O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

niedziela, 20 października 2019

Masyw Śnieżnika - Trójmorski Wierch i Mały Śnieżnik


Gdzie stykają się trzy morza,
czyli mój drugi dzień
w Masywie Śnieżnika

Mój tegoroczny urlop, który wymyśliłam sobie w Sudetach, jawił się jako pełen słońca, fajnych tras i lekkości bytu motyla. Tyle teoria. Praktyka nieco zweryfikowała moją fantazję, choć na brak słońca narzekać nie mogłam.
Pierwszego dnia po przyjeździe do Międzygórza, gdzie miałam kwaterę, wybrałam się do Jaskini Niedźwiedziej. Pierwszy dzień i od razu dałam sobie w kość. Teoretycznie następnego dnia mogłabym siedzieć i odpoczywać, ale po co? Lepiej pobiec na szlak. No to pobiegłam. Gdy powiedziałam mojemu gospodarzowi, gdzie zamierzam iść, spojrzał na mnie i odrzekł – „ale to daleko”. Wiem, ale co mi tam, dzień długi przecież…
Swoją wędrówkę zaczęłam w centrum Międzygórza, gdzie przy szlakowskazie obrałam ten żółty na Trójmorski Wierch. 

Szlakowskaz w centrum Międzygórza


Po drodze żywej duszy, większość od razu biegnie na Śnieżnik. Ja jednak wolałam zacząć od przyglądania się mu i najpierw wejść na inne „pagórki”. Szłam przez las ostro pod górkę, potem wyszłam na polną drogę. Ciszę przerywały mi tylko ptaki. 


Na żółtym szlaku



Gdzieś, między drzewami zagubione gospodarstwa dawały oznaki życia



Uroki Masywu Śnieżnika


Na rozdrożu szlaków, przy kapliczce, zrobiłam sobie przerwę na łyk herbaty i kawałek czekoladki. Nadmiar endorfin nigdy nie zaszkodzi w takiej postaci. Chłonęłam odgłosy łąki, lasu i zagubionych pomiędzy drzewami gospodarstw.


Na rozstaju dróg



Pierwszy przystanek przy kapliczce



Leśny dukt



Leśno-polna droga



W stronę Kotliny Kłodzkiej


Po około dwóch godzinach dotarłam do połączenia szlaków żółtego z niebieskim. Teraz szłam leśną przesieką, całkowicie sama, gdzie owładnął mną spokój. Prawie jak w bajce.  I tak znów do odłączenia szlaków.


Leśna przesieka



Każdy potrzebuje miłości...


Teraz ponownie wkroczyłam na żółty szlak. Doszłam nim do Przełęczy Puchacza 1100 m n.p.m. I tu zarządziłam sobie kolejną przerwę. Plecak spoczął pod wiatą, a ja poszłam poczytać mapkę, szlakowskaz i rozejrzeć się po okolicy. Chwilę przysiadłam i zjadłam kanapkę. Jakże wspaniale smakuje zwykła, sucha kanapka w takich okolicznościach przyrody!


Wiata na Przełęczy Puchacza



Jestem na styku dwóch państw, w rejonie Dolnej Morawy



Na Przełęczy Puchacza 1100 m n.p.m.



Jeszcze teoretycznie 45 min. do celu ;)


Gdy usłyszałam odgłosy jakiejś większej rodziny, zbliżającej się do przełęczy, postanowiłam ruszyć dalej. Nie czułam zmęczenia, nie śpieszyłam się. Powoli wkroczyłam na czerwony szlak, połączony z zielonym. Tu, wąską, kamienistą  ścieżką szłam granią. Przeszłam wzniesienie Puchacz 1190 m n.p.m. praktycznie tego nie czując. 


No to ruszam... na czerwonym i zielonym szlaku



Widok na Králický Snéžní



Puchacz 1190 m n.p.m.



Droga granią jest całkiem przyjemna



Szlak wiedzie granicą państwa. Na słupkach granicznych widoczne są dwie literki: czarna C oznacza oczywiście Czechy, a zamalowana S, oznacza dawne oznakowanie granicy z Czechosłowacją, która w 1993 r. rozpadła się na dwa państwa



Okno widokowe na Králický Snéžní



U stóp Trójmorskiego Wierchu


I nagle moim oczom ukazała się wieża. Wyrosła przede mną, jak spod ziemi. Czy to piękny obiekt? Polemizowałabym. Ale na pewno, dzięki niej, można obejrzeć okolice z góry. I tak zamierzałam zrobić.
Podeszłam pod drewnianą konstrukcję. Teraz byłam pewna, że jestem u celu, czyli na Trójmorskim Wierchu (1145 m n.p.m.)


Wieża na Trójmorskim Wierchu 1145 m n.p.m.



Trójmorski Wierch nosił dawniej nazwę Klepacz, z języka czeskiego Klepáč. Nawiązywała ona do gnejsowych głazów, które pod wpływem powietrza lub nadepnięcia na nie, wydawały charakterystyczne odgłosy, jakby "kłapały". Nazwę Trójmorski Wierch wprowadził w 1946 r. Mieczysław Orłowicz


Trójmorski Wierch nie jest jakimś wybitnym szczytem, nie zniewala z nóg ani wysokością, ani tym bardziej widokami, które przesłania roślinność. Te, można dopiero podziwiać, wdrapując się na wieżę.


Widok na Králický Snéžník i infrastrukturę Ścieżki w Obłokach



Na Trójmorskim Wierchu - widok na Kotlinę Kłodzką


Ale szczyt ten jest szczególny pod innym względem. To coś, czego tak naprawdę nie widać. To zlewisko trzech mórz: Bałtyckiego, Czarnego i Północnego. Brzmi niewiarygodnie, ale właśnie tu stykają się wody trzech wielkich akwenów. Na zboczach Trójmorskiego Wierchu ma swoje źródła Nysa Kłodzka, będąca zlewiskiem Morza Bałtyckiego, Liptovský Potok, który jest zlewiskiem Morza Północnego oraz Dolina Morawy z rzeką Morawa, która z kolei jest zlewiskiem Morza Czarnego.
Trójmorski Wierch jest jednym z sześciu miejsc w Europie i jedynym w Polsce, gdzie zlewiska się łączą. I chociażby dla tego powodu, warto wybrać się na ten szczyt.


Wieża na Trójmorskim Wierchu


Pod wieżą zebrało się kilka osób, każdy w ciszy siedział sobie na kamieniach i kontemplował przyrodę. Postanowiłam zostawić plecak na dole i wejść na wieżę. Drewniane schody skrzypiały, gdy wchodziłam na kolejne jej piętro. Wieża została zbudowana w 2009 r. a już rok później oddana do użytku dla turystów. Jej wysokość mierzy sobie 25 metrów, a sama konstrukcja pełni też funkcję przeciwpożarową.


Na szczycie, pod wieżą



Drewniana konstrukcja wieży


Widoki z wieży to 360° panorama. Z jednej strony mamy Kotlinę Kłodzką i wzgórza Gór Bystrzyckich. Z drugiej widok na Králický Snéžník ze słynną wieżą Ścieżki w Obłokach. Z kolejnej widzimy Śnieżnik a po przeciwnej stronie Dolną Morawę. I w sumie z każdej strony można stać i podziwiać widoki, a te nie wiem sama, które zaliczyć do najładniejszych.


Králický Snéžník i Stezka v Oblacích



Widok na Dolną Morawę



Králický Snéžník i Stezka v Oblacích



Puchacz 1190 m n.p.m.,  Goworek 1320 m n.p.m., Mały Śnieżnik 1326 m n.p.m. i Śnieżnik 1425 m n.p.m.



Śnieżnicki Park Krajobrazowy



Góry Bystrzyckie i Kotlina Kłodzka



Kotlina Kłodzka



Góry Bystrzyckie



Na wieży - widok w stronę Kotliny Kłodzkiej



Widok z wieży w kierunku Śnieżnika



Na wieży Trójmorskiego Wierchu


Na wieży nieco wiało, więc zeszłam na dół. Chwilę posiedziałam na dole, zjadłam kawałek czekoladki i postanowiłam zejść w kierunku Jasienia (936 m n.p.m.) Pomyślałam, że skoro jestem tak blisko to podejdę do źródeł Nysy Kłodzkiej. I na myśleniu się skończyło. Kiedy zaczęłam schodzić kawałek w dół, dotarło do mnie, że będę musiała znów wchodzić ostro pod górę tą samą trasą. A jeśli dodać do tego zmęczenie z poprzedniego dnia i powrót na kwaterę, to szczerze zaczęłam wątpić, czy dam radę dojść na dwóch nogach. A ponieważ opcja z przejściem na czworaka nie wchodziła w rachubę, popatrzyłam tylko w stronę Jasienia i cofnęłam się znów pod wieżę.
Stąd znów ruszyłam tą samą drogą na Przełęcz Puchacza. Trochę ludzi już tu siedziało. Usiadłam i ja na murku, by napić się herbaty i zjeść kolejną kanapkę. I nie wiadomo skąd, pojawiły się mrówki. No nie… to była moja miejscówka!


Herbatka na Przełęczy Puchacza


Chcąc, nie chcąc, podniosłam się, otrzepałam plecak i obrałam tym razem szlak zielony, który wyprowadził mnie prosto na Mały Śnieżnik (1337 m n.p.m.). Przyznam szczerze, że nie był to lajtowy spacerek. Wspinałam się ostro pod górę i coraz bardziej czułam zmęczenie.


Zielony szlak na Mały Śnieżnik



Zdjęcia tego nie oddają, ale to naprawdę był stromy odcinek



Widok na Mały Śnieżnik



Widok na Králický Snéžník



W drodze na Mały Śnieżnik - skała, która mogłaby zagrać z powodzeniem w najnowszej produkcji "Króla Lwa" :)



Stezka v Oblacích widziana z drogi na Mały Śnieżnik



Wieża na Trójmorskim Wierchu widziana ze szlaku na Mały Śnieżnik



Zielony szlak


A kiedy już byłam na wypłaszczeniu, czyli teoretycznie na szczycie, nadeszło małe rozczarowanie. Nigdzie nie zobaczyłam żadnej tabliczki z nazwą. A podobno była gdzieś przybita do drzewa. Tylko ja takowej nie znalazłam w zasięgu wzroku. I tylko świadomość, że nie podchodziłam wyżej, bo się nie da oraz ludzie siedzący na skałach, upewnili mnie w przekonaniu, że jestem na samej górze. A to mnie wymęczył dziad jeden! Wejście przypłaciłam lekką zadyszką.


Prawdopodobnie to jest Mały Śnieżnik 1337 m n.p.m.



Mały Śnieżnik



Mały Śnieżnik



Na skałach Małego Śnieżnika                



Mały Śnieżnik


Odpoczęłam nieco na skałach, zrobiłam kilka zdjęć i już maszerowałam na Halę pod Śnieżnikiem. Stąd miałam już około pół godziny drogi. Nogi jednak zaczęły mi ciążyć, jakby ktoś wsadził tam kamienie. Postanowiłam więc, odpocząć troszkę na Hali. Ułożyłam się na ławie pod wiatą i na wpół siedząc, na wpół leżąc, łapałam chwile zadumy.


Odtąd połączyły się dwa szlaki: zielony i niebieski



W stronę Hali Pod Śnieżnikiem



Zbliżenie na Ośrodek Narciarski Czarna Góra 



Hala Pod Śnieżnikiem i schronisko PTTK na Śnieżniku, w tle Czarna Góra, z lewej Średniak 1210 m n.p.m.



Szlakowskaz po drodze



Zasłużony odpoczynek na Hali pod Śnieżnikiem


Po paru minutach zebrałam się i podążałam do Międzygórza znanym mi już czerwonym szlakiem. Po drodze zjadłam obiad w restauracji i poszłam na kwaterę. Mimo małego zmęczenia miałam dobry nastrój. Pogoda mi dopisała, a ja zatoczyłam pętelkę po okolicy. Następnego dnia prognozy pogody zapowiadały się całkiem niezłe, więc zaplanowałam kolejny wielki trip. Ale o nim kiedy indziej.

Hej!