O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

poniedziałek, 15 maja 2017

Pszczyna - Majówka 2017 r. cz. I

W odwiedzinach u książąt pszczyńskich,
czyli jak trafiłam do sypialni
księcia Hansa Heinricha XV
i cesarza Wilhelma II J

Majówka. Magiczne słowo, na dźwięk którego twarz rozjaśnia się nawet u największego ponuraka. Polacy masowo migrują między miastami, wsiami, ogródkami, leśnymi polanami i innymi, byle by tylko móc rozpalić grilla. I fajnie. Wtedy w mieście jest luźno, nikomu się zbytnio nie śpieszy, powiewa biało-czerwona, jest patriotycznie, można swobodniej oddychać, wyspać się albo zwyczajnie ponudzić. Ale czy można zestawić razem i postawić znak równości między słowem Duśka a słowem nuda? No właśnie…  Prędzej Duśka powie „tak” wyspaniu się.
Gardząc nudą, nie mając gdzie rozpalić grilla (bo balkon metr na metr się nie liczy, prawda?), postanowiłam, na jeden dzień, wyskoczyć ponownie na Górny Śląsk. Tym razem wybór mój padł na Pszczynę. Tym samym spełniłam swoje małe marzenie, by poczuć choć w ułamku, atmosferę z początku XX wieku, tę samą, którą otaczali się książęta pszczyńscy.


Przód zamku pszczyńskiego



Zamek w Pszczynie - widok od strony ulicy Wojska Polskiego



Skrzydła zamkowe


I oto stałam przed wejściem do Bramy Wybrańców. Przez nią, na zamek, wjeżdżali nie tylko mieszkańcy ale i zaproszeni goście, jak królowie, książęta czy cesarze. W budynku tym mieściły się dawniej pomieszczenia wartowników, strzegących bezpieczeństwa gospodarzy. Straż pałacowa zwana była wybrańcami. Zazwyczaj wartownicy pochodzili z Pszczyny lub okolic i potrafili posługiwać się bronią. Straż została zlikwidowana ok. 1875r. Nad bramą wjazdową widnieją herby fundatorów: hrabiego Baltazara Erdmanna Promnitza i jego żony Emilii Agnieszki Reuss. Dziś mieści się tu Biuro Informacji Turystycznej oraz kawiarnia, która nawiązuje do nazwiska Georga Philippa Telemanna, nadwornego muzyka pszczyńskich panów, wielkiego kompozytora epoki baroku.


Brama Wybrańców



Tablica poświęcona G.P.Telemannowi

Weszłam na dziedziniec zamkowy. Po prawej stronie miałam Dworską Oficynę. Kiedyś służyła jako mieszkania dla służby zamkowej na górze, na dole zaś mieściła stajnie. Obecną formę oficyna uzyskała po przebudowie, po 1869r. Dziś anteny satelitarne jakoś nie pasują do tego miejsca, ale za to widok na zamek, mieszkańcy mają, przedni.


Dziedziniec zamkowy



Dawna oficyna dworska


Bryła zamku pszczyńskiego bardzo mi się spodobała. Przywiodła na myśl rezydencje francuskich arystokratów. Udokumentowane początki tej budowli sięgają XV w. W 1548 r. Pszczyńskie Wolne Państwo Stanowe kupił biskup wrocławski Baltazar Promnitz. Ród Promnitzów panował w Pszczynie przez 217 lat. W tym czasie przekształcił zamek gotycki we wspaniałą rezydencję renesansową, by po roku 1737 przekształcić ją w barokową posiadłość.  Kolejni właściciele Pszczyny to książęta Anhalt-Köthen-Pless, którzy przerobili przyzamkowy zwierzyniec w park, dodali liczne budowle w ogrodzie. Kiedy linia pszczyńska rodu wygasła, dobra przejął Hans Heinrich X hrabia von Hochberg z Książa, który w 1850 roku otrzymał tytuł księcia von Pless. Jego syn Hans Heinrich XI w latach 70. XIX w. dokonał ostatniej przebudowy rezydencji (według projektu Aleksandra H. Destailleura), nadając jej francuski sznyt. To już wiedziałam skąd to skojarzenie z wersalskimi budynkami…


Zamek w Pszczynie - widok od strony tarasów



Budynek widziany z zamkowego parku



Część środkowa zamku, gdzie mieści się dziś wejście 



Taras zamkowy



 Widok z tarasów na park zamkowy


Pora wejść do środka zamku i zmierzyć się z barwną historią jego najbardziej znanych gospodarzy.
Zamek w Pszczynie należy do nielicznych ale najcenniejszych muzeów, będących rezydencjami, które zachowały swój oryginalny wystrój od wielkich mebli przez dekorację ścian i obić tapicerskich a na drobnych przedmiotach codziennego użytku skończywszy. W muzeum tym zachowało się ok. 80% autentycznych, nie będących reprodukcjami rzeczy, które pozostawiła po sobie rodzina Hochbergów von Pless. W oparciu o zachowaną (co jest swoistym ewenementem) dokumentację fotograficzną oraz archiwalne spisy inwentarzowe, prezentowane wnętrza ukazują nam pomieszczenia mieszkalne z przełomu XIX i XX w.  Czyli takie, które bardzo lubię, bo przenoszą mnie w epokę, która zapewne nigdy już nie powróci, i to bez konieczności mordowania się w ciasnym gorsecie.


Wejście na zamek



Latarnie przy wejściu


Sień jest dziś tylko korytarzem, w którym należy założyć filcowe kapcie. No tak, relikt z przeszłości, ale czego się nie robi dla tych drewnianych podłóg, tak pieczołowicie układanych i eksponowanych w wielu pomieszczeniach. Za to zadzierałam głowę do góry i zobaczyłam całkiem przyjemne latarnie.


Latarnia w sieni


Po uiszczeniu opłaty, pozostawieniu plecaka i wierzchniego okrycia w szatni, wkroczyłam w inny świat. Na dzień dobry przywitał mnie przestronny Westybul ze Schodami Paradnymi. Tymi samymi, po których kroczyła pierwszy raz księżna Daisy, kiedy przybyła do Pszczyny. 


Westybul


Ale zanim tam dotrę skierowałam się do części, którą zajmowali cesarze. Troszkę przeskoczymy teraz w czasie.


Korytarz w skrzydle zachodnim, który prowadzi do cesarskich apartamentów

Podczas I wojny światowej, na zamku przebywał ostatni król Prus, Wilhelm II (ur. 27.01.1859 r. w Poczdamie , zm. 04.06.1941 r. w Doorn w Holandii). Wówczas w zachodnim skrzydle zamku mieściła się główna kwatera wojsk niemieckich. Wilhelm II na tron niemiecki wstąpił w 1888r., mając 29 lat i uzyskując tytuły cesarza i króla Prus. Przyjaźnił się z księciem Janem Henrykiem Hochbergiem von Pless, ówczesnym właścicielem pszczyńskiej posiadłości, który udostępnił mu zamek podczas wojny. Dzisiaj można obejrzeć pokój narad, w którym zapadały ważne decyzje, dotyczące działań militarnych na frontach I wojny światowej, o której mówiło się wtedy Wielka Wojna. Ale zanim tam się pojawię, musiałam przejść przez Sypialnię Cesarzowej.
Wnętrze pełniło funkcję pokoju gościnnego. Korzystała z niego Augusta Wiktoria, żona Wilhelma II, której wizerunek wisi obok przepięknego kominka ( z ok. 1890 r.) W sypialni cesarzowej  znalazły się meble intarsjowane z XVIII w. oraz haftowana serweta japońska z pocz. XX w.


Sypialnia cesarzowej Augusty Wiktorii



Sypialnia cesarzowej



Łoże cesarzowej



Sekretarzyk we wnęce okiennej



Jeden z najładniejszych kominków na zamku - obok portret cesarzowej


I już byłam w Salonie Dębowym. To właśnie ten pokój pełnił funkcję pokoju narad. Duży stół oświetlony był elektrycznym żyrandolem z jelenich poroży, co ułatwiało czytanie map wojskowych. Na dębowym stole gabinetowym, znalazł się mosiężny listownik, gazetnik i kałamarze. Między oknami, prowadzącymi na taras wisi wielki portret Hansa Heinricha XI von Hochberga w stroju Wielkiego Łowczego ( z 1875 r.)


Salon dębowy z mapami okolic na wielkim stole



Pokój narad w czasie I wojny światowej



Meble z salonu dębowego


Idąc dalej, trafiłam do Gabinetu Cesarza. To był taki prywatny jego salon. Zapewne cesarz pracował przy XIX w. biurku w stylu barokowym. Po lewej stronie, na stoliku do gier z XVII w. stoją fotografie, a wśród nich zdjęcie matki cesarza Wilhelma II, cesarzowej Wiktorii – córki królowej brytyjskiej Wiktorii, w stroju żałobnym (1889 r. ) 


Gabinet cesarza Wilhelma II. Kominki i piece nie ogrzewały w pełni zamkowych murów, stąd liczne skóry baranie w miejscach, gdzie najczęściej przebywano.



Portrety rodzinne - na pierwszym z lewej, cesarzowa Wiktoria


W narożniku, za postumentem z palmą, znajduje się ukryte przejście, prowadzące do gabinetu księcia na piętrze oraz pod tarasy zamku. Gdyby nie fakt, że chodziło tu o męską część mieszkańców i zapewne rozmowy o polityce i wojnie, gotowa byłabym przysiąc, że odezwała się we mnie ta romantyczna część duszy. 

Gabinet cesarza z tajemnym przejściem :)

Po drugiej stronie gabinetu, wzrok przyciąga drewniany kominek z dwoma postaciami Atlantów, podtrzymujących belkowanie. Na kominku, oprócz dwóch waz wiedeńskich z XIX w. oraz jakiegoś wschodniego wazonika, być może z XVIII w., stoją dwie fotografie: następcy tronu, księcia pruskiego Friedricha Wilhelma (1913r. ) oraz dostojnika hinduskiego, prawdopodobnie władcy Hyderabadu (stolicy indyjskiego stanu), którego para książęca poznała podczas wizyty w Indiach w 1896 r.


Gabinet cesarza


Dosyć płynnie przeszłam do Garderoby Cesarza, w której podziwiałam dwie intarsjowane szafy wrocławskie, pochodzące z II poł. XVIII w., złocone krzesła z herbami Hochbergów na oparciach oraz umywalnię z kompletem naczyń toaletowych ( z Ćmielowa, ok. poł. XX w.). Dwa lustra w złoconych ramach, wsparte na konsolach (z II poł. XIX w.) dopełniły wystroju.


Umywalnia cesarza



Umywalnia i garderoba cesarza



Część garderobiana umywalni


I tak zupełnie niespodziewanie znalazłam się… w Sypialni samego Cesarza! Ku mojemu zdziwieniu nie było go tam J Zaczęłam więc, rozglądać się po pomieszczeniu. Oczywiście mebel najważniejszy to wielkie, złocone łoże (pocz. XX w.?), które jak zawsze w takich przypadkach wydaje mi się zbyt krótkie. Obok, lekko otwarte drzwi, skrywały wejście do małej łazienki. Niedaleko wnęki okiennej stał stolik w stylu bidermaier z XIX w. zegarem i figurą orła. Ściany pokrywały angielskie i niemieckie grafiki z XVIII-XIX w. 


Łoże cesarza, ostatniego króla Prus, Wilhelma II



Cesarska sypialnia z wejściem do malutkiej łazienki



Krzesła z herbem Hochbergów na oparciach



Przy cesarskim łożu...


No cóż, nie mogłam czekać na cesarza, poszłam więc, poszukać gospodarzy zamku pszczyńskiego.
Stanęłam przed Schodami Paradnymi. Westybul i schody powstały po przebudowie zamku w latach 70. XIX w. Niewątpliwie schody, podzielone na trzy części, są najbardziej rzucającym się elementem klatki schodowej. Są ozdobione kamienną balustradą, z ozdobnymi literami PP (czyli Prinz von Pless). 


Westybul i schody paradne



Schody paradne widziane z galerii I piętra



Na schodach paradnych, z lewej widoczny symbol PP


U stóp schodów stoi duża, dekoracyjna waza ceramiczna, wzorowana na wazach wschodnich (Francja, Boulogne-sur-Seine, 1873r.) 


Ozdobna waza


Nad schodami rozpościera się gobelin w stiukowych ramach pt. „Synowie Amazonek poszukujący rodziców” ( I poł. XVII w. – że też nie został do tego czasu, zjedzony przez mole! J ). To prezent księcia Fryderyka Erdmanna Anhalt-Köthen-Pless, który dostał od swej kuzynki, carycy Katarzyny II. 


Carski podarunek


Cały westybul oraz klatkę oświetla wykonana z brązu, złocona, neorokokowa latarnia.


Latarnia nad westybulem



Galeria I piętra ze schodów paradnych


Kim zatem był książę pszczyński?
Jan Henryk XV (czyli Hans Heinrich XV Hochberg, książę von Pless), urodził się 23 kwietnia 1861 r. w Pszczynie. Zapewne zauważyliście, że imiona powtarzają się, jak to zwykle w arystokratycznych rodach bywało. W rodzinie tej pierworodnym nadawano imiona Hans Heinrich i dodawało kolejny numer, w kolejności przychodzenia na świat. Czyli ojciec miał numer XI, a syn XV, bo ktoś w innej linii urodził się wcześniej. Od początku Jan Henryk był przygotowywany do roli pana na włościach pszczyńskich. W tym celu odbył studia wojskowe. Dzięki nim poznał się i zaprzyjaźnił z cesarzem Wilhelmem II. 


 Hans Heinrich XV. Źródło: www.daisypless.wordpress.com


W 1890 r. został oddelegowany na stanowisko sekretarza w niemieckiej ambasadzie w Londynie. Tam poznał słynną z urody Angielkę, zwaną Daisy, którą poślubił 8 grudnia 1891 r. w kościele św. Małgorzaty w Westminsterze. Parę dzieliło 12 lat różnicy. Mimo to przypadli sobie do gustu i trwali w związku przez kolejne 30 lat. Młoda para otrzymała od seniora rodu, Jana Henryka XI, (którego jako swojego teścia, Daisy uwielbiała) zamek w Książu do swojej dyspozycji. W zasadzie do wybuchu I wojny światowej, małżeństwo zgodnie, wydawało majątek na wystawne bale, zakupy ale też i działalność społeczną i charytatywną.  A mieli czym dysponować. W owym czasie dobra pszczyńskie liczyły sobie ok. 40 tys. ha, 6 kopalni węgla kamiennego, browar w Tychach i inne dobra (stan na początek XX w.). Dobra wałbrzyskie to około 10 tys. ha, 3 kopalnie węgla kamiennego i inne dobra. Para książęca dochowała się czworga dzieci, z czego najstarsza córka zmarła zaraz po porodzie, a następni przyszli na świat synowie: Hans Heinrich XVII, Aleksander i Bolko. 


    Jedyne znane zdjęcie księcia Jana Henryka XV Hochberg von Pless z żoną - księżną Daisy oraz ich synami Janem Henrykiem XVII, Aleksandrem i Bolkiem. Wykonał je Louis Hardouin, a dla zamku Książ podarowała jego wnuczka Jean WessleyJedyne znane zdjęcie całej książęcej rodziny von Plessów. Źródło: www.walbrzych.naszemiasto.pl




Daisy ze swymi synami Hansem Heinrichem XVII, zwanym Hanselem oraz Aleksandrem, zwanym Lexelem, ok 1907 r.


Po I wojnie światowej książę Hans Heinrich XV miał zaproponować ideę niepodległości Górnego Śląska a w konsekwencji także całego Śląska.  W 1922 r. posiadał on majątki ziemskie o powierzchni 42030 ha . W tym samym roku przyjął polskie obywatelstwo i … rozwiódł się z Daisy. Nawiązał romans z hiszpańską arystokratką, która wkrótce z żony, stała się synową, bowiem uwiodła najmłodszego pasierba, Bolka. Skandal obyczajowy w belle epoque. W końcowej fazie życia, właściciel majątku poruszał się już tylko na wózku inwalidzkim. Hans Heinrich XV zmarł na atak serca 31 stycznia 1938 r. w paryskim hotelu „Ritz”. (jakiś pechowy to hotel…) 7 lutego pochowano go w Pszczynie. Podczas II wojny światowej jego synowie walczyli przeciwko nazistom. Jan Henryk XVII jako Henry Pless w brytyjskim lotnictwie a Aleksander Hochberg – Pszczyński, jako strzelec w Armii Polskiej gen. Andersa. Najmłodszy Bolko zmarł z niewyjaśnionych przyczyn (serce?), mając 26 lat, ale choć żył krótko, to jako jedyny przedłużył pszczyńską linię von Plessów. Jego syn, także Bolko żyje w Monachium i co jakiś czas, przyjeżdża do Pszczyny, w odwiedziny do dawnego majątku dziadków.
Pora przedstawić teraz panią na zamku pszczyńskim.


Ławeczka Daisy na pszczyńskim rynku



Pogawędka z Daisy


Daisy Hochberg von Pless, z domu Mary Theresa Olivia Cornwallis-West przyszła na świat 28 czerwca 1873 r. w Anglii. Jej rodzina była spokrewniona z największymi familiami arystokracji Wielkiej Brytanii oraz blisko związana z dworem króla Edwarda VII i Jerzego V. Całe swe dzieciństwo spędziła w posiadłościach ojca, pułkownika Williama Cornwallis-Westa oraz swej matki Marii Virginii Eupatorii z domu FitzPatrick. Był to zamek w Ruthin w północnej Walii i Newlands w Hampshire, a także Londyn.


    Ilustracja Daisy. Źródło: www.pl.wikipedia.org


Kiedy wyszła za mąż miała 18 lat. Para książęca prowadziła wówczas wystawne życie, wiele podróżowała i była gośćmi wielu znakomitych dworów Europy. Udzielali się także towarzysko, uczestnicząc w balach, polowaniach i rautach. Liczne majątki i inwestycje pozwalały na to.
Daisy słynęła ze swobody życia, wylewnej bezpośredniości a także braku chodzenia na kompromisy. W starciu z pruską dyscypliną musiała się jakoś dostosować. Przybyła do swej nowej ojczyzny, nauczyła się tu żyć, choć do końca nie nauczyła się mówić po śląsku czy też po polsku. Ale brak ten ludzie wybaczali jej za dobroć, z której także słynęła. Organizowała bale charytatywne, była patronką wielu instytucji, walczyła o poprawę bytu biednych ludzi na Śląsku, ufundowała sierociniec oraz szkołę dla ubogich dziewcząt. 


Daisy na ławeczce na rynku - nawet deszcz jej nie przeszkadza


Zainteresowania Daisy nie kończyły się na organizacji przyjęć. Sięgały także do międzynarodowej polityki. W czasie I wojny światowej była sanitariuszką Czerwonego Krzyża i pracowała ramię w ramię z innymi kobietami w pociągach sanitarnych na frontach serbskim, francuskim oraz austriackim. Apelowała o godne traktowanie jeńców wojennych, a będąc pacyfistką nawoływała polityków i dyplomatów do łagodzenia konfliktów. 


     Daisy jako sanitariuszka Czerwonego Krzyża. Źródło: www.daisypless.wordpress.com


W 1923 r., po oficjalnym rozwodzie z Hansem Heinrichem XV, przeniosła się do Francji. Napisała dwie książki na podstawie własnych wspomnień i pamiętników. Podczas II wojny światowej, znalazła się w Wałbrzychu, dokąd przeniosła się z Książa, w którym stacjonowało wojsko hitlerowskie. Zamieszkała w wilii, którą dziś z wielkiej ruiny stara się podźwignąć fundacja imienia księżnej Daisy. Tam też zmarła 29 czerwca 1943 r. w nocy schorowana i samotna. Miała 70 lat. Legenda związana z Daisy podaje, że została pochowana w perłach, które uwielbiała i dostała w prezencie ślubnym od męża. Niestety nikt nie wie, gdzie spoczywa księżna, ponieważ w obawie przed profanacją jej szczątków, ciało było ze dwa razy przenoszone. Niestety osoby wtajemniczone zginęły w czasie wojny lub tuż po niej. Tym bardziej smutno się robi, że mimo tak wystawnego i barwnego życia, schyłek życia był taki tragiczny.

    Księżna na dwa lata przed śmiercią. Żródło: www.daisyvonpless.wordpress.com



Znajdź jedną rzecz, którymi różnią się te dwa zdjęcia  ;)



:)




Paradnymi Schodami weszłam na piętro. Skierowałam się na galerię I piętra w skrzydle zachodnim. Tu wzrok przyciągnął wielki portret cesarza Wilhelma II w uniformie myśliwskim (Maks Koner, 1892 r.). Tuż pod nim znalazła się metalowa żardiniera na kwiaty (XIX w.) oraz dwa, chińskie wazony (XVIII w.). Do tego ściany zdobi broń, halabardy, rogi myśliwskie i obrazy z I poł. XVIII w.



Galeria I piętra



Portret cesarza Wilhelma II


Stąd już tylko kilka kroków dzieliło mnie od części przeznaczonej dla Daisy. Po 1907 r. urządzono dla niej apartament, w skład którego wchodziła sypialnia, buduar, łazienka i salon. Niestety z nieznanych mi przyczyn, mogłam jedynie zerknąć do Salonu Daisy. Z foldera reklamowego wiem, że sypialnia księżnej utrzymana była w bieli i złocie i miała barokowy wystrój, łącznie z amorkiem nad łóżkiem. Co więc zobaczyłam w salonie Daisy? Angielskie meble w stylu Chippendale’a (XIX w.) oraz meble w stylu chińskim, pokryte czarną laką (XIX w.) Kolorystyka salonu utrzymana była w barwach różu kwiatów jabłoni i zieleni. Tak wspominała o nim Daisy w swych pamiętnikach. Ściany pokrywał ręcznie haftowany jedwab. Nad kominkiem zawisł portret Aleksandra, drugiego syna książęcej pary.


Salon Daisy


Tuż obok znajduje się malutki Przedpokój, który stanowił łącznik między apartamentami księżnej i księcia. Z ukrytego w boazerii przejścia, korzystała zwykle służba. Tu zobaczyć można szafy w typie holenderskim z XIX w. Broń myśliwską i akcesoria z tym związane, wyeksponowano właśnie tutaj. Na ścianach wiszą miedzioryty ze scenami myśliwskimi. Absolutnym hitem w tym pomieszczeniu jest gaśnica z okresu I wojny światowej.


Przedpokój 



Gaśnica z okresu I wojny światowej


I tak niepostrzeżenie znów trafiłam do męskiej Sypialni, tym razem księcia Jana Henryka XV. I zdziwiłam się, jakże odmienna jest od tej, którą zajmował cesarz Wilhelm II. Trudno się jednak dziwić. Zajmował ją wojskowy, toteż sypialnia urządzona była prosto. W małym pomieszczeniu znalazła się duża szafa na garderobę. Obok łóżka widać parawan z malowanego i złoconego kurdybanu (XVIII w.) a na nocnej szafce porcelanową lampę ( z Miśni, koniec XIX w.) a także przyrząd pomiarowy. Po prawej stronie znalazł się intarsjowany sekretarzyk – praska ( Niemcy, ok. poł. XVIII w.) i krzesło „sleeping chair” z regulowanym oparciem (Anglia, XVIII w.). Tuż obok stanęła toaletka z kompletem francuskich naczyń toaletowych (XIX w.) i zegar szafowy, podłogowy (Anglia, XVIII w.) Ściany pokrywają tu papierowe tapety XIX w. z motywem kwiatowym.


Sypialnia księcia Jana Henryka XV



Umywalnia w sypialni księcia


Zaraz za sypialnią znalazł się Gabinet księcia. Od razu widać, że to męski pokój. Pełnił on funkcję gabinetu do pracy dla Hansa Heinricha XI von Hochberga. Wnętrze kryje w sobie tajne przejście, ukryte oczywiście w ścianie po prawej stronie okna, a które prowadzi na dół do gabinetu cesarza i dalej pod tarasy zamkowe. Meble z XIX w, obrazy i fotografie należały do właścicieli z rodziny Promniców, Anhaltów i Hochbergów. Ozdobą tego pokoju jest neorenesansowe sklepienie z końca XIX w. oraz drewniana boazeria, która jest tłem dla myśliwskich trofeów.


Gabinet księcia



Sklepienie książęcego gabinetu



Gdzieś tam w rogu, w boazerii kryje się przejście do gabinetu cesarza



Kominek w gabinecie księcia Jana Henryka XV



Żyrandol z poroży w gabinecie 


Kontynuacją męskiej części mieszkalnej jest Myśliwski Przedpokój. Tu najbardziej widać pasję księcia. Trofea krajowe ale też przywiezione z licznych podróży, zdobią ściany od góry do dołu. Dopełnieniem są wypchane okazy zwierząt. Meble pochodzą z XVIII i XIX w. We wnęce okiennej znalazł się sekretarzyk ( z końca XVIII w.) a po lewej stronie okna, intarsjowana szafa, która należała do księżnej Luizy Ferdynandy Stolberg-Wernigerode (1744-1784), żony księcia Fryderyka Erdmanna Anhalt-Köthen-Pless. Po drugiej stronie pomieszczenia stoją manekiny, ubrane w liberie kamerdynerów książęcych z herbami Hochbergów na rękawach.


Myśliwski przedpokój



Od rodzimych łupów, po najbardziej egzotyczne



Liberie kamerdynerów. Po lewej stronie wisi skóra jenota, z prawej cios słonia, przywieziony z afrykańskiego safari (akurat tego nie pochwalam)


Prawie niezauważenie przeszłam przez Salon Narożny. Pełnił on funkcję męskiego salonu. Dawniej ustawiono tu stół do bilardu, gry bardzo modnej na początku XX w. Obecnie stoją tu meble z XIX w. Na konsoli pod lustrem, miejsce swe znalazła cenna patera na owoce, wykonana z porcelany miśnieńskiej ( z II poł. XIX w.)


Salon narożny


Wkroczyłam do miejsca absolutnie fantastycznego. Gdybym żyła w tym zamku, z pewnością, większość swojego czasu spędzałabym właśnie tu. A miejscem tym jest Biblioteka, obita w drewnianej boazerii. Dwie, przeszklone szafy skrywają niewielki księgozbiór, ale za to posiadający w swym spisie aż 230 starodruków (XVI – pocz. XIX w.). Inne szafy wypełnia kolekcja porcelanowych figurek z Miśni i innych światowych miejsc a także kufle ze Śląska i Czech ( od XVII do XIX w.) Dwie rzeczy od razu przyciągnęły mój wzrok. Pierwsza to Biblia Weimarska Marcina Lutra, wydana w 1708 r. w Norymberdze. Dzieło to oprawione w czarną skórę z mosiężnymi okuciami, leży na rzeźbionym pulpicie. A druga rzecz, to umiejscowiony po drugiej stronie, na rokokowej komodzie (z I poł . XVIII w.) – zegar rotacyjny z figurkami trzech Gracji (koniec XIX w.)


Biblioteka. Z prawej Biblia Weimarska M. Lutra



Zegar rotacyjny w bibliotece



Duśka w bibliotece


Płynnie przeszłam z Biblioteki do Wielkiego Salonu, który dawniej zwano Salonem Muzycznym. W drewnianą boazerię wprawiono duże, olejne obrazy ze scenami rodzajowymi. Między nimi znajduje się marmurowy kominek ozdobiony zegarem w kształcie czarnej kuli, w chmurach, otoczonym przez amorki a także dwoma 13-ramiennymi kandelabrami do kompletu (Francja, II poł. XIX w.) W centrum salonu, do odpoczynku, zapraszają kanapy w stylu Ludwika XV, wokół których stoją złocone fotele w stylu regencji z oryginalnym obiciem gobelinowym (II poł. XIX w.). Mały zegar złocony ma herb Hochbergów w zwieńczeniu (prawdopodobnie został wykonany na Śląsku w II poł. XVIII w. (?)).  


Salon Wielki



Salon Wielki, w głębi biblioteka


W niedużej odległości znajduje się ozdobna, drewniana sztaluga, a na niej fotografia Daisy z synami, najstarszym Hansem Heinrichem XVII (1900-1984) oraz środkowym Aleksandrem (1905-1984). 


Daisy z synami ok. 1913 r.


Po drugiej stronie stoją meble w stylu chińskim, pokryte czarną laką. Salon oświetlał 48-świecowy kryształowy żyrandol. Z całą pewnością było to najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie na zamku i to tu właśnie podejmowano znakomitych gości.


Salon Wielki



Skoro o gościach mowa, to gdzieś trzeba było ich umieścić. Do tego służył Salon Zielony. Wraz z żółtą sypialnią i różową łazienką tworzył apartament dla gości. W oczy od razu rzucił mi się wielki plafon na suficie, przedstawiający namalowane iluzjonistycznie bawiące się amorki. Na ścianach za to wiszą portrety członków dwóch ostatnich pszczyńskich rodzin książęcych: Anhalt-Köthen-Pless i Hochberg von Pless. Salon ozdabia berlińska porcelana, a także wyroby pochodzące z innych europejskich manufaktur.


Salon zielony



Plafon w salonie zielonym


Wspomniana Sypialnia Żółta swój kształt przyjęła na początku XX w. Dawniej pełniła funkcję sypialni księżnej Marii von Hochberg z domu Kleist (1823-1883), żony Hansa Heinricha XI. Dzieliła się ona na sypialnię i garderobę. Dziś zobaczyć tu można meble z XVIII i XIX w. Oczywiście w centralnym miejscu znajduje się łoże z baldachimem z przełomu XIX i XX w.


Szezlong w sypialni żółtej



Dawna sypialnia księżnej Marii von Hochberg


Łazienka za to pełniła też funkcję garderoby. Całą ścianę zajmuje biała szafa z lustrami. Tu już można zauważyć sedes z rezerwuarem produkcji angielskiej, piec ceramiczny, który jednak nie ogrzewał całości pomieszczeń a także wannę i umywalnię z ceramiki. Całość uzupełnia porcelanowy komplet naczyń toaletowych. Tapeta papierowa według wzorów z lat 30. XIX w. z motywem róży, oleandra i kolibrów to wyrób współczesny.


Łazienka dla książęcych gości



Znalazłam diabełka w zamkowych zakamarkach :)


Pora była zajrzeć na drugą stronę zamku, gdzie mieści się Sala Lustrzana. Ma ona wysokość dwóch kondygnacji, powstała w latach 70. XIX w. Jej nazwa pochodzi od dwóch, wielkich luster umieszczonych po przeciwległych stronach, przywiezionych z Paryża. 


Sala Lustrzana



Sala Lustrzana


Dawniej była to jadalnia, o czym świadczy marmurowy bufet, na którym dziś zamiast półmisków pełnych smakołyków, stoją marmurowe popiersia z XVIII i XIX w. 


Bufet w dawnej jadalni


Plafon tej wielkiej sali ma iluzjonistycznie namalowane niebo i kwiatowy fryz nad gzymsem. Poniżej niego są malowidła przedstawiające alegorie czterech pór roku oraz znaki zodiaku, wykonane przez malarzy francuskich. 


Zdobienia w Sali Lustrzanej



Fragment zdobienia Sali Lustrzanej


Dziś są tu inkrustowane szafki i zegary z II poł. XIX w. oraz krzesła w stylu Ludwika XV, a dokładniej ich XX w. kopie, które służą gościom pszczyńskiego zamku, podczas muzycznych koncertów. Całość oświetlają kryształowe żyrandole z II poł. XIX w. Ciekawostką jest, że w czasie I wojny światowej, w sali tej mieściła się sala operacyjna wojskowego szpitala polowego.


Sala Lustrzana - widok z II piętra


Zanim przedostałam się na kolejne piętro zamku, zerknęłam jeszcze w stronę Galerii Lustrzanej, która mieści się w środkowym i wschodnim skrzydle pałacu. Swą nazwę zawdzięcza od wielkich luster, pomiędzy którymi znajdują się malowane na płótnie panneau, czyli prostokątne ściany. Przeciwległą ścianę zdobią myśliwskie trofea a także broń.


Galeria Lustrzana



Galeria Lustrzana


Zajrzałam też do Pokoju Reussów. Pomieszczenie to zajmowane było, w czasie swych pobytów w Pszczynie, przez siostrę księcia Hansa Heinricha XI – Annę Karolinę von Hochberg (1839-1916), żonę księcia Heinricha XII Reuss-Köstritz (1829-1866). Salonik służył za bawialnię i z niego wchodziło się do maleńkiej sypialni. Znajdujące się tu na biało malowane meble są w stylu Ludwika XVI (z XIX w.) We wnętrzu dostrzec też można kurdybanowy, malowany parawan ( z końca XVII w.) oraz sekretarzyk (z XVIII w.), a na nim popiersie szwagierki, księżnej Reuss – Marii von Hochberg, pierwszej żony Hansa Heinricha XI. W komnacie tej zachowała się oryginalna, papierowa tapeta z XIX w. Ja swoje miejsce widziałam tu tuż przy oknie, na wygodnym fotelu w kąciku ;)


Pokój Reussów


I już wchodziłam na ostatnie piętro zamku, gdzie podłogi były drewniane. Prowadziła mnie tam skromna klatka schodowa.


Schody na II piętro


Weszłam od razu w skrzydło wschodnie, gdzie mieści się Galeria Myśliwska. Wspominałam już o pasji łowieckiej książąt. Zamek był przez pewien czas takim centrum polowań, gdzie zjeżdżała się cała śmietanka towarzyska z całej Europy. Ten krwawy sport nijak miał się do funkcji jaką pełniły tu pokoje. Były one bowiem przeznaczone dla dzieci pary książęcej. Tu była także izba szkolna, przeznaczona do nauki. W korytarzu stoi żubr „Kader”, pozyskany w 1986 r. i przypominający fakt sprowadzenia tych zwierząt z Puszczy Białowieskiej do pszczyńskich lasów przez księcia Hansa Heinricha XI von Hochberga w 1865 r. Wiecie, książę podarował carowi jelenie, ten dał żubry. Proste. Nad drzwiami zobaczyć można łeb dzika. Na ścianach parostki saren, wieńce jeleni itp. W szafach broń: strzelby, dubeltówki, sztucery i inne. Wyobrażacie sobie teraz trzymać broń przy dzieciach? Toż to wizyta policji gwarantowana.


Za tymi drzwiami było skrzydło dla dzieci. Żubr "Kader" stoi po środku korytarza


Ciąg dalszy galerii myśliwskiej to też spreparowane ptactwo, głowy zwierząt, poroża, które wiszą między ozdobnymi sekretarzykami. Na stole z marmurowym blatem stoją figury małp w kapeluszach z tacami na bilety wizytowe.


Galeria Myśliwska



Galeria Myśliwska



Galeria Myśliwska - przeszklone drzwi prowadzą na balkony nad Salą Lustrzaną



Małpy w kapeluszach z tacami na bilety wizytowe

Aby pozbyć się smutku nad losem tych pięknych i niewinnych zwierząt, które straciły życie dla przyjemności bogatego człowieka, weszłam do Pokoju Zabaw, gdzie umieszczono wystawę złożoną z rzeczy służących miłej rozrywce. Głównie były to gry zręcznościowe jak krokiet, czy bilard ale także gry planszowe.


Stół do gry w Trou Madame (pocz. XVIII w.). Była to gra salonowa, zręcznościowa. Należało trafić kościaną kulką w odpowiedni otwór. Gra została wyparta przez bilard.



Stół do gry w Halmę (Niemcy, pocz. XX w.) Gra planszowa, wymyślona w latach 80 XIX w. Zadaniem jest przeprowadzenie swoich pionków do przeciwległego narożnika. Wygrywa ten, kto pierwszy to zrobi. Zadziwiające, że posiadam taką grę i bardzo lubię w nią grać :)



Stół do gry w Bagatelle (Anglia, XIX/XXw.). Gra przypominała grę w bilard i miała podobne zasady.



Zachowane kartki z gry Consequences, wklejone w album pamiątkowy księżnej Daisy (1901 r.) Gra towarzyska, gdzie każda z osób zapisuje odpowiedź na jedno z wcześniej ustalanych pytań, a następnie zagina kartkę, by kolejna osoba nie widziała. Kartka krąży a jej efektem jest zabawna historia stworzona wspólnie z uczestnikami.
Grę tą pokazała mi kiedyś moja mama i bawiłam się w to będąc w szkole podstawowej i średniej.



Zestaw do gry w krokieta, ok 1910 r.


Tuż obok znajdowało się małe pomieszczenie – Sala Polska im. Księcia Józefa Poniatowskiego. Aranżacja tej sali nawiązuje do XIX wiecznego pokoju kolekcjonera. Wszystko tu wiąże się z postacią księcia Józefa Poniatowskiego, który traktowany jest jako bohater narodowy. Część zbiorów należała do historyka sztuki, prof. Zdzisława Żygulskiego juniora (1921-2015), który był pomysłodawcą wystawy.


Sala Polska im. Księcia Józefa Poniatowskiego

Przemierzając galerię myśliwską, zerknęłam jeszcze do pokoju, po środku którego stał stół bilardowy. To Galeria Portretów, która nawiązuje do dawnych rodowych galerii portretów urządzanych w tego typu rezydencjach. Zebrano tu wizerunki członków trzech rodów panujących w Pszczynie a także ich bliskich i osoby skoligacone. Ale na tą wystawę należało mieć osobny bilet.


Ostatni korytarz w zamku



Stół bilardowy w Galerii Portretów


I tak doszłam do końca korytarza, na końcu którego już tylko czekały mnie schody w dół. Zeszłam nimi do niedawno odrestaurowanych piwnic gotyckich – najstarszej części zamku, gdzie zlokalizowano Zbrojownię. W sześciu salach mieści się uzbrojenie zaczepne i ochronne od XV do pierwszej połowy XX w. W gablotach prezentuje się broń wszelaka od strzelb, po kusze myśliwskie, szable itp. Oczywiście zbrojownia nie może być bez zbroi, toteż ich kolekcja wraz z kolczugami również zasila to miejsce.


Zbrojownia



W Zbrojowni



Halabardy z 2 poł. XVI i z XVII w. oraz armatki z XVIII w.



Kotły czy inaczej bębny z poł. XVIII w.



Kusze i inne akcesoria



Dyplom Białego Jelenia Orderu św. Hubertusa dla księcia pszczyńskiego Hansa Heinricha XV von Hochberga (1911 r.)



Strzelby i rożki na proch



Szable w Zbrojowni



Japońska zbroja nowożytna z hełmem kabuto XVIII/XIX w.



Talerz porcelanowy z przedstawieniem bóstwa siły pod postacią samuraja walczącego z dzikiem (Japonia XIX w.) oraz miecze japońskie (samurajskie) z XVIII i XIX w.



Japońska zbroja nowożytna z hełmem kabuto oraz maską hoato XVIII/XIX w.



Zbroje perskie i broń palna z Turcji



Siodło polskie, kawaleryjskie, 1925 r.



Richard B. Adam, Portret konny cesarza Wilhelma II w otoczeniu sztabu, na tle zamku w Pszczynie, ok. 1920 r.


Krocząc od sali do sali, trafiłam na wystawę czasową, dotyczącą pochówków panów pszczyńskich. W jednej sali zebrano tablice z dokumentacją dotyczącą pogrzebów, powiadomienia o zgonach, listy kondolencyjne, fotografie z pogrzebów, obrazy i relacje z przebiegu pochówków kolejnych członków rodziny książęcej. W drugiej sali zgromadzono sarkofagi panów pszczyńskich z rodu Promnitzów. Starsze sarkofagi wykonywane były z cyny lub miedzianej blachy. Te nowsze, pochodzące z XVII w. wyróżniają się bogatymi zdobieniami. Zgodnie z duchem baroku, pojawiały się na nich malowidła, herby rodzinne, rzeźbienia, z których można było wyczytać wiele istotnych wiadomości jak np. genealogię zmarłego.


Memento Mori Wystawa sarkofagów z tzw. Krypty Promnitzów w kościele parafialnym pw. Wszystkich Świętych w Pszczynie



Odnowione sarkofagi



Sarkofagi małych dzieci zawsze robią duże wrażenie



Sarkofagi z Krypty Promnitzów


Dość tych ponurych tematów. Czas było wyjść na świeże powietrze. Wychodząc z zamku minęłam się z tłumem turystów. Taki urok majówki. Podążyłam dalej wraz z duchem księżnej Daisy. 


Duśka przed zamkiem w Pszczynie - widok od strony zamkowych tarasów



Tarasów pilnują dwa czarne lwy


Ale o tym, co jeszcze zobaczyłam w Pszczynie, podczas jednego dnia, opowiem w kolejnej relacji.


C.d.n. …

21 komentarzy:

  1. Bardzo bogato. Pszczyne znam nieźle i już się bałem że sali lustrzanej nie pokażesz... ;-)
    ten "diabełek" to kopia "Mojzesza" Michała Anioła.
    Daisy - miała pecha jak całe jej pokolenie, ich swiat skończył się w huku armat 14 roku a później już wielu z nich nie umiało żyć w innym.
    Zastanawiająco czesto ladujesz w męskich sypialniach ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, choć też powiadają, że Daisy wychodziła za mąż jako dziewczynka i taką pozostała do końca życia. I wojna jednak wielu rodzinom przewróciła poukładany świat.
      Diabełek i Mojżesz - jakoś mi nie pasują do siebie :)
      A co do męskich sypialni, to rzeczywiście mój życiowy rekord ;):)

      Usuń
    2. A jednak... to Mojżesz
      http://magicznakreska.blox.pl/strony/michal.html

      Znam takie co w życiu w innej niż swoja sypialnia nie były a cnotliwymi ich nazwać nie sposób ;)))

      Usuń
    3. Grunt to mieć dobre pozory. A własne brudy prać we własnym ogródku, eee...to znaczy własnej sypialni :) :) :)
      P.s. Właśnie obejrzałam "Magnata" F. Bajona, który bazuje na życiu pszczyńskich książąt. I gdzieś ta cnota się im skryła w zamkowych zakamarkach...

      Usuń
  2. No i ja Ci się wcale nie dziwię, że Cię tak na tę Pszczynę wzięło. Chyba musimy pójść za Twoim przykładem, bo węszę w tym miejscu fotograficzno-historyczny raj. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chcecie do męskich sypialni?? :P A poważnie, relacja z zamku to tylko fragment całego dnia. Tam jest sporo do zobaczenia. Powoli w kolejnych postach będę odkrywać swoją przygodę z tym miastem. Poważnie Was tam nie było? :)

      Usuń
  3. Do Pszczyny jeszcze nie zawitałam ale tragiczną historię księżnej Daisy znam z opowieści z Zamku Książ :-) A ja tam wierzę, że te tajemnicze przejście skrywa wiele ciekawych historii romansowych :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) A ja z kolei nie dotarłam jeszcze do Książa ;) Wiedząc o tajemnych przejściach nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że jednak nie służyły one tylko schadzkom dwóch wojskowych, którzy szli do siebie na skróty. Ale logicznie patrząc to komnaty księcia znajdowały się nad komnatami cesarza, więc miało to swój sens. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Byłam tam kiedyś na wycieczce klasowej, ale niewiele pamiętam, nawet patrząc na Twoje zdjęcia - muszę kiedyś pojechać tam jeszcze raz :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto. Polecam. Niby wszędzie jest napisane, że na zwiedzanie trzeba przeznaczyć około 1-1,5 godz., ja jednak spędziłam tam bite dwie i jeszcze sama się popędzałam, że przecież jeszcze inne rzeczy są do obejrzenia. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Cudowne wnętrza zamkowe już mnie zachęciłaś...a w majówkę byłem niedaleko lecz wybrałem inne zamki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz były inne zamki, równie ciekawe (oglądałam relacje ;)), a następnym razem będzie Pszczyna. Na wszystko musi przyjść odpowiedni czas ;) Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  6. Kompletna relacja, chyba pokazałaś nam wszystkie tajemnice tego pałacu. Kiedyś jeździłem tam prawie rok w rok, teraz mam kilkuletnią przerwę. Świetnie można tam się wyżyć fotograficznie. mam pytanie,m czy za zdjęcia jest dodatkowa opłata i czy zwiedzałaś samodzielnie, czy z przewodnikiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś Ty, myślę, że tam jeszcze sporo tajemnic się kryje :) ;) Spędziłam na zamku dwie godziny i jeszcze bym tam posiedziała, ale chciałam tego dnia zobaczyć i inne atrakcje Pszczyny. Jest tam co focić, ale czasem ciężko robić zdjęcia, bo z jednej strony wpada światło słoneczne a z drugiej świecą się kandelabry. Zdjęcia można robić jedynie bez flesza, więc wychodzą często ciemne. I bez dodatkowych opłat. Zapytałam jedynie o możliwość publikacji zdjęć na blogu i uzyskałam pozwolenie. Zamek zwiedzałam samodzielnie w filcowych kapcoszkach ;) Ale można wynająć przewodnika za dodatkową opłatą. Jak kto woli. Serdeczności! :)

      Usuń
    2. Dziękuję, taki styl zwiedzania pasuje mi najlepiej :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Czasem dobrze jest mieć przewodnika, który ciekawie coś opowie. Ale z kolei jak się jest samemu, to można zaczekać aż tłum się przewinie i zostać w danej sali samemu i fotografować. Przyjechałam do Pszczyny o 10.00 (tak przybył pociąg) i od tej godziny czynne były obiekty do zwiedzania. Dobrze było iść koło 11.00 (wcześniej zwiedziłam pewno muzeum) na zamek, bo jeszcze ludzie się budzili i jedli śniadanka. Jak wychodziłam koło 1.00 to dopiero wtedy przeciskałam się przez tłum ludzi. Dobrze zwiedzać zamek rankiem ;)

      Usuń
  7. Duśka tylko mi nie mów, ze byłaś tak blisko mojego miasta... Zawróciłabym samolot z Krety, żeby Cie spotkać.:)
    Uwielbiamy z M. Pszczynę. I mamy do niej "rzut beretem".
    Cudna relacja!

    Moc uścisków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mojego miasta", tzn.? Najbliżej Tychy - czyżby? Mówiłam Ci, że wsiądę w pociąg i przyjadę :) :) Ale, że masz taką moc, żeby zawrócić samolot, to nie wiedziałam. Tylko nie wiem czy z tego powodu nie musiałabym Cię potem odwiedzać w jakimś areszcie ;) Ściskam mocno!

      Usuń
    2. My mieszkamy w Rybniku. To jest blisko Pszczyny.:)
      Daj znać wcześniej, jak będziesz się znów kręcić blisko mnie:)

      Usuń
    3. No proszę, w Rybniku mnie jeszcze nie było ;) Dam znać, jak będę się wybierać, tylko mam nadzieję, że wtedy nie będziesz zawracać z Grecji:))) Dobrego weekendu Basieńko! :)

      Usuń
    4. Zapraszam serdecznie. Rybnik też piękny...
      Moc buziaków.

      Usuń