O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tykocin. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tykocin. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 września 2015

Tykocin

Atrakcje Tykocina,
czyli ciąg dalszy spaceru
przez podlaskie miasteczko
Żeby nie było tak tatrzańsko we wpisach, tym razem mały powrót do małego, sennego miasteczka. O tym, że Podlasie jest extra mówiłam na stronach tego bloga niejednokrotnie. Tykocin idealnie wpisuje się w moje zachwyty. Kiedy trafiłam do niego za pierwszym razem, czułam się, jakbym cofnęła się w czasie o jakieś 100 lat. Nie inaczej poczułam się za drugim razem.


Tykocin, 2007r.


O części żydowskiej Tykocina pisałam TUTAJ. Pora teraz na część chrześcijańską. Nasz spacer zaczynamy w miejscu, w którym skończyliśmy poprzedni.
Oto jesteśmy na rynku. To tzw. Duży Rynek i pochodzi on z okresu lokacji miasta, choć po pożarze w 1656r. przekształcono go w trapezowy kształt, otoczony zabytkową zabudową niską, pamiętającą dziś XVIII w. Zatrzymajmy się tu na chwilę i wspomnijmy ciut historii.


Duży Rynek w Tykocinie



Mapka sytuacyjna, choć nie wierzę, że tu można się zgubić, chyba, że celowo w zakamarkach historii namacalnej


Początki miasta sięgają XI w., wiążą się z mazowieckim grodem, zwanym Zamczyskiem. Historycy są zdania, że Tykocin powstał przy przeprawie przez rzekę Narew, by skrócić szlak handlowy z Połocka i Wilna w kierunku Poznania i Krakowa. Rozwijał się przez wieki na skutek wymiany handlowej między Polską i Wielkim Księstwem Litewskim.


Domy wokół Dużego Rynku...



... to typowa zabudowa niska...



... charakterystyczna dla powstawania zalążka miasta



Domy wokół Rynku są zabytkowe


Prawa miejskie Tykocin otrzymał w 1425r i nadał je książę mazowiecki Janusz I Stary. Przez lata należał do rodu Gasztołdów, by wreszcie przejął go król Zygmunt II August, poślubiając potajemnie Barbarę Radziwiłłównę, wdowę po Stanisławie Gasztołdzie. O królu tym wspomnę później, gdyż odegrał on znaczną rolę w Tykocinie.
Minęły lata, aż w 1659r. miasto dostało się hetmanowi Stefanowi Czarnieckiemu za zasługi w wojnie ze Szwedami. I właśnie teraz znajdujemy się przy pomniku hetmana z 1763r, stojącym po środku Dużego Rynku.


Pomnik hetmana Stefana Czarnieckiego


I tu ciekawostka: szacuje się, że pomnik ten jest drugim (po Kolumnie Zygmunta III Wazy w Warszawie), najstarszym, świeckim pomnikiem w Polsce. Ufundował go prawnuk Stefana Czarnieckiego – Jan Klemens Branicki (tak, tak, ten sam, którego opisywałam w poście o pałacu Branickich w Białymstoku). Hetman Czarniecki przedstawiony jest w stroju szlacheckim, ze złotą buławą w podniesionej ręce. Na cokole znajdują się napisy po łacinie, stanowiące tekst przywileju nadania starostwa tykocińskiego hetmanowi.
Bez wątpienia budowlą, która przyciąga wzrok i największą w obrębie Dużego Rynku, jest bryła kościoła Świętej Trójcy.


Kościół Świętej Trójcy Przenajświętszej



Tykocińska świątynia przy Dużym Rynku

Fundatorem świątyni był oczywiście Jan Klemens Branicki. Jest to budowla typu bazylikowego z elewacją frontową zwaną fasadą parawanową. Po obu jej stronach znajdują się wieże połączone z kościołem łukami i arkadami. Dziedziniec zamknięty jest żelaznym ogrodzeniem i bramą zdobioną popiersiami czterech ewangelistów, dłuta Johanna Chryzostoma Redlera.


Kościół św. Trójcy - widok od frontu



Czterech Ewangelistów na bramie wejściowej do kościoła



Kościelne arkady i łuki


Budowę kościoła przeprowadzono w latach 1742-1750. Przyjmuje się, iż jest to dzieło nadwornego architekta hetmana Branickiego – Jana Henryka Klemma.
Wnętrze jest trójnawowe, a zdobią je polichromie ścienne datowane na 1749r.


Nawa główna kościoła św. Trójcy Przenajświętszej



W nawie bocznej



Polichromie iluzoryczne - dają efekt trójwymiarowości


Ołtarz główny – typowo barokowy, z mnóstwem złoceń i dekoracji, pochodzi z ok. 1750r. Tytułowy obraz Trójcy Przenajświętszej jest z 1748r. U góry, ponad całością unosi się patronujący Duch Święty, prawica Boga Ojca jest ręką Stwarzającą, a rana na dłoni Chrystusa stanowi znak Odkupienia. Podobno autorem obrazów w kościele był sprowadzony z Warszawy na wyraźne życzenie Branickiego, malarz Szymon Czechowicz.


Ołtarz główny


Skoro mowa o obrazach to na uwagę zasługują dwa, znajdujące się w nawach bocznych. Przedstawiają one hetmana Jana Klemensa Branickiego oraz jego trzecią żonę Izabellę z Poniatowskich, Branicką. Ich autorem jest August Mirys. Co ciekawe, między małżonkami było 41 lat różnicy, ale na portretach wyglądają jakby byli rówieśnikami niemalże.


Izabella z Poniatowskich Branicka



Hetman Jan Klemens Branicki


Obrazy te mieszczą się po dwóch stronach chóru, na którym znajdują się 21 głosowe, rokokowe organy kościelne. Zbudowane ok. 1760r. Do dziś odbywają się w świątyni koncerty organowe.


Organy w tykocińskim kościele


Sklepienie nawy głównej i naw bocznych wypełniają polichromie Władysława Drapiewskiego z pocz. XX w.,  lecz wykonanymi zgodnie z trendami malarstwa XVIII w.


Polichromie sufitowe


Jeśli zaś chodzi o ambonę i chrzcielnicę, pochodzą one z ok.1750r.


Ambona w tykocińskim kościele



Przepiękna chrzcielnica, połączenie marmuru z drewnem

Wyjdźmy znów na słońce. Tuż za kościołem znajduje się dawny klasztor misjonarzy (obecnie plebania) z lat 1741-1750. Byli to Księża Misjonarze św. Wincentego a`Paulo.


Poza murami kościoła



Bryła kościoła św. Trójcy



Brama do dawnego klasztoru misjonarzy


Brukowana ulica doprowadza nas do kolejnego placyku Tykocina. A na nim kolejny pomnik. Zanim do niego dojdziemy, wróćmy na chwilę do historii. Otóż w XVIII w. przebywa w Tykocinie król August II Mocny. 3 listopada 1705r ustanawia on najstarszy i najważniejszy order Polski – Order Orła Białego. Przyznawany jest on za wybitne zasługi cywilne i wojskowe dla Rzeczypospolitej Polskiej, przebiegające zarówno w czasie wojny jak i w warunkach pokojowych. Wśród wielu osób odznaczonych, znalazło się na przestrzeni wieków mnóstwo polityków, dyplomatów, królów, artystów, cudzoziemców. Nie mniej jednak Tykocin, choć małe miasteczko, może się poszczycić faktem, że to właśnie tu narodziło się to odznaczenie.
I właśnie patrzymy na pomnik Orła Białego (który jest jakoś czarny J ).


Pomnik Orła Białego


Wzniesiono go w 1882r z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Tykocińskiej z funduszy społecznych. Wcześniej istniał tu pomnik drewniany, wzniesiony w 1919r na pamiątkę odzyskania niepodległości. Teraz pomnik przedstawia orła w koronie, zrywającego się do lotu.


Orzeł Biały... jakby czarny :)



Postument pomnika


Tuż obok po prawej stronie, znajduje się budynek dawnej rezydencji ekonomicznej z XVIII w. To barokowy dworek, powstały oczywiście, jakże by inaczej – z fundacji Jana Klemensa Branickiego. Dziś w budynku mieści się Urząd Miejski. Dawniej był to Dworek Administratora.


Budynek dawnej rezydencji ekonomicznej



Tablica pamiątkowa na budynku



Brukowana tykocińska ulica



Jakby czas się zatrzymał...



Znów powracamy na Duży Rynek.


Duży Rynek


Po lewej stronie od Kościoła Trójcy Przenajświętszej mamy zabytkowy budynek. To Alumnat Wojskowy. To pochodzący z lat 1634-1638, pierwszy w Polsce dom żołnierzy – weteranów, pochodzenia szlacheckiego i wyznania katolickiego. Zalicza się do najstarszych tego typu obiektów w Europie! Przybytek ten dawał schronienie 12 pensjonariuszom. Słowo „alumnat” pochodzi od łacińskiego słowa „żywić, wychowywać”. I dziś jest pewne nawiązanie do tego, bowiem w budynku mieści się hotel i restauracja.


 Budynek Alumnatu


Stąd już blisko do przekroczenia mostu nad Narwią.


Most nad Narwią


Kawałek za nim znajduje się kolejny obiekt Tykocina, wart obejrzenia. Mowa oczywiście o tykocińskim zamku. Od początku bywali na nim królowie, dyplomaci, car Rosji oraz posłowie. Był to ważny punkt na mapie Polski.


Zamek w Tykocinie



Osobą, która mocno zaznaczyła się w dziejach zamku, był król Zygmunt II August. Przekształcił on XV w. warownię w renesansową budowlę. Rozbudował ją, ale nie przeznaczył na reprezentacyjną rezydencję. Zamek pełnił raczej funkcję prywatnego skarbca, arsenału i biblioteki. Co ciekawe zamek pełnił rolę nekropolii zmarłego Zygmunta II Augusta, gdzie monarcha był przetrzymywany przez kilka miesięcy (!). Zawsze mnie to zastanawiało, dlaczego tak długo zwlekano z pochówkiem. W końcu 10 września 1573r z zamku wyruszył na Wawel, żałobny kondukt z ciałem zmarłego króla.
W czasie Szwedzkiego Potopu na zamku rozlokowały się wojska sprzymierzone ze Szwedami, wojska Bogusława Radziwiłła. W zamkowych murach zmarł Janusz Radziwiłł, kuzyn Bogusława. Możliwe, że ślady na ciele jakie opisano, mogły świadczyć o otruciu magnata. Zamek opierał się oblężeniom, aż w końcu zwyciężyły wojska króla Jana Kazimierza. Za zasługi podczas Potopu Szwedzkiego, warownia z okolicznymi dobrami dostała się Stefanowi Czarnieckiemu. A ten w wianie przekazał go córce, Aleksandrze Katarzynie, która wyszła za mąż za Jana Klemensa Branickiego, dziadka dobrze nam znanego już Jana Klemensa. Ależ to zawiłe…



Pod zamkiem w 2007r.


Kolejnym ważnym momentem dla zamku był rok 1705, kiedy to przebywał tu król August II Mocny. W trakcie wojny domowej ze stronnikami Stanisława Leszczyńskiego, miała miejsce na zamku, narada króla z carem Piotrem I, na której ustanowiono Order Orła Białego, o czym wcześniej wspomniałam.
Zamek potem podzieli los innych warowni: przechodzi pożar, powódź, następnie rozbiórkę. Nasz dobry znajomy Jan Klemens Branicki – hetman, nakazał użycie rozebranej cegły do budowy zespołu klasztornego Misjonarzy Bernardynów, którego dziś jednak oglądać nie będziemy.
Za to rzućmy okiem na zamek. Za pierwszym razem, kiedy tu byłam, zamek był odbudowywany z ruin. Dziś jest już udostępniony turystom. Warownię odtworzono na podstawie dokumentów odnalezionych w archiwum w Petersburgu. Budowa przebiegała pod czujnym okiem archeologów i przypomina tę z czasów Zygmunta II Augusta.


Zamek choć mały, był bardzo ważny i często odwiedzany przez mocarzy tego świata

O tykocińskim zamku można by pisać i pisać, zagłębiając się w zawiłości historyczne. Ale ponieważ dziś jest gorąco, poprzestańmy na tym.
Jeśli ktoś chce, może się wybrać także do pobliskich miejscowości. Na przykład niech będzie to Choroszcz z letnim pałacem Branickich, albo Kiermusy, gdzie jest pełno różnych atrakcji. Można też podjechać do wsi Pentowo, popodglądać bociany.


Letnia posiadłość państwa Branickich w Choroszczy



Pałac w Choroszczy - widok od strony parku



Park w Choroszczy na chwilę przed burzą



Karczma Rzym w Kiermusach, 2007 rok



Przed karczmą w Kiermusach



Jeden z odnowionych czworaków w Kiermusach



Bocianki :)


Podlasie jest pełne atrakcji, a okolice Białegostoku nasuwają tylko jedno pytanie: w którą stronę pojechać? Którąkolwiek obierzecie, nie pożałujecie!


No to w drogę! :)


Do zobaczenia!

sobota, 11 lipca 2015

Szalem-alejchem, czyli dzień dobry w Tykocinie

Moja kabała,
czyli opowieść
przy szabasowych świecach

Wspominałam już tu wielokrotnie, że Podlasie to cudowna kraina, która mami nas pięknymi widokami. Z jednej strony daje przestrzeń pól i łąk, z drugiej bogactwo flory i fauny, by za rogiem kazać nam stanąć z powodu jakiegoś zabytku. Podlasie to barwny region naszego kraju, który łączy w sobie wpływy różnych religii i kultur. Katolicy mieszkają obok wyznawców Prawosławia, Prawosławni obok Muzułmanów, Muzułmanie obok Żydów, a Żydzi obok Katolików. Jeśli przyjąć, że Bóg (czy jakkolwiek nazwiemy Tego, Który Jest Na Górze) chciał, by ludzie różnych wyznań, mimo dzielących ich różnic, żyli sobie obok zgodnie lub prawie zgodnie, to na Podlasiu Mu się to udało.
Na początku lipca odwiedziłam ponownie pewne miasto, które choć niewielkie i wyglądem przypominające prowincjonalne miasteczko, ma jednak wiele do zaoferowania. Dziś zabieram Cię Mój Drogi Gościu do Tykocina.


 Tykocin i okolice


Naszą wędrówkę zaczniemy od przyjrzenia się z bliska religii Wyznawców Mojżeszowych. Cóż wiemy o Żydach? Każdy z Was pewnie w pierwszym odruchu powie – o, ja to wiem dużo! A tymczasem w czasie tej wędrówki, dotarła do mnie świadomość jak mało o nich wiem. Przyjęło się mówić o tej społeczności w kontekście Holocaustu. Tymczasem Żydzi to także ciekawa religia, kultura, tradycja, jedzenie i humor. Zapraszam więc, na spacer po żydowskiej części Tykocina. Nie wiem, czy spacer będzie koszerny, ale co mi tam J.
Olbracht Gasztołd herbu Abdank (1470-1539), kanclerz wielki litewski, wojewoda… etc. etc. , zaprosił na ziemie tykocińskie w 1522r. pierwszych Żydów, by ożywili nieco handel. W 1576r. otrzymali oni prawo osadnictwa z ręki Stefana Batorego, które potem potwierdził Władysław IV, dając im wolność handlu we wszystkich miastach i wsiach królewskich, pańskich, duchownych i szlacheckich. Wreszcie powstała tu synagoga – druga co do wielkości w Polsce (po synagodze krakowskiej). Do II wojny światowej ludność w Tykocinie w 50% składała się z Żydów. W 1941r. około 1400 osób zostało zamordowanych w pobliżu wsi Łopuchowo. Barwny i gwarny świat przestał istnieć…
Pierwsze swe kroki kieruję do najważniejszego zabytku z żydowskiego świata. A jest nim Wielka Synagoga. Jedna z najstarszych synagog w Polsce.


 Tablica przed wejściem do synagogi



 Wielka Synagoga w Tykocinie


Dawniej w Tykocinie znajdowała się drewniana bożnica. Najwcześniejsza wzmianka o synagodze w tej miejscowości pochodzi z 1522r. Na jej miejscu wybudowano w 1642r. nową, murowaną, która stoi tu po dzień dzisiejszy. Była to siedziba Kahału, czyli żydowskiej społeczności , która musiała mieć odpowiednią oprawę w postaci monumentalnej synagogi, która symbolizowałaby władzę nad podległymi sobie Kahałami. Tu też miałyby się odbywać lokalne sejmiki.
W XVIII w. dobudowano do narożnika budynku wieżę, która była więzieniem dla Żydów. Przez dwa wieki tykocińska bożnica była centrum żydowskiego świata religijno – kulturalnego. W XIX w. budynek przeszedł gruntowny remont. Kres świetności tej instytucji położyła II wojna światowa. Niemcy byli bezlitośni dla synagogi, którą ograbili, zdewastowali, a potem zrobili z niej magazyny. O losie samych Żydów nie wspomnę, bo wiadomo co zrobiono z tą społecznością. Szczęśliwie jednak sam budynek przetrwał wojnę. Po niej dalej służył jako magazyn, tyle, że dla nawozów sztucznych. W 1956r. wybuchł w synagodze pożar, spłonęło wiele cennych ksiąg, woluminów i dokumentów. Te, które odratowano, wrzucono beztrosko do rzeki. W latach 70. XX w.  synagoga znów przeszła gruntowny remont. Od 1977r. stanowi siedzibę Muzeum Kultury Żydowskiej w Tykocinie.


 Wejście do świątyni


W głównej sali modlitewnej można zobaczyć m.in. zwoje Tory, tałesy, menory itp. Czyli wszystko to, o czym kiedyś się słyszało, ale nie bardzo się wie co to jest i do czego służy. Postaram się więc, w dalszej części, przybliżyć nieco niektóre pojęcia.


 Wiszące tałesy, czyli szale dla mężczyzn, które nakładają w czasie modlitw. Tałes zakończony jest frędzlami (cicis). Dawniej noszono tałesy jako wierzchnie okrycia. Na ścianach liczne polichromie.

Budynek synagogi powstał na planie kwadratu 18x18m w stylu barokowym. Dziś przykrywa go czerwona dachówka, dawniej dach zasłonięty był wysoką attyką. Oprócz wspomnianej wieży widać niskie przybudówki – dawniej były to sklepiki, domy nauki oraz babińce, czyli części dla kobiet, które poprzez zakratowane okienka mogły obserwować modły mężczyzn w sali modlitewnej. Do niej prowadzi wejście przez obszerny Przedsionek, gdzie dawniej mieściły się biura i sąd gminny. Obecnie także kasa biletowa.


 Synagoga - widok z tyłu budynku. Z boku widoczne pozostałości muru, którego po wojnie nie odbudowano

Główna sala modlitewna ma 9 m wysokości. Po środku znajduje się bima, czyli podwyższone miejsce w kształcie altanki krytej kratą, baldachimem czy kopułą. Wewnątrz niej ma swoje miejsce stół do wykładania i czytania Tory, a więc najważniejszej księgi dla Żydów. Bima to taki odpowiednik ambony w kościele katolickim, czy też minbaru w meczecie.


 Wnętrze głównej sali modlitewnej



 Bima


Sklepienie bimy wygląda jak niebo. Jest podzielone na osiem części i nawiązuje do rytuału obrzezania narodzonych chłopców w ósmym dniu po narodzinach. Na niebie są gwiazdy, którym przypisano boskie idee. Na trzech polach sklepienia jest ich po trzynaście – tyle ile jest miesięcy w przestępnym roku według żydowskiego kalendarza. Również kiedy chłopiec kończy 13 lat odbywa się w bimie bar-mitzwa, czyli uroczysta konfirmacja, wprowadzenie go w świat mężczyzn. Na czterech polach jest jedenaście gwiazd. Liczba ta jest przestrogą przed przekraczaniem boskich praw. Tylko na jednym polu jest dziewięć gwiazd. Oznaczają odrodzenie, duchowość, kontakt z Najwyższym, bo przecież Abraham miał lat 99, gdy ukazał mu się Bóg. Niebo nad bimą nawiązuje do słów z Księgi Mądrości: „Ale Ty, Panie wszystko pod miarę i liczbę i wagę urządziłeś”. (na podstawie książki „Między niebem a ziemią. Wielka Synagoga”, autorów Ewy Wroczyńskiej i Andrzeja Lechowskiego)


 Sklepienie bimy



 Rozgwieżdżone niebo w sklepieniu bimy

Na wschodniej ścianie synagogi umieszczony został bogato zdobiony w kamieniu Aron ha-kodesz, czyli „święta arka” – coś w rodzaju ołtarza, w którym w skrzyni przechowuje się zwoje Tory.


 Aron ha-kodesz na wschodniej ścianie, z prawej strony bima

Aron ha-kodesz w synagogach sytuowany jest zawsze w stronę wschodnią, ku Jerozolimie. Podobnie jak w meczetach mihrab wskazuje kierunek Mekki. Ten swoisty ołtarz przysłonięty jest zasłoną zwaną parochet, zdejmowaną w czasie modlitw.


 Aron ha-kodesz



 Aron ha-kodesz



 Parochet z aksamitu z wyhaftowanymi lwami Machabeuszy trzymającymi łapami 10 przykazań


Całość kompozycji zamyka tu kotara, ale namalowana. Ona nie ma zasłaniać, lecz zapraszać do modlitwy.


 Bogato zdobiony Aron ha-kodesz. W świątyni Jerozolimskiej najświętszym miejscem jest Kodesz Hakodaszim - Święte Świętych


Wspomniałam o Torze. Tora to święty zwój pergaminu obnoszony wokół bimy. Musi być przykryta suknem, niczym sukienką. Na materiale są hafty, a całość zdobi tarcza – tas – z umieszczoną na niej tabliczką z odpowiedniego święta. Ubiór wieńczy korona. Jest to symbol chwały i mądrości.


 Okrycie Tory, po bokach srebrne tasy



 Ozdobne judaika na lampki chanukowe i szabasowe


Ciekawym jest, że Tory nie może dotknąć ludzka ręka. Aby wskazać wersety trzeba posłużyć się specjalną wskazówką, tzw. jadem, zakończoną miniaturową dłonią z wyprostowanym, wskazującym palcem.
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy to wszechobecne polichromie. Kolory i kształty nie są tu przypadkowe. Czerń pochodzi z Genesis. Zapisane jest bowiem, że „ Bóg ciemności nazwał Nocą”. Przeciwieństwem jej jest biel, która symbolizowała doskonałość i duchowość. Śluby zawierane były zawsze pod żółtym baldachimem, bo kolor ten uosabiał miłość, małżeństwo, natchnienie oraz bogactwo. Zieleń była utożsamiana z płodnością, więc w Jerozolimie panny młode były odziane w zielone suknie. Czerwień symbolizowała odwagę, energię, zapał i męskość, niebieski kolor zaś to przymiot boski, zapisany w Exodusie. (na podstawie książki „Między niebem a ziemią. Wielka Synagoga”, autorów Ewy Wroczyńskiej i Andrzeja Lechowskiego)


 W głównej sali modlitewnej - normalnie nie miałabym tam wstępu, musiałabym zająć miejsce w babińcu


Ramy, w których zawarte są żydowskie inskrypcje, to nie tylko efekt dekoracyjny, ale ciąg dalszy symboliki modlitwy. I tak: kiście winogron to gościnność, palma to sprawiedliwość, granat to wierność zasadom Tory, oliwka to piękno i uroda. Wygięty bocian to znak wędrówki, ale oznacza też człowieka pobożnego. I wreszcie mamy najważniejszy symbol w żydowskiej tradycji i religii – Gwiazda Dawida – w niej zawiera się cała mądrość opieki boskiej. (na podstawie książki „Między niebem a ziemią. Wielka Synagoga”, autorów Ewy Wroczyńskiej i Andrzeja Lechowskiego)


 Bogato zdobione inskrypcje z kodem kolorów i kształtów


Całość dekoracji ściennych zawierają XIX – wieczne tablice z hebrajskimi i aramejskimi cytatami biblijnymi oraz tekstami modlitw. Ozdobne tablice służyły nie tylko dekoracji wnętrza, ale spełniały też bardzo praktyczną rolę: wierni mogli wspólnie odmawiać modlitwy w sytuacji, kiedy zbyt słabe oświetlenie nie pozwalało na korzystanie z modlitewników.


 Wrażenie jakby tekst był do góry nogami sprawia, że należy pamiętać, iż w języku jidysz oraz hebrajskim, tekst czyta się od prawej do lewej strony

W synagodze zostały wyeksponowane judaika ze zbiorów Muzeum w Tykocinie i Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.


 Wystawione ozdobne mezuzy, czyli pojemniki (mogą być z drewna lub metalu), zawierające zwinięty w rulonik pergamin, na którym zapisane są ręcznie dwa fragmenty z Tory



 Talit - szata modlitewna, zwykle biała w granatowe pasy



 Judaika w głównej sali modlitewnej: z lewej strony talit katan, czyli rodzaj białej kamizelki z frędzlami, który Żydzi noszą pod ubraniem, w środku gabloty jarmułki (kipy), czyli okrągłe nakrycie głowy mężczyzn a także kwadratowe pudełeczka - tefiliny, w których znajdują się fragmenty Tory. Tefiliny przymocowuje się do czoła lub na ramieniu.


To przy tych eksponatach zapoznaję się z tradycją święta Szabat oraz Chanuka.
Szabat (Szabas, Sabat) to siódmy dzień tygodnia, który powinien być przeznaczony na odpoczynek. Zaczyna się on w piątek o zachodzie słońca i kończy w sobotę o zmroku. Tego dnia przerywa się pracę. Jest to nawiązanie do boskiego dzieła stworzenia świata, Bóg stworzył świat w sześć dni, siódmego odpoczywał.
Najbardziej znanym symbolem żydowskiego święta jest siedmioramienny świecznik, zwany menorą. To na pamiątkę menory z jerozolimskiej świątyni. Nawiązuje jednocześnie do siedmiu dni stworzenia świata i jest także symbolem siedmiu planet i Archaniołów, które zawarte są w płomykach świec wkładanych w lampki.
Inaczej przedstawiają się lampki chanukowe. Jest ich osiem. Święto Chanuka to Odnowienie Ołtarza. Wiąże się to z wydarzeniem w Jerozolimie w 164 r. p.n.e. Syryjski król Antioch IV Epifanes napadł na Jerozolimę i zbezcześcił synagogę. Oblężenie trwało osiem dni. Następnie boskim nakazem Juda Machabeusz oczyszczał świątynię, a praca ta trwała także osiem dni. Tak powstało święto Chanuka. Lamki, które zapala się w żydowskich domach, przypominają o oczyszczającej sile ognia. Codziennie zapala się jedną świeczkę, drugiego dnia pierwszą i drugą, trzeciego pierwszą, drugą i trzecią itd. Często w Tykocinie zobaczyć można było migoczące lampki w oknach. Urok żydowskiej dzielnicy musiał być wówczas wielki. W synagodze zapalano w to święto właśnie ośmioramienny świecznik. I było to nawiązanie do słów: „Zwyciężył lew z pokolenia Judy, korzeń Dawidowy” (na podstawie książki „Między niebem a ziemią. Wielka Synagoga”, autorów Ewy Wroczyńskiej i Andrzeja Lechowskiego)


 Świecznik na osiem świeczek na Święto Chanuka. W tle klasyczna menora na siedem świeczek


Tykocińską synagogę otaczał dawniej mur, którego nie odbudowano po wojnie. Przed budynkiem widać fundamenty zniszczonych kramnic, czyli kramików, pochodzących z pierwszej połowy XVIII w.



 Z boku bożnicy


W dawnym babińcu obejrzałam wystawę, gdzie wzrok przyciągały typowe żydowskie stroje. To tradycyjne kostiumy, które pochodziły z Teatru Żydowskiego im. Estery, Racheli i Idy Kamińskich w Warszawie. A zostały pokazane dzięki uprzejmości Pani Gołdy Tencer – Dyrektor Fundacji Shalom w Warszawie.


 Główna sala modlitewna widziana przez zakratowane okienko babińca



 Babiniec



 Żydowski strój weselny



 Żydowski strój żałobny


Przy okazji dowiedziałam się, że w powszechnym przekonaniu, rok 1876, przyjmuje się za początek nowoczesnego teatru żydowskiego. A ojcem jego był Abraham Goldfaden (1840-1908), poeta i dziennikarz, który założył w Rumunii, w Jassy, pierwszą zawodową trupę teatralną, grającą w jidysz. Aktorami byli sami mężczyźni, zwani purimszpilerami, a odgrywali role rozpisane przez Goldfadena. Łączył on tradycyjną żydowską kulturę z wątkami biblijnymi, a także komediowymi. Osiągnął wielki sukces także międzynarodowy.  Na jego pogrzebie żegnały go tłumy ludzi, a wielu aktorów grających u niego, rozwinęło się artystycznie.


 Abraham Goldfaden - twórca nowoczesnego teatru żydowskiego

Tęskna, typowo żydowska, spokojna melodia sącząca się w głównej sali modlitewnej wciąż mnie pochłaniała bez reszty. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wiedziałam o Żydach i ich tradycji. Otumaniona muzyką, przesycona językiem, którego nie sposób szybko się nauczyć, pożegnałam się z Wielką Synagogą. Ale jeszcze nie rozstałam się z żydowską kulturą. Poszłam bowiem do budynku, który dawniej był domem talmudycznym. To tzw. Mała Synagoga.


 Wielka Synagoga po środku, z prawej Mała Synagoga



 Mała Synagoga, w tle żydowska restauracja Tejsza


Została zbudowana w latach 1772-1798. Poza obowiązkową salą modlitewną, zawierała w sobie także szkołę kahalną. Tu nabywano umiejętności wypływających z tradycji. Tu kwitło życie. Przerwała je brutalnie II wojna światowa. Małą Synagogę zdewastowano. Obecnie służy ona wystawom Muzeum Kultury Żydowskiej.


 Dom Talmudyczny, czyli Mała Synagoga


Na stałe odtworzono tu wnętrza majątku rodzinnego Zygmunta Glogera (1845-1910) z pobliskiego Jeżewa. A kim był Zygmunt Gloger? Przede wszystkim etnografem, krajoznawcą, autorem Encyklopedii Staropolskiej. Zajmował się historią oraz folklorem.


 Tablica poświęcona Zygmuntowi Glogerowi, spisana przez jego prawnuczkę



 Portret Zygmunta Glogera



 Wnętrze majątku w Jeżewie



 Rekonstrukcja pieca z połowy XVI w. Fragmenty kafli formowanych na kole: garnkowych, miskowych i ażurowych zostały odkryte w latach 1993-94 na placu Czarnieckiego w Tykocinie. Przypuszcza się, że piec wzniesiono w budynku karczmy.


W majątku ojca, a także potem w jego domu, gościli znani uczeni, pisarze i antropolodzy, m.in. Julian Bartoszewicz, Henryk Sienkiewicz, Eliza Orzeszkowa, Narcyza Żmichowska (która była krewną matki Zygmunta), czy malarz i grafik Michał Elwiro Andriolli.


 Salon z Jeżewa, gdzie spotykało się wiele znakomitości ówczesnego świata artystycznego



 Salon z Jeżewa



 Autoportret z komódką :)


Gloger ożenił się z Aleksandrą Jelską, jak sam pisał w liście do swego przyjaciela lat szkolnych – Tymoteusza Łuniewskiego – „z dziewczyną przystojną, rozumną, dobrą jak anioł i poczciwie a skromnie wychowaną”.


 Fantastyczny, ozdobny album na zdjęcia, na dolnym zdjęciu Zygmunt Gloger wraz z żoną, Aleksandrą Jelską



 Listy wyeksponowane na sekretarzyku



 List Zygmunta Glogera do przyjaciela Tymoteusza Łuniewskiego, w którym chwali się on zaręczynami  i tym, że "na święty Józef ślub został naznaczony". Zapraszając na uroczystość, prosi, by przyjaciel zapisał sobie datę 16 maja "białą kredą w kominie, co by z pamięci nie wyszła"


Dopełnieniem wystawy w Małej Synagodze jest zestaw grafik Wojciecha Grabowskiego, „Obrazki z życia prowincji”. Grabowski był wnikliwym obserwatorem życia w XIX wiecznej prowincji.


 Wojciech Grabowski


Prowadził swoistą kronikę ludzkich typów, zachowań, zajęć codziennych, również wśród Żydów. Jego grafiki pełne są humoru, choć odzwierciedlają życie zastane. Niewątpliwie jest to świat, którego już nie ma.



 Grafika przedstawiająca pasiekę



 Grafika przedstawiająca święcenie pól


 Grafiki przedstawiające: z lewej - żydowski pogrzeb, z prawej - macewy, czyli żydowskie nagrobki



 Stróż bezpieczeństwa w małym miasteczku. Genialnie Grabowski potrafił uchwycić mimikę twarzy również postaci na drugim planie



 Niech ktoś spróbuje ponarzekać na jazdę PKP... Tak dawniej się podróżowało w trzeciej klasie


W Domu Talmudycznym znajdują się też pamiątki z dziedziny aptekarstwa. Widok ciemnych szaf z szufladkami i półeczkami, na których stoją białe pojemniczki z tajemniczymi nazwami i buteleczki z etykietkami, zawsze budzą mój zachwyt.



 Dawna apteka, szafy na specyfiki mają piękną sznycerkę



 Stanowisko gdzie odmierzano lekarstwa i mieszało różne specyfiki

Cóż, ominęłam Stary Rynek, który był centrum życia kulturalnego i towarzyskiego. Kwitł tu handel i roznosiło się ploteczki.


 Stary Rynek, dawniej gwarny, dziś opustoszały



 Stara zabudowa żydowskiej części Tykocina

Żałowałam, że nie mam czasu na rozkoszowanie się smakami kuchni żydowskiej. To byłoby także niezwykłe doświadczenie. Za sobą zostawiłam dzielnicę żydowską Tykocina i szłam w kierunku części chrześcijańskiej.


 Ulica Złota, która prowadzi do części chrześcijańskiej Tykocina. W tle kościół św. Trójcy

 Ale co jeszcze można zobaczyć w tym małym mieście, opowiem następnym razem.

Do zobaczenia!