Duśka w Dolinie Muminków
czyli
zapomniana część
książki Tove Jansson
Każdy z nas jest dzieckiem. Jedni bardziej, inni mniej. Nie ma co się o to spierać. Ja osobiście pielęgnuję w sobie wewnętrze dziecko, by dostrzegać cudowności tego świata bez analizowania czy coś powinno być takie czy inne. Zachwycać się chwilą i mieć w nosie czy inni "dorośli", wciśnięci w sztywne ramy tejże dorosłości, będą na mnie krzywo patrzeć. I z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka tego Wam wszystkim życzę. Bądźcie zawsze radośni i kochajcie wszystko wokół. A zwłaszcza pielęgnujcie dobre wspomnienia z dzieciństwa. Właśnie, dzieciństwo... Wracacie do książek czytanych w młodych czasach? Mnie się zdarza. Ale pierwszy raz fizycznie przeniosłam się do świata bajki wymyślonej przez pewną autorkę, która, gdy siadała do pisania, pewnie nie wiedziała, jaką furorę zrobi ta jej pisanina na świecie.
Kiedy byłam małą dziewczynką chciałam wiedzieć jak wygląda w środku buda Reksia. Bo uwielbiałam tą dobranockę. A jak już ją pokazali, to byłam zachwycona, ale bajka nie była już tak emocjonująca. Grunt, że wiedziałam, że Reksio na koniec dnia ma ciepłe łóżeczko, (mnie było ciężko do niego zagnać) i mówi dobranoc świerszczowi, który spał w pudełku od zapałek.
A potem przyszła szkoła podstawowa, a w niej fragmenty lektury fińskiej pisarki szwedzkiego pochodzenia Tove Jansson. Pojawiły się zatem w moim życiu... Muminki! I choć nie była to lektura, którą uwielbiałam, to jednak poczciwy Muminek gdzieś tam się przewijał. Przyznać się, kto z Was po przeczytaniu książki nie bał się złej Buki? Ha?! Albo kto chciał wiedzieć jak świecą Hatifnatowie, szukający horyzontu i dokąd wiecznie udawał się Włóczykij? Albo jaką ripostę pośle w świat Mała Mi? I co ugotuje Mamusia Muminka, nawołując Tatusia Muminka? Oj, bardzo charakterne były te postacie.
Mijały lata, aż pewnego pamiętnego roku 2024, Duśka wpadła na pomysł, żeby wykorzystać zniżkę w WizzAir i gdzieś polecieć. I wtedy właśnie wpadła jej oferta wylotu do Turku w Finlandii. Wypadzik do kraju Muminków? To nie przypadek. Bo nie ma przypadków. Są znaki. I to był znak, że mam polecieć do Doliny Muminków... Bilety kupione spontanicznie w maju z wylotem w czerwcu. Na szybko i z radochą w sercu. Dopiero na kilka dni przed wylotem przyszło olśnienie, że termin w okolicach 20 - 23 czerwca nie był najlepszy, gdyż w weekend muzea pozamykane z powodu przerwy świątecznej z okazji przesilenia letniego. Mimo wszystko udało się co nieco zobaczyć i o tym powstanie osobny wpis. Póki co powróćmy do głównego celu mojej podróży. Muminki...
Naantali... Już sama nazwa ma w sobie jakąś magię. To miasteczko liczące około 12,5 tysiąca mieszkańców, teoretycznie włączone jest w tkankę miejską większego Turku. Ale nie jest tak do końca zwykłym miastem z wyspami wokół, jak większość innych miejsc w Finlandii. Tu bowiem znajduje się letnia rezydencja prezydenta Suomi (Kultaranta), która jednak była zamknięta dla turystów w czasie mojego pobytu, a miałam chęć na ogród różany oraz Muumimaailma, czyli świat Muminków.

Ten bajkowy świat został utworzony w 1993 roku na wyspie Kailo. Prowadzi do niego długi most, po przekroczeniu którego znalazłam się w innym wymiarze. Nagle stałam się na powrót małą dziewczynką, którą przytulały postacie z książki! Jakie to miłe uczucie...
Na dzień dobry przywitała mnie starsza siostra Małej Mi - Mimbla, którą każdy myli z jej młodszą siostrą. Gdzieś po drodze przemknęła mi Emma, czyli teatralny szczur, wszak Świat Muminków ma także swój teatr, gdzie wystawiane są przedstawienia dla najmłodszych.


Największą jednak uciechę sprawił mi... domek Muminków. Ten mityczny niebieski okrągły domek! Po wejściu na ganek i przekroczeniu progu gościnnych drzwi, znalazłam się w innym świecie. Wędrując po kolejnych piętrach domu, zaznajomiłam się z intymnym życiem białych trolli. Zajrzałam do ich sypialni, obejrzałam archiwalne zdjęcia, przeżywałam ich przygody, oblizałam się na pyszności w spiżarni Mamy Muminka. I tu działo się najwięcej magii. (O tym w części z praktycznymi informacjami na dole).



A przed gościnnym domem czekali i witali wszystkich Gospodarze, czyli Mama i Tata Muminka. Ten ostatni, sam Muminek w sensie, gdzieś latał, jak zwykle mając wiele do zobaczenia. Nawet Panna Migotka przez chwilę była sama.




Mojego ulubionego bohatera spotkałam przed domkiem. Włóczykij niczym się nie przejmował, jak zwykle szedł z rozmarzonym wzrokiem i harmonijką przy ustach. Usiadł na poręczy ganku i wtedy... zza roku wyszła Filifionka! Pani porządku i czystości. Od razu doskoczyła do biednego Włóczykija i obsztorcowała go za trzymanie nóg na białej poręczy ganku.




Po drodze wpadłam w objęcia Ryjka. No kochany jest! A jaki ma malutki domek! A w nim... oczywiście zgromadzone skarby, których blask okala ścianki jego azylu.



Dalej odwiedziłam dom Paszczaka i zobaczyłam jego kolekcję motyli. Jest nimi tak zafascynowany, że nawet okiennice jego domu są motylimi skrzydełkami.

Doszłam na skraj lądu, a przede mną widać było szerokie wody. Z tafli wody wystawał fiński potwór z Loch Ness, czyli uroczy smok Edvard. Zamieszkuje on morza, ale czasem wychodzi na ląd. Jest smokiem, ale nie ma skrzydeł. A tuż obok jest też budka, przy której cumuje zwykle Tuu-Tikki, który jest dobrym przyjacielem Muminków i spotkałam go w okolicy chaty, w której zgromadzone były sieci. Bo trzeba wiedzieć, że to bardzo współczująca i łagodna postać, lubiąca filozofię, wodę, zimę i wędkowanie.
Kiedy przemierzałam leśne ścieżki wyspy Kailo, napotkałam wesołe duszyczki, czyli Tiuhti i Viuhti. Są tak małe, jak ja, choć ja nie zmieszczę się w torebce Mamy Muminka. A one ponoć tak. Lubią też przywłaszczać sobie rzeczy nieswoje, ale oddają, gdy widzą, że komuś tej rzeczy brakuje.

Wędrując leśnymi ścieżkami napotkałam domek Hosuli i Sosuli. Te dwa stworki kochają guziki i mieszkają w słoiku po kawie. To przyjaciele Taty Muminka z lat młodości. Hosuli mi nawet ładnie zapozował!
Gdzieś po środku lasu, pośród szumiących drzew i śpiewu ptaków (mewy wyłączamy z tego towarzystwa), znajduje się obóz Włóczykija. Bo jak wiadomo cały świat to jego świat, a jak ma się namiot, to ma się dach nad głową. A jak ma się namiot, to można go rozbić gdzie się da i rozpalić ognisko i nastawić czajnik na herbatę. Usiadłam zatem przy palenisku i czekałam na ponowne spotkanie Włóczykija. Ale nie przyszedł, może jednak Filifionka dała mu karę za trzymanie nóg na balustradzie.
A potem przyszedł czas na odpoczynek, kanapkę i łyk gorącej herbaty z termosu, z braku tej od Włóczykija. Strefa, gdzie latem odpoczywa rodzina Muminków z wiszącymi hamakami nadała się idealnie, by dać wytchnienie nogom.
Kiedy nieco odpoczęłam, zajrzałam jeszcze do Domku Alicji i domu jej Babci Wiedźmy. Alicja w przeciwieństwie do Wiedźmy jest łagodna, miła i lubi Muminki. Niestety nie było jej w domu. Poszłam zatem do Wiedźmy. Ta, siedziała z grymasem na twarzy i warzyła coś w kotle. Co chwila zwieszał się nad kotłem duży, włochaty pająk. Zresztą dom był cały w pajęczynach, podejrzewam, że Filifionka tu boi się zaglądać. Jako naczelna czarownica (choć wolę określenie czarodziejka ;)) zainteresowałam się kolekcją mioteł, ale kiedy spojrzałam na Wiedźmę i napotkałam jej wzrok, to nawet mnie przeszły ciarki po plecach.

A potem wróciłam pod domek Muminków. A tam chyba jakaś aferka była, bo zobaczyłam Małą Mi w charakterystycznej pozie z założonymi rękami na bokach. Pewnie znów wpadła na jakiś pomysł. W dyskusji wzięli udział także Paszczak i Policjant. Bo trzeba wiedzieć, że na wyspie znajduje się komisariat policji.


Jeszcze na koniec stanęłam do zdjęcia z Haisuli, czyli Śmierdzielem. Najczęściej siedzi w szafie i... śmierdzi jak skunks. Robi na złość mieszkańcom Świata Muminków, więc jest muminkowym wyrzutkiem. Ale mimo to rodzina Muminków darzy go sympatią i broni przed Policjantem, który doskonale wie, że Haisuli chciałby okraść bank. Tego dnia ustawiał się do zdjęcia i nawet nie śmierdział...

I przyszła pora, żebym pożegnała się z mieszkańcami Doliny Muminków. Ale zanim wróciłam do mojej noclegowni, przeszłam się jeszcze na spacer po starej części Naantali. Podziwiałam urocze domki, spojrzałam na kościół klasztorny sióstr św. Brygidy z XV w., przeszłam miasto w sumie dookoła i wróciłam do Turku. A tam to już inna historia...
Garść praktycznych informacji:
1. Loty do Turku linią WizzAir odbywają się z Gdańska, a ponieważ lot był w czwartek około 6 rano, koniecznym był przyjazd dzień wcześniej i zarezerwowanie noclegu niedaleko lotniska. (Jechałam ze swojego miasta, czyli Warszawy). Polecam motel Sleep&Fly przy ul. Spadochroniarzy 12. Blisko lotniska, samolotów nie słychać aż tak bardzo, i bez stresu dojdziecie na halę odlotów o czwartej nad ranem ;), a jak lecicie nieco później to i śniadanie dostaniecie. (https://lotniskowy.com/)
2. Po wyjściu z lotniska w Turku, zaraz za drzwiami stoi autobus miejski numer 1, który dowiezie do samego centrum miasta, a nawet dalej, bo pod sam zamek, który opiszę kiedy indziej (WARTO!) Bilet można zakupić u kierowcy lub taniej w aplikacji Föli - prosto i bez problemu. (https://www.foli.fi/fi)
3. Do Naantali z centrum miasta jadą autobusy 6 i 7, które zawożą w ciągu około 40 minut do miasta, z którego w ramach spaceru należy iść za drogowskazami w stronę wyspy. Naprawdę trudno byłoby się tu zgubić.
1. Loty do Turku linią WizzAir odbywają się z Gdańska, a ponieważ lot był w czwartek około 6 rano, koniecznym był przyjazd dzień wcześniej i zarezerwowanie noclegu niedaleko lotniska. (Jechałam ze swojego miasta, czyli Warszawy). Polecam motel Sleep&Fly przy ul. Spadochroniarzy 12. Blisko lotniska, samolotów nie słychać aż tak bardzo, i bez stresu dojdziecie na halę odlotów o czwartej nad ranem ;), a jak lecicie nieco później to i śniadanie dostaniecie. (https://lotniskowy.com/)
2. Po wyjściu z lotniska w Turku, zaraz za drzwiami stoi autobus miejski numer 1, który dowiezie do samego centrum miasta, a nawet dalej, bo pod sam zamek, który opiszę kiedy indziej (WARTO!) Bilet można zakupić u kierowcy lub taniej w aplikacji Föli - prosto i bez problemu. (https://www.foli.fi/fi)
3. Do Naantali z centrum miasta jadą autobusy 6 i 7, które zawożą w ciągu około 40 minut do miasta, z którego w ramach spaceru należy iść za drogowskazami w stronę wyspy. Naprawdę trudno byłoby się tu zgubić.
4. Bilet wstępu do Doliny Muminków zarezerwowałam sobie wcześniej na oficjalnej stronie Świata Muminków (https://www.muumimaailma.fi/), dzięki czemu weszłam bezproblemowo, choć tuż przed otwarciem bramy, kolejka była spora. Także najlepiej jest pojechać z rana i spędzić uroczy dzień w magicznym świecie bajki. Ale bilety nieco droższe można zakupić też na miejscu.
5. Świat Muminków otwarty jest przez cały rok, ale... Jeśli chcecie spotkać bohaterów książki, zajrzeć do domu Muminków, spróbować waty cukrowej lub kupić sobie lody, to koniecznie sprawdźcie, kiedy nastąpi wielkie otwarcie. W tym roku przypada na czas 10 czerwca aż do 17 sierpnia. Potem następuje zima Muminków, a tą, te białe trolle wraz z przyjaciółmi przesypiają i wszystkie domki zamknięte są na kłódki. Także termin jest ważny! Również zwróćcie uwagę na przerwę świąteczną związaną z Sobótką, czyli zrównaniem dnia z nocą, co jest tam świętowane, więc muzea i inne atrakcje mogą być zamknięte.
6. Na miejscu można zjeść co nieco w kilku punktach gastronomicznych, zrobić zakupy w sklepiku i UWAGA - jeśli chcecie magnes czy maskotkę lub kubek z ulubioną postacią, zakupicie je na miejscu lub w sklepie w Naantali (czasem bywają też w zwykłych sklepach spożywczych). W samym Turku nie liczcie na sklepy z pamiątkami, bo takowych nie ma! Również ostatnia deska ratunku, czyli lotnisko, w tym względzie nie pomoże, bo oferta uboga jak stan mojego konta. A propos konta... tak, przygotujcie się na wyprawę, jeśli jedziecie z pociechami. Wiecie o czym mówię... ;)
7. Po przekroczeniu bramy, warto sięgnąć do stojaków z papierowymi opaskami. Z początku nie wiedziałam czy mam ją zakładać. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że również "dorosłe dzieci" je zakładają, więc posłusznie opaska powędrowała na mój nadgarstek. Małe skrzaty szybko pokazały mi do czego służy ta opaska - uruchamia magię w Domku Muminków i innych miejscach, więc bierzcie i dzielcie się z tego wszyscy - enjoy w świecie magii!

8. Dla maluchów przewidziana jest strefa zabawy, a gdy nóżki się zmęczą, można odpocząć w strefie relaksu Muminków, wylegując się na wiszących hamakach. Obowiązuje tu zasada, kto pierwszy ten lepszy. Uff, udało mi się.
9. Zdjęcia można robić wszędzie, a bajkowe postacie chętnie pozują. Uwaga na Filifionkę - ta uwielbia dyscyplinę i porządek oraz grzeczne i ciche dzieci. A ponieważ to swobodny świat Muminków i dzieci potrafią tam pokrzyczeć, więc Filifionka będzie marudna jak zawsze. Ale w gruncie rzeczy może zapozować nam do zdjęcia z uśmiechem. A potem wrócić do sprzątania.
10. Najlepiej wybrać się do Muumimaailma w tygodniu, wtedy jest trochę mniej ludzi. Weekend plus ładna pogoda równa się tłum gawiedzi. Również okres wakacyjny sprzyja większym wyprawom do magicznego Świata Muminków niż jeszcze czerwiec, gdy trwa nauka szkolna. O wyborze pory odwiedzin decydują: terminy narzucone przez Muminki, Wasz czas wolny i ceny biletów na samolot.
11. Warto mieć ze sobą wygodne buty sportowe, gdyż cały teren jest nieco pagórkowaty, leśny, a oprócz alejek asfaltowych czy szutrowych są też drewniane kładki i wiszące mostki. Także drogie Panie - szpilki, a Panowie - klapki, tym razem zostawcie w domu.
12. Na terenie jest mnóstwo atrakcji, w których dzieci biorą czynny udział, a czasem i dorośli zapominają, że mają już "swoje lata". Zasada jest prosta: jak dzieci się przez cały dzień wyszatanią, padną wieczorem jak muchy i Wy będziecie mieć wolny wieczór. Chyba, że i Wy padniecie od nadmiaru atrakcji ;) Dodatkowo wiele z tych rzeczy jest w cenie biletu i nie trzeba dokupować dodatkowych wejściówek.
13. Najtańszy nocleg w Turku znalazłam w zeszłym roku w hostelu Bed & Breakfast Tuure. W cenie było wliczone śniadanie, całkiem dobre i smaczne. Polecam. (https://www.tuure.fi/) Trochę przypominał akademik, bo wystrój dość skromny, ale było czysto i uwierzcie mi, pomimo, że pokój miałam bez łazienki, źle nie było. Najważniejszym wyposażeniem pokoju są tam kotary zaciemniające, gdyż w czasie dnia polarnego jasno jest nawet w nocy i żeby oszukać nieco organizm i dać mu sygnał do snu, musiałam zasłaniać okno i zapalić choć na chwilę sztuczne światło w pokoju. Wtedy dopiero zaczynałam ziewać. :)
Jeśli wybierzecie się do Doliny Muminków z dziećmi, będzie to dla nich wspaniały prezent na Dzień Dziecka, który przecież nie musi być obchodzony 1 czerwca. I Wy też zróbcie sobie Dzień Dziecka, nawet gdy jesteście już zaliczani do "starszaków". Dobrych przygód Kochani! (P.s. I nie, nie dajcie sobie wmówić, że mozarella jest mięsem z Muminka. Nie jest i koniec!)