Polska
znana i nieznana
– osada,
gród, wieś, miasto…
Czyli
co jeszcze kryje w sobie ziemia świętokrzyska
Ten rok z całą stanowczością
prawie każdy chce wyrzucić z kalendarza. Na całym świecie fruwa coś, co ktoś
nazwał koronawirusem. Z tego powodu ani nie można normalnie funkcjonować, ani
tym bardziej normalnie podróżować. Kiedyś wracało się do domu po telefon, teraz
zawraca się po zapomnianą maseczkę. Tak, czy owak, udało się w czerwcu wybrać w
Polskę do pewnego miejsca, które w ogóle nie było mi znane. Ba, nie pamiętam,
żeby na historii kiedykolwiek padła ta nazwa. Albo to było wtedy, kiedy moja
uwaga biegła do karteczek, wyrwanych z brudnopisu, pisanych do kolegów i
koleżanek.
Czy jest tu ktoś, kto słyszał
kiedyś o Wiślicy? Nie? To śpieszę z podpowiedzią, bo to dosyć ważne miejsce na
mapie Polski.
Wiślica – choć swą wielkością
przypomina małą wieś, jest miastem, położonym w województwie świętokrzyskim.
Prawa miejskie nadano jej w 1326 r., ale utraciła je w 1870 r. Od 2018 r.
ponownie przywrócono Wiślicy status miasta i tym samym stała się najmniejszym miastem
Polski (o najmniejszej liczbie mieszkańców). Niestety nie cieszyła się zbyt
długo tym zacnym tytułem, gdyż w rok później, pobliski Opatowiec wyprzedził
Wiślicę, uzyskując prawa miejskie, a mając jeszcze mniej ludności.
Wiślica jako to maleńkie miasto leży
na Ponidziu, na lewym brzegu Nidy, w Nadnidziańskim Parku Krajobrazowym. Przez
nie prowadzi fragment szlaku pielgrzymów, tzw. Małopolska Droga św. Jakuba, będąca
częścią europejskiej sieci średniowiecznych szlaków, prowadzących do grobu św.
Jakuba Apostoła w Santiago de Compostela w Hiszpanii.
Według legendy, nazwa miasta
pochodzi od imienia założyciela Wiślimira, księcia zachodniosłowiańskiego
plemienia lechickiego – Wiślan. Ponoć książę miał przyjąć tu ze swoją świtą chrzest
w 880 r. Wspomina o tym „Żywot św. Metodego” i dla wielu badaczy tego okresu,
był to dowód na istnienie w IX w. państwa Wiślan ze stolicą w Wiślicy właśnie.
Około 990 r. gród włączono w obręb państwa Piastów. A trzeba zaznaczyć, że Wiślica
była w tym czasie ważnym ośrodkiem handlowym. Tędy przemieszczano się z Pragi,
Krakowa aż po Ruś Kijowską. Dlatego na początku XI w. Bolesław Chrobry wzniósł
obok osady targowej, obronny gród, który miał strzec przepraw przez Nidę.
W poł. X w. na wyspie o nazwie
Regia, powstał drugi warowny gród, typowo militarny. Pomiędzy dwoma grodami
rozwijało się późniejsze miasto. W XI w. zbudowano kościół św. Mikołaja.
Niestety pod koniec XI w. osada spłonęła, ale mimo to nadal się rozwijała. Za
panowania księcia Henryka Sandomierskiego Wiślica powiększyła się o ufundowane
przez księcia, zgromadzenie kanoników oraz kolegiatę. Tę, ukończono już za
czasów rządów jego brata – Kazimierza Sprawiedliwego. Książę wyznaczył Wiślicę
na główną siedzibę swojego dworu. A więc, dzisiejsze małe miasto, przypominające
raczej wieś, nie było taką sobie przypadkową osadą. Stało się ważnym ośrodkiem
kultury i sztuki.
A potem najazd Mongołów w 1241 r.
położył kres świetności miasta. Łokietek bił się z królem Czech, Wacławem II o
ziemie i kiedy zwyciężył, Wiślica uzyskała prawa miejskie w 1326 r. i była
miejscem zjazdów rycerstwa nie tylko małopolskiego ale i z całej Polski.
W XIV w. Kazimierz Wielki wzniósł
niewielki zamek i otoczył miasto murem. Ufundował też trzecią i obecną Kolegiatę
Wiślicką.
W XV w. odbywały się w mieście zjazdy
szlachty. W owym czasie, słynny kronikarz Jan Długosz, zajmował się nauczaniem
synów króla Kazimierza Jagiellończyka. Trzeba tu też wspomnieć, że w XVI w.
Wiślica była ważnym ośrodkiem rzemieślniczym. Działało tu 12 cechów, a w mieście
pojawiły się wodociągi. Swą działalność zaznaczyli też Bracia Polscy. Miasto
tętniło życiem…
A potem przyszedł potop szwedzki…
W 1657 r. wojska Jerzego Rakoczego zniszczyły gród. Zamek rozebrano, podobny
los spotkał w XIX w. kościoły i mury miasta.
Po powstaniu styczniowym Wiślica
przestała być miastem. Kolegiatę, która ucierpiała podczas I wojny światowej
odbudowano w latach 20. XX w. W 1958 r. archeolodzy odkryli pozostałości
dawnych, romańskich kościołów w podziemiach kolegiaty. W 1966 r. prymas Polski,
kard. Stefan Wyszyński i abp Karol Wojtyła ukoronowali figurę Matki Bożej Łokietkowej
z 1300 r., zwaną Uśmiechniętą. Do dziś można podziwiać otoczoną kultem figurę w
ołtarzu głównym. W 2004 r. Jan Paweł II podniósł kościół do godności bazyliki
mniejszej. W niej też obecnie mieszczą się relikwie papieża, dokładnie jego
krew.





Mówi się, że bazylika kolegiacka
Narodzenia NMP w Wiślicy, ufundowana w 1350 r. przez Kazimierza Wielkiego, była
pokutą za zabójstwo kanonika Marcina Baryczki. Ksiądz został utopiony w Wiśle
jako niewinny człowiek, a właściwie jako posłaniec od biskupa krakowskiego,
który chciał ekskomunikować króla za niemoralne prowadzenie.
Wnętrze kościoła zdobią gotyckie
sklepienia, oparte na trzech filarach po środku pomieszczenia. Jest to też
najstarszy i największy kościół dwunawowy w Polsce.
W prezbiterium widoczne są
fragmenty fresków rusko-bizantyjskich z lat 1397-1400. I jest to ewidentny
wpływ zafascynowanego Wschodem króla Władysława Jagiełły.
Dom Długosza z 1460 r. to kolejny
zabytek Wiślicy. Zbudowany z cegły, ufundowany przez kronikarza Jana Długosza,
służył jako mieszkanie dla wikariuszy pobliskiej kolegiaty. Dziś mieści się tu
plebania i małe muzeum.

W Wiślicy nie istnieje już kościół
św. Mikołaja, ani kościół św. Marcina, ale zachowano pozostałości romańskiego kościoła z końca XI w.
wraz z kaplicą grobową oraz miejsce, gdzie stała ta druga świątynia. Dziś trudno dopatrzyć się w niewielkim wzniesieniu, że
niegdyś był to kościół.
Niewątpliwie widocznym gołym okiem
założeniem jest Grodzisko „na łąkach”. z końca X w. ze śladami murów z XII w.
Istnieją przesłanki ku temu, by uznać przypuszczenie, jakoby istniał tu
słowiański ośrodek kultu. Przemawiać ma za tym, odnaleziony fragment okładziny
noża z wyobrażeniem 6 główek dziewczęcych, być może przedstawiających wiły,
czyli innymi słowy rusałki.
Potem powstała w tym miejscu druga
osada, za panowania Bolesława Chrobrego. Spełniała czysto militarne znaczenie. Ok.
1050 r. gród spłonął z nieznanych przyczyn. Odnaleziono z tego okresu mnóstwo
monet.


W miejscu tym, powstała jeszcze
trzecia osada, na przełomie XII i XIII w. Regularny jej kształt dzielił się na
ulice, a każdy dom posiadał piec lub kamienne paleniska. Gród przetrwał do najazdu
Tatarów w 1241 r. Wówczas skończyło się osadnictwo na tym terenie.
Wiślica nie posiada więcej spektakularnych
zabytków. Należy do nich niepozorna figura Męki Pańskiej z drugiej połowy XVII
w., przy Placu Solnym.
I jak? Ktoś z Was wcześniej o tym miejscu słyszał? Czy może też nie uważał na lekcjach historii? 😊 Uważam, że wielka szkoda, że o takich ciekawostkach nie uczy się człowiek w szkole.
Na deser i krótki spacer, zabiorę
Was do Solca – Zdrój.
Nazwa tej uzdrowiskowej wsi, pochodzi od słonych źródeł,
występujących dawniej na pobliskich łąkach. O tym, że istniała tu wieś, wiemy
od I połowy XIV w. W XV w. właścicielem był Jan Feliks Tarnowski, a od początku
XVI w. Solec przeszedł we władanie rodziny Zborowskich. Od XVIII w. zaczęto we wsi
ważyć sól. A sól, to wiadomo białe złoto
niemalże. Do życia potrzebna, czasem służyła jako środek płatniczy. Dzięki temu
wieś mogła być ważnym punktem na handlowym szlaku. W trakcie poszukiwań soli,
odkryto źródła wód mineralnych.
Do kąpieli użyto ich ok. 1820 r.,
kiedy już znano ich właściwości lecznicze. W 1837 r. hrabia i właściciel Zborowa,
Karol Godeffroy, założył w Solcu uzdrowisko. Rozpoczęła się więc, budowa
budynków leczniczo-kąpielowych, a także mieszkaniowych.




Dziś w uzdrowisku Solec-Zdrój
leczy się choroby narządu ruchu i reumatyczne, a także choroby skóry i alergię.
Badania geologiczne przeprowadzone w okolicy ujawniły jedyne ujęcie wód
mineralnych tego typu na świecie, a mowa o solance o zawartości siarkowodoru
8-krotnie większej, niż dotychczas używana. Wszystkie obiekty uzdrowiska
znajdują się w Parku Zdrojowym. Większość zabytkowych willi pochodzi z początku
XX w.
Nie wiem dlaczego, ale po szumnej
nazwie „uzdrowisko”, spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego.
Solec-Zdrój natomiast jest według mnie sennym miejscem, w którym mało się
dzieje. Jakoś nie widać kuracjuszy, nie kwitnie życie towarzyskie. A może to
tylko mój odbiór? Bo nie mam potrzeby wyjazdów do sanatorium? Bo szaleje wirus,
którego nie widać? Pojęcia nie mam.
Ale mimo to, jestem wdzięczna, że mogłam
się przespacerować alejką w Parku Zdrojowym i odetchnąć świeżym powietrzem.
Samo miejsce jest całkiem przyjemne. Jeśli więc, nie macie potrzeby być
kuracjuszem uzdrowiska, to zatrzymajcie się chociaż na niespieszny spacer. Nie
będziecie rozczarowani.
Tymczasem życzę wszystkim dużo zdrowia! Do zobaczenia!