Listopadowy wypad za miasto,
czyli o walce jesieni z zimą
W połowie
listopada tego roku zima przyszła niespodziewanie. Sypnęło śniegiem. Zrobiło
się zimno, buro i mało przyjemnie. No po prostu gotowa recepta na chandrę, na
deprechę i na kłótnie ze wszystkimi o wszystko. Nie… tak być nie może. Trzeba
zacząć działać. Najlepiej od razu. I dlatego wybrałam się za miasto, by
popatrzeć na świat, którego już nie ma, choć zostały po nim ślady. Dziś Drogi
Gościu zapraszam na styk Mazowsza z Podlasiem. Zawitamy do Korczewa.
Korczew –
niewielka wieś, administracyjnie należąca do województwa mazowieckiego,
geograficznie zaś – już do Podlasia. Od Warszawy dzieli ją jakieś 130 km.
Głównym i docelowym miejscem, do którego zmierzałam, był pałac w Korczewie,
zwany „Perłą Podlasia”, położony nad Bugiem.


Takich perełek Podlasie ma sporo,
nie zawsze zachowanych w należytym stanie. Im bardziej na wschodnie nasze
rubieże, tym więcej było dawnych, ziemiańskich majątków. Rodziny wżeniały się
między sobą, łączyły posiadłości i przepisywały z pokolenia na pokolenie. I
żyli by sobie tak dalej, gdyby nie dzieje historii, która niejednej familii
wywróciła życie do góry nogami.
Historia
Korczewa zaczyna się na początku XV w.
Książę Mazowiecki i Ruski - Jan, w 1401 r. przekazał akt nadania
Korczewa, Pretorowi z Brzezi. Tenże Pretor zapoczątkował rody, które władały
korczewskimi dobrami przez kolejne trzysta lat.
W 1712 r.
majątek nabył kasztelan podlaski i poseł na Sejm Grodzieński – Wiktoryn
Kuczyński. Była to osoba bardzo przedsiębiorcza, majętna, która zarabiała na
handlu zbożem oraz drewnem. W 1734 r. Kuczyński sprowadził architekta
Konciniego Bueni, który zaprojektował barokowy pałac, który funkcjonował przez prawie
100 lat. Na początku XIX w. zmieniła się moda i pałac przeżył przebudowę.
Kuczyński postanowił go przerobić w duchu neogotyku z pomocą planów Franciszka
Jaszczodła. Także wtedy zaprojektowano około 35 ha park, okalający pałac. (Dziś
już zostało go tylko około 12 ha).
Okres
Romantyzmu, pełen uniesień i wzdychania, został brutalnie stłumiony przez I
wojnę światową. Wycofujące się wojska rosyjskie zdewastowały pałac.
Wówczas
należał on do hrabiostwa Krystyna i Wandy Ostrowskich. Po wojnie zlecili oni
odbudowę i jednocześnie przebudowę pałacu. I w takiej formie, możemy teraz ten
pałac podziwiać. Hrabina Wanda Ostrowska była malarką. Swoje malarskie szlify
doskonaliła pod kierunkiem Stanisława Noakowskiego, który przygotował plan
odbudowy pałacu razem z Marianem Walentynowiczem (tak, tym samym od Koziołka Matołka i Małpki Fiki Miki). Całość remontu trwała do 1939r. Niestety rodzina nie mogła
długo cieszyć się pałacem w nowej formie. Zniszczenia z okresu I wojny
światowej były niczym wobec tych, które miały dopiero nastąpić. Po wybuchu II
wojny światowej Ostrowscy zmuszeni byli wyemigrować, jak większość arystokracji
tamtych czasów. Do końca wojny wierzyli, że wrócą do Korczewa. Niestety z
chwilą zakończenia działań wojennych i niemieckiej okupacji, zaczęła się ta druga, radziecka. Na wieść o komunizmie w
Polsce, zarówno Krystyn jak i Wanda osiedli całkowicie na obczyźnie, tęskniąc
do końca życia za Polską.

W latach 60. i 70. XX w. w pałacu mieścił się GS,
czyli Gminna Spółdzielnia, zwana potocznie „Samopomoc Chłopska”. Pałac stał się
sklepem, magazynem nawozów sztucznych, a pałacowe pomieszczenia przerobiono na
mieszkania. Nic, co rodzina Ostrowskich pozostawiła po sobie, nie przetrwało.
Grabież tego, co się dało wynieść, była na porządku dziennym. A niszczenie tego, czego wynieść nie zdołano,
przybrało fatalne skutki. Dziś w pałacowych komnatach można obejrzeć archiwalne
zdjęcia, które ukazują zniszczenia. Chyba na wszystkich zwiedzających,
największe wrażenie zrobiła fotografia wjeżdżającej konno do pałacu osoby.

Na całe
szczęście przyszła zmiana ustroju, a z nią nowy rozdział w historii
korczewskiej posiadłości. Krystyn i Wanda doczekali się dwóch córek, Renaty i
Beaty, które w latach 90. XX w. powróciły z emigracji i odzyskały pałac, a
właściwie ruinę. I przystąpiły do odbudowy i wyposażania swego dawnego
domostwa, co nie przychodziło z małym trudem.


W 2000 r.
starsza z sióstr – Renata złamała kończynę. W wyniku osłabienia organizmu, po
tym jak trafiła do szpitala ze złamaniem, wdało się zapalenie płuc, z którego
ta spadkobierczyni dóbr korczewskich już nie wyszła. Zmarła, pozostawiając z
dziedzictwem młodszą siostrę – Beatę. Okazuje się, że kobieta ta jest bardzo
przedsiębiorcza i ma żyłkę bizneswoman. Dba o majątek i stara się przywrócić mu
dawną świetność. Starania jej można zobaczyć dziś spacerując po pałacu czy też
parku. Jak wiadomo na wszystko potrzeba pieniędzy, więc fundusze pozyskane,
wkładane są tam, gdzie jest to najbardziej potrzebne. A to nie następuje
szybko. Ale są marzenia, jest zapał, jest wsparcie wielu ludzi.







Przy czym
właścicielka nie chce zamknąć się w pałacu i rozpamiętywać przeszłości, chce
dalej udostępniać go przyjeżdżającym do Korczewa. Sama mieszka w dawnej
oficynie, którą najszybciej można było wyremontować i przeznaczyć do życia, ale
w przyszłości chciałaby zamieszkać w dawnym pawilonie, zwanym Sybirem. Dziś to
całkowicie zrujnowana budowla, kiedyś funkcjonująca jako pałacyk letni.
Powstała na fundamentach średniowiecznego zamku obronnego. Nazwa tego pawilonu
wiąże się z dwoma podaniami: po pierwsze służba pałacowa, która nosiła tam
jedzenie zimą, mówiła, że jest tam tak zimno, jak na Syberii, a po drugie: pod
budynkiem znajdują się lochy, w których ukrywano Sybiraków. W okresie komunizmu
znajdował się w Sybirze Urząd Gminy. W akcie zemsty ktoś podpalił budynek,
który dziś straszy i czeka na swoją kolej do remontu.

Także park
jest rewitalizowany. W nim można odnaleźć piękne okazy drzew. A także
tajemniczy kamień. MENHIR. To kamień kultowy z czasów przedchrześcijańskich.
Prasłowianie byli wyznawcami animizmu, czyli w zjawiskach przyrody dopatrywali
się pewnej formy uduchowienia. Czcili zwierzęta, rośliny, a także ziemię i
kamienie. Kult bóstw polegał na modlitwach, ofiarach, wspólnym ucztowaniu i
wróżeniu. Kamień ma ponoć taką moc, że jak się pomyśli o jednym marzeniu i
dotknie głazu to marzenie się spełni. Pomyślałam marzenie, dotknęłam kamienia i
czekam… Zobaczymy. Co prawda kamień nie powiedział kiedy spełni się marzenie,
ale zawsze trzeba mieć nadzieję.


Z Korczewem
wiąże się taka ciekawostka: w latach 1906-1914, administratorem dóbr
korczewskich był Kazimierz Sołonowicz, syn powstańca styczniowego, mąż, ojciec
i… dziadek polskiego aktora Daniela Olbrychskiego po kądzieli, czyli ze strony
mamy.

Kolejną
ciekawostką Korczewa jest fakt, że pałac był zamieszkany przez Joannę z
Wulfersów Kuczyńską (1812-1888), praprababcię Renaty Ostrowskiej i Beaty
Ostrowskiej-Harris. Była ona zwana „Panią na Korczewie”, a tytułowana była
Panią Marszałkową. Jest znana m.in. z tego, że zaprzyjaźniła się z poetą
Cyprianem Kamilem Norwidem. Oryginalną korespondencję Norwida i Joanny Kuczyńskiej
przechowywano w pałacu w Korczewie aż do wybuchu wojny. W 1958 r. bez zgody
prawowitych właścicieli, została ona sprzedana przewodniczącemu PAX Bolesławowi
Piaseckiemu. Obecnie jest ona oddana do Biblioteki Narodowej w Warszawie. Beata
Ostrowska-Harris zabiega o kopie tych listów, by móc otworzyć w pałacu w
Korczewie wystawę poświęconą Norwidowi. Historia znajomości „Pani na Korczewie”
oraz poety doby Romantyzmu jest osobną, bardzo ciekawą historią. Warto się jej
poddać, spacerując po pałacowych korytarzach.

Dzień w
listopadzie jest krótki, a ja miałam jeszcze do odwiedzenia kilka miejsc w
okolicy. Opowiem o nich w przyszłości. Trzeba było zebrać się i podążyć dalej.
Po drodze obserwowałam jak zima powoli lecz skutecznie wdziera się na Podlasie.
Na polach toczyła się walka jesieni z zimową damą. Cóż, taka kolej rzeczy.
Zatem do
zobaczenia wkrótce!
Pierwotnie chciałem zobaczyć ten pałacyk, ale wracając z Podlasia dłużej niż planowaliśmy zabawiliśmy w Drohiczynie. Ale może kiedyś jeszcze go odwiedzę realizując dolną część "Ściany Wschodniej". Bardzo ciekawy post, jak zawsze u Ciebie dużo faktów historycznych i piękne zdjęcia, w tym odnowione wnętrza. Fajnie, że po latach pałac znów jest w rodzinie, szkoda tylko, że zwykle takie zwroty dotyczą mocno zdewastowanych obiektów. Tak myślę, gdzie to się tak spieszyliście, może właśnie do Drohiczyna ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, miłej niedzieli :)
To prawda. Akurat w tym przypadku rodzina stara się odnowić pałac a wiele z takich obiektów to wciąż ruina, mimo prywatnych właścicieli. Tego dnia odwiedziłam jeszcze trzy dawne majątki, ale nie Drohiczyn😀. Spokojnej niedzieli.
OdpowiedzUsuńwypada trzymać kciuki za odnowicieli, a dla Ciebie brawa za świetny opis!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.Myślę, że na dalsze remonty i odnawianie brakuje pieniędzy. Ale upór i konsekwencja sprawią, że za jakiś czas pałac będzie wyglądał inaczej. Będę trzymać za to kciuki. Ściskam niedzielnie😀
UsuńJa również trzymam kciuki za przywróceniem posiadłości dawnego splendoru. Nikt lepiej o to nie zadba, jak osoby z nią związane, więc życzę im wszelkiego powodzenia.
OdpowiedzUsuńOby tak się stało, bo zarówno właścicielka jak i pałac, zasłużyli na dobro. Na pewno ciężko jest patrzeć na dawny swój dom rodzinny, kiedy ten jest ruiną, ale serce rośnie, gdy uda się go poddźwignąć. Pozdrawiam serdecznie, dobrego poniedziałku :)
UsuńŚwietny opis, wszystko takie dopracowane. Nad miejscem można się zastanowić i odwiedzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Witam😊 Myślę, że miejsce dobre na rodzinny spacer. Dla mnie to też miejsce z duszą. Zapraszam do lektury innych wpisów. Serdecznie pozdrawiam😀
UsuńWczoraj zainteresował mnie film, zrealizowany w 1999 r. z Panią Renatą Ostrowską w roli głównej. Osoba niezwykła, o nieskazitelnych manierach, szlachetnych rysach i wielkiej wewnętrznej dobroci. Przyciągnęła mnie jej osobowość jak magnes, tęskni się za takimi ludźmi, których w tym kształcie już się nie spotyka... Nie wiedziałam wczoraj, że Pani Renata Ostrowska od 17 lat nie żyje... Dziś kupiłam jej książkę "Mój Dom". Z niecierpliwością czekam na przesyłkę, aby zgłębiając lekturę przenieść się w czasy polskiej arystokracji, którą skutecznie zniszczyli zachodni i wschodni sąsiedzi naszej Ojczyzny. Dziękuję za możliwość zapoznania się z pięknymi zdjęciami majątku, który powstaje z ruin, jak Feniks z popiołów... pewnie to moc magicznego Podlasia :) Pozdrawiam serdecznie. Zosia.
OdpowiedzUsuńWitaj Zosiu :) Masz rację, teraz takich ludzi, którzy otrzymali przedwojenne wychowanie i potrafią je dalej w niesprzyjających warunkach zachować, jest mało. Tym bardziej cieszy fakt, że są takie osoby, które przywracają ducha tamtej epoki. A Podlasie jest magiczne, przekonałam się już nie raz. Zapraszam do innych wpisów, może jeszcze coś odnajdziesz dla siebie. Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBrawa dla właścicieli!!!! Brawa dla Pani, post super, pozdrawiam - Ania
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję, zapraszam do pozostania ze mną na dłużej :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMuszę udać się w te cudowne strony. Podziwiam historię Korczewia i ludzi, którzy jego potęgę budowali. Więcej takich ludzi,a Polska odzyska swą wielkość
OdpowiedzUsuńPolecam nie tylko pałac w Korczewie, ale też całe Podlasie. Tam jest po prostu pięknie! Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńFajnie pokazany Korczew. Pamiętam tylko pałac w czasie, gdy w roku 80-tym ubiegłego wieku rozpoczęto prace remontowe. Ja akurat byłem zaangażowany w odbudowę pałacu w Patrykozach. Polecam, aby również zobaczyć to dzieło. Na chwilę obecna jest w rękach prywatnych, ale istnieje możliwości zwiedzania po uprzednim umówieniu. Co ciekawe w projekt pałacu w Patrykozach jak i późniejszą przebudowę dóbr w Korczewie zaangażował się sam Franciszek Jaszczołd, który zaprojektował oranżerię (obecną kaplicę), studnię św. Jana oraz stworzył nową koncepcję parku. Wybudował również pałacyk letni zwany Syberią, w którym Joanna Kuczyńska, żona Aleksandra, zamieszkała po śmierci męża. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam również do siebie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Podczas moich wędrówek przez Podlasie miałam okazję zawitać do pałacu w Patrykozach. Niestety był on jeszcze ruiną, był niedostępny dla zwiedzających. Cieszę się, że jednak wypiękniał i można go zwiedzać. Będzie to zatem punkt na liście do zobaczenia. A Korczew, mam nadzieję, że również z każdym rokiem będzie coraz piękniejszy i uda się odnowić wszystko. Moim zdaniem warto. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń