W
objęciach Renesansu,
czyli skąd się wziął szwedzki stół ,
dlaczego hejnał grany jest na trzy strony świata
i co w mieście Zamoyskich robił Marek Grechuta
dlaczego hejnał grany jest na trzy strony świata
i co w mieście Zamoyskich robił Marek Grechuta
Moje
pierwsze spotkanie z Zamościem to rok 2000. Wracam z wesela przyjaciół, które
było w okolicy. Jestem nieco zmęczona, ale bardzo chcę po drodze wpaść choć na
rynek. Pędzę 18-letnim, zielonym groszkiem, czyli Fiatem 126P, jeszcze na
włoskich częściach. I oto jestem. Stoję na placu, rozglądam się, wreszcie
siadam na ławce i wpatruję się w ratusz z pięknymi schodami. I wtedy myślę
sobie: tu mi dobrze. Wpadam w coś w rodzaju błogostanu i gdyby nie fakt, że na
wieczór mam być już w domu, w Warszawie, to pewnie bym tak siedziała i
siedziała…
Jest 2015
rok. Postanawiam sprawdzić, czy Zamość po 15 latach obudzi we mnie takie same
uczucia. W tym celu skoro świt mknę znów na wschód kraju. Jakże ja lubię tam
jeździć. Zdecydowanie tam uczą życia w trybie „slow”.
Swoją podróż
zaczynam od twierdzy Zamość.
Są to
fortyfikacje, które otaczają miasto. Zostały zbudowane w latach 1579-1618 na
zlecenie Jana Zamoyskiego. Zaprojektował je włoski architekt z okolic Padwy – Bernardo
Morando, człowiek, który zakochał się nie tylko w polskiej ziemi, ale także w
polskiej kobiecie o imieniu Katarzyna, z którą miał sześcioro dzieci.
Twierdzy w
Zamościu nigdy nie udało się zdobyć szturmem, przez prawie 300 lat była jedną z
najpotężniejszych twierdz Rzeczypospolitej. Chrzest bojowy przeszła w
listopadzie 1648 r., kiedy to wojska Bohdana Chmielnickiego, wsparte siłą wojsk
Tuhaj-beja, próbowały zdobyć ją w natarciu. Warunki atmosferyczne a także źle
wyliczona żywność , zmusiły obie strony do zawarcia pokoju. Dzięki temu
wyeliminowano błędy konstrukcyjne, które w przyszłości mogły zaważyć na
obronności miasta, a które wyszły w czasie szturmu.
Twierdza
przeżyła kolejne oblężenie w czasie Potopu Szwedzkiego. Wtedy to miastem
zarządzał ordynat Jan II Zamoyski (zwany Sobiepanem), który ożenił się z
Marysieńką (Marią Kazimierą d’Arquien), późniejszą żoną króla Jana III
Sobieskiego.
Wsparł on króla Jana Kazimierza, co skutkowało gniewem Szwedów.
Natarli oni na Zamość, a wśród nich był sam Karol X Gustaw. Również i ten atak
został odparty. Z tym wydarzeniem wiąże się też ciekawostka. Czy wiecie skąd
pochodzi nazwa „szwedzki stół”? Nie, nie z IKEI drodzy moi. Otóż z Polski, z
Zamościa właśnie. W 1656 r. król szwedzki, wspomniany Karol X Gustaw, chcąc
zaoszczędzić sobie trudów długiego i wyczerpującego oblężenia Zamościa, wprosił
się na śniadanie do Jana Sobiepana Zamoyskiego. Chciał w ten sposób nakłonić
magnata do poddania miasta. I tu Zamoyski wykazał się nie lada dyplomacją.
Królom odmawiać nie wypada, a Polacy z gościnności znani byli już i w XVII w.
Zaproszenie, a właściwie wproszenie się, zostało przyjęte i Zamoyski podjął
króla, tyle, że… za murami, przy wystawnie zastawionym stole, by pokazać, że
mimo oblężenia, miasto ma zapasy żywności. Ale, by utrzeć nosa królowi, podjęto
go na stojąco, gdyż ordynat zabronił wystawienia krzeseł. Odtąd tego typu
przyjęcia nazywa się „stołem szwedzkim”.
Wróćmy
jednak za mury twierdzy. Na mocy postanowień I rozbioru Polski, Zamość dostał
się w 1772 r. pod panowanie austriackie. Ale już w 1809 r. przyłączono go do
Księstwa Warszawskiego. A stał za tym książę Józef Poniatowski. Wygonił on
Austriaków i zdobył miasto. Tu ciekawostką jest osoba Joanny Żubrowej –
kobiety, która ukrywając swą płeć pod męskim mundurem, została podporucznikiem,
brała udział w 17 bitwach, była uczestniczką wojen napoleońskich a także
pierwszą kobietą odznaczoną krzyżem Virtuti Militari.
Niepowodzenia
Napoleona i jego odwrót spod Moskwy, pociągnęły za sobą natarcie wojsk
rosyjskich. Zamość stanął na ich drodze. Piechotą po stronie polskiej dowodził
pułkownik, potem generał polski – Franciszek Żymirski, a całością wojsk
dowodził generał Maurycy Hauke. Oprócz genialnej obrony Zamościa zasłynął on
także zdolnościami organizacyjnymi. W czasie oblężenia miasta uruchomiono
dzięki niemu młyn, garbarnię, kuźnię, browar i gorzelnię (no co, jakieś
przyjemności żołnierze mieć musieli), a także fabrykę mydła i garnków
produkowanych na potrzeby szpitala.

Kiedy wojska
Napoleona poniosły klęskę w Bitwie Narodów (Bitwie pod Lipskiem, w której
zginął też książę Józef Poniatowski) w 1813 r., załoga twierdzy zamojskiej,
osłabiona przez głód i panujący szkorbut, podjęła decyzję o poddaniu się. Tym
samym Zamość został włączony do utworzonego w 1815 r. Królestwa Polskiego.

Na przełomie
XVIII i XIX w. Austriacy założyli więzienie w Zamościu. Tu przetrzymywali tych,
których wcześniej skazywano na Sybir.
Oprócz zwykłych przestępców czy
wojskowych dezerterów, trafiali też niektórzy działacze niepodległościowi.
Wśród nich najbardziej znany to Walerian Łukasiński (1786-1868), twórca
Wolnomularstwa Narodowego i Towarzystwa Patriotycznego, major wojsk Królestwa
Polskiego. Został on osadzony w zamojskiej twierdzy 6 października 1824 r.,
początkowo w kazamatach Bramy Lwowskiej. Zakuto mu ręce i nogi w kajdany,
przetrzymywano w ciemnej, wilgotnej celi bez podłogi. W czasie Powstania
Listopadowego wywieziono go do Twierdzy Szlisselburskiej, gdzie tam też zmarł. W
sumie spędził łącznie w więzieniu 46 lat z 82 lat życia.



W czasie
Powstania Listopadowego Zamość skapitulował, ustępując pod naciskiem wojsk
carskich, na co wpływ miało też ich zwycięstwo w Bitwie pod Ostrołęką (26 maja
1831 r. – o czym pisałam w SWOJEJ RELACJI Z KURPIÓW). Tym samym twierdza
straciła swe znaczenie i rozkazem cara Aleksandra II, została zlikwidowana w
1866r. Ale, ponieważ prowadzono niedbale rozbiórkę umocnień, wiele z ich
fragmentów można zobaczyć do dziś.
Przechadzam
się i ja wokół tych umocnień i myślę, że warto poświęcić więcej czasu na
zwiedzenie tras turystycznych twierdzy. Ja mam jedynie kilka godzin by wziąć
szturmem całe miasto, dlatego ograniczam się jedynie do wejścia na Nadszaniec
Bastionu VII, najbardziej rozbudowanego i odrestaurowanego. Szkoda, że dłużej
nie mogę na nim zabawić.
Ulicą
Grodzką zmierzam ku Rynkowi Wielkiemu. Po lewej mam budynek dawnego szpitala.
Za nim wzdłuż ulicy kamienice, w których jedna z nich jest szczególna. To dom
rodzinny Marka Grechuty.
Przechodzę na jego tyły. To tu w 1945 r. urodził się
znany pieśniarz, który rozsławił poezję śpiewając.
W głowie składają mi się
nuty jego piosenek, na przemian „Nie dokazuj” , „Dni, których nie znamy” i „W
dzikie wino zaplątani” (nawiasem mówiąc wolę wersję tej piosenki w wydaniu
zespołu Zakopower). I to dzikie wino
widzę na małym skwerku na tyłach domu Grechuty. Taki mały prywatny ogród.
Uroczy zakątek Zamościa.
I wreszcie
wychodzę na Rynek Wielki. Ciekawa byłam czy wzbudzi we mnie to miejsce, emocje
sprzed lat. I są takie same! Znów czuję się dobrze. Choć jestem tu w innej
sytuacji, o innej porze roku, z innymi ludźmi wokół. Czuję wewnętrzną radość.
Nazwa miasta
wywodzi się od słów „za mostem”. Zamość powstał na terenie dawnej wsi Skokówka,
w rozwidleniu rzek Wieprzec (obecnie Topornica) i Kalinowicy (obecnie Łabuńka).
W akcie lokacyjnym wydanym 10 kwietnia 1580 r. w Jarosławcu, przez króla
Stefana Batorego, nowe miasto nazwano Zamoście nad Wieprzcem. A powstało ono na
zlecenie kanclerza i hetmana wielkiego koronnego Jana Zamoyskiego. Jego
projektantem został wspomniany Bernardo Morando. A że architekt ten pochodził z
okolic Padwy, toteż Zamość zwano „Padwą Północy”.


Renesans to
zwrot ku życiu doczesnemu. Leonardo da Vinci stworzył model miasta idealnego.
Na tej bazie powstał Zamość. Stworzono go na planie człowieka: głową był pałac
Zamoyskich, rezydencja hetmana, sercem – Rynek i Ratusz, płucami – Akademia
Zamojska i Kolegiata, kręgosłup stanowiła ulica Grodzka, zaś kończynami były
bastiony i szańce.
W 1589 r.
utworzono Ordynację Zamoyską, która posiadała samodzielną strukturę
administracyjno-ustrojową, z własną władzą sądowniczą, statutem, wojskiem oraz
twierdzą. Ordynacja ta trwała do 1944 roku i ta wielka posiadłość ziemska
posiadała 16 ordynatów. Zamoyscy dbali o drzewostan i to za ich staraniami
powstał Roztoczański Park Krajobrazowy. Rodzina ratowała też tarpany, dzikie
konie, by uchronić je przed zagładą. Niestety czysta rasa tarpanów przestała
istnieć. Za to hoduje się podobne do tarpanów koniki polskie.
Zamość położony
był na głównym szlaku handlowym do Lwowa, co pozwoliło na rozwój miasta. Stało
się ważnym ośrodkiem gospodarczym i kulturowym. Zamoyski sprowadził do miasta
Ormian, którzy byli świetnymi kupcami, Żydów, Greków, Włochów i innych
cudzoziemców, co sprawiło, że miasto było bardzo zróżnicowane pod względem
etnicznym i religijnym.

Na kwadratowym
Rynku Wielkim, mającym wymiary 100x100, bezsprzecznie największe wrażenie robi
Ratusz. Został wzniesiony w XVI w., zaś obecną formę otrzymał w XVIII w.
Posiada 52 m wieżę zegarową oraz wachlarzowe schody, dobudowane w latach
1767-1770.
Z wieży zamojskiego Ratusza codziennie grany jest hejnał, jednak
jako jedyny na świecie grany jest na trzy strony świata. Wytłumaczeń tego jest
wiele. Jedno z nich mówi, że powiązane to jest z trzema bramami, jakie miasto
posiadało w tych czasach. Inne mówi o tym, że hejnał nie jest grany w stronę
Krakowa, gdzie urzędował król Zygmunt III Waza, którego planów hetman Zamoyski
nie popierał.

Rynek
otaczają malownicze kamienice, wyróżniające się
barwnymi fasadami, posiadające piękne płaskorzeźby lub ornamenty. Wśród
nich skupione w jednej linii Kamienice Ormiańskie – pięć domów: Wilczkowska,
Rudomiczowska, Pod Aniołem, Pod Małżeństwem, Pod Madonną.




Obecnie mieści się w
nich Muzeum Zamojskie, do którego oczywiście wchodzę, by zanurzyć się w
historii miasta. Jak sama nazwa kamienic wskazuje, były one przyznane przez
Zamoyskiego Ormianom. Powstały w XVII w. i miały podcienia. Każda inna, każda
piękna. I niestety obecnie zasłonięte wielką sceną.
Wchodzę do środka.
W kamienicach zachował się układ pomieszczeń, charakterystyczny dla dawnych
mieszczańskich przyzwyczajeń. Główna ekspozycja ukazuje historię Zamościa od
momentu powstania miasta, aż do 1939 r. Eksponowane są tu portrety Zamoyskich
ordynatów, m.in. II ordynata Tomasza Zamoyskiego i jego żony Katarzyny z
Ostrogskich, plany zamojskiej twierdzy, militaria, meble i sprzęty codziennego
użytku. Spędzam tu chwilę czasu podziwiając piękne kamienne obramowania okien i
przemykając między pomieszczeniami.


Znów wychodzę
na Rynek Wielki. Jestem w centrum Starego Miasta, które w 1992 r. zostało
wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Kieruję swe kroki ku Katedrze
Zamojskiej. Wywarła ona na mnie spore wrażenie, ale o tym napiszę w kolejnej
części przechadzki po mieście idealnym.
C.d.n. …