O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

niedziela, 29 września 2013

W krainie piwa i ... kościołów :) Zaproszenie do Monachium

Szanowny Gościu,

dziś zapraszam Cię w ostatni kącik Bawarii, a mianowicie do jej stolicy. Zanurzymy się w piwnych opowieściach. Będziemy cały dzień chodzić po ulicach i zakręci się nam w głowie, ale bynajmniej nie od piwa :) Jeśli masz na to ochotę, to zajrzyj do zakładki "Niemcy - Bawaria cz.5" i weź swoje ulubione piwo w rękę. Zaczynamy ostatnią wędrówkę po bawarskiej ziemi...

Niemcy - Bawaria cz. 5: Monachium


B A W A R S K I E   O P O W I E Ś C I,

CZYLI O SZUKANIU FIOLETOWEJ KRÓWKI

13.07.- 19.07. 2013r

P A R Ę   S Ł Ó W   N A   W S T Ę P I E…

W zeszłym roku nie udał się wyjazd do Bawarii, była za to wspaniała wyprawa na Ukrainę. W tym roku uparłam się, a raczej byłam konsekwentna, że zrealizuję zeszłoroczne postanowienie i obejrzę sobie pomysły króla Ludwika II Bawarskiego. Król ten nazywany był „Szalonym” z racji swoich wizji, które wcielał w życie. W pewnym sensie jestem do niego podobna. Bo czy wyjazd z gorączką, bolącym gardłem i wyrywającym kaszlem można nazwać normalnym? Albo jazda do kraju, którego land słynie z piwa, kiedy się go nie lubi i nie pija? Nie, to zupełne szaleństwo. I co gorsza zamierzałam go właśnie urzeczywistnić. I poszukać milusiej fioletowej krówki na alpejskiej łące. Zatem witaj Bawario!

DZIEŃ 6:


Budzę się z myślą, że to była ostatnia noc spędzona w Bawarii. Dziś opuszczam ten malowniczy zakątek ziemi.

Po nudnym śniadaniu schodzimy na dół z bagażami. Żegnamy się z miłą obsługą pensjonatu. Wsiadamy do autokaru i już mkniemy w stronę Monachium.

Tęskne spojrzenie w stronę gór...



Powoli pora pożegnać się z Alpami...



 ... i sielskimi widokami
 

Zanim tam jednak dotrzemy, pilot proponuje nam zobaczenie czegoś, co nie było ujęte w programie. Otóż mamy zobaczyć kościół na łące – Wieskirche. Wiese to po niemiecku łąka. I rzeczywiście jest tak, że w środku pastwiska wyrasta wielka świątynia.


 Wieskirche


Przed nią pasą się krówki. Niektóre ogłosiły totalną „padziochę”. Żar leje się z nieba, więc czemu się dziwić zwierzakom?


Krówki przed świątynią



 Nie wstanę, tak będę leżeć! :)

 

Sam kościół, zbudowany w latach 1745-1754 przez braci Dominikusa oraz Johanna Zimmermannów, wpisany jest na listę UNESCO. Wydarzenie to miało miejsce w 1983r. Powstanie tej rokokowej budowli wiąże się z legendą.


Kościół i mała kapliczka




 Tabliczka przy drzwiach świątyni
 

14 czerwca 1738r mała wioska Wies była świadkiem cudu. Oto prosta kobieta – Maria Lori –zobaczyła łzy w oczach drewnianej figury biczowanego Chrystusa. Opowiedziała o tym zdarzeniu księdzu, który jednak nakazał jej milczenie. Wkrótce jednak wiadomość o cudownej figurze obiegła okoliczne miejscowości. Do Wies ściągały pielgrzymki, a figura stała się obiektem kultu. Za domem Marii Lori zbudowano małą kapliczkę (1739-1740), do której przeniesiono figurę. Ponieważ napływało coraz więcej ludzi, postanowiono wybudować kościół. Tylko dzięki interwencji okolicznych mieszkańców udało się uratować sanktuarium od wywłaszczenia go i rozebrania w ramach sekularyzacji na początku XIX w.

Kapliczkę oglądamy jako pierwszą. Jej wystrój kontrastuje z tym, co za moment zobaczymy. Budyneczek jest malutki, w środku mieści się zaledwie pięć osób i już jest tłok. Po kolei każdy zagląda i wychodzi.


 Kapliczka



 Wnętrze malutkiej kapliczki



 Wnętrze kopułki, dawniej całość była we freskach
 

Już z zewnątrz przyciąga wzrok jasna wielka bryła kościoła. Obecnie sanktuarium zwane jest Salą Balową Pana Boga. W środku oczywiście wystrój rokokowy. Sklepienie świątyni daje złudzenie optyczne – sufit choć płaski, dzięki malowidłom daje wrażenie wypukłości. Freski są śliczne i oczywiście symboliczne, m.in. nad organami namalowano zamknięte drzwi do raju.


 Sklepienie kościoła, drzwi do raju



 We wnętrzu świątyni



 Wieskirche - widok na ołtarz główny



Ołtarz główny Sali Balowej Pana Boga




 Organy

 

W kościele jest mnóstwo kolumn, pokrytych gładzią gipsową imitującą marmur. Niebieskie symbolizują miłość i boskie miłosierdzie. Czerwone symbolizują krew ofiarną.


 Wnętrze kościoła - widoczne czerwone i niebieskie kolumny oraz balkon dla trębaczy
 

Ołtarz główny dominuje we wnętrzu. Obraz w górnej części ołtarza został namalowany przez Baltazara Augusta Albrechta, nadwornego malarza z Monachium. Przedstawia dzieciątko Jezus w otoczeniu św. Rodziny. Nad nimi anioł przynosi purpurowy płaszcz, który Chrystus będzie miał na sobie w czasie koronacji koroną cierniową.
Pod obrazem znajdują się figury czterech ewangelistów: św. Marka, św. Łukasza, św. Mateusza i św. Jana oraz dwóch proroków: Izajasza i Malachiasza.


 Widok na ołtarz główny
 

W środkowej części ołtarza jest cudowna figura Biczowanego Chrystusa autorstwa ojca Petera Magnusa Straba i brata Lukasa Schweigera z górnobawarskiego klasztoru Steingaden. Figura została wykonana na potrzeby procesji wielkopiątkowych i powstała z fragmentów innych figur drewnianych. Łączenia zakryto lnem i pomalowano. Z powodu swego wyglądu (Chrystus jest zakrwawiony), figura nie była jednak używana.
 
 
 Figura Chrystusa w głównym ołtarzu
 

 Chrystus w kajdanach
 

Całość ołtarza wieńczy srebrna figura baranka, symbolizująca ofiarę Jezusa na krzyżu.
Po bokach ołtarza mieszczą się niewielkie balkony, które były używane przez trębaczy podczas uroczystości religijnych.


Baranek w zwieńczeniu ołtarza
 

Wokół cichutko przemieszczają się ludzie. Część siada w ławkach i się modli. Przechodzę więc, bokiem bliżej ołtarza. Wchodzę w boczny korytarz, gdzie powieszone są wota dziękczynne. Część obrazków jest haftowana krzyżykami. Wszędzie widać zdjęcia w ramkach. Ludzie dziękują tu za nowe życie, za dzieci, za uratowanie bliskich.


Obrazki z podziękowaniem za bożą opiekę


Rozbraja mnie dziecięcy obrazek namalowany przez dwóch chłopców. Dziękują oni za… kotka, który odszedł zbyt szybko…


Wzruszający dziecięcy obrazek
 

Znów jestem w nawie głównej. Zadzieram głowę i podziwiam kunszt wykonania ambony. Nawiązuje ona do Zesłania Ducha Św. Baldachim wieńczy oko Boga, namalowane na lustrze w otoczeniu złotych promieni. Pod nim znajduje się aniołek, trzymający tablice mojżeszowe z 10 przykazaniami. W górnej części podpory ambony ukazano figurę cherubina siedzącego na rybie lub delfinie. To nawiązanie do antycznej opowieści o chłopcu, który zaprzyjaźnił się z delfinem i wypływał z nim codziennie w morze. Jednakże pewnego dnia, zraniwszy się o płetwę delfina, zmarł. Delfin odnalazł ciało na dnie morza, położył się obok niego i też umarł.
Na przeciwko ambony znajduje się loża opata. Nad wejściem są organy, zbudowane w 1757r.


 Ambona w kościele


Jeszcze przez chwilę podziwiam wnętrze kościoła. Potem wychodzę na zalany słońcem placyk. Jak zwykle kupuję pamiątkowe pocztówki. Idę w stronę autokaru. Krówki nadal leżą, tworząc sielski obrazek. Cieszę się, że tu przyjechaliśmy.


 Wieskirche
 

Tym razem kierujemy się już w stronę Monachium. Od razu widać, że wjechaliśmy do miasta. Żegnajcie sielskie klimaty! Witaj metropolio! Witaj stolico Bawarii!



 I znów rzeka Lech...



 Jeszcze chwilka z górami...



 Pojawiają się większe drogi...



 Gdzieś tam po drugiej stronie zostały zamki Ludwika II Bawarskiego



 Podążamy w stronę Monachium
 

Przejeżdżamy nad torami kolejowymi i pierwsze co widzę, to salon Mercedesa. Przejeżdżamy estakadą przez miasto, a salon jest obok drogi. Przez taflę szkła widać kolejne piętra a przy szybie poustawiane nowiutkie, błyszczące, srebrne modele samochodów.


 Monachium - tory kolejowe



 Salon mercedesa
 

Autokar zatrzymuje się przy miasteczku olimpijskim. Idziemy zwiedzić Olympiapark.


 Witamy w miasteczku olimpijskim



 Mapa terenu Olympiapark



 Pocztówka z Monachium



 Olympiapark


Pierwszy obiekt to coś w stylu naszego Torwaru, czyli hala z lodowiskiem. Oczywiście zamknięte. Ale nas bardziej interesuje WC J. Te jest otwarte.


 Budynek monachijskiego Torwaru :)
 

Kieruję się w głąb Olympiaparku. Nade mną góruje wieża. Jest dość masywna. Ktoś zauważa, że gdyby teraz się miała zawalić, to nie wiadomo w którą stronę uciekać. Zostawiam tę mroczną wizję za sobą i drepczę wzdłuż stawu, po którym pływają gęsi. Chyba są tu domownikami J.


 Staw w miasteczku olimpijskim



 Gęsi



 Wieża


Tuż obok wieży znajduje się aleja sław...


 Odcisk Chrisa Rea



 Odcisk Cliffa Richarda



 Odcisk grupy Genesis

 
Kolejny obiekt w miasteczku to pływalnia. Widzę ją tylko przez szybę. Duża hala zamknięta, ale przez szybę widać, że trwa tam remont.


 W miasteczku olimpijskim - z lewej budynek pływalni



 Pływalnia
 


Wieża



 Na terenie Olympiaparku


Chcę iść na stadion olimpijski, ten sam, na którym w 1972r rozegrał się dramat izraelskich zawodników. W zasadzie nie na samym stadionie, a właśnie w wiosce olimpijskiej. W 1972r doszło do masakry w czasie Letnich Igrzysk Olimpijskich w Monachium, wówczas RFN. Członkowie palestyńskiej organizacji „Czarny Wrzesień” wzięli za zakładników 11 członków izraelskiej drużyny. W efekcie następujących po sobie zdarzeń, wszyscy zakładnicy zostali zabici. Dwóch sportowców zostało zastrzelonych w pokoju hotelowym, pozostali na lotnisku w czasie wybuchu granatu w helikopterze oraz od strzałów z bliskiej odległości.


 Stadion olimpijski z zewnątrz



 Stadion na reklamowym banerze
 

Niestety do stadionu nie ma dojścia. Wszędzie jak nie remonty, to zastawione przejścia barierkami. Wracamy więc, pod autokar.

Kiedy już wszyscy jesteśmy razem, idziemy do salonu BMW. Kiedy dowiedziałam się, że będziemy zwiedzać salon samochodowy, byłam nieco zdegustowana. To już nie ma co oglądać, tylko auta?? Ale gdy już wchodzę do nowego salonu BMW, daję się porwać fantastycznej aurze. Tym bardziej, że można bezkarnie robić sobie zdjęcia i siadać za kierownicą. Korzystam z okazji i przymierzam się do kierownicy aut, w których nawet na klamkę nie byłoby mnie stać. Nie dziwię się panom, którzy mają wielką radochę.


Stary budynek BMW



 Nowy budynek siedziby BMW



 W szklanych nowych oknach widać stare zaplecze



 W salonie BMW



 Pierwszy raz w takim wozie. Podoba mi się ;)



 Oprócz ekstra limuzyn są też sportowe auta



 Auta, samochody, limuzyny... można dostać kręćka :)



 A to MINI BAYSWATER i ja ;) Ten spodobał mi się najbardziej.
 

Kiedy tak uniesiona tą euforią chcę zrobić zdjęcie, aparat mi odmawia posłuszeństwa. Chwila zaskoczenia, o co chodzi? Jedno spojrzenie na ekranik, by przekonać się, że właśnie zapełniła mi się karta w aparacie. Aaaa….!! Staję z boku i przeglądam co można wykasować. Przecież jeszcze jest Monachium do zobaczenia. Usuwam powtarzające się zdjęcia nawet kiedy jedziemy metrem w stronę starówki. Uff, udało się wygospodarować nieco miejsca J.


Sieć metra w Monachium



 Stacja, z której startowaliśmy


 Stacja docelowa



Na stacji metra Marienplatz

 

Metrem docieramy do Marienplatz, czyli Placu Maryjnego, na którym stoi na kolumnie figura Maryi.

 

Kolumna Maryi na Marienplatz


Pierwsze co widzę po wyjściu z metra, to monumentalny budynek Nowego Ratusza. Wow! Ale widok. Całość budynku nie mieści mi się w kadrze.


 Pierwszy widok po wyjściu z metra - Nowy Ratusz


Okazuje się, że Stary Ratusz, który zamyka z jednej strony plac, był już niewystarczający dla urzędników, więc zbudowano ten wielki budynek. W tym celu rozebrano ponad dwadzieścia kamienic wokół. Potem budowano go od 1867r do 1909r. Projekt Georga von Hauberrissera zakładał styl neogotycki.


 Nowy Ratusz



 Wieża Nowego Ratusza


Elewacje przedstawiają historię Bawarii. Ratusz posiada 43 dzwony na wieży i mechanizm zegarowy, który jest czwarty co do wielkości na świecie. Na drugim piętrze ma swą siedzibę burmistrz miasta. Poza tym sale mają charakter reprezentacyjny i wystawowy.


 Kartka z Monachium



 Nowy Ratusz z prawej, z lewej katedra monachijska
 

Stary Ratusz monachijski do 1874r był siedzibą zarządu miasta. Sam budynek pochodzi z 1480r. Najstarsza jest w nim wieża, bo z ok. 1180-1200r i pochodzi ona z dawnych fortyfikacji miasta. Obecnie mieści się tam Muzeum Zabawek.


 Stary Ratusz w Monachium
 

Właśnie pod budynkiem Nowego Ratusza spotykamy się z naszą Panią Przewodnik. Przez blisko trzy godziny będziemy spacerować po mieście i słuchać monachijskich opowieści. A tych jest dużo i pewnie nie wszystkie zapamiętam J. Jedno jest pewne, kręcą się wokół piwa.

Najpierw kierujemy się na Viktualienmarkt. To targowisko miejskie od XIXw. Jak sama nazwa wskazuje, można tu było nabyć różne wiktuały spożywcze. Tu też znajduje się największe skupisko ogródków piwnych. Nie byle jakie to ogródki, bowiem funkcję parasoli nad stolikami spełniają… kasztanowce ze swoimi rozłożystymi konarami. Dekretem króla z 1819r można było przynieść jedzenie do ogródka piwnego. I to wyróżniało je od innych ogródków czy kafejek.


 Przy Viktualienmarkt. W tle kościół św. Piotra


Żeby nie było tak od razu o piwie i radości dla ciała, idziemy do kościoła św. Piotra. To najstarszy kościół w mieście. Tu mieli swój klasztor Benedyktyni i prawdopodobnie z tego miejsca wywodzi się Monachium - od niemieckiego „bei den Mönchen” – „przy mnichach”. Za początek miasta bierze się 1158r. W kościele św. Piotra nie ma ołtarza posoborowego, kapłan nadal odprawia mszę tyłem do ludu.


Wnętrze kościoła św. Piotra



 Organy
 
 
 
 Ambona


W ołtarzu jest oczywiście figura św. Piotra w okryciu barokowym z tiarą na głowie. I tu ciekawostka: jeśli Papież w Watykanie umiera lub też, jak ostatnio, rezygnuje z urzędu, tiarę zdejmuje się z głowy świętego i stawia obok. To znak, że nie ma Papieża na stolicy Piotrowej. Kiedy biały dym unosi się nad Kaplicą Sykstyńską, tiara wraca na głowę św. Piotra. Sam kościół nie ma bogatych dekoracji, jest raczej surowy w swym wystroju.


Ołtarz z figurą św. Piotra
 

Ponieważ na dworzu jest skwar ciężki do zniesienia, chronimy się na dziedzińcu pałacu Wittelsbachów. W zacienionym miejscu miło się siedzi i słucha o ciekawostkach życia miejskiego począwszy od średniowiecza na czasach współczesnych kończąc.


 Dziedziniec Starego Dworu pałacu Wittelsbachów
 

Ród Wittelsbachów przejął Bawarię w 1180r i rządził nią do I Wojny Światowej. To najstarsza dynastia niemiecka. Panowali w krajach niemieckich Bawarii i Palatynacie Reńskim i podzielili się na dwie linie: bawarską i palatyńską. Trzykrotnie też zasiadali na tronie władców Niemiec, jednak zwykle go tracili. Wittelsbachowie zwykle z każdych wojen wychodzili obronną ręką, bowiem zawsze stali po stronie tych, co wygrywali.

Ród Wittelsbachów po przeprowadzeniu się do Monachium, zamieszkał w Starym Dworze. Było to pod koniec XIII w. Po 150 latach musieli uciekać z miasta, gdyż w mieście wybuchła rewolta, bowiem podniesiono cenę piwa. I za tym stała słynna rodzina. Lud wygnał ją, a ci powiedzieli, że wrócą, jak wybudują im Nowy Dwór.

Siedzimy na dziedzińcu Alter Hof, czyli Starego Dworu Wittelsbachów. To zespół średniowiecznych budowli. Zabudowa sięga XII w. Trudny do obrony dwór oraz wcześniej wspomniana rewolta, zmusiły rodzinę do przeniesienia się na początku XV w do nowo wybudowanej siedziby, zwanej krótko Residentz, czyli Rezydencją. To wielki pałac wybudowany w stylu manierystycznym w latach 1570-1620. Wielokrotnie przebudowywany przez kolejne lata i odbudowywany po II Wojnie Światowej. Obecnie funkcjonuje jako muzeum.

Wszyscy zgodnie zgadzamy się na dalsze siedzenie w zaciszu Starego Dworu, by słuchać piwnych opowieści. Piwo, wszystkim lubiącym ten napój, dobrze się kojarzy. Zwłaszcza jak słońce mocno przygrzewa. Składniki piwa to przede wszystkim chmiel, słód jęczmienny i woda. Właśnie ten ostatni składnik jest najbardziej cenny, dlatego w Bawarii browary wiercą swą własną wodę i to ona rozróżnia piwa.


Kufle
 

Bawarczycy uważają, że piwo to płynny chleb. I nie jest to produkt alkoholowy a… żywnościowy J. Sok jabłkowy ma więcej kalorii niż piwo! W Bawarii można chodzić z piwem w ręku i nikt się do tego nie przyczepi. W końcu spożywa się w miejscu publicznym produkt spożywczy. Piwo się spożywa.

A skąd wzięła się masowa produkcja piwa? Otóż mnisi dawniej pościli. Dzięki temu, by przetrwać doskwierający głód i oszukać nieco organizm wymyślili ciemny napój. W drodze do Papieża napój im sfermentował. Papież spróbował raz i powiedział, że mnisi mogą pić ten napój bez końca, a pokuty nigdy dosyć. I tak oto rozwinęła się ta gałąź działalności mnisiej, z której do dziś korzystają fani ciemnego bądź złocistego napoju. Pokutują oni wtedy, gdy zbyt wiele litrów w siebie wleją J.


Kufle
 

23 kwietnia 1516r powstał pierwszy przepis na piwo i co roku w tym dniu, jest to święto piwa niemieckiego. Nieodłącznie z piwem związane jest, po dziś dzień, obchodzone wielkie święto Wittelsbachów - Oktoberfest. Są to dożynki chmielne i największy festyn ludowy od 1810r. Spożywa się tu ok. 5 milionów litrów piwa. Napój ten podawany jest w tradycyjnych litrowych kuflach, tzw. mass. Tradycja ta związana jest ze ślubem bawarskiego księcia Ludwika, późniejszego króla Bawarii oraz jego narzeczonej , księżniczki Therese von Sachsen-Hildburghausen, który odbył się 12 października 1810r. Piątego dnia wesela, zorganizowano na błoniach Monachium wyścigi konne. Miejscowa ludność nazwała te błonia potem Theresenwise, czyli łąką Teresy. Podawano tam wówczas piwo. Impreza cieszyła się dużą popularnością wśród mieszkańców miasta, dlatego zdecydowano o powtórzeniu jej w rok później. I tak trwa to już od ponad 200 lat a na Oktoberfest ściągają ludzie z całego świata. Dziś święto to trwa około dwóch tygodni. I na festynie tym jest pewna ciekawostka. Otóż jak już piwo jest wnoszone w kolejnym kuflu i wzrok panów jest nieco zmącony, że nie wspomnę o umyśle, zdarza się, że Bawarki są „podrywane”. I dlatego istnieje pewien kod wiązania fartuszka, o którym wiedzą wszyscy: jeśli Bawarka ma kokardę z prawej strony- jest mężatką; jeśli z lewej strony- jest stanu wolnego; przednia kokarda oznacza dziewicę, zaś zawiązana z tyłu – wdowę. Również hafty na spodenkach mężczyzn sygnalizują męskie klejnoty. Im większe, tym właściciel chełpi się, że ma… wiadomo co ;) Często spodenki te przechodzą z pokolenia na pokolenie, również z plamami i zaciekami.

Pozostając myślami na Oktoberfeście, podążamy pod słynną piwiarnię browaru Hofbräu (czyt. Hofbroj). Tu cztery razy w roku rozdawane jest jedzenie dla bezdomnych. Korzystają też z niej miejscowi.


Kamienica przed piwiarnią Hofbräu



 Flaga Bawarii powiewająca przy Hofbräu



Kamienica przy placu, gdzie znajduje się browarnia

 

Potem zmierzamy pod Operę Narodową. Kolumny frontowego wejścia są oplecione kolorowymi taśmami, czy też materiałem, albo tak pomalowane. W sumie nie wiem po co. Według mnie nie pasują do całości budynku. Budynek pochodzi z XIX w. Powstał na miejscu byłego klasztoru franciszkańskiego, by pokazać, że nie Bóg, a sztuka mają pierwszeństwo.


 Opera Narodowa w Monachium


Przed budynkiem znajduje się pomnik króla Bawarii– Maksymiliana I Wittelsbacha. To właśnie on przeprowadził sekularyzację dóbr kościelnych, wprowadził podatki i nowy kodeks karny. Zrzekł się też na rzecz Austrii Tyrolu i Salzburga.


Pomnik Maksymiliana I Wittelsbacha
 

My jednak idziemy bocznym wejściem do Skarbca.


 


To czyste, przestronne sale, tematycznie podzielone. I tak: I komnata to Średniowiecze. Przeważają tu korony i ołtarzyki.

Pięknie dekorowana korona



 Królewska biżuteria



 Ołtarzyk



 Korona Henryka II - w miejsce skradzionego kamienia wstawiono kameę.

II komnata to Gotyk i Renesans, gdzie można obejrzeć puchary.


Puchar weselny [Rapolfsteinera (?)] z 1543r, zrobiony ze srebra i potem pozłacany



 Puchar z Antwerpii z 1530r


Komnata III dotyczy św. Jerzego, zaś IV jest poświęcona sztuce kościelnej.



Łańcuch z 1575r



 Szkatuła ze św. Jerzym siedzącym na koniu, zabijającym smoka, jako symbol niewiary. Statuetka pochodzi z 1586-97r. W małej szufladce mieści się kość św. Jerzego. Szkatuła jest jednocześnie relikwią.



 Ołtarzyk



 Ołtarzyk



Krzyż Georga Pelela z Augsburga z 1630r. Pokazuje prawidłowość teologiczną - otóż ręce Chrystusa mogły być przebite w nadgarstku, a nie w dłoniach, jak się powszechnie przyjęło. Gdyby tak było, ciało Jezusa natychmiast by spadło z krzyża.


Komnata V zawiera insygnia królewskie.



Biżuteria Terese von Bayern



 Ordery i insygnia królewskie



 Insygnia królewskie


VI kryształy, naczynia, wazony, szkatuły.


Kryształowa szkatuła na księgi biblijne. Każde okienko szkatuły to sceny z Testamentu, wyryte w kryształowych szybkach


W komnacie VII do obejrzenia są wyroby z kamieni ozdobnych, bursztynu, malachitu itp. Kolejna VIII komnata kryje wyroby ze złota, komnata IX to Barok i Rokoko.


Skrzynia podróżna Marii Luizy, drugiej żony Napoleona, cesarzowej Francji


Ostatnia X komnata to egzotyka, gdzie zgromadzono wyroby przywiezione z dalekich podróży.

Miło spędza się czas w Skarbcu. Mimo to idziemy dalej, by trafić w absolutnie piękne miejsce.


Poprzez labirynty królewskiej rezydencji...


To Cuvilliés – Theater. Był to niegdyś teatr dworski w zespole pałaców królewskich, należących do elektora Bawarii – Maksymiliana III Józefa. Dziś to scena, którą może obejrzeć sobie każdy, po wykupieniu biletu wstępu.


... docieramy do sceny Cuvilliés – Theater


Sam teatr powstał na zamówienie króla w latach 1751-1753 i jest w stylu rokokowym. Prace nad nim sprawował karzeł Jean-François de Cuvilliés (1695-1768), który był architektem i dekoratorem wnętrz. Od jego nazwiska teatr ma swoją nazwę.


Cuvilliés – Theater
 

Wewnątrz można zobaczyć herb Bawarii (orzeł i szachownica) oraz orła… polskiego i herb Pogonii. A skąd tu element polski? Otóż jest on za sprawą Augusta Sasa, który rywalizował z Maxem Emanuelem, który z kolei poślubił Sobieszczankę – Teresę Kunegundę (córkę Jana III Sobieskiego). Ach te zawiłości historii… i te śluby między dynastiami świata J.


Herb Bawarii i herb Pogonii
 

Niestety w środku nie można robić zdjęć z fleszem, więc jakość zdjęć będzie marna, ale i tak tylko w małym stopniu odda atmosferę tego miejsca.


We wnętrzu teatru


 We wnętrzu teatru
 

Przez zabudowania pałacu Wittelsbachów, różnymi przejściami docieramy pod Halę Wodzów. Pałac, który zostawiamy za sobą ma fasadę malowaną tzw. kamieniarką oszukaną. Malunki na ścianie dają poczucie trójwymiarowości, w efekcie są płaskie. Sam pałac to mieszanka Renesansu, Baroku, Rokoko i Klasycyzmu. Zbudowany w 1385r, od 1920r dostępny dla zwiedzających jako muzeum. Kompleks obejmuje 10 dziedzińców. Samo muzeum ma ok. 130 pomieszczeń do zwiedzania.



 Pałac Wittelsbachów - jeden z dziedzińców



 Pałac Wittelsbachów - brama, którą wyszliśmy na Odeonplatz
 

Jesteśmy na Odeonsplatz. Nazwa placu jest wzięta od sali koncertowej o nazwie Odeon. To tu znajduje się Hala Wodzów, czyli otwarta hala o wys. 20m, postawiona ku czci wodzów wojny trzynastoletniej i księcia von Wrede, marszałka bawarskiego epoki napoleońskiej.


 Hala Wodzów
 

Jest spiekota, nie ma się gdzie schować, a my właśnie słuchamy o Hitlerze. Stojąc w tym miejscu nie sposób oderwać się od sytuacji jaka miała tu miejsce w 1923r. Może gdyby był inny przebieg zdarzeń, być może nasza historia byłaby inna. Ale wróćmy do 1923r. Wtedy to odbył się hitlerowski pucz, tzw. marsz na Halę Wodzów, który właśnie tu został krwawo rozpędzony. Policja otworzyła ogień do bojówek pod wodzą Hitlera, który wówczas został aresztowany na pięć lat więzienia. Odbywał on karę w Landsbergu, gdzie napisał pierwszą część swojej książki „Mein Kampf”.

Naprzeciwko pałacu królewskiego, tuż obok Hali Wodzów, znajduje się kościół Teatynów, budowany przez sto lat. W jego podziemiach leżą pochowani fundatorzy świątyni Ferdynand– elektor Bawarii i jego żona Henrietta Adelajda oraz ich syn Maksymilian Emanuel z żoną Teresą Kunegundą Sobieską. To właśnie w podzięce za upragnionego syna, zaczęto wznosić świątynię na polecenie Ferdynanda i Henrietty Adelajdy. Na fasadzie kościoła dostrzec można tarcze herbowe: polskiego orła i barwy rządzącej dynastii Wittelsbachów. Dziś to kościół katolicki pod wezwaniem św. Kajetana.



 Fasada kościoła Teatynów
 

My jednak go nie zwiedzamy i idziemy w kierunku katedry, głównej świątyni Monachium.


Drzwi do katedry monachijskiej


Katedra Najświętszej Maryi Panny (Frauenkirche) to wielka budowla, okazała z zewnątrz a w środku dość surowa, powstała w miejscu wcześniejszych: kaplicy i bazyliki. W 1462r położono kamień węgielny pod budowę katedry. Późnogotycka hala, została wzniesiona w latach 1468-1488 a jej wnętrze w ciągu 500 lat było wciąż zmieniane.


Nawa główna katedry NMP w Monachium



 Nawa boczna katedry


Wieże mają wysokość 99 m i nakryte są renesansowymi cebulastymi hełmami, bowiem epoka gotyku skończyła się zanim ukończono budynek, dlatego wykończono go zgodnie z duchem czasu. Katedra jest symbolem miasta.



Wieże katedry monachijskiej



 Kamienice przy głównym deptaku Starego Miasta - nad nimi widoczne cebulaste hełmy wież katedry
 

Nawet nie wiadomo kiedy robi się godzina 17.00. Jesteśmy z powrotem pod Nowym Ratuszem. Słyszymy kuranty wygrywające pełną godzinę. Pod ratuszem stoją liczni turyści i patrzą do góry. Otóż wraz z kurantami zaczyna się przedstawienie. Górna część przedstawia sceny z turnieju rycerskiego, uświetniającego ślub Wilhelma V z Renatą Lotaryńską w 1568r. Dolna część pokazuje tradycyjny taniec bednarzy, upamiętniający koniec zarazy w 1517r. To bednarze tańczyli w czasie epidemii dżumy, by podnieść ludność na duchu.


 Pokaz figurek na wieży Nowego Ratusza



 Początek przedstawienia w górnej części



 Scenka z udziałem pary królewskiej



 Turniej rycerski
 

Mimowolnie skojarzam sobie tu pokaz z Zegarem Orloj w Pradze. Kiedy figurki zatrzymują się, tłum się rozchodzi. My żegnamy się z naszą Panią Przewodnik i dostajemy czas wolny aż do 20.30.

Wobec tego pierwsze kroki kieruję do marketu. Muszę kupić Siostrzeńcowi jakieś bawarskie piwo, bowiem dzielnie opiekuje się moją Myszastą w domu. Kiedy wpadam między półki, dostaję oczopląsu. Przyznam się, że na piwie się nie znam, więc wybieram po nalepkach. J Czy to typowe dla kobiety, która nie pija piwa?? Co do smaku, będzie się musiał wypowiedzieć Adaś. I w tym miejscu, raz jeszcze Ci Adasiu dziękuję za opiekę nad moim dobytkiem oraz za usługi pielęgniarskie wobec Ogoniastej. Wiedz, że Mycha Cię uwielbia J

Wróćmy jednak do Monachium. Robię zakupy na drogę, bowiem dziś o 22.00 jak wsiądę do autokaru, to spędzę w nim następne 24h. Po wyjściu z marketu idę deptakiem.


 Stare Miasto Monachium na makiecie z brązu




 Główny deptak Starego Miasta


Wchodzę do kościoła św. Michała, bo tam pochowany jest Ludwik II Bawarski. Chcę zobaczyć miejsce jego pochówku, w końcu towarzyszył nam przez ostatni tydzień. Niestety w kościele właśnie zaczyna się msza. Wobec tego wycofuję się szybko na zewnątrz.



 Kościół św. Michała - widok z głównego deptaka



 Fasada kościoła św. Michała



 Kościół św. Michała



 Św. Jerzy zabijający smoka - figura na ścianie frontowej świątyni

 
 
 Wnętrze kościoła św. Michała
 

Postanawiam zjeść jakiś porządny obiad. Siadam w jednej z knajpek i zamawiam nieprzyzwoicie drogi obiad.

Posilona mogę dalej spacerować. Z ciężkim plecakiem, ale za to najedzona i zadowolona. Krążę po deptaku, nabywam pocztówki (to chyba stanie się moim nowym hobby). Docieram do końca „spacernika”, czyli do wielkiej fontanny. Okrążam ją, spotykając „naszych” z wycieczki. Chwilka rozmowy i gnam dalej. Czyli z powrotem na deptak.


 Brama prowadząca na główny deptak



 Fontanna miejska - za nią barokowy budynek to Pałac Sprawiedliwości, czyli sąd.


 Przy fontannie



 Trzej muzykanci na ścianie bramy prowadzącej na deptak
 

Zaglądam do kościoła Bürgersaal, a konkretnie do kaplicy podziemnej.


 Kościół Bürgersaal


Cisza, spokój, kilkoro ludzi modli się w skupieniu. Na jednej z kolumn widzę napis „muzeum”. Idę mimowolnie za strzałką, nie wiedząc dokąd zmierzam.


 Podziemna kaplica


I tak docieram do miejsca pamięci o ojcu Rupercie Mayerze. Nie wiem nic na jego temat. Ze zdjęć, pamiątek po nim oraz krótkich przeczytanych informacji, zaczynam domyślać się co to była za osoba. Doczytuję już w domu i okazuje się, że to bardzo ciekawa postać.

Rupert Mayer ur.1876r, zm.1945r. To jezuicki ksiądz, główna osoba związana z katolickim ruchem oporu w III Rzeszy. Działał na terenie Monachium. Był opiekunem ludzi poszukujących zatrudnienia w okolicach Monachium, bądź też samym mieście na początku XX w. W czasie I wojny światowej został kapelanem wojskowym i stał obok żołnierzy na pierwszej linii frontu. W 1916r, chroniąc własnym ciałem towarzysza walki, stracił lewą nogę w wyniku wybuchu granatu. Po wojnie wrócił do Monachium, gdzie wciąż służył ludziom najuboższym. Znany był z odprawiania niedzielnych mszy na dworcu głównym w Monachium, bo jak sam twierdził, podróżnym jest wtedy wygodniej. W 1919r poznał osobiście Hitlera, choć ten nie wywarł na nim pozytywnego wrażenia. Na spotkaniu z nazistami w 1923r, narażając się na represje jasno dał do zrozumienia, że nie zamierza przyłączyć się do walki narodowo-socjalistycznej. Sława księdza oraz jego wypowiedzi uczyniły go wrogiem dla NSDAP. Po 1933r, kiedy Hitler doszedł do władzy, zakazano księdzu wygłaszania kazań, którego jednak nie przestrzegał, jako, że podlegał pod władze kościelne. Trzykrotnie był aresztowany, za drugim razem przebywał w więzieniu. Po 1939r został zesłany do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu k/Berlina. Przez 7 miesięcy trzymano go w osobnej celi. Tam ojciec Rupert podupadł na zdrowiu, dlatego został zwolniony z obozu i internowany do klasztoru w Ettal, który w czasie naszej wycieczki, mieliśmy okazję podziwiać przejazdem. W 1945r wojska amerykańskie odbiły klasztor z rąk hitlerowców, z czego skorzystał ojciec i powrócił do Monachium. Tu znowu poświęcił się drodze duszpasterskiej, przekonując ludzi do życia w pokoju. Podczas celebracji Eucharystii w Dniu Wszystkich Świętych w 1945r ojciec Rupert stracił mowę i zasłabł. Został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł w kilka godzin później. Przyczyną śmierci był atak serca. Początkowo jego doczesne szczątki spoczęły w Pullach k/Monachium, potem przeniesiono je do skromnej kaplicy przy głównym deptaku Monachium, ze względu na zbyt duży ruch wokół grobu tego słynnego kaznodziei. Nasz Ojciec Święty Jan Paweł II, beatyfikował ojca Ruperta Mayera w 1987r w Monachium.

 

 Ojciec Ruper Mayer. Żródło: www.wikipedia.org



W muzeum jestem tylko ja i para chyba Hiszpanów. Wkrótce zostaję tam tylko ja. Ogarnia mnie spokój, taki wewnętrzny.


 We wnętrzu muzeum



 Przedmioty, modlitewniki, ołtarzyki, święte figury - między innymi takie rzeczy można zobaczyć w muzeum - Izbie Pamięci o ojcu R. Mayerze



 Ornat mszalny



 Codzienny strój księdza Mayera



 Grób ojca Ruperta Mayera w podziemnej kaplicy
 

Wychodzę na gorący i gwarny deptak, by pójść jeszcze raz do kościoła św. Michała. A tu niespodzianka. Kościół zamknięty. Całuję przysłowiową klamkę. Pocieszające, że ładną. No to klops. Myślałam, że kościoły są otwarte, zwłaszcza przy tak ruchliwym miejscu, pełnym turystów. No cóż, trudno, nie zobaczę wobec tego grobu Ludwika.


Klamki przy drzwiach wejściowych do kościoła św. Michała



 Przy kościele św. Michała stoją dwie figurki: dzika...



 ... i suma
 

Idę na Plac Maryjny, by skręcić za Nowym Ratuszem w lewo i dojść ponownie do placu przed Operą Narodową i Skarbcem. Tym razem „cykam” fotki z innego rogu J.


Opera narodowa w Monachium
 
 
 
 
 Residentz - wejście do Skarbca



 Po Monachium dużo ludzi przemieszcza się rowerami
 

Wracam pod Ratusz i wchodzę do środka na wewnętrzny dziedziniec. Po raz kolejny o tej budowli myślę w kategoriach WOW J.


Drzwi prowadzące do Nowego Ratusza



 Emblemat nad wejściem do Ratusza



 Wewnętrzny dziedziniec Nowego Ratusza



 Na wewnętrznym dziedzińcu Ratusza



 Miasta partnerskie Monachium


Budynek również wewnątrz mnie zachwyca. Jest tu tak nastrojowo. Na środku dziedzińca działa mała kafejka. Może to sam burmistrz serwuje kawkę? Wychodzę stamtąd oczarowana.

Siadam i czekam na godzinę zbiórki. Jestem już nieco zmęczona, nogi zaczynają się buntować. Myślę sobie, że za jakieś 24h będę już w domu. Tymczasem siedzę na Marienplatz i obserwuję ludzi. Tu spotyka się mnóstwo młodzieży, również tej „wyzwolonej”. Chodzą parami lub grupą. Ułożeni i grzeczni skośnoocy turyści z drogimi aparatami, którzy przemykają przez plac, zupełnie odstają od kolorowego społeczeństwa, gdzie dominują glany, dredy, tatuaże itp. Ale Monachium przyjmuje każdego. W mieście tym jest zakaz budowy wieżowców. Dlatego mówi się, że jest to wioska milionowego mieszkańca. Ten urodził się w latach 50. XX w.

Ale jest też ciemna strona miasta. Według mnie jest ono brudne. Stanowi kontrast dla tych uporządkowanych pól i landschaftów bawarskich, gdzie krówki pobrzękują dzwoneczkami. Jeden z nich zresztą zawiśnie na mojej góralskiej ścianie.


 Na pocieszenie za bawarskimi widoczkami zostaje mi nazwa ulicy :)



 W sklepie z miniaturowymi zabawkami :)



 W sklepie z miniaturowymi zabawkami :)
 

Siedząc tak, myślę sobie, że szkoda, że nie dotarłam do Starego Ratusza, w wieży którego mieści się Muzeum Zabawek. Dopiero teraz przypomina mi się, że o tym mówiła przewodniczka. Cóż, znalazłam właśnie powód, by wrócić do Monachium J.

Wreszcie wszyscy zbieramy się pod kolumną z Maryją, zostajemy przeliczeni i znów schodzimy do podziemia. Wracamy metrem do Miasteczka Olimpijskiego. To kolejne metro na świecie, którym mam okazję jechać. I po raz kolejny twierdzę, że nasze warszawskie jest czyściutkie, ma szerokie perony. Na odcinku jednej linii metra w Monachium, którą się przemieszczam i mijam po drodze stacje, mam wrażenie, że one jakoś mnie przytłaczają szarością i nijakością. Chyba jednak wolę nasze kolorowe, nawet jeśli nie wiem, co projektant miał na myśli.


 Sieć metra na ścianie peronu



 Sieć metra w pociągu



 Mijana po drodze stacja
 

Wysiadamy na Olimpiazentrum. Mamy jeszcze godzinkę do odjazdu. Wymaga tego praca kierowców i ich tachograf. Wobec tego siadamy na ławeczkach, rozmawiamy sobie, dzielimy się wrażeniami. Zajadam zakupionego arbuza i rozkoszuję się grą świerszczy w pobliskim parku. Właśnie okazuje się, że te barierki, które rano tak nam uprzykrzyły życie, kiedy chcieliśmy zwiedzić obiekty sportowe, były potrzebne do wieczornego maratonu. Biegną właśnie przedstawiciele poszczególnych firm. Ale w jakim celu? Nie wiemy. Może szef obiecał im podwyżki? J

Pora rozstać się z Monachium, Bawarią, Ludwikiem II. Wsiadamy do autokaru. Kierowcy gaszą światła. Jeszcze tylko po drodze widzimy podświetlony na czerwono stadion Alianz Arena. Stadion, który jest jednym z najnowocześniejszych na świecie, może być podświetlony również na biało i niebiesko, zgodnie z barwami gospodarzy. Biały jest wtedy, gdy gra Reprezentacja Kraju, niebieski jak gra TSV 1860, a czerwony, gdy rozgrywa się mecz drużyny Bayernu Monachium.

Jeszcze chwila cichych rozmów i każdy uklepuje swoje poduszeczki. Kołysanie autokaru powoduje u mnie automatyczne zamknięcie powiek. Odpływam w objęcia Morfeusza.

W nocy stajemy na stacji, by upłynnić kawy, herbaty, piwa, soki i wody. Przebieram się w długie spodnie. Kiedy znów wysiądę z autokaru, nie będę się trząść z zimna. Czechy przesypiam. Budzę się, kiedy wjeżdżamy do Kudowy. Więc jesteśmy już w Polsce. Jest piąta rano. Nie będę dzwonić kontrolnie, bo mnie bliscy wyklną. Idę na gorącą herbatę. O tej godzinie nie jestem w stanie przełknąć nawet cukierka.


DZIEŃ 7:


Ten dzień można skwitować krótko. Masakra. Cały dzień jazda w autokarze.

W Katowicach, kiedy wysiada prawie cały nasz autokar, robi się chwilowo smutno i cicho. Czekamy na kolejne dwa autokary, z których dosiądą się ludzie jadący w kierunku Warszawy. Paryż dojeżdża w miarę punktualnie. Za to Turcja spóźnia się półtorej godziny. Siedzimy w autokarze i dzielimy się wrażeniami na linii Bawaria-Paryż. Porównujemy ceny, usługi, organizację itp. Ale jest jedno, czego porównać się nie da – nasze wspomnienia. I z tym stwierdzeniem dociągamy razem do domu. W Warszawie jestem ok. 20.30. Jeszcze tylko jazda autobusem i już witaj domku!


 Mapka Bawarii na pocztówce, pozostanie we wspomnieniach


 



P A R Ę   S Ł Ó W    N A   Z A K O Ń C Z E N I E:


Wsadzam klucz w zamek i …

- Miauuuu! Jak mogłaś? Na tak długo? Miauuu!

- Myszko, dzień dobry!

- Miauuuu! Kto to słyszał, zostawiłaś mnie!

- Oj, no przepraszam. Uprzedzałam. Ale wiesz, tęskniłam za Tobą cały czas.

- Miauuuu! Au Au Au … Tak? No wiesz…

- ?

- Mrau, mrau, mrau, ja w sumie za Tobą też. Posmeraj mnie za uszkiem…

- Tak dobrze?

- Mrau, po brzuszku też, a w ogóle to przytul. Przecież się na Ciebie gniewam.

- Bardzo?

- Mrau, mrau. Już mniej. No dobrze, pokaż co masz w walizce.


Kocham powroty do domu. Właśnie za te kocie awantury i dzikie napady radości ze strony mojej Futrzastej. Czy nie przypominam tym Ludwika Szalonego? Z pewnością – jestem szalona i nie zamierzam tego zmieniać J.

A Bawarię i jej piękne zakątki polecam każdemu. Chciałabym jeszcze do niej wrócić, bo uważam, że warto i że widziałam tylko mały jej wycinek. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Teraz snuję kolejne, tym razem typowo górskie plany.

Do zobaczenia! Auf Wiedersehen meine lieben Gäste!


P.s. W tym miejscu pragnę serdecznie pozdrowić wszystkich uczestników tej wspaniałej wycieczki, a zwłaszcza osoby, które nie mogły doczekać się tego opisu. Mam nadzieję, że relacja ta przypomniała Wam cudowne chwile, jakie mieliśmy okazję spędzić razem. Może los pozwoli nam jeszcze się spotkać. Do miłego!



K O N I E C