O spotkaniu z
Walończykami,
czyli gdzie
szwędały się
Duśka i Tuśka
Duśka i Tuśka
Szklarska Poręba to fajne miejsce na rodzinne wypady „na
chwilę” lub też na spędzanie tam urlopu. W zeszłym roku, przez tydzień, bawiła
się tam spółka Duśka i Tuśka. Oprócz chodzenia po górach i zdobywania kolejnej GOT
–owskiej odznaki, nie zabrakło też zwiedzania samego miasta, które daje wiele
możliwości dobrze spożytkowanego czasu, w razie niepogody lub też dnia
wypoczynku między wycieczkami górskimi. Dziś zapraszam Was w trzy miejsca,
które osobiście odwiedziłyśmy. Nie było to jednego dnia, ale wszystkie się ze
sobą w jakiś sposób wiążą.
~~*~~
Pierwszym z
nich jest Chata Walońska.
Spytacie kim byli Walończycy? Byli to średniowieczni mistrzowie w wydobywaniu i
przetwarzaniu bogactw naturalnych ziemi, a więc minerałów, metali, kamieni
szlachetnych czy rud żelaza. Zostali sprowadzeni na te tereny przez
piastowskich władców w XII w. A ponieważ pochodzili z Walonii w Ardenach,
nazwano ich Walończykami. Z czasem wszyscy, bez względu na kraj pochodzenia,
nosili takie miano, o ile zajmowali się wydobyciem kruszców. Dziś proces
poszukiwania, wydobywania i obróbki materiałów kontynuuje Bractwo Walońskie.
Do Walończyków prowadzi brama z napisem, który nie pozostawia wątpliwości, że wchodzimy w magiczny świat
Walończycy :)
Stara Chata Walońska stoi na rozwidleniu Czeskiej Ścieżki, biegnącej do źródeł Łaby, a więc miejsca prastarego kultu oraz do szlaku czarnego prowadzącego ze Szklarskiej Poręby nad Wodospad Szklarki (ok. 15 min. Od Chaty Walońskiej).
Wyobrażenie walońskiego górnika. To zabawne, że później spotkałyśmy bardzo podobnego w innym miejscu :)
Teren
Sudetów, a zwłaszcza Karkonosze, to magiczne miejsce na mapie. Tu, od dawna,
wierzono w duchy, chochliki, wiedźmy i legendy. W taką atmosferę doskonale
wpisuje się wnętrze Chaty Walońskiej. W ciemnych, nieco mrocznych komnatach,
odbywały się spotkania dla zainteresowanych kulturą, życiem i obyczajami
dawnych Walończyków oraz legendami i opowieściami o Sudetach. Palenisko w
podziemiach i cały wystrój przywodziło na myśl tajne spotkania bractwa. Klimat
z dreszczykiem, zapewniam.
We wnętrzu
Chaty Walońskiej miejsce swe znalazło
Muzeum Tanich Win (MT-wi). To kolekcja unikatowych butelek a właściwie etykiet.
Zakurzone, zapomniane, obrosłe w pajęczyny, przywodziły na myśl scenę z filmu „Seksmisja”,
kiedy to Jerzy Stuhr trzyma w ręku butelczynę i mówi „… O, nasi tu byli!...”
Uśmiech gwarantowany u starszej młodzieży J
W innych
pomieszczeniach prezentowane były całkiem pokaźne zbiory minerałów i kamieni
półszlachetnych. Wyroby z nich można było zakupić w małym sklepiku.
Na zewnątrz
można było zakuć się w dyby, które były swoistą Próbą Pokory. Jeśli się ją
pomyślnie przeszło, można było zdobyć certyfikat Czeladnika Walońskiego. Przy
Chacie też funkcjonowała pracownia rzeźbiarska.
Ogólnie
bardzo fajne, spokojne miejsce, w którym nauka i przyjemnie spędzony czas szły
w parze. Dlaczego, więc piszę o tym miejscu w czasie przeszłym? Bo na stronie
Szklarskiej Poręby wyczytałam, że z przyczyn losowych Chata Walońska jest nieczynna do
odwołania. Wielka szkoda, tym bardziej, że wstęp był wolny, co dla
rodzin z dzieciakami ma duże znaczenie.
~~*~~
Cóż, nie
zostaje nic innego jak pójść nad Wodospad Szklarki. O tej atrakcji Szklarskiej Poręby nie decydują
ludzie a sama natura. Nikt go nie zamknie, bo jest tu od wieków.
Usytuowany na wysokości 520 m n.p.m. ma 13.3 m wysokości. To daje mu drugie miejsce (po Wodospadzie Kamieńczyka) co do wysokości w polskich Karkonoszach. Zarówno sam wodospad jak i jego otoczenie stanowią enklawę Karkonoskiego Parku Narodowego. Jak do każdego parku, wstęp jest płatny. Za to ważna informacja dla rodzin z dziećmi – jeśli małe nóżki poczują się zmęczone, mogą odpocząć w schronisku „Kochanówka”, które usytuowane jest obok wodospadu. To tu, w Wąwozie Szklarki, łączą się potok Szklarki z rzeką Kamienną, spadając kaskadami. Wodospad huczy w lesie świerkowym, z domieszką jodły i buka, co jesienią daje bardzo ładny efekt wizualny.
Być może Wodospad Kamieńczyka jest bardziej efektowny ze względu na formacje skalne wokół. Ale mnie osobiście chyba bardziej podoba się Wodospad Szklarki. Rozpędza się w płytszej wodzie by z siłą wpaść do dolnego kotła. Sprawdźcie sami, który zasługuje na miano tego najpiękniejszego. Wybór będzie trudny, zapewniam.
Usytuowany na wysokości 520 m n.p.m. ma 13.3 m wysokości. To daje mu drugie miejsce (po Wodospadzie Kamieńczyka) co do wysokości w polskich Karkonoszach. Zarówno sam wodospad jak i jego otoczenie stanowią enklawę Karkonoskiego Parku Narodowego. Jak do każdego parku, wstęp jest płatny. Za to ważna informacja dla rodzin z dziećmi – jeśli małe nóżki poczują się zmęczone, mogą odpocząć w schronisku „Kochanówka”, które usytuowane jest obok wodospadu. To tu, w Wąwozie Szklarki, łączą się potok Szklarki z rzeką Kamienną, spadając kaskadami. Wodospad huczy w lesie świerkowym, z domieszką jodły i buka, co jesienią daje bardzo ładny efekt wizualny.
Być może Wodospad Kamieńczyka jest bardziej efektowny ze względu na formacje skalne wokół. Ale mnie osobiście chyba bardziej podoba się Wodospad Szklarki. Rozpędza się w płytszej wodzie by z siłą wpaść do dolnego kotła. Sprawdźcie sami, który zasługuje na miano tego najpiękniejszego. Wybór będzie trudny, zapewniam.
~~*~~
Jak już
nasycą się oczy zielenią i wodą, możemy kontynuować swoją przygodę z
Walończykami i ich światem. Bardzo dobrym miejscem do tego jest Żelazny Tygiel Waloński. Ha,
miejsce z duszą, z klimatem, z wyczuwalną w powietrzu pasją jego właścicieli i
osób współpracujących przy tworzeniu tego miejsca.
Żelazny
Tygiel to inaczej Osada Średniowiecznych Poszukiwaczy Skarbów. To nie jest
zwykły skansen.
Tutaj eksponatów można dotknąć, opowieści posłuchać, dostać odpowiedź na dręczące nas pytania. W osadzie tej, na podstawie starych (bardzo starych) zapisów kronikarzy i pasjonatów inżynierów górnictwa, odtwarza się urządzenia i narzędzia, jakimi posługiwali się w swej profesji Walończycy, czy też jak mówią Walonowie. Każda rzecz jest tu pieczołowicie i wiernie oddawana, tak, by można było przekonać się, czym zajmował się ten lud, który potrafił eksploatować tereny sudeckie. A nie była to wcale łatwa praca. Skansen ten, to połączenie nie tylko historii, ale i technik, jakimi posługiwali się walońscy ludzie.
Pracownicy placówki posiłkują się tzw. „Biblią górnictwa”, czyli księgą „De Re Metallica” Georgiusa Agricoli (1494-1555), uważanego za autorytet w zakresie górnictwa, hutnictwa i metalurgii. Dzieło to zawiera mnóstwo rycin, przekrojów, rysunków itp., z opisem działania. Trudny język jest czasem bardzo trudny do odszyfrowania, ale pracownicy dokładają wszelkich starań, by każda odrestaurowana rzecz była wierną kopią tej sprzed wieków. Tytaniczna praca.
Tutaj eksponatów można dotknąć, opowieści posłuchać, dostać odpowiedź na dręczące nas pytania. W osadzie tej, na podstawie starych (bardzo starych) zapisów kronikarzy i pasjonatów inżynierów górnictwa, odtwarza się urządzenia i narzędzia, jakimi posługiwali się w swej profesji Walończycy, czy też jak mówią Walonowie. Każda rzecz jest tu pieczołowicie i wiernie oddawana, tak, by można było przekonać się, czym zajmował się ten lud, który potrafił eksploatować tereny sudeckie. A nie była to wcale łatwa praca. Skansen ten, to połączenie nie tylko historii, ale i technik, jakimi posługiwali się walońscy ludzie.
Pracownicy placówki posiłkują się tzw. „Biblią górnictwa”, czyli księgą „De Re Metallica” Georgiusa Agricoli (1494-1555), uważanego za autorytet w zakresie górnictwa, hutnictwa i metalurgii. Dzieło to zawiera mnóstwo rycin, przekrojów, rysunków itp., z opisem działania. Trudny język jest czasem bardzo trudny do odszyfrowania, ale pracownicy dokładają wszelkich starań, by każda odrestaurowana rzecz była wierną kopią tej sprzed wieków. Tytaniczna praca.
Właściciel osady - Pan Robert Pawłowski, Mistrz Waloński - przesympatyczny człowiek z dużym poczuciem humoru i ogromną wiedzą, którą przekuł w pasję
Tuśka, przy ręcznej pompie do wtłaczania powietrza, górnikom pracującym na dole, na własnej skórze przekonała się, jak ciężka to była praca
Na
szczególną uwagę, oprócz drewnianych urządzeń – pomp do odsysania wody,
zasługuje warsztat kamieniarski. W Średniowieczu kamień, obok drewna, był
podstawowym budulcem. Ówcześni budowlańcy potrafili obrabiać kamień przy pomocy
maszyn, które ułatwiały im pracę. Sama pobawiłam się w chomika, wskakując do
wielkiego kołowrotka, który uruchamiał machinę do rozdrabniania kamienia. Oj
trudno było. Stąd wniosek, że Walończycy to musiały być tęgie chłopy.
Kolejne
niesamowite miejsce w skansenie to kuźnia. Tu króluje kowal, który wykonuje przedmioty
użytkowe w osadzie, jak gwoździe, siekierki, haki, a nawet broń białą na
zlecenie grup rekonstrukcyjnych. Czy wiecie, że zrobienie gwoździa zajmuje
wiele czasu i potrzeba dużo tężyzny fizycznej? Dawniej był to produkt bardzo
pożądany, zdarzało się, że płacono gwoździami. Wszystko to oraz wielu innych
ciekawostek można dowiedzieć się w Żelaznym Tyglu Walońskim, a całość podana z
przymrużeniem oka.
W Żelaznym
Tyglu spotkać można bardzo inteligentne, ciekawe i śliczne owce rogate. Przy
nas same sobie otworzyły zagrodę i wmieszały się między zwiedzających. Dopiero
Pomocnik Mistrza musiał je przegonić. Wszystkie mają swoje imię. Śliczniusie.
Na koniec
naszej wizyty, Tuśka załapała się też na warsztat ceramiczny. Tu każdy może pod
okiem instruktora zrobić własną ozdobę, kufel, pamiątkę z Karkonoszy. Z całą
pewnością będzie to unikatowa rzecz.
~~*~~
Żelazny
Tygiel razem z Leśną Hutą i Chatą Walońską tworzą Szlak Twardych Zawodów. Bo
też obróbka kamienia, żelaza i szkła nie należy do łatwych. Co będzie dalej z
Chatą Walońską, nie wiadomo. Żelazny Tygiel Waloński mam nadzieję, że będzie
się dalej trzymał. A o Leśnej Hucie napiszę w innym poście, bo to też wyjątkowe
miejsce. Tymczasem zbliża się majówka. Warto gdzieś się wybrać. Może będzie to
Szklarska Poręba i jej nietuzinkowe miejsca? Polecam z całego serca.
Do zobaczenia!
I już wiemy kto był archetypem pracowitych skrzatów ;)
OdpowiedzUsuńChata Walońska świetna. W Ardenach bardzo długo utrzymywał się lokalny kult Arduiny - Pani Ardenów, zapewne stąd u Walończyków tyle pogańskich zwyczajów i symboliki.
Muzeum Tanich Win... łza się w oku kręci i ślina sama nacieka... ech to były czasy!
Wodospad niezmiernie malowniczy i szlak doń także miły dla oka i stóp.
Chata Walońska - fajnie pokazane pewne rzeczy. Przeszkolenie kowalskie mam, ale co inego klepać żelastwo, a co innego zrobić z tego voś funkcjonalnego i estetycznego jednocześnie.
reasumując - pozazdrościć takiego wypadu /wypadów.
Dzięki. Chaty Walońskiej mi szkoda, bo miejsce z klimatem. Mała poprawka, bo kowal był w Żelaznym Tyglu. Ale tak czy siak miejsca godne polecenia. Co zresztą poczyniłam z prawdziwą przyjemnością. A winka...ech,pójdę zobaczyć co tam się w lodówce ostało😉
UsuńMoja droga, przywołujesz wspomnienia.
OdpowiedzUsuńMiałyście piękną i ciekawą wyprawę. Super to wszystko opisałaś.
Mój M. zabrał mnie wiele lat temu do Szklarskiej Poręby. Wodospad Szklarki a także Kamieńczyk zaliczyliśmy :) Piękne okolice.
W Chacie Walońskiej nie byliśmy:( Może jednak znów ją udostępnią...
Moja droga, czy dzisiaj jesteś w domu? Czy gdzieś "buszujesz"? Może wreszcie uda mi się zadzwonić...
Pozdrawiam cię mocno. Buziaki!
Cieszę się, że moje wspomnienia są także częścią wspomnień moich czytelników. Szklarska Poręba i mnie się przypasowała i jako miejsce do wypoczynku i jako miejsce wypadowe w okoliczne szlaki. Z tą Chatą nie mam pojęcia co będzie dalej, ale szkoda byłoby to zaprzepaścić. Czas pokaże.
UsuńDziś do 14.00 jestem w pracy, czasem trafiają się sobotnie dyżury, ale potem już jestem wolna i jadę do domu. Szwędam się jak się da, między innymi 2 maja byłam w Pszczynie na jeden dzień, ale czasem trzeba odpocząć ;) Dzwoń Kochana kiedy tylko chcesz, tymczasem ściskam Cię mocno :)