Lanckorona
– miejsce aniołów, kotów,
historii i czasem starych samochodów
Ponieważ jestem szczęśliwą nieposiadaczką auta, próbowałam dostać się do Lanckorony transportem publicznym. I tu zonk… Nawet z pobliskiego Krakowa ciężko się tu dostać. Z roku na rok, odkładałam marzenie spaceru po Lanckoronie, aż trafi się ktoś z samochodem, kto zechce pozwiedzać ze mną jej zakamarki. Okazja nadarzyła się w tym roku, a moim „aniołem”, który mnie teleportował w czasie, okazała się Asia, która na co dzień mieszka pod Krakowem.
Poranek przywitał mnie chmurami i deszczem. O nie! Dzień wcześniej spacerowałam po mieście Kraka i pogoda była wyśmienita, a dziś… no co to ma być? Zeszłam na śniadanie, rzucając pod nosem zaklęcia. Podziałało. Deszcz przestał padać.
Dojechałam tramwajem do pętli na Borku Fałęckim, skąd zgarnęła mnie Asia. Nie widziałyśmy się rok, więc radość była ogromna. A potem to już była tylko magia…
Lanckorona to wieś w Polsce, w woj. małopolskim. I choć dziś jest to wieś, to nie zawsze tak było. Prawa miejskie miała bowiem od 1366 r. aż do 1934 r. Było to miasto królewskie. Leży około 30 km na południe od Krakowa. Lanckorona lub też Lanckoruna powstała ze względu na częste odwiedziny Kazimierza III Wielkiego , który tereny te wykorzystywał na polowania. Dlatego z jego fundacji powstał zamek, który został wykończony w połowie XIV w., a który pełnił funkcję twierdzy chroniącej drogi do Krakowa.
Król ulokował miasto na prawie magdeburskim, dając m.in. przywileje na cotygodniowe targi czwartkowe, prawo handlu w Krakowie i innych miastach królewskich, czy prawo przywozu piwa dla mieszczan. W zasadzie Lanckorona miała te same prawa, co stołeczny Kraków.
Pierwszym burgrabią zamku był człowiek o imieniu Orzeszko. Po blisko dekadzie urzędowania Orzeszka, forteca zaczęła zmieniać właścicieli, a w późniejszym okresie stała się rezydencją starostw lanckorońskich.
Pierwszym burgrabią zamku był człowiek o imieniu Orzeszko. Po blisko dekadzie urzędowania Orzeszka, forteca zaczęła zmieniać właścicieli, a w późniejszym okresie stała się rezydencją starostw lanckorońskich.
Za czasów panowania króla Zygmunta Starego ( a więc XII w.), Lanckorona otrzymała prawo do organizowania dwóch jarmarków: w czerwcu na św. Jana i w sierpniu na św. Bartłomieja. Targi z czwartku zostały przeniesione na niedzielę.
Największy rozkwit miasta przypadł na czasy, kiedy rządził nią ród Wolskich. Powstawały obok nowe wsie, przysiółka.
Na początku XVII w. Lanckorona należała do wojewody krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego, który w zaciszu swej twierdzy układał plany buntu szlachty, zwanego potem w historii Rokoszem Zebrzydowskiego. W skrócie – był to bunt szlachty przeciwko Zygmuntowi III Wazie oraz staraniom króla do władzy absolutnej. Oczywiście powstanie zostało stłumione w czasie bitwy pod Guzowem w 1607 r.
W latach 1768-1772 doszło do zbrojnego związku szlachty polskiej, zwanego Konfederacją Barską. Utworzono go w Barze na Podolu w 1768 r. w celu obrony niepodległości Rzeczypospolitej oraz wiary katolickiej przed wpływami Imperium Rosyjskiego. Celem Konfederacji było zniesienie ustaw narzuconych przez Rosję a swe niezadowolenie skierowano przeciwko królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, który był „pod opieką” carycy Katarzyny Wielkiej. Z historii wiemy, że powstanie to zostało krwawo stłumione w licznych potyczkach i dużych bitwach. Ale to zamek lanckoroński służył konfederatom jako punkt oparcia. Tu, 21 maja 1771 r. wojska rosyjskie pod wodzą Aleksandra Suworowa pobiły w bitwie konfederatów, a rok później konfederaci poddali zamek lanckoroński wojskom austriackim.
W latach 1768-1772 doszło do zbrojnego związku szlachty polskiej, zwanego Konfederacją Barską. Utworzono go w Barze na Podolu w 1768 r. w celu obrony niepodległości Rzeczypospolitej oraz wiary katolickiej przed wpływami Imperium Rosyjskiego. Celem Konfederacji było zniesienie ustaw narzuconych przez Rosję a swe niezadowolenie skierowano przeciwko królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu, który był „pod opieką” carycy Katarzyny Wielkiej. Z historii wiemy, że powstanie to zostało krwawo stłumione w licznych potyczkach i dużych bitwach. Ale to zamek lanckoroński służył konfederatom jako punkt oparcia. Tu, 21 maja 1771 r. wojska rosyjskie pod wodzą Aleksandra Suworowa pobiły w bitwie konfederatów, a rok później konfederaci poddali zamek lanckoroński wojskom austriackim.
Dziś zamek to całkowita ruina, w której ciężko dopatrzeć się dawnej twierdzy. Zamek jest atrakcją dla mieszkańców i przyjezdnych, w murach których ludzie piknikują. Albo tylko zwiedzają zakamarki, jak my z Asią.
Schodząc znów w stronę zabudowań, skusiłyśmy się na wielkiego naleśnika z owocami. Akurat kelnerka niosła komuś talerz. Naleśnik wprost krzyczał na nas, byśmy też go zamówiły. Opór był daremny. Jak obrona lanckorońskiego zamku.
Ze wzgórza zeszłyśmy na rynek dawnego miasta. To magiczne miejsce. Plan Lanckorony pochodzi z czasów osady przedlokacyjnej, która miała nieregularny kształt oraz sieć ulic. Do dziś przetrwała tylko część drewnianej zabudowy miejscowości z II połowy XIX w.
Domy ulokowane przy spadzistym rynku i przy ulicach odchodzących od niego, wzniesiono w latach 1869-72, po ostatnim pożarze miasta. Wówczas podpalono stodołę, w akcie zemsty za mianowanie proboszczem lanckorońskiej parafii, przyjezdnego ks. Zdrzelskiego. Ot, ludzka głupota. Pożar rozprzestrzenił się, trawiąc aż 79 domów wokół rynku. Dopiero w 1887 r. powołano do życia Ochotniczą Straż Pożarną.
Średniowieczny układ urbanistyczny Lanckorony został w 1938 r. wpisany do rejestru zabytków. I dzięki temu, możemy dzisiaj przenieść się w czasie, ponieważ drewniana zabudowa jest niesamowita.
Spacerowałyśmy z Asią między domami i chłonęłam całą atmosferę dzisiejszej wsi.
Spacerowałyśmy z Asią między domami i chłonęłam całą atmosferę dzisiejszej wsi.
Ten pięknie wyremontowany dom nie jest stary! Ale zrobiony jest na wiekowy, zgodnie z wyglądem starych chałup sprzed wieku. I to bardzo duży plus...
Herb gminy Lanckorona, dawniej, kiedy Lanckorona była miastem był to jej herb, obecnie w herbie brakuje wieńca
Zdecydowanie królują tu koty wszelkiej maści, te materiałowe i te ceramiczne. Choć zdecydowanie jeden szary pręgowany był najfajniejszy. Z prawie każdego okna zaś, zerkają na przechodniów anioły. Tak, jakby chroniły te wiekowe zabudowania. Zresztą cała Lanckorona jest jak dla mnie miejscem wielu artystów.
Nawet restauracja, w której zatrzymałyśmy się na ciasto i herbatę pełna jest artystycznych, ceramicznych wyrobów. A jakie ciasto mają… palce lizać. Anielski smak.
Czas płynął sobie leniwie, choć mnie wydawało się, że z Asią biegnie on zdecydowanie za szybko.
Jeszcze pokręciłyśmy się po rynku, bo akurat był finał rajdu zabytkowych aut. Wspomnień czar… Niektóre pamiętałam z moich wczesnych wakacji, z dzieciństwa albo… z marzeń, że kiedyś takie auto będę mieć 😉
Jeszcze pokręciłyśmy się po rynku, bo akurat był finał rajdu zabytkowych aut. Wspomnień czar… Niektóre pamiętałam z moich wczesnych wakacji, z dzieciństwa albo… z marzeń, że kiedyś takie auto będę mieć 😉
A potem nadszedł czas pożegnania się z Lanckoroną. Myślałam, że Asia podrzuci mnie do szosy, a tymczasem… zostałam porwana! Prawdą jest, że kto ma kierownicę w ręku, ten rządzi. I tym samym zostałam uprowadzona do Asi do domu, gdzie z domowym obiadem czekał już na nas Asi mąż, Janusz. Co za nieoczekiwana niespodzianka! A jaka miła!
Na koniec dnia Asia i Janusz zawieźli mnie na rynek w Mogilanach.
Przeszliśmy jeszcze na wieczorny spacer po parku, w którym mieści się całkiem zgrabny dwór. Kiedyś mieścił się tu drewniany pałac kasztelana krakowskiego Wawrzyńca Spytka Jordana. Było to w XVI w. Pałac przetrwał do końca XVIII w. Wówczas z inicjatywy Heleny Apolonii Massalskiej, z części materiałów budowlanych pochodzących z rozbiórki pałacu, wzniesiono murowany, późnoklasycystyczny dwór. W 1802r. dobra mogilańskie zakupił wraz z dworem ród Konopków, w których rękach pozostawał do 1939 r. II wojna światowa naruszyła budowlę, która niszczała. Dopiero w 1967 r. dwór przeszedł na własność Polskiej Akademii Nauk, która przeznaczyła go na ośrodek konferencyjny.
Większość drzewostanu w parku pochodzi z XIX w., ale bezsprzecznie największe wrażenie robi aleja ze szpalerem grabów, tajemniczo powyginanych w różnych kształtach. Spacer wieczorową porą naprawdę robi wrażenie. Byłam zachwycona. I za tę dodatkową atrakcję jestem wdzięczna Asi i Januszowi, którzy jednak ostatecznie podrzucili mnie znów na Borek Fałęcki, skąd tramwajem dotarłam do hostelu.
To był fantastyczny dzień, choć poranek nie zapowiadał się ciekawie. Ostatecznie chmury tylko postraszyły deszczem, humory dopisały, a moje małe marzenie zostało spełnione. Warto jest tak czasem pomarzyć o rzeczach małych. Bo może się okazać, że radość z ich spełnienia jest wielka.
Asiu, Januszu – dziękuję Wam za cudowne wspomnienia!
Asiu, Januszu – dziękuję Wam za cudowne wspomnienia!
Widzę, że Lanckorona nadal jest taka, jaka była. Czyli zamek nic ciekawego, ale sam rynek, coś wspaniałego. Można tam chodzić bez końca. Co ciekawe podobnych miejsc z domami podcieniowymi jest trochę w Małopolsce, szczególnie w okolicach Tarnowa, ale żadne nie wypromowało się tak, jak Lanckorona. Żadne też nie jest tak fantastycznie położone na wzniesieniu...
OdpowiedzUsuńCieszyłam się jak dziecko, że wreszcie udało mi się tam dotrzeć. Zamek to małe ruiny, nie byłyśmy tam długo, raczej skupiłyśmy się właśnie na rynku, spacerze po uliczkach i wspaniałym czasie spędzonym pośród artystycznych dusz. Położenie Lanckorony rzeczywiście jest fajne, być może właśnie z tego powodu tyle jest tam Aniołów? :)
UsuńBylam w Lanckoronie ostatni raz w 2015 z kursem Przewodnikow Beskidzkich, po drodze w Beskid Maly. Lanckorona od razu mnie oczarowala. Przepiekna miejscowosc pieknie polozona. Ruiny ogladalismy tylko zza krat bo na ogrodzeniu byla kartka zeby nie wchodzic. Przewodnik opowiedzial nam historie zamku i wrocilismy do rynku. Nie mielismy niestety czasu na zwiedzanie miasteczka gdyz mielismy w planach jeszcze Kalwarie Zebrzydowska i Wadowice. Sama nie mam auta ani nikogo kto by mnie zabral w to miejsce bo chetnie bym zwiedzila cala Lanckorone. Zdjecia przepiekne Dusiu :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu!
UsuńTeż miałam problem, jak się tam dostać bez auta. Wreszcie się udało. Warto poświęcić więcej czasu na nieśpieszne pospacerowanie po zaułkach Lanckorony. Mnie także ona oczarowała.
Pozdrawiam cieplutko ☺️