O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi. Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

środa, 7 marca 2018

Tatry - Wielki Kopieniec

Iść po własnych śladach,
czyli co robić,
gdy nie ma
ani czasu ani pogody

Mój zeszłoroczny urlop pod Tatrami był krótki, bo miał jedynie 6 dni. W dodatku padało stale. Może to i lepiej, bo nadmiar wrażeń po przyjeździe z Norwegii spowodował jakieś kompletne zwiotczenie mięśni. Byłam w swoim kochanym, małym pokoiku pod schodami (niczym Harry Potter) i zamierzałam robić… nic. Z jednej strony marzyłam by wreszcie pospać, wylegiwać się i zaprzyjaźnić z lenistwem, z drugiej ciągnęło mnie, by gdzieś wyjść i powdychać w nozdrza zapach gór.
Jednego dnia, gdy padało bez opamiętania, mogłam skupić się na książce. Akurat zostałam zatrzymana w bazie z biografią J. Kukuczki. Drugiego dnia przespacerowałam się z jednej doliny do drugiej. I znów przerwa, bo lało, kapało, siąpiło, zacinało. Nie ma to jak urlop pod dachem. Wreszcie w przeddzień wyjazdu do Warszawy, wiatr przeganiał chmury, pozwalając choć na chwilę dojrzeć niebieskie niebo. Chmury oczywiście się nie poddawały, ale przynajmniej nie straszyły deszczem. Dlatego postanowiłam iść na spacer po swoich starych śladach, czyli zielonym szlakiem na Wielki Kopieniec.  Trasa niezbyt wymagająca, w sam raz na spacer i z nadzieją na jakieś widoki. Nie trzeba też było stresować się późną godziną wyjścia z kwatery.



Jak by ktoś pytał - z buta do centrum jest pół godzinki ;)



Na początek rzut oka na Giewont - widok z Toporowej Cyrhli


Początek w Toporowej Cyrhli i opisany już na blogu kawałek szlaku, który łączy się tu z czerwonym. Kilka osób wędrowało przede mną, za mną jakaś rodzina. Generalnie cicho i spokojnie. 


Tym razem będzie szlak zielony



Słońce nieśmiało próbowało przedrzeć się przez korony drzew


Słońce próbowało przeświecać przez drzewa. Ptaki wesoło wydawały z siebie odgłosy. Zdecydowanie był to czas na odpoczynek czynny. W dodatku doszłam do wniosku, że moja kondycja spędzała właśnie urlop w kompletnie innym miejscu niż ja. Nie pozostawało mi nic innego jak krokiem dostojnym przemieszczać się w górę.



Szlak zielony połączony z czerwonym



Już na szlaku zielonym - występują tu nieco wysokie progi, gdzie trzeba zadrzeć do góry nogi



Kolejny wyższy próg, czego zdjęcia raczej nie oddają



Szlak zielony i jego bardzo kamienisty odcinek



Odrobinka innego koloru na szlaku



Jesień się zbliża...



Powolutku  doszłam do początku Polany Kopieniec. Tym razem od razu skręciłam na szlak wiodący na szczyt. Po drodze grzechem byłoby nie zatrzymać się i podziwiać kwiatów, które obficie obsypały zbocze góry. To takie małe cuda natury.


U wylotu Polany Kopieniec



Skręt w prawo na wierzchołek



Szlak zielony na Wielki Kopieniec 



Dziewięćsił bezłodygowy



Goryczuszka orzęsiona



Goryczka wczesna



Goryczka wczesna


W dole niezmiennie ten sam widok, czyli szałasy pasterskie. Od lat puste, ale przypominające o dawnym życiu na halach. Już w 1632 r. w dokumentach pisanych pojawia się nazwa Kopieniec, która wywodzi się z gwary podhalańskiej i oznacza górę, która swym kształtem przypomina kopiec. Owce wypasano tu nie tylko w obrębie polany, ale też i pod samym wierzchołkiem, co doprowadziło do zadeptania tego wzniesienia. Wskutek tego zabroniono wypasu i zaczęto rekultywację terenu.


Widok ze szlaku na Polanę Kopieniec z pasterskimi szałasami



Widok w kierunku Tatr Bielskich



Widok na Rów Zakopiański



Giewont z prawej, z lewej Czerwone Wierchy



Tuż pod wierzchołkiem Wielkiego Kopieńca

Tego dnia wspięłam się na pusty, niezalesiony wierzchołek Wielkiego Kopieńca (1328 m n.p.m.). Kilka osób już na nim siedziało. Trzeba przyznać, że jest to wspaniałe miejsce do podziwiania panoramy 360˚. Widok rozciąga się od Tatr Bielskich z Hawraniem i Muraniem, przez Koszystą, Świnicę do Rowu Zakopiańskiego, z Babią Górą w Beskidzie na horyzoncie. Nic, tylko siedzieć i patrzeć. A skoro miałam robić nic, to siadłam i patrzyłam.


Hawrań z Muraniem i Tatry Wysokie



Pasmo Koszystej i po środku Żółta Turnia



Od lewej: Świnicka Przełęcz i Beskid aż do Kasprowego Wierchu. Na pierwszym planie Grzędy.



Żółta Turnia i Orla Perć w tle



Koszysta



Zieleń Skoruśniaka, szałas na Polanie Kopieniec, masyw Koszystej przez Orlą Perć aż do Świnicy



Babia Góra na horyzoncie, w dole Zakopane



Dolina Olczyska z widoczną Polaną Olczyską i górującym pośrodku Giewontem



Tak, moje życie też jest oparte na prawdziwej historii :)



"Zacieszka" na szczycie :)


Kiedy już się napatrzyłam na te moje kochane góry, postanowiłam zejść tą bardziej stromą ścieżką.


Strome zejście na Polanę Kopieniec



Chaber łąkowy



Wykrot przy szlaku



Tym razem w kierunku Jaszczurówki podążam do Doliny Olczyskiej



Na szlaku zielonym



Na szlaku zielonym



Wypatrzony w krzakach podlot sójki (?)



Mały i Wielki Kopieniec



Wielki Kopieniec



Ludzie na szczycie Wielkiego Kopieńca



Olczyski Potok



Olczyski Potok


I znów krok za krokiem i znalazłam się na Polanie Olczyskiej. Dawniej stało tu około 20 chat pasterskich, teraz powoli polana zarasta. Przechodząc obok starej bacówki, trafiłam na kulminację męskiej posiadówki (nawet mi się zrymowało). Na całe szczęście panowie ze Śląska okazali się weseli ale bardzo mili. 


Szlakowskaz na Polanie Olczyskiej



Szlak żółty tym razem



Bacówka na Polanie Olczyskiej



Szlak w kierunku Nosalowej Przełęczy



Że też muchomorki są takie malownicze...



Złapany w obiektyw rudzik :)



Kopieńce dwa - widok z żółtego szlaku



Na żółtym szlaku



Na Nosalowej Przełęczy


Potem skierowałam się na szlak żółty, prowadzący na Nosalową Przełęcz. Na rozwidleniu szlaków, obrałam ponownie zielony, by schodzić już pomału w dół do Kuźnic.


Nosal


I wydawałoby się, że nic ciekawego mnie już w tej wędrówce nie spotka, a jednak…
W pewnym momencie trafiłam w sam środek ptasiego sejmiku. W pobliskich krzakach aż roiło się od rudzików, które z impetem przelatywały na drugą stronę szlaku i wracały znów na krzaki. Hałas, rwetes, kłótnie i bijatyka skrzydeł. Królestwo za to, by wiedzieć, co też w tych małych główkach się roiło. Może to jakieś wybory samorządowe były?? Zatrzymałam się na szlaku i zastygłam w bezruchu. Razem ze mną zastygł Pan, z którym ucięłam sobie miłą pogawędkę szepcząc. Nie chcieliśmy płoszyć ptaków, jednocześnie zafascynowani patrzyliśmy na to przedstawienie.  Ptaki wierciły się tak, że trudno było uchwycić je w kadrze.


Ptasi sejmik :)



Dwa rudziki w dużym przybliżeniu


Ciszej zrobiło się wtedy, gdy z drugiej strony szlaku dobiegł odgłos dzięcioła stukającego w drzewo. To jakby zabrany głos, którego inni przedstawiciele ptaków postanowiły posłuchać. A ja starałam się wypatrzeć tego, który zaprowadził chwilowy spokój na szlaku. Nie było łatwo, dzięcioł ładnie wkomponował się w martwe już drzewo. W dodatku to, nie było najbliżej, więc i jakość zdjęcia wyszła jak wyszła. Miło było patrzeć na ptaki, które, jak zawsze powtarzam, udały się Najwyższemu.


Dzięcioł



Dzięcioł widoczny po mocnym rozjaśnieniu zdjęcia ;)


Zeszłam do Kuźnic i zapakowałam się w busik jadący do centrum. Zjadłam obiad i poszłam do swojego pokoiku pod schodami. Zapakowałam walizkę i następnego dnia ruszyłam do Krakowa, by stamtąd pojechać do Warszawy. I to był koniec urlopu, którym żyję do dziś. Bo jak tu nie żyć miłymi wspomnieniami?

Hej!

12 komentarzy:

  1. Hej
    A juści jak tu nie żyć miłymi wspomnieniami?
    A dysc w górach to paskudno sprawa,człekiem tylepie,bo co tu caluśkim dniem robić, kaj na szlaku mokro? No ino po Krupowej łazić i dutki wydawać.

    Ale Kopańce pikne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam się nigdy nie nudzę, ale czasem serce już tak się rwie, by wyjść gdzieś wyżej, że ino rozsądek musi łokciami się rozpierać, co by jakowejś głupoty nie czynić... A Kopieńce są takie urokliwe ze swą panoramą. Pozdrawiam, hej!

      Usuń
  2. Fajne wędrówki, aż milo popatrzec na tak piękne wspomnieniowe zdjęcia :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zimne czy pochmurne dni takie zdjęcia są jak lek na całe zło ;) Taki balsam dla duszy. Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  3. Całkiem przyjemna wycieczka. Dużo ładnych, widokowych miejsc i trasa nie zatłoczona. Tak jak lubię. Dawno już nie byłem w Tatrach, dobrze, że u Ciebie na zdjęciach mogę je obejrzeć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat Wielki Kopieniec jest taką właśnie górą, która choć sama wysokością nie grzeszy, ale za to daje w zamian piękną panoramę. W dodatku jest jakoś tak pomijana przez tłumy ludzi, ale może to i lepiej. Niech tak zostanie ;) Ściskam! :)

      Usuń
  4. Oj Duska, zasapałam się... Ja to już staruszka jestem.. Mogę tylko wędrować z Tobą wirtualnie.
    Pikna wyprawa... Hej!
    Buziole!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wyglądasz na zasapaną :) :) :) Ściskam Cię mocno! :)

      Usuń
    2. Oj, zdjęcia kłamią... Wyniki nie...

      Usuń
    3. Proszę mi tu się karnie za siebie wziąć ;)Wiosna przyszła, zaraz lato i trzeba planować podróże. Drogę do szpitala znacie, więc już jej nie powtarzajcie, ok??? Ale żarty na bok, zdrówka życzę Wam obojgu, wierzę, że wraz z ciepłem i dusza rozkwitnie... Buziaki!

      Usuń
  5. Widoki z Kopieńca jak zawsze ładne :)

    OdpowiedzUsuń