Dzień w paski,
czyli Boże Ciało w Łowiczu 2016 r.
Zielony…
bardziej zielony… jasno zielony… o, a tu pomarańczowy i różowy! A tam
jasnoniebieski i granatowy! Czerwone róże, wielobarwne kwiaty, czarne tło… Od
nadmiaru tej tęczy może zawrócić się w głowie. Witajcie w Łowiczu, gdzie Boże
Ciało obchodzi się uroczyście w ludowych strojach.
To właśnie na tej ziemi
kultywowana jest żywa tradycja promowania folkloru. Oprócz Łowicza jest jeszcze
oczywiście Podhale i Śląsk, a ostatnio też zaczyna się znów mówić o Kaszubach.
Cieszy mnie to bardzo, bo choć dziś dla nas jest to zderzenie z czymś prawie
egzotycznym, to dawniej wpisane było w naszą kulturę regionalną. Oprócz języka,
to po stroju, poznawało się mieszkańca danego terenu.
Zazwyczaj w
tym miejscu, wykonywało się go z pasiaków, czyli tkanin wełnianych w
poprzeczne, wielobarwne pasy. Strój łowicki narodził się na początku XIX w. i
dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najładniejszych strojów
ludowych, choć pewnie podlega to zwykle dyskusjom.
W drodze na uroczystą procesję Bożego Ciała...
Pasiaki
kojarzą się mi z występami Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, gdzie wymalowane
dziewczęta były w tańcu obracane przez wysokich mężczyzn. Wtedy spódnice
wirowały, wstążki przeplatały się z warkoczami, a obcasy trzewików stukały na
scenie. Drugie skojarzenie z pasiakami, to oczywiście barwne opisy Reymonta i
jego „Chłopów” oraz filmowa postać Boryny i Jagny. Folklor w całej okazałości,
zarówno w powieści jak i w filmie. Ale nie ma to jak przyjrzeć się takiemu
ubiorowi z bliska. Procesja Bożego Ciała nadaje się do tego znakomicie, pod
warunkiem, że odporni jesteście na tłum ludzi i wchodzących bez przerwy w kadr
innych fotografujących.


Stroje
łowickie noszą Księżacy Łowiccy. Była to grupa etnograficzna w Polsce, żyjąca
na terenie dawnego Księstwa Łowickiego, na południowo-zachodnim Mazowszu (dziś
Łowicz jest już w województwie łódzkim). Księżacy byli poddanymi biskupa
gnieźnieńskiego, dzięki czemu mogli korzystać z większych swobód. Dało to
możliwość wyodrębnienia swojej tożsamości kulturowej, przejawianej ubiorem
właśnie, a która nie zanikła i trwa do dziś, choć obecnie strój pełni rolę
raczej reprezentacyjną.
Jako, że
jestem kobietą, zacznę od opisu stroju kobiecego.
Idąc od
góry, panie mają na głowie jedwabnice,
czyli jedwabne chusty w kwiaty, zawiązywane do tyłu, a po bokach ozdabiane
dodatkowymi kwiatami nad uszami. Potem mają bielunki,
czyli białe, haftowane w kwiaty koszule, z wykładanym kołnierzykiem. Zazwyczaj
rękawy koszul są szerokie, w kształcie dzwonów. Na bielunki zakłada się kiecki, zwane wełniakami, czyli sukienki
złożone z aksamitnego stanika z wielobarwnym haftem, zszyte z szeroką, pasiastą
spódnicą. Na to obowiązkowo idą korale
– zazwyczaj naturalne, jak bursztyny oraz intensywnie czerwone. Na spódnicę
panie nakładają zapaski, czyli coś w
rodzaju fartucha, wykonanego z pasiastego materiału, obszytego aksamitką,
ozdabianego haftem. Na nogach są trzewiki,
wysokie do połowy łydki, sznurowane czarną lub czerwoną wełnianą tasiemką buty.
Zwykle buty były bardzo drogie i przechodziły z pokolenia na pokolenie.
Kupowało się je o numer większe, by rajstopy, często też haftowane, nie
obcierały nóg i by nie było obtarć przy spuchniętej nodze. Kobiecy strój,
podobnie jak strój poznańskich Bamberek, nie należy do lekkich, w końcu dźwiga
się na sobie kilka warstw wełny. Tym bardziej jestem pełna podziwu, jak godnie
kroczyły panie w procesji.
Przegląd strojów kobiecych...
A co nosili
mężczyźni?
I znów od
góry – czubek głowy wieńczy kapelusz,
najczęściej z filcu, nieco spłaszczony, z wstążką wyszywaną w kwiaty, czasem
ozdobiony cekinami, z pękiem kwiatów zatkniętych za tasiemkę. Podobnie jak
panie, także panowie zakładają bielunki.
W ich przypadku są to płócienne, białe koszule, których kołnierzyk i mankiety
pokrywają kolorowe hafty, zazwyczaj w kwiatki. Na to idzie lejbik, czyli długa kamizelka, obszyta ozdobnym sznureczkiem,
zazwyczaj lejbiki są czarne. Panowie przewiązują się pasem, wełnianym, w pasy na pomarańczowym tle, zakończonym
frędzlami. Do tego mają spodnie, lub
inaczej portki, charakterystyczne,
uszyte z pasiastego wełniaka, zawsze wpuszczone w buty. No i na koniec są buty, wysokie, skórzane, czarne, ze
sztywną cholewą. Rozmawiając w tłumie z ludźmi, dowiedziałam się, że dawniej
spodnie były bardziej jednolite kolorystycznie, dopiero później wszedł
pomarańczowy kolor. I oznaczał on bardziej zamożnych mieszkańców ziemi
łowickiej.
W ogóle z
tymi kolorami to jest tak, że typowy łowicki strój to pasy zielone w różnych
jego odcieniach. Natomiast kolory, które są dodawane oznaczają mieszkańców
różnych miejscowości ziemi łowickiej. I tak na przykład różowe pasy są
charakterystyczne dla mieszkańców Kocierzewa. Ale to wiedzą tylko
wtajemniczeni, jak się poznawać po kolorach.


Również od
mieszkańców dowiedziałam się, że te wełniane stroje czyści się raczej domowymi
sposobami, wcale nie chemicznie w pralni. A przechowuje się je w specjalnych
tubach. Także i teraz ludowy strój regionalny jest ręcznie robiony, wyszywany
koralikami, cekinami i wstążkami, w skutek czego kosztuje grube tysiące. Tym
bardziej stroje, które posiada się w rodzinie są zwykle szanowane i o nie się
dba.
Największą
radością tego dnia są jednak małe dzieci, które jeszcze nie potrafią chodzić
dobrze, ale już ubrane są w pasiaki i od małego uczą się poszanowania dla
ludowego stroju. Przyznam, że dzieci budziły uśmiech na twarzach i były chyba
najbardziej fotografowane, ale też trudno się było powstrzymać, kiedy widziało
się taki pozytywny widok. Oczywiście za zgodą rodziców grzecznie pozowały,
jednak mam wrażenie, że zarówno dzieci jak i dorośli są już przyzwyczajeni do
fotografów.



Choć nie
miałam wiele czasu w Łowiczu, bo po południu jechałam już znów do Spycimierza,
to jednak udało mi się zobaczyć kilka obiektów chociaż z zewnątrz i zajrzeć w
kilka ulic miasta.
Oczywiście
najważniejszym obiektem tego dnia była Bazylika Katedralna pod wezwaniem
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Łowiczu.
To w niej odbywały się
centralne uroczystości i spod niej ruszyła kolorowa procesja. Pierwszy kościół
w Łowiczu powstał w 1100 roku i był najprawdopodobniej drewniany. Pierwszy
murowany, w stylu gotyckim, został wybudowany ok. 1355 r. Obecna, trójnawowa,
barokowa świątynia pochodzi z XVII w. W 1999r. Papież Jan Paweł II nadał
kolegiacie status Bazyliki Mniejszej. W kościele tym bywali dostojnicy
duchowni, królowie polscy, a potem także prezydenci. W podziemiach, krypty
skrywają szczątki 12 arcybiskupów. Nie bardzo miałam jak zwiedzać wnętrze,
ponieważ: 1. nie chciałam przeszkadzać modlącym się tam ludziom, 2. wpadłam na
chwilę do kościoła w czasie procesji, cofając się spod pierwszego ołtarza. Idąc
pod prąd w tłumie wiernych nie jest łatwo J. Z pewnością warto na spokojnie przyjrzeć się
wnętrzu świątyni, ale to przy innej okazji.





Z innych
obiektów sakralnych udało się zobaczyć dwa, oczywiście z zewnątrz. Pierwszy to
budynek dawnego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Monumentalna budowla
protestancka, została wybudowana w latach 30. XIX w. Obecnie w jej gmachu
mieści się Galeria Sztuki.
Drugim był barokowy
kościół oo. Pijarów z XVII w. Uwagę przykuła jego falista fasada. Tu także
zbierali się ludzie na obchody Bożego Ciała.
By dotrzeć
pod kościół oo. Pijarów, przedostałam się na ulicę Zduńską. To jedna z
najstarszych ulic Łowicza. Nazwa jej pochodzi od zdunów, rzemieślników
zajmujących się budową i naprawą pieców. Przy ulicy tej mieści się wiele
zabytkowych kamienic, wśród których znalazłam pamiątkową tablicę poświęconą
prezydentowi Warszawy, Stefanowi Starzyńskiemu. Tu , w latach 1896-1907
mieszkali państwo Starzyńscy wraz z dziećmi. Przeprowadzili się oni do Łowicza
prawdopodobnie dlatego, by polepszyć swój byt materialny. Ojciec prezydenta,
którego pasją było rzeźbiarstwo, prowadził swój zakład na tej samej ulicy. Ot,
taka ciekawostka…
Oczywiście
sercem miasta jest Stary Rynek, przy którym stoi katedra oraz gdzie mieści się
wiele zabytkowych domów. Tego dnia zabarwił się on mnóstwem pasków na
spódnicach, fartuchach i męskich spodniach.
Łowicz
posiada też Nowy Rynek o trójkątnym kształcie. Powstał on w odpowiedzi na coraz
bardziej rozwijające się miasto, na handel i rzemiosło. Tu kwitło życie mieszczańskie,
odbywały się targi i jarmarki. Również tego dnia, na Nowym Rynku skupili się
sprzedawcy oferujący swoje rękodzieło.
Cóż,
chciałoby się na spokojnie pospacerować po mieście, ale czas naglił. Na pewno
warto wybrać się do Muzeum w Łowiczu. Prezentuje ono sztukę ludową, a jego
zbiory sięgają przełomu XIX/XX w. Myślę, że będzie to jeden z punktów do
zobaczenia przy następnej mojej wizycie w tym mieście. Bo przecież zawsze
powtarzam, że musi być jakiś powód, by wrócić w to samo miejsce.
Pędząc w
kierunku PKP natrafiłam na stary, klasycystyczny budynek. To budowla czasów
powojennych. Niegdyś mieścił się tu Dom Partii, gdzie siedzibę swą miał Komitet
Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Potem było to Centrum Kultury,
Turystyki i Promocji Ziemi Łowickiej. Na chwilę obecną budynek szuka nowego
gospodarza i swego przeznaczenia. Szkoda, że niszczeje.
Boże Ciało zupełnie
inaczej, niż w Łowiczu, prezentuje się w Spycimierzu, choć równie kolorowo. Ale
o tym pisałam już i napiszę raz jeszcze, w oddzielnej relacji z tego dnia. Zatem
do zobaczenia wkrótce!
