O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

czwartek, 18 sierpnia 2016

Czas relaksu, relaksu to czas...

MAŁA PRZERWA,
CZYLI DUŚKA
NA URLOPIE


Koniec. Mam dość walki z kurzem i pyłem po remoncie łazienki. To jak walka z wiatrakami, syzyfowa praca i robota w stajni Augiasza w jednym. Czytaj - niekończąca się opowieść. Z tym , że nie jestem Heraklesem i tej stajni, tfu, łazienki, nie jestem w stanie wyczyścić w jeden dzień. A tym bardziej całego mieszkania. Po co więc się męczyć? Do porządków należy się przygotować odpowiednio, dlatego też postanawiam wyjechać i odpocząć. Znikam Moi Drodzy na dwa tygodnie. Jadę do mojej samotni w moje ukochane miejsce. Razem ze mną równolegle mają urlop komórka i komputer. Za to miejsce obok mnie, zajmą dobra książka i sen. Taki mam plan... 

Zatem do zobaczenia we wrześniu!


Urlop czas zacząć! :)

P.s. Na urlop ze mną wybiera się także Mycha, no jak mogłam o tym zapomnieć...

niedziela, 14 sierpnia 2016

Zakopane: Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej na Krzeptówkach

15 sierpnia każdego roku,
czyli tłumy wiernych
w sanktuariach maryjnych

Każdego roku obchodzone jest w Polsce święto Wniebowzięcia Matki Boskiej, zwane potocznie Świętem Matki Boskiej Zielnej. Święci się wówczas bukiety, zazwyczaj złożone z polnych kwiatów i ziół. Kościoły, które jako swoją patronkę mają Maryję, przyjmują wówczas sporo wiernych. Jeszcze więcej ich jest w miejscowościach turystycznych, w których są sanktuaria maryjne. Takim miejscem jest oczywiście Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, zlokalizowane na Krzeptówkach w Zakopanem. Tu, co roku przybywają tłumy wiernych z całej Polski. Odświętnie ubranych górali w strojach regionalnych jak na lekarstwo, za to kolorowych turystów i pielgrzymów cała masa. Kiedy wierni nie mieszczą się w kościele, stoją na schodach prowadzących do świątyni, a także na terenie wokół sanktuarium.


Sanktuarium maryjne na Krzeptówkach


To rzymskokatolickie sanktuarium maryjne w Polsce, wybudowano jako votum za ocalenie życia Papieża Jana Pawła II po zamachu 13 maja 1981 r. Kościół wzniesiono w latach 1987-1992. Konsekracja nastąpiła 06 czerwca 1997 r. z rąk samego Ojca Świętego, kiedy przyjechał z pielgrzymką do Polski.


Przed wejściem głównym, pomnik Ojca Świętego Jana Pawła II z datą wyboru na Papieża

Wewnątrz kościoła można podziwiać piękną, drewnianą snycerkę. Od ażurowych wykończeń trudno oderwać wzrok, choć mój zwykle wiedzie w kierunku dużej figury Matki Bożej Fatimskiej, królującej nad ołtarzem głównym.


Nawa główna kościoła



Ołtarz główny



Figura Matki Boskiej Fatimskiej



Ołtarz boczny z wizerunkiem Matki Boskiej Fatimskiej



Witraż w oknie i pięknie zdobiony konfesjonał


Organy kościelne


Świątynia, pomimo, że jest duża i nie do końca typowo „góralska”, to na tyle jest przyciągająca, że wiele znanych i rozpoznawanych osób zdecydowało się powiedzieć tu sakramentalne „tak”.
W skład sanktuarium wchodzą też zabudowania mieszkalne i gospodarcze ojców Pallotynów, którzy opiekują się całym obiektem.


Ściana boczna sanktuarium



Anioł Pokoju, który przygotował Łucję, Franciszka i Hiacyntę na spotkanie z Matką Bożą oraz ogrodzenie będące różańcem, jako przypomnienie o prośbie Maryi, abyśmy odmawiali różaniec



Przed domem rekolekcyjnym ojców Pallotynów. Figura Anioła jest bliźniaczą do tej, która znajduje się w Fatimie, a postać stoi na połowie skały, na której Anioł się ukazał. Jest to swego rodzaju relikwia, sprowadzona z Fatimy i jedyna taka relikwia na świecie


Miejsce spoczynku pierwszego kustosza sanktuarium, księdza Mirosława Drozdka, zmarłego w 2007 r.



Kapliczka poświęcona Ojcu Świętemu, Janowi Pawłowi II, upamiętniająca jego śmierć w 2005 r.


Do całości obiektu przynależy też Park Fatimski,  w którym oprócz kaplic i Drogi Krzyżowej, można obejrzeć ołtarz papieski. 


Fragment Drogi Krzyżowej w Parku Fatimskim



Jedna ze stacji Drogi Krzyżowej



Pomnik Ojca Świętego oraz Kardynała Stanisława Dziwisza, autorstwa rzeźbiarza Czesława Dźwigaja, w Parku Fatimskim

Ołtarz został wybudowany z okazji pielgrzymki Ojca Świętego do Zakopanego 06 czerwca 1997 r. Projekt architektoniczny opracował Zbigniew Śliwiński, autorem projektu plastycznego i rzeźbień był Marek Szala z Zakopanego, a prace budowlane prowadziła firma Pawlikowskiego z Poronina.


Ołtarz Papieski


Cała konstrukcja ołtarza została wzniesiona na dachu istniejącego budynku przy stadionie, została pokryta gontem i ozdobiona krzyżem. Całość miała 22 m. U szczytu tego ołtarza-kaplicy zobaczyć można 7 m dekorację z wyrzeźbionymi w lipie, scenami ze Starego i Nowego Testamentu. 


Ołtarz Papieski, na którym Papież Jan Paweł II odprawiał mszę św. podczas swojej pielgrzymki do Polski w 1997 r.



Sceny biblijne w zwieńczeniu ołtarza-kaplicy

Mensa ołtarza to blok skalny, który podtrzymują dwa duże, odlane z brązu barany. Również z brązu są dwa słupy, podtrzymujące granitową ambonę, która jest w kształcie otwartej księgi. Z przodu mównicy została umieszczona gołębica, symbolizująca Ducha Świętego.


Ołtarz: mensa oraz ambona z prawej strony


Jeden z baranków podtrzymujących stół mszalny (mensę)

Po zakończonej pielgrzymce, Rada Miasta Zakopane zdecydowała o przeniesieniu ołtarza w miejsce, które spełniałoby wymogi terenowe, a także była pod kościelnym nadzorem i mogła nadal pełnić funkcje liturgiczne. Ołtarz stanął więc, na tyłach sanktuarium, a w miejsce papieskiego tronu, stanęła figura Matki Boskiej Fatimskiej, której opiece nasz Papież się polecał.
Na tyłach ołtarza można zobaczyć wielki witraż przedstawiający historyczne wydarzenie – Hołd Górali Polskich – jakie miało miejsce przy samym ołtarzu ze stadionu Wielkiej Krokwii 06 czerwca 1997 r., w czasie mszy św. z Ojcem Świętym.


Tył ołtarza z witrażem przedstawiającym Hołd Górali Polskich

To podczas tej mszy świętej padły te oto słowa: „Kiedy kończył się wiek XIX, a rozpoczynał się współczesny, ojcowie wasi, na szczycie Giewontu ustawili krzyż. Ten krzyż tam stoi i trwa. Jest niemym, ale wymownym świadkiem naszych czasów. Rzec można, że ten jubileuszowy krzyż patrzy w stronę Zakopanego i Krakowa, i dalej: w kierunku Warszawy i Gdańska. Ogarnia cała naszą ziemię od Tatr po Bałtyk. Chcieli wasi ojcowie, aby Chrystusowy Krzyż królował w szczególny sposób na Giewoncie. I tak też się stało. To wasze miasto rozłożyło się, rzec można, u stóp krzyża, żyje i rozwija się w jego zasięgu. Dzisiaj dziękowałem Bogu za to, że wasi przodkowie na Giewoncie wznieśli krzyż. Ten krzyż patrzy na całą Polskę, od Tatr aż do Bałtyku. I ten krzyż mówi całej Polsce: Sursum corda – W górę serca! Trzeba, ażeby cała Polska, od Bałtyku aż po Tatry, patrząc w stronę krzyża na Giewoncie, słyszała i powtarzała: Sursum corda – w górę serca! Amen.” (Fragment homilii Ojca Świętego ze stadionu Wielkiej Krokwii – Zakopane 06 czerwca 1997 r.)


Widok spod kościoła



Zazwyczaj otoczenie kościoła tonie w kwiatach



Ta, której życie zawierzył Jan Paweł II i która życie ocaliła, na tle Giewontu - symbolu Tatr


Jeśli będziecie kiedyś w Zakopanem, poświęćcie jeden dzień na odwiedzenie tego miejsca. Na terenie sanktuarium znajduje się także sklepik, gdzie oprócz typowych dewocjonaliów, można kupić ciekawe pozycje książkowe, a także różne figurki aniołków. Polecam i zapraszam.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Karkonosze: Szrenica i Wodospad Kamieńczyka

Dusia i Tusia
na karkonoskich dróżkach,
czyli pierwszy dzień
na szlaku

Mój powrót w Karkonosze, po blisko 30 latach, był nieco sentymentalny. Byłam mniej, więcej w wieku Marty, kiedy z wycieczką klasową pojechaliśmy do Karpacza, by pod nadzorem przewodnika, pani wychowawczyni, dwóch matek ( w tym mojej) i jednego bodaj ojca, podziwiać piękno sudeckich terenów. Nie powiem, wyjazd się udał (pomimo wszystko widzącej mamusi) i zaowocował moją miłością do gór wszelakich.

Powrót w góry :)


Mając tydzień urlopu, środek paskudnego remontu oraz coraz większy kaszel od kurzu i pyłu, postanowiłam uciec jak najdalej. To najdalej to ponad 11 godzin jazdy pociągiem. Upragniony raj znajdował się dokładnie na granicy dwóch pasm górskich: Karkonoszy i Gór Izerskich. Przybyłam do Szklarskiej Poręby Górnej. W podróży towarzyszyła mi Marta oraz Myszasta rzecz jasna. Do miejsca docelowego dojechałyśmy koło 9.00, skąd odebrali nas przemili Gospodarze i zawieźli pod samą kwaterę.
Pierwszy dzień, po nieprzespanej nocy, upłynął nam na rozeznaniu terenu, sklepów spożywczych i zakupów, zaplanowaniu trasy i ogarnięciu mapy, a po obiedzie drzemką. Pełna aklimatyzacja.
Drugi dzień, choć rozpoczęłyśmy go w świetnych humorach, to jednak z nutą niepokoju, bo pogoda jakby taka mało stabilna była. Zaraz po śniadaniu wyruszyłyśmy na szlak. Troszkę pobłądziłyśmy, dwa razy przeszłyśmy mały odcinek, by w kroplach deszczu połączyć się w bólu z innymi osobami, szukającymi szlaku. 


Szlakowskaz, od którego powinnyśmy były zacząć ;)


No i co robić? Plan był taki, że dojdziemy do Wodospadu Kamieńczyka, a jeśli pogoda pozwoli to dalej na Szrenicę. Plan, planem, a pogoda swoje. Kiedy zrezygnowane chciałyśmy wrócić na kwaterę, zza chmur wyjrzało słońce, uśmiechnęło się i nakazało nam ponowną wędrówkę.
Tym razem, naprowadzone przez miejscowych na właściwą drogę, dotarłyśmy do parkingu, gdzie zastałyśmy nieco archaiczny kierunkowskaz do naszego celu.


Archaiczny kierunkowskaz. Tabliczka obok też jakoś tak pachnie PRL-em ...



Właściwy szlak


Podążyłyśmy z innymi ludźmi nieco pod górkę, poprzez las, by chwilę później być już na Rozdrożu pod Kamieńczykiem. Tu znowu dopadł nas kapuśniaczek. Przeczekałyśmy go pod straganem, przy okazji zakupując wisiorek w kształcie sowy – jak mniemam hit sezonu, gdyż sowy widziałyśmy niemalże wszędzie.


Początek szlaku w kierunku Rozdroża pod Kamieńczykiem


Rozstaj szlaków na Rozdrożu pod Kamieńczykiem


My wybieramy szlak czerwony


Kiedy deszcz się uspokoił, powędrowałyśmy dalej. Po pokonaniu małego wzniesienia, całej masy mokrych kamieni, dotarłyśmy do kolejki, prowadzącej do kasy. Po uiszczeniu opłaty, dostałyśmy kaski i mogłyśmy zejść w dół wąwozu. Tak, tak – by dostać się do Wodospadu Kamieńczyka, trzeba koniecznie założyć na głowę kask. I pomalutku, ażurowymi schodkami i platformami zeszłyśmy do zacienionej czeluści wąwozu.


Trasa do Wąwozu Kamieńczyka choć lekko pod górkę, za to z tablicami dydaktycznymi


Urwiste skały nad Wąwozem Kamieńczyka


Marta uzbrojona w kask schodzi na dno wąwozu



Uzbrojona i bezpieczna :)


Potok Kamieńczyk wcina się tu w skaliste i strome urwiska, których wysokość dochodzi do ponad 25 metrów. Wąwóz ma 100 metrów długości, przy czym turystycznie można go zwiedzić tylko w kawałeczku.


Potok Kamieńczyka na dnie wąwozu



Metalowa platforma na dnie wąwozu...



...pozwala na spacer kawałkiem wąwozu, zwanego w terminologii naukowej - gardzielą dolinną

Wodospad Kamieńczyka jest jednym z najpiękniejszych widoków w Karkonoszach. Próg wodospadu znajduje się na wysokości 843 m n.p.m. Jest to więc, najwyższy wodospad w Karkonoszach. Spada on trzystopniową kaskadą na dno Wąwozu Kamieńczyka, czyniąc go bardzo malowniczym. 


Jego Wysokość - Wodospad Kamieńczyka



Wodospad Kamieńczyka


Tak bardzo jest on ujmujący, że posłużył on filmowcom do scenerii, kiedy nagrywano tu „Opowieści z Narii: Książę Kaspian”.
Wodospad ma też własną legendę, przekazywaną przez pokolenia. Oto ona: Dawniej w Karkonoszach żyły rusałki. Jedna z nich, Łabudka, zakochała się w śmiertelniku, Kamieńczyku Broniszu, który wysoko w górach poszukiwał szlachetnych kamieni, by pomóc swej biednej matce. Łabudka, by mu pomóc, oddała młodzieńcowi drogocenne kamienie, a ten przyrzekł jej, że wróci, ponieważ uczucie rusałki odwzajemniał. Rusałka czekała jednak bardzo długo, ale ukochany nie wracał. Zrozpaczona, postanowiła go odszukać. W tym celu wyruszyła ze swego domu pod Łabskim Szczytem i szła w kierunku Szrenicy. Kiedy schodziła ostrożnie w dół, zobaczyła, że Kamieńczyk spada z przepaści. Ona sama potknęła się i upadła obok niego. Nad ciałami dwojga kochanków zapłakały siostry rusałki. A z ich łez powstał wodospad, nazwany na cześć śmiertelnika, Kamieńczykiem”.
I łzy te płyną do dziś, a pod nimi zbierają się tłumy ludzi. Tak i my z Tusią, zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i postanowiłyśmy wracać na górę.


Pamiątkowe foto z wodospadem w tle



Wodospad przyciąga mnóstwo turystów, choć mnie bardziej podoba się wodospad Szklarki



Potok Kamieńczyka


Dzień, mimo małego deszczyku, był parny. Wstąpiłyśmy do schroniska Kamieńczyk, by zafundować sobie lody i pomyśleć co dalej. Krótka narada i już byłyśmy na szlaku wiodącym na Halę Szrenicką. 


Schronisko Kamieńczyk



Przy szałasie Sielanka, który znajduje się tuż za schroniskiem Kamieńczyk



Przy szałasie Sielanka jest też jedna z kamiennych pieczęci. W tle - widok na Góry Izerskie



Szlakowskaz w kierunku Hali Szrenickiej. Osobiście wolę szlakowskazy, które pokazują czas przejścia, a nie ilość kilometrów. Nigdy nie wiem jak to przeliczać...

Generalnie trasa ta nie nastręcza większych problemów. Idzie się wygodną aleją, wybetonowaną w różne wzorki. Po drodze rozmawiałyśmy sobie, śmiałyśmy się, aż wreszcie dotarłyśmy do grupy skał, gdzie na chwilkę zatrzymałyśmy się na krótki odpoczynek. Widoków stąd żadnych nie było, za to z niepokojem patrzyłyśmy na mgłę, która powoli zasnuwała okolicę. No trudno, najwyżej dojdziemy tylko do schroniska na Hali Szrenickiej. I taką też podjęłyśmy decyzję. 


Trasa powyżej schroniska Kamieńczyk


Naparstnica purpurowa - rozpowszechniona w XVIII i XIX w. jako roślina ozdobna na ziemiach polskich. Pojawiła się samorzutnie w środowisku. Jest to roślina trująca, choć dawniej stosowano ją w ziołolecznictwie w leczeniu nerwic i chorób serca. Obecnie zaprzestano tej praktyki.


Stanowisko naparstnicy purpurowej, której jedna odmiana ma białe kwiaty



Szlak czerwony na Halę Szrenicką



Skałki leżące na uboczu szlaku



Mały odpoczynek



Betonowe podłoże szlaku, które gdzieniegdzie według Marty, miało buźki z uśmieszkami umilającymi wędrówkę :)

Wkrótce dotarłyśmy do celu. Schronisko wyłoniło się nam z mgły. Właściwie wszystko wokół było tajemnicze dzięki tej mgle. Noga za nogą, powędrowałyśmy do schroniskowej stołówki, by odpocząć i zjeść pomidorową (Tuśka) i naleśniki z jagodami (Tuśka i ja), jako, że pora była już obiadowa.


Wyłaniające się z mgły schronisko na Hali Szrenickiej



Tajemniczość okolicy dzięki malowniczej mgle



Takie tyczki, jak ta po prawej stronie zdjęcia, ułatwiają wędrówkę we mgle a także zimą, kiedy szlak ginie pod śniegiem



Pod Schroniskiem PTTK na Hali Szrenickiej - 1200 m n.p.m.



Szlakowskaz pod schroniskiem



Wewnątrz schroniska


W schronisku na Hali Szrenickiej spędziłyśmy może z pół godziny, kiedy wyglądając przez okno, stwierdziłyśmy, że mgła się rozwiała, podniosła, odeszła, ważne, że jej nie było. Zatem decyzję podjęłyśmy szybko: idziemy na szczyt. Stąd już bardzo blisko. 


Obiad w schroniskowej stołówce z widokiem na Góry Izerskie. Ta jasna plamka na zielonym zboczu to najprawdopodobniej nieczynna kopalnia kwarcu "Stanisław"

Kontynuowałyśmy spacerek czerwonym szlakiem, a ja jednocześnie cieszyłam się, że choć w kawałku, jestem na Głównym Szlaku Sudeckim. No to miałam ten swój szlak im. M. Orłowicza, choć chciałabym go kiedyś przejść w całości.


Przykład ochrony przyrody przed turystami, którym nie chce się iść po kamiennej, nierównej ścieżce


Obchodzimy Schronisko na Hali Szrenickiej

Wkrótce szeroka droga doprowadziła nas do kolejnego schroniska, tym razem już na szczycie Szrenicy (1362 m.n.p.m.) Schronisko to istnieje od 1922 r. Tu obowiązkowo zebrałyśmy następne pieczątki do książeczki GOT. 


Majaczące we mgle schronisko na Szrenicy



Schronisko Szrenica znajduje się na szczycie Szrenicy - 1362 m n.p.m.



Szlakowskaz na Granicznej Łące



Łatwość trasy przyciąga tu także najmłodszych turystów, którzy dzielnie maszerują na własnych nóżkach :)



Formacja skalna "Trzy Świnki". Granitowe skały mierzą do 8 metrów wysokości



Rzeźbiony szlakowskaz tuż pod schroniskiem Szrenica



Budynek Obserwatorium Meteorologicznego Uniwersytetu Wrocławskiego na Szrenicy ( a właściwie pod Szrenicą)



Fragment Głównego Szlaku Sudeckiego im. M. Orłowicza, który prowadzi od Świeradowa Zdrój aż do Prudnika poprzez górskie pasma Sudet - razem ok. 440 km


I popędziłyśmy na szczyt, po drodze robiąc zdjęcie pod kolejnymi skalnymi pieczęciami. Jak się po dwóch dniach dowiedziałyśmy, kalkowanie znaczków z tabliczek przy pieczęciach i zebranie 13 sztuk, dawało bidon w Informacji Turystycznej, na zasadzie wymiany. Niektóre napotkane rodziny z dziećmi, chodziły z całym segregatorem, wyposażonym w kartki i ołówki. Fajny pomysł na uatrakcyjnienie dzieciom wycieczek górskich.

Kolejna kamienna pieczęć...



... to kolejna okazja do foteczki z uśmiechem :)



Widok ze Szrenicy w kierunku Łabskiego Szczytu i Śnieżnych Kotłów, niestety wszystko w chmurach. Za to po środku widać zielony dach Schroniska Pod Łabskim Szczytem



Tam gdzie wiedzie GSS - w stronę Twarożnika


Tuż pod pieczątką zorientowałam się, że nie mam moich dwóch przyjaciół do górskich eskapad. Zbierając pieczątki do książeczek, odstawiłam kijki i zapomniałam o nich. To już drugi raz, one mi się kiedyś odwdzięczą, jak nic. Pędem pognałam znów do schroniska, na szczęście stały sobie spokojnie tam, gdzie je zostawiłam. Strata ich byłaby dla mnie ciosem, jako, że są one jak Bolek i Lolek, a ja jak Tola między nimi.


Schronisko Szrenica widziane ze szczytu

Na szczycie Szrenicy nie zabawiłyśmy długo, bowiem znów niebo pokryło się chmurami i znikąd pojawiła się mgła. Widoki skróciły się, więc postanowiłyśmy wracać. 


Tusia na swoim pierwszym sudeckim szczycie



Spółka Dusia i Tusia na Szrenicy


Żeby sobie urozmaicić wędrówkę, schodziłyśmy zielonym szlakiem, który po pewnym czasie znów łączył się z czerwonym. 


Szlak zielony - po drodze mijamy wyciąg narciarski - Kolej Linowa "Szrenica II"



Schronisko Szrenica widziane spod wyciągu



Szlakowskaz przy wyciągu



Fantastyczne formy uschniętych drzew


Po drodze minęłyśmy fantastyczne formy skalne, zwane Końskimi Łbami. Leżą one na wysokości 1290 m n.p.m.


Końskie Łby



Przy Końskich Łbach


I nasz szlak zatoczył kółeczko i znów byłyśmy na Hali Szrenickiej. 


Powoli schodzimy znów na Halę Szrenicką



W kierunku Hali Szrenickiej - w tle Mumlawski Wierch 1217 m n.p.m.

Droga powrotna odbywała się tym samym szlakiem, z tym, że poniżej schroniska, gdzieś na wysokości pierwszych skałek, przy których zrobiłyśmy sobie małą przerwę, zaczął padać kapuśniaczek. Przyśpieszyłyśmy kroku, by po chwili ubierać się w kurtki i kaptury. Deszcz, który jakby powstrzymywał się cały dzień, już nie mógł wytrzymać i puścił swe hamulce. Rozpadało się na dobre, więc aparat poszedł do plecaka, a my mokre dotarłyśmy do naszej kwatery. Ale mimo mokrej końcówki, byłyśmy zadowolone z całego dnia na szlaku. Ten kawałek Karkonoszy uchylił nam rąbka swych tajemnic, by ponownie zasłonić je mgłą.
Po kolacji i ciepłej herbacie oraz obowiązkowej lekturze „Szaleństw Panny Ewy”, także nasze oczy przesłoniła mgła i obydwie odpłynęłyśmy w błogi sen. Kolejny dzień przyniósł nam inne wrażenia, ale o tym opowiemy przy innej okazji.

Hej!