Słowenia – mały kraj,
wielkie możliwości
Kiedy byłam
dorastającym dziewczęciem, sporo znajomych rodziców jeździło do Jugosławii. A
jak nie byli to znajomi rodziców, to znajomi znajomych. Turystyka schodziła
nieco na dalszy plan, na czoło wysuwał się handelek. Każdy sobie jakoś radził.
Wtedy nie wiedziałam nic na temat Bałkanów i napiętej tam sytuacji. Kiedy już
nieco podrosłam, nie zdążyłam pojechać do „Jugolandu”, gdyż najzwyczajniej w
świecie wziął się i rozpadł. Sytuacja polityczna mniej mnie interesowała, za to
pojawiło się magiczne słowo „Bałkany” a zaraz za nim wciąż powtarzane słowa „wojna
na Bałkanach”. Sami przyznacie, że sytuacja w tym kącie świata nie była
sprzyjająca do podróży, a ja wówczas nie posiadałam nawet paszportu. Kiedy już się
wszystko uspokoiło, Jugosławia podzieliła się na byłe republiki, nam otworzyły
się granice i świadomość odkrywania cudowności świata u mnie wzrosła. Coraz
więcej czytania, słuchania, oglądania. Marzenia same się zapisywały na listę. A
wśród nich na czoło wysuwała się Czarnogóra. No więc w drodze do niej
zwiedziłam już Rumunię i Słowenię. I wciąż nie mogę do niej dojechać. Ale, żeby
nie było… te dwa wymienione kraje, też były na podróżniczej liście, ale nieco dalej.
I tak, jak zachwycałam się Rumunią, tak teraz przyszedł czas, by zachłysnąć się
małym krajem, który, choć leży na Bałkanach, to bliżej mu do Austrii czy Włoch.
Zapraszam do Słowenii…
Początek mojej przygody z tym maleńkim krajem zaczyna się w Warszawie, w sobotę 6 lipca 2019r. o 2.00 w nocy. Wsiadam do samochodu, który dowiezie mnie do Częstochowy, by tam przesiąść mnie do autokaru jadącego prosto do celu. Dosypiam w samochodzie, potem autokarze, bo wiem, że już sobota będzie dniem zwiedzania. Trasa przez Czechy i Austrię mija w ekspresowym tempie. Zatrzymujemy się na krótkie postoje. Jedziemy przez Frydek-Mistek, Ołomuniec, Mikulov. W Mikulovie jesteśmy na dłuższą chwilę postoju na kawę, dzięki temu zaczynam sesję foto, bowiem na wzgórzu pięknie prezentuje się zamek, którego nie miałam jeszcze okazji zwiedzić.
A potem przemykamy przez przejście graniczne i już jesteśmy w Austrii. Widzę w oddali ruiny zamczyska, dopiero w domu na mapie sprawdzam co to za posiadłość. Kierujemy się na Wiedeń, autostradą pokonujemy w tunelu miasto, a potem wypadamy na Graz.
Chwila moment i już jesteśmy na terenie Słowenii. A więc, witaj moje marzenie!
Początek mojej przygody z tym maleńkim krajem zaczyna się w Warszawie, w sobotę 6 lipca 2019r. o 2.00 w nocy. Wsiadam do samochodu, który dowiezie mnie do Częstochowy, by tam przesiąść mnie do autokaru jadącego prosto do celu. Dosypiam w samochodzie, potem autokarze, bo wiem, że już sobota będzie dniem zwiedzania. Trasa przez Czechy i Austrię mija w ekspresowym tempie. Zatrzymujemy się na krótkie postoje. Jedziemy przez Frydek-Mistek, Ołomuniec, Mikulov. W Mikulovie jesteśmy na dłuższą chwilę postoju na kawę, dzięki temu zaczynam sesję foto, bowiem na wzgórzu pięknie prezentuje się zamek, którego nie miałam jeszcze okazji zwiedzić.
Zamek w Mikulovie wciąż na mojej liście, bo mam jakieś mgliste wspomnienie, że byłam u bram, ale zamek był zamknięty...
A potem przemykamy przez przejście graniczne i już jesteśmy w Austrii. Widzę w oddali ruiny zamczyska, dopiero w domu na mapie sprawdzam co to za posiadłość. Kierujemy się na Wiedeń, autostradą pokonujemy w tunelu miasto, a potem wypadamy na Graz.
Chwila moment i już jesteśmy na terenie Słowenii. A więc, witaj moje marzenie!
NIKT NIKOGO TU NIE BUJA,
DUŚKA W DRODZE JEST DO PTUJA
Pierwszy
słoweński przystanek to Ptuj. To jedno z najstarszych miast Słowenii. Pamięta
epokę kamienia, tutaj cesarz rzymski Wespazjan, w 69 r. n.e. został wybrany
przez swoje legiony na cesarza Rzymu. Rządził nim potem w sposób w miarę
pokojowy. Z tego też roku pochodzi pierwsza, pisemna wzmianka o Ptuju.
W miejscu,
gdzie dziś toczy się leniwe życie miasta, krzyżowały się szlaki handlowe. Tędy
można było przedostać się przez Drawę, przepływającą przez Ptuj. Ludzie
osiedlili się tu pod koniec trzeciego tysiąclecia p.n.e. W epoce żelaza teren
ten zamieszkiwali Celtowie, ale to za panowania Rzymian miasto przeżyło swój
rozkwit. Kiedy w V w. tereny te zdewastowali Hunowie, Słowianie stopniowo
zaczęli zasiedlać wolne terytorium. Pod koniec IX w. kontrolę nad miastem przejęła
archidiecezja salzburska. W XI w. w mieście rozwinął się handel. Miasto
ufortyfikowano, a na ruinach starego zamku, zbudowano nowy. W pierwszej połowie
XIII w. wybudowano wszystkie ważne budynki miasta: fort na wzgórzu zamkowym, klasztor
oo. Dominikanów i mały zamek, a także kościół św. Jurija, czyli Jerzego. Wtedy
też Ptuj uzyskał oficjalnie status miasta, a tym samym prawa do muru, który połączył
wszystkie budynki miejskie, zarówno klasztory jak i zamki. Miasto w XVI w.
obroniło się przed Turkami, ale nie uniknęło pożarów. Mimo to rosło w siłę tak,
że zamkowa twierdza z rycerskiej siedziby, stała się bogatą, barokową
rezydencją.
Wiek za wiekiem mijały, aż w końcu w II połowie XIX w. miasto otworzyło się na turystykę. Mieszkańcy zapraszali podróżnych, by zatrzymywali się tutaj, zażywali kąpieli w czystej rzece Drawie, pili wysokiej jakości wino oraz delektowali się łagodnym klimatem. I tak aż do II wojny światowej kwitło życie w kawiarniach, karczmach i coraz liczniejszych hotelach. Muzyka grała na żywo, w mieście odbywały się koncerty i wystawy. I w zasadzie trwa to do dnia dzisiejszego. Dziś miasto przypomina raczej miasteczko, nieco senne, z ludźmi siedzącymi przy kawiarnianych stolikach i patrzących z uśmiechem na przechodzących turystów.
Wiek za wiekiem mijały, aż w końcu w II połowie XIX w. miasto otworzyło się na turystykę. Mieszkańcy zapraszali podróżnych, by zatrzymywali się tutaj, zażywali kąpieli w czystej rzece Drawie, pili wysokiej jakości wino oraz delektowali się łagodnym klimatem. I tak aż do II wojny światowej kwitło życie w kawiarniach, karczmach i coraz liczniejszych hotelach. Muzyka grała na żywo, w mieście odbywały się koncerty i wystawy. I w zasadzie trwa to do dnia dzisiejszego. Dziś miasto przypomina raczej miasteczko, nieco senne, z ludźmi siedzącymi przy kawiarnianych stolikach i patrzących z uśmiechem na przechodzących turystów.
Niewątpliwie
największą atrakcją Ptuja jest jego zamek. Ptujski Grad powstały na ruinach starej
warowni to dziś muzeum, w którym zebrano liczne zbiory obejmujące m.in.
historyczne instrumenty muzyczne, broń (od XV do XX w.), gobeliny i tradycyjne
maski karnawałowe, jak chociażby maskę Kurenta. Kurent to mistyczne stworzenie
i najważniejsza postać karnawału w Ptuju. Według starożytnych wierzeń to demon,
który pobudza zimę i zaprasza wiosnę do ziemi. Przejście kurentów wpisano w
2017 r. na listę UNESCO niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości. To
troszkę jak nasi kolędnicy, przynosili szczęście, kiedy odwiedzali domy.
Nie dane mi jest zobaczyć wnętrza zamku, ponieważ wstęp na wystawy jest dodatkowo płatny. Dlatego wszyscy kręcimy się po dziedzińcu zamku, którego z trzech stron zamykają renesansowe krużganki. Mogę sobie tylko wyobrazić, że pokoje zamkowe urządzone są w stylu zamkowym z meblami i dziełami sztuki od XVI do XX w.
Tym , co najbardziej mi się podoba, to widok z zamkowych tarasów na zabudowania najstarszego miasta w Słowenii. Wciąż można tu odnaleźć brukowane uliczki i małe kamieniczki.
Nie dane mi jest zobaczyć wnętrza zamku, ponieważ wstęp na wystawy jest dodatkowo płatny. Dlatego wszyscy kręcimy się po dziedzińcu zamku, którego z trzech stron zamykają renesansowe krużganki. Mogę sobie tylko wyobrazić, że pokoje zamkowe urządzone są w stylu zamkowym z meblami i dziełami sztuki od XVI do XX w.
Płyta nagrobna Fryderyka IX Ptujskiego z ok. 1440 r. Kamień pochodzi z kamieniołomu w Adnet koło Salzburga i jest to "czerwony marmur".
Głowa jakiegoś mieszczanina czy może właściciela zamku? Być może to, co ma na głowie to ozdobna czapka, ale mnie kojarzy się z taką szlafmycą do spania
Tym , co najbardziej mi się podoba, to widok z zamkowych tarasów na zabudowania najstarszego miasta w Słowenii. Wciąż można tu odnaleźć brukowane uliczki i małe kamieniczki.
Miasto Ptuj i przepływająca przez nie Drawa
To chyba najlepszy widok na miasto i jednocześnie najfajniejszy punkt na zamku
Ptuj, a na horyzoncie gdzieś tam majaczą Alpy Kamnicko-Sawińskie oraz bardziej z lewej pasmo Karawanek - Alp na pograniczu z Austrią
Na zamkowych murach
Średniowieczne miasto nad Drawą - Ptuj
Pamiątkowa foteczka na murach ;)
I jeszcze jedno spojrzenie na Ptuj
Kiedy już oczy
nasycają się panoramą miasta, pora zejść na jego ulice. I od razu idziemy na
Rynek Słoweński. Tu skupiają się najważniejsze budowle miasta.
Przede
wszystkim kościół św. Jerzego. Zaglądamy przez kratę do wnętrza. Kościół był
kilkakrotnie przebudowywany, dlatego wyróżnia się tu kilka stylów
architektonicznych. Generalnie jest z XII w. Dominuje w nim gotyk i barok.
Wewnątrz znajduje się pomnik patrona, św. Jurij, który poskramia smoka.
Tuż obok kościoła
z prawej strony stoi pomnik z brązu, przedstawiający św. Wiktoryna. To jeden z
Ojców Kościoła, który pochodził z tego miasta. Urodzony zapewne w Grecji, ale
został biskupem Poetovium, czyli dzisiejszego Ptuja. Było to w II połowie III
w. n.e. Zginął śmiercią męczeńską podczas prześladowań chrześcijan, za
panowania cesarza Dioklecjana. Miasto uhonorowało biskupa pomnikiem.
Przed
wejściem do kościoła stoi potężna bryła smukłej wieży miejskiej z barokowym,
dachem cebulowym. Zegar na wieży jest tylko z trzech stron. Ma to swoją
legendę. Ponoć panowie z zamku nie chcieli dołożyć się do budowy, więc
mieszczanie na znak protestu nie wbudowali zegara w kierunku zamku. Ale najbardziej
ciekawe są starożytne artefakty w ścianach wieży. To najstarsze lapidarium na świeżym
powietrzu. Są wśród nich części nagrobków cywilnych i wojskowych, ołtarzy,
tabliczek itp. Nazwa tego lapidarium to Muzeum Povodnova, które pochodzi od
Kurata Simona Povodna, który w 1830 r. przekazał starożytne zabytki z Ptuj i
jego okolic, pozostałościom miejskiej wieży.
Tuż obok wieży
stoi pięciometrowy pomnik z II w. n.e. Zwany jest pomnikiem Orfeusza. Został tu
umieszczony ku pamięci Marka Valery Ver, burmistrza miasta Poetovia. Do dziś
monument stoi w miejscu, w którym postawili go Rzymianie. W okresie
średniowiecza pomnik, ozdobiony scenami z opowieści Orfeusza, był używany jako
pręgież. Chłostani skazańcy mogli przypatrywać się obrazkom wyrytym w kamieniu.
Dosłownie
kilka kroków dzieli nas od teatru miejskiego. Niegdyś drewniany, w XIX w.
otrzymał neoklasycystyczny wizerunek. Spektakle wciąż są tam grane.
Powolnym
spacerkiem idziemy w kierunku Mestni Trg , czyli placu z ratuszem i pomnikiem
św. Floriana, chroniącym miasto od pożaru. Budynek ratusza miejskiego jest z
początku XX w. Jest to dzieło wiedeńskiego architekta Maxa Fersta. Wygląda
raczej jak zwykła, nieco bardziej dekoracyjna kamienica. Znajduje się tu sala
weselna, gdzie młode pary przysięgają sobie dozgonną miłość. A obok budynku ratusza
mieści się najstarsza kamienica w Ptuju, sięgająca czasów romańskich.
Dom Romański z charakterystyczną chropowatą fasadą, uważany jest za najstarszy dom mieszkalny w Ptuju
Przejście
jedną ulicą pozwala nam obejrzeć w zasadzie wszystkie ważniejsze zabytki
miasta.
Na końcu mijamy ciekawy budynek. To dawny kościół i klasztor oo. Dominikanów założony w 1230 r. przez Matildę, wdowę po Fridericu III Ptujskim. Funkcjonował aż do jego rozwiązania w 1785 r. W odnowionych pomieszczeniach odbywają się teraz wydarzenia kulturalne, a w lato można ponoć zwiedzać budynek.
My jednak kierujemy się już w stronę autokaru. Jeszcze ostatnie spojrzenie na górujący nad nami zamek i już mkniemy do hotelu, zlokalizowanego w Domžale, jakieś 12 km od stolicy.
Na końcu mijamy ciekawy budynek. To dawny kościół i klasztor oo. Dominikanów założony w 1230 r. przez Matildę, wdowę po Fridericu III Ptujskim. Funkcjonował aż do jego rozwiązania w 1785 r. W odnowionych pomieszczeniach odbywają się teraz wydarzenia kulturalne, a w lato można ponoć zwiedzać budynek.
My jednak kierujemy się już w stronę autokaru. Jeszcze ostatnie spojrzenie na górujący nad nami zamek i już mkniemy do hotelu, zlokalizowanego w Domžale, jakieś 12 km od stolicy.
Dziś mamy
przedsmak Słowenii. Następne dni przyniosą większe zachwyty, ale o tym w
kolejnych postach…
C.d.n. …
Fantastycznie potrzeba w polsce takch pasjonatów wycieczek polecam wszystkim
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, choć nie wiem komu 😊 Pozdrawiam serdecznie 😊
UsuńPrzypomniałaś mi nasz pobyt w Mikulowie ( mam jeszcze kilka postów do opublikowania) i ucieszyłaś tą Słowenią, też się wkrótce wybieramy. Chyba jednak Ptuja nie ma w naszych planach więc tym bardziej ciekawie się czytało i oglądało. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńOoo..Ciekawa jestem, gdzie Wy zawitacie :) Szkoda wielka, że nie padło na lipiec z wyjazdem, może nasze drogi wreszcie by się przecięły :) W mojej grupie było najwięcej osób ze Śląska. Było super! Mam nadzieję, że i Wasz wyjazd zaowocuje w piękne wspomnienia a ja czytając je i oglądając zdjęcia, wrócę na chwilę do tego pięknego kraju. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńDziękuję ślicznie :) Zapraszam do kolejnych części, jak już powstaną. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDuśka będziesz się ze mnie śmiać. Mam wrażenie, że tam byłam w 2013 roku. Zwiedzaliśmy wtedy kilka zamków. Mikulov tylko widzieliśmy z autokaru. Z Rybnika to przeszło 3 godziny jazdy samochodem, tylko że w taki upał M. nie chce słyszeć o wycieczce ze względu na moje serducho... A myślałam, że w ten weekend tam pojedziemy...
OdpowiedzUsuńAle ten drugi zamek, kurcze mam wrażenie, że byliśmy w miasteczku Ptuj...
Oj, już się gubię w tych zaległych, nieopisanych podróżach.
Byłam, nie byłam, dziękuję za miłą wycieczkę. :)
Moc pozdrowionek!!!
Nadrabiam zaległości blogowe po pobycie w szpitalu... Męża i moim...
Ptuj to już prawie środkowa Słowenia, więc jeśli zwiedzałaś ten kraj, to bardzo możliwe, że i tam dotarłaś ;)
UsuńJa też mam teraz perypetie szpitalne, także Kochana, wiem o co chodzi... Ściskam Was Oboje!