O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

czwartek, 23 września 2021

Tatry - Orla Perć: odcinek Kozia Przełęcz - Kozi Wierch - zejście pod Zadnim Granatem cz. 2

 

Nie tylko dla orłów,

czyli wędrówka drugim odcinkiem Orlej Perci

09.09.2020 r. cz. II.

  

Stoję na Kozich Czubach. Jest wspaniale. Duma mnie rozpiera, że doszłam aż tutaj. 


Na Kozich Czubach


Nie ma już odwrotu. Szlak tu jest jednokierunkowy. Skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć i B. Wiem co teraz mnie czeka. Patrzę na niemal pionową, północną ścianę Koziego Wierchu. Robi wrażenie znacznie większe, niż przy podchodzeniu z „Piątki”. Ale mimo tego, nie przeraża mnie. Raczej przyciąga niewidoczną siłą. Jest piękna.


Kozi Wierch i jego północna ściana. Wąski komin po środku góry, to szlak wiodący na wierzchołek od strony Orlej Perci


Podchodzę do krawędzi skały. Muszę zejść wąskim kominem z klamrami do Koziej Przełęczy Wyżniej. Na szczęście są też łańcuchy. Zaczynam zejście i… w połowie drogi dostaję jednocześnie skurczu w obu stopach! Niewiarygodne! Skurcz to zawsze u mnie jest niekontrolowany ruch. A przecież jestem na klamrach i łańcuchach… Instynktownie przywieram ciałem do klamer. Wyglądam, jakbym właśnie dostała blokady. A tymczasem próbuję ruszać palcami u nóg, by ból ustąpił. Myślę tylko o tym, że jeden krok, napięcie mięśni i znów mnie złapie… Przepraszam czekających za mną turystów i uspokajam, że to tylko skurcze w stopach, a nie psychiczna blokada. Proszę o chwilę czasu, żeby mi przeszło. Na szczęście trafiam na wyrozumiałych ludzi. Mimo łykania magnezu oraz potasu, musiało mnie złapać akurat w takim momencie…


Moment, kiedy chciało mi się wyć... Bo skurcze nie są fajne.


Powoli schodzę na przełęcz. Tam przepuszczam innych, dziękując za zrozumienie. Muszę chwilę ochłonąć, rozluźnić się, bo za moment czeka mnie wspinaczka na Kozi Wierch. No cóż, przyszło chyba pierwsze poważne zmęczenie na szlaku.
Wspięcie się na najwyższą górę, leżącą w całości w Polsce, nie nastręcza mi większych kłopotów. Już w połowie drogi na szczyt, zapominam o tym, co przed chwilą się stało. Kilka chwytów i podciągnięć i oto stoję znów na Kozim Wierchu. Radość przeogromna! 


Świnica, Mały Kozi Wierch i Kozie Czuby widziane z Koziego Wierchu. Z prawej Kościelce i dalej Kasprowy Wierch i Giewont.


Tu zarządzam też dłuższy przystanek. Tym razem na kanapkę i herbatę. I cieszenie oczu widokami, które ponownie są dla mnie przepiękne. Kozi Wierch jest dla mnie łaskawy. Drugi raz się spotykamy i drugi raz pozwala mi podziwiać panoramę wokół siebie. To taka piękna nagroda za trud wspinaczki.


Na szczycie Koziego Wierchu. Czarna kropka to końcowy punkt szlaku z Doliny Pięciu Stawów Polskich.


O tym co widać ze szczytu pisałam już przy okazji mojej pierwszej wizyty na tej górze. Z jednej strony prześliczny widok na całą niemalże Dolinę Pięciu Stawów Polskich, szczyty gór z Tatr Wysokich, w tym oczywiście Rysy, z drugiej całą drogę Orlej Perci od Zawratu przez Mały Kozi Wierch i Kozie Czuby, a na dokładkę majestatyczny szczyt Świnicy. Po odwróceniu się widok na Dolinę Gąsienicową, a także skaliste ściany Granatów.


Granaty... kolejny cel wędrówki



Tatry Zachodnie na ostatnim planie, z prawej Świnica, po środku Walentkowa Grań, na pierwszym planie Kołowa Czuba, za nią fragment Zadniego Stawu Polskiego



Jedna z najładniejszych panoram w Tatrach. Widok z Koziego Wierchu na Tatry Wysokie i Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Widać stąd świetnie Rysy, Mięgusze, szlak przez Świstówkę do Morskiego Oka i oczywiście masyw Miedzianego i Opalonego.



A tu spojrzenie ku Tatrom Bielskim. Na ostatnim planie oczywiście nierozłączni - Havrań z Muraniem ;)


Siedzę i delektuję się widokami. Odpoczywam. Potem „spaceruję” po szczycie, by porobić zdjęcia. Sporo osób siedzi na czubku. Jest pięknie…


Góry nigdy mi się nie znudzą...



Odpoczynek na Kozim Wierchu, w tle "Piątka"


Wreszcie nadchodzi moment zejścia ze szczytu. Choć chciałoby się jeszcze posiedzieć, to czas nagli. Przede mną długa droga. Kontynuuję więc, wędrówkę Orlą Percią. Wąska, kamienna ścieżka prowadzi mnie raz w górę, raz w dół. Przystaję co chwila, by złapać oddech i nałapać w pamięć te fantastyczne kadry. Ścieżka meandruje to w prawo, to w lewo, między skałami. Idąc krok za krokiem otwierają się co chwila nowe okienka „nad przepaścią”.


Górskie dylematy... iść łatwiejszą drogą, czy utrudnić sobie?



Ciąg dalszy Orlej Perci, z widokiem na schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich



A za plecami... znów nieśmiało patrzy za mną Krywań...



Tatry Bielskie i Tatry Wysokie oraz widoczna Dolina Roztoki



Droga w stronę Zadniego Granatu



Wielki Staw Polski i Szpiglasowy Wierch



Rysy widoczne ponad skałami na Orlej Perci


Zmęczenie daje mi się już nieco we znaki, ale przecież nie usiądę i nie zacznę płakać. Sama tego chciałam. W pewnym momencie wchodzę nieświadomie w górną część Żlebu Kulczyńskiego. Jest stromo i piarżyście, a nogi już trochę się trzęsą. Chwytam łańcuchy i powoli, bardzo powoli opuszczam się w dół. W głowie świta mi myśl, że schodzę, więc już niedługo. Staję przed skrętem czerwonego szlaku w prawo i dopiero widok 20 metrowego Kominka pod Czarnym Mniszkiem, uświadamia mi, że jestem w Żlebie Kulczyńskiego. O matusiu… mam się tam wspiąć??? Przecież ja miałam schodzić, a nie wchodzić. No tak, ale trasę wyznaczyłam do zielonego szlaku z Zadniego Granatu. A żeby tam dojść, trzeba pokonać wąski, niemalże pionowy kominek. Muszę chwilę przystanąć i oswoić się z tą ścianą.


Fragment Czarnych Ścian



Rzut oka na Żleb Kulczyńskiego i panoramę nad Kozią Dolinką



Górna część Żlebu Kulczyńskiego jest bardzo piarżysta i dość stroma



Kominek pod Czarnym Mniszkiem



Kominek pod Czarnym Mniszkiem


Powoli podchodzę pod początek kominka. Czarny Mniszek rzeczywiście jest czarny. Wznosi się na 2178 m n.p.m. Chwytam mocno łańcuchy i zaczynam wspinaczkę. Eeee… nie jest tak źle. Tu uwaga jest bardzo wskazana. Czasami nie mam jak się wybić, bo nie wiem, jak postawić stopę. Boję się znów stawać tylko na palcach, żeby nie było powtórki z zejścia z Kozich Czub. Wystarczy mi emocji na ten dzień. A przecież jeszcze się nie skończył…
Ostrożnie pokonuję kominek i jestem szczęśliwa jak nie wiem co. Ale to nie czas i nie miejsce na okazywanie radości. Robi się późno. Wiem, że będę wracała po ciemku.


Jeszcze chwila i będę na samej górze kominka



Uff, udało się. Teraz tylko zejść do zielonego szlaku...


Po pokonaniu jeszcze kawałka Orlej Perci, trawersując zbocze Zadniego Granatu, dochodzę do rozwidlenia szlaków i skręcam na zielony. Dojdę nim prosto do Koziej Doliny i Zmarzłego Stawu. Najpierw jednak schodzę łatwym technicznie szlakiem, ale za to bardzo piarżystym, gdzie zmęczone wędrówką nogi próbują iść w dwóch różnych kierunkach. Och, kiedy już będzie ten staw? A kiedy to trudniejsze zejście do Czarnego Stawu Gąsienicowego? Pomału, myślę sobie. Stawiaj sobie małe cele.


Na kolejny odcinek Orlej Perci muszę czekać rok...



Słońce powoli chyliło się ku zachodowi



Od lewej: Kozi Wierch, Kozie Czuby, Zamarła Turnia, Mały Kozi Wierch 


Krok za krokiem schodzę coraz niżej. Słyszę nawoływania taterników w ścianach. Marzą mi się skrzydła, ale to nierealne marzenie. Wreszcie jestem i przy jednym stawie i drugim. Moment później stoję nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, w miejscu, gdzie zawsze jest najwięcej ludzi. Patrzę jak pięknie słońce resztką promieni otula szczyty gór. To kolejna nagroda za cały przepiękny dzień. Wdzięczność rozlewa się po moim ciele.


Kozia Dolinka. Moje kolana powiedziały dość...



Zmierzch nad Czarnym Stawem Gąsienicowym



Jeszcze dwie godziny temu byłam tam, gdzie słońce...



Kiedy góry, skąpane w zachodzącym słońcu, przeglądają się w tafli Czarnego Stawu Gąsienicowego...


Drogę do Murowańca i dalej przez Przełęcz między Kopami, pokonuję niemal na pamięć. Chwilę przystaję na przełęczy, by spojrzeć na szykujące się do snu Zakopane. Błyskawicznie robi się ciemno. Wyciągam czołówkę i znów na pamięć idę przez ciemną Dolinę Jaworzynki. Najpierw ostro w dół, odliczam kawałki szlaku, zakręty, skały. Wreszcie idę już prawie po płaskim. Stopy pieką. Mięśnie się rozluźniają, choć wciąż w gotowości. Ciemność rozjaśnia tylko snop światła z mojej czołówki. Droga dłuży się niemiłosiernie. Pocieszające jest to, że za mną jeszcze idą ludzie. Widzę upragnione światła Kuźnic. Boziuniu… Doszłam…


Zakopane z Przełęczy między Kopami



Zakopane szykujące się do snu...



Na parkingu nie ma żadnego busika do centrum. Wiem, że nawet jakby był, to i tak musiałabym „z buta” iść do domu od dolnych Krupówek. Decyduję się na taksówkę, zresztą jedną, jedyną, która akurat stoi z boku. Ta przynajmniej zawiezie mnie pod same drzwi. Jakby można było, to poprosiłabym od razu do pokoju na piętrze 😊.
Tym samym zakończył się mój drugi etap Orlej Perci. W porównaniu z tym pierwszym, uważam, że był dużo trudniejszy i bardziej męczący. Wymagał stałej uwagi, napięcia mięśni, siły w rękach. Ale pokonałam go. I jestem z siebie dumna!


Koszulkę z takim napisem miał pewien turysta, który pozwolił mi ją sfotografować. Każdy może mieć swój Everest. Tego dnia, był nim dla mnie, drugi odcinek Orlej Perci.


W mojej wędrówce miałam towarzysza, ale z pewnych względów, nie chciałam o nim pisać. Na ten odcinek Orlej Perci, myślę, że towarzystwo jest raczej wskazane. Tak na wszelki wypadek. No i żeby móc wspólnie świętować swój sukces na szczycie i po zejściu z gór.
Zatem, do zobaczenia gdzieś, kiedyś na szczycie, albo na Orlej Perci…

 

Koniec cz. II

 

Hej!

 

wtorek, 14 września 2021

Tatry - Orla Perć: odcinek Kozia Przełęcz - Kozi Wierch - zejście pod Zadnim Granatem cz. 1

 

Nie tylko dla orłów,

czyli wędrówka drugim odcinkiem 

Orlej Perci

09.09.2020 r. cz. I.

 


Musiały minąć cztery lata, żebym ponownie zmierzyła się z najtrudniejszym szlakiem w polskich Tatrach. Na ten dzień czekałam i mocno się do niego przygotowywałam. Psychicznie oczywiście. Przejście odcinka drugiego, czyli początek w miejscu skończenia poprzedniej wyprawy i zakończenie go tam, gdzie znów będę mogła kontynuować wędrówkę, był nie lada wyzwaniem. Ale ja lubię wyzwania. Tym razem zdobyłam Kozi Wierch od strony samej Orlej Perci, a nie od Piątki. Zapraszam na kolejny odcinek szlaku.
Poranek jak zawsze ciężki. Trudno jest wstawać wcześniej od słońca, dlatego bardzo mu współczuję, że musi to robić codziennie 😉 Ale kiedy bardzo się chce iść wysoko w góry – nie ma zmiłuj, trzeba wstać o bardzo wczesnej porze.
Dojazd do Kuźnic pierwszym busikiem i od razu, bez zbędnych ceregieli wymarsz Doliną Jaworzynki w kierunku Przełęczy między Kopami. Jak zwykle chwila oddechu, łyk ciepłej herbaty i droga wiedzie w kierunku Doliny Gąsienicowej. Stamtąd szybciutko przemieszczam się nad Czarny Staw Gąsienicowy. Droga ta była już przeze mnie wielokrotnie opisywana, więc teraz skupiam się bardziej nad wędrówką w nieznanym mi terenie.


Dolina Gąsienicowa

 
Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym, jak zwykle, siedzą już pierwsi piechurzy. I dla mnie jest to mały postój. Ale już za chwilę podążam wokół stawu, by wejść ostro pod górę, szlakiem na Zawrat.


Majestatyczny Kościelec



Orla Perć. Kozie Czuby.



Czarny Staw Gąsienicowy i odbijający się w nim Kościelec



Czarny Staw Gąsienicowy



Wody spływające od Zmarzłego Stawu do Czarnego Stawu Gąsienicowego

 
Odbijam w lewo na żółty szlak, wiodący do Koziej Doliny. Dłuższy postój robię sobie w miejscu, które lubię, czyli przy Zmarzłym Stawie. Kanapka, herbata, trochę zdjęć i kilka głębokich wdechów. Jest dobrze…


Droga na Zawrat



Zmarzły Staw



Kozi Wierch widziany ze szlaku do Koziej Doliny



Nad Zmarzłym Stawem



Zmarzły Staw

 
Pora jednak ruszać dalej. Przez piargi i głazy, powoli i z rozwagą dochodzę do miejsca, gdzie skończyłam poprzednią wędrówkę. Stoję przed wąskim kominem Koziej Przełęczy…


Droga do Koziej Doliny - widok za plecami w kierunku Doliny Gąsienicowej



Wąskie przejście na szlaku, prawie w pionie



Dolina Gąsienicowa i wody Czarnego Stawu Gąsienicowego oraz Zmarzłego Stawu



Kościelec Zadni i Kościelec



Dolina Gąsienicowa i stoki Żółtej Turni



Nadlatujący helikopter TOPR



Pomału i ostrożnie przez Kozią Dolinkę



W Koziej Dolince



"Śmigło" w akcji



TOPR przy ścianach Granatów



Śmigłowiec nad Granatami



Do Koziej Przełęczy jeszcze blisko godzina



Chwila oddechu, rzut oka za siebie i do przodu kobieto! ;)



W newralgicznym punkcie na żółtym szlaku



Ułatwienia na szlaku



Przy śliskich, płaskich skałach, łańcuchy są zbawieniem

 Patrzę w górę i mam wrażenie, że ściany skalne są jeszcze wyższe i bardziej ciasne, niż zapamiętałam. To tylko takie wrażenie, ale musi minąć mała chwila, zanim chwycę za pierwszy łańcuch i zacznę się wspinać. Jedno podciągnięcie, drugie i stoję już w połowie wąskiej gardzieli. Obserwuję schodzących turystów po sławnej drabince. Nie do wiary, że już minęły cztery lata, odkąd zbierałam natchnienie, by przerzucić nogi nad przepaścią i zejść po chybotliwej drabinie.


Wejście w wąski komin Koziej Przełęczy



Ale że ja mam tam iść...??? W kominie Koziej Przełęczy


 
A mogłam wygrzewać się na plażach świata...


Tym razem zmieniam szlak żółty na czerwony. Jestem już na Orlej Perci. Teraz czeka mnie wspinaczka na mały fragment północnej ściany Zamarłej Turni. Wspinaczka ciężka, zwłaszcza dla mnie, niskiego wzrostu. W pewnym momencie wiszę nad przepaścią, trzymając się jedynie łańcucha, nogami zapierając się o skały. Nie mam jak się inaczej przedostać. Ale każdy sposób jest dobry, skoro wiedzie cię do celu. 


Kozia Przełęcz - niebezpieczne przejście 



Pionowa ściana Zamarłej Turni



Luźno leżące kamienie, tzw. piarg czy rumosz skalny jest bardzo niebezpieczny. Raz, że można na nim łatwo pojechać i wywinąć orła, dwa, że można dostać spadającym kamieniem, gdy ktoś wyżej nieopatrznie go zrzuci. Widok na Pustą Dolinkę



Taternicy ćwiczący na Zamarłej Turni



Klamry na odcinku turystycznym Zamarłej Turni



Gdzieś nad przepaścią :)



Na całym odcinku tego fragmentu Orlej Perci wymagana jest szczególna uwaga



Zmiana koloru szlaku z żółtego na czerwony



Klamry na pionową ściankę



I jeszcze spojrzenie na Pustą Dolinkę


Gdy staję w bezpiecznym miejscu, obserwuję taterników, ćwiczących na ścianie Zamarłej Turni. Podziwiam i czuję respekt. Z jednej strony bardzo chciałabym jak oni, z drugiej wolę ograniczyć się jednak do szlaku turystycznego. A ten wymagający niesamowicie. Z tyłu głowy pojawia się myśl o siostrach Skotnicównach, Lidzie i Marzenie, które razem straciły tu swe młode życie. Tyle razy słyszałam i czytałam o nich, że nie wiedzieć dlaczego stały się mi jakoś bliższe, choć wypadek zdarzył się na długo przed moim urodzeniem, bo w 1929 r.


Gdzie tu dalej się wpasować w te skały?



Dobrze oprzeć nogę, to podstawa przy wspinaczce

 
Podciągam się na klamrach, łańcuchach, idę na czworakach, zadzieram nogi, szukam podparcia. I tak na zmianę. Ciekawi mnie, co będzie za następną skałą, zakrętem, przewieszką, która chwilowo zasłania widok. A panoramy jak zawsze cudowne i z każdym krokiem inne. To zawsze dobry powód, by przystanąć, odsapnąć i porobić zdjęcia. I przepuścić tych, którym się śpieszy. Ja wolę pomału, posmakować natury, cieszyć oczy jej pięknem, a nie gnać na złamanie karku, by „zaliczyć” całą Orlą w jeden dzień.


Słynna drabinka na Zmarzłej Przełęczy oraz turniczka popularnie zwana "Chłopkiem"



Skały Orlej Perci



Kościelce, Zmarzły Staw, Czarny Staw Gąsienicowy i Dolina Gąsienicowa



Turniczka w drodze na Kozie Czuby



Płaskie, wygładzone skały prowadzące na Kozie Czuby. Nie znoszę takich skał...



Dolinka Pusta i Czarny Staw Polski, na ostatnim planie czubek Krywania



Granit pod ręką czy stopą to zapach przygody ;)



Jeszcze kawałek, jeszcze momencik



Niewiarygodne, drabinka z klamer... Serio? :)


 
Dobry chwyt, wypchnięcie w górę i stopa na kolejnym szczebelku


Idzie mi się całkiem dobrze. Pogoda sprzyja. Czas mam dobry.


Nie taki diabeł straszny, da się iść



Hehe, dobra mina do złej gry ;) A może dobrej?



Czasami na Orlej Perci jest tak wąsko, że nie ma jak oprzeć całej stopy, więc zostają tylko czubki butów i mocny uchwyt łańcucha


I tak krok po kroku, docieram do Kozich Czub. To trzy wierzchołkowy szczyt, który po raz pierwszy został zdobyty w 1904 r. przez księdza Walentego Gadowskiego, Klemensa Bachledę i Jakuba Gąsienicę Wawrytko Starszego. Ksiądz Walenty Gadowski jest też autorem nazwy góry. Wierzchołki Kozich Czub liczą sobie odpowiednio: 2239 m n.p.m., 2256 m n.p.m. oraz 2263 m n.p.m. Opadają stromistymi ścianami o wysokości 200 m w kierunku Doliny Koziej i 250 m w kierunku Doliny Pustej. Na szczycie skały wygładzone, jakby płaskie, których absolutnie nie lubię, bo są mega zdradliwe. Nie ma jak zagłębić stopy, trzeba postawić całą na skale. I albo przyczepi się do niej, albo ześlizgnie. A łańcuchów akurat tu nie ma. Drobię przez ten fragment niczym gejsza, starając się nie myśleć, że jakiekolwiek zagrożenie przychodzi zawsze znienacka. Uff, wreszcie stoję pewnie na Kozich Czubach.


Kozie Czuby i płaskie skały



Na Kozich Czubach - jest już małe zmęczenie, ale także duma, że dałam radę



Jak robią zwycięzcy? O, tak! W tle Zamarła Turnia i Kościelce. Na dalszym planie Kasprowy Wierch i Giewont


Rozglądam się i jestem zafascynowana widokiem. Wokół piękne skały, majestatyczne szczyty, widoki zniewalające i zapierające dech. Puste frazesy? Nie! Bo kto tam był, ten wie, że żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co czuje człowiek, kiedy już się tam znajdzie. Jestem przeszczęśliwa, choć wiem, że jeszcze długa droga przede mną. Siadam na chwilę zadumy. Koło mnie kilka osób robi dokładnie to samo. Wszyscy mamy uśmiech na twarzach. No bo jak inaczej? Jestem wdzięczna losowi, że miałam siłę wdrapać się w takim trudnym terenie i móc teraz pozwolić sobie na przelewanie się szczęścia przez moje ciało.


Kozie Czuby



Kozie Czuby. Na drugim planie Granaty



A może by tak zaczekać na metro? :)



Widok z Kozich Czub - Krywań, grań Hrubego, Liptowskie Mury, kawałek Wielkiego Stawu Polskiego i kawałek Zadniego Stawu Polskiego i Kołowa Czuba



Na ostatnim planie Krzyżne Liptowskie, niżej po środku Wielka Koprowa Kopa i niżej Walentkowy Wierch nad Zadnim Stawem Polskim



Granaty i Kozia Dolinka



I jeszcze jedno spojrzenie w kierunku słowackiego Krywania i naszej "Piątki"



Kozi Wierch od strony Orlej Perci - widok z Kozich Czub


Tylko czas mnie obliguje do pójścia dalej. Przed sobą widzę już urwistą, niemal pionową ścianę Koziego Wierchu. Ale trzeba najpierw zejść z Kozich Czub i dopiero wspiąć się na Kozi Wierch. Po drodze drabinka złożona z klamer, która ułatwia zejście do Koziej Przełęczy Wyżniej. Ruszam ochoczo i wtem…

Koniec cz. I

 C.d.n. … Hej!