NORWEGIA PO RAZ DZIEWIĄTY,
CZYLI DUŚKA NA KRAŃCU ŚWIATA
Termin: 20 - 28 lipca 2024r.
Pokonana trasa 27 lipca: ok. 35 km samochodem, ok. 5 km pieszo, 1703 km samolotem
ok. 29 km autobusem, ok. 324 km pociągiem, (trasa trzech osób z wyprawy dotyczy autobusu i pociągu)
Dziennik z wyprawy, dzień 8 cd.:
Czas płynie nieubłaganie, a my dalej poruszamy się w świecie polarnym, ponieważ drugim odwiedzonym muzeum jest Muzeum Polarnictwa. To z kolei przedstawia historię ekspedycji polarnych.





Trochę o ludziach, trochę o życiu wśród zimna i wiatru, trochę o zwierzętach, które żyją na biegunach i które na te bieguny wyruszyły z ludźmi. Niestety też o polowaniu na foki i niedźwiedzie. Głównie jest tu o Roaldzie Amundsenie. Naprawdę ciekawa placówka. Można w niej zobaczyć rekonstrukcję chaty traperskiej ze Svalbardu oraz mnóstwo dokumentów z wypraw polarnych. Sam budynek muzeum to drewniany dom pomalowany na czerwony kolor i kilka innych budynków wokół. Niepozorny, a skrywa w sobie wiele tajemnic. Znajduje się na terenie dawnej siedziby Urzędu Celnego. Służba celna wyprowadziła się stąd w 1970 roku, a osiem lat później wprowadziło się tu muzeum.


































Osobiście spędziłabym tu dłużej czas, gdyby nie fakt, że tylko jeden dzień przeznaczony był na zwiedzanie miasta. Zdecydowanie na Tromsø trzeba poświęcić przynajmniej ze trzy dni. Myślę, że fajnie będzie połączyć zwiedzanie z polowaniem na zorzę polarną.
Nadszedł czas, by pożegnać się z polarnikami i zaznajomić się z... trollami!
O trollach pisałam Wam już nie raz. Są nieodłącznym elementem życia i wierzeń ludzi w Skandynawii. Umówmy się, trolle są wszędzie, trzeba tylko bacznie się rozglądać. I choć wydaje się Wam, że stoją one nieruchomo, to jednak jesteście obserwowani bardzo uważnie.
I właśnie w Tromsø otworzono Muzeum Trolli! Widok polskiej flagi przy muzeum bardzo cieszy :)
Uwaga na trolle! ;)
Jest to pierwsze i jedyne w Norwegii muzeum, poświęcone tym mitycznym stworom. Wykorzystuje się w nim nowoczesną technologię, jaką jest Rozszerzona Rzeczywistość. Oznacza to, że eksponaty ożywają podczas zwiedzania. Dzieje się tak z pomocą tabletów, z którymi chodzi się po poszczególnych salach. To, co nam się podoba w tej placówce, to fakt otrzymania przewodników papierowych oraz w wersji audio w języku polskim! Naprawdę to duży ukłon w stronę polskich turystów. Ze słuchawek sączą się opowieści o trollach, ciekawostki, ludowe podania, bajki i przestrogi. Resztę można doczytać. No i do muzeum wchodzi się na własną odpowiedzialność! ;) Wejście do muzeum
Mój stary, dobry znajomy ;)
Troll spełniający życzenia? A może tak wyszeptać, że chcemy nowego buta dla niego?
W Muzeum Trolli bawimy się świetnie, ociągamy się z wyjściem. Nie musimy przepychać się z grupami turystów, choć ludzi sporo krąży po salach. Zdecydowanie wizyta w tej placówce pozwala zrozumieć też, dlaczego Norwegowie są tacy, a nie inni i co trolle mogą mieć z tym wspólnego. Jak się zachować, kiedy spotka się trolla? Widzicie? Trolle mogą przybierać różne postacie i formy, mogą nawet być mną!
W muzeum jest troszkę o historii, troszkę o geografii i troszkę o legendach
Dzięki opisom i opowieściom z tabletów, mamy pełen obraz z życia legendarnych trolli, Olbrzymów, Bogów i ludzi
Drzewo życia, czyli Yggdrasil - w nim mieści się 9 światów, które zamieszkują istoty boskie, ludzie, zwierzęta, trwają wojny i zawierane są sojusze. W Skandynawii wierzono, że gdy Yggdrasil uschnie lub zacznie się trząść, nadejdzie Ragnarok, czyli koniec świata.
Opowieść o Ymirze, z którego dzięki Odynowi, powstał świat
Rozszerzona Rzeczywistość - bardzo ciekawe opowieści w tablecie
Troll Leśny. Jak sama nazwa wskazuje mieszka w głębokim lesie, ceni sobie spokój. Jest mistrzem kamuflażu, gdyż potrafi się stopić z otaczającą go przyrodą np. być przewróconym kawałkiem omszałego drzewa. Może mieć jedno oko świecące w ciemności.
Opowieść o królu św. Olavie, który zaprzedał duszę trollowi, by wybudować świątynię z wysoką iglicą. Nie chcąc stracić duszy, wykrzyknął imię Trolla, a ten wnet zamienił się w kamień i rozpadł na kawałki.
A tu bajka o Księżniczce, która zgodziła się zamieszkać z Białym Niedźwiedziem Królem w zamian za złoty wieniec. Kiedy się zakochała w królu, postanowiła przechytrzyć trolla, który rzucił klątwę na króla. Jest to stara norweska baśń autorstwa tych panów z fotografii nad makietą ;)
Tu dla odmiany mamy wersję Górskiego Trolla
Górski Troll ma cztery głowy i zamieszkuje wnętrze góry, w której ukryty jest skarb złożony ze złota i klejnotów. Marzy mu się w skrzyni lśniące słońce, a to jak wiemy jest boginią Sol, siostrą księżyca.
W szkole mówili do mnie "mała", ale pośród trolli jestem "średnia" :) :) ;) Foto: Mira
















Nie wiadomo kiedy i mijają kolejne godziny w przedsionku Arktyki. Po wyjściu z muzeum, idziemy na obiad. Szarpiemy się na coś innego, niż wyszukane danie acz liofilizowane. Trafiamy do jakiejś dawnej rzeźni. Dostajemy jedzenie, które kosztuje wprawdzie dużo, ale przynajmniej jest smaczne.



Chciałoby się jeszcze pozwiedzać, choćby Polarny Ogród Botaniczny, ale pora jest przemieścić się pod lotnisko i oddać nasz dzielny wehikuł, który cały tydzień był nam jak drugi dom. (Zaraz po namiocie i poduszce pod głową ). Ale nie może być tak prosto. Muszą być na koniec jeszcze jakieś nieplanowane przygody.
Termin: 20 - 28 lipca 2024 r.
Pokonana trasa 28 lipca: ok. 29 km autobusem, ok. 324 km pociągiem
Dziennik z wyprawy: kawałek dnia 8 i dzień 9, czyli poósmy:
Ogarniamy jako tako samochód, zostawiamy w umówionym punkcie i ruszamy w kierunku hali odlotów. Po drodze mamy przymusowy postój pod daszkiem, bowiem niebo płacze, że wyjeżdżamy. Płacze rzewnymi łzami przez dobrych parę minut, tak, że czuję już ciężar plecaka na ramionach.
Wreszcie odprawiamy nasze bagaże rejestrowane i po odprawie bezpieczeństwa idziemy pobuszować w jedynym, otwartym jeszcze o tej porze sklepie.
I kiedy radośnie wybieramy żelki i czekolady, słyszymy głośny alarm. Bieg od czoła po resztę plecaków, sprawdzenie czy wszyscy są i szybkie opuszczenie poczekalni. Wszyscy sprawnie wychodzą na płytę lotniska. Razem z nami pracownicy tego przybytku. Komunikaty są jasne, mamy pożar.
Okazuje się, że to tylko alarm próbny. Ognia nie ma, ale ćwiczyć muszą. Padło na nas...

Wreszcie samolot startuje, a my żegnamy górzyste tereny Norwegii .





Lot mamy bez większych przygód, za to na lotnisku w Gdańsku - niespodzianka. Jeden z naszych bagaży, duży wór z trzema dużymi plecakami, postanowił podróżować niczym ogrodowy krasnal w filmie "Amelia". My dolecieliśmy, worek nie. Zaginiony w akcji został przechwycony przez służby lotniskowe i do domu wrócił skruszony po czterech dniach.

Koło drugiej w nocy żegnamy się i połowa grupy rusza swoim samochodem do Warszawy, a połowa idzie do hotelu przekimać parę godzin i wrócić pociągiem do domu po południu.
Czy było warto? Zdecydowanie! Jestem dumna, że udało się spełnić nie tylko moje marzenia. Dumna, że udało się w 90% zrealizować mój autorski program zwiedzania. Cieszę się, że mojej grupie w miarę się podobało i nikomu nie stało się nic złego. Że pogoda współpracowała, a samochód nie miał żadnej usterki...
Tytułem podsumowania wyprawy:
6 osób (w tym wspaniałych trzech kierowców i trzy równe babki jako gps-y),
12 plecaków: sześć dużych i sześć małych,
3 namioty,
tysiące pokonanych kilometrów,
milion zachwytów i pierdyliard zdjęć, bo przecież "tu jest tak ładnie".
Najdalszy punkt - Nordkapp.
Napotkane zwierzęta: stada reniferów, dwa orły (jeden siedzący na skale, drugi lecący w górach), ze dwa zające, kilkanaście ptaków kamikadze, które latały przed maską, tysiące rozkrzyczanych mew, miliony much, komarów i meszek, psy na parkingach i kempingach.
7 noclegów: 1 na Sandnes Fjord Camping, 1 na Base Camp North Cape Kirkeporten Camping, 2 na Senja Camping, 2 na Fjordbotn Camping i 1 na plaży Parkering og Camping Grørfjord bygdelag.
Najlepszy punkt programu? Hmmyy.... Trudno powiedzieć, dla każdego co innego.
Nordkapp był dla nas spełnieniem dużego marzenia, inne rzeczy zaciekawiły, a renifery na plaży na koniec, zrobiły robotę.
Taka jest właśnie Norwegia. Zróżnicowana, nieprzewidywalna, piękna. Ideę norweskiego "friluftsliv" oraz "allemannsretten" wdrożyliśmy koncertowo. Byliśmy częścią natury, obcowaliśmy z nią codziennie.
Stare norweskie przysłowie mówi: "Ut på tur, aldri sur", co tłumaczy się mniej więcej "Idąc na zewnątrz, na wycieczkę, nigdy nie jesteś skwaszony". W Norwegii to się sprawdza na każdym kroku...
Mirciu, Marciu, Mirku, Krzysiu, Michasiu - dziękuję Wam jeszcze raz za wspaniałą tygodniową przygodę.
Koniec