O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

piątek, 31 lipca 2020

1 sierpnia... jak co roku...


1 sierpnia 2020 r.

76 lat temu zdarzyło się w Warszawie…


W okresie II wojny światowej, to Warszawa - moje miasto - ucierpiała najbardziej. Wszystkie działania nazistowskich Niemiec skierowane były na zagładę metropolii, zwanej przed wojną Paryżem Północy, gdzie skupione było najbardziej środowisko inteligencji polskiej. To w stolicy działało najwięcej szkół wyższych, średnich czy powszechnych. Tu kwitło życie literackie, kulturalne. To w Warszawie zebrane było środowisko duchownych i polityczne. Nic bardziej nie miało złamać Polaków, jak kompletne zniszczenie tego narodowego tygla.
I prawie się to okupantom udało. Stopniowe szykanowanie mieszkańców, popisowe procesy za niewinność i skazywanie na śmierć, potem łapanki i masowa zagłada. W takich warunkach, zwykli ludzie długo nie wytrzymywali. Jedni sami rozstawali się z życiem, inni chwycili za broń. W Warszawie wybuchło powstanie...
Ale zanim doszło do narodowego zrywu oraz do ciężkiej i nierównej walki, wiele czynników złożyło się na taką sytuację. Dziś przedstawię Wam jeden budynek, który kryje w sobie bolesną przeszłość, a który jest świadkiem wielu dramatów przedwojennej i wojennej Warszawy. Jedno słowo...
P A W I A K ...


Tabliczka przed wejściem do muzeum


Pawiak to kompleks więzienny, zaprojektowany przez znanego architekta Henryka Marconiego, wzniesiony w latach 1830-1835. Było to pierwsze, nowoczesne, jak na XIX wieczne czasy, więzienie w Warszawie. Jego nazwa wzięła się od ul. Pawiej, która przylegała do terenów więziennych (ulica istnieje do dziś). I choć Pawiak dzielił się na oddział męski (zwany Pawiakiem) oraz damski (zwany Serbią), to i tak, Warszawiacy mianem Pawiaka określali całość terenu otoczonego murem.
Wewnątrz niego mieściły się też budynki gospodarcze, magazyny, warsztaty, garaże itp.


Fragment dawnego więzienia politycznego - męski oddział zwany Pawiakiem



Makieta założenia więziennego



Tak dawniej wyglądał Pawiak


Od 1863 r. Pawiak był więzieniem politycznym. W czasie zaborów więzieni tu byli m.in. powstańcy styczniowi, działacze różnych partii itp. Więzieniem śledczym, kryminalnym i dalej politycznym, był Pawiak do końca panowania rosyjskiego w Królestwie Polskim oraz potem w Polsce Niepodległej.
Osobny rozdział w historii tej smutnej placówki, stanowi okres II wojny światowej. Pierwsi osadzeni trafili tam już w październiku 1939 r. Byli to działacze polityczni, ludzie kultury i inteligenci.
2 maja 1940 r. ponad 800 więźniów po raz pierwszy odesłano transportem do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, a w sierpniu 1940 r. wysłano także pierwszy transport do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (czyli Oświęcimia-Brzezinki).
Do marca 1940 r. więzienie podlegało Wydziałowi Sprawiedliwości Urzędu Generalnego Gubernatorstwa. Potem stało się więzieniem śledczym i politycznym Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa Dystryktu Warszawskiego, a zwłaszcza jej Wydziału IV Tajnej Policji Państwowej, czyli po prostu Gestapo.


Tu, gdzie teraz są klomby z kwiatami, dawniej biegł mur więzienny...



Piwnica, w której mieściły się cele więzienne



Czasem okna nie było, za łóżko służył wytarty siennik...



Składane łóżka - tylko tak można było zyskać odrobinę przestrzeni



Cela więzienna



Odrestaurowane oryginalne zawiasy, zamki lub wizjery - to, co wydobyto spod gruzów, wykorzystano do odtworzenia tamtej rzeczywistości



Metody katowania były różne... Narzędzia do przyznawania się do win niepopełnionych też...


Do egzekucji więźniów politycznych dochodziło masowo, lecz robiono to w tajemnicy. Miejsca zazwyczaj były odludne, jak Kabaty, Las Sękociński, Wólka Węglowa czy znane szerzej Palmiry.
Ponieważ w listopadzie 1940 r. więzienie znalazło się w obrębie warszawskiego getta, ofiarami ataków stali się Żydzi. To stąd wywożono ich do obozu w Treblince, a na terenie Pawiaka gromadzono żydowskie mienie.
Masowe egzekucje powstańców w getcie warszawskim w 1943 r. wstrząsnęły mieszkańcami Warszawy, którzy również łatwego życia przecież nie mieli. Na murach budynków czy na tablicach ogłoszeń pojawiały się napisy "Pawiak pomścimy", wykonane głównie przez harcerzy z organizacji "Wawer". Aby zastraszyć Warszawiaków, Niemcy dokonywali już jawnych egzekucji na ulicach miasta, a ofiarami byli przypadkowi ludzie, wzięci z łapanek.


"Pawiak pomścimy" - to wyraźna reakcja Warszawiaków na terror okupanta. Na ścianie rozkład dnia w więzieniu, przedstawiony za pomocą rysunków



Jedna z metod okrucieństwa człowieka - mordować w kaplicy...



Cela śmierci - obecnie poświęcona pamięci ofiar obozów zagłady. W celi tej mieszczą się urny z ziemią i prochami zmarłych w obozach koncentracyjnych


Więzienie na Pawiaku było przepełnione. Stale przebywało tam ok. 3000 więźniów, z czego 2200 na oddziale męskim i 800 na oddziale kobiecym. Ok. 60 tys. więźniów wywieziono do różnych obozów: Auschwitz-Birkenau, Ravensbrück, Gross-Rosen, Majdanka, Stutthof, Sachsenhausen, Mauthausen-Gusen, Dachau i innych.


"... Jam jest Polska, ojczyzna twoja..."



W więzieniu kwitła twórczość literacka, być może wyrosła ona z potrzeby oderwania się od trudnej rzeczywistości i była formą swego rodzaju terapii



Taki wpis pojawiał się w pamiętniku mojej Mamy, bo też w latach 40. XX w. myślano w zasadzie tylko o jednym... przeżyć...



Liczba stłoczonych osób musiała doprowadzać do szaleństwa...


Na terenie Pawiaka działał szpital, który mimowolnie stał się komórką kontaktową pomiędzy więźniami i ich bliskimi za murami. Dzięki konspiracji udało się odbić niektórych więźniów, w tym Jana Bytnara "Rudego", w słynnej Akcji pod Arsenałem, gdzie przewożono przesłuchiwanych z siedziby Gestapo w Alei Szucha na Pawiak. (o Alei Szucha pisałam TUTAJ). Trzeba wspomnieć tu o heroicznej postawie lekarzy, pielęgniarek, wartowników i innych zatrudnionych w więzieniu Polaków, dzięki którym ocalono czyjeś życie. To oni z narażeniem własnego życia przemycali grypsy, stawiali na nogi skatowanych, przekazywali wiadomości. Oni także prowadzili swoją walkę...



Gabinet lekarski, w którym niejednokrotnie lekarz miał za zadanie przygotować skatowanego skazanego na następne przesłuchanie...



Czarny chleb i czarna kawa...



Twórczość głównie osadzonych kobiet w Serbii



 Praca twórcza z dostępnych więźniom materiałów, pozwalała na oderwanie się na chwilę od ciężkich i ponurych myśli



Nie było książek, ale robienie zakładek do książek być może komuś pozwoliło przeżyć


Coraz częściej też dochodziło do wykonywania wyroków Państwa Podziemnego na esesmanach, będących "szychami" w organizacji niemieckich komórek. Oczywiście to powodowało kolejne represje i masowe egzekucje, nawet w czasie Powstania Warszawskiego...
Ale mimo to, wobec zbliżającego się frontu, w lipcu 1944 r. Niemcy przystąpili do likwidacji więzienia. Wysłano kolejne transporty do obozów zagłady, zwolniono niewielką grupę więźniarek z małymi dziećmi oraz personel medyczny.


Rzeźba Janusza Korczaka, lekarza, pedagoga i opiekuna sierot z Domu Dziecka. Autorka rzeźby: Zofia Pociłowska - Kann



Janusz Korczak ze swoimi sierotami. Nie zostawił ich. Razem z nimi poszedł do komory gazowej...



Ofiary Pawiaka...


Po ewakuacji niemieckiej załogi placówki, 21 sierpnia 1944 r. Pawiak został wysadzony w powietrze.
Ocalał jedynie prawy słup bramy i wiąz szypułkowy - drzewo, które rosło obok więziennego muru, po stronie miejsca zbrodni. Widocznie drzewo uznało, że zbyt dużo złego widziało i całkiem uschło w 2004 r. Zastąpiono je drzewem - pomnikiem, wykonanym z brązu, który przypomina o ogniu, które strawiło to miejsce uświęcone krwią przede wszystkim Polaków, ale i innych narodowości.



Wejście do muzeum - fragment prawego słupa bramy. Za nim mieścił się czterokondygnacyjny budynek męskiego oddziału, dziś jedynie zejście do podziemia z celami



Drzewo - pomnik. Po wojnie rodziny bliskich, którzy zginęli na Pawiaku, przyczepiały do tego drzewa tabliczki z nazwiskami ofiar. Obecnie na drzewie przyczepione są także tablice hufców harcerskich, szkół itp.


Obecnie w tym miejscu funkcjonuje Muzeum Więzienia Pawiak, działające jako oddział Muzeum Niepodległości. Jego działalność jest nieprzerwana od 28 listopada 1965 r. Placówka powstała z inicjatywy i przy współudziale byłych więźniów politycznych Pawiaka.
Budynek powstał na ocalałych fundamentach podziemnych cel. Podczas budowy wykorzystano części odnalezione wśród ruin. Zabezpieczono także dokumenty i rzeczy osobiste więźniów, wydobyte spod gruzu.


Fragment wystawy w podziemiu Pawiaka



Opaska z Gwiazdą Dawida - takie musieli nosić Żydzi w warszawskim getcie ( w innych także) - za ich brak, można było stracić życie



Dokumenty z Pawiaka, wykazy, zawiadomienia, fotografie, numery...



Wydobyte spod ruin przedmioty osobiste więźniów. Pod spodem leży fotografia przedstawiająca ruiny getta, w tym Pawiaka i wystającą jedynie wieżę kościoła św. Augustyna, który szczęśliwie przetrwał wojnę jako prawie jedyny budynek w tym rejonie



Fragment wystawy - miejsca pamięci


Nie odbudowano całego Pawiaka, dziś przez środek dawnego terenu więziennego, przebiega ruchliwa ulica (dawniej Juliana Marchlewskiego, dziś Aleja Jana Pawła II). Mimo to, Pawiak, jak inne miejsca w Warszawie, jest świadkiem tamtych tragicznych wydarzeń. Dla Warszawiaków to miejsce szczególne. Pamiętajmy nie tylko o żołnierzach AK, BCh, AL czy innych organizacjach bojowych, ale przede wszystkim o wszystkich "bezimiennych" bohaterach tamtych dni - lekarzach, harcerzach, więziennych strażnikach, pracownikach kuchni, mechanikach... można by tak wyliczać bez końca. Cześć ich pamięci! Obu już nigdy historia się nie powtórzyła...


Pamiętajcie... ja pamiętam...



Pamięci harcerek i harcerzy...




czwartek, 16 lipca 2020

Tajemnice z życia na zamku Książ


Blaski i cienie bycia księżną,
czyli ponowne spotkanie
ze „Stokrotką”,
tym razem na zamku Książ

Obiecałam Wam relację z fantastycznego miejsca, jakim jest trzeci co wielkości zamek w Polsce (po Malborku i Krakowie). Książ od wielu lat był na mojej liście „zobaczyć przed śmiercią”. A kiedy zgłębiałam życie najbardziej znanej jego mieszkanki, tym bardziej pragnęłam zobaczyć, gdzie i jakie życie wiodła księżna von Pless. Od 2018 r. zamek Książ jest na liście „7 cudów Polski”. Zapraszam do owianego tajemnicami zamku na Dolnym Śląsku…


Zamek Książ widziany ze skały Olbrzym

Pierwsza pisemna wzmianka o budowli, zwanej z niemieckiego Fürstenstein, pochodzi z lat 1288-1292. Wtedy to książę świdnicko-jaworski, Bolko I Surowy, buduje zamek obronny. Początkowo budowla została nazwana „Książęcą Górą”, a sam Bolko I nadał sobie tytuł „pana na Książu”. Co zabawne, tytuł ten przyjmowali kolejni jego następcy.



Zamek Książ po lewej, budynki bramne po prawej



Punkt widokowy na Ścieżce Hochbergów


Na przełomie XIV i XV w. zamek przeszedł w ręce czeskie, natomiast pod koniec XV w. był przez chwilę w posiadaniu króla węgierskiego, Macieja Korwina, który to dał go (!!! Czemu mi nikt nie daje zamku???) w użytkowanie  dowódcy wojsk – Georgowi von Stein. Człowiek ów, przyczynił się do zmiany warownej twierdzy na zamek mieszkalny. Ale na przełomie XV i XVI w. właścicielem jest już król Czech i Węgier – Władysław II Jagiellończyk, który teren wraz z zamkiem przekazuje swojemu kanclerzowi Johannowi von Haugwitz. I tu zaczyna się niesamowita historia…


Aleja parkowa prowadząca na zamek



Przed wejściem na zamek



Oficyny dworskie, wzdłuż których przechodzi się na Dziedziniec Honorowy



Rzeźby Diany i Apolla otwierają widok na Dziedziniec Honorowy i fasadę frontową zamku. Wejścia strzegą też lwy z tarczami herbowymi Maximiliana Hochberga, twórcy Książa w stylu barokowym i jego trzeciej żony Christine Dorothei von Reuss.



Fasada frontowa zamku i wejście na Dziedziniec Honorowy


Wkrótce potem, w 1509 r. Haugwitz przekazuje dobra rycerzowi Konradowi I von Hoberg (do 1714 r. nazwisko to pisane było bez „ch” w środku). I to ten ród, znany potem jako Hochbergowie, zapisuje się w historii Książa najbardziej. Zamek pozostaje w ich rękach aż do 1941 r., kiedy konfiskują go naziści.


Herby Anhaltów (z lewej) i Hochbergów (z prawej), nad wejściem do zamku



Budynki bramne widziane spod wejścia na zamek - po środku Dziedziniec Honorowy


W 1683 r. Hochbergowie otrzymują dziedziczny tytuł hrabiowski a w 1848 r. dziedziczny tytuł książęcy. Na początku XVII w. Konrad III von Hochberg otrzymał od cesarza Rudolfa III dziedziczne prawo do zamku. Zaczęła się wówczas wielka przebudowa obiektu. Powstały: skrzydło barokowe, pełniące funkcje reprezentacyjne, Dziedziniec Honorowy, budynki przedzamcza, jak oficyny czy budynek bramny, a także pawilon letni, który w II poł. XIX w. stał się rodzinnym mauzoleum (o kaplicy grobowej pisałam przy okazji Ścieżki Hochbergów – jeśli nie czytaliście – link TUTAJ). Przełom XVIII i XIX w. to kolejne przebudowy. Ówczesny właściciel, Jan Henryk VI zadbał o otoczenie rezydencji. Idąc z duchem romantyczności, wybudował sztuczną ruinę, tzw. Stary Książ. (O tym także pisałam, przy okazji opisu Ścieżki Hochbergów).


Mur najstarszej części zamku. I tu ciekawostka: wystające betonowe wypusty z metalowymi prętami najprawdopodobniej pozostały po wojennej przebudowie zamku. Istnieje taka hipoteza, że właśnie na tym poziomie pierwszego piętra, miało powstać przejście ze środkowej części zamku do północnej. Koniec wojny i nadciągająca Armia Czerwona uniemożliwiły dalszą przebudowę.



Zielony korytarz



Salon zielony. Tu umieszczono portrety przodków, a szczególnie znaczenie miały owalne wizerunki dzieci, które podkreślały znaczenie rodziny i potomstwa dla zachowania ciągłości rodu. Duże portrety malował Felix Anton Scheffler, portrety magnatów - Ernst Wilhelm Bernhardi. W salonie tym eksponowano rzadko spotykaną porcelanę. Ciekawostką są tu widoczne na zdjęciu drzwi. Prowadzą one bowiem, do... kominka w sąsiedniej sali. Był to taki zabieg architektoniczny, gdyż w stylu rokoko symetria odgrywała ważną rolę. Salon Zielony należy do reprezentacyjnych salonów w barokowej części pałacu, dlatego zastosowano tu drzwi prowadzące donikąd ;)



Sala Maximiliana na I piętrze. Na suficie plafon przedstawiający Atenę (Minerwę) i muzy na Helikonie (święty gaj muz). Został wykonany w 1732 r. przez Felixa Antona Schefflera techniką "al fresco". Autor złożył na nim swój podpis, ale żeby go znaleźć w tej plątaninie postaci, trzeba mocno wytężyć wzrok. Ja znalazłam. Mała podpowiedź: należy szukać muzy siedzącej na kamieniu ;)



Sala Maximiliana była w XVIII w. zwana "Paradesaal", czyli paradną. Identyczna znajduje się w pałacu w Pszczynie. Dekorowana jest w stylu charakterystycznym dla hrabiowskiego Wiednia. Treści sztuki tu zawartej, czerpią z klasycznej mitologii Greków i Rzymian, eksponują moc natury i kultury. Ściany podzielone są 12 pilastrami, co nawiązuje do 12 miesięcy w roku. W złoconych głowicach pilastrów znajdują się płaskorzeźby z charakterystycznymi dla każdego miesiąca pracami i znakami zodiaku.



Putta na gzymsie trzymają winorośl, kukurydzę i kwiatowe girlandy a popiersia kobiet reprezentują kontynenty. Kominki okupują sfinksy, które z kolei są symbolem sił natury oraz tajemnic przeszłości i przyszłości. Obok putta z rogami obfitości uosabiają radość i pomyślność. Ponad owalnymi lustrami kominków widać balkony apartamentów pani i pana domu (na 2 piętrze)



W Sali Maximiliana niegdyś znajdowały się wielkoformatowe obrazy Schefflera. Niestety zrabowano je po 1945 r. W lożach muzycznych zasiadała dworska orkiestra. Dziś sala również pełni funkcję reprezentacyjną i okazyjnie odbywają się tu koncerty i uroczystości.



Sala Maximiliana widziana z 2 piętra, czyli apartamentów Hochbergów



Salon Biały - stojące tu, neobarokowe meble, należały do ostatniej właścicielki zamku - księżnej Daisy. Stanowiły one wyposażenie dawnej jadalni, wybudowanego w 1909 r. Grand Hotelu w Szczawnie - Zdroju.



Salon Chiński (Orientalny) niegdyś pełnił rolę... przedpokoju. Nazwa pomieszczenia nawiązuje do tematyki tkanin, pokrywających ściany, a które to z kolei nawiązują do Orientu. Mamy tu pawie - symbole wszechświata i nieskończoności oraz gałązki kwitnącej wiśni, które symbolizują szczęście. Barokowy kominek czy sufit zdobiony gipsową sztukaterią, której wstęga odbija się w parkiecie, dopełniają dekoracji.



Pokój Gier - tu oddawano się rozrywkom. Obraz na ścianie przedstawia wyspę San Michele w Wenecji i kościół św. Michała Archanioła wraz z klasztorem.



"Portret kobiety z maską" z ok. 1750 r. , Muzeum Narodowe we Wrocławiu



Salon Włoski - na zdjęciu widoczny obraz "Muzy opowiadają Minerwie o zamianie Pieryd w sroki", ok. 1585r. Obraz ten do 1942 r. wisiał w Książu, obecnie depozyt Muzeum Narodowego we Wrocławiu.



W Salonie Włoskim najładniejszy jest sufitowy plafon. Przedstawia on Florę, etruską boginię natury, sił życiodajnych i wszystkiego, co rozkwita. Narożne medaliony przedstawiają... wiatry. Obraz pochodzi z ok. 1732 r. a namalował go Felix Anton Scheffler.


Prawdziwie ekscytująca historia zamku zaczyna się w 1856 r. kiedy właścicielem Książa zostaje Jan Henryk XI, hrabia, książę von Pless, a także posiadający tytuł arcyksięcia (najwyższego tytułu książęcego, który mogła otrzymać osoba spoza rodziny panującej). To Jan Henryk XI zadbał o kolejne przemiany rodowego gniazda. Zakładał drogi, parki, otaczał opieką lasy. Również nieobca mu była pomoc społeczna, nie tylko dla swych poddanych i pracowników. Był inicjatorem powstania szkoły dla córek swych pracowników, zatrudnionych w kopalniach (Hochbergowie mieli ich kilka), wspierał parafie różnych wyznań, wypłacał coś w rodzaju rent i emerytur, pomagał najuboższym. Wszystkie wprowadzane przez niego reformy były podwalinami późniejszej reformy socjalnej Otto von Bismarcka.


Jan Henryk (Hans Heinrich) XI - II książę von Pless (1833-1907). W rodzinie Hochbergów synowie zazwyczaj dostawali imiona Hans Heinrich, więc dodawano im numery w kolejności urodzenia a nie panowania.


Hrabia był też ojcem kolejnego właściciela Książa – Jana Henryka XV. I od niego zaczyna się era skandali, wzlotów i upadków, większej rozrzutności, ale i rozkwitu posiadłości. Blask i oklaski a w cieniu dramaty i bankructwo. W dzień radości, w nocy samotność. Witamy na zamku Książ…
8 grudnia 1891 r. Jan Henryk XV (1861 – 1938) poślubił w Londynie, w kościele św. Małgorzaty, angielską arystokratkę, Marię Teresę Oliwię Cornwallis – West, zwaną pieszczotliwie Daisy (1873-1943).


Zobacz obraz źródłowy Jan Henryk XV. Źródło: pl.wikipedia.org




Piękność swojej epoki - księżna Daisy von Pless w 1913 r. (a więc miała tu 40 lat)


Parę dzieliło 12 lat różnicy, wychowanie, spojrzenie na świat i stosunek do otoczenia. Mimo to stanowili w miarę zgrane małżeństwo, o które zresztą zabiegała matka Daisy – Patsy, kobieta o nieprzeciętnej wówczas urodzie. I trwało to do pierwszych zdrad Jana Henryka XV, które Daisy, choć ją raniły, starała się ukrywać przed światem. O księżnej, będącej chyba najbardziej znaną postacią w posiadłości w Książu, pisałam przy okazji relacji z Pszczyny, gdzie mieszkańcy nazywali ją „Stokrotką”. (Jeśli nie czytaliście, to możecie tam iść na skróty – TUTAJ, TUTAJ I TUTAJ). Przyszła na świat na zamku w Ruthin i choć wychowana w Anglii, w większej swobodzie, to związała się z pruskim księciem, a związek ten pobłogosławiła sama Królowa Wiktoria, a świadkiem był późniejszy król Anglii – Edward VII.
Daisy uchodziła za piękność swoich czasów i bardzo mocno wyprzedziła swoją epokę. Fakt, że żyła na przełomie wieków, wkraczając z konserwatywnego świata w dynamicznie zmieniający się, także dla kobiet, spowodował, że dla wielu była szaloną Angielką, a dla niektórych niezwykle postępową i cierpliwą kobietą. Z jednej strony śpiewała arie operowe i sama grała w wystawianych przez siebie sztukach na prywatnych przyjęciach, z drugiej kontynuowała politykę społeczną i działalność zapoczątkowaną przez swojego teścia, czyli Jana Henryka XI. Była także sanitariuszką Czerwonego Krzyża w czasie I wojny światowej.


Zobacz obraz źródłowy Księżna Daisy jako XVIII w. aktorka Adrienne Lecouvreur.  Źródło: www.swietochlowice.naszemiasto.pl



Zobacz obraz źródłowy Księżna jako sanitariuszka Czerwonego Krzyża w czasie I wojny światowej


Jest to naprawdę fascynująca postać. ( Dla zainteresowanych postacią „Stokrotki” – księżna Daisy napisała książkę „Lepiej przemilczeć”, formę pamiętnika, w którym zawarła opisy życia swojej epoki, relacje rodzinne Hochbergów oraz wszystkie rzeczy, z którymi przyszło jej się zmierzyć, w tym z czymś, co dziś nazwalibyśmy hejtem).
Mimo wszystko czas panowania Jana Henryka XV to czas zmian i przebudowy pałacu. Na początku XX w.  powstały dwa skrzydła neorenesansowe, wieże z hełmem i latarnią, a także tarasy zamkowe, zachowane do dnia dzisiejszego. Także w 1908 r. powstała wałbrzyska Palmiarnia, która była prezentem dla księżnej Daisy od męża.


Sala Kominkowa - przejście do kolejnego skrzydła



Kominek w Sali Kominkowej, stąd nazwa sali. Musiało być tu ciepło, kiedy palił się w nim żywy ogień...



Sala Kominkowa zawierała kiedyś bogato dekorowany sufit, który został zdemontowany po 1945 r.



Najstarsza część zamku



W poszukiwaniu Daisy...



Łącznik między poziomami



Sala Rycerska - nazywana także zbrojownią, ponieważ w czasach Hochbergów prezentowano tu różną broń 



Wnętrze Sali Rycerskiej pokryte jest polichromią i przedstawia herby rodów rycerskich, oczywiście herb Hochbergów (biało czerwona szachownica i trzy wzgórza), umieszczony jest centralnie



Kominek w Holu Myśliwskim z przełomu XVI/XVII w.



Hol Myśliwski - niegdyś eksponowane tu były myśliwskie trofea, pochodzące głównie z lasów pszczyńskich



Wnętrze zamkowej klatki



Tzw. Czarny Dziedziniec



Czarny Dziedziniec, podobno Daisy lubiła tu przebywać...



Kamienny portal drzwiowy



Sala Konrada nosi imię założyciela książańskiej linii rodu, a od 1509 r. dzierżawcy zamku. Obecnie w sali tej zgromadzona jest Galeria Sławnych i jest nawiązaniem do idei pioniera niemieckiego muzealnictwa Thomasa Rehdigera (1540-1576)



Klatka schodowa bogato zdobiona



Klatka schodowa


Mimo wszystko w 1922 r. małżeństwo Hochbergów ostatecznie się rozpadło. Doczekali się czwórki dzieci. Pierworodnej córki, która żyła zaledwie kilka dni i nawet nie dano jej imienia, potem Jana Henryka XVII, zwanego Hanselem, następnie Aleksandra zwanego Lexelem i ostatniego Bolka, po porodzie którego Daisy zaczęła mieć pierwsze symptomy stwardnienia rozsianego.



Rodzina Hochbergów: Hans Heinrich XV, Daisy, z lewej Lexel, po środku Bolko, po prawej Hansel i pies ;)



Książęta: Bolko, Aleksander i Jan Henryk XVII w 1916 r.


I nagle przyszły ciężkie czasy, czyli II wojna światowa. Zamek, rodowe gniazdo Hochbergów, został w 1941 r. odebrany rodzinie przez nazistowskie Niemcy. Do końca nie wiadomo, czy tu miała powstać siedziba Adolfa Hitlera, w której przyjmowałby dostojnych gości, czy też nie. Faktem jest, że przechowywano tu zbiory Królewskiej Biblioteki Pruskiej z Berlina. I choć Hochbergowie mieli pruskie korzenie, to warto odnotować, że obaj starsi synowie Jana Henryka XV i Daisy – Hansel i Lexel walczyli przeciwko okupantowi; Hansel w armii brytyjskiej, a Lexel w wojsku polskim jako Aleksander Pszczyński, u boku Władysława Sikorskiego. Najmłodszy z synów, Bolko, po tym, jak wdał się w romans ze swoją macochą (Hiszpanką, Klotyldą Silva y Gonzales de Candamo), musiał się z nią ożenić po rozwodzie ojca. Niestety krótko po tym, młodego hrabiego aresztowało Gestapo i zaraz po wykupieniu go z rąk oprawców w 1936 r. zmarł.


Rodzina Hochbergów - na dole po środku macocha książąt Klotylda Silva y Gonzales de Candamo, którą poślubił Jan Henryk XV po rozwodzie z Daisy a potem poślubił ją najmłodszy jego syn, Bolko, po głośnym romansie i rozwodzie ojca. Z prawej na dole obecnie żyjący w Monachium, senior rodu Hochbergów, Bolko, ostatni wnuk Daisy


W tym samym czasie, co dwaj synowie Hochbergów walczyli na frontach II wojny światowej, na zamku w Książu panoszyła się paramilitarna, nazistowska organizacja „Todt”, powstały tunele pod budowlą, wykopano też wielką dziurę na Dziedzińcu Honorowym. Do dziś wyobraźnia pracuje, gdy słyszy się  podawane z ust do ust legendy o ciężarówkach, pełnych wartościowych rzeczy, które znikały w tunelu. Obecnie wiadomo, że było to niemożliwe ze względu na budowę tuneli. Faktem jest, że za pracę w nieludzkich warunkach, odpowiadali zmuszani do ciężkich robót, więźniowie obozu Gross – Rosen. To zdecydowanie najmroczniejsza strona książęcego zamku. I najbardziej dramatyczna.


Środkowa, najstarsza, bo średniowieczna część zamku, została zniszczona podczas wojny. W czasach, kiedy mieszkała tu rodzina Hochbergów, pomieszczenia te były wykorzystywane na zamkowe spiżarnie. Obecnie można tu zobaczyć szyby windowe w miejscu dawnej klatki schodowej, a jest to efektem przebudowy wojennej, tzw. kompleksu Riese (Olbrzym).



Do realizacji drążenia podziemnych tuneli zostali zapędzeni więźniowie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, którzy w nieludzkich warunkach, pracowali ponad siły. W chwili obecnej tunele ciągną się na głębokości 15 i 50m. 



Wydrążone tunele, których przeznaczenia do dnia dzisiejszego nie udało się ustalić, częściowo zniszczyli wycofujący się Niemcy pod naporem Armii Czerwonej. Nie pozostała żadna dokumentacja, która mogłaby wskazać na przeznaczenie tych prac nad Riese.



Szyb był ostatnim fragmentem drogi ewakuacyjnej z zamku Książ do podziemnego schronu, znajdującego się 50 m pod głównym dziedzińcem. Na zdjęciu fragment szybu windowego i niedokończona klatka schodowa.



O przeznaczeniu tuneli mnożą się hipotezy. Być może miały być to schrony dla Hitlera i jego świty, laboratoria chemiczne lub biologiczne. W części zamaskowanych lub zniszczonych tuneli mogą być wciąż ukryte cenne depozyty zamkowe, które zaginęły w czasie wojny. Gdyby to była prawda, gdyby to odkryto, byłoby to cenne znalezisko! Część historyków przypuszcza, że w tunelach mogą też istnieć masowe mogiły więźniów, których kres życia nadszedł przy ogromnym wysiłku i trudzie.



Sala poświęcona więźniom obozu Gross - Rosen



Wystawa poświęcona obozowym dramatom...



Drewniaki i pasiaki były jedyną ochroną więźniów, pracujących w nieludzkich warunkach przy kopaniu tuneli



Sala Balowa - znajduje się w skrzydle zachodnim zamku w części neorenesansowej. Budowę jej rozpoczął Jan Henryk XV w latach 1909 - 1923, ale sala nigdy nie została ukończona, gdyż Hochbergowie popadli w długi i finansowe kłopoty. Pierwotnie sala ta miała być wysoka, zwieńczona kopułą, wyłożona ciemnym drewnem z pozłacanymi ornamentami. W czasie wojny, Niemcy zmienili jej kształt, obniżając ją o 3 m poprzez dodanie podwieszanego stropu betonowego. Reszta prac miała przerobić  Salę Balową na nazistowską salę narad.


W tym czasie księżna Daisy mieszkała już w Wałbrzychu, w kamienicy, gdzie dokończyła swój żywot. Nie był to łatwy czas. Po rozwodzie nie miała już obywatelstwa niemieckiego, była Angielką w Polsce, która stała się jej drugą ojczyzną, żyła z alimentów, które w okresie wojny nie przychodziły na czas. Dawne wystawne życie przestało istnieć, większość rodziny i znajomych rozpierzchło się po świecie lub ginęli w czasie wojennych działań. Nikt wówczas nie myślał o balach, charytatywnych imprezach czy obiadach z lokajami w liberiach. Daisy pozostał wózek inwalidzki, pchany przez Dorothy Crowther, zwaną Dolly, wierną opiekunkę jej nieżyjącej już matki.


 Księżna Daisy i Dorothy Crowther. Źródło: https://daisyofpless.wordpress.com/



Budynek Bramny z okna Sali Grodźca



W Sali Grodźca, ściany pokrywają malarskie rysunki byłej posiadłości Hochbergów - zamku Grodziec.



Sala Grodźca - był to pokój gościnny, w którym nocował zazwyczaj brat księżnej Daisy, George Cornwallis - West



Trochę historii w zamkowych murach ;)



W poszukiwaniu rycerza... a i pamiąteczki można nabyć ;)



Widok na stronę południowo-zachodnią zamku. W dole Taras Wodny.



Widok na Taras Środkowy z przepięknymi studniami z ażurowymi, metalowymi osłonami



Taras Bogini Flory, a w tle Baszta Prochowa



Połączenie zamków z różnych okresów budowy - mniej więcej pod tą zieloną gęstwiną mieści się wejście do tunelu z czasów II wojny światowej


Dolly została przy księżnej do końca. Maria Teresa Oliwia Cornwallis – West, po mężu Hochberg, księżna von Pless, zmarła 29 czerwca 1943 r. o 19.30. Umarła w dzień po swoich 70 urodzinach…
„Stokrotka” została pochowana najpierw w mauzoleum rodzinnym w Książu, leżącym na terenie parku. Ponieważ kryptę w czasie wojny splądrowała Armia Czerwona, ale doczesne jej szczątki zdążyła przenieść wierna służba zamkowa, na cmentarz ewangelicki w Szczawienku, ponoć bezimiennie została dochowana do innego grobu. Niestety w latach 70. i 80. XX w. cmentarz, podobnie jak inne niemieckie nekropolie z Dolnego Śląska, został zrównany z ziemią. Na jego terenie wybudowano szerokopasmową drogę oraz wybudowano osiedle domów jednorodzinnych. Do dnia dzisiejszego nie wiadomo, gdzie znajdują się szczątki pięknej Daisy. Świadkowie tych zdarzeń zginęli po wojnie, poumierali, nikt nie wie, gdzie szukać. A wyobraźnia wciąż podsuwa obraz legendarnych pereł, które miały być pochowane z księżną…


Portret Daisy ubranej w legendarny sznur pereł o dł. prawie 7 m. Zdjęcie wykonane przez niemiecką fotograf Ritę Martin. Słynne perły były prezentem od męża i miały być zakupione za zawrotną sumę 3,5 mln (!) ówczesnych marek niemieckich. Powiada się, że perły to łzy. I coś w tym musi być, ponieważ życie księżnej do najszczęśliwszych nie należało. Zdrady, skandale, śmierć dziecka, rozwód, choroba...
Podobno poławiacz tych pereł pracował pod przymusem i w złych warunkach. Umierając, zdążył przekląć i perły i właścicielkę. Do dziś nie wiadomo, co stało się ze słynnym sznurem tej biżuterii. Jedna wersja głosi, że Daisy została w nich pochowana, natomiast inna, że najprawdopodobniej sprzedała je, by wykupić swego syna Bolka z rąk Gestapo. Obie wersje mogą być realne, choć ta druga wydaje mi się bardziej praktyczna, zważywszy na fakt, że księżną po śmierci przeniesiono do innego grobu, więc bardzo możliwe, że tak kosztowne perły po prostu by skradziono. Jest to chyba największa tajemnica Hochbergów... :)


Okres po wojnie to najpierw okres dewastacji zamku książańskiego przez wojska radzieckie. A ci, jak wiadomo, za nic mieli zabytki, ładne i artystyczne przedmioty, czyjąś własność z często dramatyczną przeszłością, pamiątki rodzinne. Rozgrabiono, palono, niszczono. I tak, zdewastowany już obiekt, padał jeszcze wielokrotnie łupem szabrowników, a także miejscowej ludności, która rodzinę Hochbergów utożsamiała z Niemcami.


Zamek Książ od strony południowo-zachodniej. Nad łukami znajduje się Taras Bolka, gdzie najchętniej książę przebywał.



Taras Bolka nad arkadami muru



Taras Wodny



Wejście do Tarasu Różanego. Klomby układają się w serduszka a po kaskadach spływa woda, choć akurat tego dnia było sucho ;)


Dopiero w połowie lat 50. XX w. zamek w Książu został zabezpieczony przez  Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z Wrocławia. Zaczęła się tym samym powolna odbudowa i konserwacja obiektu, która trwa po dzień dzisiejszy, choć pałac można zwiedzać. I każdy zastanawia się, jakie jeszcze tajemnice odkryje przed nami ten wielki zamek i jego mieszkańcy zza grobu.


Taras Kasztanowcowy. Jego nazwa pochodzi od posadzonych tu pokaźnych kasztanowców. Dziś są cztery, choć kiedyś było ich pięć. Symbolizowały ostatnich właścicieli zamku, rodzinę Hochbergów: Daisy, Hansa Heinricha XV oraz ich synów: Hansela, Lexela i Bolka. Podobno po śmierci Bolka w 1936 r. jeden kasztanowiec zachorował i musiał zostać ścięty...



Zamek Książ od strony północno-zachodniej



Zamek widziany z poziomu Tarasu Zachodniego


Jeśli jeszcze nie byliście w Wałbrzychu, to koniecznie obierzcie kierunek na Książ, który jest teraz w granicach administracyjnych miasta. Zarezerwujcie sobie cały dzień, pospacerujcie po zamkowych pokojach, wsłuchajcie się w szepty na korytarzu, usłyszcie szelest sukien Daisy i na koniec przejdźcie całą Ścieżkę Hochbergów, by obejrzeć zamek od drugiej strony i znów zanurzcie się w to ciekawe życie na przełomie wieków. Polecam bardzo!