku i odpala Netflixa lub inne rozrywki.


Przechodnie odświętnie ubrani formują się po obu stronach ulicy, przez którą przejdzie barnetoget



Idzie Bøler Skole - szkoła podstawowa i średnia, której maskotką jest...wiewiórka o imieniu Snapp :)



Przy każdej grupie dzieci idą nauczyciele oraz opiekunowie, którzy dbają o zachowanie bezpieczeństwa dzieci oraz dopingują do śpiewów i okrzyków



Pomimo, że dzieci są nieco zmęczone, nadal uśmiechnięte "przybijają piątki" z ludźmi po obu stronach ulicy




Wpajanie dzieciom szacunku do stroju narodowego oraz świętowania niezależności już od najmłodszych lat, jest częścią edukacji w Norwegii. Nie na darmo słowa hymnu zaczynają się od słów" tak, kochamy ten kraj".



Kiedy wyłapiesz swoje dziecko w tłumie maszerujących ;)



Domus Akademica - klasycystyczny budynek uniwersytecki, należący dziś do Wydziału Prawa



Starsze dzieci maszerują w pochodzie samodzielnie



Młodsze idą trzymając się sznurka ;)



Spotkania przy reprezentacyjnym budynku Parlamentu Norwegii



Najbardziej urocze są maluszki ubrane w bunady :)



Miejsce, gdzie kończy się pochód, czyli teren pod twierdzą Akershus



Tu też podstawiane są autobusy, które rozwożą dane szkoły z powrotem na miejsce, skąd dzieci odbierają rodzice. I nawet na wyświetlaczu pojawiają się życzenia z okazji tego dnia ;) A w tle dwie wieże ratusza.



Cztery młode Norweżki, które pięknie mi zapozowały i z którymi potem wymieniłyśmy się życzeniami. Zdecydowanie 17 maja w Norwegii to dzień z uśmiechem.


Czy kiedyś w Polsce będzie to radosny dzień z odzyskania niepodległości czy też ustalenia naszej Konstytucji? Czy skończymy z patosami i rzucaniem petard i odpalaniem czerwonych flar? Z bijatykami ugrupowań młodzieży, przepychanką polityków wszystkich stron? Zapewne wypływa to z mentalności społeczeństwa, a tu jeszcze dużo wody musi upłynąć. Możemy za to brać przykład z Norwegów, jak należy świętować. Sprawiać, żeby na pierwszym miejscu stawiana była duma z naszego narodu, naszej historii i naszych dokonań. Ale podawana z uśmiechem i ogólną radością. Chciałabym tego doczekać w Polsce.


Krajobraz z Aker Brygge, tak dla uspokojenia oczu



Tjuvholmen widziane spod twierdzy Akershus



W porcie rzecznym Pipervika nie brakuje pięknych żaglowców (niektóre są zabytkami przerobionymi na muzea)


Przy okazji Grunnlovsdagen, czyli święta Konstytucji, można spotkać dziwnie ubraną młodzież, która odstaje swym ubiorem od uroczystych strojów pozostałych Norwegów. Są to tak zwani russ, czyli młodzież, która w danym roku kończy szkołę średnią i zdaje maturę. Nazwa pochodzi od ostatnich liter łacińskiego zwrotu "coruna depositurus" czyli "zrzucanie rogów". Wywodzi się z tradycji duńskiej, kiedy to w Norwegii nie było jeszcze uniwersytetu, a młodzi ludzie dojeżdżali na naukę do Kopenhagi. Aby stać się studentami, musieli zdać egzaminy wstępne. Przed egzaminami każdy dostawał od starszych kolegów z wyższych klas róg, który porzucał po zdanym egzaminie. Dopiero wówczas stawał się pełnoprawnym studentem. Tradycja ta przyjęła się na szeroką skalę w Norwegii od 1905 roku. 
Już od Świąt Wielkanocnych młodzież zakłada na siebie kombinezony, których nie może zdjąć ani prać aż do święta 17 maja. Na kombinezonach przyszywa się, bądź też rysuje markerem, zadania, jakie dana osoba ma wykonać. A te bywają różne, od prostych, jak zjedzenie jak największej ilości parówek, niespanie przez 24 godziny, aż po takie mocno wyzywające jak uprawianie seksu na rondzie. Bardzo często jedynym ograniczeniem jest fantazja młodzieży, a ta jak wiadomo, w każdej szerokości geograficznej bywa ułańska. Jednak w tym okresie w Norwegii jest na to społeczne przyzwolenie. Norwegowie uważają, że zanim młodzież wejdzie w dorosłe życie, a początkiem tego jest matura, muszą się wyszumieć. Potem nie będzie już wypadało. Zdarzało się, że wymyślone zadania kończyły się uszczerbkiem na zdrowiu a nawet śmiercią uczestników zabaw, dlatego policja czuwa w tym okresie bardziej i jak trzeba interweniuje, jednak stara się nie mieszać w zabawach, a i mieszkańcy cierpliwie znoszą hałas i wybryki młodych.


Russ pod pałacem królewskim



Russ z liceów ogólnokształcących i jedna koleżanka z ekonomika ;)


Tradycja zakładania kombinezonów sięga roku 1905, kiedy po raz pierwszy przyjęła się taka forma przynależności do szkoły średniej. Nie bez znaczenia ma kolor kombinezonów. Najbardziej popularne i najczęściej spotykane są czerwone. Noszą je maturzyści z liceów ogólnokształcących. Kolor zielony noszą dumnie uczniowie szkół rolniczych i ogrodniczych. Czarne kombinezony wkładają uczniowie szkół zawodowych, czyli technika wszelkiej maści, zaś kolor niebieski przypisany jest dla maturzystów ze szkół ekonomicznych. Oprócz kombinezonu ważnym elementem wystroju jest czapka, do której także przyczepia się różne naszywki za wykonanie zadania. Również do tradycji russ należy posiadanie własnego autobusu, który przerabia się na jeżdżące kluby muzyczne. Głośna muzyka, nierzadko alkohol i narkotyki to element stały w obchodach święta russ. Na autobusy składają się całe klasy, pierwsze pieniądze odkłada się już zaczynając szkołę średnią. Często tegoroczni maturzyści sprzedają autobusy swoim młodszym kolegom, a ci przemalowują je na temat, który jest wiodący w danym roku.


Tegoroczni maturzyści są wszędzie :)



Fotka na pamiątkę, będzie co wspominać po latach ;)



Niby dorośli, russ nie russ, ale watę cukrową wsunąć można :)



Spotkanie takiej grupy nie jest niebezpieczne, raczej russ budzą uśmiech, choć czasem są dość głośni....



To fajny czas dla młodych ludzi, kiedy jeszcze beztrosko pląsają po ulicach. Po 17 maja już nauka do matury, która w Norwegii jest zazwyczaj na początku czerwca.



Spotkanie maturzystów na Jernbanetorget, przed stacją kolejową w Oslo



Russ w metrze



Russ w parku Vigelanda



Czasem zmęczenie dopada... :) Zwłaszcza jak się nie śpi a baluje ;)



Napotkani maturzyści podczas spaceru wzdłuż Akerselvy



Pozdrowienia od znajomych maturzysty z ogólniaka, napotkanych na super uliczce Damstredet


Gdy się jest maturzystą, a jest się np. grającym na jakimś instrumencie, uczestniczy się w pomalowanym i nieco sfatygowanym kombinezonie w barnetoget. Jak mus, to mus. Fason trzeba trzymać, a przy okazji widać, że jest się tegorocznym maturzystą. W 2023 r. na balkonie pałacu królewskiego zabrakło pomiędzy rodziną królewską, drugiej w kolejności sukcesji do tronu, prinsesse Ingrid Aleksandry, która szła w pochodzie razem ze swoimi rówieśnikami, jako maturzystka. Rodzina królewska w Norwegii nie zamyka się przez obywatelami i jak ma się szczęście, można spotkać ich pomiędzy zwykłymi ludźmi.


Imprezy do rana, a rano instrument w dłoń i reprezentowanie szkoły w barnetoget, to dopiero wyzwanie!



A jak ciężko musi być słuchać głośnych dźwięków z własnego instrumentu po imprezach, którym nierzadko towarzyszy alkohol... Ale młodzi dają radę! Jak co roku ;)



Russ w pochodzie barnetoget



Russ dopingujące swoją szkołę


Z tradycji russ mogą korzystać też... przedszkolaki :) Wtedy nazywa się to rosaruss, od różowego koloru kombinezonu. No i oczywiście zadania do wykonania są dostosowane do wieku dzieci. Niestety żadnego różowego człowieczka nie spotkałam. Ale i tak dzieci ubrane w bunady będą dla mnie zawsze najfajniejszą wizytówką święta 17 maja.
Jak Wam się widzi takie świętowanie? A na deser powiem Wam, że gdy po pochodzie, wróciłam na chwilę do pokoju, czekały na mnie babeczki oraz rożek z cukierkami w norweską flagę. To było takie miłe! Takie świętowanie to ja lubię. I tylko z tego wszystkiego nie zjadłam ani parówki ani wafla. Ale nakarmiłam się pozytywną energią. I kiedyś znów przyjadę...


Mój butikowy hotel - Bob W. Bardzo miła niespodzianka na bookingu, a potem było jeszcze fajniej, bo czekała na mnie powitalna kartka w pokoju, w czasie pobytów kilka smsów, czy wszystko u mnie ok, czy wiem jakie jutro święto itp. Czułam się mega zaopiekowana.



Hol wejściowy do hotelu i pojawiające się elementy świątecznego wystroju 17 maja



Słodkie mafinki oraz landrynki robione przez zespół hotelu. Każdy z gości mógł się poczęstować tym uroczym upominkiem. Po raz kolejny przekonałam się, że Norwegowie są bardzo gościnni wbrew obiegowemu stereotypowi ponurych i mrukliwych ludzi Północy...



Gratulerer med dagen! I hipp hipp hurra! :)



Dzielenie się radością - jakie to proste!


                                                       Gratulerer med dagen!

A na zakończenie króciutkie filmiki z tego święta. Wybaczcie, ale nie potrafię tego skleić w jeden film... A zresztą dłuższe niż pół minuty filmy, nie chcą przejść przez platformę.





















































Czy warto jechać do Oslo na 17 maja? Odpowiem, że warto choć raz to przeżyć. Jeśli Was zachęciłam, to cieszę się bardzo. Jeśli ktoś z Was to już przeżył, proszę podzielcie się swoimi odczuciami.

                                    Ha det bra! Do zobaczenia! (dosł. "miejcie się dobrze" ;))