O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

sobota, 23 listopada 2013

Tatry - Hala Stoły


Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja.
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole.
A dlaczego chodzę po górach?
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu... Bo góry są.





RELAKS W GÓRACH,

CZYLI O TYM, CO MOŻNA ZROBIĆ,

GDY ZA OKNEM PARUJĄ SMREKI


7.00 rano. Budzik w telefonie brutalnie przerywa sen. Rzut oka za okno i już wiem, że mogę jeszcze trochę poleżeć. Nie widzę Gubałówki, która teraz tonie w białym mleku.
Godzinę później budzą mnie dzwoneczki owieczek, które baca wygania za domem moich gospodarzy. Mgła jest już nieco wyżej.
Po śniadanku i spakowaniu plecaka wyruszam w stronę Kir. Tam spotkam się z Agnieszką i Grzegorzem.
Wchodzimy w Dolinę Kościeliską.  Przed nami, za nami i obok nas, drepcze tłum ludzi. Nawet mgła im nie przeszkadza w drodze do schroniska zapewne.


Tłumy w Dolinie Kościeliskiej, widok od przodu


Tłumy w Dolinie Kościeliskiej - widok z boku. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Po drodze mijamy bacówkę, w której wędzą się oscypki, na co wskazuje ulatujący się dym.


Bacówka


Szeroką aleją dochodzimy do Kaplicy Zbójnickiej. Tym samym wkraczamy w Stare Kościeliska. Sama Kapliczka Zbójnicka to maleńki budynek kryty gontem. Według legend ufundowali ją zbójnicy. W rzeczywistości fundatorami jej byli górnicy i hutnicy, którzy w pobliskich Starych Kościeliskach wytapiali rudę żelaza. Świadczy też o tym emblemat nad wejściem, czyli górnicze godło: skrzyżowane młotki, a dokładniej żelazko (klin z ostrym zakończeniem) oraz perlik (z dwoma płaskimi zakończeniami). Na drewnianym płotku po lewej stronie, słupek stanowi wyrzeźbiony zbójnik, po prawej zaś słupek, to wyrzeźbiony górnik. Nad samym wejściem do kapliczki widoczny jest napis „Ave Marya”, co świadczyć może o prośbie górników o wstawiennictwo Maryi i oddanie się ich w opiekę Matki Bożej.


Kapliczka Zbójnicka


Po drodze mijamy redyk. Zastanawiam się, dlaczego w każdym stadzie musi być czarna owca J. Owce są po strzyżeniu, głośno pobekują. Wtóruje im „bacuś” co chwila cicho poszczekując. Nad stadem czuwa baca, zaganiając owce tam, gdzie powinny być.


Przy Starych Kościeliskach


Owieczki


Redyk


Wreszcie dochodzimy do Lodowego Źródła. W lewo odbija szlak ku Jaskini Mroźnej. Nas jednak interesuje szlak biegnący w prawo. Niebieski szlak ma nas wyprowadzić w 1h i 10 min. na Halę Stoły.  Różnica wzniesień to 460m.


Szlakowskaz


Droga w głównej mierze prowadzi przez las. Czasem jest to żwirowa ścieżka, czasem duże kamulce, a czasem korzenie drzew lub mostek z heblowanych desek.


Początek szlaku


Mostek nad dopływem Lejowego Potoku, który wpada do Potoku Kościeliskiego


Szlak lasem


Jedno jest pewne. Brak widoków rekompensuje kompletna cisza. Wystarczyło skręcić w prawo, by cały zgiełk Doliny Kościeliskiej pozostawić za plecami.
Szlak cały czas wiedzie pod górę, nie mając w zasadzie żadnych płaskich kawałków.
Po pewnym czasie dochodzimy do Niżnej Polany na Stołach. Teraz to mała polanka, która powoli zarasta.


Niżna Polana na Stołach


Krótki odpoczynek na złapanie oddechu oraz zdjęcie dziewięćsiła, który jeszcze nie przekwitł.


Dziewięćsił


Dziewięćsił


Niestety pogoda nie najlepsza i nie ma jak podziwiać widoków. To już kolejne moje podejście na Stoły i znów mam chmury i deszczową aurę. Za to za nami widok nie napawa radością. Widzimy martwe drzewa. Dużo ich w Tatrach. Gdyby chcieć je wszystkie powycinać, zrobiłoby się dużo polanek leśnych.


Przykry widok...


Kolejne metry do góry i naszym oczom ukazują się szałasy. To oznacza jedno. Jesteśmy u celu wędrówki.


Szałasy na Polanie Stoły


Na Polanie Stoły


Hala Stoły to wysokogórska hala pasterska, leżąca na Stołach, czyli niewielkim masywie górskim. Usytuowana jest tuż nad Doliną Kościeliską. Dawniej dzieliła się na Niżną i Wyżnią Polanę na Stołach. Na Wyżniej Polanie znajdowało się kilkanaście szałasów, z których do dziś pozostały tylko trzy. Są one wpisane do rejestru zabytków i objęte są ochroną. Ich konstrukcja zabezpieczała przed silnymi wiatrami dzięki tzw. wiaternicom, czyli drewnianym ramom leżącym na dachu, nierzadko obciążanych też kamieniami.


Widok ze Stołów na Kościeliskie Kopki, a na dalszym planie masyw Gubałówki (2007r)


Polana Stoły - widok na Upłaziańską Kopkę (1457 m n.p.m.) oraz Adamicę (1203 m n.p.m.). W tle masyw Giewontu. (2007r)


Polana Stoły - widok na Organy (2007r)


Z obydwu polan roztaczają się widoki na Hruby Regiel, Czerwone Wierchy, zwłaszcza Ciemniak, Giewont i fantastyczne w swej rzeźbie Organy.


Widok na Organy (2007r)


Giewont w dużym zbliżeniu, widok z Wyżniej Polany (2007r)


Z Wyżniej Polany prowadzi nieoznakowana ścieżka na Suchy Wierch, teraz wyłączona z ruchu turystycznego.


Ścieżka na Suchy Wierch


Siadamy ponad szałasami, by chwilę odpocząć i zebrać siły na dalszą wędrówkę. Niestety mgła nie chce się podnieść, ani wynieść na dobre. Obsiadła świerki i co gorsza schodzi bardziej w dół, wręcz przelatując obok nas. Nie widać Organów ani czubka Giewontu.


Krótki odpoczynek na Stołach


Grześ na tle zabytkowych szałasów


Jak zawsze dobre humory trzymają się nas, mimo kiepskiej pogody. Foto: Agnieszka i Grzegorz


Po krótkiej chwili odpoczynku wspinamy się jeszcze kawałek na Stoły. Teraz dopiero jesteśmy na Polanie na Stołach, czyli na wysokości 1412m n.p.m. Najwyższy punkt, czyli Suchy Wierch ma 1428m n.p.m. Siadamy na kawałku drzewa i wcinamy kanapki. Miejsce to jest dziś wyjątkowo mroczne, kiedy tak wokół przepływa mgła. To istna sceneria dla filmu, takiego raczej dla ludzi o mocnych nerwach J. Gdyby nie towarzystwo Agi i Grzesia, czułabym się nieswojo.


Dopiero teraz jesteśmy na Polanie na Stołach


 Suchy Wierch, gdzie obecnie już nie można wchodzić



Prześliczny Rudzik spotkany na Polanie na Stołach. Foto: Agnieszka i Grzegorz



Rudzik był chyba zaskoczony naszą obecnością, ale wdzięcznie pozował ;) Foto: Agnieszka i Grzegorz



Jedna dobra rzecz tego miejsca, to oprócz ciszy i spokoju, wielkie jagodniki z pięknymi, dorodnymi owocami. Czuję się jak niedźwiadek buszujący wśród jagódek.


Buszujące w... jagodniku :) Foto: Agnieszka i Grzegorz


Zaczynam mieć fioletowe palce, potem usta i język. Sto lat nie jadłam jagódek prosto z krzaczka, takich naturalnych, nie pędzonych chemicznie w „ekologicznych” uprawach. Co za cudowny smak.


Fiolet na języku ;) Foto: Agnieszka i Grzegorz


I delektowalibyśmy się dłużej tymi wspaniałymi owocami, gdyby nie odgłosy zbliżającej się burzy. O nie, tego nie lubię. Zaczynamy więc, odwrót. Droga jest ta sama. Nie ma tu żadnego innego szlaku. Schodzimy więc ,powoli w dół. Co chwila towarzyszą nam pomruki burzy.


Schodzimy tym samym szlakiem, którym weszliśmy


Widok ze szlaku na Niżną Polanę na Stołach


Na Niżnej Polanie znów mijamy dziewięćsił, który teraz zamknął swoje płatki. Tak oto natura reaguje na zmianę pogody.


Zaraz będzie burza, więc dziewięćsił zamknął swoje płatki


Dziewięćsił


Kiedy wychodzimy w Dolinę Kościeliską zaczyna kropić deszcz. Chowamy więc, aparaty do plecaków i wyciągamy peleryny. Kiedy jesteśmy na wysokości Wyżniej Kiry Miętusiej, deszcz pada już całkiem gęsto. Wpadamy do busika i jedziemy na obiadek. Największą ulewę przeczekujemy na szczęście w knajpce.


Przy Lodowym Żródle


Tak oto wypadł dzień z relaksującym spacerkiem w góry. Choć okazał się mało widokowy, to jednak był bardzo przyjemny. Zresztą droga ta jest pierwszym znakowanym szlakiem turystycznym w Tatrach Zachodnich, wyznaczonym przez Mieczysława Karłowicza (kompozytora, taternika) w 1892r. Można więc, rzec, że przeszliśmy dziś po historycznych śladach.
A w głowie szykują się kolejne trasy na zamglony dzień. Oby tylko nie padało!


Hej!

sobota, 16 listopada 2013

Tatry - Ścieżka nad Reglami: Dolina Strążyska - Czerwona Przełęcz - Kalatówki



Tatry... Moje miejsce na ziemi. Moja największa pasja.
Tu zwalniam, mogę spokojnie myśleć.
Kiedy wychodzę wysoko w góry, zostawiam wszystkie troski w dole.
A dlaczego chodzę po górach?
Odpowiedź jest taka sama jaką dał George Mallory (zm.1924r), kiedy pytano go o sens zdobywania Mount Everestu... Bo góry są.
    
SPACEREK NA ROZRUSZANIE MIĘŚNI,

CZYLI O TYM,

 JAK NOGI SAME WYRYWAJĄ SIĘ DO CHODZENIA


DOLINA STRĄŻYSKA – CZERWONA PRZEŁĘCZ – KALATÓWKI


Godzina 7.00. Pobudka. Rozum nakazuje jeszcze spać, wszak mamy urlop. Cóż z tego, skoro nogi same się rwą do chodzenia. O 11.00 jesteśmy, wraz z Agą i Grzesiem, już gotowi do drogi i zaczynamy dzisiejszą wędrówkę od Doliny Strążyskiej.

Na samym początku mamy mnóstwo śmiechu, bowiem jesteśmy świadkami zabawnej sytuacji. Otóż przy budce TPN, Pani w balerinkach z cekinami, jest mocno oburzona, że za bilet trzeba zapłacić gotówką (4złoty), a nie kartą i pyta się gdzie jest najbliższy bankomat. Robi to w sposób bardzo efektowny i wszyscy w kolejce do kasy pokładają się ze śmiechu. Nie ma to jak zacząć dzień w dobrym humorze.

Uradowani wchodzimy w zieloną, zacienioną Dolinę Strążyską. Mamy jakieś 40 minut, aby dojść do jej końca. My rozciągamy to prawie do godziny, traktując to jak spacerek, choć lekko pod górkę.


Początek spacerku w Dolinie Strążyskiej

Przechodzimy przez mostki nad Strążyskim Potokiem. Mijamy kilka wodospadzików i źródeł.



 W Dolinie Strążyskiej



 W Dolinie Strążyskiej



 Wodospadziki Strążyskiego Potoku



Dochodzimy do miejsca, zwanego Jelinek. Nazwa ta wzięła się od nazwiska Edwarda Jelinka (1855-1897), wysoko cenionego czeskiego publicysty, który przez całe swoje 42-letnie życie poświęcił się łączeniu dwóch narodów: polskiego i czeskiego. Pisał o Polsce dla Czechów i dla Polaków o Czechach w obu językach. Polacy, by upamiętnić jego działalność, umieścili na skale tablicę.



 Tablica upamiętniająca Edwarda Jelinka

Jeszcze momencik i już jesteśmy na Polanie Strążyskiej (1029m n.p.m.) Tu, obowiązkowo zatrzymujemy się w herbaciarni Parzenica na czekoladę na gorąco i kubeczek świeżych jagód ze śmietaną. Mniam, niebo w gębie, fiolet na języku J.



Droga do Polany Strążyskiej



 Polana Strążyska



 Herbaciarnia Parzenica



 Jagody i czekolada na gorąco - mniam! Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Jesteśmy jagódki, czarne jagódki...Foto: Agnieszka i Grzegorz

Kiedy posileni ruszamy dalej, wiemy, że teraz czeka nas dość ostre i męczące podejście do Czerwonej Przełęczy. Znamy tę trasę i świadomie ją wybraliśmy, żeby rozruszać nasze mięśnie.



 Pora ruszać dalej...

Do naszego celu, czyli Kalatówek mamy jeszcze ponad 2h.  Dlatego tak późno wyszliśmy na trasę, żeby załapać się na obiad w schronisku. A tam – wiadomo – oczywiście pyszne naleśniki.
Zaczynamy mozolne podejście pod górę. I zostawiamy za sobą polanę i herbaciarnię.



 Wchodzimy na czarny szlak wiodący przez Ścieżkę nad Reglami


Droga pnie się po kamieniach, przez las. Po raz kolejny widzimy martwe drzewa. Szkodniki mocno, wręcz drapieżnie atakują tatrzański drzewostan.


Początek szlaku czarnego



 Martwe drzewa - żal patrzeć



 Ile jeszcze wytrzymają, zanim halny je położy?

Wreszcie ścieżka ma chwilę prostego odcinka, co daje wytchnienie nogom. Ale już niedługo znowu trzeba się wspinać.


Szlak prowadzi głównie przez las


Wreszcie po jakiejś godzinie osiągamy Czerwoną Przełęcz, czyli 1303m n.p.m.



Szlakowskaz na Czerwonej Przełęczy



 Czerwona Przełęcz


Chwila oddechu i już idziemy dalej po głazach ułożonych w wąską ścieżkę. To bardzo malownicza trasa. Przechodzimy przez, jak ja to nazywam, las jarzębinowy. Czerwone korale prężą się dumnie na gałęziach.


 Ciąg dalszy wędrówki



 Jarzębina czerwona



 Las jarzębinowy



 Na szlaku

Po kilkunastu minutach docieramy do gwarnego miejsca. To skrzyżowanie szlaków: czarnego, którym idziemy z żółtym, który biegnie przez Dolinę Białego.


Skrzyżowanie dróg z Doliną Białego


Mijamy szybko to miejsce i chwilkę później docieramy do Zameczków, czyli skalnych wypiętrzeń.


Pierwsze zameczki



 Wyrwane z korzeniami drzewo



 Kolejny zameczek



 Zameczki. Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Przy zameczkach. Foto: Agnieszka i Grzegorz



Droga wije się przez las, między którym widać zarys Kazalnicy i Opalonych oraz miasto w dali. Wreszcie docieramy do szeregu drewnianych mostków, z których, jak z tarasów widokowych, można podziwiać widoki.


Ścieżka nad Reglami



 Ścieżka nad Reglami



 Mostek na szlaku



 Opalone



 Skalne wypiętrzenia



 Skalne wypiętrzenia



 Igła 1207 m n.p.m.



 Drewniane schodki na szlaku


 Przy Wyżniej Przełęczy Białego odwracamy się do tyłu i widzimy Sarnią Skałę, którą tym razem ominęliśmy. Dalej z Niżnej Przełęczy Białego mamy ładny widok na pasmo Gubałówki.


Sarnia Skała 1376 m n.p.m. niczym zamek na wzgórzu



 Widok na Kazalnicę 1034 m n.p.m. (z lewej) oraz Krokiew 1378 m n.p.m. (z prawej). Na dalszym planie pasmo Gubałówki



Widok na Zakopane w dole

Droga znów zagłębia się w las jarzębinowy. Co chwila ktoś nas mija.



Szlakiem w dół ku Kalatówkom



 Ponownie las jarzębinowy

Dochodzimy do Polany Szerokie Kalackie. Tu jednak widoki kiepskie. Mgła przesłania Kasprowy Wierch i kolejkę kursującą w te i z powrotem.



Na polanie Szerokie Kalackie - widok na Kasprowy Wierch w chmurach


Schodzimy więc, dalej w stronę Kalatówek. Radością napawają nas nowe nasadzenia. Za jakiś czas będą z tego piękne drzewa.


Nowe nasadzenia

Wchodzimy na brukowaną, szeroką drogę, wiodącą do schroniska. Jesteśmy na Małopolskim Szlaku Papieskim im. Jana Pawła II, prowadzącym z Krakowa do Starego Sącza. Chwilkę stoimy przed tablicą i ją studiujemy. Naleśniki jednak wzywają J.


Brukowana droga do schroniska



 Przed schroniskiem, które obecnie jest Hotelem Górskim PTTK



 Mapa Małopolskiego Szlaku Papieskiego



Witamy w schronisku


Idziemy do restauracji, w której od zawsze podobają mi się stare narty oraz fotografie. Po raz kolejny zastanawiam się, jak dawniej można było poruszać się po górach bez takiego sprzętu, jakim my dziś dysponujemy. Jakie to wtedy było niebezpieczne… A jednak ludzie to robili i osiągali coraz więcej.

Stare drewniane narty



 Stare czarno-białe fotografie


W schronisku spędzamy blisko godzinkę. Posiliwszy się i nabrawszy sił, schodzimy w dół do Kuźnic. Po drodze tylko ja wstępuję jeszcze na szlak, prowadzący na Śpiącą Górę, gdzie mieści się Klasztor oo. Albertynów.


Skręt na szlak prowadzący do klasztoru


Wspinam się pod górkę zakolem i po jakiś 10 minutach wyłania się już kościół i zabudowania klasztorne. Aga z Grzesiem zostają na szlaku i czekają na Olę i Huberta, którzy podążają naszymi śladami.


Klasztor oo. Albertynów

Pustelnia Braci Albertynów wybudowana została przez Brata Alberta oraz jego współbraci w 1902r. Ówczesny właściciel ziem – hrabia Władysław Zamoyski, podarował zakonnikom teren, na którym stanęła kaplica wraz z budynkami klasztornymi. Sam klasztor był kilkakrotnie przebudowywany. Kaplica stanęła w 1926r i była pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Jednak  w 1977r klasztor spłonął. Już w sześć lat później położono kamień węgielny pod budowę nowej świątyni. Tym razem kaplica otrzymała swego patrona – św. Brata Alberta. Ukończono ją w 1984r. Główny ołtarz to duży, prosty krzyż z figurą Chrystusa Ukrzyżowanego. Jego fundatorem jest Ks. Kardynał Franciszek Macharski.



Klasztor oo. Albertynów



 Tablica pamiątkowa wmurowana w ścianę kościółka

Cicha modlitwa ojców we wnętrzu kościółka, każe mi stanąć przed drzwiami i zrobić zdjęcie jedynie przez szybę. Nie chcę przeszkadzać.


Wnętrze kościoła

Schodzę po schodkach na placyk przed kościółkiem. Jest cicho i pusto. Tylko kilku turystów przyszło tu na spacer.



Zabudowania klasztorne



 Figurka Maryi w grocie przed kościołem

Zaczynam schodzić znów na szlak. Po kolejnych minutach jesteśmy znów w Kuźnicach, skąd spacerkiem idziemy już razem z Agą, Grzesiem, Olą i Hubertem do centrum Zakopanego.

Tak oto kończy się dzisiejsza wędrówka. Niecierpliwość naszych nóg została zaspokojona.


A na koniec, spotkani na szlaku nasi skrzydlaci Bracia Mniejsi :)


 Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Foto: Agnieszka i Grzegorz



 Foto: Agnieszka i Grzegorz

Do zobaczenia na kolejnych szlakach!


Hej!