O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

sobota, 6 marca 2021

Gorce - Lubań w wersji zimowej

 

Zimowy spontan,

czyli jak nie zwariować

w czasach koronawirusa

 

Super! W styczniu jedziemy w Biesy! Yuppi! Już byłam w ogródku, już witałam się z gąską… Wprowadzono obostrzenia i zamknęli mi nocleg w weekend, który miał być piękny i śnieżny 😉
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia przyszła wiadomość, że wyjazd trzeba przełożyć. No dobra, skoro tak jest, to trzeba się było z tym pogodzić. I nagle przed Nowym Rokiem dostaję wiadomość, że zamiast Bieszczadów jest propozycja jednodniowego wypadu w Pieniny. Początkowo pokręciłam nosem, bo przecież byłam latem w Szczawnicy, ale potem okazało się, że jest możliwość wcześniejszej wysiadki i odbicia w Gorce. Celem stał się Lubań. Wspaniale! Tam mnie jeszcze nie było 😉 



Początek trasy


Żeby mieć miłe wspomnienia na koniec, musiałam przeżyć cały piątek w pracy (a te mam zawsze najgorsze), potem całą noc w pozycji prawo lub lewoskrętnej, by o 7.00 rano wejść na szlak. Do tego spontanicznego nieco wyjazdu namówiłam Krysię, z którą byłyśmy w październiku w Bieszczadach. Tak, więc obie, nie zważając na ogólne zmęczenie wyruszyłyśmy w drogę.
Kiedy po średnio przespanej nocy zjawiłyśmy się na Przełęczy Snozka, wciąż była szarówka. Ale było na tyle jasno, że nie musiałyśmy wyciągać czołówek z plecaka. Od razu zaczęło się torowanie szlaku aż do więcej uczęszczanej drogi. Humory dopisywały. Niestety wciąż sypał gęsty śnieg, więc pięknych widoków na Pieniny, Czorsztyn i zalew mogłam się domyślać, bo widać było tyle, co nic. Obawiałam się, że tak może być cały dzień, więc na szczycie Lubania nic nie będzie widać. I rzeczywiście tak się stało.


Jeszcze ciemno, śniegu wiele, humory są...



Nie widać tego na zdjęciu, ale śnieg cały czas padał



Widok na Pieniny, piękny prawda? :/ Chciałoby się jednak więcej...



Ile to centymetrów śniegu? Jak stanęłam obok, to do połowy uda...


Jednak szłyśmy z Krysią pod górkę, po drodze się rozbierając z kolejnych warstw odzieży.
Generalnie można powiedzieć, że droga na Lubań nie jest jakaś porywająca. Pnie się przez las, widoków żadnych. Ale w styczniu ten las był wręcz bajkowy. Czapy śniegu oblepiły drzewa i niższą roślinność. Dookoła biel, która chwilami była nawet w niebieskim odcieniu. Było pięknie, choć pojawiła się u mnie zadyszka. No cóż, ostatni raz w górach byłam w październiku, więc jakby coś mi się tam odłożyło po świętach 😉 


Krysia w śnieżnym tunelu



Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg... Taka radość z białego puchu po zeszłorocznej zielonej zimie



Nie, to nie czarno - biała fotografia. Takie kontrastowe kolory towarzyszyły nam przez prawie cały dzień.



Królowa śniegu ;)



Hura! Coś widać!



Bajkowy las



Śnieżne czapy



Gałązka wyglądała, jakby była oblana lukrem



Magiczny, zimowy las



Czyż nie jest pięknie?


Śnieg padał cały czas, chwilami była to wręcz kurzawa śnieżna. Ale nas trzymała radość w sercach. Temperatura tego dnia wynosiła -7°C, ale odczuwalna - 14°C. Mimo wszystko kiedy się szło, było ciepło. Dopiero jak zatrzymywałyśmy się na chwilę na łyk ciepłej herbaty z termosu czy kanapkę, zaczynałyśmy czuć zimno. Rękawiczki obowiązkowo musiały być non stop na dłoniach, bo kiedy tylko na chwilę się je ściągnęło, natychmiast marzły. Mimo wszystko szłyśmy dalej. 


Śnieżne baby... a obok jakaś w granatowej kurtce ;)



Brniemy przez śniegi. Foto: Krysia




Na szlaku, w lesie jakby ciszej



Odrobina zabawy ze śniegiem


W pewnym momencie minęłyśmy ruiny dawnego schroniska. Istniało tam w latach 1937-1944, ale zostało spalone przez Niemców. Pozostało po nim tylko przyziemie. 


Ruiny dawnego schroniska



Białe stworki...



Śnieżne igły na pniu


Kilka kroków dalej i już byłyśmy na kopule Lubania, pod którym przycupnęła studencka baza namiotowa, oczywiście o tej porze roku nieczynna, ale także zamknięta od marca z powodu koronawirusa. W wiacie został kawałek chleba, cukier i trochę makaronu, ale, jak sądzę, nie nadające się do spożycia. Baza namiotowa na Lubaniu prowadzona jest przez Studenckie Koło Przewodników Górskich z Krakowa i jest to jedna z najstarszych baz namiotowych w naszych górach i jednocześnie najwyżej położona w Beskidach. Pierwsze namioty stanęły tu w 1967 r. Z pewnością było kolorowo. Tym razem wszędzie królowała biel… 


Kierunkowskaz na Lubaniu



Tędy będziemy wracać do Krościenka, zanim wrócimy z wieży, ślady będą już zawiane nowym śniegiem



Tablica na Lubaniu



Wiata studenckiej bazy namiotowej na Lubaniu


Zdobywczynie Lubania zimą :) Foto: Krysia


W 2015 r. na szczycie Lubania postawiono wieżę widokową. Przy pięknej pogodzie można z niej oglądać Gorce w całej okazałości, a do tego Pieniny z jednej strony i Pasmo Radziejowej w Beskidzie Sądeckim z drugiej. No i oczywiście moje ukochane Tatry! Tym razem nic z tego. Zamiast tego białe mleko. Oczywiście weszłam na wieżę, całą oblodzoną i zaśnieżoną. Wiatr nie pozwolił spędzić na niej dłużej niż kilka minut. Momentalnie marzłam. Szybko zrobiłam kilka zdjęć i… padł mi telefon. Na pocieszenie przybiłam zmarzniętą pieczątkę do książeczki GOT. I zeszłam na dół. Założyłam raczki, bo zejście jawiło się jako ciężkie. 


Wieża na Lubaniu



Mimo mrozu, mimo śniegu, mimo braku widoków - jest radocha!



Sprawdziłam - śnieg miękki i sypki



Krzyż papieski na Lubaniu, na którym bywał Ojciec Święty Jan Paweł II



Rzec by można, że na Lubaniu widać było jedynie ciężkie, śniegowe, bure chmury



Wieje, ale idę na górę...



Wieża widokowa nosi imię majora Józefa Chlipały "Lubańskiego", który urodził się w 1907 r. w pobliskiej Ochotnicy Dolnej



Wszystko zaśnieżone, zmrożone, śliskie i przez mróz trzeszczące...



Taki widok powinnam mieć na Tatry i na Pieniny...



... a taki się wyłonił...



Co za piękny widok...



Panorama z Lubania na Pasmo Radziejowej i Beskid Niski - tylko w marzeniach tego dnia...



Widok rzeczywisty - dajemy wiarę, że za tą chmurą śniegu jest Beskid Niski i Radziejowa też



Z Lubania widać też cały Beskid Wyspowy z najwyższą Mogielicą



No tak... nie tym razem...



Widok na Gorce, Beskid Żywiecki



No cóż...widać było tylko tyle w tym kierunku


Zaczęłyśmy schodzenie. Przygnębiające wrażenie robiły ciężkie, śnieżne chmury, nisko zawieszone nad horyzontem. To jak wchodzenie w otchłań zła… Ale ścieżka szlakowa, prowadząca nas do Krościenka, nie była taka zła. Wręcz szło się całkiem przyjemnie. Oczywiście śniegu było mnóstwo, ale droga była jakby łagodniejsza, niż ta, na podejściu z Przełęczy Snozka. Większość drogi prowadziła przez las. 


Torowanie szlaku Foto: Krysia



Ośnieżony pień. Foto: Krysia



Choinka w białej sukience. Foto: Krysia


Mam wrażenie, że szlak byłby nawet pod koniec, całkiem widokowy, gdyby nie fatalna pogoda.
Spokojnie zeszłyśmy z Krysią do Krościenka, gdzie skończył się nasz spontan zimowy. I tylko szkoda, że wszystkie restauracje zamknięte, że miejscowość zawsze tętniąca życiem, teraz jakby na wymarciu. Znak tych ciężkich czasów z wirusem w tle. 


Biżuteria na butach nawet się sprawdziła. Foto: Krysia



Małe okienko w stronę Beskidu Niskiego. Foto: Krysia



Gdzieś na horyzoncie majaczy Pasmo Radziejowej. Foto: Krysia



"Grzybek" - jeden z kilku, zrobionych na wzór z czasów dwudziestolecia międzywojennego, tu przy punkcie widokowym na Pieniny. Foto: Krysia


Ale wyjazd mimo wszystko był fajny. I jest co wspominać. Powrót znów w niedospaniu, poskręcana i o pierwszej w nocy ostatnia taksówka do domu. I co usłyszałam od taksówkarza, kiedy dowiedział się, że poświęciłam dwie noce, żeby przez jeden dzień być w górach? Że ze mnie to taki zapaleniec jest! No zgadza się, jestem zapaleniec. A do wyjazdu w góry nie trzeba mnie długo namawiać. W perspektywie miały być Bieszczady w lutym, przełożone z tego dnia. Dlatego miało się po co wstawać codziennie rano, by znów z nastaniem piątku, załadować się do autokaru i pomknąć w stronę raju. Ale to już opowieść na inny post. Zatem do zobaczenia!

P.s. Tego samego dnia, kiedy z Krysią zdobywałyśmy Lubań zimą, w dalekim Karakorum, grupa Szerpów zdobyła K2. I jest to pierwsze wejście zimowe połączone ze zdobyciem wierzchołka. Szkoda, że to nie Polacy jako Zimowi Wojownicy zdobyli szczyt, ale cieszę się, że góra ustąpiła właśnie Szerpom. Należało im się! Brawo! K2 było ostatnim, niezdobytym ośmiotysięcznikiem zimą. Teraz przeszło to już do historii...
 

 Hej!

8 komentarzy:

  1. Byłem na Lubaniu, nawet spałem w tej bazie studenckiej, ale w jakże innych warunkach. Lato, zieleń, widoki. Gdyby nie opis, nawet nie domyśliłbym się, ze to Lubań. Chociaż muszę przyznać, że te tunele w lesie wyglądają bajkowo. Te czasy, gdy traciło się dwie noce żeby jeden dzień spędzić w górach już za mną. Szacunek dla odważnych kobiet. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latem wszystko wygląda inaczej. Zdecydowanie chcę powtórzyć wyjście na Lubań przy pięknej pogodzie. Myślę, że to fajna górka z pięknymi widokami wokół. Teraz mi tego zabrakło. Zima w górach jest bajkowa, jak jest właśnie dużo śniegu. Póki siły są, to jestem w stanie zarwać dwie noce, żeby odetchnąć górskim powietrzem, bo to choroba, na którą nie ma lekarstwa :) Razem z nami było sporo osób "ciut starszych", tak samo jak my, należących do zapaleńców. Czasem to kwestia nastawienia. Drogi Wkraju, przecież jesteśmy młodzi! Wiosna idzie, więc i aktywność wzrośnie ;) Pozdrawiam w ten wietrzny dzień! :)

      Usuń
  2. Nigdy nie byłem w Gorcach - jadąc na południe, zatrzymywałem się dopiero w Tatrach:) Pewnie dlatego Lubań skojarzył mi się z Luboniem Wielkim - który utkwił mi w pamięci po lekturze "Górala z Wilna" W. Cywińskiego... A swoją drogą, książka bardzo ciekawa (przeczytałem nawet dwa razy). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to samo. Kierunek Tatry, ze dwa razy Pieniny. Czyli zawsze z drogi w prawo. Tym razem skręt w lewo i taka traska wyszła :) A lektury nie czytałam, jakoś nie wpadła mi w ręce, ale skoro przeczytałeś ją dwa razy, to musi być ciekawa. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Jak to miło ujrzeć mój ukochany Lubań w tak pięknej odsłonie. I ukochane Gorce, oj tak tak. Odważne z Was kobitki. Ja od pewnego czasu nie chodzę w góry zimą. Na Lubań szłam ostatnio zielonym szlakiem z Tylmanowej, bardzo ładny widokowo choć długi męczący, a schodziłam czerwonym do Krościenka nad Dunajcem. Oba piękne, bardzo je lubię. W lecie wybieram się na Turbacz i zacznę z Nowego Targu. Córki też może pójdą ze mną. Przepiękne zdjęcia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) Lubań zdecydowanie mam do poprawki, ale to latem :) Jestem głodna tych widoków z wieży. A Turbacz jeszcze przede mną, tylko nie wiem jak się to wszystko ułoży w tej całej pandemii... Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  4. Ja byłem na Lubaniu dwa razy, a widoki miałem takie jak Ty. Chociaż raz były jeszcze mniejsze :D Tak więc, ten szczyt u mnie także do poprawki. Może do trzech razy sztuka?

    Baza namiotowa fajnie położona, raz spałem tam jeszcze wiosną, przed sezonem. Słyszałem już jednak, że planują tam wybudować schronisko górskie. Nawet projekt już wybrali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiś kapryśny ten Lubań :) U mnie zdecydowanie do poprawienia.
      Schronisko powiadasz... Może to i fajnie, choć pewnie więcej ludzi tam pójdzie. Już wieża zwiększyła walory góry. Ale i tak baza namiotowa to baza, może być obok schroniska. O ile będzie to schronisko a nie górski hotel z wypasionymi cenami. Pozdrawiam cieplutko! :)

      Usuń