Piach, beton i warkot helikopterów,
czyli co można zobaczyć w Sola
Sola. Niewielkie miasto leżące w norweskiej gminie Rogaland. Pewnie niczym specjalnie nie wyróżniałoby się, gdyby nie powstałe tu lotnisko, które jest celem przylotów turystów pragnących zobaczyć Stavanger, oddalone o 15 km od tego miejsca.
Lotnisko wieczorową porą, zaraz po moim przylocie - było lekko deszczowo, co według Norwegów nie uchodziło nawet za deszcz :)
Nazwa Sola pochodzi od dawnej farmy o takiej nazwie. Kiedyś była tylko parafią, odkąd powstał tu pierwszy kościół. Nie wiadomo jednak do końca, co oznaczała. Przypuszcza się, że może pochodzić od słowa "sol", co po norwesku oznacza "słońce".
Dzisiaj Sola to, oprócz kilku budynków mieszkalnych, miejsce inwestycji hotelowych, wspomniane lotnisko, cargo, centrum samochodowe, warsztaty itp. Można powiedzieć, nic ciekawego. A jednak, jak się zagłębić w temat...
Przyjęło się, że Norwegia to kraj górzysty. Niewiele osób wie, że w swoich zasobach ma też piękne plaże. I nie, nie te cudne i schowane pośród Lofotów (oczywiście te są naj). Ma też takie, które są na wyciągnięcie ręki. I jedną z takich plaż, dodam, fantastycznie piaszczystą (nieżwirową), ma Sola. Jeśli więc lądujesz, albo wylatujesz ze Stavanger, to koniecznie zajrzyj na plażę.
Droga na plażę wiedzie obok ulicy, ale ścieżka rowerowa pozwala na przejście bez obaw o rozjechanie samochodem
Solastranden ma niecałe 3 km. W sumie idąc od strony lotniska wchodzi się na plażę w połowie. I teraz ma się do wyboru: albo w prawo, albo w lewo. Zacznijmy od strony prawej.
Jak się dojdzie do końca, natknie się na mały, biały kościółek. Warto tu wspomnieć nieco o historii. Początki miasta datuje się na IX w. Zanim Norwegia się zjednoczyła, na tych terenach odbywały się bitwy o teren i władzę pomiędzy jarlami (przywódcami klanów norweskich, wojowników i powierników króla). W X w. zbudowano tu pierwszy kościół a w XII w. w jego miejscu stanęła murowana świątynia, która do naszych czasów przetrwała jedynie w stanie ruiny. Niestety nie miałam okazji zobaczyć.
Kościółek na 60 miejsc, zwany jest "Małą Kaplicą nad morzem". Zbudował ją misjonarz Racin Kolnes z materiałów po rozbiórce drewnianych baraków na lotnisku. Kaplica służyła też jako kościół parafialny, dopóki nie zbudowano nowego kościoła.
Idąc w tę stronę (ja nie doszłam pod sam kościółek ze względu na deszcz, który akurat wtedy postanowił spaść), mija się duży, biały kompleks hotelowy. Można też zapatrzyć się na latające helikoptery, z racji niedalekiego lotniska i ich lądowiska. Z tego też powodu bywa tu głośno. Ale jak akurat nie przelatują nad plażą, można wsłuchać się w szum fal Morza Północnego. Albo radośnie wskoczyć do niego i się wykąpać. O ile jest się morsem, bo woda jest tak zimna, że już na samą myśl podnoszą mi się włoski na ciele.
Deszcz przypomniał sobie, że ma padać, akurat wtedy, gdy spacerowałam po plaży - niebo płakało, że opuszczam Norwegię...
Plaża w Soli jest w zasadzie główną atrakcją tej miejscowości. Wieją tu często zachodnie wiatry i z tego powodu uwielbiają ją amatorzy winsurfingu, kitesurfingu i innych sportów wodnych. Latem jest tu dość tłoczno, bo każdy Norweg chce skorzystać ze słonecznych i ciepłych dni. Poza sezonem (czyli po lipcu) to ciche i spokojne miejsce na powolne spacery. O ile nie śpieszy Ci się na samolot i nie próbujesz odkrywać uroków zakątków plaży w tempie maratonu.
Chmury dodawały surowości tym terenom, nawet przez chwilę myślałam, że nie będzie padać, że to tylko takie srogie oblicze pokazuje Solastranden
Kiedy na plaży skręci się w lewo... o tu, już inna historia.
W czasie II wojny światowej obok plaży w Soli znajdowało się jedno z najważniejszych niemieckich lotnisk w Europie. W owym czasie miasto było ufortyfikowane, część umocnień widoczna jest do dnia dzisiejszego. Jednym słowem "są bunkry i jest zaje..." Dla wielbicieli militariów jest to nie lada gratka.
Pozostałości fortyfikacji i baterii ciężkiej artylerii w czasie wojny tworzyły północną flankę Wału Atlantyckiego. W mniemaniu Hitlera miało to chronić przed inwazją aliantów z morza. Przez dwa lata wylano masę betonu, stali i potu robotników. Bunkry obsadzono tysiącami niemieckich żołnierzy i według jedynie słusznej, niemieckiej myśli, miały być one nie do zdobycia. Atak aliantów w Normandii trochę ten wizerunek popsuł. Ale jak się okazało, niemiecka robota to solidna robota i wielu z tych umocnień nie dało się zburzyć ani rozebrać po wojnie. Dlatego między innymi resztki ich można zobaczyć na plaży w Soli.
Odrestaurowane samoloty z okresu wojny można zobaczyć w Muzeum Lotnictwa w Soli, ale z powodu pogody i ciężkiego plecaka nie dotarłam tam, a szkoda. Na lotnisko doszłam nieco mokra, acz szczęśliwa.
Patrząc na ten mural, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że widzę przed sobą małą Królową Elżbietę II, nie mogłam przypuszczać też, że kilka dni później prawdziwa Królowa zakończy swoją ziemską wędrówkę
Norwegia nierozerwalnie wiąże się z rybami, żyje z nich, a zawody z nimi związane są często przekazywane od małego... Ten mural na bunkrze właśnie z tym mi się skojarzył.
Spacer do plaży od lotniska zajmuje jakieś około 20 minut z bagażem podręcznym na plecach. Jeśli jesteś biegaczem to w 10 minut znajdziesz się w innym świecie. Tylko po co? ;) Trzeba jedynie przejść przez lotniskowe parkingi i wbić się na pobocze drogi, jest szeroka ścieżka rowerowa, więc nie ma obawy, że rozjedzie nas samochód. Na samą plażę należy przeznaczyć około 1h - 1,5h na spokojnie. Więc jeśli do odlotu samolotu macie luźne 2 godziny lub więcej, śmiało uderzajcie na plażę. To lepsze, niż siedzenie w lotniskowej poczekalni, nawet jak nie jesteś fanem zbierania muszelek. A sama plaża jest urocza, ma trochę wydm, trochę głazów wystających przy brzegu, nieco trawy i urocze "jeziorka" po odpływie. Generalnie fajne miejsce na piknik, a jak komu nie przeszkadza warkot silnika startujących czy lądujących helikopterów, to i nawet miejscówka do spania w namiocie.
Najlepiej przekonać się samemu, odwiedzając przy okazji Stavanger. Polecam!