Co słychać w Beskidzie
Śląskim,
czyli powrót po latach
na przedreptane ścieżki
Przez tydzień wędrowałyśmy po okolicznych górach, a ja miałam wrażenie, że odkrywam Wisłę na nowo. Któregoś dnia za cel obrałyśmy Baranią Górę. I to była nasza najdalsza wyrypa od miejsca zakwaterowania. Niestety nie tak łatwo, nawet w sezonie, dostać się pod szlak. Nie kursują o dobrych porach, dla piechurów, żadne autobusy rejsowe ani busiki. Dlatego nie miałyśmy innego wyjścia, jak wziąć prywatną taksówkę. Telefon spisałyśmy z baneru na płocie, w czasie wędrówki pierwszego dnia. Przydał się.
Z samego rana taksówkarz podjechał pod nasz adres i zawiózł nas maksymalnie jak się dało pod sam szlak. Zaplanowałyśmy wycieczkę „pod prąd”, czyli zaczęłyśmy wędrówkę niebieskim szlakiem od parkingu za przysiółkiem Wisła Czarne – Fojtula. Nie wiem, dlaczego wszyscy tędy wracają, a idą prosto do schroniska. Moim zdaniem odpoczynek w schronisku jest lepszy po zdobyciu wierzchołka i odbyciu większej części trasy. Z tego powodu wędrówkę naszą zaczęłyśmy od Doliny Białej Wisełki.
Spokojna, cicha dolinka pnie się lekko pod górę, ale bez obaw możemy co chwila przystawać, bo kontakt z naturą jest tu naprawdę fajny. Poza tym wokół rezerwatu biegnie ścieżka dydaktyczna, a przy szlaku zlokalizowanych jest 25 tablic z komiksowymi opisami przyrody.
Spokojna, cicha dolinka pnie się lekko pod górę, ale bez obaw możemy co chwila przystawać, bo kontakt z naturą jest tu naprawdę fajny. Poza tym wokół rezerwatu biegnie ścieżka dydaktyczna, a przy szlaku zlokalizowanych jest 25 tablic z komiksowymi opisami przyrody.
Pierwszy przystanek zrobiłyśmy przy Skałach Grzybowych. Choć nie możemy dostać się do nich bezpośrednio, bo koryto Białej Wisełki oddziela nas od szlaku, to są one bardzo dobrze widoczne. Ta skalna formacja wygląda jak nierówno wyciosana ściana, ale za to w regularne prostokąty. Przypomina to trochę regał z książkami.
Kolejny przystanek to Kaskady Rodła. To naturalne progi skalne, po których spływają kaskady wody. Ich wysokość waha się od 0.5 do 5 m. Nie, to nie Wodogrzmoty Mickiewicza, ale ich szum jest całkiem kojący. Jest około 25 wodospadów.
Ówczesny przewodniczący Towarzystwa Miłośników Wisły – Jan Krop, był pomysłodawcą nadania progom wodnym nazwy „Kaskady Rodła”. Uroczyste nadanie im nazwy odbyło się 19 września 1987 r. Nazwa „Rodło” pochodzi od godła Związku Polaków w Niemczech, powstałych w 1922 r. Ponieważ nie mogli się oni posługiwać orłem, jako godłem polskim, wymyślono znak rodła. Odtworzono w nim bieg Wisły z zaznaczeniem Krakowa, jako symbol powrotu do ziemi macierzystej oraz zjednoczenia ziem polskich. Po 65 latach symbol ten przywrócono w nazwie wodospadów.
Szeroka aleja powoli zaczęła przypominać leśny szlak. Wracały mi moje wspomnienia, lecz krajobraz był odmienny od tego, który pozostał w mojej pamięci.
Szłyśmy zatopione każda w swoich myślach, gdy chwilę później Tusia oznajmiła, że widzi wieżę. Ok, a więc doszłyśmy na wierzchołek…
Jakże inny od tego, który zapamiętałam! Dookoła przestrzeń, wycięte drzewa, które pod koniec lat 90-tych XX w., gęsto porastały zbocze góry. I po środku małej polanki na kopule szczytowej stała ona – metalowa wieża. Żeby zobaczyć jakieś widoki, trzeba było się na nią wdrapać. Ech…
Ułożyłyśmy z Martą plecaki przy jednym z pni i poszłyśmy na wieżę, na lekko. Marta po raz kolejny przełamała swój lęk przed wysokością i przez krótką chwilę mogła zobaczyć dalsze panoramy. Byłam z niej wtedy taka dumna! To znaczy zawsze jestem, ale jak się pokonuje własne słabości, to duma jakby wzrasta.
Ułożyłyśmy z Martą plecaki przy jednym z pni i poszłyśmy na wieżę, na lekko. Marta po raz kolejny przełamała swój lęk przed wysokością i przez krótką chwilę mogła zobaczyć dalsze panoramy. Byłam z niej wtedy taka dumna! To znaczy zawsze jestem, ale jak się pokonuje własne słabości, to duma jakby wzrasta.
Barania Góra w 1997 r. Ta osoba w zielonych legginsach i czarnej, sztruksowej koszuli, to ja... w erze sprzed smartfonów
Barania Góra wznosi się na 1220 m n.p.m. i jest drugim (po Skrzycznem), co do wysokości szczytem Beskidu Śląskiego. Na zachodnich jej stokach znajdują się źródła Wisły, na które składają się Biała i Czarna Wisełka. Tu, najdłuższa rzeka w Polsce ma swój początek. Miałam to szczęście, że mogłam pochylić się nad tym miejscem, ukrytym w leśnym ostępie. Teraz źródła leżą w Rezerwacie Barania Góra i dojście tam jest zabronione. Na samym szczycie ustawiono wieżę widokową, a z niej można dostrzec pasma trzech państw: Polski, Słowacji i Czech. Oczywiście moje oczy wypatrywały zarysu Tatr i szczytów Małej Fatry, ale widoczność tego dnia, nie była najlepsza. Za to można zobaczyć pasmo Beskidu Żywieckiego z Królową Niepogód – Babią Górą, pasmo Beskidu Makowskiego, Beskidu Małego, wszystkich górek i „pagórków” Beskidu Śląskiego. Dzięki wieży widoki są naprawdę przednie.
Tablica pamiątkowa przy wejściu na wieżę, poświęcona partyzantom z okolic z czasów II wojny światowej
Ponieważ góra nie jest specjalnie wymagająca i doskonale nadaje się na spacery nawet z dziećmi, na kopule szczytowej można zapomnieć o ciszy i spokoju. No chyba, że przyjedzie się poza sezonem.
Na Baraniej Górze spędziłyśmy blisko godzinę, robiąc sesję foto i łapiąc ulotną chwilę odpoczynku.
Na ostatnim planie słaby zarys Policy 1369 m n.p.m. i Babiej Góry 1725 m n.p.m., przed nią Romanka 1366 m n.p.m. i Pilsko 1557 m n.p.m., po środku pasmo Glinnego 1034 m n.p.m.
Od lewej: Stołów 1041 m n.p.m. Malinowska Skała 1152 m n.p.m., Trzy Kopce 1080 m n.p.m., potem w zarysie Klimczok 1117 m n.p.m. i masyw Skrzycznego: Kopa Skrzyczeńska 1189 m n.p.m., Małe Skrzyczne 1211 m n.p.m. i całkowicie z prawej strony Skrzyczne 1257 m n.p.m.
Pasmo Magurki: Magurka Wiślańska 1140 m n.p.m., dalej Magurka Radziechowska 1108 m n.p.m. i Magurka 1036 m n.p.m.
Czerwonym szlakiem schodziłyśmy w kierunku schroniska, by zasilić organizmy herbatą i lodami, jako nagrodą za zdobyty szczyt. Moje myśli znów biegły do wspomnień, kiedy dzieci pod moją opieką prześcigały się w opowiadaniach jakie zwierzątka mają ich dziadkowie. To były fajne wakacje. Teraz też były fajne, bo zamiast rozkrzyczanej pięćdziesiątki dzieci, miałam pod swymi skrzydłami jedną Tuśkę. A tak po prawdzie, to nawet w świetle prawa nie musiałam trzymać jej pod skrzydłami, bo osiemnaście lat ukończone, co podkreślała mi na prawie każdym kroku. Słodka 😉
Wreszcie dotarłyśmy do schroniska PTTK Przysłop. Pierwotnie stał tu drewniany domek myśliwski, wybudowany na zlecenie arcyksięcia Fryderyka Habsburga. W 1897 r. powstał jako baza wypadowa na polowania na głuszce, których i dziś nie mało jest w okolicy. Funkcję schronienia pełnił od 1925 r. aż do 1979 r.! W międzyczasie zapadła decyzja by wybudować nowe schronisko, które spełniłoby wymogi coraz większej ilości turystów. Nowy budynek zaczęto budować w 1973 r. Stary, drewniany domek w stylu alpejskim rozebrano, ale ponownie złożono w nowej lokalizacji i od 1987 r. można go zobaczyć w Wiśle. Służy jako oddział PTTK w Wiśle.
Usiadłyśmy na tarasie schroniska na zasłużony odpoczynek. Herbatka i ciasto to zawsze dobry pomysł. A do tego babskie pogaduszki. I kolejne pieczątki w książeczce.
Kiedy postanowiłyśmy ruszyć dalej, przed schodzeniem doliną Czarnej Wisełki, zajrzałyśmy jeszcze do małego Muzeum Turystyki Górskiej, które mieści się w małym, urokliwym budyneczku Baraniogórskiego Ośrodka Turystyki Górskiej, znajdującego się tuż obok schroniska. Spędziłyśmy tu z pół godziny z bardzo fajnym przewodnikiem, który ciekawie opowiadał o okolicy, turystach z przeszłości, o funkcjonowaniu muzeum. Generalnie bardzo polecam to miejsce, bo można tam spotkać ludzi z pasją i poczuciem humoru. W każdym razie my bawiłyśmy się tam całkiem dobrze.
Kiedy postanowiłyśmy ruszyć dalej, przed schodzeniem doliną Czarnej Wisełki, zajrzałyśmy jeszcze do małego Muzeum Turystyki Górskiej, które mieści się w małym, urokliwym budyneczku Baraniogórskiego Ośrodka Turystyki Górskiej, znajdującego się tuż obok schroniska. Spędziłyśmy tu z pół godziny z bardzo fajnym przewodnikiem, który ciekawie opowiadał o okolicy, turystach z przeszłości, o funkcjonowaniu muzeum. Generalnie bardzo polecam to miejsce, bo można tam spotkać ludzi z pasją i poczuciem humoru. W każdym razie my bawiłyśmy się tam całkiem dobrze.
I wreszcie zaczęłyśmy schodzić doliną Czarnej Wisełki. Szlak, najpierw czerwony, potem czarny wyprowadził nas nad zaporę nad Jeziorem Czerniańskim.
My jednak skręciłyśmy w lewo i drogą asfaltową skierowałyśmy się w pewno miejsce, które chciałam pokazać Marcie. I choć byłam tam trzy razy, teraz po 23 latach miałam wrażenie, że jestem w nowym miejscu. Tak bardzo się ono zmieniło…
A mowa tu o… Zameczku, który jest letnią rezydencją Prezydenta RP. Budynek wzniesiono w latach 1929-1930 według modernistycznego projektu polskiego architekta Adolfa Szyszko – Bohusza dla prezydenta Ignacego Mościckiego. Składa się on z zamku górnego – właściwej rezydencji prezydenckiej, zamku średniego, czyli części hotelowo – konferencyjnej i zamku dolnego, czyli Gajówki, w której także są pokoje hotelowe oraz restauracja. I choć można zwiedzać zamek – teoretycznie – mnie się to nigdy nie udało, poza wejściem do holu głównego.
Od czasu mojej wizyty teren zameczku bardzo się zmienił i tym razem przywitała nas zamknięta brama. No cóż, pozostało nam obejrzenie prezydenckiej siedziby i drewnianej kapliczki pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej z 1909 r. z daleka, przez sztachety bramy. Opowiadałam Marcie o tym miejscu, o tym, że mam tu zdjęcia i że kiedyś wszystko to zupełnie inaczej wyglądało. Zrobiłyśmy sobie kilka pamiątkowych fotek i powoli schodziłyśmy znów asfaltem w kierunku zapory.
A tu, ta sama kapliczka - stan na 2021 r. - jak widać otoczenie zmieniło się bardzo. Zdjęcie zrobione przez bramę wjazdową
Nogi bolały nas już niemiłosiernie. A ja zastanawiałam się jak dostaniemy się do Wisły.
I wtedy, jak spod ziemi, wyrosła za nami turystyczna kolejka. Kierowca zatrzymał się na nasze machanie i zaprosił do środka. Nasza radość była wielka. Wiedziałyśmy, że nie musimy już wzywać taksówki, bo kolejka zawiezie nas prosto do centrum. Tam, na deptaku miała swoje miejsce postojowe. I cenowo wyniesie nas dużo taniej. Byłyśmy w cudownych nastrojach. Po drodze stwierdziłam, że szkoda, że Tuśka nie zrobi sobie zdjęcia na zaporze, ale coś za coś. I oto niespodzianka! Okazało się, że kolejka na 10 minut zatrzymała się przy zaporze na Jeziorze Czerniańskim. Turyści wysypali się na krótki spacer i pamiątkowe zdjęcia. Poszłyśmy i my. W głowie przesuwały mi się, jak na filmie, obrazy sprzed 23 lat… Moi wychowankowie, którzy chętnie pozowali do zdjęć. Rozkrzyczana 13… Moja grupa – Tygrysy. Ech, jakie to było miłe wspomnienie…
I wtedy, jak spod ziemi, wyrosła za nami turystyczna kolejka. Kierowca zatrzymał się na nasze machanie i zaprosił do środka. Nasza radość była wielka. Wiedziałyśmy, że nie musimy już wzywać taksówki, bo kolejka zawiezie nas prosto do centrum. Tam, na deptaku miała swoje miejsce postojowe. I cenowo wyniesie nas dużo taniej. Byłyśmy w cudownych nastrojach. Po drodze stwierdziłam, że szkoda, że Tuśka nie zrobi sobie zdjęcia na zaporze, ale coś za coś. I oto niespodzianka! Okazało się, że kolejka na 10 minut zatrzymała się przy zaporze na Jeziorze Czerniańskim. Turyści wysypali się na krótki spacer i pamiątkowe zdjęcia. Poszłyśmy i my. W głowie przesuwały mi się, jak na filmie, obrazy sprzed 23 lat… Moi wychowankowie, którzy chętnie pozowali do zdjęć. Rozkrzyczana 13… Moja grupa – Tygrysy. Ech, jakie to było miłe wspomnienie…
Teraz opowiadałam Marcie o tym, zrobiłyśmy kilka zdjęć i znów siedziałyśmy w kolejce, która już bez przystanków zawiozła nas do centrum miasta.
To była nasza najdalsza i najdłuższa wyprawa podczas tygodnia spędzonego w Wiśle. Pogoda dopisała, zdrowie i humory także. Wspaniały czas spędzony razem jest najcenniejszym darem, jaki można sobie podarować. I myślę, że bardzo fajnie go wykorzystałyśmy tego dnia.
Kolejny dzień odpoczywałyśmy spacerując po Wiśle, a potem były i inne wycieczki, ale o tym kiedy indziej. Zatem do zobaczenia!
Kolejny dzień odpoczywałyśmy spacerując po Wiśle, a potem były i inne wycieczki, ale o tym kiedy indziej. Zatem do zobaczenia!
Jakie sliczne zdjecia. Super relacja Dziewczyny :) Bardzo przyjemnie sie ja czytalo. I pomyslec ze bylam w Wisle i nie poszlam na Barania Gore. Otoczenie cudowne, teraz juz zachorowalam. Widoki z gory niebianskie. Kaskady Rodla robia niesamowite wrazenie!!! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOj tak. Można zachorować 😉 Ale uwaga - to choroba nieuleczalna!😁 A widoki są faktycznie przepiękne przy sprzyjających warunkach pogodowych. Polecam! Pozdrawiam przedwigilijnie☺️
UsuńBarania Góra to świetne miejsce w Beskidzie Śląskim :) Wieża widokowa tylko jeszcze podnosi atrakcyjność.
OdpowiedzUsuńTo fakt. Dawniej szczyt był mocno zalesiony. Wieża pozwalała zobaczyć coś więcej. Teraz widać wszystko bez wchodzenia... Ale skoro jest wieża, to ja na nią wlezę😉 Pozdrawiam przedświątecznie!
Usuń