Spełnienie przyrzeczenia sprzed lat,
czyli jak wykręcić siódme poty
na początku urlopu
Trasa: z Międzygórza - czerwonym szlakiem
do Hali pod Śnieżnikiem – żółtym szlakiem do
Jaskini Niedźwiedziej – powrót: żółtym szlakiem
do Przełęczy Śnieżnickiej – zielonym szlakiem
przez Górę Parkową do Międzygórza
Czas: około 7 godzin z przerwami na zdjęcia i odpoczynki
plus zwiedzanie jaskini około 50 minut
Dokładnie 16
lat temu wpadłam na wariacki pomysł objechania Kotliny Kłodzkiej w cztery dni.
Pomysł wypalił, po drodze trzeba było z czegoś rezygnować, bo okazało się, że
ten rejon ma w sobie tyle do obejrzenia, że cztery dni to stanowczo za mało. I
wówczas nie dostałam się do Jaskini Niedźwiedziej, o której opowiadała mi koleżanka.
Przyrzekłam sobie, że kiedyś tu wrócę, by nadrobić zaległości.
Jest 2019
r., mam tydzień wolnego i właśnie postanawiam spędzić go w Masywie Śnieżnika. Zaklepuję
kwaterę w Międzygórzu (chyba to była siódma w obdzwanianiu) i zaczynam studiować
mapę. Mój wzrok pada na żółty szlak, który prowadzi do… Jaskini Niedźwiedziej!
Tak! To jest to! Odpalam internet i wchodzę na stronę jaskini. Co u licha?
Żadnego wolnego terminu w czasie, kiedy tam będę? Nie ma mowy, ja CHCĘ tam pójść!
Wykonuję telefon „do przyjaciela” i miły Pan informuje mnie, że skoro będę
sama, to on dla mnie zrobi rezerwację na dany dzień i daną godzinę. Uff… Mam
rezerwację na następny dzień po przyjeździe, teraz pozostało ustalić ile tam będę
szła szlakiem. Bułka z masłem!
Po przyjeździe
do Międzygórza, rozpakowuję rzeczy, zbieram natchnienie na wędrówkę następnego
dnia i zasypiam z myślą, że oto jutro spełnię swoje przyrzeczenie sprzed lat.
Rankiem budzę
się szczęśliwa i po śniadaniu ruszam na szlak. Zaczynam spod kwatery, która
położona jest przy czerwonym szlaku.

Ścieżka z Międzygórza prowadzi przez
Główny Szlak Sudecki im. M. Orłowicza, więc cieszę się, że kolejny fragment GSS
mam w nogach 😊 Łączna
długość tego odcinka ma ok. 7 km, a różnica wzniesień to jakieś 780 m. Początkowo
szlak idzie prawie po płaskim, potem coraz bardziej zwiększa się nachylenie. I
tak do samej Hali pod Śnieżnikiem.


Po drodze
napotykam stosunkowo nową inwestycję w sudeckich lasach. To największa sieć singletrack
glacensis, czyli ścieżek rowerowych. Pomysł powstania takich tras zrodził się w
2015 r. Obszar po polskiej stronie obejmuje znaczną część Kotliny Kłodzkiej, od
przełęczy Wilcza, przez Bardo, Lądek Zdrój, Stronie Śląskie, okolice Siennej,
Międzygórze, Międzylesie i wiele innych miejsc. Docelowo trasa ma mieć 210 km
po stronie polskiej, zawierać stacje naprawcze rowerów, wiaty wypoczynkowe i
tablice informacyjne. Myślę, że to bardzo fajny pomysł na aktywne spędzanie czasu,
bez konieczności kolizji z turystami na szlakach pieszych.


Szlak
prowadzi mnie coraz wyżej, zakręcając w lewo i pnąc się nieco stromiej. Podziwiam
budki dla owadów, które w różnych kształtach poustawiane są przy drodze. Sam szlak
to w sumie wygodny, szeroki trakt. Tylko tu można zobaczyć jedyne okno
widokowe. I widać stąd Sanktuarium na Iglicznej. Poza tym szlak wiedzie przez
las.







Kiedy skręca w prawo, czeka mnie mozolne wspinanie się w kierunku Hali pod
Śnieżnikiem. Po kamieniach, korzeniach, bruzdach. Trawersuję szczyt Średniaka
(1210 m n.p.m.), na którego zboczach mieszkają kozice, których stado przywędrowało
z Czech, a które tu mają swój jedyny rewir poza Tatrami. Tego dnia nie widzę
ich wcale. Za to mijam Kozie Skały, które przypominają mi skałki zwane
Zameczkami na Ścieżce nad Reglami w Tatrach.



I idę tak sobie pomalutku, by
nagle dostrzec dach schroniska, wyłaniający się przez gałęzie drzew. Ale, ale… nie
ma tak prosto. By dojść do schroniska, trzeba się nieco namęczyć. Podejście
jest bardzo strome.

Wreszcie
jestem na Hali pod Śnieżnikiem. Ładna niedzielna aura sprzyja wypoczynkowi, toteż
ludzi cała masa. Siadam na ławie pod wiatą i popijam ciepłą herbatę z termosu.
I nagle dziwna rzecz, nachodzą chmury i zaczyna kropić deszcz. No nieładnie,
myślę sobie. Chowam się w wiacie, ale zanim dopiję herbatę i zjem czekoladkę,
deszcz ustępuje. Ruszam więc, dalej. Na chwilę wchodzę do schroniska po pieczątkę
do książeczki. W zasadzie robię to już z przyzwyczajenia, bo najwyższa, mała odznaka
GOT już dawno na koncie…







Tym razem
obieram żółty szlak, który przez Przełęcz Śnieżnicką doprowadzi mnie aż do
samego celu, czyli Jaskini Niedźwiedziej.


Mijam kapliczkę „Czterech Patronów”
leśników, przyrodników i myśliwych, ufundowaną przez leśników z okazji 70 –
lecia Administracji Lasów Państwowych na Dolnym Śląsku. Na ścianach kapliczki
widnieją wizerunki czterech świętych i są to odpowiednio: św. Franciszek, św.
Gwalbert, św. Eustachy i św. Hubert.





Podążam tym
razem ostro w dół, myśląc, że tędy przyjdzie mi wracać, co oznacza wspinanie
się po mokrych kamieniach. Ale skoro mi się zachciało jaskini…




Wreszcie
jest! Z zza drzew wyłania się nowoczesny budynek, który skrywa wejście do
jednej z atrakcji Masywu Śnieżnika. Wchodzę do środka i odbieram swój bilet wstępu
(w 2019 r. bilet kosztuje 32 zł. normalny + 10 zł. za robienie zdjęć). Chwilę
czekam na swoją kolej, grzecznie składając plecak w przechowalni i ubierając
się w polar i kurtkę, ponieważ temperatura w jaskini jest stała i oscyluje
wokół 8°C.


Czuję się
świetnie, wiedząc, że właśnie dokonuje się spełnienie mojego małego marzenia.
Wchodzę w zimną czeluść jaskini…


Nazwa
jaskini wiąże się z odkryciem, w jej wnętrzu, kości niedźwiedzia jaskiniowego.
Najstarsi przedstawiciele niedźwiedzia jaskiniowego znani są ze środkowego
plejstocenu Europy, czyli 400 000 – 300 000 lat temu. Były to największe ssaki
drapieżne. Największe osobniki ważyły od 600 do 800 kg i przewyższały wzrostem
dzisiejsze niedźwiedzie brunatne. Ale pomimo tego były raczej roślinożercami.
Badania wykazują, że niedźwiedzie jaskiniowe ze względu na swą budowę i rozmiary,
nie były skłonne do dalekich wędrówek. Schronienie
zwierzęta te upatrzyły sobie w krasowych jaskiniach. Tu zapadały w zimowy sen,
tu rodziły się młode i tu też „misie” umierały. Ze znalezionych w dużej ilości
kości, naukowcy wiedzą, że przyczyną śmierci wielu niedźwiedzi był reumatyzm,
złamania, gruźlica i nowotwory. Choć te ssaki nie miały naturalnych wrogów, mogących
na nie polować, to jednak przyczyną ich zgonów mógł być człowiek. W naturalnych
warunkach, niepokojone, mogły żyć nawet ponad 20 lat. Niedźwiedź jaskiniowy
wymarł pod koniec plejstocenu. W Polsce przyjmuje się, że wyginął przed około
20 000 lat.




Z jaskiń
krasowych korzystały też pantery, czyli lwy jaskiniowe. Swoim zasięgiem występowania
obejmowały większość Europy od Półwyspu Iberyjskiego przez Wyspy Brytyjskie,
południową Skandynawię aż po Krym i Kaukaz. Żyły zarówno w latach ocieplenia
jak i ochłodzenia klimatu. Swoje miejsca miały w zalesionych miejscach, ale również
wysokie ścieżki górskie nie były im obce. Sporadycznie mogły zapolować na
niedźwiedzia jaskiniowego, walcząc z nim o miejscówkę w jaskini.


Jedno jest
pewne. Choć oba zwierzątka wyglądają na takie z miłą sierścią, taką do
pogłaskania, to jednak nie bardzo chciałabym dostać się w ich pazury czy zęby.
Dziś
Jaskinię Niedźwiedzią zamieszkują liczne nietoperze, bowiem tu właśnie mają
swoje miejsca do zimowania niektóre ich gatunki. I jest to największe skupisko
po polskiej stronie Sudetów. Nietoperze zapadają w hibernację od października
do marca, wówczas nie należy ich niepokoić, ponieważ każde ich wybudzenie
powoduje zbyt dużą dawkę zużytej energii, co skutkuje m.in. zgonem takiego „latającego
szczurka”, któremu nagromadzona energia może nie starczyć do końca zimy. Na
szczęście wchodząc do jaskini nie natrafiam na żadnego nietoperza. Zapewne są
gdzieś na polowaniu 😉

Sama jaskinia oczywiście podobna do innych tego typu.

Formy skalne
zachwycają, ze stalaktytów ścieka powoli woda, zastygając i dążąc do połączenia
ze stalagmitem. Już istniejące stalagnaty tworzą kolumienki. W okresowych
jeziorkach gromadzą się perły jaskiniowe. Zdumiewająca jest świadomość, że to
wszystko tworzy się bardzo powoli i dzieje się tak już tyle tysięcy lat!










Jaskinię zwiedza się w małych grupach z przewodnikiem, który
ciekawie opowiada o wszystkim co widzi nasze oko, a także o tym… co podsuwa nam
nasza wyobraźnia. Formy skalne i naciekowe przyjmują różne kształty, naturalnym
więc, jest, by nadawać im nazwy.






Czas w jaskini dobiega końca, czuję, że zmarzły mi już ręce. Na
szczęście wychodzimy na ciepłe powietrze. Każdy ma jakieś przemyślenia na temat
obejrzanych przed chwilą cudowności.
Przede mną znów powrót żółtym szlakiem, ostro pod górę aż do
Przełęczy Śnieżnickiej. Krok za krokiem idę mozolnie w górę, uważając, by nie
poślizgnąć się na mokrych kamieniach czy nie pojechać na błotku.



Znów siadam przy ławie pod kapliczką i wcinam kanapkę. Delektuję
się ciepłą herbatą. I wtedy właśnie czuję, kolejne tego dnia, krople wody.
Przez chwilę chcę wierzyć, że to muchy siusiają… ale niestety to zbyt duży sik…
Nakładam na siebie początkowo tylko kurtkę przeciwdeszczową i idę zielonym
szlakiem, by urozmaicić sobie powrót na kwaterę. Szlak wiedzie trawersem
Smrekowca (1123 m n.p.m.). Na krótko tracę szlak z oczu na rozstajach –
oczywiście mamroczę zaklęcia w kierunku znakarzy. No tak, jestem przecież w
Sudetach…




Deszcz jednak przybiera na sile, więc zakładam na siebie i plecak
pelerynę. Aparat wędruje do plecaka. Idę jakby zrezygnowana, powoli zaczynają
mnie już boleć nogi. Jak na pierwszy dzień to dałam czadu 😉 Ale sama tego chciałam.


I kiedy myślę sobie, że chyba nic mnie już ciekawego nie spotka,
mój wzrok ślizga się miedzy konarami drzew i zderza się… ze wzrokiem ślicznej
łani schowanej za drzewem. Stoi daleko, a ja mam tylko możliwość cyknięcia jej
foteczki komórką. Macham jej na do widzenia i podążam w kierunku tajemniczej
nazwy Góra Parkowa. Okazuje się nią rozdroże szlaków. Ja dalej podążam zielonym
szlakiem, który w tym odcinku dłuży mi się niemiłosiernie.


Na szczęście
przestaje padać.
Schodzę do Międzygórza i siadam w pizzerii na obiad. To był
fantastyczny dzień, a ja cieszę się, że udało mi się dotrzymać danego sobie
przyrzeczenia. Wróciłam po latach do Międzygórza i odwiedziłam Jaskinię Niedźwiedzią.
To był początek cudownego tygodnia, ale o tym przekonałam się sześć dni później
😊
Hej!
Zazdroszczę pobytu w Międzygórzu. Niezwykle klimatyczna miejscowość i wiele atrakcji w okolicy. Muszę przyznać, że wybrałaś bardzo ambitną trasę dojścia do Jaskini Niedźwiedziej. Ja tam dotarłem z drugiej strony, czyli Od Stronia Śląskiego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWkraju, ja za to nie byłam w Stroniu :) Chyba już byłoby za daleko jak na pierwszy dzień :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPodziwiam Twoją formę. W pierwszy dzień taki wypad !
Usuń:)
Trzeciego dnia to dopiero dałam czadu! Ale w połowie padłam :) Opiszę to w osobnych postach :) :) :) A tak po prawdzie to wybierałam w sumie najkrótszą drogę do jaskini szlakiem. Na mapie to wszystko wydawało się takie proste, hehehe. :)
UsuńSuper. Ale masz pewność że to jaskinie kresowe a nie krasowe?
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga, dziękuję! Zwykła literówka, już poprawiona ;)
UsuńDziękuję za wspomnienia.
OdpowiedzUsuńByłam w jaskini wiele kat temu, jeszcze z byłym mężem.
Pamiętam, że trochę zmarzłam :)
Buziolki!!!
Jaskinia super i ja także pod koniec zwiedzania zmarzłam, (zwłaszcza ręce) chociaż byłam ubrana tak trochę na cebulkę. Ale warto troszkę się pomęczyć ;)
Usuń