O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wolin. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 lipca 2024

Tajemnice wyspy Wolin, czyli co wiemy o Zimnej Wojnie


Atomowa wycieczka, 

czyli ciężki temat

w wakacje

Wakacje, urlop, relaks... Kto by zagłębiał się w trudny temat, jakim niewątpliwie jest okres Zimnej Wojny? No ja... A wszystko przez to, że jak się jest już na wyspie Wolin, to chce się zajrzeć wszędzie. To znaczy, ja chcę. I jakoś tak wyszło, że nogi zaprowadziły mnie do Zapasowego Stanowiska Dowodzenia z czasów PRL. A dokładnie do Podziemnego Miasta, czyli bunkrów niemieckiej Baterii Artylerii Nadbrzeżnej Vineta. Chodźcie i Wy...


Dotrzeć tu można bez problemu


Dzień piękny, ciepły, słoneczny. Las wokół szumi jak oszalały. Komary chcą mnie pożreć żywcem. Nie dam się, dziady jedne. Czekam grzecznie pod wartownią wraz z innymi ludźmi. Przed chwilą został wykonany telefon, że przy bramie czeka grupa ludzi, być może pasjonatów, a być może tylko zwykłych turystów i koniecznie chcą zobaczyć, co jest za bramą. No i dawajcie tu jakiegoś kaprala, bo oni czekają. Kaprala, czyli w sensie przewodnika, bo za bramę wejść można ino z żołnierzem, który opowie, pokaże i pouczy co wolno a czego nie.
 

Już opis na tablicy przed wejściem wprowadza nas w klimat ;)



A za plecami, po cichutku... :)



Na szczęście min już nie ma, ale w sumie kto ich tam wie...


Po chwili zjawia się żołnierz, który wcale nie wita nas kwiatami i ciepłymi słowami. A za to dostajemy prawdziwą, żołnierską musztrę. No cóż, sami chcieliście, to macie... Nikt nie protestuje, wszyscy potulnie wykonują polecenia. Nawet jeśli nie było się w wojsku, to już się ma namiastkę wojskowego życia. Ale wszyscy jakoś się przy tym cieszą, padają żarciki, więc chyba nie będzie tak ciężko, jak to mówią. Zostajemy uprzedzeni, że jeśli ktoś skręci nie w tę stronę co reszta i się, mówiąc wprost, zgubi, to to już nie jest problem wojska. Ostatni rekruci, którzy nie odróżniali strony lewej od prawej, zostali znalezieni po dwóch tygodniach. Więc... Od teraz idziemy kompanią w głąb lasu. A tam... czysta historia bez ściemy. I komary. Te wlatują bez przepustek i obowiązkowej musztry.


Las coraz bardziej porasta budynki, maskując teren jak nigdy



Dwie bramy i to pod napięciem - nikt niepowołany nie mógł przejść



Wejście do innego świata



Ambona i to nie na zwierzynę


Historia tego leśnego kompleksu zaczęła się w latach 30. ubiegłego wieku. Niemcy postanowili wybudować tu baterię artylerii nadbrzeżnej, która chroniłaby morską bazę Kriegsmarine. Dokładnie działo się to w 1936 roku. Świnoujście było wówczas największą bazą niemieckiej marynarki wojennej nad Bałtykiem. Począwszy od 1939 roku podziemna forteca zaczęła funkcjonować. Sprowadzono tu artylerzystów, przeprowadzono próbne ostrzały. Wojsko rozlokowało się w siedmiu żelbetonowych schronach i barakach. Wybudowano też drogi dojazdowe i rozwinięto infrastrukturę techniczną. Najważniejsze były cztery schrony bojowe, które pełniły też funkcje koszar. Na szczycie każdego z nich znajdowały się specjalne stanowiska, na którym ustawiano armaty kalibru 15 cm, a zasięgu około 20 km. Dwukondygnacyjny schron przykryty był kopułą pancerną, która skrywała przyrządy optyczne (jak dalocelowniki, dalomierze itp.). Na wschodnim skraju baterii ulokowano schron maszynowni i magazyn amunicji. Kompleks wyposażony był w najnowocześniejszy radar do kierowania ogniem artyleryjskim.

 
Tylko kaprala Wichury tu brakuje ;)



Wozy opancerzone, ten akurat nigdzie nie pojedzie z takim kapciem



Przekrój przez schron koszarowo - bojowy z 1941 r.



I kolejne przejście w inny wymiar



Tu kiedyś była armata, ale wszystkie zostały wysadzone w powietrze


Kiedy powstała nowa Bateria Vineta w Holandii, zdemontowano działa i przeniesiono je do nowej bazy. Na Wolin trafiły starsze działa, na których szkolili się artylerzyści lądowi Kriegsmarine. Prowadzono tu ostrzał, który wspierał niemieckie jednostki w walkach o przesmyk Dziwnów - Dziwnówek. Dziś, kiedy wszystko otacza las, trudno to sobie wyobrazić. Ale wówczas teren w stronę morza był pozbawiony zadrzewienia. Drzewa pojawiły się w późniejszym okresie i pełniły funkcję maskującą.
Rok 1945 przyniósł kapitulację Niemiec w II wojnie światowej. Żołnierze musieli zwinąć swoje zabawki i uciekać z tej piaskownicy, do której 5 maja tryumfalnie wkroczyli Sowieci. No, a ta armia, wiadomo, zanim cokolwiek oddała polskiemu narodowi, najpierw rozkradła, co mogła. Trwało to aż do grudnia, a dopiero w styczniu 1946 roku przekazała obiekt polskiej armii.


Pierwsze wnętrze i już człowiek wie, że trafił w relikty przeszłości



Człowiek przy pracy - tu każdy wiedział co ma robić



Pozostałości po serwerowni (?)



Halo? Problemy? Jakie problemy, mamy tu regularny ostrzał, ale nic się nie dzieje, spokojnie, jak to na wojnie ;) Żarty żartami, ale linia telefoniczna to był ważny łącznik ze światem zewnętrznym, więc kawałek drutu był tu niesamowicie ważny.



Dla niewtajemniczonych ta aparatura i sprzęty to czarna magia



Obsługa radiowa, telefoniczna, a przy sprzęcie marynarz z Wojsk Obrony Wybrzeża


Ludowe Wojsko Polskie przystosowało bunkry do zapasowego stanowiska dowodzenia dla najwyższych władz wojskowych polskiej armii. Działo się to dopiero w latach 50. XX w. Kompania budowlana Marynarki Wojennej ufortyfikowała teren, budując 6 Kompanijny Rejon Umocniony, który połączono z 11 Batalionowym Rejonem Umocnionym. Cały kompleks został wyposażony w fortyfikacje polowe i stanowiska artylerii przeciwlotniczej, moździerze, stanowiska dla ckm-ów (ciężkich karabinów maszynowych) oraz schrony dla czołgów. Całość kompleksu poddano remontowi, wykorzystano pozostawiony przez Sowietów niemiecki sprzęt i przygotowano pod stanowisko dowodzenia obrony przeciwdesantowej zachodniego wybrzeża.
To stąd jednostki Wojska Polskiego miały być dowodzone w czasie ataku na zachód. I to właśnie w tym miejscu miał być wydany rozkaz, który mógł zakończyć się atomową zagładą. Jakie szczęście, że do tego jednak nie doszło...


Tak, dla przypomnienia, że palenie wzbronione



I znów relikt przeszłości, niestety bez tarczki z numerami



Maski gazowe są takie nietwarzowe... ale konieczne, gdy jest się w komorze z chemikaliami



Życie koszarowe - jedni na służbę, drudzy na odpoczynek



Ostatnie namaszczenie? Nie, ten przeżyje! ;)



Poza wojną życie miało swoje prawa. Tu niemieckie Boże Narodzenie zdaje się w 1941/42 r. w koszarach i sztuczne ognie na choince


W 1965 roku całość założenia połączono setkami korytarzy podziemnych. Zmodernizowano wyposażenie i założono centralę telefoniczną. Umieszczono tu Radiowe Centrum Odbiorcze, Obiekt Ochrony Przeciwchemicznej a nawet Kasyno. Tym samym powstało całkowicie autonomiczne podziemne miasto, wyposażone w systemy łączności i to podwójne, na wypadek awarii lub zniszczenia na skutek ataku. Całość kompleksu podzielono na pięć stref bezpieczeństwa, a do każdej można było dostać się tylko za okazaniem przepustki. Służbę pełnili tam żołnierze zawodowi, co zabezpieczało w jakiś sposób wyciek informacji w niepowołane ręce. Dziś już wiemy, że jednak do końca się to nie sprawdziło. Głośna jest sprawa pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, który okazał się agentem wywiadu amerykańskiego i w latach 1971 - 1981 przekazał na Zachód ponad 40 tysięcy stron dokumentów dotyczących PRL-u, ZSRR oraz Układu Warszawskiego, w tym sowieckich planów inwazji na kraje Europy Zachodniej a także planów użycia przez ZSRR broni jądrowej, sprzętu, rozmieszczenia jednostek, a także planów wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. (Przy okazji polecam film Jack Strong z kapitalnym Marcinem Dorocińskim w roli pułkownika. A Jack Strong to pseudonim Ryszarda Kuklińskiego).


Rowerek treningowy z czasów wojny



Ciężkie zwoje papieru dla radiotelegrafistów (?)



Tablica: kto? ile? kiedy? Jak to u Niemców - "ordnung must sein".



Zapasy żywności pod ziemią - inwentaryzacja



W pokoju koszar



W pokoju koszar - gra harmonia



Stanowisko dowodzenia - wydawanie rozkazów od dowództwa


W latach 80. XX w. zmieniał się świat, zmieniła się polityka, zmieniło się także przeznaczenie obiektu. Tym razem było to Zapasowe Stanowisko Dowodzenia Dowódcy Marynarki Wojennej, potem Stanowisko Dowodzenia Dowódcy 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. O tym, że w lesie znajduje się takie stanowisko, wiedzieli tylko wtajemniczeni, głównie najwyżsi rangą oficerowie Ludowego Wojska Polskiego. W czasie Zimnej Wojny była to jedna z największych tajemnic, pilnie strzeżona. Osobą, która nadzorowała, wizytowała umocnienia, a nawet kierowała z niej ćwiczeniami był nie kto inny, jak sam generał Wojciech Jaruzelski. Dawną Baterię Artylerii Nadbrzeżnej Vineta odwiedził kilkukrotnie. I samego generała spotkałam w podziemnych tunelach. Nie mnie osądzać jakim był człowiekiem i czy dobrze czy źle się stało, że wprowadził stan wojenny. Od polityki trzymam się z daleka. Ale trudno jest wybaczyć fakt, że przez jego odezwę do narodu, nie mogłam obejrzeć w niedzielę Teleranka ;( I mu to nawet wygarnęłam! Tam, pod ziemią...


Z punktu widzenia nowoczesnych narzędzi nawigacyjnych, to papierowa mapa jest przeżytkiem, ale nie w wojsku i nie u mnie ;)



Magazyn sprzętu dawnego ;)



No i sam generał - Wojciech Jaruzelski 



Biurko z meldunkami



Zbieżność imion przypadkowa - nic o tym nie wiem, przysięgam! :)



Kiedyś te monitory były wynalazkiem ułatwiającym życie, a tablica z mapą wydaje się, że żywcem przeniesiona ze współczesnych filmów akcji



Proszę czekać, będzie rozmowa - rozmowa kontrolowana...



Stanowisko dowodzenia, tylko zamiast wyświetlacza dotykowego były flamastry jak sądzę. Tu fragment mapy z polskim wybrzeżem.


Dziś, kiedy już wszystkie nastroje i emocje opadły, obiekt nie spełnia swego przeznaczenia. Sprzęty, które tam pozostały są już archaiczne, ale wciąż dają świadectwo postępu technologii i techniki wojskowej. I pomyśleć, że stąd mogła zacząć się III wojna światowa, tym razem, atomowa. Plany zdobycia duńskich umocnień (z czym do Skandynawii!! ;) ) spełzły na szczęście na niczym i dziś możemy oglądać historyczne miejsce bez strachu. A jest co oglądać. Jest to wynik ciężkiej i żmudnej pracy wielu ludzi. Zabiegania o sprzęty do pieczołowitego odwzorowania wnętrz, uprzątnięcia terenu, zabezpieczania i przygotowania do wpuszczenia turystów. O pardon, rekrutów na szkolenie wojskowe ;)


Na nasłuchu ;)



Narada przy mapie


Wychodzę z chłodnych tuneli na spiekotę dnia. Jestem żywą stołówką dla komarów. Staczam tu swoją prywatną walkę z armią latającą. Te komarze messerschmitty zaciekle atakują. Przydałyby się tutaj dzielne chłopaki z Dywizjonu 303. No ale oni nad Anglię latali, wybaczam i sama muszę bronić swojej twierdzy, czyli niczym nie osłoniętych przyczółków mojego ciała. Mimo wszystko jestem zadowolona.


Załoga - do wozu! ;)



Sprzęt wojskowy daje klimat bazy żołnierskiej


Od 31 grudnia 2013 roku gospodarzem Podziemnego Miasta jest Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Warto jest więc, wybrać się do, już dziś, zabytkowych tuneli. Oto garść przydatnych informacji.
Zwiedzanie jest tylko z przewodnikiem, o wyznaczonych porach, więc najlepiej jest zaplanować sobie tam wizytę w tych godzinach. Godziny bywają różne w sezonie i poza nim, więc najlepiej sprawdzać u źródła. Niestety zwiedzanie indywidualne nie wchodzi w rachubę, więc jeśli ktoś spóźni się na oznaczoną godzinę, nie ma możliwości "dobiegnięcia" do grupy, która już weszła do kolejnej strefy bezpieczeństwa. Taki maruder musi odczekać karnie do kolejnej wizyty. A przez ponad dwie godziny zwiedzania poprzedniej grupy, będzie musiał się czymś zająć sam, w przeciwnym razie wojsko zadba, co by się delikwentowi nie nudziło ;) Także, uprzedzam tylko...
Za to Bateria Artylerii Nadbrzeżnej Vineta to teren przyjazny pieskom. Można z nimi zwiedzać bunkry. Oczywiście na smyczy.
Opłatę za wstęp uiszcza się jedynie gotówką. Wiecie, żadnych dowodów w tajnym mieście ;)
No i trzeba się ciepło ubrać, bo temperatura pod ziemią to około 10 stopni. No, chyba, że wiecie, że będziecie tyrać fizycznie, to się wtedy rozgrzejecie. Ale generalnie wojsko samo tam tyra, więc kadet nie musi ;)
Słuchanie poleceń wojskowych to w tym przypadku przywilej nie obowiązek, jeśli nie chce się utknąć na wieki w poniemieckich bunkrach. Zresztą chodzenie z przewodnikiem jest tu nazywane ładnie, szkoleniem.


Nasz kapral przewodnik przy stanowisku wysadzonej armaty


Ponieważ to bunkry, a nie współczesny kompleks rozrywkowy, ciężko jest poruszać się tu osobom niepełnosprawnym ruchowo. Korytarze są wąskie, nierówne, a do pokonania na trasie są też schody. Osoby cierpiące na klaustrofobię także mogą mieć tu pewne problemy. Zwłaszcza, jeśli do tego dochodzą problemy z ciśnieniem i sercem (te sercowe do przejścia ;)).
Na terenie placówki nie ma żadnych punktów gastronomicznych typu zapiekanki, gofry, lody czy piwo. O grochówce wojskowej można pomarzyć. Także, jeśli już, to w kieszeń należy wziąć pancerne suchary albo kanapkę do zjedzenia w przelocie.
I choć temat militarny nie jest łatwy w czasie wakacyjnych odprężeń, to jednak polecam Wam wizytę w Baterii Artylerii Nadbrzeżnej Vineta przy okazji pobytu w Świnoujściu i okolicach. Bo wyspa Wolin nie jedną skrywała tajemnicę...

wtorek, 15 sierpnia 2023

Fort Gerharda i inne atrakcje Świnoujścia


Ordnung muss sein,

czyli jak zostałam rezerwistą pruskiej armii




Ordnung muss sein. Całkiem jak w wojsku, pod linijkę, równo i z entuzjazmem. Ale, żeby tak było, musi się odbyć wojskowa musztra. I to nie byle jaka, bo pod rządami Prusaków! Dziś zapraszam do miejsca, gdzie taką musztrę przeszłam i na koniec zostałam rezerwistą pruskiego wojska :) Służba, nie drużba, zaczynamy przygodę.


Przejście do zupełnie innego świata ;)


O miejscu tym przeczytałam kiedyś w podróżniczej gazecie. Z Warszawy, skąd pochodzę i gdzie żyję na co dzień, miejsce to jawiło mi się jako dalekie i całkiem nie po drodze. Bo ja to raczej góralka niskopienna, a nie foka nadmorska. Ale do czasu... Minęło parę ładnych lat, kiedy nadarzył mi się wyjazd zorganizowany do Międzywodzia, skąd miały się odbywać różne wycieczki. W tym właśnie do Fortu Gerharda. Świnoujście, bywaj zatem i czekaj, bo przybywam!


Mapa Świnoujścia, na której zaznaczono gdzie znajduje się Fort Gerharda

Fort Gerharda to nadmorska twierdza usytuowana na wyspie Wolin, która powstała w połowie XIX w. i obecnie jest jedną z najlepiej zachowanych pruskich fortów, położonych nad morzem. Twierdza Świnoujście, bo tak też brzmi jej druga nazwa, powstała na bazie istniejących tu wcześniej fortyfikacji strzegących ujścia Świny. Ale dopiero w połowie XIX w. otrzymała nowoczesne, jak na tamte lata, wyposażenie. Każdy jej zakamarek był przemyślany dokładnie, tak, by spełniał swoje zadania. 


Taka sobie mała kłódeczka na bramie...



Takie tam zakazy pruskie ;)


Najstarszym i najciekawszym obiektem twierdzy jest Fort Gerharda. Jego nazwa wzięła się od XVII w. genialnego projektanta twierdz, Gerharda Corneliusa de Walrawe. Osoba ta była także współtwórcą planów twierdzy świnoujskiej, na bazie których wybudowano obecny obiekt. Fort zbudowano w latach 1848 - 1859 i miał on za zadanie pilnować wejścia do portu.


Żeby zdobyć fort, trzeba pokonać fosę...



Przejść niezauważonym koło strażnika...

Już w latach 70. XIX w. zmieniono znaczenie fortu i przebudowano go, wyposażając w stanowiska artyleryjskie i armaty. Dodano prochownie, koszary wojskowe, magazyny amunicji. Całość wałów wzmocniono nowym materiałem o nazwie... beton. W przeddzień I Wojny Światowej do fortu podciągnięto prąd oraz telegraf. Tym samym obiekt był w pełni przygotowany na działania wojenne. Również w czasie II Wojny Światowej, Fort Gerharda pełnił swe zadania jako jednostka pomocnicza niemieckiej armii. Po wojnie przeszedł w ręce Armii Czerwonej, a gdy Rosjanie opuścili go, właścicielem stało się miasto Świnoujście.


Część eksponatów znajduje się na zewnątrz, a część wewnątrz fortu


Jest i kuchnia polowa, ale wojskowej grochówki nie było czuć



Zakamarki Fortu Gerharda to spory obszar do wędrówki



Artefakty z twierdzy - tu część maszyny do szycia



Niebieskości i żółcie na tle budynków fortecznych



Nawet surowe mury daje się ożywić



Ile te mury widziały, tego trudno się domyśleć


I jak to zwykle bywało z takimi obiektami, po wojnie służył jako magazyny, a potem stał opustoszały. Dziś pewnie byłby ruiną, gdyby nie pasjonaci, którzy udaremnili nielegalne rozbiórki. W 2001 roku, z inicjatywy Piotra Piwowarczyka, fortem rządzą ludzie z pasją, którzy na nowo pokazują historię tego miejsca, ale robią to w sposób inny, niż wszystkie do tej pory znane mi jednostki. 


Uwaga miny! Zwłaszcza te, które mogą pozostawić stali czterokopytni mieszkańcy fortu, czyli kozy :)



Fani czołgów, rakiet, pocisków - tu mogą czuć się jak ryby w wodzie



Kazamaty czekają, wojskowe latryny też ;)



W prochowni palenie wzbronione, a przed wejściem, należy włożyć na nogi, specjalne chodaki



Wielbiciele militariów mogą bez trudu rozpoznać co to za działa czy armaty - ja się tego nie podejmę bez kartki informacyjnej obok ;)



W oczekiwaniu na apel ;)



Wygląda jak eksponat z filmu "Gwiezdne Wojny", ale zupełnie nie wiem jak się to nazywa



       Jest i kozioł :)



No i wiadomo kto rządzi na forcie :)



Ciemne korytarze wciągają...



Popiersie pięknej Polki, w której nieszczęśliwie zakochał się komendant fortu. Ponieważ mężczyzna był raczej otyły i niezbyt urodziwy, a Polka młodziutka i piękna, odrzuciła ona zaloty wielbiciela. Ten zakochany i bez nadziei na odwzajemnienie uczuć, rzucił się w odmęty wód Bałtyku. Tyle legenda. Ale powiada się, że potarcie noska młodej damy, zwiastuje ponowny ożenek. Patrząc na owe miejsce, niektórym prędko do kolejnej miłości...



Palenie wzbronione! Na całej twierdzy.



Część fortu, w której mieści się Muzeum Obrony Wybrzeża



Tu mieściły się dawniej koszary wojskowe


Turysta trafia przed bramę fortu jako zwykły ciekawski człowiek, po jej przekroczeniu staje się kadetem do pruskiej armii. Jeśli chce obejrzeć najciekawsze zakamarki twierdzy, musi odbyć przyśpieszone szkolenie wojskowe. A wiecie jak to jest. W wojsku błędów nie można popełnić, więc trzeba umieć szybko reagować na polecenia przełożonego żołdaka. A ten, który tam wprowadza, potrafi dać popalić... No cóż... Skoro chciało się w okopy... Przynajmniej na koniec szkolenia strzelą z armaty. Oj, uszy się kulą :) 


Kapral, który egzaminował mnie na wojskowy stopień ;)


Od roku 2004 w forcie stacjonuje grupa rekonstrukcyjna 34 Pułku Fizylierów im. Królowej Szwedzkiej Victorii. Fizylierzy (czyli piechota wyposażona w karabiny) od 1918 roku służyli w świnoujskich fortach. Od rekonstruktorów można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. W czasie rzekomego zwiedzania, Prusacy poddają niczemu nieświadomych kadetów próbom, by zobaczyć kto może zasilić ich szeregi. To ekscytująca i jednocześnie trudna droga przez mękę. Ale w sumie przyjemna to męka ;)
Wreszcie na koniec następuje ta chwila, w której wszyscy przeszkoleni padają na jedno kolano i składają przysięgę wojskową. Zostają rezerwistami wojska pruskiego. I ja tam byłam i na kolano padłam ;) 


No i zostałam rezerwistą ;)


A potem wszyscy mogą iść obejrzeć sobie różne fajne żołnierskie atrybuty.


Przepraszam, którędy na Grunwald? Bo do mojej Warszawy ponad 400 km ;)

W 2010 r. w forcie ma swoją siedzibę Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Placówka zgromadziła około trzech tysięcy eksponatów (a może i więcej), na które składają się różne armaty i militaria, mundury wojskowe, dokumenty, pamiątki, użytkowe drobiazgi. Naprawdę warto tu zajrzeć.


"...O armata, patrz jaka wielka..."



Wojskowi na posterunku



Herb komendanta (?)



Odnalezione pośród ruin fortu buteleczki



Piec... i od razu ciepłej na duszy



Odrobina domowego zacisza  w okopach



Jak to na morzu, skarby zawsze się znajdą ;)



Muzeum posiada w swych zbiorach także osobiste pamiątki wojskowych



Umundurowanie różnych formacji wojskowych, związanych z obroną wybrzeża



Wojskowe uniformy



Jest i maska płetwonurka oraz kamizelka ratunkowa sprzed wielu, wielu lat



Stanowisko dowodzenia, dokumenty, mapy, meldunki



Życie w forcie nie należało do łatwych

Kiedy już okaże się, że szkolący Cię Prusak spudłował i nie trafił z armaty w pobliską latarnię, to warto się na nią wybrać. Jest to najwyższa latarnia morska nie tylko nad Bałtykiem, ale także jedna z najwyższych, zbudowanych z cegły, na całym świecie. 


Latarnia morska w Świnoujściu



Przed wejściem do latarni



Kiedyś w budynkach przy latarniach mieszkali latarnicy z rodzinami


Na jej szczyt prowadzi 308 schodów.


W połowie drogi ;)


Jeszcze w XVIII w. Świnoujście nie miało żadnej latarni. Funkcje ostrzegawcze pełniło rozpalane ognisko. Dopiero w 1805 r. powstał pierwszy tego typu obiekt złożony z desek i luster. W 1828 r. powstała w tym miejscu nowa latarnia, tym razem stalowa. Budowę obecnej zaczęto w 1857 roku. Obłożono ją żółtą cegłą i początkowo miała wygląd ośmioboku. Po przebudowie otrzymała cegłę klinkierową okrągłą i tak jest do dnia dzisiejszego. Od 1958 roku latarnia pełni funkcję radiolatarni.


Główka latarni



Galeria latarni



Widok na część portową, tę bardziej przemysłową



Na galerii latarni, widok na wyspę Uznam i ujście Świny do Bałtyku

Całość obiektu tworzą też przylegające do latarni budynki, w których mieszczą się urządzenia wspomagające pracę latarni oraz pomieszczenia dla obsługi. W dawnych czasach mieszkali tam latarnicy z rodzinami. A z samej latarni rozciąga się widok na ujście Świny, Fort Gerharda, Fort Anioła, wyspę Uznam, Międzyzdroje i miasto Świnoujście. Ale żeby to zobaczyć, trzeba pokonać ponad trzysta schodów. Czy warto? Ja mówię, że oczywiście tak! 


Widok w stronę Międzyzdrojów



Widok z latarni na Fort Gerharda



Ujście Świny, wstęp do Świnoujścia



Widok w stronę wyspy Uznam oraz Niemiec



Zbliżenie na Fort Anioła



Port w Świnoujściu



Świnoujście po stronie Uznamu i widoczne promy pasażerskie kursujące pomiędzy Wolinem a wyspą Uznam



Stawa Młyny - symbol Świnoujścia widziany z latarni morskiej

Warto też z Wyspy Wolin przepłynąć promem na Wyspę Uznam, na której mieści się symbol Świnoujścia, czyli słynny biały wiatrak, często mylony z latarnią. 


Prom pasażerski kursujący pomiędzy wyspami Wolin i Uznam



Gęsiego na prom ;)



Rejs w kierunku wyspy Uznam



Statki wojskowe zacumowane przy nadbrzeżu

To Stawa Młyny. Dziwna nazwa wzięła się od słowa "stawa", która jest nazwą znaku nawigacyjnego lub sygnalizacyjnego, umieszczonego na brzegu lub na wodzie, ale w sposób stały, bez użycia kotwicy. A że ten ma kształt wiatraka, to i z młynami się kojarzy. 


Znak nawigacyjny w kształcie wiatraka



Słynny wiatrak - symbol Świnoujścia


Zresztą z wiatrakiem wiąże się legenda. 
Kiedy Świnoujście stało się prężnym portem, na długie rejsy wypływali marynarze. Żony czekały, aż ich mężowie powrócą. I wracali wyczerpani i postarzali. Jedna z kobiet o imieniu Alicja, załamana wyglądem swego ukochanego męża Krzysztofa, długo płakała na brzegu morza. Wtedy tajemniczy głos kazał jej szukać ratunku w wiatraku. Z budowli wyszedł młynarz i kazał przyprowadzić jej męża. Zalecił okładać go błotem, zażywać kąpieli morskich i spacerować, a po tygodniu zabrał go do wiatraka, skąd po pewnym czasie wyszedł odmłodniały. Kiedy inne kobiety się o tym dowiedziały, zaczęły przyprowadzać swych mężczyzn. Po jakimś czasie stary młynarz umarł, a wiatrak się zatrzymał. Nikt nie wiedział jakie receptury stosował młynarz, by przywrócić marynarzom młody wygląd. Pomimo tego nadal ludzie przybywali i nadal to robią. Po cichu liczą na lepszy wygląd ;)
Obecnie miejsce to jest wizytówką miasta, obiektem, które uwieczniane jest na wielu fotografiach, folderach i przewodnikach. Malowniczo położony na falochronie, przyciąga uwagę i licznych spacerowiczów. 


Stawa Młyny widziany z plaży



Pogoda tego dnia sprzyjała kitesurfingowcom



Żeglarze też nie próżnowali



Niemiecki Ahlbeck na horyzoncie


Stawa liczy sobie 10 m i świeci białym światłem, naprowadzając jednostki pływające do portu w Świnoujściu. Stawa Młyny został zbudowany w latach 1873-1874. Do dziś służy ludziom, nie tylko "służbowo", ale i turystycznie, jako miejsce zaczarowanych kadrów nadmorskich.


Nadmorskie ptactwo zawsze wejdzie w kadr ;)



Kosze jak z kadru przedwojennego filmu



Stoję spory kawałek od brzegu...



Falochron prowadzący do wiatraka, za portowymi żurawiami widoczna latarnia morska w Świnoujściu



Duśka na końcu falochronu ;)


A kiedy jest się nad morzem w tym miejscu, to co można zrobić? Przejść się brzegiem morza do granicy Polski z Niemcami. I postawić jedną nogę w jednym kraju, a drugą w drugim. Ale serce zostawić w Polsce! Koniecznie! :)


W tej części linii brzegowej jest też plaża dla piesków



Zawsze po stronie biało-czerwonej



Granica państwa



Jedną nogą po stronie polskiej, jedną po stronie niemieckiej

W naszym kraju jest wiele fantastycznych miejsc do odkrywania. Wakacje są na to najlepszą porą. Bo oprócz zwiedzania, poznawania historii, obcujemy z przyrodą i nieśpiesznie odkrywamy piękno naszej Ojczyzny. To taki nasz "Cudowny Świat". Pamiętajcie o tym. Do zobaczenia!


Świnoujska studzienka