O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

niedziela, 25 sierpnia 2019

Słowenia - cuda świata w pigułce cz. II


Słowenia – mały kraj,
wielkie możliwości
Cz. II




Kiedy zapadła decyzja o wyjeździe do Słowenii, zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że kraj ten swymi granicami przypomina kurę. Taką z tych pierzastych, ozdobnych, co to na nóżkach mają dużo piórek 😉 I rzeczywiście tak jest, patrząc na mapę. No więc, jestem w „kurze”… 



Jak by nie patrzeć, to "kura"... :)



Kształt Słowenii przy tablicy, upamiętniającej, że w tym budynku mieściło się kierownictwo struktury Ochrony Narodowej w prowincji Ljubljana, które w ścisłej tajemnicy wykonywało ważne zadania w ramach przygotowań do niepodległości Republiki Słowenii.


Słowenia to państwo położone w Europie Środkowej z dostępem do Morza Adriatyckiego. „Kura” graniczy od zachodu z Włochami, od północy z Austrią, od wschodu z Węgrami, a od południa z Chorwacją. Z byłych państw Republiki Jugosławii, to właśnie Słowenia jest krajem, który najbardziej się rozwija zarówno pod względem gospodarczym jak i pod względem zamożności. Powierzchnię kraju w połowie zajmują lasy, co sprawia, że jest to jeden z najbardziej zielonych krajów na świecie. I rzeczywiście widać to, kiedy przejeżdżamy drogami Słowenii.
Po wczorajszym, długim dniu, dziś mamy dzień lżejszy, czyli jedziemy do niedalekiej stolicy, która jest największym miastem „kury”.


LJUBLJANA, ACH STOLICA,
CZERWIEŃ WYSZŁA NA ME LICA…


Podróż nie zajmuje nam długo, jako że nasz hotel, położony w Domžale, jest oddalony jakieś 12 km od miasta. 


Mapa Lublany - czerwony kwadrat to ścisłe jej centrum, z najważniejszymi miejscami do odwiedzenia


Spacer po nim zaczynamy na Kongresni Trg, gdzie pod kościołem Urszulanek pod wezwaniem św. Trójcy, zbudowanym w latach 1718 – 1726 w stylu barokowym, mamy się spotkać z naszą Panią Anią, młodą kobietą, która kiedyś przyjechała na studencką wymianę, zakochała się w Słowenii i została. Teraz będzie nam tu przewodnikiem. I rzeczywiście chwilę później pojawia się nasza Pani Ania i zaczynamy romans ze stolicą.


Kościół Urszulanek pod wezwaniem Świętej Trójcy oraz Kolumna św. Trójcy


Zaczynamy od Placu Kongresowego, który powstał w 1821 r. w miejscu ruin średniowiecznego klasztoru oo. Kapucynów, które zostały zniszczone za panowania habsburskiego cesarza Józefa II. Plac był wykorzystywany jako miejsce pod ceremonie w czasie Kongresu Świętego Przymierza w 1821 r., na których byli obecni tacy goście jak cesarz austriacki, car rosyjski a także władcy Prus i Neapolu. I stąd nazwa skweru.
Chwila rozmowy pod kolumną św. Trójcy z 1721r., która została wzniesiona przez mieszkańców miasta w dowód ich wdzięczności za ochronę przed zarazą i przemieszczamy się po Kongresni Trg.
Z prawej mamy okazały i piękny budynek Uniwersytetu Lublańskiego. Ma już 100 lat i jest najstarszą i największą placówką dydaktyczną w Słowenii. Edukacja przebiega tu w dyscyplinach nauk społecznych, przyrodniczych, humanistycznych i studiów technicznych. Sam gmach wybudowano w latach 1896 – 1902 dla potrzeb Sejmu Krajowego.


Gmach Rektoratu Uniwersytetu Lublańskiego



Na Kongresni Trg, za mną Rektorat Uniwersytetu


Na wprost widzimy ładny budynek Słoweńskiej Filharmonii. W 1701 r. założono Akademię Filharmonii. 93 lata później założono Towarzystwo Filharmoniczne, by w 1908 r. można było mówić o Pierwszej Słoweńskiej Filharmonii. Niestety wnętrza nie zwiedzamy, ale dam sobie głowę uciąć, że są bardzo ładne. Nad budynkiem Filharmonii góruje zamek, ale o nim napiszę w dalszej części posta.


Budynek Filharmonii i górujący nad miastem zamek


Po lewej stronie parku, między drzewami widać Instytut Historii Współczesnej. To placówka badawcza z 60 letnią tradycją, która skupia w sobie pracę wielu pokoleń badaczy, archiwistów i bibliotekarzy. Powstał jako Instytut Historii Ruchu Robotniczego.


Instytut Historii Współczesnej



Wejście do Instytutu


Generalnie miły i zadbany skwer, ale nam pora przejść dalej.


Ujęcie wody pitnej w formie antycznego dzbana


Kolejnym miejscem, przy którym zatrzymujemy się na dłużej to najważniejszy plac w Ljubljanie, czyli Plac Prešerena. To tu znajduje się pomnik największego słoweńskiego poety, wieszcza France Prešerena, autora hymnu Słowenii. 


France Prešeren, a nad nim naga anielica - śmiały projekt, zważywszy, że anielica wypina się nieco w stronę kościoła...


Prešeren zwrócony jest ku jego wielkiej miłości Julji Primic, która w formie terakotowej postaci w oknie, spogląda na poetę zalotnie. 


Terakotowa postać Julji Primic


Niestety była to nieszczęśliwa miłość jako, że matka Julji nie widziała w biednym Prešerenie, kandydata do ręki swej córki. Rodzina Primiców była zamożna, więc Julja odrzuciła oświadczyny i wyszła za mąż za bogatego szlachcica Josefa Anselma Scheuchenstuela. I urodziła mu pięcioro dzieci. Po nieszczęśliwej miłości pozostał zbiór sonet („Wieniec sonetów”), napisany przez poetę w 1834 r. A sam France Prešeren ożenił się ze służącą swego pracodawcy i przyjaciela, Anną Jelovšek. Miał z nią trójkę dzieci, ale miłości szalonej tu nie było. Parę różniło spojrzenie na świat i wykształcenie. France coraz częściej pił, co przyczyniło się do marskości wątroby, na skutek czego zmarł 08.02.1849 r. Dzień ten jest dniem wolnym od pracy dla Słoweńców.
Sam Plac Prešerena nie ma regularnego kształtu, ale przy nim znajduje się kilka istotnych budynków. Pierwszy z nich, to rzucający się w oczy swoim kształtem, secesyjny budynek mieszkalny, tzw. Dom Hauptmanna, zbudowany w 1873 r. i odnowiony w 1904 r. w stylu secesyjnym przez architekta Ciril Metod Kocha.


Dom Hauptmanna


W niedalekiej odległości jest budynek, również w stylu secesyjnym, zwany Domem Urbenca (z lat 1902 – 1903). Mieścił się tu pierwszy dom towarowy Centromerkur, wybudowany na zlecenie hurtownika Falixa Urbanec. Posąg Merkurego, będący symbolem handlu, znajduje się nad wejściem do budynku.
Największym budynkiem na placu jest kościół franciszkański p.w. Zwiastowania wraz z przylegającym do niego kompleksem klasztornym. Kościół ten powstał na zgliszczach dawnego kościoła oo. Augustianów, w latach 1646 – 1660. Kiedy zakon oo. Augustianów uległ kasacji w XVIII w., zabudowania przejął zakon oo. Franciszkanów i tak jest do dnia dzisiejszego.


Kościół franciszkański i z prawej Dom Urbanca


Z Placu Prešerena wchodzimy na, jedyny taki w Europie, Potrójny Most (Tromostovje). Kiedyś stał tu drewniany most, łączący północno – zachodnią Europę z Bałkanami. Gdy most spłonął, w jego miejsce w 1842 r. stanął most kamienny, zwany Mostem Franciszkańskim (dziś to ten środkowy, przeznaczony dla ruchu kołowego). W latach 1929 – 1932 most został rozbudowany o dodatkowe dwie kładki piesze (oczywiście zaprojektowane przez głównego architekta miasta – Jože Plečnika). Mostem przechodzimy na Stare Miasto, ale żeby nie było tak prosto, rzekę Ljubljanicę będziemy przekraczać jeszcze dwa razy 😊


Ljubljanica z Potrójnego Mostu



Jedna z kładek pieszych Potrójnego Mostu



Na środkowej kładce mostu, zwanej kiedyś Mostem Franciszkańskim, przeznaczonej dla np. rowerów, dawniej samochodów, choć całość Placu Prešerena wyłączona jest z ruchu kołowego


Zamek widoczny spod Potrójnego Mostu

Póki co idziemy nadbrzeżem i podziwiamy Hale Targowe. Takie lublańskie sukiennice. Ciągną się miedzy Potrójnym Mostem, a Smoczym Mostem. To kolejna realizacja pomysłu architekta Plečnika, z lat 1940-1944. Hale od strony miasta to podcienia z kolumnami, pod którymi mieszczą się sklepiki i stragany. Od strony rzeki, przywołują na myśl średniowieczne mury obronne miasta.


Jedna z kamienic po stronie Starego Miasta



Początek Hal Targowych



Lekko półkoliste Hale Targowe z jednej strony



I hale z drugiej strony



Stoisko z miodami



Hale Targowe od strony rzeki



Charakterystyczne w Słowenii "drzwiczki" do uli



Wejścia do uli przedstawiają znane przysłowia i powiedzenia, które można odgadnąć po rysunku np. kochają się jak dwa gołąbki, albo gdzie diabeł nie może, tam babę poślę itp.


Tym samym dochodzimy do kolejnego mostu, zgoła innego od potrójnego. To Mesarski Most, czyli Most Rzeźników. Zaprojektował go oczywiście Jože Plečnik. Choć myśl o nim powstała już w latach 30. XX w., to jego realizację wstrzymała II wojna światowa. Dziś szklana nawierzchnia, przez którą widać w dole rzekę Ljubljanicę, służy jedynie komunikacji pieszej. 



Szklana nawierzchnia Mesarskiego Mostu



Na Mesarskim Moście, w tle Hale Targowe



Hale Targowe widziane z Mostu Rzeźników, a pod mostem rzeka Ljubljanica



Most rzeźników pełen jest kłódek, które zapinają zakochani. Za mostem Pałac Biskupi oraz zamek w Lublanie


Most jest bardzo współczesny, do czego przyczyniają się też postawione rzeźby Jakoba Brdara, słowiańskiego artysty pochodzenia bośniackiego. Mamy tu rzeźbę szatana, rozłupanego Prometeusza bez głowy, czy też postacie Adama i Ewy. Na balustradzie mostu leżą głowy jakiś mitycznych stworów, jakiś ryb, jakieś twarze… Nie wiem co autor miał na myśli. Most upodobali sobie zakochani, którzy na barierkach mostu wieszają kłódki w dowód wielkiej miłości. W końcu Słowenia to jedyny kraj na świecie, który ma w nazwie miłość. SLOVEnia… Mam nadzieję, że służby oczyszczania miasta co jakiś czas regulują ciężar tych kłódek, bo inaczej szklana tafla mostu kiedyś pęknie pod ciężarem…


Adam i Ewa wygnani z Raju



Jakieś mityczne stwory? Pojęcia nie mam co to takiego...



Szatan na środku mostu - stan zakochania można tłumaczyć diabelskimi sztuczkami? :)



Prometeusz bez głowy z wyżartym przez ptaki bokiem



Stare z nowym miesza się w stolicy Słowenii


Znów przechodzimy rzekę, by dojść do… Smoczego Mostu. Zmajski most został zbudowany na początku XX w., w czasie gdy tereny te były pod panowaniem monarchii austro – węgierskiej. To żelbetowy most w stylu secesji wiedeńskiej, wybudowany według planów wiedeńskiej firmy Pittel & Brausewetter, na podstawie patentu wynalezionego przez austriackiego inżyniera Josefa Melan i według projektu architekta Otto Wagnera. Most uroczyście otwarto dla ruchu w 1901 r. w obecności biskupa Lublany Antona Bonaventury Jegliča. Ale ostatecznie prace nad mostem ukończono w 1907 r. 


Smoczy Most



Smok jest w pewnym sensie symbolem Ljubljany


Most nazwano na cześć cesarza Franciszka Józefa I  z dynastii Habsburgów w celu uczczenia 40 lat jego rządów (od 1848 r. do 1888 r.) Ze względu na figury smoków, mieszkańcy rozpowszechnili nazwę „Smoczy Most”, która funkcjonuje do dziś. W czasie budowy mostu był to pierwszy most w Słowenii, wyłożony asfaltem, pierwszy żelbetowy w Lublanie i jeden z pierwszych takich mostów w Europie. Na jego skrajach stoją 4 duże smoki, natomiast na samym moście można jeszcze doliczyć się 16 mniejszych. 


Jeden ze smoków na moście



Pomniejsze smoki przy latarniach



Gdyby nie te smoki, to most wygląda całkiem zwyczajnie


Z mostem wiąże się takie podanie, że ponoć, gdy po moście przejdzie prawdziwa dziewica, to smoki zamerdają ogonami. Kiedy każda kobieta w grupie popatrzyła na siebie znacząco, nasza Pani Ania dodaje, że podobno w grupie to nie działa… Na pojedyncze przechodzenie mostu nie starczy nam czasu 😊


Duśka na Smoczym Moście


I znów jesteśmy po stronie Starego Miasta. Poprzez Plac Vodnika dochodzimy do kolejnej atrakcji Ljubljany. Nazwa placu, który jest też placem targowym wiąże się z osobą Valentina Vodnika, słoweńskiego kapłana, dziennikarza i poety z późnego okresu oświecenia. Był on też nauczycielem, krytykiem i urzędnikiem. Opowiadał się za używaniem języka słoweńskiego w edukacji, kulturze i administracji. W 1889 r. odsłonięto jego pomnik. Nota bene Vodnik urodził się na początku lutego, więc był spod znaku wodnika 😉


Pomnik Valentina Vodnika



W drodze na zamek


Na kolejnym, małym placu  Krekov Trg przykuwa uwagę budynek Teatru Lalek. Niestety nie mamy w planie żadnego przedstawienia. Za to wdzięczne jest ujęcie wody pitnej w postaci kangura. Od razu człowiek się uśmiecha.


Teatr Lalek w Lublanie



Teatr Lalek - fasada frontowa



Ujęcie wody pitnej w postaci kangura


Krok za krokiem i dochodzimy do kolejki, która wywiezie nas ostro na wzgórze, na którym znajduje się największa atrakcja Ljubljany, czyli zamek. Kolejka jest nowoczesna, mieści się w niej około 30 osób, ale przepływ turystów regulują osoby z obsługi. To cudo techniki powstało w 2000r. i można się nim dostać na zamkowy dziedziniec. Sama jazda trwa około 5 minut. Oczywiście można też dojść tam pieszo, tyle, że dłużej nam to zajmie.


Szyny kolejki wywożącej turystów na zamek - z tej perspektywy widać jak strome jest wzgórze, na którym stoi warownia



Kolejka do kolejki :) Ale idzie szybko i sprawnie


Stoję przy szybie, tyłem do kierunku jazdy, za to przodem do miasta, które wyłania mi się z każdym metrem. Ależ dzisiaj jest fantastyczna widoczność! 


Z okna kolejki wyłania się miasto



Z każdym metrem wyżej widać coraz więcej



Już prawie na samej górze


Chwilę potem nasza część grupy melduje się tym, co pojechali wcześniej i od razu idziemy na mury zamkowe, skąd rozciąga się piękny widok na Ljubljanę. Nasza Pani Ania mówi, że dziś mamy wyjątkowe szczęście, bowiem zazwyczaj jest tu mgliście, często też pada. A dziś widać nawet Alpy! Sama przy okazji robi zdjęcia, no bo jak tu nie robić, skoro mamy taką fajną panoramę.



Pawilon na zamku po wyjściu z kolejki



Przybyłych na zamek wita szklany lublański smok



Na zamkowych murach



Na zamkowych murach z Lublaną w tle



Widoczność tego dnia wspaniała, widać Alpy Julijskie i pasmo Karawanek



Alpy na horyzoncie, a u stóp zamku - dumne miasto Ljubljana



Z lewej widoczny Plac Vodnika a obok mały plac Krekov Trg



Górna stacja kolejki - widok z murów zamkowych


Zamek, górujący nad miastem, stanowi centrum zarówno historyczne jak i kulturowe kraju. O tym, że to atrakcja turystyczna stanowi ponad 1 mln osób rocznie, przewijający się przez ten kompleks.
Twierdza pojawiła się w czasach Cesarstwa Rzymskiego, na początku I w. n.e. Wówczas, jako umocniony fort strzegła rzymskiej osady Emona. Miasto to zostało zniszczone przez Hunów. Na wzgórzu o nazwie Zamkowa Góra, nie pozostała żadna budowla z czasów rzymskich. Kolejną wzmianką pisemną, potwierdzającą istnienie warowni, są dokumenty z 1106 r., stwierdzające prawo do panowania nad miastem Lublaną oraz zamkiem, księciu Karyntii – Spenheimowi. W 1220 r. to już nie tylko była drewniana warownia, ale także rezydencja mieszkalna rodziny Spenheim. W 1270 r. wojsko węgierskiego króla Przemysła Ottokara II zdobyło miasto i twierdzę. Przez kolejne lata, zamek przechodził z rąk do rąk, aż w XIV w. trafił pod panowanie Habsburgów. 


Zamek widziany z nadbrzeża Ljubljanicy


Wiek XV przyniósł hordy Turków, wobec czego postanowiono umocnić i przebudować zamek. A właściwie zbudować go na nowo jako typową średniowieczną budowlę. Przystosowano go do wykorzystania broni w celu obrony, zbudowano pięciokątną wieżę, dodano zwodzony most nad fosą. W połowie XVII w. zamek przestał odgrywać strategiczną rolę i nie mieszkali tu na stałe władcy Krainy (regionu historyczno – etnograficznego dzisiejszej Słowenii). Zamek i jego pomieszczenia wykorzystywano jako magazyny i składy prochu, co prowadziło do pożarów lub wybuchów, przyczyniających się do zniszczeń. Pod koniec XVIII w. Austriacy rozważali rozebranie warowni i sprzedaż budulca. Na szczęście mieszkańcy zapobiegli temu, a do tego dołożyły się wojny napoleońskie, podczas których, na zamku umieszczono koszary i wojskowy lazaret. 


Ljubljański zamek



Zamkowy dziedziniec


W 1815 r. zamek w Lublanie stał się więzieniem dla skazanych na długotrwałe katorżnicze prace. Potem z zamkowej wieży prowadzono obserwacje pod kątem obrony przeciwpożarowej miasta. Wystrzał z armaty sygnalizował, że gdzieś w Lublanie jest pożar. W 1905 r. zamek został wykupiony przez zarząd miasta. Inicjator tego, mer miasta Ivan Hribar, przekształcił budowlę w centrum kulturalne. Niestety w czasie I i II wojny światowej, twierdza ponownie stała się więzieniem. Tym razem dla tych, którzy byli wrogami Imperium Austro – Węgierskiego. W lochach zamkowych można obejrzeć maleńką wystawę w jakich warunkach przebywali więźniowie. Dopiero w połowie lat 60. XX w. na powrót zrekonstruowano twierdzę i przekształcono ją w muzeum historyczne. Obecnie to, co widzimy, to przywrócony średniowieczny układ zamku. Najstarszym, oryginalnym obiektem jest kaplica św. Jerzego, powstała w 1489 r. 


Kaplica św. Jerzego z 1489 r.



Wnętrze zamkowej kaplicy



W kaplicy


Niestety kompleks zamkowy nie przedstawia we wnętrzach pomieszczeń typowo zamkowych, nie ma mebli, gobelinów czy innych królewskich atrybutów. Komnaty przekształcone są na sale wystawowe i konferencyjne, na potrzeby festiwali i koncertów. Część z nich zajmują restauracje.


Odlew zamku z brązu na tle tego prawdziwego



Na zamku, a dokładnie na zamkowych murach ;)


Na sam zamek oraz wieżę wstęp jest płatny, natomiast na jego dziedzińcu, murach, kaplicy oraz lochach spacery są darmowe. Dlatego skupiamy się na oglądaniu zamkowego kompleksu tylko z ogólnodostępnych miejsc. Kiedy już o umówionej godzinie stawiamy się na zbiórkę, grzecznie idziemy z powrotem do kolejki i w dwóch ratach zjeżdżamy znów na Krekov Trg.


Czekając na kolejkę zostałam nietoperką :)



Nie wyszło mi bycie drapieżną Panią Ciemności... a tak się starałam... :)


Idziemy zerknąć na stare miasto. Upał daje się we znaki. Dziś jest jakieś 30 stopni. Czuję się nieco roztopiona…
Po drodze mijamy katedrę w Lublanie, czyli kościół św. Mikołaja. Wybudowano ją na początku XVIII w., w miejscu zburzonego w 1701 r. średniowiecznego kościoła. Choć sama jest w stylu barokowym, to jedyną pozostałością po średniowieczu, jest płyta na ścianie katedry z głową Chrystusa. 


Katedra w Ljubljanie - widok od strony Hal Targowych



Katedra od strony Starego Miasta



Przejście do Pałacu Biskupiego



Pieta w niszy w ścianie bocznej świątyni


To, co najbardziej przyciąga wzrok to zewnętrzny portal wejściowy z 1966 r. z płaskorzeźbą z brązu, pełną symboli. I tak symbolika drzwi przedstawia się następująco: drzewo lipowe to symbol narodu słoweńskiego, zakorzenionego w swoim kraju; tłum zgromadzony przy kamieniu księcia to symbol państwa słoweńskiego; dalej są słoweńscy święci Cyryl i Metody; dwie wieże najstarszego kościoła słoweńskiego; po lewej stronie… Krzyżacy, którzy mieli bronić terytorium Słowenii; jeźdźcy z kosami i widłami to symbol chłopskich buntów; po środku biskup Hren, a najwyżej Jan Paweł II – nasz Papież jest tu symbolem Watykanu, który jako pierwszy, uznał Słowenię jako niepodległy kraj. Drzwi zamontowano z okazji wizyty Jana Pawła II i nazwano Drzwiami Słoweńskimi. Na samym dole jest zamieszczony podpis autora w postaci… główki.


Drzwi wejściowe do katedry



Drzwi Słoweńskie - część górna



Drzwi Słoweńskie - część dolna



Oryginalny podpis autora drzwi


Idziemy uliczką, przy której wzdłuż poustawiane są kamienice mieszczańskie, teraz odnowione i kolorowe, w większości zbudowane w XVIII w. 


Jedna z odnowionych kamienic



Ljubljana słynie z kiełbas - tu szyld sklepu z kiełbaskami



Stoły już gotowe, czekają na chętnych do biesiady



Mestni Trg, czyli Plac Miejski



Mestni Trg, z tyłu katedra św. Mikołaja, po środku Fontanna Trzech Rzek Krainy



Ul. Klucznicza



Ciekawy narożnik - nie wiem, czy dawniej nie pełnił funkcji odbojnika do bramy (?)



A tu jeszcze inne narożniki



Stare Miasto


Aż dochodzimy do Mestni Trg, czyli Placu Miejskiego, jednego z głównych placów Lublany. Przy nim mieści się ratusz, zbudowany w 1484 r. Był przebudowywany w latach 1717 – 1719 w stylu barokowym. Dziś budynek jest siedzibą Rady Miasta Lublany. Wewnątrz zachowała się fontanna Herkulesa i Narcyza. Kiedy dostajemy czas wolny w mieście, pędzę do środka, by zobaczyć dziedziniec ratusza, na którym zazwyczaj są jakieś wystawy. I nie zawodzę się. Mało tego, namawiam jeszcze Asię i Jej Męża, moich sąsiadów w autokarze, na to szaleństwo 😉
Przed ratuszem stoi Fontanna Trzech Rzek Krainy. Przedstawia alegorię trzech rzek Słowenii: Sawę, Krkę i Ljubljanicę. Rzeźby powstały w 1751 r. według projektu Francesco Robba, głównego rzeźbiarza miasta w XVIII w. Dziś to też popularne miejsce spotkań młodych ludzi w stolicy.


Ratusz i Fontanna Trzech Rzek



Pierwszy dziedziniec Ratusza, ze studnią i krużgankami



Plan miasta z II poł. XVII w.



Drugi dziedziniec Ratusza z wystawą



Nie zabrakło i tu smoka ;) Smoczycy też... :) :) :)


Idąc dalej uliczkami starego miasta, napotykamy na sklep z koronkami. Podobno biżuteria z koronki jest bardzo popularna wśród Słowenek. Ale mnie jakoś nie rzuciła się żadna kobieta w oczy, która miałaby taką koronkę na sobie… Za to jest powód do śmiechu i rozkminiania językowych lapsusów, jakie łączą nasze języki – polski i słoweński. Przy okazji uczymy się, że to, co u nas, to nie to samo co u nich i na odwrót. Humory murowane. Wszyscy mają radochę, którą opowieściami podsyca Pani Ania.


Galeria koronek, co by nie było... ;)



Kołnierzyki, buciki, bransoletki... misterne cudeńka



Nawet smok jest z koronki ;)


I w ten sposób dochodzimy do Mostu Szewców. Znów jesteśmy na nadbrzeżu Ljubljanicy. Most Szewców to jeden z najstarszych mostów miasta, pochodzi z XIII w. W średniowieczu był znany jako drewniany most rzeźników, z racji mięsnego targu, znajdującego się obok. Z rozkazu cesarza, targ przeniesiono z powodu nieprzyjemnego zapachu, a w okolicy mostu, swoje warsztaty umiejscowili szewcy. I stąd nazwa mostu. Swój kamienny wygląd most zawdzięcza  - a jakże, głównemu architektowi miasta - Jože Plečnikowi. Obecnie przy moście wystawiają swoje prace artyści malarze, zmieniając okolicę w swoisty Montmartre Lublany.


Ljubljanica z Mostu Szewców



Nadbrzeże Ljubljanicy



Artyści wystawiają tu swoje prace


I tak oto zataczając pętlę, znów wracamy na Plac Kongresowy, by dostać tu czas wolny. Razem z moimi autokarowymi sąsiadami biegniemy zobaczyć panoramę miasta z góry. Naszym celem staje się Nebotičnik. Dobrze, że przed wyjazdem poczytałam co warto zobaczyć w mieście, bo zdecydowanie to miejsce jest ekstra.


W drodze na Nebotičnik


Nebotičnik to dosłownie „drapacz chmur”. Ma raptem 13 pięter i 70 m wysokości, ale w 1933 r., kiedy go budowano, był najwyższym budynkiem mieszkalnym nie tylko w Słowenii czy Bałkanach, ale był 9 najwyższym wieżowcem w Europie Środkowej. Dawniej budynek w stylu art deco przeznaczony był dla elit. Nebotičnik zaprojektował słoweński architekt Vladimir Šubica dla Instytutu Emerytalnego, inwestora budynku. Budynek jest zbudowany ze zbrojonego betonu, ma centralne ogrzewanie, wsparty jest też na 16 palach, wkopanych 18 m w głąb ziemi, co sprawia, że jest jednym z najbardziej bezpiecznych miejsc pod względem ewentualnych trzęsień ziemi. Obecnie wewnątrz mieszczą się tu sklepy, biura oraz prywatne apartamenty. 


Nebotičnik przypomina nieco warszawski budynek PASTy... takie moje skojarzenie. Z tej perspektywy "drapacza chmur" wcale nie przypomina


Do górnych kondygnacji można dostać się windą lub spiralnymi schodami. Na dachu budynku mieści się  kawiarnia z tarasem wokół budowli, z której można podziwiać panoramę miasta 360°. I naprawdę warto wejść na chwilę i rozkoszować się widokami. A jeśli ktoś ma nadmiar euro w kieszeni, to zamówić chociaż kawę 😉


Panorama Lublany z Nebotičnika - nowocześniejsza część miasta



Panorama Lublany z Nebotičnika






Panorama Lublany z Nebotičnika - widać pasmo Karawanek i Alpy Julijskie






Panorama Lublany z Nebotičnika - Alpy na horyzoncie






Zamek Ljubljański  z Nebotičnika






Na tarasie Nebotičnika - super widok na zamek


Ponieważ pogoda nas rozpieszcza, a słońce wręcz uwielbia, postanawiamy po wyjściu z „drapacza chmur” pójść na lody. I kierujemy się do lodziarni, gdzie serwują najlepsze miejscowe lody Vigo. Mniam, są pyszne!


To miały być tylko trzy kulki... tyle, że były nakładane patykiem :)


Duchota taka, że tylko patrzeć jak coś z nieba walnie. Ale póki co, zbliża się godzina zbiórki, więc idziemy znów na miejsce, skąd zaczynaliśmy dzisiejszy spacer. Czekamy na autokar, który zabierze nas w następne miejsce tego dnia. Ale o tym w kolejnym poście.


Ljubljana - miasto smoków :)



C.d.n. …