O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

piątek, 26 lipca 2019

Słowenia - cuda świata w pigułce cz. I


Słowenia – mały kraj,
wielkie możliwości

Cz. I





Kiedy byłam dorastającym dziewczęciem, sporo znajomych rodziców jeździło do Jugosławii. A jak nie byli to znajomi rodziców, to znajomi znajomych. Turystyka schodziła nieco na dalszy plan, na czoło wysuwał się handelek. Każdy sobie jakoś radził. Wtedy nie wiedziałam nic na temat Bałkanów i napiętej tam sytuacji. Kiedy już nieco podrosłam, nie zdążyłam pojechać do „Jugolandu”, gdyż najzwyczajniej w świecie wziął się i rozpadł. Sytuacja polityczna mniej mnie interesowała, za to pojawiło się magiczne słowo „Bałkany” a zaraz za nim wciąż powtarzane słowa „wojna na Bałkanach”. Sami przyznacie, że sytuacja w tym kącie świata nie była sprzyjająca do podróży, a ja wówczas nie posiadałam nawet paszportu. Kiedy już się wszystko uspokoiło, Jugosławia podzieliła się na byłe republiki, nam otworzyły się granice i świadomość odkrywania cudowności świata u mnie wzrosła. Coraz więcej czytania, słuchania, oglądania. Marzenia same się zapisywały na listę. A wśród nich na czoło wysuwała się Czarnogóra. No więc w drodze do niej zwiedziłam już Rumunię i Słowenię. I wciąż nie mogę do niej dojechać. Ale, żeby nie było… te dwa wymienione kraje, też były na podróżniczej liście, ale nieco dalej. I tak, jak zachwycałam się Rumunią, tak teraz przyszedł czas, by zachłysnąć się małym krajem, który, choć leży na Bałkanach, to bliżej mu do Austrii czy Włoch. Zapraszam do Słowenii…
Początek mojej przygody z tym maleńkim krajem zaczyna się w Warszawie, w sobotę 6 lipca 2019r. o 2.00 w nocy. Wsiadam do samochodu, który dowiezie mnie do Częstochowy, by tam przesiąść mnie do autokaru jadącego prosto do celu. Dosypiam w samochodzie, potem autokarze, bo wiem, że już sobota będzie dniem zwiedzania. Trasa przez Czechy i Austrię mija w ekspresowym tempie. Zatrzymujemy się na krótkie postoje. Jedziemy przez Frydek-Mistek, Ołomuniec, Mikulov. W Mikulovie jesteśmy na dłuższą chwilę postoju na kawę, dzięki temu zaczynam sesję foto, bowiem na wzgórzu pięknie prezentuje się zamek, którego nie miałam jeszcze okazji zwiedzić.


Zamek w Mikulovie uchwycony jeszcze w czasie jazdy



Mikulov i jego zamek



Zamek w Mikulovie wciąż na mojej liście, bo mam jakieś mgliste wspomnienie, że byłam u bram, ale zamek był zamknięty...



Zamek, a obok Święty Pagórek z czterema kaplicami z XVII - XVIII w.



Zamek w Mikulovie dominuje nad miasteczkiem

A potem przemykamy przez przejście graniczne i już jesteśmy w Austrii. Widzę w oddali ruiny zamczyska, dopiero w domu na mapie sprawdzam co to za posiadłość. Kierujemy się na Wiedeń, autostradą pokonujemy w tunelu miasto, a potem wypadamy na Graz.


Wjeżdżamy do Austrii



Gdzieś na horyzoncie zamek Falkenstein



Zbliżenie na zamek Falkenstein



Austriackie pola pełne były słoneczników :)



Farma wiatraków



Mkniemy przez Wiedeń



Po drodze w Austrii, w stronę Grazu



Wzrok sam biegł w kierunku gór...


Chwila moment i już jesteśmy na terenie Słowenii. A więc, witaj moje marzenie!


NIKT NIKOGO TU NIE BUJA,
DUŚKA W DRODZE JEST DO PTUJA


Pierwszy słoweński przystanek to Ptuj. To jedno z najstarszych miast Słowenii. Pamięta epokę kamienia, tutaj cesarz rzymski Wespazjan, w 69 r. n.e. został wybrany przez swoje legiony na cesarza Rzymu. Rządził nim potem w sposób w miarę pokojowy. Z tego też roku pochodzi pierwsza, pisemna wzmianka o Ptuju.


Przeprawa przez most na Drawie, widać już zamek na wzgórzu



Zabudowania klasztoru oo. Franciszkanów i kościoła p.w. śśw. Piotra i Pawła


W miejscu, gdzie dziś toczy się leniwe życie miasta, krzyżowały się szlaki handlowe. Tędy można było przedostać się przez Drawę, przepływającą przez Ptuj. Ludzie osiedlili się tu pod koniec trzeciego tysiąclecia p.n.e. W epoce żelaza teren ten zamieszkiwali Celtowie, ale to za panowania Rzymian miasto przeżyło swój rozkwit. Kiedy w V w. tereny te zdewastowali Hunowie, Słowianie stopniowo zaczęli zasiedlać wolne terytorium. Pod koniec IX w. kontrolę nad miastem przejęła archidiecezja salzburska. W XI w. w mieście rozwinął się handel. Miasto ufortyfikowano, a na ruinach starego zamku, zbudowano nowy. W pierwszej połowie XIII w. wybudowano wszystkie ważne budynki miasta: fort na wzgórzu zamkowym, klasztor oo. Dominikanów i mały zamek, a także kościół św. Jurija, czyli Jerzego. Wtedy też Ptuj uzyskał oficjalnie status miasta, a tym samym prawa do muru, który połączył wszystkie budynki miejskie, zarówno klasztory jak i zamki. Miasto w XVI w. obroniło się przed Turkami, ale nie uniknęło pożarów. Mimo to rosło w siłę tak, że zamkowa twierdza z rycerskiej siedziby, stała się bogatą, barokową rezydencją.


Pierwsze spojrzenie na zamek



Strach się bać... tu rządzi czarownica :) :) :)


Wiek za wiekiem mijały, aż w końcu w II połowie XIX w. miasto otworzyło się na turystykę. Mieszkańcy zapraszali podróżnych, by zatrzymywali się tutaj, zażywali kąpieli w czystej rzece Drawie, pili wysokiej jakości wino oraz delektowali się łagodnym klimatem. I tak aż do II wojny światowej kwitło życie w kawiarniach, karczmach i coraz liczniejszych hotelach. Muzyka grała na żywo, w mieście odbywały się koncerty i wystawy. I w zasadzie trwa to do dnia dzisiejszego. Dziś miasto przypomina raczej miasteczko, nieco senne, z ludźmi siedzącymi przy kawiarnianych stolikach i patrzących z uśmiechem na przechodzących turystów.



Główna ulica starego miasta



Cisza, spokój, nikt się nie śpieszy... i to na głównej, brukowanej uliczce starej części Ptuja



Jedna z bardziej dekoracyjnych kamienic w Ptuju



Ciasne, średniowieczne uliczki, często mają nad sobą murki przyporowe kamienic



Być może murki przyporowe spełniały funkcję ewakuacyjną w razie pożaru?



Szyld jednej z kawiarni


Niewątpliwie największą atrakcją Ptuja jest jego zamek. Ptujski Grad powstały na ruinach starej warowni to dziś muzeum, w którym zebrano liczne zbiory obejmujące m.in. historyczne instrumenty muzyczne, broń (od XV do XX w.), gobeliny i tradycyjne maski karnawałowe, jak chociażby maskę Kurenta. Kurent to mistyczne stworzenie i najważniejsza postać karnawału w Ptuju. Według starożytnych wierzeń to demon, który pobudza zimę i zaprasza wiosnę do ziemi. Przejście kurentów wpisano w 2017 r. na listę UNESCO niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości. To troszkę jak nasi kolędnicy, przynosili szczęście, kiedy odwiedzali domy.
Nie dane mi jest zobaczyć wnętrza zamku, ponieważ wstęp na wystawy jest dodatkowo płatny. Dlatego wszyscy kręcimy się po dziedzińcu zamku, którego z trzech stron zamykają renesansowe krużganki. Mogę sobie tylko wyobrazić, że pokoje zamkowe urządzone są w stylu zamkowym z meblami i dziełami sztuki od XVI do XX w.


Zamek w średniowiecznym mieście Ptuj



Hop, pod górkę, ku ptujskiemu gradowi ;)



Otwarte okno, ktoś jest w domu ;)



Nad bramą wejściową wytarty kartusz herbowy, czyj? - nie wiem...



Brama z drugiej strony



Czyżby wieża od dawnej kaplicy na zamku? Na murze zamkowym widoczny zegar słoneczny



Renesansowe krużganki przywodzą, mimowolnie na myśl, nasz krakowski Wawel...



Płyta nagrobna Fryderyka IX Ptujskiego z ok. 1440 r. Kamień pochodzi z kamieniołomu w Adnet koło Salzburga i jest to "czerwony marmur".



Głowa jakiegoś mieszczanina czy może właściciela zamku? Być może to, co ma na głowie to ozdobna czapka, ale mnie kojarzy się z taką szlafmycą do spania



Herby namalowane na ścianie zamku



Krużganki zamku



Jedyne zdjęcie ze środka zamku, gdzie była wystawa historycznych instrumentów muzycznych



Figura Maryi z Jezusem z początku XVIII w.



Zamek w Ptuju



Na zamkowym dziedzińcu



Na dziedzińcu zamku w Ptuju



Zamkowe zakamarki



Mury starego zamku w Ptuju


Tym , co najbardziej mi się podoba, to widok z zamkowych tarasów na zabudowania najstarszego miasta w Słowenii. Wciąż można tu odnaleźć brukowane uliczki i małe kamieniczki.


      Miasto Ptuj i przepływająca przez nie Drawa



      To chyba najlepszy widok na miasto i jednocześnie najfajniejszy punkt na zamku



      Ptuj, a na horyzoncie gdzieś tam majaczą Alpy Kamnicko-Sawińskie oraz bardziej z lewej pasmo Karawanek - Alp na pograniczu z Austrią



      Na zamkowych murach



      Średniowieczne miasto nad Drawą - Ptuj



      Pamiątkowa foteczka na murach ;)



Przy schodzeniu z zamku wciąż towarzyszą pasma górskie na horyzoncie, a pod nogami wyczuwa się bruk



     I jeszcze jedno spojrzenie na Ptuj



Zamkowy dziedziniec dolny



W dół średniowiecznym traktem



Ptuj i jego uroki



Średniowieczna zabudowa miasta z brukowanymi ulicami tworzy fajny klimat :)



Ciasne uliczki Ptuja



I znów murki przyporowe między domami

Kiedy już oczy nasycają się panoramą miasta, pora zejść na jego ulice. I od razu idziemy na Rynek Słoweński. Tu skupiają się najważniejsze budowle miasta.
Przede wszystkim kościół św. Jerzego. Zaglądamy przez kratę do wnętrza. Kościół był kilkakrotnie przebudowywany, dlatego wyróżnia się tu kilka stylów architektonicznych. Generalnie jest z XII w. Dominuje w nim gotyk i barok. Wewnątrz znajduje się pomnik patrona, św. Jurij, który poskramia smoka.


Kościół pw. św. Jerzego (św. Jurij) - front świątyni



Kościół i jego boczna bryła



Wnętrze świątyni - zdjęcie przez kratę, niestety nie dało się wejść całkiem do środka



Patron kościoła - św. Jurij zabijający smoka


Tuż obok kościoła z prawej strony stoi pomnik z brązu, przedstawiający św. Wiktoryna. To jeden z Ojców Kościoła, który pochodził z tego miasta. Urodzony zapewne w Grecji, ale został biskupem Poetovium, czyli dzisiejszego Ptuja. Było to w II połowie III w. n.e. Zginął śmiercią męczeńską podczas prześladowań chrześcijan, za panowania cesarza Dioklecjana. Miasto uhonorowało biskupa pomnikiem.


Św. Wiktoryn - biskup Ptuja


Przed wejściem do kościoła stoi potężna bryła smukłej wieży miejskiej z barokowym, dachem cebulowym. Zegar na wieży jest tylko z trzech stron. Ma to swoją legendę. Ponoć panowie z zamku nie chcieli dołożyć się do budowy, więc mieszczanie na znak protestu nie wbudowali zegara w kierunku zamku. Ale najbardziej ciekawe są starożytne artefakty w ścianach wieży. To najstarsze lapidarium na świeżym powietrzu. Są wśród nich części nagrobków cywilnych i wojskowych, ołtarzy, tabliczek itp. Nazwa tego lapidarium to Muzeum Povodnova, które pochodzi od Kurata Simona Povodna, który w 1830 r. przekazał starożytne zabytki z Ptuj i jego okolic, pozostałościom miejskiej wieży.


Wieża miejska z dachem cebulowym



Wieża miejska oraz pomnik Orfeusza


Tuż obok wieży stoi pięciometrowy pomnik z II w. n.e. Zwany jest pomnikiem Orfeusza. Został tu umieszczony ku pamięci Marka Valery Ver, burmistrza miasta Poetovia. Do dziś monument stoi w miejscu, w którym postawili go Rzymianie. W okresie średniowiecza pomnik, ozdobiony scenami z opowieści Orfeusza, był używany jako pręgież. Chłostani skazańcy mogli przypatrywać się obrazkom wyrytym w kamieniu.


Starożytny pomnik ze scenami z życia Orfeusza służył w średniowieczu jako pręgież


Dosłownie kilka kroków dzieli nas od teatru miejskiego. Niegdyś drewniany, w XIX w. otrzymał neoklasycystyczny wizerunek. Spektakle wciąż są tam grane.


Teatr miejski miasta Ptuj


Powolnym spacerkiem idziemy w kierunku Mestni Trg , czyli placu z ratuszem i pomnikiem św. Floriana, chroniącym miasto od pożaru. Budynek ratusza miejskiego jest z początku XX w. Jest to dzieło wiedeńskiego architekta Maxa Fersta. Wygląda raczej jak zwykła, nieco bardziej dekoracyjna kamienica. Znajduje się tu sala weselna, gdzie młode pary przysięgają sobie dozgonną miłość. A obok budynku ratusza mieści się najstarsza kamienica w Ptuju, sięgająca czasów romańskich.


Budynek dawnego ratusza - barokowa fasada skrywała siedzibę władz miejskich do początku XX w.



Dom Romański z charakterystyczną chropowatą fasadą, uważany jest za najstarszy dom mieszkalny w Ptuju


Przejście jedną ulicą pozwala nam obejrzeć w zasadzie wszystkie ważniejsze zabytki miasta.


Wejście do, chyba prywatnej, biblioteki 



Zakamarki Ptuja


Na końcu mijamy ciekawy budynek. To dawny kościół i klasztor oo. Dominikanów założony w 1230 r. przez Matildę, wdowę po Fridericu III Ptujskim. Funkcjonował aż do jego rozwiązania w 1785 r. W odnowionych pomieszczeniach odbywają się teraz wydarzenia kulturalne, a w lato można ponoć zwiedzać budynek.


Kościół oo. Dominikanów



Kościół i klasztor oo. Dominikanów


My jednak kierujemy się już w stronę autokaru. Jeszcze ostatnie spojrzenie na górujący nad nami zamek i już mkniemy do hotelu, zlokalizowanego w Domžale, jakieś 12 km od stolicy.
Dziś mamy przedsmak Słowenii. Następne dni przyniosą większe zachwyty, ale o tym w kolejnych postach…

C.d.n. …