O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 3 listopada 2015

Katowice: Nikiszowiec

Kaj mnie ciepnęło,
czyli ślonsko godka

CZĘŚĆ I KATOWICKIEJ PRZYGODY

  
Piątek, 14 sierpnia 2015r – nieoczekiwany dzień wolny za święto przypadające dzień później, w tym roku w sobotę. Wobec takiego daru nie mogę przejść obojętnie. Pomysł jednodniowego wypadu tlił się w mojej głowie już od dłuższego czasu. Teraz mógł zostać zrealizowany.
Robię mały eksperyment: pytam kilku znajomych o kolor jaki się kojarzy im z Katowicami. Mają odpowiedzieć szybko i bez zastanowienia. Domyślasz się zapewne Drogi Gościu, że ciągle padał jeden i ten sam kolor: czarny. Bo Katowice = Kopalnie = Węgiel = Czarny kolor.  Proste. Tymczasem miasto to szczyci się zielonymi parkami, skwerami oraz lasami. Ale dla mnie będzie się od tego dnia wiązał z kolorem czerwonym. Czerwonym jak cegła z górniczych familoków jednej z dzielnic stolicy Górnego Śląska. Zapraszam Cię dziś na spacer po Nikiszowcu.
Nie wiem, czy ktoś pamięta jeszcze taki serial „Blisko, coraz bliżej”. Choć większość zdjęć zrobiona była we wsi Paniowy, gdzie powstała wioska filmowa, to jednak kilka ujęć zrobiono na Nikiszu, jak o tym osiedlu mówią Ślązacy. Mam w domu cztery części książki Albina Siekierskiego z fotosami z filmu i wyraźnie widać na nich budynki z czerwonej cegły. Książkę czytałam już chyba tyle razy, ile było Powstań Śląskich i zawsze powtarzałam sobie, że kiedyś chciałabym pojechać w to miejsce.  I oto jestem, by odkryć dla siebie cząstkę dawnego życia górniczego.


Makieta Nikiszowca na górniczym wagoniku

Ok. 10.00 wysiadam w Katowicach z pociągu relacji Warszawa Centralna – Wiedeń. Jestem sama, bo każdy, kogo zapytałam, czy jedzie ze mną, pukał się w czoło i mówił: Katowice? Ale co tam ciekawego? Aaaa…. No właśnie, niewiedza. To chyba ona pchnęła mnie do tego, by wstać tak rano i jechać ponad dwie godziny na Śląsk.
Szybko odnajduję stanowisko odjazdu autobusu, który ma mnie dowieźć do Nikiszowca. Zakupuję bilet i już jadę w stronę nieznanego.
Nazwa osiedla pochodzi od szybu „Nikischschacht” (teraz Poniatowski) i spolszczonej wersji niemieckiej nazwy. Nazwa szybu z kolei wywodzi się od nazwiska przedstawiciela spółki „Georg von Giesches Erben” – barona Nickisch von Rosenegk. Zanim doszło do budowy Nikisza, najpierw powstało inne osiedle – Giszowiec. O nim przewrotnie napiszę w kolejnym poście. Tak, czy siak, kiedy na początku XX w. okazało się, że liczba mieszkań dla górników i ich rodzin jest niewystarczająca, podjęto decyzję o wybudowaniu nowego osiedla. Wybór lokalizacji padł na fragment dzielnicy Janów. Do jego zaprojektowania zaproszono twórców Giszowca – Emila i Georga Zillmannów z Charlottenburga. Między 1908r. a 1918r. z inicjatywy spółki powstaje nowe osiedle górnicze. Pierwszy blok mieszkalny zostaje oddany do użytku w 1911r. W sumie powstanie ich kilka. Wszystkie trzykondygnacyjne, połączone w czworoboki z zamkniętymi podwórzami. 


Ulica Rymarska



Ulica Rymarska



Na jednym z podwórek Nikisza



Familoki od strony podwórka


Górnicy i ich rodziny mieli do dyspozycji komórki, chlewiki a nawet piece chlebowe. Do tego pralnię, suszarnię i magiel. Oczywiście plany obejmowały także kościół i szkołę a także łaźnie.  Twórcom chodziło o typowe patronackie osiedle, które zapewniałoby komfort życia i wszelkie potrzeby ludzi zatrudnionych w „grubie”, czyli w kopalni. Typowe mieszkanie miało ok. 63m² i składało się z kuchni, w której zazwyczaj koncentrowało się życie, dwóch pokoi – jednego sypialnianego, drugiego na kształt salonu. Jedyną wadą był brak łazienki, a ubikacja była zwykle na półpiętrze i przypadała na dwa mieszkania. Mimo tych warunków ludziom żyło się tu całkiem dobrze aż do wybuchu I wojny światowej. Wówczas mieszkańcy odczuwali dotkliwy brak żywności. Zdrowych mężczyzn wysyłano na front, więc nie było komu wydobywać węgla. Kopalnia zatrudniała więc kobiety i młodych chłopców od 14 roku życia a także jeńców wojennych. Po zakończeniu działań wojennych na Nikiszowcu wybuchła epidemia tyfusu.


Na nikiszowieckim podwórku



I jeszcze jedno spojrzenie na ul. Rymarską

A potem wcale nie było lepiej. Przyszło I Powstanie Śląskie(16 -26 sierpnia 1919r.). Po wojnie większość mieszkańców liczyła na przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Zaczęły się strajki. Doszło do masakry robotników w kopalni, część Ślązaków chwyciła za broń. Rząd powstania nie poparł, więc ono upadło. Powstańcy uciekali przed represjami w głąb kraju. Potem było II Powstanie Śląskie(19/20 – 25 sierpnia 1920r.). Celem jego było usunięcie niemieckich organów bezpieczeństwa i wprowadzenie mieszanej polsko-niemieckiej policji. I choć rząd w Warszawie nie poparł powstania, bo był zaangażowany w bitwę warszawską, postulaty udało się wywalczyć. I wreszcie wybuchło III Powstanie Śląskie (2/3 maja – 5 lipca 1921r.). To była już walka o przyłączenie Górnego Śląska do Polski. A miała ona związek z fałszywymi wynikami plebiscytu, w którym podano, że większość Ślązaków chciała być przyłączona do Niemiec. Górny Śląsk miał być podzielony a ludność obawiała się ponownego terroru niemieckiego. W efekcie odnotowano rozejm, w wyniku którego Polska otrzymała większość obszaru spornego, a ponad 60% ludności opowiedziało się za polskojęzycznym pochodzeniem. Również i od tego powstania odciął się rząd.
Kolejne lata to strajki górników, którzy domagali się zaprzestania redukcji stanowisk pracy oraz zmniejszania im pensji. O wydarzeniach sprzed II wojny światowej opowiadają dwa znane filmy Kazimierza Kutza – „Sól ziemi czarnej” oraz „Perła w koronie”. Oba nagrywane w magicznych plenerach Nikiszowca.


Nikiszowiec


W czasie II wojny światowej całe osiedle zajęli Niemcy, wiadomo jak się wtedy żyło. Niemcy zdejmowali wszystkie polskie symbole. Przeprowadzili też akcję spisu ludności, zwaną „palcówką”, gdzie zamiast zdjęcia w dowodzie był odcisk palca. W obawie przed represjami, mieszkańcy podawali jako język ojczysty – język śląski, wskutek czego byli wciągani na volkslistę. Masowo wcielano też Ślązaków do Wermachtu. Znów brakowało rąk do pracy w kopalniach. Powtórzyła się sytuacja, w której pracującymi stały się kobiety, dzieci i wycieńczeni jeńcy. Po wojnie przyszedł czas odbudowy całego kraju. Nikiszowiec nie ucierpiał w czasie wojny. Dziś stanowi atrakcję turystyczną i jest wpisany na listę Pomników Historii.


Tablica pamiątkowa 


Ale osiedle to jest przede wszystkim domem dla wielu familii. Z pokolenia na pokolenie żyją tu kolejni górnicy, ale też ci, którzy wolą zasiłki dla bezrobotnych. Jak wiele innych miast, dzielnic czy osiedli, również Nikiszowiec boryka się z problemami natury społecznej. Mówią, że to niebezpieczna dzielnica. Mnie na szczęście nie stało się nic złego. Powiem więcej, jakieś bajtle, czyli dzieci, obsypały mnie płatkami kwiatków, wprawiając mnie w osłupienie, a potem w radosny nastrój.


Ulica Janowska




Ulica Janowska - w tle Plac Wyzwolenia

Wróćmy więc do spaceru po Nikiszu. Swoją wędrówkę zaczynam od nikiszowieckiego rynku, czyli od Placu Wyzwolenia. To centralny plac całego założenia urbanistycznego. Powstał razem z budową całego osiedla. Skupiał wokół siebie budynki użyteczności publicznej. Dziś przejeżdżają przez niego tylko autobusy. Ruch kołowy jest wyłączony (no chyba, że jest się mieszkańcem), więc jest tylko możliwy „szłapcug”, czyli jak żartobliwie określają na Śląsku – chodzenie pieszo.


Uskuteczniam "szłapcug" na Nikiszu. Tu na Placu Wyzwolenia na tle Urzędu Pocztowego. Z lewej strony budynek z dużymi oknami to dawny magiel



Budynek przy Placu Wyzwolenia, w podcieniach którego...



...znajdują się lokale użyteczności publicznej jak sklep, piekarnia i cukiernia a także Centrum Zimbardo - miejsce spotkań i edukacji młodzieży pod patronatem samego prof. Philipa Zimbardo, amerykańskiego psychologa światowej sławy



W podcieniach nikiszowieckiego budynku



Kafejka w podcieniach



Fryzjer działa tu od bardzo dawna



Fotograf od 1919r. prowadzi swoją działalność

Mój wzrok przyciąga od razu budynek dawnej gospody, dziś Urzędu Pocztowego. Jako jedyny ozdobiony jest mozaiką w róże. Jest to motyw często powtarzany na wszelkich ulotkach, biletach, reklamach Nikiszowca. Nic dziwnego, dekoracja budynku jest bardzo ładna. I jedyna taka efektowna na tym osiedlu.


Mozaika w róże na budynku dawnej gospody, dziś Urzędu Pocztowego



Urząd Pocztowy - widok spod kościoła św. Anny, z lewej strony widać budynek dawnego magla, obecnie Działu Etnologii Miasta


Niewątpliwie największą budowlą, przy której zresztą wysiadłam jest Kościół św. Anny. To spory, neobarokowy budynek również projektu panów Zillmannów. Powstał w miejscu dawnej kotłowni w 1914r. Jego poświęcenie nastąpiło dopiero w 1927r., bowiem budowę przerwał wybuch I wojny światowej. Sam kościół jest zbudowany na planie krzyża. 


Kościół św. Anny - widok od Placu Wyzwolenia



Kościół św. Anny - widok od strony ulicy św. Anny



Wieża kościelna widoczna z jednego z podwórek górniczego osiedla


Pod wielką na 25m kopułą wymalowane są postacie świętych i błogosławionych. Po środku wisi wielki i zapewne ciężki, metalowy żyrandol. 


Kopuła z postaciami świętych i błogosławionych



Nawa główna kościoła


W nawach bocznych znajdują się ołtarze Matki Bożej i patronki górników św. Barbary. Tu także można odnaleźć figurę św. Anny oraz relikwie świętej oraz Ojca Pio. 


Figura św. Anny



Relikwie św. Anny



Ołtarz poświęcony św. Ojcowi Pio



Relikwie św. Ojca Pio


Parafia posiada też organy, które powstały w 1927r. Ołtarz, który można obejść dookoła, utrzymany jest w tonacji czarno-złotej.


Ołtarz główny



Jeden z witraży świątyni



Chrzcielnica



Ambona



Organy kościelne


Wychodzę przed kościół. Jest upalnie. Straż pożarna ustawiła wodną kurtynę. Postanawiam zagłębić się w uliczki górniczego osiedla.


Wejście do świątyni nikiszowieckiej


Na pierwszy rzut oka, każdy budynek jest taki sam. Każda ulica identyczna. 


Nikiszowiec w pełnej krasie



Ulica Janowska



Tu można odnaleźć izolatory prądu, starego typu na wysięgnikach metalowych wraz z antycznymi już lampami ulicznymi



Jedna z ulic na Nikiszu



Familok z czerwonej cegły


Ale to tylko pozory. Tu wcale nie jest monotonnie. Jak się dobrze przyjrzeć, to każdy blok ma inne dekoracje. Różnią się od siebie jakimś detalem architektonicznym. 


Górnicze młotki jako dekoracja muru



Tu owalna dekoracja



Tu nawiązanie do greckiego szlaczka



A tu dla odmiany romby



Róg jednego z familoków od strony podwórza



Czerwono-zielona szachownica jako kolejna dekoracja muru



Wykusz w jednym z budynków



Przewieszka między budynkami jako łącznik nad ulicą



Kolejny przykład na udekorowanie muru


Zadziwiają mnie czyste okna w budynkach. Obowiązkowo każde obramowane czerwonym kolorem. 


Jedne z wielu okien na Nikiszu



Okna duże...



Okna małe (dodatkowo ozdobione kolorową szachownicą w owalu)...



Obowiązkowo okna w czerwonej obwódce - tu na ulicy św. Anny


Ponieważ jest ciepło, sporo okien jest otwartych, a z nich dochodzą do mnie kuchenne odgłosy: stukanie garnków, brzęczące sztućce. Mimowolnie skojarzam świąteczny obiad typowo śląski: rolada z kluskami z dziurką oraz modra kapusta. Moje ślinianki zaczynają działać, a przecież jeszcze nie ma pory obiadowej.
Chodzę między budynkami, przechodzę przez podwórka. Uśmiech z mojej facjaty nie znika. Myślę sobie, że ja też wychowywałam się na takim osiedlu. Tylko było mniej zabytkowe. Gdzie tam, wcale nie było zabytkowe, było niby nowoczesne.  Czuję się dobrze wśród czerwonej cegły, gdzie tradycja i historia idą razem pod rękę.
W pewnym momencie wyłania mi się znajomy obrazek. Nad podwórkiem górują kominy Kopalni „Giesche” obecnie „Wieczorek”. Ja też z okien widzę kominy tyle, że Elektrociepłowni Siekierki. Znów widzę jakieś podobieństwo. 

Na jednym z podwórek - widok na kominy kopalni "Wieczorek", dawniej "Giesche"



Widok na typowe podwórko nikiszowieckiego osiedla oraz kopalniane kominy z poddasza jednej z kamienic



Widok na podwórze z poddasza



Chyba (?) zabytkowy hydrant


Postanawiam tam podejść. „Gruba” czyli kopalnia wydobywa węgiel kamienny. Powstała w 1826r. I pracuje nieprzerwanie do dziś. Na listę zabytków wpisano szyb „Pułaski”, przy którym stoję i czytam tablice informacyjne. Dołączono też nadszybie, a więc budynek łączący szyb z innymi funkcjami, np. transportem ludzi lub urobku a także wieżę szybową, czyli konstrukcję, na której umocowane są obracające się koła kierownicze lin wyciągu szybowego. Na liście zabytków znalazły się też inne pomieszczenia kopalni.


Kopalnia "Wieczorek", szyb "Pułaski"



Tablice informacyjne przy szybie "Pułaski"



To nie nagrobki, a kamienie graniczne pól górniczych



Nie ma to jak popatrzeć na stare fotografie



Kopalnia Węgla Kamiennego "Wieczorek" - dawna kopalnia "Giesche"



Koła się obracały, znak, że kopalnia pracuje - niestety na zdjęciu tego nie widać :)


Atrakcją turystyczną są, stojące przed kopalnią, dwa wagoniki kolejki wąskotorowej „Balkan”. W 1914r koncern Georg von Giesches Erben (czyli inaczej „Spadkobiercy Georga von Giesche”) dostali pozwolenie na połączenie prywatnej linii wąskotorowej z ruchem osobowym. Kolejka służyła do przewozu pracowników kopalni Giesche, mieszkających w Giszowcu. Ponieważ była bezpłatna służyła także mieszkańcom innych dzielnic jak Nikiszowiec, Szopienice czy Janów. Nazwano ją żartobliwie „Balkan” od uruchomionej w 1916r. linii ekspresowej łączącej Berlin z Konstantynopolem. Kolejka miała się dobrze aż do 31 grudnia 1977 roku, kiedy to odbył się jej ostatni kurs. Dziś odrestaurowane wagoniki są świadectwem przeszłości.


Kolejka Balkan


Wracam na Plac Wolności, przechodząc znów przez podwórka i ulice Nikiszowca. 


Familoki przy ulicy Giszowieckiej



Między czworobokami familoków można się przemieszczać licznymi bramami oraz przez podwórka



Szyb "Nikisz", dawniej "Nickischacht"



Ulica Janowska - w tle wieża kościoła św. Anny



I znów na Placu Wyzwolenia



Zakamarki na Nikiszowcu



Ulica św. Anny



Odrobina koloru - czymś trzeba się wyróżniać



Wieża kościelna widziana za łącznikiem na ul. św. Anny


Tu odwiedzę jeszcze jedno miejsce, ale zanim je opiszę, najpierw zabiorę Cię Drogi Gościu na chwilę do Giszowca, o którym wciąż wspominam. Ale to następnym wpisem. Obiecuję, wrócimy jeszcze do robotniczego osiedla z czerwonej cegły. Zatem nie odchodź daleko.


C.d.n.

8 komentarzy:

  1. Pamiętam Twój komentarz pod moim postem, że bardzo chciałaś odwiedzić to miejsce. Jak widzę, marzenie się spełniło. Bardzo obszerna relacja zawiera wiele faktów z historii osiedla jak i całego Górnego Śląska. Mam wrażenie, że wszędzie byłaś co najmniej dwa razy. Podziwiam zmysł obserwacji, sam się dowiedziałem kilku ciekawych rzeczy o tym osiedlu. Miło się z Tobą wędrowało :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa upór :) Albo konsekwencja :) Marzenia się czasem spełniają. Wrażenie bycia dwa razy w tym samym miejscu to zaleta tego osiedla. Niby wciąż to samo, a jednak inaczej. Bardzo sympatycznie spędziłam czas na Nikiszowcu, spacerując uliczkami, między podwórkami, wchodząc z jednej ulicy, wychodząc na innej. Sama świadomość, że chodzę wśród stu letnich budynków była niesamowita. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Cudna relacja. Przeczytałam z zapartym tchem.
    Znam te miejsca, ale tylko pobieżnie. Pięknie to pokzałaś i opisałaś, szczerze podziwiam. :)
    Pozdrawiam Cię bardzo ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Ja też znałam Nikiszowiec tylko ze zdjęć innych osób, ale to nie to samo, co przeżyć i zobaczyć to samemu. Miejsce wyjątkowe. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Z wielkim zaciekawieniem obejrzałam tradycyjne śląskie miasto, budynki z czerwonej cegły, familoki. To miejsce leży dosyć daleko ode mnie i takie obrazki znane mi są jedynie z telewizji. Ciekawa wycieczka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Inko :) Nikiszowiec też znałam jedynie z filmów, zdjęć i opowiadań innych. Aż przyszedł taki moment, że chciałam się przekonać jak jest naprawdę. I oto efekt mojej wyprawy. Już dziś zapraszam Cię na część II, która ukaże się niebawem. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Dużo pięknych zdjęć! Właśnie uświadomiłam sobie że to tak blisko mnie a jeszcze tam nie byłam, pora to zmienić! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Zawsze jest dobra pora na nadrobienie zaległości. A Nikiszowiec to urocze miejsce na np. niedzielny spacer. Albo osobną wycieczkę. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń