O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 30 października 2017

Karkonosze - Świątynia Wang, kaplica św. Anny, kościoły i szlaki karkonoskie

O uduchowieniu na szlaku,
czyli spacer
w świątyni przyrody

Trasa: Karpacz - Świątynia Wang – żółty szlak, tzw. Babia Ścieżka – Przełączka – żółty szlak - Kaplica św. Anny – niebieski szlak – Rozdroże pod Grabowcem – czerwony szlak – Przełączka – czerwony szlak – Karpacz

Dzień wcześniej wdrapałam się na Śnieżkę. Dlatego kolejny dzień nie mógł być mocno wyczerpujący. Od poprzedniej doby, prognozy pogody nie były sprzyjające. Przepowiadano deszcz, a nawet burze. Rzeczywiście od rana było parnie, ale dało się wytrzymać. Postanowiłam więc, wyruszyć na jakiś szlak. Po przejrzeniu mapy, wybór padł na szlak między Karpaczem, Miłkowem a Sosnówką Górną. Dzień ten nazwałam roboczo spacerem szlakiem kościołów, ponieważ tego dnia zwiedziłam wszystkie świątynie w zasięgu mojego pobytu.
Zaczęłam od kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa.


Kamień przy kościele



Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa


Tu zdecydowanie największe wrażenie wywarło na mnie sklepienie budowli. Sufit to kasetony ozdobione motywami roślinnymi.


Wnętrze kościoła



Dekoracyjny sufit


Świątynia powstała dzięki staraniom Stowarzyszenia Budowy Kościoła, któremu przewodniczył pastor Richard Gunter z Miłkowa. Zbudowana przez wiernych kościoła ewangelicko-augsburskiego, poświęcona w 1908r. Dopiero po II wojnie światowej przeszła na własność kościoła rzymskokatolickiego i otrzymała tytuł Najświętszego Serca Pana Jezusa. Obecnie jest kościołem pomocniczym rzymskokatolickiej parafii p.w. Nawiedzenia NMP w Karpaczu.
Dopiero tu dowiedziałam się, że w kościele tym, swą mszę prymicyjną, odprawił w 1972 r. ks. Jerzy Popiełuszko.


Tablica pamiątkowa poświęcona ks. J. Popiełuszce



Makieta z brązu trzech świątyń w Karpaczu

Następnie udałam się na przystanek. Akurat podjechał autobus, który podwiózł mnie jakieś 6 km do kultowego kościoła , będącego symbolem Karpacza, czyli do świątyni Wang.  Jest to główna atrakcja turystyczna, więc ludzi tam jest zawsze sporo.


Kamień przy świątyni Wang


Z mojej wycieczki szkolnej, lata temu, pamiętałam jedynie mały cmentarz obok kościoła, samego wnętrza budowli już nie. Warto więc, było, przypomnieć sobie jak tam jest.
Kościółek Wang zbudowali Norwegowie w XII w., w miejscowości Vang, nad jeziorem Vangsmjøse. W Karkonoszach pojawił się, sprowadzony przez pruskiego króla Fryderyka Wilhelma IV w 1842 r. Tym samym został uratowany przed rozbiórką i zniszczeniem. Przez zawirowania dziejowe, teraz stoi na terytorium Polski i daje namiastkę norweskich klimatów.


Kościół Wang



Tabliczka przy wejściu



Świątynia Wang



Norweski kościółek



Drewniane wykończenia dekoracji



Szczegóły dekoracyjne wieżyczki


Całość świątyni wykonano bez użycia gwoździ. Oczywiście czas zrobił swoje, a także warunki atmosferyczne i gdyby nie żelastwo, to pewnie kościół już by się rozleciał.  Potomkowie Wikingów zadbali o piękną snycerkę: misterne rzeźbienie, nordyckie lwy, motywy roślinne. Wszystko to sprawia, że dziś kościół jest zabytkiem architektury nordyckiej z XII w.


Ołtarz główny w świątyni Wang



Chór i organy



Bogato rzeźbiona chrzcielnica



Snycerka we wnętrzu



Wewnętrzne krużganki



Toczone kolumny, zwieńczone drewnianą dekoracją


Toczone kolumny, zwieńczone drewnianą dekoracją



Kalendarz Liturgiczny




Snycerka wokół drzwi



Snycerka nad oknem



Drewniane wykończenie drzwi



Wikingowie mieli poczucie humoru... ;)



Drzwi wewnątrz świątyni



Drzwi wewnątrz świątyni



Okna w wewnętrznych krużgankach


Granitowa dzwonnica nie jest oryginalna. Została ustawiona, by chronić kościół od wiatrów, nadciągających znad gór. Od 1844 r. kościół służy miejscowej parafii ewangelicko-augsburskiej. Mimo to, perłę Karkonoszy odwiedzają turyści wszystkich wyznań.


Kościół i dzwonnica



Makieta świątyni Wang z brązu



Widok spod świątyni Wang


Na placu kościelnym, ładnie zadbanym, można zobaczyć rzeźbę Łazarza oraz pomnik hrabiny von Reden.
Rzeźba ukazuje wskrzeszenie Łazarza, który przebywał w grobie przez trzy dni, gdzie było ciemno i zimno. Tak samo przeplatały się losy Czechów, Niemców i Polaków. Żyjemy, pomimo smutnych wydarzeń. Nie bez przyczyny obok rośnie bluszcz. Jego zielony kolor (przez cały rok) symbolizuje nadzieję i wskazuje życie wieczne, nowe życie, jakie Bóg dał Łazarzowi. Bluszcz ten jest pod ochroną i znajduje się na trzecim miejscu, pod względem wysokości położenia w Polsce.


Rzeźba Łazarza


A kim była hrabina? To Joanna Julianna Fryderyka, hrabina von Reden z baronów von Riedesel (1774 – 1854). Była podporą duchową w domu ubogich i opiekunką osadników, którzy dla ewangelii opuścili ojczyznę i przybyli do Mysłakowic. Hrabina rozpowszechniła Biblię Jeleniogórską, uratowała też przed zniszczeniem kościół Wang. Król Fryderyk Wilhelm IV, zaszczycony przyjaźnią z hrabiną, wzniósł w 1856 r. pomnik, jako dowód uznania i wdzięczności.


Pomnik hrabiny von Reden


Również cmentarz wokół kościoła jest zadbany. Królują tu nagrobki stare, kamienne, z nazwiskami niemiecko brzmiącymi. Na dawnym skwerze cmentarnym, należącym do parafii ewangelicko-augsburskiej, został pochowany (zgodnie ze swoją wolą) – Tadeusz Różewicz, mimo tego, że należał do kościoła obrządku rzymsko-katolickiego. Także tu znalazł swój wieczny odpoczynek, twórca teatru pantonimy – Henryk Tomaszewski.


Cmentarz przy świątyni Wang



Na tyłach kościoła



Miejsca pochówku



Grób T. Różewicza i H. Tomaszewskiego

Po wyjściu z placu kościelnego, skierowałam swe kroki w prawo, na szlak żółty. Zaraz za parkanem jest dobre miejsce na zdjęcia, na których można objąć całość kompleksu świątynnego.


Poza ogrodzeniem świątyni



Świątynia Wang


Szlak zagłębił się w las. Prowadziła mnie kamienna droga, która chwilę potem skręciła w prawo i wyprowadziła mnie ponownie na ulicę Karkonoską. Wędrowałam wzdłuż ulicy Górnego Karpacza.


Szlak od kościoła do ulicy Karkonoskiej



Ten dom z powodzeniem mógłby stanowić plan zdjęciowy do horroru, wygląda jak nawiedzony dom...



A tu już ktoś zaczął działać...


Po drodze napotkałam miejsce zwane Młynkiem Miłości.
W Karpaczu przez wieki funkcjonowało wiele młynów, które najczęściej znajdowały się obok potoków. Kiedy w 1844 r. masy śniegu uderzyły w Wielki Staw, ten wylał i wywołał lawinę, która zniszczyła w Karpaczu Górnym młyn wodny, który nie został już odbudowany. Ale z miejscem tym wiąże się legenda, jakoby córka młynarza uratowała rycerza przed niechybną śmiercią na zamku Chojnik. Oczywiście nie mogło zabraknąć wielkiej miłości w tle. I tak oto młynek nie tylko mąkę zakręcił ale i dzieje dwojga ludzi. Na skwerku nawet klomby są w kształcie serca.


Młynek Miłości



Młynek Miłości



Legenda z tym miejscem związana



Klomby w kształcie serca


I tym sposobem dotarłam do Przełęczy pod Czołem, gdzie jest pętla autobusowa.


Przełęcz pod Czołem


Skierowałam się w prawo, na żółty szlak, zwany Babią Ścieżką lub Ścieżką Czarownic (o, znalazłam się więc, na dobrej drodze ;)) I rzeczywiście, najpierw była to wąska ścieżka, by potem przerodzić się w leśny dukt, aż wreszcie niemalże w okopy, bowiem szlak biegł w mini wąwozie pełnym kamieni i korzeni.


Początek to dróżka



Dalej droga...



... a pod koniec to okopy :)


Obeszłam wzniesienie o nazwie Czoło (874 m n.p.m.) Chwilami szłam górą, bo było nieco łatwiej.


Pierwsze okna widokowe



Widok na zbiornik Sosnówka


Tym sposobem doszłam do Przełączki (722 m n.p.m.), na której szlak łączył się ze szlakiem czerwonym, którym chciałam potem wracać. Trzymałam się jednak szlaku żółtego, który doprowadził mnie do kaplicy św. Anny.


Biała bryła kaplicy św. Anny, z przodu budynek gospody

Kaplica św. Anny na Grabowcu to zabytkowa budowla. Pierwsza była drewniana, postawiona na początku XIII w. przy źródle obok Babiej Ścieżki, w miejscu ośrodka prasłowiańskiego kultu pogańskiego. Początkowo kaplicą opiekowali się joannici, czyli rycerze zakonnicy, a datki płynęły z kasy księcia świdnicko-jaworskiego Bolka II. Obecna, murowana, barokowa świątynia, została ufundowana przez hrabiego Hansa Antona Schaffgotsch z Cieplic. Budowano ją w latach 1718-1719. I do dziś jej wygląd nie zmienił się. 


Kaplica św. Anny



Widok na kaplicę od strony Dobrego Źródła



Przy kaplicy


Tego dnia, kaplica była zamknięta, ale przez kratę można było obejrzeć kawałek wnętrza.


Wnętrze kaplicy - ołtarz



Wnętrze kaplicy - ambona


Obok kaplicy rośnie najgrubszy w Karkonoszach jawor o obwodzie pnia ok. 4,5 m.


Jawor - zabytek przyrody



Absolutnie fantastyczny Domek Myśliwski

Tuż obok znajduje się ujęcie wody, zwane Dobrym Źródłem, lub przez ludzi potocznie nazwane Źródłem Miłości. Wedle wierzeń, kto zaczerpnie w usta wody ze źródła i siedem razy okrąży kaplicę, będzie miał powodzenie w miłości. Wierząc, nie wierząc, są tacy (obu płci), co biegają wokół świątyni z ustami pełnymi wody. Prawdą jest, że być może Dobre Źródło to najstarsze miejsce kultu po polskiej stronie Karkonoszy. Zbadano wodę i okazało się, że zawiera rad, pierwiastek, tu słabo oddziałujący, ale jednak promieniotwórczy. Napisy przy obudowie wody są dziś nieco zatarte, ale napis po środku „Der Gute Born” – oznacza „Dobre Źródło” właśnie. Tablica z lewej głosi, iż „”W 1212 roku było święte i lecznicze źródło wspomniane”, z prawej zaś, „W 1920 roku odnowił je hrabia Rzeszy Schaffgotsch”.


Dobre Źródło


Tu postanowiłam odpocząć chwilę przy stole z gospody obok. Widok, jaki się rozciągał z tego miejsca, był rewelacyjny. Mniej więcej po środku, można było zobaczyć ruiny zamku Chojnik. Kaplica położona jest w sporym oddaleniu od szlaków turystycznych, co czyni je miejscem spokojnym i cichym.  W sam raz na odpoczynek po tłumach na Śnieżce.


Widok na Kotlinę Jeleniogórską



Pasmo Karkonoszy



Karkonosze



Widoczne ruiny zamku Chojnik


Postanowiłam zrobić pętlę. Spod kościółka udałam się, szlakiem niebieskim, do Rozdroża pod Grabowcem.  Szlak wiódł leśną drogą. Po drodze otwierały się małe okienka na zbiornik Sosnówki oraz okoliczne wzgórza. Trwało koszenie trawy w środku lasu. Oprócz zapachu drzew i skoszonej trawy, słychać było śpiew ptaków. Totalny reset dla duszy.


Kaplica św. Anny ze szlaku



Na szlaku



Zbiornik Sosnówka



Widok na zamek Chojnik



Dawne ujęcie wody


I tak doszłam do Rozdroża pod Grabowcem, gdzie przecinają się szlaki czerwony z niebieskim. Gdybym poszła nieco dalej, trafiłabym na ruiny dziecięcego prewentorium Bergfriedenbaude, gdzie przebywały na leczeniu dzieci chore na gruźlicę. Wraz ze spadkiem zachorowań, skończyła się świetność zakładu. Podpalenie jeszcze bardziej dopełniło dzieła rozpadu. Jednakże nie zobaczyłam ruin szpitalnych. Skręciłam wcześniej.


Rozdroże pod Grabowcem


Opuściłam szlak niebieski i wkroczyłam na czerwony. Tym razem trawersowałam wzniesienie o nazwie Grabowiec (785 m n.p.m.).


Kamień graniczny



Widoki na szlaku


Wspinałam się pod górkę, aż do formacji skalnych. Jedna z nich, największa, zwana jest Patelnią. Ustalono, że jest to miejsce mocy, gdzie skupia się energia. Ustne przekazy podają, że było to niegdyś lądowisko czarownic. No to znalazłam się chyba w odpowiednim miejscu. He, he, he…


Patelnia



Formacja skalna, gdzie kumuluje się energia



Lądowisko czarownic? Czemu nie :)


Idąc szlakiem natrafiałam co i rusz na porozrzucane skały między drzewami. Wyobraźnia działała…


Na szlaku



Kolejne formacje skalne



I jeszcze kilka skałek


Spacer czerwonym szlakiem wyprowadził mnie na polanę, skąd widać było doskonale Śnieżkę. Chmury kłębiły się i niewykluczone było, że spełni się prognoza pogody. Burza wisiała na włosku.


Polana z widoczną Śnieżką



Śnieżka



Ach, wakacje...


Zaczęło być duszno. Dobrze, że szlak prowadził lasem. I tak, doszłam ponownie do Przełączki. Tym samym zatoczyłam pętelkę.


Przełączka. Przyszłam żółtym szlakiem, teraz pójdę czerwonym

Trzymałam się konsekwentnie czerwonego szlaku, który prowadził po wykrotach, co znacznie utrudniało przejście. Jednakże po jakimś czasie, doszłam do drogi asfaltowej, którą biegł także szlak zielony.


Szlak czerwony



Przez łąki



Prosta droga to też szlak



Przez pola



Szlakowskaz na asfalcie


Ja jednak uparcie trzymałam się czerwonego, który po przekroczeniu asfaltu, piął się stromo pod górę. Tym razem trawersowałam wzniesienie o nazwie Karpatka. Idąc wzdłuż łąki, miałam piękny widok na Księżą Górę i kowarskie wzniesienia, za którymi już zaczyna się pasmo Rudaw Janowickich…


Trzymam się czerwonego szlaku



Kowarskie wzniesienia



Szlak pnie się stromo w górę, czego na zdjęciach nie widać...



Kowary gdzieś tam... :)



Księża Góra


Szlak zagłębił się w las, pełen form skalnych. Wszystko to sprawiało wrażenie tajemnicze i jednocześnie magiczne.


Skały porozrzucane po lesie



Formacje skalne są wysokie


Tak doszłam do jednej z atrakcji Karpacza, a mianowicie do zapory na Łomnicy.
Zapora wodna na rzece Łomnicy jest w kształcie półkola, z pięcioma przęsłami do przelewu wody. Zbudowana w latach 1910-1915,  z granitu, ma ok. 105 m długości. Zbiornik ten gromadzi nadmiar wód opadowych a także wszystko to, co niesie ze sobą wzburzona woda rzeki. Przez koronę zapory wiedzie szlak pieszy i dzięki temu można popatrzeć na zaporę z bliska.


Korona zapory na Łomnicy



Zapora wodna



Zbiornik wodny na zaporze



Na zaporze


Tym samym znalazłam się już w obrębie miasta, prawie w centrum, do którego skierowałam się wzdłuż asfaltowej jezdni. Po drodze zatrzymałam się na obiad, w czasie którego, przez miasto przeszła ulewa. Miałam farta, że już byłam w mieście, a nie na szlaku.
Na koniec zostawiłam sobie kościół, obok którego mieszkałam, czyli pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.


Kościół Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny



Ołtarz główny



Ołtarz w przedsionku kościoła

Na sklepieniu przedsionka malunki czterech Ojców Kościoła, noszących tytuł Wielkich Doktorów Kościoła. Są to kolejno:


Św. Hieronim



Św. Grzegorz Wielki



Św. Augustyn



Św. Ambroży


Karpacz należał do parafii w Miłkowie, a msze święte odprawiane były w szkole katolickiej, którą ufundował ks. Sommer. Dziś budynek ten stoi naprzeciwko kościoła.


Dawna szkoła katolicka ks. Sommera


Zezwolenie na zakup parceli pod budowę świątyni dano w 1900 r. Dziewięć lat później stał już kościół, którego sylwetka z cebulastym hełmem wieży, nawiązuje do barokowego budownictwa tyrolskiego.
Stąd już tylko miałam przysłowiowe „dwa kroki” na kwaterę. Duchota była mniejsza po deszczu.
I tak skończył się dla mnie dzień. Choć szlak wiódł mnie od kościoła do kościoła, to zasmakowałam też mini wspinaczki oraz leśnych dróg. A przede wszystkim ciszy na szlaku, która jest typowa dla świątyń. Ale przecież byłam w świątyni natury. W samym jej sercu niemalże…

Hej!