Kocie chorowanie
Witajcie, to ja Mycha. Już dziś z pomocą mojej Pani, mogę do
Was coś napisać, bo zebrałam już potrzebne siły. Źle się u mnie ostatnio działo….
Ale po kolei.
To, że
miałam cukrzycę i strasznie wysoki poziom glukozy to wiedzieliście. Na całe
szczęście pokonałam ją, bo nie wiem, czy wiecie, ale u kotów tą chorobę da się
wyleczyć, natomiast u psów i ludzi już nie.
- Ty ją masz?
- Co?
- No cukrzycę?
- Nie Myszko,
nie mam.
No tak,
tylko ja musiałam codziennie dostawać te bolesne zastrzyki rano i wieczorem.
Niesprawiedliwe. Bardzo. Na całe szczęście udało się i już nie muszę ich brać.
Codziennie jem chrupki cukrzycowe, bo jestem wciąż na diecie i tak chyba
zostanie. Lubię je i żadne inne już mi nie smakują.
- A czy jest
wątróbka w formie chrupek?
- Nie spotkałam
się z czymś takim.
- Szkoda…
No i wpisali mi to w książeczkę - cukrzyca stwierdzona |
Jak już skończyła się u mnie ta cukrzyca, to mam coś tam z tarczycą.
- Co ja mam z tą
tarczycą?
- Nadczynność
tarczycy.
- Acha.
No właśnie to
mam i dlatego teraz dla odmiany muszę jeść tabletki, które mi Pani wkrusza do
jedzonka i myśli, że ja tego nie wiem i dam się nabrać.
- Wiem, że one
tam są.
- Fajnie, a jeszcze
fajniej, jakbyś to zjadała, a nie, ja potem muszę wyrzucać.
- Nie jem, bo te
proszki są niesmaczne. Są gorzkie.
- Ale pomagają,
już spadły ci hormony o cztery jednostki. Ale wciąż jest ich za dużo.
- A nie ma
takich o innym smaku? Jakieś mięsne na ten przykład?
- Pan doktor
powiedział, że to najlepsze lekarstwo.
- Nie za bardzo
lubię doktora.
- Wiem, ale on
cię bardzo lubi.
Nie znoszę
chodzić do kliniki. Co prawda tam mnie już wszyscy znają. Ale zawsze mam
wielkiego stracha. Siedzi we mnie gdzieś w środku. Próbuje ze wszystkich sił
schować się w torbie, żeby mnie nie zauważyli, ale nigdy to się nie udało...
Okropnie gorzkie tabletki - bllleee :( |
Miewam też
migreny. Jak każdy mam lepsze i gorsze dni. Czasem to nawet trzęsę się z zimna
i wtedy rozpaczliwie domagam się koca.
- Dlaczego ty
zawsze składasz ten koc i kładziesz na oparciu kanapy? Ciężko mi samej go zdjąć.
- Nie przesadzaj,
wiem, że potrafisz. Ale jak zawsze boli cię głowa to zwykle nakrywam cię
kocykiem bez gadania.
- No czasem ci
się zdarza…
No i wtedy
śpię sobie zakopana w koc, nic nie widzę, nic nie słyszę, odpływam i czekam aż
głowa przestanie boleć.
Ponieważ
sprawdzam wciąż tę glukozę a teraz tą tarczycę, to od czasu do czasu muszę
robić badania krwi. Mieliście to kiedyś? To boli. Ściskają mi łapkę, a potem
mam plasterek. Próbuję go potem wylizać, ale nie jest smaczny.
- Nie chcę już
tego pobierania krwi, na co im ta moja krew?
- Żeby mogli
zrobić badania i powiedzieć, czy jeszcze masz brać te niedobre proszki.
- A nie mogą bez
tego?
- Nie.
Nie lubię
tego i już. Zawsze potem jestem strasznie wystraszona. No ok, ty mnie zawsze
przytulasz potem.
Nie lubię tych plasterków |
W zeszłym roku wypadł mi ząb. Został na umywalce. To nie pierwszy raz, kiedy musiałam iść do dentysty. Głupie uczucie, nie mam już kłów. A Pani mówi, że nie jestem już wampirkiem. Bardzo śmieszne.
A ostatnio coś miałam…. Coś okropnego! Nie uwierzycie, że to właśnie mnie się przytrafiło. Jakoś tak nie wiedziałam, że mi się to zrobiło, ale w końcu zaczęło mi przeszkadzać. I kiedy leżałam pod Pani komputerem wyciągnęłam łapkę i rozciapirzyłam palce na całą szerokość. Prosto przed Jej nos. Wtedy Ona to zauważyła i się zaczęło…
- Wypadł mi ząbek, ale jakoś Wróżka Zębuszka nie przyniosła mi pieniążka...
- A co byś zrobiła z tym pieniążkiem?
- Kupiłabym moje smakołyki na ten przykład.
- Acha.
Moja karta od dentysty - nawet moja Pani takiej nie ma :) |
A ostatnio coś miałam…. Coś okropnego! Nie uwierzycie, że to właśnie mnie się przytrafiło. Jakoś tak nie wiedziałam, że mi się to zrobiło, ale w końcu zaczęło mi przeszkadzać. I kiedy leżałam pod Pani komputerem wyciągnęłam łapkę i rozciapirzyłam palce na całą szerokość. Prosto przed Jej nos. Wtedy Ona to zauważyła i się zaczęło…
Włókniakomięsak - to właśnie miałam na tylnej łapce |
Choć to nowotwór złośliwy, mamy nadzieję, że już nie wróci |
Jestem chora... z tej perspektywy ten POTWÓR nie wygląda tak okropnie |
- Prawda, że
miałam nowego potwora?
- Miałaś
nowotwór, zwany włókniakomięsakiem.
- ???
- No tak się ten
twój POTWÓR nazywa.
- Mówiłaś, że on
jest złośliwy. To znaczy, że będzie mi robił na złość, czy że on się wciąż
gniewa i złości?
- Nie, to taki
rodzaj choroby. Ale nie martw się, u Ciebie jest troszkę inaczej.
- To znaczy jak?
- Nie daje
przerzutów tylko się odradza w tym samym miejscu…
- Znów się
odrodzi????
- U Ciebie nie,
bo masz przecież amputowany paluszek w łapce. Potwór już nie wróci, bo nie ma
gdzie odrosnąć.
No właśnie.
To miałam. Amputację palca. A.M.P.U.T.A.C.J.A. to straszne słowo. Pojechałyśmy
do kliniki i nie wiedziałam co mi tam zrobią, ale z pewnością nic co mi się
spodoba. No i tak było. Nagle dostałam zastrzyk, który mnie zaszczypał. Pisnęłam.
A potem było jeszcze gorzej. Zrobiło mi się niedobrze i zwróciłam śniadanie z
tym okropnym proszkiem. O św. Franciszku, jak mi było wtedy źle. Świat mi
wirował. I czułam, że powieki mi ciążą…
- Uśpili mnie!
- Nie, tylko
dali narkozę.
- Wcale nie
chciało mi się spać.
- Ale na żywca
chyba nie chciałabyś mieć ucinanego palca?
- No nie, bo by
bolało.
- No właśnie,
dlatego na chwilę musiałaś zasnąć.
Dali mi coś bolesnego... |
Dziwne uczucie - ten kosz wiruje... O rany jak mi niedobrze... |
No i śpię. Wyłączona całkowicie |
Ja naprawdę śpię, ale w narkozie koty śpią z otwartymi oczami, nieźle, co? |
I tak
bolało. Potem. Miałam zawiniętą całą tylną łapkę. Wiecie, jak ciężko się z tym
chodziło? Kulałam bardzo. Skakać też mi nie wolno było, a przecież ja zwykle
skaczę na umywalkę, żeby napić się wody. Dostałam znów jakieś proszki….
- Co ja znów
dostałam?
- Antybiotyk i
lekarstwa przeciwbólowe.
- I tak bolało.
- Wiem, ale
mniej.
- Ten opatrunek
na łapce był wielki!
- Ale za to
dostałaś ładne plasterki. Najpierw miałaś czarny, potem niebieski a na koniec
błękitny w granatowe rybki.
- I tak mi się nie
podobało…
- Ty do tych
swoich chorób dorzuć jeszcze totalne marudzenie i kocie ADHD, bo wszędzie cię
pełno…
- Pan doktor mi
tego nie stwierdził.
Wracam już do domu - tu w sali pooperacyjnej na oddziale szpitalnym. W tych boksach leżeli inni pacjenci i niektórzy płakali... |
W domu najlepiej. Pobrali mi znów krew i dali plasterek z wzorkiem. Widzicie tą czarną skarpetkę? To mój kulfonik, który mi strasznie przeszkadzał w chodzeniu |
Czarny opatrunek - nawet pasuje mi pod kolor futerka |
Po zmianie opatrunku dostałam niebieski plaster |
Chyba wtedy przestały działać te tabletki i bolało tak, że chowałam się za kanapę... |
Kolejna zmiana opatrunku i tym razem miałam plaster w kolorze nieba :) |
Na plasterku były rybki. I wiecie co? Tego plasterka nie kupicie w żadnej aptece, bo on nawet nie jest dla dzieci. Był dla mnie. |
Tak wygląda moja łapka po zdjęciu szwów. Odrastają mi już włoski, więc wygląda coraz ładniej. Nie czuję braku paluszka i brykam jak dawniej. |
I tak właśnie
się u mnie ostatnio działo. Miałam nowotwora i teraz nie mam jednego paluszka,
więc jestem niepełnosprawną kotką. Czy istnieje taka instytucja jak koci ZUS? Może
mi się należy jakaś renta? Idę to sprawdzić.
Moja stara książeczka zdrowia - teraz mam kartę elektroniczną i w komputerze wszystko zapisują |
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy wspierali duchowo mnie i moją Panią (Ona strasznie to przeżywała). Chętnie Wam zamruczę kiedyś.
To
do następnego MIAU!
Trzymaj się Mycha!!! Masz bardzo kochaną i odpowiedzialną właścicielkę!
OdpowiedzUsuńDziękujemy, będziemy się razem trzymać ;)Pozdrawiamy cieplutko.
UsuńPodziwiam Twoją miłość i przywiązanie do tego kotka. Oby całkowicie wyzdrowiał i dał Ci wiele chwil radości z jego obecności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję, mam tylko ją, to moja najlepsza przyjaciółka :) Już od 17 lat. Pozdrawiamy :)
UsuńZdrowia życzę i mam nadzieję, że będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Grunt to pozytywnie myśleć, dlatego nie dopuszczamy innej myśli, jak tylko tej, że dobrze będzie :) Pozdrawiamy :)
UsuńBiedna Kicia, tyle musiała wycierpieć.
OdpowiedzUsuńNa szczęście ma cudowną panią. :)
Wszystkiego dobrego.
Dzięki piękne. Kicia ma szczęście, że ma mnie, a ja, że mam ją. Jest wyjątkowa ;) Uściski!
UsuńJaki piękny kotek. Mam nadzieję że już ma się dobrze. Super. Uwielbiam koty. To mądre i zarazem tajemnicze istoty.
OdpowiedzUsuńKasiu, Myszka odeszła w styczniu 2017 r. Bardzo mi jej brakuje, ale wierzę, że za Tęczowym Mostem jest już jej lepiej...
UsuńJestem zdania, że kociaki jako zwierzaki są bardzo przyjacielskie. Tym bardziej, iż ja również mam u siebie ciekawego kotka. Strasznie podoba mi się to co napisano w http://koty-birmanskie.pl/koty-o-umaszczeniu-szylkretowym-co-nalezy-o-nich-wiedziec/ i moim zdaniem, faktycznie tak jest często. W sumie koty są całkiem popularnym zwierzęciem domowym.
OdpowiedzUsuńMyszka nie była kotem birmańskim ani szylkretką. Proszę nie wpisywać w swój komentarz nachalnej reklamy innych stron. W przeciwnym razie komentarze nie będą zamieszczane.
UsuńPozdrawiam.