O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

środa, 28 lutego 2018

Norwegia cz. VI: Stavern i Mølen

Norwegia po raz pierwszy,
czyli  wszystko, co dobre,
musi się kiedyś skończyć…

DZIEŃ 7: Sobota 2 września 2017r.

Myślałam, że wstawanie po oglądaniu zachodu słońca w Svenner oraz nocnych rozmowach, będzie strasznie ciężkie. Ale nie, nie było. Pobudka nie była ustawiona na wczesną godzinę, obie z Grażą mogłyśmy nieco odespać głupotki poprzedniego dnia.
Śniadanie mija nam w iście leniwym, sobotnim nastroju. Humor psuje nieco, konieczność spakowania walizki, tak, by była gotowa, jak wrócimy pod wieczór do domu.
Wreszcie koło 12.00 jesteśmy gotowe do kolejnej eskapady. Tym razem naszym celem jest pobliskie miasteczko Stavern.
Stavern położone jest w gminie Larvik, w okręgu Vestfold. Prawdopodobnie był to port już od czasów starożytnych. Nazwa w źródłach pisanych występuje już w XI i XII w., gdzie zestawia się ją z opinią dobrego portu rybackiego. W XVII i XVIII w. był to ważny port dla ruchu statków cywilnych, kursujących z Norwegii do Danii i Szwecji. Tu też powstała baza morska Twierdzy Stavern (do 1930 r. nosiła nazwę „Fredriksvern”). Do 1942 r. było to samodzielne miasto, ale w 1988 r. połączyło się z Larvik, tracąc prawa miejskie. Odzyskało je dopiero w 1996r. W XX w. Stavern stało się popularnym miejscem dla artystów. Dziś miasto ma liczne galerie.


Najbardziej charakterystyczna budowla w Stavern



Miasteczko Stavern


I od tego najważniejszego miejsca w mieście zaczynamy naszą wędrówkę. Cienistą aleją podążamy ku Twierdzy Stavern. Pięknie zadbany teren sprzyja powolnym spacerom. I choć tego dnia nie ma jak wejść do środka budynków, to ich historia jest dość ciekawa.


Brama do twierdzy - widok od strony miasta



Ta sama brama - widok od strony twierdzy


Na pierwszy rzut idzie Rezydencja Komendanta, która została ukończona w 1751 r. Po prawej stronie wejścia znajduje się Sala Królewska, piękny pokój w stylu empirowym z głębokimi i wysokimi oknami z okiennicami, z drewnianą podłogą z drewna sosnowego. Budynek ma dwa duże skrzydła z tyłu, otaczające podwórko. W jednym mieszkały pokojówki, w drugim był wychodek, stajnie i toalety.


Rezydencja Komendanta


Na końcu wybrukowanego placu znajdują się trzy połączone budynki. Niski, biały budynek z prawej strony, pochodzący z 1750r. był pierwotnie kuźnią. Następnie został przekształcony w dom dla kowala. Po lewej stronie znajduje się nowa kuźnia, zbudowana w latach 60. XVII w. W tym budynku mieści się teraz kuchnia i mała jadalnia, w której dwa, stare piece zostały zachowane i odrestaurowane. Niestety nie dane mi jest zobaczenie ich i podziwianie.


Dawna i nowa kuźnia


Żółta siedziba oficera, zbudowana razem z dwoma innymi, ma pokoje do użytku rekreacyjnego. Budynek ten był wcześniej wykorzystywany jako warsztat artyleryjski.
Mijamy koszary kadetów i spoglądamy w kierunku Citedeløya, czyli Wyspy Cytedeli, a dokładniej Twierdzy Stavern, będącej niejako wizytówką miasta.


Na terenie Twierdzy Stavern



Budynki koszarów kadetów



Citedeløya



Widok w kierunku Wyspy Cytadeli


Fort Stavern na Wyspie Cytadeli, rozpoczął działalność militarną w mieście. Pierwotnie budowano go jako niewielką fortyfikację z bloków z palisadami i kwaterami dla dowódców, oficerów i mężczyzn. Było to w czasie hrabiego Ulrika Frederika Gyldenløve, (o którym pisałam przy okazji wizyty w Larvik) i wojny ze Szwedami w latach 1675-1679. Podczas Wielkiej Północnej Wojny (1709-1720) fort był ważną bazą dla Petera Fordendkjolda, bohatera marynarki wojennej i jego floty. Był to centralny punkt wsparcia dla ruchu morskiego, między Norwegią i Danią.


Citedeløya


Działalność wojskowa, niewielka odległość od Danii i Szwecji oraz port z dwoma wyjściami, miały decydujący wpływ na decyzję króla Fryderyka V z Danii i Norwegii o budowie bazy marynarskiej i bazy marynarki wojennej w Stavern. Do dziś zachowały się ślady rampy, na której budowano kadłuby statków.


Budynki z 1765 r., w pierwszym mieści się magazyn historii morskiej



Z widokiem na Wyspę Cytadeli



Skały i woda, czyli surowy pejzaż Stavern


Niewątpliwie cennym budynkiem, który tu można zobaczyć, to wieża prochowa, która wieży nie przypomina. To najstarszy budynek w całym kompleksie. Dom prochu strzelniczego został wzniesiony pod koniec 1770 r. i został zbudowany w celu zapewnienia amunicji dla okrętów. Grube, naturalne, kamienne ściany są wzmocnione wspornikami (zachowując przypory) z trzech stron, podczas gdy ściana przylegająca do wału jest zbudowana z cegły i nie ma wzmocnienia. Zmniejszało to ryzyko uszkodzenia reszty fortecy w przypadku wybuchu.


Dom prochu strzelniczego


W 2012r., po pięciu latach pracy przy remoncie, ponownie oddano dom prochu, a trzeba tu powiedzieć, że wszystkie prace wykonywano tradycyjnymi metodami, w miarę możliwości. Obecnie jest on wykorzystywany na wystawy i wydarzenia kulturalne. W ogóle cała Citedeløya to teren rekreacyjny na świeżym powietrzu, na którym odbywają się przedstawienia, a artyści spędzają letnią porę roku.


Dom prochu z prawej strony


Chwilę spędzamy nad wodą, wśród skał, gdzie spotykam parę Polaków J Stąd bardzo dobrze prezentuje się tajemnicza piramida. Jest to pomnik narodowy, o którym zaraz wspomnę.


Zatoka w Stavern



Skały w okolicy Stavern



Spacer wśród skał



Nie, to nie Egipt :)



 Minnehallen - pomnik narodowy



Minnehallen widziany od strony zatoki



Za chwil kilka znajdę się pod wejściem do tego monumentu



I jeszcze raz rzut okiem na Minnehallen


Póki co, wracamy do miasta, gdzie oddajemy się przyjemnej „łaziorce” między ulicami. Oczywiście sercem miasta jest port. Zacumowane łodzie kołyszą się na wodzie, a ja powoli się rozbieram. Zaczyna być coraz cieplej.


Fiskemottak - czyli wyładunek ryb :)



Widok z portu w Stavern



Takie sobie zwieńczenie budynku...



"Hestens Liv" - "Życie konia" - prezent od rodziny Bast, 2007 r.



Pomnik XVIII w. bohatera marynarki wojennej, Petera Tordenskjolda, który słynął z odwagi, a zmarł w pojedynku mając 30 lat



Część portowa w Stavern



W porcie



Zwykły widok miasteczek wschodniego wybrzeża Norwegii



W porcie



W porcie w Stavern



Widok na miasteczko wcinające się w zbocze wzgórza



Kutry, jachty, łodzie, pontony - to  środek lokomocji wśród wielu wysepek wokół



Drewniane łodzie


Grażka siada na ławce, a ja idę pod kościół garnizonowy, należący do stoczni Fredriksvern. Świątynia powstała w 1756 r. i była pierwszym w Norwegii kościołem należącym do marynarki wojennej. Wokół budynku jest cmentarz, gdzie nagrobki sięgają XVIII i XIX w. Tu też mieści się Wspólny Grób Wojenny.


Takie miejsca skłaniają do odpoczynków :)



Ta zabudowa to dawna: oficyna dla koszar z drugiej połowy XVIII w, browar, obora, rezydencja a także sala gimnastyczna dla instytutu kadetów morskich z lat 1816-1864



Kościół garnizonowy, pierwszy w Norwegii, należący do marynarki wojennej



Cmentarz na skwerku za kościołem



Wspólny Grób Wojenny i nagrobki z XVIII i XIX w.



A tak sobie stanęłam :)


Wracam do Grażki i razem idziemy na kawkę. Jest tak leniwie i przyjemnie. Chłonę każdy ruch, każdy kolor i każdy uśmiech napotkanego człowieka. Rozpaczliwie chcę cofnąć czas, by znów mieć przed sobą tydzień obcowania z norweską ziemią. Ale to się nie może udać. Siadamy przy stoliku, by polepszyć swój, i tak cudowny nastrój, filiżanką kawy (Graża) i czekolady na gorąco (ja). Próbuję dopatrzeć się usilnie tej czekolady. Myślę, że to jednak jest taka opcja, której nie dopłaciłam (???) Cóż, wypijam samo spienione mleko, na końcu cmokając z zachwytu, z jednak parę kropli czekolady znalazło się na dnie.


Kawa i czekolada (mleko) na gorąco



Mimo wszystko jest radocha :)


I już mkniemy dalej. W stronę piramidy. Chcemy spojrzeć na Stavern z góry.
Minnehallen to narodowy pomnik poświęcony norweskim marynarzom, poległym w flocie handlowej podczas dwóch wojen światowych. Nazwiska kompletne 7562 poległych, zostały nakreślone na 28 miedzianych tablicach i wpisane w cztery księgi pamiątkowe. Niestety pomnik jest zamknięty i tablic nie widzę. Ale za to można go obejść po platformach dookoła.


Kierunkowskazy do Minnehallen



Pomnik narodowy 



Wejście do Minnehallen



Widok na Wyspę Cytadeli, małą plażę, ze skałami, z których widać było piramidę



Citedeløya



W kierunku morza...



Nawigacja między skałami to niełatwe zadanie



Widok spod pomnika na Stavern


Pomnik został zamówiony przez norweski parlament po I wojnie światowej. Został odsłonięty przez króla Haakona VII. Sam pomnik jest piramidą z wydobytego lokalnie kamienia i został zaprojektowany przez dwóch architektów z Oslo – Andreasa Hesselberga Bjerckego i Georga Christena Eliassena.


Ze Stavern w tle



Widok z platformy pomnika w kierunku skał Wyspy Cytadeli



Fort Stavern i miasteczko w tle



Citedeløya



Na platformie pomnika



Jak urlop, to urlop!



A kuku! :)



Ech... jak tu pięknie! :)



Schody prowadzące do Minnehallen



I znów poezja w nietypowym miejscu - fajne to ;)


Spędzamy chwilę na górze i po sesji foto, wsiadamy w „Żyletkę” i jedziemy na plażę. Ale nie taką zwykłą, gdzie można rozłożyć się z ręcznikiem i smażyć jak kurczak w pięciu smakach.


Znów w drodze



Znów w drodze




Chętnie zamieszkałabym w takim domku...



W wolnym tłumaczeniu: Jedź ostrożnie!


Plaża w Mølen to wyjątkowy, naturalny i kulturowy obszar historyczny. To też miejsce – cmentarzysko, bowiem tu znajdują się groby Wikingów.


Tablica o Mølen



Mølen - tu jesteś ;)



Alejka prowadząca na plażę



Alejka prowadząca na plażę



Ten stos kamieni pod sosną to pierwszy napotkany grób wikinga


Wszystkie stosy ze żwiru i kamieni, małe i duże oraz otaczające je obszary, są chronione prawem. Podobnie jak cała geologia, roślinność i fauna, zwłaszcza ptaki, które tu żyją. Tu wszystko chroni prawo.


W wolnym tłumaczeniu: Niedopuszczalne zbieranie kamieni, Zakaz rozpalania ognisk, Rozbijanie namiotów zabronione.



Plaża w Mølen



Plaża w Mølen



Kładka między skałkami



A do Warszawy to ile???



Plaża w Mølen


Mølen to część jednego z największych na świecie, pomników przyrody z ostatniej epoki lodowcowej! To kawałek ogromnego pokładu żwirowego, okrążającego całą Skandynawię. Powstał na marginesie lądowego lodu w okresie od 12.650 do 12.350 lat wcześniej. W południowo – wschodniej Norwegii, złoże żwiru nazywa się „Ra”.


Skały występujące w Mølen


Niby nic ciekawego, ktoś powiedziałby: ot, kupa kamieni i tyle. Ale za to kolory tych kamyczków są piękne! Zwłaszcza jak obmyje je woda.


Przeszedł lodowiec i zostawił masę kamieni :)



Kamyczki prezentują się najlepiej, gdy są mokre



Trochę ciężko byłoby opalać się na takim "gruboziarnistym piasku" :)



Jakie piękne byłyby z tego wisiorki :)



Kilka różnych kamyczków występujących na tej plaży - każdy inny, w innym kolorze i o innej fakturze


Słońce dogrzewa, więc kolejne warstwy ubrań zrzucam z siebie. Jest tak przyjemnie! Naprawdę nie chce stąd wyjeżdżać. Wiem, że jutro o tej porze, będę znów w drodze. Droga zawiedzie mnie w kierunku moich ukochanych gór. Ale to spotkanie z Norwegią było takie nieoczywiste, trochę spontaniczne, szalone i takie nierzeczywiste, a tyle dobrego mnie tu spotkało… I dlatego mówię sobie w duchu „chwilo, trwaj!”.


Chwila relaksu

Z zamyślenia wyrywa mnie głos Grażyny, nakazujący odwrót z plaży. Rzucam tęsknym okiem na morze i zbieram swoje rzeczy. Myślę, jak cudownie można by było przejść się szlakiem nadbrzeżnym między Stavern, Nevlunghavn, Helgeroa i Ødegården. Całkowita długość szlaku wynosi 33 km i oznaczona jest na niebiesko na słupach, drzewach, skałach itp.


Przy wejściu na plażę spotkać można leśnego trolla



Musiałam, no musiałam go potrzymać za nos ;)


Zamiast tego ruszamy autem do Znajomych Polaków mieszkających w Helgeroa. Spędzamy tam chwilkę czasu, rozmawiając przy herbacie. Po tym spotkaniu utwierdzam się w przekonaniu, że życie w tym kraju nie jest takie różowe, jakby się mogło wydawać. A mimo to każdy z Polaków podejmuje to wyzwanie z różnych, sobie tylko znanych powodów.


Okolice Helgeroa



Okolice Helgeroa


Czas płynie nieubłaganie, choć staram się zaklinać zegarek. Wracamy do Larvik, nad którym zawisły czarne chmury. Ostatni raz patrzę na białe domy, które mnie tak zachwyciły już na początku mojego pobytu w Norwegii.


Larvik



Zabudowa Larvik



Larvik


Wpadamy do domu, zjadamy szybki obiad, zbieram swoje rzeczy i już jedziemy na lotnisko, bym koło 19.00 już tam była.
Żegnam się z Grażką, która zostawia mnie pod drzwiami wejściowymi na halę odlotów. Kręcę się po małym lotnisku, bo dopiero koło 21.00 mam samolot. Robię szybkie zakupy, by wydać ostatnie korony.


Na lotnisku w Sandefjord Torp


Wreszcie przechodzę odprawę i chwilę później wchodzę po schodkach do samolotu. Przez małe okienko widzę znikający ląd i wpadam w czarną otchłań nieba.


Ostatnie spojrzenie na Norwegię


Skupiam się więc, na obejrzeniu zdjęć w aparacie i czytaniu książki. Na tym upływa prawie 2h lotu. Potem już tylko autobus z Modlina do Warszawy i autobus z Centrum do domu. Docieram do niego koło 1.00 w nocy. Pusto i cicho. Tylko spakowana druga walizka, ta do Zakopanego, nie pozwala mi się smucić. Przecież jutro też jest dzień!


EPILOG


~~*~~ 3 września 2017 r. ~~*~~

- Cześć Ciociu, odespałam powrót!
- Super. Wujek się pyta, czy przyjedziesz na obiad.
- Jakie przyjedziesz? Przecież ja zaraz jadę na dworzec i wyruszam w Tatry J Uściskam Was po powrocie!

~~*~~

- Cześć, spotkamy się w poniedziałek na pogaduchy?
- Cześć, nie bardzo, bo wczoraj wróciłam z Norwegii, a dziś jestem już w drodze do Zakopanego.
- Byłaś w Norwegii?
- Tak.
- Sama???
Skąd ja to znam… J

Norwegia jawiła mi się jako mgliste marzenie, odkładane na potem. Nauczyła mnie, by nie odkładać niczego na później, bo czasem warto jest rzucić się na pełen spontan, wrzucić luz, odrzucić jakieś uprzedzenia. Słowem, korzystać z nadarzającej się okazji.
Zorganizowany i dobrze zaplanowany wyjazd nie jest zły, ale taki bez planu, może okazać się rewelacyjny. Jeszcze długo po powrocie nie wierzyłam, że moja stopa stanęła na norweskim lądzie! A nawet dwie stopy, które odważyły się zrobić wiele kroków w prawo i w lewo. Nie muszę dodawać, że uśmiech miałabym dookoła głowy, gdyby nie uszy, które go zatrzymywały.
Za te pozytywne emocje, za tą energię, którą żyję do dziś – serdecznie Ci dziękuję Grażuś! To dzięki Tobie odkrywałam przez tydzień Cudowny Świat! Tusen takk! Po trzykroć! J

KONIEC

A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało…