O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

czwartek, 20 sierpnia 2015

Początek urlopu - kierunek: Nosal


Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja. 
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole. 
A dlaczego chodzę po górach? 
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu...
Bo góry są.

Mieć nosa na Nosala,
czyli co wybrać na krótki rozruch
po górach

Sobota powitała mnie w Zakopanem groźnymi grzmotami. To chyba na wiwat, że przyjechałam. Tak myślę. Zupełnie nic sobie z tego nie robiąc, rozlokowałam się w moim stałym pokoiku. Wypakowałam swoje rzeczy, potem Miśki (tych zdecydowanie było więcej), zrobiłam zakupy, zjadłam obiadek i spokojnie dotrwałam do wieczora. I znów koło 23.00 usłyszałam grzmot. W pokoju jakby kto zdjęcia z fleszem robił. Uuuu… no zaczyna mi się ten urlop, pomyślałam.
Ranek zaskoczył mnie niebieskim niebem, a ponieważ moim nadrzędnym celem było wyspanie się w pierwszy dzień, toteż nieśpiesznie zwlokłam się z łóżeczka, jeszcze wolniej załatwiłam co tam trzeba i zeszłam do kuchni na śniadanko. Gdy już moje kubki smakowe się napełniły, przyszła pora do podjęcia decyzji, gdzie by tu w tę niepewną pogodę iść. Bo, że iść to pewne, ale gdzie, żeby było blisko i mi się kuperek nie zmoczył? Wybór prosty: zobaczę co tam słychać na Nosalu.


Dzisiejszy cel w oddali


Busik dowiózł mnie do Kuźnic, skąd wystartowałam znanym już szlakiem zielonym połączonym z niebieskim, odchodzącym po jakimś czasie w prawą stronę na Boczań. Droga paskudna, bo po kamieniach ułożonych niczym kocie łby. Nie wiem, czemu akurat mówi się kocie, bo przecież słówko to niesie za sobą milusie brzmienie, a tymczasem te kamulce wcale nie są milusie.



Dziś wybieram zieleń



Początek szlaku na Nosal 



Kocie łby 



Rozstaj szlaków - w lewo na Nosal, w prawo na Boczań i Skupniów Upłaz


Kiedy już przebrnie się ten kawałek, dalej droga jest przyjemniejsza. Idzie się leśnym duktem, omijając zręcznie korzenie i bardziej wystające kamienie. Po drodze delektowałam się odsłaniającym się widokiem na skały Nosala.


Na szlaku po pokonaniu kocich łbów



Najprzyjemniejszy fragment szlaku zielonego



Skały Nosala



Świat w kropelce



 Kroplą deszczu namaluję Cię... Przenęt Purpurowy



Zalesione stoki Nosala


Przeszłam schodki, to znów popatrzyłam na pasmo Gubałówki. Co jakiś czas mijałam się z ludźmi, którzy wędrowali w drogę przeciwną do mojej. Ogólnie cisza, śpiew ptaków i szum drzew.



 Schodki na szlaku 



 Okienko na stoki Gubałówki


W dobrym nastroju dowędrowałam do Nosalowej Przełęczy (1103 m n.p.m.), gdzie rozwidlają się szlaki w różne strony. Tym razem wybrałam szlak zielony na Nosal.


 Nosalowa Przełęcz 1103 m n.p.m.


Z daleka dało się słyszeć odgłosy turystów, wszak Nosal jest górą łatwą do zdobycia nawet przez bardzo malutkie ludziki. Niektóre ssały jeszcze smoka, inne dzielnie pokonywały swoje Everesty w postaci kolejnych wystających kamulców. Nóżki, choć krótkie, ale dawały radę, czasem przy pomocy opiekuńczych rąk mamy czy taty.
Ścieżka zabezpieczona przed osuwaniem się ziemi, łagodnie pięła się w górę, nie męcząc i nie wyrywając serca z piersi.


Krok za krokiem w stronę szczytu



 Zabezpieczona ścieżka



 Drzewo wyrwane po halnym, ukazuje nam bardzo płaskie ukorzenienie



Czyż nie jesteśmy śliczne?


Po drodze miałam okienko na Kalatówki. Jednak wyższe partie gór, tego dnia, były skryte za welonem chmur, które oblepiły wierzchołki niczym wstydliwą twarz panny młodej. Nawet Giewont był jakiś taki nie w sosie. Z jednej strony miałam niebieskie niebo, z drugiej gęste chmury. Pogoda zagadka. Spadnie deszcz, czy nie. Nie spadł, więc szłam dalej pod górę.


Kalatówki z drogi na Nosal. Z prawej strony ukryty w chmurach Giewont



Panorama na Tatry z drogi na Nosal 



Na szlaku



Widok przez drzewa w kierunku Kopieńca Wielkiego i Polany Olczyskiej



 Fioletowe śliczności :)



 To, co za mną na szlaku


Po pokonaniu jednego trudniejszego fragmentu, gdzie szlak przebiega po skale, tuż za nią już widziałam ludzi rozlokowanych na czubku szczytu.


Tuż pod Nosalem



Trudniejszy fragment trasy, po kamiennych jakby schodkach



Najtrudniejszy fragment szlaku, gdzie trzeba zadrzeć nogę i wspiąć się po skale



Szczyt Nosala w zasięgu wzroku


Chwila moment i ja również znalazłam się na szczycie, otulona bynajmniej nie chmurami lecz całą masą ludzi.
Nosal (1206 m n.p.m.) to popularny szczyt, który nazwę swą zawdzięcza kształtowi skał, przypominających nos. Tak naprawdę to kształtów można tam odnaleźć więcej, co udowodnię z moment, gdy będę schodziła.


Na szczycie Nosala (1206 m n.p.m.)



Panorama Tatr dziś przysłonięta welonem z chmur


Ze szczytu Nosala, choć nie jest wybitnie wysoki, rozciąga się ładna panorama na góry, a także na Wielki Rów Podtatrzański, a w zasadzie dobrze widoczny Rów Zakopiański, gdzie rozłożone jest miasto Zakopane.


 Giewont z chmurkami, z prawej zalesiony stok Krokwii



Kuźnice - dolna stacja kolejki na Kasprowy Wierch oraz dawne zabudowania dworskie



Widok z Nosala



Skupniów Upłaz po prawej stronie i widoczna Wielka i Mała Kopa Królowa oraz Kopa Magury


Na czubku spędziłam kilkanaście minut, nigdzie się nie śpiesząc, wręcz przeciwnie, kumulując w sobie energię płynącą z tej górki. Kiedy postanowiłam jednak pójść dalej, spotkałam towarzysza z pociągu z jednego przedziału, którego serdecznie pozdrawiam. No dobrze, więc pora schodzić.
Kawałek w dół i oczom moim ukazał się nos Nosala, choć ja widzę w nim głaskanego rysia. W sumie to nawet trafne skojarzenie, bo zwierzęta te zamieszkują rejon tej góry, choć zobaczyć je, jest wyjątkowo ciężko. Inna sprawa, że Ryśki, choć fajne chłopaki są, to jednak ich populacja jest alarmująco niska.


Skała Nosala - jak dla mnie głaskany ryś, z położonymi po sobie uszami :)



W tle "rysia" Rów Zakopiański


Dookoła widać skałki wapienne, z których wzniesienie to jest zbudowane. Jedne są rozłożyste, inne stoją pojedynczo jak wbite igły. Jeszcze inne skupione razem, wymuszają u wędrowca różne skojarzenia. Wszystko pozostawiają wyobraźni turysty, który zapuścił się w ich rejony.


Skały Nosala



Babia Góra widziana nad Gubałówką



Zejście z Nosala



Ostrożeń Lepki



 Malownicze skały Nosala



I jeszcze jedno spojrzenie na panoramę Tatr, dziś niestety niezmiennie zachmurzoną



Skupniów Upłaz w centrum zdjęcia, potem Wielka i Mała Kopa Królowa i Przełęcz między Kopami, dalej w prawo Kopa Magury, Jaworzyńskie Turnie


W dole słychać było gwar dobiegający z kolejki do kolejki na Kasprowy Wierch, a także szum wznoszącego się w chmury wagonika.
Pomalutku schodząc z Nosala, zupełnie na wprost, otworzył mi się widok na skałę, która przypomina mi leżącego psa. I to takiego psa, który patrzy tęsknie za swym panem. Nie wiem, czy tylko ja go widzę w tej skale, czy moja wyobraźnia jest za bardzo rozdmuchana. W sumie to możliwe: nadmiar tlenu, ogólna radocha z bycia w górach, przytępiony umysł po kilku ciężkich momentach, wszystko to razem może się w tej mojej łepetynce pomieszać. Ale i tak, zawsze widzę tu psa. Tak, zdecydowanie to pies.


Szlak doprowadza do leżącego psa...



Leżący pies wśród skał Nosala



No czyż łeb psa nie patrzy tęsknie w stronę Tatr?



"Pies" z drugiej strony


Nosal zachwyca skalnymi szczelinami, rozrzuconymi skałkami, które przywodzą na myśl ruiny zamczyska. I gdzie tu się śpieszyć? Wędrowanie tu, to czysta przyjemność. Wystarczy, że w dole śpieszą się ludzie w mieście. Tu hula wiatr, no i może kamienie pod nogami, bowiem chwilami są dość ostre zejścia.


Wśród labiryntu skał Nosala



Szczeliny skał nosalowych :)



 Dość śliskie zejście (lub wejście)



 Kuźnice widziane między skałami Nosala



Nos Nosala :)



 Chmury nad Nosalem, chmury nad Tatrami...


Ścieżka wprowadziła mnie w końcu w las, bowiem stoki Nosala są w większości zalesione. Znów uważałam na korzenie drzew, na wystające kamulce czy na deski zabezpieczające szlak, które po deszczu były dość śliskie.


Szlak ostro schodzi tu w las



Schodki zabezpieczone śliskimi deskami


Wreszcie w dole ukazała się mała zapora i otoczenie budynku o nazwie Murowanica. Oznaczało to koniec mojej pierwszej wędrówki, choć przedłużyłam ją sobie wzdłuż potoku Bystra.


U wylotu szlaku



Dawna stacja energetyczna? nad potokiem Bystra



Smotrawa Okazała


Nie śpiesząc się, doszłam do ronda im. Jana Pawła II.


 Rondo im. Jana Pawła II


Skierowałam się w stronę centrum i  wydawałoby się, że atrakcji na dziś już dosyć. Ale nie wiedziałam, że czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka.
Na wysokości Muzeum Przyrodniczego TPN, wśród zielonej gęstwiny traw i drzewek, nie zważając na ludzi, jadła swój obiadek piękna łania. Skąd się tam wzięła, jak i kiedy przekroczyła ruchliwe ulice? To będzie jej tajemnicą. Grunt, że była piękna. Kiedy spojrzała mi prosto w obiektyw, miałam wrażenie, że się do mnie uśmiechnęła. A może to znów moja wyobraźnia? O tak, zdecydowanie muszę się wysypiać.


Przepiękna łania



Popołudniowy obiadek łani



Uśmiecham się do Ciebie...


Tymczasem zadowolona wróciłam do centrum, by po posileniu się, znów uruchomić dolne kończyny i na wieczór pomaszerować do Kościeliska, by tam odwiedzić mały kościółek. Tego dnia było za co podziękować. Ale o tym kiedy indziej J.

Hej!

12 komentarzy:

  1. Szlaczunio idealne na rozruch. A co do kształtu skały nosalowej to przyznaję Ci rację i podpisuję się pod Twoimi określeniami. Pieseł wypisz, wymaluj. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Dzięki Karola, że uświadomiłaś mi, że jednak do końca nie zwariowałam :) Bo już myślałam, że ze mną źle. Heh, serdeczności :)

      Usuń
  2. Fajne miejsce na aklimatyzację. W sumie pogoda też całkiem przyjemna. Bardzo ładne zdjęcia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię Nosalka, bo choć niewysoki, to daje piękne widoki. Szkoda, że akurat tego dnia miałam zachmurzone niebo, ale ogólnie byłam zadowolona ze spaceru. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Nosal to pierwszy szczyt jaki zdobylam bedac teraz w gorach.Lek wysokosci nie pozwalal nacieszyc mi sie pieknymi widokami,ale w nastepnych dniach go pokonalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Jolanto :) W takim razie wybrałaś sobie dobry szczyt na pokonywanie własnego lęku. Bardzo dobry wybór. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Na łagodne przywitanie z Tatrami po przyjeździe Nosal jak najbardziej ok :) A kocich łbów też nie lubię, chodzi się po czymś takim fatalnie :) Uściski Kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nie mogłam tak od razu się wypalić w pierwszym dniu ;) A na takich łbach można łatwo zwichnąć nogę, więc przy pierwszym dniu uważać musiałam bardziej ;) No i kiedy nogi bolą, a pod stopami te kamulce, to męczy bardziej, niż najdalsza wędrówka. Ściskam Cię również :)

      Usuń
  5. niesamowite zdjęcia! Kocham te klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Rozgość się wygodnie i buszuj na tej stronie do woli. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Wspaniała wyprawa. A Tatry są przepiękne. Oj, nachodziłam się kiedyś, baaardzo...
    Cudne zdjęcia.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) A to był dopiero spacer na rozgrzewkę, wyprawy przyszły później :) :) Tatry nigdy mi się nie znudzą, choć serce już się wyrywa w inne wzniesienia. Takie krnąbrne i nieposkromione :) Serdeczności!

      Usuń