O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 24 września 2024

Koniec świata cz. 2B - Wyprawa na północ: Norwegia 2024r.

 NORWEGIA PO RAZ DZIEWIĄTY, 

CZYLI DUŚKA NA KRAŃCU ŚWIATA


Termin: 20 - 28 lipca 2024 r.

Uczestnicy: Mira, Marta, Mirek, Krzysiek, Michał i Duśka

Trasa opisana w poście:

21 lipca:  Sandnes - Alta - Skarsvåg - Nordkapp - Skarsvåg

Nocleg: BaseCamp NorthCape Kirkeporten Camping

Pokonana trasa 21 lipca: 376 km samochodem 


Dziennik z wyprawy, dzień 2 cd.:

Tym razem lecimy prosto na kamping w Skarsvåg.
Ale prosto, nie znaczy łatwo i bez zatrzymania się. Tego się nie da, bo im bliżej północy, tym więcej reniferów wychodzi na ulicę. Tu absolutnie zwalniamy, żeby nie zwiększyć sobie kosztów podróży. Poza tym te urocze zwierzątka są tak radosne, że nie sposób nie wyjąć aparatu i nie zrobić im zdjęć. Niby są płochliwe, ale jednak ciekawskie. Wyznają także zasadę, że są u siebie, więc kiedy mają chęć iść po ulicy, to po prostu idą przed samochodem. Nierzadko slalomem... To Ty kierowco masz problem ;)


Pierwszy napotkany renifer, który jednakowoż miał nas gdzieś...



Bramka naturalna na drodze krajowej ;)



I tak co chwila... Tu naprawdę trzeba uważać na beztroskie refeniry ;)



Były i poszły sobie...



A Wy to kto? A... turyści z Polski :)



Ej ferajna, człowieki z Polski przyjechali! :)



Do Nordkappu jeszcze zaledwie 137 km. Już coraz bliżej, a słońce pali bezlitośnie.



Droga na Nordkapp w dużej mierze prowadzi wzdłuż linii brzegowej, zazwyczaj po jednej stronie jest woda, a po drugiej wysokie skały



Na takich żerdziach suszą się sztokfisze, czyli surowe dorsze, które konserwują się na wolnym i zimnym powietrzu. W Norwegii znane też są pod nazwą "tørrfisk", czyli sucha ryba ;) Zazwyczaj taką rybę jada się na Boże Narodzenie. Na wiosnę wiszących ryb jest dużo i ich zapach unosi się wraz z wiatrem.



Krajobraz w drodze na Nordkapp






Tam gdzie nie da się po stałym lądzie, w grę wchodzą mosty. 



Stara chata na pustkowiu



Wydawać by się mogło, że to wczesne popołudnie, gdzie słońce chyli się ku zachodowi. W rzeczywistości dochodziła w tym momencie godzina 21.00.



Wioska uchwycona w czasie jazdy. Garaże obok domów przeznaczone są najczęściej na łodzie a nie na samochody ;)



To się nazywa mieszkać na końcu świata...



Z pozoru wysepka, jakich pełno na północy, ale... to widok z boku tej wyspy, gdy się jechało na wprost, wyglądała jak gigantyczny kapelusz na wodzie :)


Na kemping w Skarsvåg przyjeżdżamy dwadzieścia minut po 21.00. Recepcja jest już zamknięta, ale moje łomotanie daje skutek otwarcia drzwi. Próbuję powiedzieć po norwesku, a potem i po angielsku co, jak, gdzie i kiedy. Mam wrażenie, że człowiek kompletnie mnie nie rozumie, bo jest tak mega zmęczony. W końcu łapie, że chcemy zostać tu na nocleg i zaprasza do środka, a następnie dostaję kartę meldunkową. Wpisuję adres i słyszę: a ja znam tą ulicę. Bo ja to z Warszawy jestem, a w zasadzie z Piaseczna! :) :) :) Kto by przypuszczał, że na końcu świata załatwię nocleg na kempingu i to po polsku.
Normalnie o szczęście niepojęte! :)


Witamy w wiosce Skarsvåg



Teren kempingu BaseCamp NorthCape Kirkeporten Camping, na którym spędziliśmy jedną noc, a w zasadzie "kawałek" nocy :) Tu zdjęcie już rano, kiedy pakowaliśmy nasze klamoty do samochodu.

 
Rozkładamy nasze namioty we wskazanym miejscu i idziemy do kuchni kempingowej na obiadokolację. Czyli posiłek z cyklu "dziś szef kuchni poleca, co z plecaka się wyciągnie" ;)
Myślicie jednak, że po długiej podróży poszliśmy spać? Otóż nie. Bo o 23.00 zbieramy się na Nordkapp! Teoretycznie na zachód słońca. Ale przecież jest dzień polarny, więc słońce nie zachodzi. Po drodze co chwilę musimy zwolnić, ponieważ renifery, nie robiące sobie nic z tego, że samochód jedzie z pewną prędkością, beztrosko pasą się przy drodze albo lepiej, na drodze. Największe zagrożenie, gdy wylatujemy z tunelu, a zaraz za nim beztrosko stoi refenir. Nosz pyszczku, Twoje szczęście, że jesteś śliczny, a my pilnowaliśmy dozwolonej prędkości...


Renifery chodzą tu, jak u nas jelenie czy sarny



Za każdym razem budzą radość :)


Nordkapp, czyli Przylądek Północny, to klif o wysokości 307 m, który błędnie jest nazywany najdalej wysuniętym skrawkiem lądu Europy. Tak po prawdzie to jest nim Nordkinn, ale tam już by było za daleko.


Parking na Nordkappie i budynek wielousługowy



A któż to wpatruje się w promienie słońca? Czyżby zapomnieli, że słońce zamienia ich w kamienie? ;)



Tak, to moi starzy znajomi ;)



Budynek restauracji na końcu świata ;)



Pomnik ścieżki słońca o północy, oznaczający początek na Nordkappie, a koniec w Pitea w Szwecji. Znak skierowany jest na Morze Barentsa, a wymienione nazwy miast, to miejsca, przez które przechodzi słońce. Pomnik składa się z różnych rodzajów kamienia, pochodzących z obszarów, gdzie słońce jest o północy.

 
Nazwę Nordkapp nadał w 1553r. angielski badacz Arktyki, Richard Chancellor. Pierwszym turystą był zaś włoski ksiądz Francesco Negri, który pojawił się na Przylądku Północnym sto lat później, a dojście na kraj świata zajęło mu dwa lata. Dziś kończy się tu droga krajowa i jest to popularny cel wycieczek. Dla mnie było to kolejne spełnione marzenie. I jak się okazuje nie tylko dla mnie.
Parkujemy samochód na parkingu i spokojnie idziemy pod najbardziej słynny globus na świecie. Ludzi cały tłum. Ale czego się można spodziewać, gdy jedzie się w miesiącu, w którym Norwegowie mają sommerferie. W sumie nie ważne. Jesteśmy tu i teraz. Dalej drogą lądową w Europie już się nie da. Ponownie przeze mnie przebiega wzruszenie. Udało się... Dojechałam na Przylądek Północny. Duśka na krańcu świata! I to dosłownie.


Przylądek Północny. Dalej już się nie da lądem. Na zegarku wybija północ...



Tłum ludzi ciągnie pod najbardziej znany globus na ziemi :)



Widok w stronę Nordkinnu. Wbrew pozorom wędrówka tam zajmuje kilka godzin w jedną stronę...



Symbol Nordkappu - globus, stanął tu w 1978 roku i jest globalnym miejscem spotkań. To tu ciągną ludzie z każdego zakątka świata, by razem cieszyć się z faktu bycia na końcu Europy, dzielić zachwyt nad pięknem tego miejsca i pokłonić się słońcu, które w dzień polarny nigdy nie zasypia.



Moja radość jest wielka ;) O północy jest tłum ludzi, ale wystarczy pokręcić się z godzinę, by móc stanąć samemu przy globusie.



Do grona zdobywców Przylądka Północnego dołączyła i Duśka :)



Być na Nordkappie i nie zrobić sobie selfi ze słynnym globusem... Nie da się ;)



Parę minut po północy, a słońce wciąż nad horyzontem. Teraz zacznie się jeszcze bardziej ponad niego unosić.



Nordkinn z Nordkappu w "nocy"


Jest równo północ, a słońce nie chowa się za linią horyzontu. Przed nami bezkres Morza Norweskiego, które tu przechodzi w Morze Barentsa. Niby człowiek ma świadomość, że dalej jest jeszcze Svalbard, a więc ziemia i to zamieszkała przez ludzi, ale to w końcu kraniec Europy. Co tu dużo mówić... Nawet wiatr nie przeszkadza.


Przylądek Północny to trochę jak baza księżycowa - na próżno szukać tu drzew czy innej roślinności. Jedynie mech i kępki rachitycznej trawy porastają zbocza.



Klify Przylądka Północnego



Tu naprawdę czuć bezkres naszego Cudownego Świata



Jest 00.30. Jest jasno. Ludzi coraz mniej... Za to więcej wiatru.



Tu kończy się nie tylko droga krajowa, ale też szlak turystyczny


Prognozy pogody wskazywały chmury i mgły, ale pogoda w Norwegii zmienia się co chwila i tym razem mamy piękny spektakl Natury. Nie umiem napisać Wam, jak bardzo moje serce było wówczas przepełnione radością.


Projekt Dzieci Ziemi, powstały w 1988 roku, autorstwa Simona Flema Devolda. Wybranych losowo siódemka dzieci przez tydzień razem tworzyła płaskorzeźby, które odlano potem z brązu i które stanęły na Nordkappie. Medaliony symbolizują współpracę, przyjaźń, nadzieję i radość, wartości ponad wszelkimi podziałami.



Siódemka losowo wybranych dzieci to: Jasmine z Tanzanii, Rafael z Brazylii, Ayumi z Japonii, Sithidei z Tajlandii, Gloria z Włoch, Anton z Rosji oraz Louis z Ameryki. Na zdjęciu ich projekty medalionów.



Kompleks rzeźb dopełnia pomnik Matki z Dzieckiem autorstwa Evy Rybakken.



Dotrzymałam towarzystwa Matce, która jako Żona wyglądała swego Męża, który wypłynął w morze... I Dziecku, które za Tatą tęskni zawsze i w każdej szerokości geograficznej.



Pokój i ptaszek pokoju wykonany przez rosyjskie dziecię... W obecnej sytuacji, kiedy Rosja napadła na Ukrainę, medalion ten nabiera jeszcze głębszego znaczenia...



A tu dzieła dzieci z Brazylii i Japonii



Nordkapphallen, czyli swego rodzaju trzypiętrowe centrum Nordkappu, zostało otworzone w 1959 roku. Zanim otworzono tu drogę lądową, turyści musieli wspinać się po stromym klifie od strony zatoki Hornvik.



Jest coś magicznego w tym "zachodzącym" słońcu na końcu świata, że trudno oderwać od niego wzrok...


Oprócz słynnego globusa, mieści się na Nordkappie muzeum, sklep z pamiątkami, kino panoramiczne, a także kaplica. Oczywiście wszystkie te punkty odwiedzamy, ciesząc się jak dziecko i zupełnie nie czując faktu, że dochodzi już 01.00 w nocy i zaraz zamykają strefę dużej hali. 


W sklepie z pamiątkami, jedna ze ścian z magnesami



Zamknięta już restauracja



Ptaki północy - tu nawet słychać było ich odgłosy



Zbliżenie na gnieżdżące się na skałach ptaki: od lewej: mewa trójpalczasta, kormoran, alka



I kolejne zbliżenie na ptactwo. Od lewej: nurzyk, maskonur, głuptak biały



Wzburzone Morze Norweskie i statek z pierwszymi turystami na Nordkappie



Pierwsi turyści na Przylądku Północnym: z lewej: Francesko Negri, ksiądz z Ravenny we Włoszech, pierwszy turysta na Nordkappie  (odwiedziny w 1664 roku), w środku król Chulalongkorn z Syjamu ze swoją świtą, który podpisał się na skale, uchodzącą teraz za pierwszą księgę wpisów. Skała ta wyeksponowana jest w Nordkapphallen (odwiedziny w 1907 roku). Z prawej książę z Orleanu, Ludwik Filip I, późniejszy ostatni król Francji z dynastii Burbonów (1830-1848), pierwszy król, który dotarł na Nordkapp, jednakowoż po Rewolucji Francuskiej abdykował i wyjechał do Anglii (odwiedziny w 1795 roku)



Wizyta królewska króla Oskara II (króla z czasów unii Norwegii ze Szwecją, 1873 rok), który wspinał się ze swoją świtą po stromych zboczach od strony zatoki Hornvik








Ołtarz w kaplicy św. Jana na Nordkappie. Kaplica zwana jest też Kaplicą Apostoła Światła i to najdalej na północ wysunięta ekumeniczna kaplica na świecie.



W kaplicy panuje półmrok, z głośnika sączy się spokojna melodia. Miejsce to ma trzy symbole: Chrystusa, Krzyża i Gołębicy. Symbole, które mogą połączyć wszystkie, a przynajmniej większość religii. Tu, niezależnie od wyznawanej wiary, każdy może się wyciszyć i pobyć sam na sam z własnymi myślami a także Bogiem, nie ważne jak nazywanym. 



Kaplica św. Jana jest czynną świątynią, odbywają się w niej nabożeństwa.



Pokój poświęcony królowi Chulalongkorn'owi z Syjamu (Ramie V)



Tablica poświęcona nowszej historii, jaką były konwoje zaopatrzeniowe do Murmańska, tym razem nie od strony pancernika Tirpitz, które je torpedował. Wśród sześciu flag, jest i nasza - białoczerwona.


Powolutku i my kierujemy się w stronę parkingu. A razem z nami ludzie, którzy wpadli na ten sam pomysł, żeby powitać nowy dzień na krańcu świata.


Strażnicy Północy :)



Jest w tym momencie parę minut po 01.00 w nocy...



Czasami reniferów nie widać na zboczach, dopóki nie zaczynają się ruszać. Na zdjęciu jest całe stadko w okolicach naszego kempingu.



Jak to tam było u Robin Hooda? Biały jeleń to duch puszczy czy jakoś tak... a jak się spotka białego renifera, to chyba jak szóstka w totku? Ten okaz był obłędnie piękny!



I to chyba był przywódca stada...


Normalny człowiek, gdy wraca o 01.30 na kemping to idzie spać. Ale nie my. Samochód odstawiony grzecznie przy namiotach, więc jeszcze śmigamy na pobliską górkę.


Najdalej na północ położona wioska rybacka Skarsvåg. Na zdjęciu widoczny kościół oraz miejscowy cmentarz



Kościół w Skarsvåg, w wiosce, która liczy sobie na stałe ok. 60 osób.



Światło podczas dnia polarnego jest niesamowite. Mieszkańcy, aby nieco oszukać swoje organizmy, zasłaniają okna ciemnymi kotarami i palą sztuczne światło, by przygotować się do snu.



Jest ok. 01.30, a my idziemy do Bramy Kościelnej, czyli Kirkeporten



Kluczymy ścieżką po zboczu



Skarsvåg widziany ze ścieżki na Kirkeporten



Wody Mefjorden

 
Kirkeporten to naturalna formacja skalna w formie łuku. Można z niej podziwiać widok na Mefjorden i na Przylądek Północny Horn. W czasach przedchrześcijańskich Kirkeporten był tradycyjnym miejscem składania ofiar przez Lapończyków. My mamy piękne "nocne" słońce oraz renifery pasące się dziko. Czy można mieć ładniejsze zakończenie długiego dnia? 


Przylądek Północny widziany od drugiej strony, czyli z Kirkeporten



Nordkapp nocą...



Formacje skalne Kirkeporten



Mefjorden



Wody Mefjorden ze ścieżki nad przepaścią



Piękny i niezapomniany widok na nocne słońce na Kirkeporten - z lewej strony Nordkapp



Kirkeporten czyli Kościelna Brama - widok z nad formacji skalnej



Kirkeporten



Miejsce absolutnie wyjątkowe



Renifer podszedł tak blisko, że przez chwilę staliśmy na ścieżce, by się nie zdenerwował, że mu zakłócamy ciszę nocną ;)



Na szczęście popatrzył na nas przeżuwając trawkę i dołączył do swoich towarzyszy



Jezioro Storvatnet, przy którym zlokalizowany był nasz kemping



A oto i sam kemping widoczny ze ścieżki z Kirkeporten 



Renifer śpiący na zboczu góry. Jego poroże odbijające się w blasku nocnego słońca na zawsze zostanie mi w pamięci. Jest w tym jakaś magia.

Do namiotów wracamy koło 3.00. A rano w drogę powrotną w kierunku Tromsø.


Gościnny Skarsvåg dziękuje za wizytę i zaprasza z powrotem 


Termin: 20 - 28 lipca 2024 r.

Uczestnicy: Mira, Marta, Mirek, Krzysiek, Michał i Duśka

Trasa opisana w poście:

22 lipca:  Skarsvåg - Alta - Senja

Nocleg: Senja Camping

Pokonana trasa 22 lipca: 633 km samochodem 

Dziennik z wyprawy, dzień 3:


Trzeci dzień zaczyna się po pięciu godzinach snu i to będzie typowy przejazd przez góry, doliny, rzeki i...tunele. Różne tunele, gładkie i oświetlone oraz ciosane i oświetlone, tylko słabiej, albo wcale. No i oczywiście renifery, które za nic mają samochody. Jak nic, mają sjestę przed Bożym Narodzeniem.








Studzienka w mieście wyraźnie informuje, że Alta jest miastem północnego światła


Zatrzymujemy się w Alcie, na krótkie zwiedzanie, ale w zasadzie wszystko, co warte jest zobaczenia, widzieliśmy w drodze na Nordkapp. Poza tym poniedziałki to kiepski na dzień na zwiedzanie muzeów.
Alta to miasto, leżące powyżej koła podbiegunowego północnego, ale dzięki Golfsztromowi ma ciepły i łagodny klimat. Słońce nie zachodzi tu od połowy maja do połowy lipca. Jest to miasto przemysłowe, handlowe i komunikacyjne, z lotniskiem, szkołami, kinem itp. W 1998r. uruchomiono tu najbardziej na północ położony hotel lodowy.
Najbardziej charakterystyczną budowlą miasta jest kościół, zwany Katedrą Zorzy Polarnej, ale odpuszczamy sobie zwiedzanie jej wewnątrz (wejście za opłatą). Bryła świątyni skręcona jest niczym wijąca się zorza na niebie, stąd jej popularna nazwa.


Katedra Zorzy Polarnej



Przed budynkiem katedry, której architektura ma przypominać zorzę tańczącą na niebie



Kościół Alta w Alcie ;) został otworzony w 2013 roku



Katedra wewnątrz. Źródło: www.kotyjada.pl



Na tyłach kościoła znajduje się popiersie Kristiana Birkelanda, fizyka, który jako pierwszy odkrył zagadkę powstawania zorzy polarnej. Naukowiec ten był aż siedmiokrotnie nominowany do Nagrody Nobla, nigdy jej jednak nie otrzymał.



Na tyłach Katedry Zorzy Polarnej


My odwiedzamy sklep Jula, w którym oprócz butli z gazem, połowa grupy kupuje sobie krótkie spodenki. Nikt z nas nie spodziewał się 30 stopni na północy. Taka temperatura nie jest idealną na jakiekolwiek zwiedzania czy włóczenie się po mieście. Ale my nie narzekamy, tylko jedziemy dalej. Tym razem naszym celem jest wyspa Senja.


Znów przejeżdżamy przez most, za którym skręca się do Muzeum Tirpitz



Woda towarzyszy nam praktycznie ciągle



Przy takim upale, człowiek z chęcią wskoczyłby do zimnej wody :) 



Migawki z podróży - domek nad brzegiem, własna łódeczka... ech, wakacje



Niby widoki wciąż podobne, ale nie takie same



Tu zaczynają pojawiać się góry wyższe, niczym giganty wyłaniające się wprost z wody



Nie sposób jest nie robić zdjęć podczas jazdy. Efekt psują jedynie rozmazane owady kamikadze na szybach samochodu.



Taki widok zawsze chwyta mnie za serducho... Gór mi mało ;)





Nie pogniewałabym się za taki widok z okna mojej własnej, ślicznej hytty...



Nawet nie wiem, gdzie dokładnie udało się uchwycić taki fajny obrazek, ale gdzieś po drodze ;)



I nagle zza zakrętu wyłania się ona... masywna góra z uciętym czubkiem



Solidne góry po drugiej stronie fiordu Lyngen



Te dwie białe wstęgi to wodospady, które spadają do fiordu z głośnym szumem


Kolejny przystanek robimy sobie przy głazie, który jest cały w graffiti. Nie wiem co autor miał tu na myśli, ale nazywa się ten punkt Piggsteinen, co można by tłumaczyć, jako ożywiony kamień. Podobno wszyscy, którzy jadą na Nordkapp, wpisują tu swoje imię i narodowość. My ograniczamy się jedynie do obejrzenia.


Piggsteinen - Polacy tu byli, co widać po naszej fladze ;)



Piggsteinen - Duśka tu była, ale śladu po sobie nie zostawiła ;)


Po kolejnych kilometrach, wjeżdżamy na wyspę Senja, przez jedyną drogę prowadzącą przez most w miejscowości Finnsnes. Stąd już blisko do miejsca odpoczynku. Wreszcie dojeżdżamy na nasz kemping, tym razem na południu wyspy Senja. 


Otoczenie na kempingu - jezioro Trollbuvatnet



Ujście rzeki Lakselva



Gdzie kończy się jezioro, a zaczyna rzeka



Nasze trzy apartamenty na dwie noce ;)

Przyszedł czas na atrakcje tej miniaturki Norwegii, bo tak właśnie mówi się o Senji, że na jednej małej wyspie możesz zobaczyć wszystko to, co w całej Norwegii. Sprawdzimy, począwszy od dnia jutrzejszego ;)


Widok z namiotu za dnia...



... I ten sam widok nocą


                               Ciąg dalszy nastąpi...

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci wszystkiego i tego, że dotarłaś na Nordkapp, widoków po drodze, spotkań z reniferami i widoków z namiotu. Dobrze, że u Ciebie mogę liznąć trochę tej Norwegii. U nas niekończący się serial z nogą mojej żony znowu musiała powrócić do kul, w tej chwili każdy wyjazd to marzenie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę nieskromnie, że sama sobie zazdroszczę. Spełniam swoje wielkie marzenia, które myślałam, że zostaną w tylko w sferze marzeń. Nordkapp był takim wielkim marzeniem. Mówią, że jest przereklamowany. Dla mnie, pomimo tłumu innych ludzi, był magiczny. Renifery w środowisku naturalnym to widok cudowny. Będzie jeszcze o tym, o ile uda mi się pozyskać zdjęcia z mojego telefonu, bo niestety dziad jeden nie chce przesyłać plików w żaden sposób. :(
      Co to się z tą nóżką porobiło? Trwa to już spory kawał czasu... Chociaż z drugiej strony może teraz trzeba nieco dać odpocząć nodze, żeby nie obciążać jej za bardzo. Niech jeszcze posłuży do odkrywania naszego Cudownego Świata :) Przesyłam Wam uściski, Żonie zwłaszcza! Trzymajcie się i na razie podróżujcie wirtualnie dla dobra nóg. Serdeczności! :)

      Usuń