O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

sobota, 17 października 2015

Tatry - Wrota Chałubińskiego




Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja. 
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole. 
A dlaczego chodzę po górach? 
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu...
Bo góry są.
Kamziki, Świstaki, Rogasie
czyli o konsekwencjach 
bycia upartym w górach



Tak, uparłam się na jeden szlak. Według niektórych całkiem bez sensu. Bez sensu, że się uparłam, bez sensu, że ten szlak, no bo jaka to logika wchodzić tą samą drogą i potem tą samą schodzić, bo innej możliwości nie ma. A jednak... Jednak się uparłam. I myślę, że się nie zawiodłam. Czasem upór w górach się opłaca ;)
Za oknem zrobiło się ponuro, wieje silny wiatr, gdzieś w Polsce spadł już pierwszy śnieg, dlatego, by nie poddać się depresyjnej pogodzie za oknem, wyruszmy razem na tatrzański szlak. Ten, na który się tak uparłam. Zapraszam na Wrota Chałubińskiego...
Wcześnie rano stawiłam się w Palenicy Białczańskiej. No tak, kolejny raz w tym roku miałam pokonać te koszmarne 9 km asfaltem. Poprzednie podejście na ten szlak skończyło się najpierw siedzeniem w schronisku, bo deszcz, a w efekcie przejściem z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Tym razem miało być inaczej. 


Na początek zebranie weny na ruszenie asfaltem... rejon, gdzie dziś będę podziwiać widoki ;)



Z Morskiego Oka żółtym szlakiem a potem skręt na czerwony i powrót tą samą drogą

Ruszyłam raźnie drogą, by jak najszybciej pokonać tą mało wdzięczną trasę. Przy Wodogrzmotach Mickiewicza pojawił się bardzo optymistyczny napis na asfalcie...


... :) Nic dodać, nic ująć 


Tym razem nie podziwiałam wodospadu z jego najbardziej malowniczej strony, zerknęłam jedynie na drugą stronę, gdzie spływa sobie spokojnie do potoku Białki.


Wodogrzmoty Mickiewicza po drugiej stronie drogi

Na ustach pojawił się uśmiech, kiedy odsłonił się znajomy widok na Mięgusze.


 Mięguszowieckie Szczyty i malutki Mnich z prawej strony


Niestety wraz z górami pokazało się mocno zachmurzone niebo. W sercu tliła się nadzieja, że przecież dziś miało być ładnie, więc może to tylko taka brzydka duża chmura, która skoro przyszła to i pójdzie sobie niepyszna.
Minęłam dość niebezpieczne zimą miejsce na Drodze Oswalda Balzera, czyli rejon Żlebu Żandarmerii. W lato wygląda tak niewinnie, a jednak potrafi spłatać przykrego figla.


Żleb Żandarmerii - widok z drogi Oswalda Balzera

Wreszcie zbliżałam się do Morskiego Oka. Niestety wraz ze mną przybyła chmura, zaciągając całe niebo szarością. I jak na złość zaczęło kropić, najpierw tak nieśmiało, a potem już całkiem równo. Chyba nie muszę mówić, co mamrotałam pod nosem i jakich niecenzuralnych słów używałam w myślach. No to znów miałam powtórkę z rozrywki. Ponownie znalazłam się w schronisku wciśnięta między innych turystów. Na twarzy miałam wyraz potwornego niezadowolenia, a w oczach mord.
Na całe szczęście tak szybko jak się deszcz pojawił, tak szybko przeszedł, więc postanowiłam jednak ruszyć na te Wrota. 

Jeden z najładniejszych widoków w Tatrach - rejon Morskiego Oka, Mięguszowieckie Szczyty i Mnich



Rysy na tle zachmurzonego nieba



Wejście na żółty szlak, zwany Ceprostradą

Szlak, znany mi dobrze z wędrówki na Szpiglasowy Wierch, nie nastręczał większych trudności. Podobnie jak rok wcześniej, tym razem także miałam po drodze piękne widoki. I ciszę. Sporadycznie mijali mnie turyści, którzy jednak zdecydowali się wyjść wyżej, mimo wcześniejszych opadów. Ja skupiłam się na spacerze oraz na podziwianiu wrzosów, które masowo pokrywały pobocze. Fioletowe miotełki kazały mi co chwila przystawać.


Morskie Oko i Rysy z Ceprostrady



Fioletowe miotełki wrzosu



Pojedyncze kwiaty są śliczne, ale gdy są razem tworzą prawdziwe cudeńko

Przestałam się chmurzyć, jednak przyroda koi nerwy. Na mojej twarzy znów zagościł uśmiech, bowiem znów zmierzałam w stronę mojej ulubionej góry. Mnich zawsze prezentuje się wspaniale.


Mnich z Ceprostrady



Żleb pod Mnichem i stok Cubryny

Również to, co zostawiałam za plecami, warte było kilku przystanków. Morskie Oko robiło się coraz mniejsze, a coraz wyraźniejsza stawała się niecka Czarnego Stawu pod Rysami. Biała ścieżka żółtego szlaku prowadziła łagodnie pod górę, nie pozwalając się zmęczyć.


Otoczenie MOKA



Szlak w stronę Marchwicznego, będącego stokiem masywu Miedzianego



Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami i Rysy z widoczną białą rysą



Żółty z fioletem zawsze ładnie się komponuje - Matka Natura to wie ;)

Widok na Mnichy dwa jeszcze bardziej rozpromienił moją twarz, dając nadzieję, że jednak pogoda nie zawiedzie i nie będę musiała zawracać w połowie drogi.


Mnichy dwa stoją niczym strażnicy naszych granic



Mięguszowieckie Szczyty i Cubryna tłem dla obu Mnichów



Tzw. Kieszonki na stokach Miedzianego - wyglądają jak ruiny jakiegoś domostwa

I wreszcie dotarłam do rozstaju dróg. Tu zrobiłam sobie krótki postój. Łyk wody, kawałek czekoladki i kilka oddechów. Oczywiście nie obyło się bez wewnętrznego śmiechu, kiedy obok usłyszałam wykład o tym, co też ciekawego tu widać. W czerwonej koszulce stał pewien pan i napuszony jak paw wskazywał towarzyszom poszczególne szczyty. Kiedy stwierdził, że "tam widać Przełęcz pod Chłopkiem", jeden z turystów, wracający właśnie z Wrót, musiał pana naprostować w myśleniu. Oczywiście zrobił to grzecznie, ale pan, jak to paw musiał się napuszyć. No bo przecież on wie lepiej ;) Turysta przechodząc obok mnie skwitował wydarzenie krótko: "samiec alfa" ;) :) No tak... mówili, że telewizja kłamie, teraz to i mapy kłamią... Ech, dobrze, że jednak słucham mądrzejszych w górach.


Rozstaj dróg, tym razem wkroczę na szlak czerwony



Na malowniczym rozstaju dróg, gdzie Ceprostrada łączy się z drogą na Wrota Chałubińskiego



Szlakowskaz na Wrota



Żabia Grań, Niżne Rysy i Rysy, tafla Morskiego Oka i Czarnego Stawu pod Rysami



Wrota Chałubińskiego i Dolina za Mnichem

Wkroczyłam w Dolinę za Mnichem. Prawie pustą i spokojną. Tę ciszę przerywali mi jedynie taternicy wpięci w ścianę Mnicha. Nie wiem czemu się tak darli, bo nie przypominało to poleceń instruktorów wspinaczki, a nawoływania w stylu "uuu, hejjjj, hop hop" itp.


Dolina za Mnichem


I podobnie jak podczas całej wyprawy, nie mogłam przejść obojętnie obok skrzydlatych umilaczy wędrowania. Motyle są takie piękne i takie krótkotrwałe.


Motylki Rusałki pokrzywnika



Ulotne cudeńka przyrody


Mój dzisiejszy cel był w zasięgu wzroku. Wiedziałam, że na sam koniec czeka mnie strome podejście na przełęcz. Za plecami miałam Mnicha i taterników, z prawej strony prezentowało się siodełko Szpiglasowej Przełęczy, gdzie znakomita większość turystów sobie wędrowała.


Wrota Chałubińskiego i strome podejście na nie



Z tyłu Mnicha. Na jego szczycie widoczny taternik



Łagodne z tej strony siodełko Szpiglasowej Przełęczy

Tegoroczna susza dotarła i w Tatry. Tam, gdzie powinnam minąć Stawki Staszica, teraz widziałam zaróżowione plamy kamieni. Wody jak na lekarstwo, wszystko wyschnięte na wiór.


Plamy po stawkach Staszica



Złudny widok na Wrota - z tej perspektywy wydają się stokiem z łagodnym podejściem



Wrota Chałubińskiego



Szpiglasowa Przełęcz od strony Doliny za Mnichem

Wśród kamieni próbowałam wypatrzyć świstaki, ale jakoś się pochowały. I jak je miałam przywołać? Cip, cip, taś, taś? Za to po drodze napotkałam dwie kozice, które chyba nie były zainteresowane turystami, za to skupiły się na wrzeszczących co jakiś czas taternikach. Wyglądały na zmęczone. W sumie im się nie dziwiłam.


Dolina za Mnichem, Mnich i Tatry Bielskie na horyzoncie



Dwie koziczki - test na spostrzegawczość :)

I wreszcie pokonując kolejne kamienie i obsypujący się spod nóg piarg, stanęłam na Wrotach Chałubińskiego. Dawniej nazywano to miejsce Zawracik. I w zasadzie to bardzo adekwatna nazwa, bo stąd można jedynie zawrócić :)


Dolina za Mnichem w pełnej krasie - widok z przełęczy

Wrota Chałubińskiego to wąska przełęcz, znajdująca się na 2022 m n.p.m. Kiedyś przez Zawracik prowadził szlak z Doliny Rybiego Potoku do Doliny Piarżystej (obecnie na terenie słowackim, niedostępny dla turystów). Ścieżkę przebudowano w latach 1889-1890 w łatwo dostępny szlak. Na wniosek Walerego Eljasza-Radzikowskiego zmieniono nazwę przełęczy na Wrota Chałubińskiego, dla uczczenia zmarłego w 1889r dr T. Chałubińskiego.
I teraz ja stałam na tejże przełęczy, szczęśliwa i zmagająca się z wiatrem.


Ciekawie wyglądająca chmura na niebie - oby nie była to zapowiedź kolejnego deszczu



Skały masywu Szpiglasowego Wierchu z lewej i Miedziane w głębi



Widok z przełęczy na stronę słowacką. Masyw Prostredný Chrbát, a pod nim atramentowe Vyšne Temnosmrečinske pleso



Tak robią zwycięzcy :)



Na Wrotach Chałubińskiego



Wyżne Ciemnosmreczyńskie Jezioro - oaza ciszy, bowiem szlak turystyczny prowadzi tylko do Niżnego Jeziora, niewidocznego z Wrót



Tatry Zachodnie: na pierwszym planie od lewej: Krzyżne Liptowskie, Skrajny Goły Wierch, Zadni Goły Wierch i Wielka Kopa Koprowa, na drugim planie: Baraniec i Bystra

Siedziałabym sobie tak dłużej, gdyby nie wiatr, który hulał sobie po mojej głowie. Przedłużałam moment zejścia, bo tak bardzo cieszyłam się, że pogoda była na tyle łaskawa, że mogłam podziwiać widoki.


Końcowa kropka na przełęczy



Dolina za Mnichem i ścieżka tym razem w dół


Miedziane i widoczny zygzakowaty szlak Ceprostrady na Szpiglasową Przełęcz

Tym razem musiałam uważać na piarg, który złośliwie usuwał się spod nóg. W zasadzie tylko ten kawałek był najmniej przyjemny. Dalej już szło się spacerowo.


Początek zejścia - kiepski kawałek szlaku



Dolina za Mnichem i widoczne wysuszone Stawki Staszica. Na horyzoncie Hawrań z Muraniem



Mnisio :)

I znów wracając, natknęłam się na te dwie kozice, tyle, że jedna z nich przeszła na drugą stronę szlaku. I wtedy po raz pierwszy usłyszałam jak kamziki fukają z niezadowolenia i być może strachu. Całe szczęście, że to nie na mnie tak fukała, a na turystę z przodu. Może ta akurat miała dość bycia gwiazdą?


Jeszcze jedno zdjęcie i ruszę z kopytka...



 :)



Jeszcze tu jesteś?

Po drugiej stronie leżała druga kozica. Obie wyglądały jak strażniczki szlaku.


Kozica po drugiej stronie

Pośpiesznie opuściłam to miejsce. Po części dlatego, że nie chciałam psuć im odpoczynku i poczucia bezpieczeństwa, a po części dlatego, że nie miałam ochoty dostać się pod rogi wkurzonej kozicy. 


Szlak przy Stawkach Staszica



Krok za krokiem i znów przy rozstaju dróg

Kiedy ponownie znalazłam się na połączeniu szlaku czerwonego z żółtym, na chwilę przystanęłam. Popatrzyłam na mój dzisiejszy cel. Znów z tej perspektywy był stromy. A przede mną pojawił się znany widok na rejon Morskiego Oka


Wrota Chałubińskiego



I ponownie rejon MOKA



Już na Ceprostradzie


Powoli schodziłam do Morskiego Oka, pogrążona w rozmyślaniach, kiedy nagle zobaczyłam... jego. Moje marzenie ujrzenia świstaka w naturalnych warunkach, nie na zdjęciu, nagle się spełniło. Możecie mi wierzyć lub nie, ale od 20 lat chodzę po górach i jeszcze nigdy nie natknęłam się na to sympatyczne zwierzątko. Na miśka też nie, ale akurat tego wolałabym omijać. Byłam wniebowzięta :)


Moje marzenie spełnione :)



Co tam turyści, ja leżę, tak będę leżał...


Był duży, tłuściutki i zupełnie obojętny na przechodzących tuż obok turystów. Wyglądał jak stojący na czatach złodziejaszek :) I w zasadzie się zgadzało, bo skradł moje serce od razu. Aż chciałoby się go po tym, brzuszku posmyrgać.


Przystojniaczek :)



Taki to ma widoki :)


Po cichutku zaczęłam schodzić po szlaku, ale wciąż odwracałam się, by nasycić oczy obrazkiem spokojnego zwierzaczka, podczas gdy sama niemalże skakałam z radości. I weź tu nie rób gwałtownych ruchów, kiedy nagle marzenie się spełnia i to zupełnie nieoczekiwanie. Oto nagroda za bycie upartym na szlak ;) 
I schodziłam sobie dalej, aż tu nagle drugi świstaczek. Moja radość była nieopisana. Przechodzący turyści powiedzieli mi, że przed chwilą siedział dość blisko i pozował do zdjęć. Niestety, kiedy ja nadeszłam zwierzak pokicał w skałki. To całkiem mądry skubaniec, bo w kilka minut potem z nieba zaczął siąpić deszcz. Ale jeszcze zdążyłam go uchwycić.


A kuku! :)



Wyczuwam deszcz, więc do widzenia się z państwem :)

Pełna radości i w kroplach deszczu pomaszerowałam dalej. Kiedy otworzyło się okno na schronisko w Moku, zobaczyłam jak zwykle mrowie turystów. Pomyślałam sobie, że mam duże szczęście, bo dziś dane mi było zobaczyć oprócz innych ludzi, także cuda przyrody i przekonać się, że naprawdę jest ten świat cudowny.


Ścieżka Ceprostrady, na której o mały włos, a wywinęłabym orzełka



Morskie Oko i schronisko nad jego wodami



Jak zawsze w sezonie ścisk i tłok w schronisku

Wreszcie wkroczyłam na asfalt. Tym razem nogi niosły mnie same. Po drodze znów zwróciłam uwagę młodemu człowiekowi, żeby wyłączył radio. No co to za moda. Inni ludzie mi podziękowali, ale zastanawiam się czemu nikt wcześniej nie zwraca innym uwagi, skoro też im to przeszkadza?
Za kolejnym zakrętem wyszłam na ostatnią prostą, już widziałam busiki na Palenicy, kiedy po prawej stronie mój wzrok przykuli stali bywalcy tych terenów. Pewnie niektórzy słyszeli o Rogasiu z Doliny Roztoki :) Oto on wraz z mamą :)



Łania z młodym



Rogaś ma śliczne białe kropeczki na kuperku, za to mamusia długą szyję i uszy, które bacznie nasłuchują każdego szelestu



Rodzinne foto :)


I jak tu nie być upartym w górach? Gdyby nie fakt, że uparłam się na Wrota Chałubińskiego, nie zobaczyłabym tylu wspaniałości po drodze. Opłacało się też przez moment zmoknąć. Za to wspomnienia tej wędrówki na długo zostaną w mojej pamięci.


HEJ!

16 komentarzy:

  1. Aż wstyd się przyznać, ale na Wrotach Chałbińskiego jeszcze nie byłam. Widzę, że coś się dzieje na tym asfalcie do Moka, jakieś nowości. Nie widziałam tych napisów wcześniej. Świstaka zazdraszczam przeogromnie. Ja wciąż poluję na chociaż jeden egzemplarz. Niezłego tłuścioszka spotkałaś! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dopiero teraz dotarłam na Wrota. I również pierwszy raz upolowałam świstunka. Dlatego moja radocha była tak duża. Pewnie dziwnie wyglądałam, ale wciąż się uśmiecham na myśl o tym tłuścioszku :)

      Usuń
  2. To miałaś dzień spod znaku tatrzańskiego zwierzyńca. Pięknie. :) Nie wiem, czemu, ale mnie też świstaki wyjątkowo rozczulają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak :) Jeden świstak był brązowy, a drugi bardziej szary. I to było bardzo fajne. I bardzo chciałoby się je pogłaskać, choć niekoniecznie poczuć ząbki :)

      Usuń
  3. Kiedyś, dawno, dawno temu prawie wszystkie te drogi zdeptałam. :) Teraz mogę już tylko podziwiać Twoje piękne zdjęcia.
    Wspaniała wyprawa i widoki, a świstaki słodkie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To prawda, te cudne zwierzaczki od razu wywołują uśmiech. Chyba nam teraz tego brakuje, dlatego takimi obrazkami chętnie się dzielę. Więcej uśmiechu na co dzień = lepszy świat :) Serdeczności!

      Usuń
  4. Pamiętam, jak kiedyś mnie kusił ten szlak. Ot z ciekawości, zobaczyć słowacką, wtedy jeszcze czechosłowacką stronę Tatr. Nigdy tam nie dotarłem, ale za to dzisiaj mogę u Ciebie zobaczyć, że jest tam piękne jezioro w otoczeniu ładnych szczytów. Bardzo ładna wycieczka, piękna widokowa trasa, mnóstwo ciekawych obserwacji. Aż chciałoby się tam pójść. Pogoda jedna Ci była łaskawa, dobrze, że nie zawróciłaś po tym pierwszym deszczu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że upór został nagrodzony :) Choć nie zawsze jest tak różowo. Szlak jest w sumie dość przyjemny i do tego widokowy, sama się sobie dziwię, że dopiero teraz pierwszy raz tam podreptałam. Ciemnosmreczyńskie jeziora są dwa, z tym, że tylko do Niżnego można dojść, a to, które widać z Wrót, jest oazą ciszy. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Świstaki są super, miałem kilka razy okazję je widzieć. A najciekawiej wyglądał taki uciekający przed kozicą ;)

    Mnie widok z Wrót rozczarował, bo jest mocno ograniczony. Za to na podejściu można pooglądać Mnicha z różnych stron.
    A co do nawoływań taterników typu: "uuu, hejjjj, hop hop" , to możliwe, że próbowali się ze sobą skontaktować, bo prowadzący doszedł do końca wyciągu, a asekurant go nie słyszał. I jakoś chcieli się do siebie dokrzyczeć. Wbrew pozorom, nie jest o to trudno, wystarczy jakiś jeden załom skalny i słyszą nas wszyscy w okolicy, tylko nie drugi na linie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świstaki mają zabawne pyszczki :) To prawda, że po małej wspinaczce na Wrota człowiek chciałby zobaczyć widok po horyzont, a tu lipa... same skały i jedno małe (choć może i nie takie małe) jeziorko :) Ale mimo wszystko cieszę się, że się tam wdrapałam. Co do taterników to oczywiście masz rację, tylko, że po raz kolejny słyszałam głośne śmiechy, więc raczej nie przypominało to komunikacji partnerów po linie. Inaczej słyszałam ich nawoływania przy Granatach. Stąd moje rozważania ;) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Możliwe, że się po prostu wygłupiali. Nie wiem, nie byłem tam i też tylko rozważam ;) Bo wszędzie spotkać można różnych ludzi, więc i wśród wspinaczy nie każdy umie się odpowiednio zachować w górach.

      Usuń
    3. Pewnie, że tak, Święta racja. Tylko kto jak kto, ale taternicy to powinni wiedzieć jak zachowywać się w górach. Ale ludzie są różni...Szkoda tylko tych biednych kozic.

      Usuń
  6. W oczach mord. Skąd ja to znam? Super. Uśmiecham się za każdym razem, kiedy trafiam na ten fragment. Świstaki, kozice i sarenki bajeczne. Dla mnie jednak mord w oczach uzyskał palmę pierwszeństwa. Dlaczego? Nie wiem. Psychologia tłumu, alienacja... . To jest perełka, która mnie zauroczyła. To tyle. Pozdrawiam z głębi mojego jestestwa. Szuwarek wiślany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle daleka jestem od tego mordu w oczach, ale dla niektórych robię wyjątek. A zwierzątka zawsze budzą uśmiech. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dzięki. Wiem. Użyłaś przenośni i to jest extra. Cóż mogę dodać? Same plusy: pokora, satyra, autoironia.. Dosyć tego "kadzenia". Znam Ciebie na tyle, by odrzucić ziarno od plew. Warto badać swoje myśli. Wiele jest bezużytecznych. To jest tzw odchwaszczanie umysłu. Poznanie siebie samego jest kluczem do rozwoju człowieka. Wypieranie do podświadomości prowadzi do upadku. Jesteś na dobrej drodze. Ta droga zaprowadziła Ciebie pod moje mieszkanie. Tak,tak. Serdeczności.Szuwarek wiślany.

      Usuń