O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

czwartek, 17 listopada 2016

Tatry - Orla Perć: odcinek Zawrat - Kozia Przełęcz cz. 2

Nie tylko dla orłów,
czyli wędrówka pierwszym odcinkiem Orlej Perci
27.08.2016r. cz. II


Przede mną wypiętrzył się Mały Kozi Wierch (2228 m n.p.m.). Jeśli jednak ktoś myśli, że będąc na Zawracie, skoczy sobie na pobliską górkę i wróci, jest w błędzie. Szlak od Zawratu, aż do Koziego Wierchu, jest JEDNOKIERUNKOWY! I może to lepiej, mniej strachu przy mijankach. Dlatego od teraz, nie ma zmiłuj, można iść tylko w jedną stronę.


Mały Kozi Wierch - pierwszy cel Orlej Perci w zasięgu wzroku :)



Kawałek od Przełeczy Zawrat - rzut oka za siebie na Dolinkę pod Kołem



A tu spojrzenie ponad przepaścią na stronę Doliny Gąsienicowej


Wspinam się więc, przy pomocy pierwszych łańcuchów. Po chwili jestem już na szczycie Małego Koziego Wierchu. Kilka osób zebrało się i łapie pierwszy oddech. Pierwsza sesja foto, wymiana zdań, ogólna radość.
To tu poznaję fantastyczną osobę, dzięki której cała Orla Perć była nie tyle wysiłkiem, co wielką przyjemnością. Beatka okazała się mega pozytywnie zakręconą osobą. Mam nadzieję, że będziemy utrzymywać kontakt, bowiem miałam wrażenie, jakbyśmy się znały od lat. Bardzo się cieszę, że stanęłaś na mojej drodze, pozdrawiam Cię w tym miejscu bardzo serdecznie ;)


Żółta Turnia i fragment Granatów



Mały Kozi Wierch 2226 m n.p.m.



Na czerwonym szlaku Orlej Perci



Za mną urwista przepaść i Kozia Dolinka ze Zmarzłym Stawem oraz  Czarnym Stawem Gąsienicowym 



Zawrat zostaje za mną...



Fragment Orlej Perci



Sztuczne ułatwienia na szlaku


No więc, od tej chwili, stanowimy z Beatą zespół wspinaczy. Co szerszy fragment, zakładamy bazy. Co prawda nie rozbijamy namiotów, nie okopujemy się, ale stajemy, by troszkę pofocić. A jest co.
Urwiste ściany Orlej Perci robią wrażenie. Do tego widok za nami, przed nami i po obu stronach powoduje skręty szyi. Z naszych zdjęć można wywnioskować, że to taki przyjemny spacerek granią. Otóż, nie do końca. Muszę przyznać, że Orla Perć jest doskonałym narzędziem fitness. I nie chodzi tu o zadzieranie nóg do góry. Idzie się po Orlej, a to ujędrnia pośladki. Otóż cały czas spina się je, bo maksymalna uwaga na tym szlaku jest konieczna. Chwilami przerywamy żarty, by skupić się na danym fragmencie. Czasem nie ma jak postawić nogi, czasem but ślizga się na skale. Ręce bolą od napiętych mięśni na łańcuchu. Nie na darmo mówią, że to najtrudniejszy szlak w Tatrach. Wyznaczył go ksiądz Walenty Gadowski  w latach 1903-1906.
Teraz ja przemierzam mały fragment tego szlaku.


Kozi Wierch - 2291 m n.p.m.



Czarny Staw Polski i Zadni Staw Polski w Dolinie Pięciu Stawów Polskich :)



Wyłaniające się na horyzoncie Tatry Zachodnie



Nie mogę oderwać wzroku od przepaścistej strony Orlej Perci...



Nie ma to jak poczuć granit pod ręką i nogą... :)



Na Orlej Perci - w tle Granaty (z lewej) i Kozi Wierch ( z prawej)



Na Orlej Perci - w tle Granaty (z lewej) i Kozi Wierch ( z prawej)



Kozi Wierch i Tatry Wysokie na ostatnim planie, poniżej grań Miedzianego



Tak, tędy biegnie szlak Orlej Perci...



... i ja na tym odcinku Orlej. Foto: Beata




I jeszcze jedno spojrzenie na Dolinkę pod Kołem i czubeczek Krywania



A potem spojrzenie za siebie, za przebyty kawałek szlaku ;)



Na szlaku



Sztuczne ułatwienia na szlaku


Jest pięknie. Woda w Zadnim Stawie Polskim skrzy się w słońcu. Góry wydają się bielsze, niż są. A niebo ma fantastyczny kolor. Po jakimś czasie, szlak przechodzi bardziej na stronę Doliny Gąsienicowej. Pojawiają się majestatyczne Granaty. No i Kozi Wierch – najwyższy szczyt, leżący w całości w Polsce. Widać na nim ludzi, niczym małe mróweczki. W taki dzień, jak dzisiejszy, to prawdziwa satysfakcja stanąć na jego szczycie. Ja jednak mam plan zejścia poniżej jego ściany. Czas wymaga ode mnie zejścia wcześniej, czyli do Koziej Przełęczy. Okazuje się, że również Beatka będzie schodzić, tyle, że do Piątki. Póki co, idziemy razem.



Żółta Turnia i Granaty



Na szlaku



Wąska ścieżka Orlej Perci



I ja na Orlej Perci



Na czerwono na szlaku czerwonym :)



Dolinka Pusta prowadząca do Doliny Pięciu Stawów Polskich



Wierzchołek Koziego Wierchu



Mały Kozi Wierch za plecami



Tu mi dobrze, tu zostaję, tak będę siedzieć! :)



Granaty



Jak nie w górę, to w dół :)



Kościelce widziane z Orlej Perci



Giewont z Orlej Perci


Znów skupienie, pojawiają się klamry, trzeba wciąż uważać. Lekki strach pokrywamy obie śmiechem i rozmowami o życiu. Gdybym szła całkiem sama, byłoby mi smutno, a tak przynajmniej mi raźniej.
I tym sposobem dochodzę do Zmarzłej Przełęczy (2126 m n.p.m.), na której po środku śmiesznie sterczy skała. To 3 m skałka w kształcie maczugi, którą popularnie nazywa się „Chłopkiem”. Poprzednio turyści podpierali skałkę patyczkami, zapałkami i kamieniami, bo wygląda, jakby miała się za moment wywrócić. Takie fajne urozmaicenie trasy.


I znów Granaty



Zamarła Turnia - 2179 m n.p.m.



Zbliżenie na południową ścianę Zamarłęj Turni, która długo była postrzegana jako najtrudniejsza droga, właściwie nie do przejścia. Na niej straciło życie wielu taterników. Obecnie prowadzi po niej około 20 dróg wspinaczkowych o różnej skali trudności



I ponownie południowa ściana Zamarłej Turni i widok na Kozią Dolinkę po jej północnej stronie



Na szlaku



Zmarzła Przełęcz - 2126 m n.p.m. i 3 m "Chłopek" - widok od strony Małego Koziego Wierchu



Nie ma to jak spotkać na szlaku "Chłopka" :)



"Chłopek" - widok od strony Zamarłej Turni



Widok na Czarny Staw Gąsienicowy ze Zmarzłej Przełęczy



Klamry na szlaku



Na szlaku. Foto: Beata



Po klamrach jak po drabinie, też trzeba uważać. Foto: Beata


Wreszcie pojawia się wisienka na torcie. Dochodzę do końca mojej trasy po Orlej Perci. Na deserek mam pionową drabinkę. Pojawia się lekki dreszczyk emocji. Wraz z napotkaną parą żartujemy, sypiąc cytaty ze Shreka: „… nie patrz w dół…”, „… jak zobaczysz światełko w tunelu, nie idź za nim…”, „…niebieskie kwiatuszki…”, „…ale ja jestem daltonistą!...” i takie tam. Trzeba zmierzyć się z ośmiometrową drabinką, prowadzącą w dół przepaści. Wejście na nieco chybotliwą i skrzypiącą maszynerię, nie napawa entuzjazmem. Beata siada i mówi, że zaczeka na tramwaj. Para chce metro, a ja zastanawiam się, czy nadjedzie mój dyliżans. W oczekiwaniu na transport, który jakoś nie chce przybyć, każdy nabiera natchnienie na przerzucenie nóg nad przepaść, by znaleźć się na stopniach drabinki. W końcu, stopniowo, po kolei, każdy z nas schodzi. Nie na zawał co prawda, lecz po tym sztucznym ułatwieniu.



Ups... szlak tym razem pionowo w dół



Sławna drabinka prowadząca do Koziej Przełęczy



Hmy.. jakby tu zejść? Czekam na natchnienie. Foto: Beata



Żółta Turnia i fragment Granatów - widok ze Zmarzłej Przełęczy


Dobra, schodzę! Foto: Beata



Drabinka - widok z dołu Koziej Przełęczy



Wąska gardziel Koziej Przełęczy. Foto: Beata


A dalej mam wąską i stromą Kozią Przełęcz. Para gna dalej Orlą na Kozi Wierch, a my żegnamy się z Beatką i każda z nas schodzi na swoją stronę przełęczy.
Znajduję się w ciasnym kominie, z mokrymi skałami i bez możliwości oparcia nogi. Cóż, zdecydowanie tu można sobie wydłużyć kończyny dolne. Łapię za łańcuch, odchylam się do tyłu, jednocześnie opierając stopy płasko o skałę. Nie jest to najlepszy sposób schodzenia, ale w tej chwili jedyny możliwy.


Kozia Przełęcz - widok na stronę Dolinki Pustej



Kozia Przełęcz - widok na stronę Koziej Dolinki, gdzie własnie podążam...



Widok w górę, czyli to, co zostawiam za sobą



Przede mną Kozia Dolinka u stóp Granatów


Wreszcie docieram do podstawy komina. Robi się szerzej, ale za to piarżyście. Nie znoszę tego pod stopami, bo można na tym łatwo pojechać. Nie wyjmuję z plecaka Bolka i Lolka, czyli moich kijków, bo jeszcze czekają mnie łańcuchy. Gdzie nie gdzie przydałyby się na trasie, bo pokonywanie skalnych, płaskich bloków, nie jest łatwe.  


Kościelce dwa, czyli Kościelec ( z prawej) i  Zadni Kościelec ( z lewej)



U podstawy Koziej Przełęczy - z prawej strony schodzi jakiś turysta po drabince. Z lewej ułożenie skał i światła sprawiło, że zobaczyłam głowę lwa :)



W Koziej Dolince



Płasko i ślisko na szlaku



Płasko i ślisko na szlaku



Po jakiejś niecałej godzinie, wreszcie docieram do Zmarzłego Stawu, a wcześniej do połączenia szlaków wiodących na Granaty. Trasę tę już opisywałam. Dodam tylko, że mnóstwo wspinaczy, taterników, tego dnia ćwiczyło w rejonie Orlej Perci. Kiedy jestem jeszcze na drabince, słyszę wyraźnie helikopter. „Śmigło” lata ciągle, jeszcze nie wiem, że będzie towarzyszyć mi do końca wędrówki. Chcę wierzyć, że załoga została wezwana do prawdziwej potrzeby, a nie z powodu bolących nóg. Choć oczywiście wolałabym, żeby ratownicy mieli luz, a turyści miło spędzony w górach czas.


"Śmigło" w akcji nad Granatami



Szlakowskaz w Koziej Dolince



Dzień chyli się ku końcowi, słońce chowa się za Kościelcami



Słońce za Zadnim Kościelcem



Zmarzły Staw


Schodzę powoli nad Czarny Staw Gąsienicowy. Słońce kładzie się cieniem na tafli stawu, oświetla jeszcze stoki Granatów i Żółtej Turni. Pomału też zaczynają się pojawiać ludzie, którzy wybrali się na spacer nad staw.


Czarny Staw Gąsienicowy



Fragment Orlej Perci, jeszcze chwilę temu tam byłam..


Docieram wreszcie do schroniska Murowaniec. Myślę o jakimś żurku. Jakież jest moje zdziwienie, kiedy okazuje się, że zupy w schronisku kosztują 15 zł !! Ja rozumiem, że to schronisko, trudniejsze warunki, transport itp., ale tyle pieniędzy za zupę, do której, nie czarujmy się, dolewa się wody, żeby było więcej? Ceny za obiad przewyższają te w knajpach na dole. Jestem rozczarowana, że dawne schroniska, które swego czasu dawały schron dla turystów i ciepły posiłek za małe pieniądze (zwłaszcza kiedy samemu było się studentem i nie miało nigdy forsy), teraz zrobiły się górskimi hotelami. Ceny z kosmosu, na podłodze nie można już spać... Odechciewa mi się zupy, biorę naleśniki. Zjadam czym prędzej i wychodzę na powietrze. Wymijam tłum ludzi i kieruję się na Przełęcz między Kopami.
Po drodze góry różowieją, na niebo wkraczają teraz różowości i fiolety.


Ponad Doliną Gąsienicową, od lewej: Mała Koszysta, Koszysta, Waksmundzki Wierch, Żółta Turnia i Granaty



Przełęcz między Kopami - zachód słońca



Boczań o zachodzie


Ponad Giewontem lśni czerwona tarcza zachodzącego słońca. Chwilę patrzę na ten spektakl, choć wiem, że zaraz, jak słońce zniknie za horyzontem, szybko zrobi się ciemno.
Wchodzę na żółty szlak wiodący do Doliny Jaworzynki. Robi się w lesie nieco mroczno, przyśpieszam kroku. Końcowy odcinek doliny pokonuję już w ciemnościach, idąc niemal na pamięć. Moja latarka odmawia współpracy.


Giewont już śpi...


Wpadam na parking w Kuźnicach i cudem załapuję się na busik do centrum miasta. Cudem też jest fakt, że nie skręciłam nogi, idąc po ciemku po kamieniach. Przesiadam się na kolejny busik, który wiezie mnie w okolice mojej kwatery. Idę do siebie, zadowolona z całego dnia.
Powróciłam na szlak przebyty dawno temu, przezwyciężyłam lęk przed trudną trasą, pokonałam siebie. A jutro niedziela. Odpocznę sobie. A może zrobię to na szlaku? Zobaczę, co na to powie moje ciało, które po całym dniu jest nieco zmęczone. Jeśli prawdą jest, że tylko wariaci chodzą po górach, to ja jestem taki wariat i dobrze mi z tym. Zatem do zobaczenia na szlaku!

Hej!

17 komentarzy:

  1. Super! Ja przeszłam tylko fragmenty Orlej Perci. Słynna drabinka wciąż na mnie czeka. Fajnie, że miałaś towarzystwo na tym trudnym szlaku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Orlą też mam fragmentarycznie zrobioną. Ale chcę przejść ją całą od początku do końca. Oby zawsze towarzyszyła mi pogoda, co w przypadku Granatów nie jest już takie oczywiste. Chyba tu tez działa klątwa jak w przypadku chęci wejścia na Rysy :) A tym Mnichem mi zrobiłaś ogromną przyjemność, wcześniej Gerlachem... Ach...

      Usuń
  2. Dusia, gapię się na te zdjęcia i strasznie chciałabym tam znowu być. Dokładnie tam :-) Dziękuję kochana :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Ja też! Teraz, natychmiast... Kiedy ktoś wymyśli tę machinę do teleportacji, ja się pytam? :) Ściski :)

      Usuń
  3. A my jeszcze nie byliśmy na Orlej. Chlip :( Zawsze coś te plany zmienia.
    Ładnieś astrzaskała fot. I pomyśleć, że to tylko fragment Orlej. :) No ale w takich okolicznościach przyrody i aury pogodowej aparat powinien mieć funkcję synchronizacji ze wzrokiem, żeby nie trzeba było go co chwilę łapać w ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie by było. Orla jest wymagająca ale za to serwuje widoki. Skręt szyi gwarantowany😜 Wszystko jeszcze przed Wami.

      Usuń
  4. Murowaniec i Morskie to takie "wyjątkowe" schroniska... nie lubię ich.
    Szlak piękny i ciekawy pogodę miałaś świetną. Wiesz że "chłopek" to kaganiec, czyli skały wokoło nieo stosowały miliony lat nim on się pojawił taki jakim go widziałaś? Niesamowite. A jeszcze bardziej się niesamowicie tam robi jak sobie człowiek pomyśli że na każde 10 mm wypiętrzania się Tatr, 8 mm "pożerała" erozja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twarde prawa natury :) Ale dobrze, że się nam co nieco wypiętrzyło ;) Fakt, pogoda była super, szło się bardzo przyjemnie, choć pod koniec dnia czułam biodro, które na początku urlopu niefortunnie sobie nadwyrężyłam. I teraz będzie mi mówiło "dzień dobry" :) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. tam miało być "ostaniec" ale idiota android mi "poprawił"...

      Usuń
    3. :) :) :) Najśmieszniejsze w tym jest to, że mój mózg tak to odczytał :) No bo na co "Chłopkowi" kaganiec :) No może niektórym by się przydał... :P

      Usuń
  5. Witaj Duśka, taternico Ty moja!!!! Ktoś kiedyś zapytał po co ludzie chodzą po górach? Ci co chodzą, to wiedzą a ci co nie chodzą to tej tajemnicy nie poznają nigdy. Jest jak mówisz. Na trudnej trasie przezwycięża się lęk i pokonuje samą siebie. A widoki i ta wolność tam na górze, tego nie zrozumie ten, kto tam nie był. To po prostu trzeba przeżyć!! Zdjęcia jak zawsze super ale i miejsce niesamowite. Jestem pełna podziwu dla Ciebie. Ściskam Cię mocno i pozdrawiam jak zawsze serdecznie i do zobaczenia na jakimś szlaku może.... Bietka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) :) :) To prawda, czasem coś nas gna w te góry, a nie potrafimy powiedzieć co :) A że pogoda dopisuje to i łatwiej przeszkody pokonywać. I samego siebie. Kto wie, może za jakiś czas wybiorę się w Pieniny, w końcu ta Szczawnica woła :)

      Usuń
    2. Oj woła woła, szczególnie góral na Kotuńce przy wjeździe do miasteczka na kamieniu w środku Dunajca.... Teraz zmieniono już górala na zbójnika z ciupagą. Jeszcze go na własne oczy nie widziałam, ale myślę że też czeka na nas i powita jak należy. Oczywiście w tym roku też będę, choć tydzień - jak co roku po 15 sierpnia. Pieniny są cudowne.Do miłego zatem. Buziaki. Bietka

      Usuń
  6. Gratuluję przejścia tego odcinka Orlej Perci. Pięknie opisałaś, prawie krok po kroku swoje poczynania. Tak, tylko wariat może chodzić po takich trasach. Można by się tym przejąć, gdyby nie fakt, że co chwila spotykasz podobnego wariata. Pięknymi zdjęciami narobiłaś mi smaku na taką wycieczkę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Nienormalne jak jest w nadmiarze i dłuższy czas to staje się normalne. Czyli idąc dalej tym tropem normalny wariat nie jest zły ;) Serdeczności i dobrego weekendu :)

      Usuń
  7. Fajna wycieczka :) Ja mam tylko fragment Orlej odwiedzony - Zawrat - Skrajny Granat, ale może kiedyś uda się i przejść resztę. Dwa razy próbowałem, dwa razy schodziłem z powodu burzy - a startowałem na prawdę wcześnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak z Granatami. Co podejście to burza, albo inna cholera :) Nagle, znikąd i nikomu nie potrzebne. Ale grańka do przejścia zacna i dająca niezłego kopa energii na potem. Przejdę ją w odcinkach, żeby było weselej ;)

      Usuń