NORWEGIA PO RAZ DZIEWIĄTY,
CZYLI DUŚKA NA KRAŃCU ŚWIATA
Termin: 20 - 28 lipca 2024 r.
Uczestnicy: Mira, Marta, Mirek, Krzysiek, Michał i Duśka
Trasa opisana w poście:
21 lipca: Sandnes - Alta - Skarsvåg - Nordkapp - Skarsvåg
Nocleg: BaseCamp NorthCape Kirkeporten Camping
Pokonana trasa 21 lipca: 376 km samochodem
Dziennik z wyprawy, dzień 2 cd.:
Tym razem lecimy prosto na kamping w Skarsvåg.Ale prosto, nie znaczy łatwo i bez zatrzymania się. Tego się nie da, bo im bliżej północy, tym więcej reniferów wychodzi na ulicę. Tu absolutnie zwalniamy, żeby nie zwiększyć sobie kosztów podróży. Poza tym te urocze zwierzątka są tak radosne, że nie sposób nie wyjąć aparatu i nie zrobić im zdjęć. Niby są płochliwe, ale jednak ciekawskie. Wyznają także zasadę, że są u siebie, więc kiedy mają chęć iść po ulicy, to po prostu idą przed samochodem. Nierzadko slalomem... To Ty kierowco masz problem ;)





Na kemping w Skarsvåg przyjeżdżamy dwadzieścia minut po 21.00. Recepcja jest już zamknięta, ale moje łomotanie daje skutek otwarcia drzwi. Próbuję powiedzieć po norwesku, a potem i po angielsku co, jak, gdzie i kiedy. Mam wrażenie, że człowiek kompletnie mnie nie rozumie, bo jest tak mega zmęczony. W końcu łapie, że chcemy zostać tu na nocleg i zaprasza do środka, a następnie dostaję kartę meldunkową. Wpisuję adres i słyszę: a ja znam tą ulicę. Bo ja to z Warszawy jestem, a w zasadzie z Piaseczna! :) :) :) Kto by przypuszczał, że na końcu świata załatwię nocleg na kempingu i to po polsku.
Normalnie o szczęście niepojęte! :)
Normalnie o szczęście niepojęte! :)

Rozkładamy nasze namioty we wskazanym miejscu i idziemy do kuchni kempingowej na obiadokolację. Czyli posiłek z cyklu "dziś szef kuchni poleca, co z plecaka się wyciągnie" ;)
Myślicie jednak, że po długiej podróży poszliśmy spać? Otóż nie. Bo o 23.00 zbieramy się na Nordkapp! Teoretycznie na zachód słońca. Ale przecież jest dzień polarny, więc słońce nie zachodzi. Po drodze co chwilę musimy zwolnić, ponieważ renifery, nie robiące sobie nic z tego, że samochód jedzie z pewną prędkością, beztrosko pasą się przy drodze albo lepiej, na drodze. Największe zagrożenie, gdy wylatujemy z tunelu, a zaraz za nim beztrosko stoi refenir. Nosz pyszczku, Twoje szczęście, że jesteś śliczny, a my pilnowaliśmy dozwolonej prędkości...
Myślicie jednak, że po długiej podróży poszliśmy spać? Otóż nie. Bo o 23.00 zbieramy się na Nordkapp! Teoretycznie na zachód słońca. Ale przecież jest dzień polarny, więc słońce nie zachodzi. Po drodze co chwilę musimy zwolnić, ponieważ renifery, nie robiące sobie nic z tego, że samochód jedzie z pewną prędkością, beztrosko pasą się przy drodze albo lepiej, na drodze. Największe zagrożenie, gdy wylatujemy z tunelu, a zaraz za nim beztrosko stoi refenir. Nosz pyszczku, Twoje szczęście, że jesteś śliczny, a my pilnowaliśmy dozwolonej prędkości...
Nordkapp, czyli Przylądek Północny, to klif o wysokości 307 m, który błędnie jest nazywany najdalej wysuniętym skrawkiem lądu Europy. Tak po prawdzie to jest nim Nordkinn, ale tam już by było za daleko.

Nazwę Nordkapp nadał w 1553r. angielski badacz Arktyki, Richard Chancellor. Pierwszym turystą był zaś włoski ksiądz Francesco Negri, który pojawił się na Przylądku Północnym sto lat później, a dojście na kraj świata zajęło mu dwa lata. Dziś kończy się tu droga krajowa i jest to popularny cel wycieczek. Dla mnie było to kolejne spełnione marzenie. I jak się okazuje nie tylko dla mnie.
Parkujemy samochód na parkingu i spokojnie idziemy pod najbardziej słynny globus na świecie. Ludzi cały tłum. Ale czego się można spodziewać, gdy jedzie się w miesiącu, w którym Norwegowie mają sommerferie. W sumie nie ważne. Jesteśmy tu i teraz. Dalej drogą lądową w Europie już się nie da. Ponownie przeze mnie przebiega wzruszenie. Udało się... Dojechałam na Przylądek Północny. Duśka na krańcu świata! I to dosłownie.
Parkujemy samochód na parkingu i spokojnie idziemy pod najbardziej słynny globus na świecie. Ludzi cały tłum. Ale czego się można spodziewać, gdy jedzie się w miesiącu, w którym Norwegowie mają sommerferie. W sumie nie ważne. Jesteśmy tu i teraz. Dalej drogą lądową w Europie już się nie da. Ponownie przeze mnie przebiega wzruszenie. Udało się... Dojechałam na Przylądek Północny. Duśka na krańcu świata! I to dosłownie.



Jest równo północ, a słońce nie chowa się za linią horyzontu. Przed nami bezkres Morza Norweskiego, które tu przechodzi w Morze Barentsa. Niby człowiek ma świadomość, że dalej jest jeszcze Svalbard, a więc ziemia i to zamieszkała przez ludzi, ale to w końcu kraniec Europy. Co tu dużo mówić... Nawet wiatr nie przeszkadza.

Prognozy pogody wskazywały chmury i mgły, ale pogoda w Norwegii zmienia się co chwila i tym razem mamy piękny spektakl Natury. Nie umiem napisać Wam, jak bardzo moje serce było wówczas przepełnione radością.





Oprócz słynnego globusa, mieści się na Nordkappie muzeum, sklep z pamiątkami, kino panoramiczne, a także kaplica. Oczywiście wszystkie te punkty odwiedzamy, ciesząc się jak dziecko i zupełnie nie czując faktu, że dochodzi już 01.00 w nocy i zaraz zamykają strefę dużej hali.





Powolutku i my kierujemy się w stronę parkingu. A razem z nami ludzie, którzy wpadli na ten sam pomysł, żeby powitać nowy dzień na krańcu świata.


Normalny człowiek, gdy wraca o 01.30 na kemping to idzie spać. Ale nie my. Samochód odstawiony grzecznie przy namiotach, więc jeszcze śmigamy na pobliską górkę.


Kirkeporten to naturalna formacja skalna w formie łuku. Można z niej podziwiać widok na Mefjorden i na Przylądek Północny Horn. W czasach przedchrześcijańskich Kirkeporten był tradycyjnym miejscem składania ofiar przez Lapończyków. My mamy piękne "nocne" słońce oraz renifery pasące się dziko. Czy można mieć ładniejsze zakończenie długiego dnia?


Do namiotów wracamy koło 3.00. A rano w drogę powrotną w kierunku Tromsø.
Termin: 20 - 28 lipca 2024 r.
Uczestnicy: Mira, Marta, Mirek, Krzysiek, Michał i Duśka
Trasa opisana w poście:
22 lipca: Skarsvåg - Alta - Senja
Nocleg: Senja Camping
Pokonana trasa 22 lipca: 633 km samochodem
Dziennik z wyprawy, dzień 3:
Trzeci dzień zaczyna się po pięciu godzinach snu i to będzie typowy przejazd przez góry, doliny, rzeki i...tunele. Różne tunele, gładkie i oświetlone oraz ciosane i oświetlone, tylko słabiej, albo wcale. No i oczywiście renifery, które za nic mają samochody. Jak nic, mają sjestę przed Bożym Narodzeniem.
Zatrzymujemy się w Alcie, na krótkie zwiedzanie, ale w zasadzie wszystko, co warte jest zobaczenia, widzieliśmy w drodze na Nordkapp. Poza tym poniedziałki to kiepski na dzień na zwiedzanie muzeów.
Alta to miasto, leżące powyżej koła podbiegunowego północnego, ale dzięki Golfsztromowi ma ciepły i łagodny klimat. Słońce nie zachodzi tu od połowy maja do połowy lipca. Jest to miasto przemysłowe, handlowe i komunikacyjne, z lotniskiem, szkołami, kinem itp. W 1998r. uruchomiono tu najbardziej na północ położony hotel lodowy.
Najbardziej charakterystyczną budowlą miasta jest kościół, zwany Katedrą Zorzy Polarnej, ale odpuszczamy sobie zwiedzanie jej wewnątrz (wejście za opłatą). Bryła świątyni skręcona jest niczym wijąca się zorza na niebie, stąd jej popularna nazwa.
Alta to miasto, leżące powyżej koła podbiegunowego północnego, ale dzięki Golfsztromowi ma ciepły i łagodny klimat. Słońce nie zachodzi tu od połowy maja do połowy lipca. Jest to miasto przemysłowe, handlowe i komunikacyjne, z lotniskiem, szkołami, kinem itp. W 1998r. uruchomiono tu najbardziej na północ położony hotel lodowy.
Najbardziej charakterystyczną budowlą miasta jest kościół, zwany Katedrą Zorzy Polarnej, ale odpuszczamy sobie zwiedzanie jej wewnątrz (wejście za opłatą). Bryła świątyni skręcona jest niczym wijąca się zorza na niebie, stąd jej popularna nazwa.

My odwiedzamy sklep Jula, w którym oprócz butli z gazem, połowa grupy kupuje sobie krótkie spodenki. Nikt z nas nie spodziewał się 30 stopni na północy. Taka temperatura nie jest idealną na jakiekolwiek zwiedzania czy włóczenie się po mieście. Ale my nie narzekamy, tylko jedziemy dalej. Tym razem naszym celem jest wyspa Senja.

Kolejny przystanek robimy sobie przy głazie, który jest cały w graffiti. Nie wiem co autor miał tu na myśli, ale nazywa się ten punkt Piggsteinen, co można by tłumaczyć, jako ożywiony kamień. Podobno wszyscy, którzy jadą na Nordkapp, wpisują tu swoje imię i narodowość. My ograniczamy się jedynie do obejrzenia.
Po kolejnych kilometrach, wjeżdżamy na wyspę Senja, przez jedyną drogę prowadzącą przez most w miejscowości Finnsnes. Stąd już blisko do miejsca odpoczynku. Wreszcie dojeżdżamy na nasz kemping, tym razem na południu wyspy Senja.
Przyszedł czas na atrakcje tej miniaturki Norwegii, bo tak właśnie mówi się o Senji, że na jednej małej wyspie możesz zobaczyć wszystko to, co w całej Norwegii. Sprawdzimy, począwszy od dnia jutrzejszego ;)
Ciąg dalszy nastąpi...