O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 30 marca 2020

Międzygórze - perła Sudetów


Międzygórze, czyli Tyrol w miniaturze

W zeszłym roku udało mi się spędzić bardzo przyjemny tydzień urlopu z dala od zgiełku tętniących życiem kurortów, uzdrowisk i miejsc kultowych. Bez tłumu ludzi, brzydkich zapachów, nachalnych pamiątek „made in China”. Oazę ciszy i spokoju odnalazłam w Masywie Śnieżnika, a dokładnie w miejscowości Międzygórze. Mówi się, że jest to perła Sudetów. I ja się z tym zgadzam. O innych atrakcjach napiszę kiedy indziej, teraz skupię się tylko na przedstawieniu Wam tej urokliwej wioski.


Tablica obszaru zabudowanego Międzygórza ze szlaku na Śnieżnik

Ta mała wieś w Polsce, leżąca w Sudetach Wschodnich w dolinie u podnóża Śnieżnika, znajduje się na wys. ok. 480 – 800 m n.p.m. I choć jest malutka, to z bogatą historią. Początki jej sięgają XVI w., kiedy to drwale i leśnicy wypalający węgiel drzewny, założyli tu osiedla. Najstarsza wzmianka o Międzygórzu pochodzi z 1576 r. Informuje, że von Tschirnhausowie, właściciele międzyleskich terenów, posiadają wieś Międzygórze, którą zamieszkuje 16 osób dorosłych.  W kolejnym wieku wydobywano tu rudy żelaza. A kiedy to się skończyło, po wojnie trzydziestoletniej, mieszkańcy utrzymywali się z leśnictwa i tkactwa. Jeszcze w czasie wojny trzydziestoletniej (1618-1648) ludność miast i wsi śląskich szukała schronienia przed wrogiem i szalejącą zarazą. I znajdowała ją w czystym Międzygórzu. Dzięki temu wieś zaczęła się rozwijać.


Jedno z domostw Międzygórza



Domy w Międzygórzu



Widok na "centrum" wsi


Prawdziwy rozkwit Międzygórza nastąpił w XIX w. za sprawą księżnej Marianny Orańskiej, niderlandzkiej królewny, która z miejscowości lokalnej uczyniła kurort o właściwościach klimatycznych. Pisałam o tej barwnej postaci TUTAJ. Księżna w 1834 r. zakupiła wieś. Wybudowała drogi łączące miejscowość ze Stroniem Śląskim i Lądkiem Zdrojem. W Międzygórzu zaczęły powstawać drewniane domy w stylu szwajcarskim oraz kamienno – drewniane w stylu tyrolskim. Część z nich przetrwała wojnę i dziejową zawieruchę. Dziś są zabytkami, choć nadal służą temu samemu, co wieki temu. Są stylowymi domami wypoczynkowymi, w których turysta może dostać nocleg.


Villa Titina



Villa Titina i w tle Villa Pepita. Na trawniku metalowe rzeźby prof. ASP Marioli Wawrzusiak - Borcz, ustawione 27.04.2018 r. zatytułowane "Basior i Wadera". Nawiązują one do tego, że 500 lat temu, zanim drwale i węglarze osiedlili ten teren, gromadziły się w tej dolinie wilki (na co wskazywałaby niemiecka nazwa Międzygórza, czyli Wölfelsgrund)



Villa Klara



Dom w Międzygórzu



Villa Trebla



Przy Villi Trebla



Ulica Sanatoryjna i wieżyczka Domu Wypoczynkowego Gigant



Dom nad stawikiem ;)




Pensjonat Sarenka



W Pensjonacie Sarenka jest też restauracja



Dom Wypoczynkowy Gigant 1882



Gigant jest jednym z najładniejszych domów w Międzygórzu



I przykładem na styl szwajcarski



W 1858 r. Marianna Orańska ufundowała budowę dworku myśliwskiego z modrzewia. Dziś mieści się w nim Dom Wypoczynkowy "Sabat"



Fragment Domu Wypoczynkowego Gigant 1882


Cały układ urbanistyczny wsi jest zachowany od XVI w. Całe centrum stanowi skrzyżowanie dwóch ulic, przy których znajdują się sklep i kościół, a także punkty gastronomiczne i szlakowskaz w najlepsze co jest w okolicy.


Villa Millenium i dom w stylu szwajcarskim z drewnianymi balkonami i dekoracyjnym obramowaniem okien



Villa Millenium


W Międzygórzu znajduje się drewniany kościół parafialny św. Józefa Oblubieńca z barokowym wnętrzem. Świątynię wybudowano w latach 1740 – 1742, rozbudowano w 1920 r. Tuż obok stoi sobie murowany dawny ewangelicki kościół św. Krzyża z 1911 r.


Drewniany kościół św. Józefa Oblubieńca



Świątynia z XVIII w. jest zabytkiem z barokowym wnętrzem



Nawa kościoła



Ołtarz główny a w nim wizerunek św. Józefa z Dzieciątkiem



Dawny ewangelicki kościół pw. Świętego Krzyża



Murowana świątynia jest z początku XX w.



Podczas mojej wizyty kościółek był zamknięty



Kamienny portal wejściowy



Kapliczka przy kościele



Widok spod kościoła ewangelickiego



Stojąc pod kościołem ewangelickim, pierwsze co widać, to wieżę drewnianego kościoła parafialnego



Centrum Międzygórza :)


Dziś Międzygórze jest oazą spokoju. Cieszy się ciszą, brakiem tłumu rozkrzyczanych turystów. Do wsi można dostać się, właściwie jedynie samochodem, jadąc z Bystrzycy Kłodzkiej lub z Domaszkowa. We wsi kończą się drogi. Dalej można już tylko wejść na szlaki. Autobus, czytaj, PKS dojeżdża tam tylko w dni powszednie i tylko w okresie szkolnym. Miałam to szczęście, że mój Gospodarz z Gospodarstwa Agroturystycznego „Watra”, w którym miałam przyjemność się zatrzymać, podjechał po mnie na stację do Domaszkowa i po tygodniu podrzucił mnie na tę samą stację. Dzięki temu mogłam spędzić cudowny czas w Masywie Śnieżnika.  Za co bardzo dziękuję!
Walory krajobrazowe okolicy doceniono przy kręceniu serialu „Czterej Pancerni i Pies”, bo właśnie tu,  w tej cichej i spokojnej miejscowości w 1965 r. nakręcono pierwszy odcinek dzielnych przygód załogi czołgu Rudy 102. Choć to serial mojej młodości, to jednak mi w pamięci zapisały się sceny końcowe serialu, kręcone w Koniakowie dla odmiany 😊 Jednak polecam relaks w Międzygórzu.


Drewniane balkony to wizytówka Międzygórza


Motylek Perłowiec malinowiec :)


Oczywiście komuś, kto chce odrobiny prywatności tak w centrum wsi, jak i na szlakach. I tylko jedna ważna uwaga – należy zabrać ze sobą gotówkę, ponieważ w Międzygórzu nie ma bankomatów!
I tak, zabrawszy co potrzebne, można delektować się ciszą, przyrodą i mnóstwem widoków, gdy wejdzie się nieco wyżej. Polecam!

czwartek, 19 marca 2020

Perełka na Śląsku - Pławniowice


W małym pałacyku,
czyli co wspólnego mają
Włosi, Górny Śląsk i katoliccy księża?


Jak jest piękna pogoda, to sprzyja to pomysłom na wycieczki za miasto. Nie zawsze za moje własne miasto, ale wycieczka to wycieczka, nie ważne skąd i gdzie, ważne, że z fajnym towarzystwem, przy którym nie trzeba napinać się i udowadniać, że jest się supermenką.
W sierpniu ubiegłego roku wybrałam się na weekend do Sylwii i Darka, mieszkających na stałe w Sosnowcu. W ciągu dwóch dni spełniłam, dzięki nim, swoje małe marzenia. Plan był perfekcyjnie przygotowany, aczkolwiek dodałam delikatne swoje dwa zdania, zupełnie nieoczekiwanie dla mnie samej. A wszystko przez internet. Tak, przez internet, w którym szukałam informacji zgoła na inny temat, a trafiłam na obrazek pewnej budowli, którą natychmiast zaczęłam zgłębiać. I dostawałam coraz większych oczu. Spytałam Sylwię i Darka, czy już tam byli. Ponieważ odpowiedź była negatywna, klamka zapadła. Jedziemy do Pławniowic.


Pałac w Pławniowicach


To wyjątkowe miejsce znajduje się w województwie śląskim pomiędzy Strzelcami Opolskimi a Gliwicami. A tam, oczywiście piękny zespół pałacowo – parkowy z główną budowlą, jaką jest Pałac Ballestremów (di Castellengo), rodziny arystokratycznej, pochodzącej z Włoch północnych a osiadłej na Górnym Śląsku.
Pierwsza wzmianka o miejscowości, pochodzi z 1317 r., pisana – jest z 1364 r. W dokumentach z tego roku figuruje nazwisko Marcusa de Plawniowitz, który był właścicielem okolicznych terenów.
Za czasów króla Władysława Jagiełły, czyli XIV w. znów można się natknąć na informację o tym, że w Pławniowicach znajdowała się warownia, w której urzędowało polskie rycerstwo pod dowództwem Piotra Szafrańca herbu Starykoń. Prawdopodobne mury tej warowni odkryto w latach 60. XX w.


Elewacja frontowa pałacu



Wejście do kaplicy pałacowej, z lewej trony wieża zegarowa


W XVII w., w czasie Wojny Trzydziestoletniej, znaczenie miejscowości podupadło, a jego właściciele przeszli na protestantyzm.
W 1737 r. wieś zakupił baron Franz Wolfgang von Stechow, który rozpoczął przekazywanie majątku drogą dziedziczenia. I w ten właśnie sposób rodzina Ballestremów została gospodarzami majątku od 1798 r. aż do 1945 r.! Początek śląskiej linii tego rodu dał w połowie XVIII w. Giovani Babtista Angelo von Ballestrem di Castellengo (1709 – 1757), który ożenił się z córką barona von Stechow, Marią Elżbietą Augustą.


Giovani Babtista Angelo von Ballestrem di Castellengo. Pomnik postawiła rodzina, jako symboliczny grób, bo ponoć doczesne szczątki Ballestrema spoczywają gdzieś w Świdnicy. Uroczyste odsłonięcie pomnika przodka nastąpiło 05 września 1907 r.


Obecny pałac powstał w latach 1882-1885 na zlecenie hrabiego Franciszka II Ballestrem. Jako jego części składowe możemy wyróżnić oprócz pałacu z kaplicą, zabudowania folwarczne, oficynę, stajnię i wozownię. Oczywiście najbardziej reprezentacyjnym budynkiem jest sam pałac z fontanną przed frontową elewacją oraz herbem rodziny Ballestremów z 1620 r. nad wejściem.


Przed wejściem głównym do pałacu. Nad wejściem hrabiowski herb Ballestremów



Elewacja frontowa pałacu


Całość jest trójskrzydłowa, dwukondygnacyjna, z wysokimi dachami, pełna zdobień, iglic, wieżyczek i obłożona cegłą klinkierową. Po lewej stronie usytuowana jest wieża z zegarem, po prawej zaś kaplica Niepokalanego Poczęcia NMP, od której zaczyna się zwiedzanie obiektu. Kaplicę konsekrowano w 1885 r. i mimo, iż znajdowała się w prywatnej posiadłości, to służyła wiernym jako kościół parafialny.


Fontanna przed głównym wejściem, z prawej kaplica



Agenci na tropie ;) Sylwia, Darek i ja :)



Wnętrze kaplicy Niepokalanego Poczęcia NMP



Organy kaplicy, będącej jednocześnie kościołem parafialnym



Witraże w kaplicy, przypominające stuły ze złotymi frędzelkami :)


Wnętrza pałacowe były urządzone bez zbędnego przepychu, choć nie brakowało bogatych detali i wykończeń. Meble, zbiór broni palnej i białej, myśliwskie trofea czy obrazy pędzla mistrzów, stanowiły majątek pałacu. Dla mnie łudząco przypominało to wszystko wnętrza pałacu w Pszczynie, tylko jakby w miniaturze 😉 


Klatka schodowa pławniowickiego pałacu



Tak, kiedyś to żyło... Wypchane zwierzęta wieszane na ścianach były kiedyś wyznacznikiem zamożności właścicieli a także swoistą modą tamtych czasów



Egzotyczne zwierzęta wiszące w klatce schodowej pałacu, zdradzały też zamiłowanie do polowań i podróży Ballestremów



Taki sobie skromny przedpokoik... tylko sprzątania jakby dużo ;)



Ballestremowie byli najwidoczniej myśliwymi a ich łupy można do dziś obejrzeć na ścianach pałacu...



Hol pałacowy



Sala Zielona - a w niej oryginalny stół z dawnej jadalni pałacowej, w rogu kominek ceramiczny z 1884 r.  a nad nim portret Giovaniego Babtisty Angela von Ballestrem di Castellengo



Sala Zielona - kolekcja obrazów i kufli do piwa



W dawnej Jadalni pałacowej, obecnie to Sala Koncertowa



W pomieszczeniu tym zwraca uwagę boazeria, stary kredens...



... niesamowicie duży kominek...



... i oryginalne żyrandole



Sala Różowa - po odkupieniu przez Ballestremów mebli od króla Ludwika II Bawarskiego, salonik został zaaranżowany w stylu rokokowym



Czas na herbatę ;)



Przy takim kominku przyjemnie było siedzieć i dyskutować o rzeczywistości lub ploteczkach



Stiuki sufitu Sali Różowej



I gra muzyka... :)


Najfajniejszym miejscem w pławniowickim pałacu jest według mnie biblioteka. Właściciel, hrabia Franciszek, posiadał bogaty zbiór książek i starodruków, choć w czasie II wojny światowej nie udało się uratować pałacowej biblioteki i część zbiorów przepadła bezpowrotnie. Dziś można podziwiać jedynie część oraz zbiór egzotycznych pamiątek z podróży. 


Biblioteka w pałacu w Pławniowicach. Znajdują się tu oryginalne meble, a także podłoga, która jest intarsjowana mahoniem i stanowi lustrzane odbicie wzoru z sufitu



Zbiór książek Ballestremów



Marmurowy kominek z 1927 r. jest projektu hrabiego Mikołaja, ostatniego właściciela Pławniowic. Nad kominkiem w owalnej ramie została przedstawiona hrabina Agnieszka Ballestrem z domu Stolberg, która była matką hrabiego Mikołaja



W Bibliotece wyeksponowano kolekcję afrykańską, dar ojców misjonarzy Gotfrieda Marxa i Jana Piontka



Niestety to niezbyt chlubna pamiątka z podróży, bowiem jest to kociołek... z nogi słonia! :( Jak widać te zwierzęta nie padały tylko ofiarami dla swych ciosów, lecz także były wykorzystywane do innych celów... :(



To tylko kawałek skóry pytona, a na odwiedzających patrzy... lwica... :(



Balafon, czyli afrykański ksylofon


Poza tym, jak zawsze, zachwycają mnie kominki i dekorowane, drewniane sufity. A pięknie wykonana snycerka jest dziełem genialnych rąk.


Piękny sufit w Sali Koncertowej



Herb rodu Ballestrem na suficie (z lewej) oraz rodu Saurma - Jeltsch, z którego pochodziła żona hrabiego Franciszka, Joanna Jadwiga, z która wydała na świat 12 dzieci! (przełom XIX i XX w.)



Sufit w Sali Zielonej



Widok na część pałacu i park



Widok na jeden z korytarzy pałacowych



Latarnia w korytarzu


W 1881 r., obok pałacu został wzniesiony dodatkowy, piętrowy budynek, tzw. Dom Kawalera, który początkowo przeznaczony był dla starszego syna hrabiego Leona, który mieszkał w nim do 1902 r. Potem budynek stał się czymś w rodzaju hoteliku dla gości. W jego dolnej kondygnacji znajdowały się mieszkania dla służby, powozownia i garaż dla samochodu hrabiego Franciszka. A był nim Mercedes – Benz.


Powozownia i Dom Kawalera



Dom Kawalera


Na początku 1945 r. właściciel Pławniowic, hrabia Mikołaj Ballestrem opuścił pałac w obawie przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Schronił się w Dreźnie, gdzie zginął pod gruzami budynku, w czasie amerykańskich nalotów dywanowych.
I choć sama wojna oszczędziła zabudowania pałacowe, to stacjonujący tu marszałek Iwan Koniew, radziecki dowódca wojskowy, pozostawił po sobie ruinę. Tego, czego nie dało się wywieźć, zniszczono.


Część pałacu od strony wewnętrznego dziedzińca



Krużganki pałacowe



Pałac pełen jest różnych detali architektonicznych


Po wojnie pałac, jako majątek poniemiecki, przejęło państwo. Na podstawie dekretu o przeprowadzenie reformy rolnej z 1944 r. , ustanowionego przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, wszelkie prawa do majątku zostały odebrane najstarszemu synowi hrabiego Mikołaja – Walentemu (ur. w 1928 r. w Pławniowicach, zm. w 2006 r.). Obiekt przekazano kościołowi.
Całe założenie do dnia dzisiejszego jest w posiadaniu władz kościelnych. Najpierw był tu, oprócz parafii, klasztor, potem biura administracji Państwowego Gospodarstwa Rolnego. I choć pałac i park miały licznych właścicieli, zmieniały się ich funkcje użytkowe, to stopniowo, bez żadnego zabezpieczenia, ulegał postępującej dewastacji. Od 1989 r. gospodarzem całości został dyrektor Ośrodka Edukacyjno – Formacyjnego Diecezji Gliwickiej, ks. Krystian Worbs, który postawił sobie za cel przywrócić wszystko do stanu świetności. I dzięki jego staraniom od 1993 r. pałac jest wciąż remontowany i stale zabezpieczany począwszy od dachów i stropów, na drobnych dekoracjach skończywszy. A wszystko z zachowaniem procedur konserwatora zabytków.


Pałac w Pławniowicach - widok od strony wewnętrznego dziedzińca, na którym stoi figura z 1870 r. przedstawiająca Matkę Boską z Dzieciątkiem 



Pałac - skrzydło z kaplicą



Pałac - skrzydło z wieżą zegarową


I tu nasuwało mi się jedno pytanie… skoro to kościół jest właścicielem tego założenia pałacowo – parkowego, to dlaczego nie wyłoży pieniędzy na niezbędne remonty, tylko pojedyncza jednostka, jaką jest ksiądz, stara się o sponsorów, by ratować zabytek dla szerszego ogółu? Dziwne to… Ale charyzma księdza jest na tyle silna, jego starania o dbałość zachowania detali i odtworzenie tego, co zostało zniszczone jest tak ujmujące, że zapłaciłam dodatkowe grosze za możliwość fotografowania wnętrz pałacu. Tym samym wsparłam pasję księdza, który bardzo ciekawie opowiada o pałacu, rodzinie Ballestremów, historii i walce o ten zabytkowy obiekt.
W 2019 r. bilet wstępu kosztował 10 zł. normalny i 7 zł. ulgowy. Samo zwiedzanie trwa ok. 1h i tylko z przewodnikiem. Akurat podczas naszej wizyty, zebrała się dość pokaźna grupa. Warto odwiedzić pławniowicki pałac, więc jeśli będziecie w pobliżu, zajrzyjcie koniecznie.
Po odwiedzinach, zostaliśmy jeszcze na chwilę w parku, który ma powierzchnię ok. 2,4 ha i został założony w 1885 r. Posadzono w nim wiele ciekawych roślin, w tym roślin i drzew egzotycznych, których kilka zachowało się do dziś.
Tego dnia było pięknie. Świeciło słońce, śpiewały ptaki. W takim otoczeniu lepiej smakowały zakupione lody, które skonsumowaliśmy w pałacowym parku. Aż nie chciałam myśleć o tym, że za kilka godzin miałam wsiadać do pociągu do Warszawy. I znów wrócić do rzeczywistości. Mój cudowny weekend dobiegł końca. Teraz pozostały piękne wspomnienia, za które dziękuję raz jeszcze Sylwii i Darkowi…


Pamiątkowa fotka Agentów z upolowanym nowym miejscem :)