Karkonoska Opowieść,
czyli nieznana wersja baśni Braci
Grimm
„O królewnie Śnieżce”
Kiedy w 1812 r. Bracia Grimm, niemieccy bajkopisarze,
stworzyli opowieść o królewnie Śnieżce, nie przypuszczali, że na przestrzeni
lat powstaną kolejne jej wersje. Dziś przedstawię Wam jedną z nich. Mało znaną,
ale kto wie, może kiedyś na jej kanwie powstanie jakiś film. Posłuchajcie więc,
opowieści…
Dawno, dawno
temu, za górami, za lasami, za paroma dolinami, żyła sobie królewna. Z racji
tego, że latem nie była obleczona w zielone szaty, a zimową porą była cała
biała, nazwano ją Śnieżką.
W tym samym
czasie, w innym miejscu żyła sobie inna królewna, którą po narodzinach nazwano
Duśką.
I żyły tak
sobie obie, nie wiedząc o sobie nawzajem. Aż któregoś dnia, kiedy Duśka
pojechała z wycieczką klasową do Karpacza, dowiedziała się o istnieniu Śnieżki.
I tak zaczęło się wypełniać przeznaczenie… Lata upływały, a obie królewny jakoś
nie mogły się spotkać. Los jednak chciał, że obie zetknęły się i żyły dalej,
szczęśliwe ze spotkania. A było to roku pańskiego 2017, latem, 19 lipca…
Rankiem Śnieżka obudziła się wraz z promieniami słońca.
Czekała cierpliwie na przyjście królewny Duśki. Przez wiele lat znosiła
wytrwale tysiące nóg, które ją deptały. Także tego dnia wypatrywała stóp, które
miały na zawsze przypieczętować przyjaźń obu królewien.
W tym samym
czasie, królewna Duśka wstała na dźwięk budzika, zjadła śniadanie i ruszyła ku
przeznaczeniu. Z Karpacza obrała szlak żółty do schroniska PTTK nad Łomniczką.
Szlak wiódł ją przez las, wyboistą ścieżką, wzdłuż potoku Łomniczki.
Aż dotarła Duśka do Betonowego Mostu.
Szlak wiódł ją przez las, wyboistą ścieżką, wzdłuż potoku Łomniczki.
Tajemnicze głazy :) Takie kamienie spotkać można w większości przypadków jedynie w Karkonoszach i Izerach. Stawiano je kiedyś obok wytyczanych dróg i leśnych duktów. Zawierały one daty budowy tych dróg. Niekiedy stawiano je także przy domostwach i wtedy data odnosiła się do budowy domu. Dziś domów już nie ma, a kamienie zostały...
Aż dotarła Duśka do Betonowego Mostu.
W 1901 r. w
Górach Izerskich wybudowano most rozporowy na Izerze. Była to pionierska (i to
w skali europejskiej!) inwestycja, ponieważ do jej budowy użyto po raz pierwszy
żelbetonu. Most na Łomniczce zbudowano w 1912 r. Łączył on nieistniejącą już
dawną osadę górską Budniki z Karpaczem Górnym.
Tak więc,
minęła Duśka most i ponownie zagłębiła się w las. Było cicho, choć królewna
czuła na sobie spojrzenia mieszkańców krainy Śnieżki - zwierząt ukrytych w
zieleni lasu. Kamienną dróżką wspinała się ku schronisku. I wreszcie i ono
wyłoniło się za małym wzniesieniem.
Tu zarządziła mały postój. Na 1002 m n.p.m. odpoczywa się całkiem przyjemnie.
Jakie to szczęście, że pracowite krasnoludki podparły ten głaz patyczkami, bo jak nic, zła macocha zrzuciłaby go na mnie...
Tu zarządziła mały postój. Na 1002 m n.p.m. odpoczywa się całkiem przyjemnie.
Kiedy Duśka
odpoczywała przy schronisku nad Łomniczką, Śnieżka przeganiała ciemne chmury,
które zsyłała zła macocha. Oddalała burze z piorunami i rzucała zaklęcia na złe
gnomy, które na polecenie złej macochy, miały uprzykrzyć wizytę Duśki na zamku.
Cierpliwie też znosiła kolejki ludzi, którzy tego dnia korzystali z jej mocy i
przyszli zobaczyć spotkanie obu królewien. Wspinali się, by podziwiać widoki,
na które na co dzień patrzyła ich królewna. Śnieżka jednak stała niewzruszona.
Ona czekała…
Po
odpoczynku królewna Duśka ruszyła dalej. Tym razem wiódł ją szlak czerwony.
Kamienna ścieżka była dość wygodna.
Roślinność przy niej przerzedziła się i Duśka mogła wreszcie ujrzeć z daleka tę, która mieszkała tu od lat, a z którą miała się spotkać za chwil kilka. Leśne szepty ustały… Królewna Duśka trwała w zachwycie, co chwila przystając, a wraz z nią wszyscy mieszkańcy królestwa.
Roślinność przy niej przerzedziła się i Duśka mogła wreszcie ujrzeć z daleka tę, która mieszkała tu od lat, a z którą miała się spotkać za chwil kilka. Leśne szepty ustały… Królewna Duśka trwała w zachwycie, co chwila przystając, a wraz z nią wszyscy mieszkańcy królestwa.
Jednak jak
na prawdziwą królewnę przystało, Śnieżka mieszkała wysoko, więc Duśka mozolnie
wspinała się pod górę, prawie wypluwając sobie płuca. Robiła przystanki, by
uspokoić skołatane serce. Z jej lewej strony otwierała się szeroka dolina
Łomniczki, zielona i piękna. Za nią rozciągało się miasto, które rozmywało się
w niebieskościach.
Duśka minęła Wodospad Łomniczki. To pewnie łzy wylane przez Śnieżkę z tęsknoty i trudów życia z macochą, pomyślała Duśka. Ale jeszcze trochę i Śnieżka ucieszy się z towarzystwa drugiej królewny.
Duśka minęła Wodospad Łomniczki. To pewnie łzy wylane przez Śnieżkę z tęsknoty i trudów życia z macochą, pomyślała Duśka. Ale jeszcze trochę i Śnieżka ucieszy się z towarzystwa drugiej królewny.
Królewna
Duśka zatrzymała się na chwilę zadumy przy symbolicznym cmentarzu Ofiar Gór.
Koło
Przewodników Sudeckich – Oddział Sudety Zachodnie wyszło w 1982r. z inicjatywą
uczczenia pamięci osób, które zginęły w górach, tworząc symboliczny cmentarz. W
1985r. na zboczach Kotła Łomniczki ustawiono metalowy krzyż o wysokości 2,4 m z
napisem „Ofiarom Gór” a niżej, tuż przy szlaku, tablicę ze słowami z
symbolicznego cmentarza z Tatr Słowackich, znajdującego się pod Osterwą.
Tablica głosi: „Martwym na pamiątkę, żywym ku przestrodze”. Uroczystego
otwarcia dokonano 10 sierpnia 1986r. w dzień św. Wawrzyńca – patrona ludzi gór.
Po chwili
refleksji, królewna Duśka mozolnie wspinała się pod górę. Szlak w tym miejscu
jest dość stromy.
Wreszcie stanęła na Równi pod Śnieżką. Ale, że kompletnie rozminęła się ze swoją poddaną – Kondycją, musiała przysiąść na drewnianej ławce pod Śląskim Domem.
Jeśli uważnie patrzysz pod nogi, możesz zauważyć kolejną ciekawostkę. Kamień z krzyżem, przypominającym ten maltański, to były dawniej granice dóbr szlacheckich.
Wreszcie stanęła na Równi pod Śnieżką. Ale, że kompletnie rozminęła się ze swoją poddaną – Kondycją, musiała przysiąść na drewnianej ławce pod Śląskim Domem.
Śląski Dom
to jedno z pierwszych schronisk, które powstały w okolicach Śnieżki. W 1920r.
przebudowano obiekt do obecnego stanu. Znajduje się on na wysokości 1400 m
n.p.m. Stąd widać doskonale górę – najwyższy szczyt Karkonoszy oraz jej
rumowiska na stokach, czyli tzw. hornfelsy, skały pochodzenia magmowego.
...wewnątrz panuje totalny misz-masz: lampiony z reklamą tyskiego browaru, obraz, który przedstawia popularne zjazdy na saniach rogatych, (co jeszcze nawiązuje do regionu) do tego całkiem nowoczesne ławy i mnóstwo kabli poprowadzonych po wierzchu. Ale tej dyskotekowej lampy zupełnie w tym miejscu nie kumam... No sorry....
Drewniana płaskorzeźba nad wejściem ginie na tle ciemnej ściany, do tego oko kamery wcale jej uroku nie dodaje...
W tym samym
czasie, królewna Śnieżka wypatrzyła orszak królewny Duśki. Ucieszyła się na jej
widok. Oto po latach przeznaczenie miało się spełnić. Lustro przepowiedziało
przecież, przybycie innej królewny, ku rozpaczy złej macochy. Nie mogła ona
poradzić sobie z jedną królewną, a co
dopiero z dwoma. Jednak Duśka zatrzymała się u jej stóp. Z pewnością chce się
odpowiednio przygotować, pomyślała Śnieżka. I dalej, cierpliwie czekała. Nakazała
też swym Krasnoludkom, by uprzątnęły kamienie ze szlaku, by stopy królewny nie
pokaleczyły się przy wejściu. I stała dumnie wyprostowana…
Tymczasem
królewna Duśka, posilona kanapką i kawałkiem czekolady, napojona wodą z
bukłaka, ruszyła na spotkanie. Orszak jej składał się z Bolka i Lolka, jej
dobrych przyjaciół Kijków oraz z wiernego, wysłużonego giermka – Plecaka. Świtę
stanowiły też inne osoby, turystami zwane, ale na tych królewna Duśka nie
zważała wcale.
Pokonywała mozolnie kamienne schody, zachwycając się po drodze panoramą. O, jakże to był piękny dzień na wędrówkę! Królestwo Śnieżki odsłaniało się w całej okazałości.
Pokonywała mozolnie kamienne schody, zachwycając się po drodze panoramą. O, jakże to był piękny dzień na wędrówkę! Królestwo Śnieżki odsłaniało się w całej okazałości.
Wzniesienia Śląskiego Grzbietu, z lewej na najdalszym planie Wielki Szyszak (1509 m n.p.m.), biała wstęga GSS im. M. Orłowicza
Krzyż upamiętniający dwóch ratowników Horskéj Služby, Štefana Spusta i Jiri Messnera, którzy zginęli w 1975 r., w akcji ratunkowej na zboczu Śnieżki
Wreszcie
królewna Duśka stanęła przed królewną Śnieżką. Radość zapanowała w całym
królestwie. Karkonosze wiwatowały na cześć gościa.
Po przywitaniu i krótkim postoju, królewna Duśka została uraczona lodami w restauracji obok zamku królewny Śnieżki. Dziwny to jest zamek. Niektórzy powiadają, że przypomina latający statek kosmiczny. W dodatku mieści w sobie Obserwatorium Meteorologiczne. Z pewnością siedzibę swą ma tu tajemnicze Lustereczko, które przepowiedziało to zacne spotkanie. Jednak tego dnia obserwatorium było zamknięte, ale Śnieżka zadbała, by Duśka nie nudziła się na szczycie ani trochę.
Po przywitaniu i krótkim postoju, królewna Duśka została uraczona lodami w restauracji obok zamku królewny Śnieżki. Dziwny to jest zamek. Niektórzy powiadają, że przypomina latający statek kosmiczny. W dodatku mieści w sobie Obserwatorium Meteorologiczne. Z pewnością siedzibę swą ma tu tajemnicze Lustereczko, które przepowiedziało to zacne spotkanie. Jednak tego dnia obserwatorium było zamknięte, ale Śnieżka zadbała, by Duśka nie nudziła się na szczycie ani trochę.
I tak
zaprowadziła ją do Kaplicy św. Wawrzyńca.
To zabytkowa
kaplica, zbudowana w 1665 r. Jest to najwyżej w Polsce położony zabytek,
prezentujący sztukę barokową. I do tego jest to wciąż czynny obiekt sakralny,
bowiem słynne są coroczne, uroczyste msze w dzień imienin patrona świątyni –
św. Wawrzyńca. Kościółek – rotunda ma 14 m wysokości i jest obity deskami,
które zastąpiły wcześniejszy gont. Całość przykrywa stożkowy dach. Wyposażenie
kaplicy jest skromne. Wnętrze kopułki pokrywają malowidła z lat 80. XIX w. W
przedsionku, na murze, znajdują się tablice pamiątkowe oraz epitafium z 1828r.
Józefa Pieniążka – Odrowąża, podróżnika, który prawdopodobnie
pobłądziwszy, poniósł śmierć w bagnach
pod Śnieżką. Jego ciała nigdy nie odnaleziono, a zrozpaczona rodzina poprzez
tablicę tę poprosiła o modlitwę.
Kaplicę św.
Wawrzyńca ufundował hrabia Christof Leopold von Schaffgotsch, jako wotum za
zwrot dóbr w Cieplicach, które zostały skonfiskowane jego ojcu. Przez jakiś
czas, kaplica pełniła formę schronu dla turystów, którzy coraz liczniej
wypuszczali się na piesze wycieczki na szczyt Śnieżki. Dziś ponownie jest
obiektem sakralnym.
Tabliczka na tej budowli głosi: Základní trigonometrický bod Sněžka. Nadmořská výška
1602,02. Zřízen v roce 1824. Co oznacza, że jest to podstawowy punkt trygonometryczny Śnieżki na wysokości 1602,02 m n.p.m., założony w roku 1824.
Kiedy już
królewna Duśka zaznajomiła się z historią kaplicy, obie królewny przeszły na
stronę czeską, by zajrzeć na pocztę, skąd wieści szły na cztery strony świata.
Dziwny to budynek i nie pasujący do reszty obiektów. Zresztą wszystkie budowle
na szczycie nie są ze sobą w żaden sposób powiązane i zdawać by się mogło, że
są każdy z innej parafii, jakby ktoś rzucił je tam przypadkowo.
Duśka
podziwiała rozległe widoki, nie mogąc nasycić oczu na zapas. Śnieżka robiła
wszystko, by spotkania nie zakłóciła zła macocha. Pieczołowicie odgarniała
złowrogie chmury, zasłaniała niedociągnięcia, a Krasnoludkom nakazała
pilnowania kolejki gondolowej, którą tłumnie przybywali obywatele obu państw.
Wszystko to jednak musiało się skończyć…
Tabliczka pamiątkowa zlotu w dniach 9-11.06.1988r. oznajmia, że "stuknęło": 45 lat Ludowego Wojska Polskiego, 43 lata Wojsk Ochrony Pogranicza i 20 lat Harcerskiej Służby Granicznej
Wszystko to jednak musiało się skończyć…
Nastąpiło
wylewne pożegnanie. Śnieżka dała Duśce
na pamiątkę serię zdjęć i wspomnień, królewna Duśka zaś, podarowała Śnieżce
swój zegarek. Wprawdzie nie wiedziała jak i kiedy to zrobiła, ale będzie on od
tej pory odmierzał czas do kolejnego spotkania. (Wpływ złej macochy, czary???)
Śnieżka
odprowadzała wzrokiem orszak królewny Duśki, który podążał czerwonym szlakiem
do szlaku niebieskiego. Tam połączył się znów z czerwonym, zwanym Głównym
Szlakiem Sudeckim im. M. Orłowicza. Przy Śląskim Domu pomachały sobie jeszcze
raz na pożegnanie. Obiecały sobie, że jeszcze się zobaczą.
Pozytywnie
naładowana królewna Duśka pomaszerowała szerokim duktem przez Równię pod
Śnieżką. Minęła Przełęcz pod Śnieżką i skierowała się ku Spalonej Strażnicy.
Kiedyś stała
tu strażnica granicy, ale w 1946 r. spłonęła. Dziś dostrzec można tylko ślady
fundamentów, przy których stoi ława, przy której można odpocząć lub się
posilić.
Królewna
Duśka żegnała się już z widokiem
Śnieżki. Skręciła bowiem w prawo, w niebieski szlak. Cały czas prowadził ją
szeroki trakt, który lekko schodził w dół.
Wreszcie
królewna poczuła głód. Postanowiła więc, posilić się naleśnikami z herbatą w
pierwszym napotkanym schronisku. A była nim Akademicka Strzecha.
Schronisko
to, drugie co do wielkości w polskich Karkonoszach (obok schroniska Pod Łabskim
Szczytem) i uważane za najstarsze, leży na wysokości 1258 m n.p.m., pośrodku
bezleśnego grzbietu, zwanego Złotówką. Nazwa tej hali powstała w związku z
prowadzonymi tu w ubiegłych wiekach, poszukiwaniami złota. Dawniej stała tu
pasterska buda, która służyła już górołazom w I poł. XVII w. Stopniowo była
rozbudowywana. We wrześniu 1790r. nocował tu J. W. Goethe. Obecna bryła budynku
to efekt przebudowy ukończonej w 1907r. Nazwa „Strzecha Akademicka” powstała w
pierwszych latach po II wojnie światowej, gdyż w jej murach urzędowali studenci
z krakowskich uczelni.
W czasie mojego pobytu w schronisku, doszło do szybkiej i sprawnej akcji ratunkowej. Pomoc nadeszła natychmiast
Tu królewna
posiliła się, odpoczęła i ochoczo powędrowała w dół ku magicznemu miejscu w
królestwie Śnieżki. Na swej drodze bowiem przystanęła przy Samotni, kultowym
schronisku w tej części Karkonoszy. Jest ono pięknie położone nad brzegiem
Małego Stawu. Stanowi świetny plener do sesji zdjęciowych, także dla Młodych
Par.
Schronisko
PTTK im. Waldemara Siemaszki to jedno z najstarszych schronisk w Polsce. Pierwsze
pisemne wzmianki o pasterskiej budzie w tym rejonie pochodzą z 1670 r. Dawniej
mieszkał tu strażnik książęcych pstrągów. Śmiesznie to brzmi, ale faktycznie
było to opłacane zajęcie. Dziś rozbudowywany budynek służy jako schronisko dla
turystów i narciarzy. Jego charakterystyczny element to wieżyczka z dzwonem –
sygnaturka z 1861 r.
Od 13.06.1966
r. schronem kierował Waldemar Siemaszko wraz ze swą żoną, Sylwią. Dzisiaj to
postać – legenda. Samotnia pod jego skrzydłami rozkwitła. Wybudowano tu
pierwszą w Sudetach, biologiczną oczyszczalnię ścieków, zmodernizowano
ogrzewanie, dodano samoobsługową narciarnię, tu też powstał garaż na skuter
śnieżny. Na stan obecny, schronisko ma stały dostęp do internetu, stróżówkę
GOPR, bufet (ponad 100-letni) i 49 miejsc noclegowych. Niestety gospodarz
Samotni 10.02.1994 r. zginął w wypadku samochodowym, kiedy na zalodzonym
zakręcie przy świątyni Wang, jego samochód terenowy spadł ze skarpy.
We wnętrzu
schroniska wiszą połamane narty. Przypominają o tragedii, jaka miała tu miejsce
w 1968 r. W słoneczny choć mroźny dzień, zeszła w Białym Jarze lawina, która pochłonęła
24 osoby, z czego tylko 5 przeżyło. Do akcji ratunkowej wyruszyło wówczas ponad
1000 osób, także ze schroniska Samotnia. Jedyna cała, czerwona narta, należała
do Kurta Neubauera, 27-letniego Niemca, który niestety zginął pod tą lawiną.
Dzień chylił
się ku końcowi. A przed królewną jeszcze była długa droga. Zebrała się w końcu
w sobie i ruszyła malowniczą ścieżką, dalej, przed siebie.
Po drodze napotkała Domek Myśliwski Karkonoskiego Parku Narodowego (zdaje się to ten sam, gdzie odbywało się przyjęcie ślubne Wandy Rutkiewicz). Ale myśliwego nie było…
Po drodze napotkała Domek Myśliwski Karkonoskiego Parku Narodowego (zdaje się to ten sam, gdzie odbywało się przyjęcie ślubne Wandy Rutkiewicz). Ale myśliwego nie było…
Duśka
podreptała do Polany. Znajduje się ona na wysokości 1050-1100 m n.p.m. i powstała
w wyniku działalności tzw. kurzaków, czyli ludzi wypalających węgiel drzewny
dla przemysłu szklarskiego, które rozwinęło się tu w XVII w. Potem
wykorzystywano ją jako miejsce do wypasu zwierząt. Najstarsza pasterska buda
stanęła na Polanie przed 1670 r., a w 1894 r. powstało schronisko, które jednak
w latach 60. XX w. spłonęło.
Z Polany skierowała
się Duśka w prawo, w zielony szlak, zwany Drogą B. Czecha. Prowadzi on w Dolinę
Pląsawy. Droga z kamiennej ścieżki zrobiła się leśnym duktem.
I tak doszła królewna do bram miasta Karpacza.
I tak doszła królewna do bram miasta Karpacza.
Po drodze
minęła Dziki Wodospad. Łomnica jest dziką, górską rzeką. W czasie dużych opadów
deszczu często wylewała i niszczyła swym żywiołem wszystko, co napotkała na
swej drodze. Dlatego w latach 1910-1915 zbudowano zaporę przeciwrumoszową,
nazywaną obecnie Dzikim Wodospadem właśnie. W czasie powodzi tysiąclecia w 1997
r. spełniła swe zadanie i potwierdziła swą skuteczność.
Idąc do
centrum miasta, królewna napotkała jeszcze jedną ciekawostkę. Dziwna to kraina,
w której auta toczą się same pod górkę, pomyślała. Była bowiem w miejscu, gdzie
występuje anomalia grawitacji.
Choć
grawitacja to rzecz powszechna i nikogo nie dziwi, to jednak są takie miejsca,
gdzie występuje jej odchylenie, jak np. w Kanadzie, Chinach, Francji czy nad
Jeziorem Albańskim. Takie wyjątkowe miejsce jest też w Karpaczu. Na ulicy
Strażackiej samochody, po wyłączeniu silnika, same po chwili podjeżdżają pod
górę. (Sama widziałam, potwierdzam) Tak to znalazł się wyjątek w regule prawa,
ustanowionego przez Isaaca Newtona. Choć jabłko spadło mu na głowę, to
przedmioty mogą jednak toczyć się w nieprawdopodobnym kierunku.
Kiedy
królewna Duśka przemierzała miasto, dziwując się królestwu, Śnieżka szykowała
się do snu. Teraz już była spokojna. Wiedziała, że królewna Duśka jeszcze ją
odwiedzi. Cień kładł się po jej sukni, pracowite krasnoludki mościły się na
swych posłaniach, zmęczone tym wyjątkowym dniem, a Śnieżka pomału robiła się
także śpiąca.
Obie
królewny zasnęły tej nocy snem kamiennym, każda w swych łóżeczkach. (A gdzie
ten myśliwy???)
A wszystko
to działo się 19 lipca, roku pańskiego 2017. I ja tam byłam, miodu i wina nie
piłam, ale relację z tej wyprawy skrzętnie spisałam.
Podpisano:
autorka bloga - Duśka (zbieżność imienia z królewną, zaiste – zamierzona)
HEJ!
Droga Dusiu, już dawno nie czytałem tak ładnej bajki. Do tego z pięknymi ilustracjami. I ja tam byłem, miód i wino piłem, ale lat temu kilka. Za to w sierpniu z oddali pomachałem królewnie Śnieżce obiecując kolejne spotkanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ha, no to się wydało, dlaczego ja wina i miodu nie piłam, bo Ty wszystko wypiłeś :) :) :) A tak poza tym, dzięki piękne :) Ja też obiecałam Śnieżce kolejne spotkanie, być może obydwoje znajdziemy się w tym samym orszaku ;) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPiękna bajka.
OdpowiedzUsuńNa Śnieżce byłem (w dziecięcia wieku) rok po tragedii czechosłowackich ratowników ratowników. Wujek który wtedy jeszcze żył poza barwnymi opisami walk partyzanckich (kapral "łaska") i sporami z moim dziadkiem (nie mógł pogodzić się z akcją "Burza" która skutkowała zemstą Niemców na ludności cywilnej) opowiadał takze o tym wypadku.
Ktoś zsunął się ze szlaku, ci dwaj skoczyli by go zatrzymać, ale snieg był za bardzo zmrożony. Krwawe ślady ciągnące się na bieli śniegu aż do podnóża góry widoczne były jeszcze wiele tygodni.
A sama wędrówka wspaniała!
Dzięki :) Ano właśnie... Nawet niewysokie góry mogą stanowić zagrożenie. Ale za to są takie malownicze :) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńFajny pomysł na relację :)
OdpowiedzUsuńI prócz historii dwóch królewn, sporo faktów o schroniskach i okolicy. Ja również mam wrażenie, że te budynki na szczycie to są tak rzucone każdy sobie, bez jakiegoś większego podobieństwa do siebie.
Prawda? Dużo miejsca to sobie postawmy jeszcze jakiś budyneczek... Cieszę się, że bajka się podoba 😉
Usuń