Skarby natury,
czyli o tym
jak chciała dusza do raju…
Kiedy
chodziłam do podstawówki organizowane były wycieczki szkolne. Hitem były
zazwyczaj wyjazdy 5 – dniowe, tzw. zielone szkoły, które ze szkołą, umówmy się,
nie miały nic wspólnego. Za to dzieciaki miały praktycznie tydzień wyjęty ze
szkolnego życiorysu. Dzięki mojej, niestety nieżyjącej już, wychowawczyni,
poznałam górskie eskapady i to właśnie na jednej z takich wycieczek zaczęło się
moje wędrowanie. Zamiast siedzieć w dusznych muzeach, my oddychaliśmy świeżym,
górskim powietrzem, zamiast spotykać krzyczące kustoszki, my zaznajamialiśmy
się z bykiem puszczonym luźno na łące. Nie mówię, że wyjścia do muzeów były
złe, ale wówczas bardziej interesowały nas rzeczy praktyczne, jak na przykład
umiejętność posługiwania się nożem, tzw. „finką”. Za klasyki szkolnych
wycieczek, uchodziły pewne miejsca, jak Wrocław z Panoramą Racławicką, Gdańsk z
Żurawiem, Zakopane z Krupówkami, czy Jaskinia Raj w Górach Świętokrzyskich. I
właśnie jakoś tak się złożyło, że to ostatnie mnie ominęło… Postanowiłam to nadrobić, bo przecież moja
dusza chciałaby do raju, tylko grzechy jej nie dawały do tej pory. A ponieważ
teraz byłam całkiem grzeczna, pojechałam do tego magicznego miejsca…
Nie
dysponuję samochodem, więc zdałam się na autokar. Najpierw zabrano nas do
miejscowości Zagnańsk.
Gdyby ktoś wcześniej zapytał mnie o to, co mi się z tą
nazwą kojarzy, pewnie odpowiedziałabym, że kompletnie nic i nie wiem nawet,
gdzie to leży na mapie. Duży błąd, bo przecież tu mieści się jeden ze skarbów
natury. A jest nim Dąb Bartek. Coś już Wam świta z lekcji przyrody?
Tak, to
najsłynniejszy w Polsce dąb szypułkowy. W dodatku pomnik przyrody. Rośnie sobie
na skarpie rzeki Bobrzy, na terenie leśnym, zarządzanym przez Nadleśnictwo
Zagnańsk w leśnictwie Bartków. Wiek dębu określany jest przez naukowców na ok.
700 lat, choć są i tacy, co uważają, że drzewo ma już ponad tysiąc lat. Warto
tu dodać, że najstarszym drzewem w Polsce jest dąb „Chrobry” na Dolnym Śląsku,
którego ktoś nienormalny podpalił. Dobra nowina jest taka, że drzewo mimo
okaleczenia, nie poddało się i powoli odżywa. Również w Henrykowie jest cis,
który oceniany jest na 1125 lat. No, ale dąb to dąb, znaczy się siła i twardość
wśród drzew. Gdyby tylko mówić umiało… Dąb Bartek owiany jest legendami.
Począwszy od spotkań królów w drodze na pobliski zamek w Chęcinach, przez
odprawy konspiratorskie w czasie II wojny światowej, na mszach współcześnie
skończywszy. Jednym słowem, działo się pod dębem…
Bartek liczy
sobie 28,5 m wysokości. Obwód pnia na 1,30 wysokości wynosi 9,85 m, a przy
ziemi 13,4 m. Rozpiętość korony wynosi 20 m x 40 m. Jeśli myślimy o domku na
drzewie, to w takiej koronie byłby niezły apartament J . Już w 1934 r. drzewo
zostało uznane za najokazalsze drzewo w Polsce, a w 1952 r. uznane za,
chroniony prawem, pomnik przyrody. Pierwsza notatka o dębie ukazała się w 1829
r. w piśmie „Sylwan” i był to po prostu opis drzewa. Początek XX w. – od pożaru
pobliskiej stodoły – Bartek dostaje martwicy w pniu. W 1920 r. wypełnia się go
plombą kamienno-cementową. W 1949 r. ustawiono pierwszą podporę pod konarem, a
na początku lat 50. XX w., wstrzyknięto w drzewo 85 litrów środków
grzybobójczych. W 1978 r. usunięto wcześniejszą plombę, wnętrze pnia zabezpieczono
ponownie środkami grzybo – i owadobójczymi, wypełniono trocinami i załatano
drewnianą łatą. W latach 80. i 90. XX w. warunki pogodowe nie oszczędzały
drzewa. Najpierw wiatr ułamał jeden konar, potem piorun spalił inny. Ustawiono
kolejne podpory, a w 1998 r. zamontowano instalację odgromową. Do dnia
dzisiejszego przybyły kolejne podpory, drzewo jest też monitorowane. Dość tego,
że kiedy pobliska rzeka, zasilająca korzenie drzewa, zmieniła swoje koryto,
doprowadzono do dębu kanały nawadniające. Czy któreś drzewo ma tak dobrze?
Według tradycji, na konarach dębu zostało powieszonych dwóch powstańców styczniowych w 1863 r. Na dębie są dwa żeliwne odlewy Chrystusa Ukrzyżowanego. Na jednym data 1853 r. może być rokiem epidemii cholery, drugi odlew ma przypominać o ofiarach żołnierzy walczących o niepodległość.
Za te
wszystkie zabiegi i troskę, Bartek odwdzięcza się, puszczając co roku nowe
listki, które w lato przyjemnie szumią na wietrze i dają cień każdemu, kto koło
niego się znajdzie. Mimo swego sędziwego wieku, mimo ran, jakie odniósł, drzewo
nadal żyje. I dochował się też licznego potomstwa, rozsianego w pobliżu, ale
zanim jego dzieci będą miały wymiary swego ojca, trzeba będzie zaczekać kolejne
700 lat.
Nazwa Bartka
najprawdopodobniej wiąże się z pobliską miejscowością Bartków, którego
mieszkańcy otoczyli drzewo opieką. Nie wyklucza się też tezy, że nazwa może
pochodzić od bartników, czyli pszczelarzy, zbierających miód z barci na
drzewach.
I tak oto
zapoznałam się z Bartkiem, o którym uczono mnie na lekcjach przyrody. Obecność
na zajęciach – zaliczona J.
Kapliczka św. Huberta, który jest patronem myśliwych. Wystawiono ją w 1996 r. w 50 rocznicę założenia koła myśliwskiego
Tereny świętokrzyskie to pole działalności konspiracyjnej. Tu działał też słynny Łupaszka, czyli major Zygmunt Szendzielarz. Sosny te skojarzyły mi się z Żołnierzami Wyklętymi...
Pora była,
by wybrać się do kolejnego skarbu natury. Moja dusza pognała do Raju. Ciało
zapakowało się w autokar i ruszyło za nią.
I oto
dotarłam w miejsce, będące klasyką wycieczek szkolnych. I przeżyłam pierwsze
rozczarowanie. To Dąb Bartek ma taką bramę wjazdową, a Jaskinia Raj nie? Grupa
pognała za przewodniczką, która przetrzymała nas pod brzydkim budynkiem,
będącym wejściem do raju, ponad godzinę. A w tym samym czasie mogliśmy
odwiedzić wystawę multimedialną o neandertalczykach.
Cóż, nie dane mi to było tego dnia, mimo, że jakieś 300 metrów pokonałam w sumie trzy razy, bo popędziłam zapytać ile czasu zajmie zwiedzanie. A tak, siedzieliśmy pod wejściem, mieszając się z innymi grupami, a w sumie nie było tam co robić. Jakiś jeden stragan z rzemiosłem bardzo nieatrakcyjnym „made in China”. Jeden lokal gastronomiczny, w którym powodzeniem cieszyły się jedynie lody. Duże rozczarowanie numer dwa.
Cóż, nie dane mi to było tego dnia, mimo, że jakieś 300 metrów pokonałam w sumie trzy razy, bo popędziłam zapytać ile czasu zajmie zwiedzanie. A tak, siedzieliśmy pod wejściem, mieszając się z innymi grupami, a w sumie nie było tam co robić. Jakiś jeden stragan z rzemiosłem bardzo nieatrakcyjnym „made in China”. Jeden lokal gastronomiczny, w którym powodzeniem cieszyły się jedynie lody. Duże rozczarowanie numer dwa.
Ale w sumie
przyjechałam tu dla tego skarbu, który kryje się pod ziemią, już od tysięcy lat.
I nadszedł moment, w którym wprowadzono mnie za ciężkie drzwi. Od tej pory
władała mną tylko sympatyczna pani przewodnik, która w ciekawy sposób
opowiedziała o jaskini Raj. I tu nastąpiło kolejne rozczarowanie dla wszystkich
rządnych robienia zdjęć – obowiązuje tu całkowity zakaz robienia fotografii,
nagrywania kamerą, komórką, ukrytym sprzętem szpiegowskim ;)
Jaskinia Raj
– najsławniejsza w Polsce jaskinia krasowa ze swą ujmującą i zachwycającą szatą
naciekową. W 1963 r. Józef Kopeć i Feliks Wawrzyńczyk podczas wydobywania
wapienia na zboczu wzgórza Malik, natrafili na szczelinę, którą wkrótce zsunęli
się w głąb jaskini. Niestety przy tym dokonali pierwszych zniszczeń szaty
naciekowej, choć nie zrobili tego przecież świadomie. Po wyjściu, chłopcy
zasypali szczelinę, by zapobiec ewentualnym wypadkom. Rok później, w 1964 r.,
świadomymi sprawy odkrywcami jaskini, byli uczniowie Technikum Geologicznego z
Krakowa. Byli to: Bohdan Bałdun, Zbigniew Bochajewski, Włodzimierz Łucki i
Wojciech Pucek. Podczas letniej praktyki weszli do jaskini, a urzeczeni jej
pięknem, nazwali ją Rajem. To tak w przeciwieństwie do pobliskich wychodni,
które nazywano piekłami. Fakt istnienia takiego skarbu był utrzymywany w
tajemnicy, a otwór wejściowy był maskowany. Zawiadomiono jedynie Ryszarda
Gradzińskiego z Sekcji Speleologicznej Polskiego Towarzystwa Przyrodników, z
którym po ponownym zejściu do jaskini, zrobiono pierwszą dokumentację
fotograficzną wnętrza. W 1965 r. do prasy przedostały się informacje o
istnieniu jaskini, co spowodowało masowe wycieczki i tym samym dalsze zniszczenie.
Zabezpieczono więc, otwór szczeliny kratą. Rok później ustalono, że najwłaściwszym
sposobem trwałej ochrony świętokrzyskiego skarbu, będzie udostępnienie jej dla
ruchu turystycznego. Tym samym liczono się ze zniszczeniami, jakich dokonałoby
się podczas budowy trasy podziemnej dla wygodnego zwiedzania. Mimo to,
zdecydowano się na budowę.
Kolejne lata przyniosły objęcie jaskini ochroną jako stanowiska archeologicznego, a potem już jako rezerwatu przyrody „Jaskinia Raj”. W 1972 r. uroczyście otwarto jaskinię dla turystów. I służy ona po dzień dzisiejszy, zachwycając kolejne pokolenia. W Raju jest stała temperatura 9˚C przez cały rok i wilgotność ok. 95%.
Kolejne lata przyniosły objęcie jaskini ochroną jako stanowiska archeologicznego, a potem już jako rezerwatu przyrody „Jaskinia Raj”. W 1972 r. uroczyście otwarto jaskinię dla turystów. I służy ona po dzień dzisiejszy, zachwycając kolejne pokolenia. W Raju jest stała temperatura 9˚C przez cały rok i wilgotność ok. 95%.
Tak po
prawdzie, to spędza się tam około 45 minut, ale one upływają tak szybko, że
nawet nie zauważyłam, jak trzeba było już wychodzić. Oprócz pięknych formacji
skalnych, jak stalagmity, stalaktyty czy stalagnaty, w jaskini można odkryć
także perły jaskiniowe, które, choć pobudzają od razu wyobraźnię, rozsypują się
w ręku po dotknięciu. Oczywiście wierzę na słowo, gdyż niczego nie wolno
dotykać w jaskini – to podstawowe jej prawo. Z ciekawych rzeczy, które można
dojrzeć we wnętrzu są draperie, kalafiory, jeziorka i to, co mi się bardzo
podobało – „pola ryżowe”.
Łączna długość korytarzy naturalnych wynosi 240 m. Długość trasy turystycznej to tylko 180 m. Wejście prowadzi przez sztolnię, 21 m sztuczny chodnik, który jest w miejscu, gdzie znajdował się dawny otwór jaskini. Pierwszy przystanek po trasie to Komora Wstępna, gdzie w jej górnej części znajduje się szczelina, którą dostali się tu pierwsi odkrywcy. Dalej mamy Komorę Złomisk. To największa sala w jaskini. Po środku znajduje się duży stalagmit, który jest wspaniałym powodem radości u pań. Poza śmiesznymi naciekami, takimi jak Baranek na Spadochronie, jest też formacja zwana Harfą, gdyż jej wygląd łudząco przypomina ten instrument. Zresztą wyobraźnia turystów działa w jaskini na wysokich obrotach.
Trasa wiedzie dalej do Sali Kolumnowej. Stalaktyty są tu oczywiste, ale to właśnie tu, po raz pierwszy zobaczyłam pizoidy, czyli nacieki w formie kulek, zwane perłami jaskiniowymi. Potem przechodzi się przez mostek i trafia do Sali Stalaktytowej. To miejsce absolutnie urzekające. Zmieściło się tu ponad 200 sztuk stalagmitów w różnej formie rozwoju na jeden m²! A sala jest spora. Przykre jest to, że wiele z tych wiszących sopelków zostało na zawsze uszkodzonych przez bezmyślnych turystów, którzy odłupywali je „na pamiątkę”. Nic dodać, nic ująć. Stalagmity, stalaktyty i stalagnaty, tworzą tu ciekawe formy, które znów przypominają swą formą różne rzeczy, jak na przykład anioły, krasnoludki czy pagodę, buddyjską świątynię na dodatek z siedzącym przed nią buddą.
Dalej przechodzi się do Sali Wysokiej ze stropem znajdującym się 8 m ponad poziomem chodnika i … znów trafia się do Sali Wstępnej, tym samym zataczając pętelkę na trasie.
Łączna długość korytarzy naturalnych wynosi 240 m. Długość trasy turystycznej to tylko 180 m. Wejście prowadzi przez sztolnię, 21 m sztuczny chodnik, który jest w miejscu, gdzie znajdował się dawny otwór jaskini. Pierwszy przystanek po trasie to Komora Wstępna, gdzie w jej górnej części znajduje się szczelina, którą dostali się tu pierwsi odkrywcy. Dalej mamy Komorę Złomisk. To największa sala w jaskini. Po środku znajduje się duży stalagmit, który jest wspaniałym powodem radości u pań. Poza śmiesznymi naciekami, takimi jak Baranek na Spadochronie, jest też formacja zwana Harfą, gdyż jej wygląd łudząco przypomina ten instrument. Zresztą wyobraźnia turystów działa w jaskini na wysokich obrotach.
Wspomniany baranek, niestety spadochron widoczny tylko w postaci sznurków :) Źródło: www.jaskiniaraj.pl
Trasa wiedzie dalej do Sali Kolumnowej. Stalaktyty są tu oczywiste, ale to właśnie tu, po raz pierwszy zobaczyłam pizoidy, czyli nacieki w formie kulek, zwane perłami jaskiniowymi. Potem przechodzi się przez mostek i trafia do Sali Stalaktytowej. To miejsce absolutnie urzekające. Zmieściło się tu ponad 200 sztuk stalagmitów w różnej formie rozwoju na jeden m²! A sala jest spora. Przykre jest to, że wiele z tych wiszących sopelków zostało na zawsze uszkodzonych przez bezmyślnych turystów, którzy odłupywali je „na pamiątkę”. Nic dodać, nic ująć. Stalagmity, stalaktyty i stalagnaty, tworzą tu ciekawe formy, które znów przypominają swą formą różne rzeczy, jak na przykład anioły, krasnoludki czy pagodę, buddyjską świątynię na dodatek z siedzącym przed nią buddą.
Dalej przechodzi się do Sali Wysokiej ze stropem znajdującym się 8 m ponad poziomem chodnika i … znów trafia się do Sali Wstępnej, tym samym zataczając pętelkę na trasie.
Jaskinia Raj
to miejsce, gdzie hibernują zimą nietoperze, zwłaszcza Nocek Duży. Ale w sumie
doliczono się tu 9 gatunków tych ssaków, utożsamianych z siłami zła. Wbrew
obiegowej opinii, nietoperze nie atakują ludzi i nie wkręcają się we włosy.
Przecież mają doskonały słuch i używają echolokacji, więc są w stanie wyczuć
przeszkodę o grubości ludzkiego włosa. Na zakończenie zwiedzania, trafiliśmy na
jednego zbłąkanego nietoperka, który najwidoczniej obudzony z zimowego snu,
wyleciał na pierwsze zwiedzanie świata i powrócił do jaskini, gdzie czuł się
jak w domu. Tu kolejna zasada – nie świeci się na nietoperze w trakcie ich
hibernacji, bo właśnie to może je wybudzić i potem ssaki te umierają z zimna i
bez pożywienia.
Około 50
tysięcy lat temu, jaskinię zamieszkiwali neandertalczycy. Odnaleziono tu
narzędzia z krzemienia, ale żadnych szczątków ludzkich, co nasunęło pewną tezę,
że człowiek neandertalski był kanibalem. Od razu przypomina mi się dialog z
autokaru: - Cześć stary, co dziś jadłeś na obiad? – A wątróbkę z Józka, a Ty? –
A wędzoną na ogniu szynkę z Jagny J J
J W
jaskini postawiono trzy postacie człowieka neandertalskiego, naturalnej
wielkości. Miałam nieodparte wrażenie, że jeden z nich patrzył na mnie przez
cały czas, kiedy przewodniczka opowiadała o nich. Z ulgą przyjęłam fakt
przejścia dalej, bo nie chciałam być jego kolejną kolacją J.
W jaskini odnaleziono zęby niedźwiedzia, mamuta i innych dużych ssaków, których część zaprezentowano w jednej z gablot. Mały mleczny ząbek mamutka wzbudził największe zainteresowanie.
W jaskini odnaleziono zęby niedźwiedzia, mamuta i innych dużych ssaków, których część zaprezentowano w jednej z gablot. Mały mleczny ząbek mamutka wzbudził największe zainteresowanie.
Całość trasy
jest oświetlona elektrycznie, ale światło zapalane jest przez przewodnika i
gaszone zaraz potem, gdy skończy się opisywanie tego miejsca. Jest to wymagane,
jako, że światło szkodzi zachodzącym tu procesom. Samą trasę pokonuje się bez
większych przeszkód, gdyż jest to rodzaj jaskini poziomej, a więc nie ma mowy o
schodzeniu niżej, by potem znów wdrapywać się do góry.
Sama jaskinia
mieści się w miejscowości o nazwie Dobrzączka i jest położona niedaleko Chęcin.
Tym samym
kolejny punkt szkolny został zaliczony. I bardzo się z tego powodu cieszę.
Teraz mogę powiedzieć, że byłam w raju i wróciłam na ziemię.
To nie były
jedyne miejsca, które tego dnia zobaczyłam, ale o tym, następnym razem…
Uroczo tam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. I w majówkę pojechałam znów w te rejony :)Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńTo pierwsza, taka prawdziwa jaskinia, którą zwiedzałem. Szkoda, że nie wolno w niej robić zdjęć, bo lubię fotografować takie miejsca. Mimo niewielkich rozmiarów w jaskini można się napatrzyć na ciekawe formy nacieków. Ja również często wybieram się w Świętokrzyskie. To bardzo malownicze miejsce, z wieloma atrakcjami. Dąb Bartek na pewno do nich należy, ale wiele też jest tutaj ciekawych obiektów sakralnych, zamków czy malowniczych miejscowości. No i góry. Idealne miejsce na dłuższy weekend.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dokładnie :) To taki region, który przeze mnie był jakoś tak po macoszemu traktowany. Zazwyczaj przemykałam przez te góry, w drodze do Tatr, a przecież jest tam co robić. No i jaskinię dopiero teraz udało mi się zobaczyć. To prawdziwa perełka. A że zdjęć nie można robić, to na stronie zamieściłam te, która pokazuje witryna jaskini Raj. Może kogoś skuszę do odwiedzin? Pozdrawiam ciepło! :)
UsuńGeneralnie w jaskiniach turystycznych jest zakaz fotografowania, z jednej strony chodzi o prawa autorskie i zyski z wydawnictw, ale przede wszystkim o bezpieczeństwo zwiedzających i samej jaskini.
OdpowiedzUsuńMaćku, nie ma generalnej zasady zakazu fotografowania w jaskiniach udostępnionych turystycznie. To zależy od jaskini i jej skarbów. Np. w Jaskini Mroźnej w Tatrach można, podobnie teraz jak byłam podczas majówki w Kielcach, odwiedziłam jaskinie na Kadzielni i spokojnie można było robić tam zdjęcia. Generalnie światło szkodzi szacie naciekowej i o to chodzi. A skoro jest zakaz - trzeba się dostosować i tyle :) Pozdrawiam :)
UsuńTe zakazy są wydawane na tej samej zasadzie co zakazy fotografowania w muzeach. Dopiero obecnie od kilku lat się od nich odchodzi. Pamiętam czasy gdy "no foto" wisiało chyba wszędzie... No o ile oczywiscie nie wykupiło się stosownego zezwolenia. Choć akurat zarówno w muzeach jak i w jaskiniach zakazy fotografowania wadzą mi najmniej właśnie z racji bezpieczeństwa przeszkadzania innym.
UsuńJa stosuję się do zasady: "Nie można - nie robię", tym samym nie narażając się na ewentualne kłopoty, w postaci tłumaczenia się dlaczego to zrobiłam, skoro nie wolno było itp. Staram się zapamietać dane wnętrze czy obiekt, choć faktycznie zdjęcia mogą wspomóc pamięć :)
UsuńDokładnie. Na co mi obciach? Co innego gdy mam pewnośč iz zakaz fotografowania służy ukryciu czegoś, albo jest niezgodny z prawem.
UsuńZ reguły jak się chce coś ukryć, to się nie udostępnia tego szerokiej publiczności :) A bycie w zgodzie z prawem wychodzi zawsze na dobre. Pozdrawiam Cię całkowicie legalnie :) :) :)
UsuńBardzo ładnie jest tam. Właśnie wędruje po Polsce i jestem zachwycony. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWitam :) Wpadłam z rewizytą i przeżyłam małe deja vu, jeśli chodzi o szablon bloga... A co do Jaskini Raj, to, skoro wędrujesz przez Polskę, to może i do niej zajrzysz? Warto. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńI tam byłam, z młodzieżą gimnazjalną kilka lat temu. Świetne miejsce.
OdpowiedzUsuńMłodzi byli zachwyceni.
Pewnie w Kletnie też byłaś? W Jaskini Niedźwiedziej... Jeśli nie - to polecam.
Buziole.
I tu Cię zaskoczę... Nie byłam, ale wiem, że istnieje i że warto się do niej wybrać ;) Zostawiłam to "na następny raz" :) :) :)
UsuńBuziolki!