O mnie

Moje zdjęcie
Jestem diabełek wrodzony, anioł gdy chcę. Czasem samotna w tłumie innych osób. Choleryczka z artystyczną duszą, mocno stąpająca po ziemi.Jestem w ciągłym ruchu, ciągle ciekawa wszystkiego. Kocham koci świat i jak kot chadzam własnymi ścieżkami. Taka nieidealna Ja...

wtorek, 17 września 2019

Otwock, czyli co zobaczyłam oddychając świeżym powietrzem


Ale bajer! Toż to przecież świdermajer!
Czyli o spacerze po podwarszawskich miejscowościach letniskowych

Wycieczka do Otwocka i innych letniskowych miejscowości pod Warszawą, chodziła za mną już od dawna. Jedyny problem jaki mnie powstrzymywał to kiepski transport. A to z racji, że nie posiadam auta. Jednakże nadarzyła się okazja pojechania w te okolice, dzięki koledze Piotrowi, który samochodem dysponuje i zadeklarował chęć pomocy w spełnieniu mojej zacnej zachcianki. Do eskapady dołączyli także: żona Piotra – Asia i ich syn Adam. W krótkim czasie do grupy włączyłam też Sylwię, która przyjechała aż z Sosnowca, by uczestniczyć w tym szaleństwie. Tym samym pięcioosobowe auto wypełnione po brzegi, w sierpniową sobotę z rana, mknęło w stronę Otwocka.
Miasto to słynęło już od dawna z walorów uzdrowiskowych ze względu na mikroklimat. Bliska odległość od Warszawy a także dobre, czyste powietrze, przyciągały ludzi do podratowania swego zdrowia. Z czasem miejscowość typowo letniskowa przekształciła się w uzdrowiskową, ale o tym napiszę nieco później.


Staw przed pałacem



Park pałacowy


Naszym pierwszym celem tego dnia był pałac w Otwocku Wielkim. Ukryty wśród pól i lasów, z dala od ruchliwej drogi, nie ma nawet porządnego kierunkowskazu do siebie. Tymczasem jest to piękny obiekt, w dodatku to Muzeum Wnętrz, oddział Muzeum Narodowego w Warszawie. Ale przede wszystkim to dawna, letnia siedziba rodu szlacheckiego Bielińskich, z ziemi ciechanowskiej, w której nie brakowało i biskupów i senatorów.


Pałac w Otwocku Wielkim



Front pałacu Muzeum Wnętrz


W 1682 r. rozpoczęto budowę pałacu, którego fundatorem był Kazimierz Ludwik Bieliński, syn wojewody malborskiego Franciszka Jana. Budowa trwała ok. 7 lat. W międzyczasie teściem Kazimierza został poeta Jan Andrzej Morsztyn, który za Bielińskiego wydał córkę Ludwikę Marię.
Nie do końca wiadomo, kto był głównym architektem pałacu, ale przyjmuje się, że mógł to być Tylman z Gameren lub Józef Fontana. W XVII w. powstał główny korpus budynku, mający dwa piętra, boczne alkierze i różową elewację. Tympanon nad wejściem przedstawia sceny z uczt na cześć Bachusa, gdzie tańczą nimfy i satyry, a centralną jego postacią jest bożek Pan.


Tympanon nad wejściem



Boczne skrzydło pałacu


Kazimierz Ludwik Bieliński popierał króla Augusta II, który swą decyzją nadał mu w 1702 r. marszałkowstwo nadworne, a potem koronne. Pałac od tego czasu przyjmował wysoko postawionych gości. To tu bawił się król August II, a w 1703 r. w czasie wojny północnej czekał na posłów, wyprawionych do zwycięskiego króla szwedzkiego Karola XII. Zaledwie dwa lata później w pałacowych komnatach, doszło do spotkania Augusta Mocnego z carem Piotrem Wielkim, dzięki czemu Sas utrzymał się na tronie polskim. Pałac w Otwocku Wielkim, położony na kompletnym uboczu, doskonale nadawał się do poufnych rozmów. I to właśnie tu padła propozycja rozbioru Rzeczypospolitej. I to niestety niezbyt chlubna strona historii pałacu. Jest takie powiedzenie „za Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. W Otwocku tego pasa popuszczano, a August II Mocny miał też inny powód, by być częstym gościem w pałacu. Córka Kazimierza, Marianna Bielińska była faworytą króla.


Piątka Wspaniałych, czyli współczesna szlachta ;) 



Kto powiedział, że arystokratki chodziły tylko w sukniach? :)


Kiedy pierwszy właściciel budynku zmarł, w 1713 r., dobra otwockie odziedziczył jego syn, Franciszek, który został nieco później marszałkiem wielkim koronnym. I tu taka ciekawostka: od Franciszka Bielińskiego pochodzi nazwa ulicy Marszałkowskiej w Warszawie, bowiem to właśnie ten marszałek był inicjatorem oczyszczenia i wybrukowania stolicy.
W 1757 r. pałac przeszedł gruntowną przebudowę. Wybudowano wewnętrzną klatkę schodową, nadbudowano wieże, zmieniono wystrój wnętrz, postarano się o dekoracje zewnętrzne. 


Boczne skrzydło pałacu



Klatka schodowa



Poczet królów i osobistości wiszący na klatce schodowej


Kominki zastąpiono piecami kaflowymi i dokładano je tam, gdzie nie było ogrzewania, tak, by można było mieszkać w pałacu cały rok. Np. kominek narożny na klatce schodowej to pozostałość po wystroju apartamentu Ludwiki Marii. 


Pozostałość po kominku w apartamencie Ludwiki Marii Bielińskiej


Synowi fundatora pałacu pomagał w tych zmianach syn projektanta, Jakub Fontana. Wtedy też dobudowano oficyny, zawierające pokoje gościnne, kuchnię, pomieszczenia dla służby. Na samej górze pałacu znajdowały się prawdopodobnie pokoje dziecięce a także przeznaczone jako pokoje dla służby. Dobra otwockie, mimo unowocześnień, zachowały XVII w. koncepcję urbanistyczną. Pałac stanowił centralny punkt, a główna oś na południe prowadziła przez folwark.
Kiedy Franciszek Bieliński zmarł w 1766 r. niestety nie zostawiwszy po sobie potomka, pałac jego wcześniejszą decyzją został przekazany synowi brata Michała – także Franciszkowi Bielińskiemu. Tenże, piastując różne urzędy, odbywał liczne podróże. W Neapolu np. zakupił dla Otwocka zbiór 85 popiersi z terakoty, kopii antycznych rzeźb, pochodzących z wykopalisk Pompei i Herkulanum.
I dla tych zbiorów ponownie przebudowywano wnętrza pałacowe.


Pałac w Otwocku Wielkim - widok od strony ogrodu


Także w czasie insurekcji kościuszkowskiej, w 1794 r., kiedy oblężonej przez pruskie wojska Warszawie groził głód, Franciszek Bieliński ofiarował plony ze swoich otwockich dóbr.  Właściciel zmarł w 1809 r. a jego dwaj synowie Paweł i Józef byli ostatnimi z rodu, władającymi Otwockiem. Ostatnimi, gdyż żaden z nich nie pozostawił po sobie potomka.
Przez kolejny okres pałac służył jako kwatera wojskowa gen. Michała Sokolnickiego przed bitwą pod Ostrówkiem. Działania wojsk polskich i austriackich doprowadziły do zniszczenia pałacu. Dobra otwockie zaczęły piętrzyć długi, więc ostatecznie Paweł i Józef Bielińscy sprzedali je Wojciechowi Sulimierskiemu, który ruinę pałacu w 1828 r. wystawił na licytację. I tak, przez niespełna miesiąc, nowym właścicielem był Aleksander Potocki, który odsprzedał budynek Janowi Jerzemu Kurtzowi, radcy województwa mazowieckiego.
W 1850 r. odnowiono pałac, a główne prace remontowe spadły na córkę Jana Jerzego Kurtza – Anielę Wandę, która po śmierci ojca odziedziczyła rezydencję. Wraz z poślubionym kuzynem zaczęła odrestaurowywać pałac, ale niestety z powodów finansowych i zbyt dużego zakresu prac budowlanych, remontu nie ukończono. W 1857 r. Aniela nagle zmarła, a majątek przeszedł w ręce jej dzieci: Zygmunta i Zofii. Zygmunt Kurtz był wykształconym w Szwajcarii i Paryżu ogrodnikiem. Specjalizował się w sadownictwie. Założył on w 1884 r. w Otwocku Wielkim sad obejmujący przeszło 20 tys. drzewek.  W owoce zaopatrywał Warszawę i Petersburg. Był też jednym z założycieli oraz członkiem Warszawskiego Towarzystwa Ogrodniczego. On także zmarł bezpotomnie.


Dekoracje zewnętrzne pałacu


II poł. XIX w. i pocz. XX w. to czas, kiedy pałac z wolna popadał w ruinę. W czasie I wojny światowej stacjonowały w nim wojska niemieckie, które nie tylko zrabowały co się dało, lecz także niszczyły, czego wynieść się nie dało.
Kolejny właściciel dóbr otwockich, Władysław Jezierski  nie podejmował się już żadnych prac remontowych, pozostawiając pałac w kompletnej ruinie. Może dzięki temu, w czasie II wojny światowej budynek już bardziej nie ucierpiał , a jedynie oberwało się nieco folwarkowi. Po wojnie, całkowitą ruinę przejęło państwo. Już w 1946 r. pod nadzorem Generalnego Konserwatora Zabytków rozpoczęto prace rekonstrukcyjno – zabezpieczające. Bardziej zabezpieczające, niż konserwatorskie, z powodu bardzo złego stanu obiektu.
W latach 50. XX w. podjęto nieco nierozważną decyzję, by umieścić w pałacu Dom Poprawczy dla dziewcząt. Zmieniono układ wnętrz, a wychowanki do aniołków nie należały, więc wnętrza także ucierpiały.
W latach 70. XX w. pałac przejął Urząd Rady Ministrów. Ówczesny premier Piotr Jaroszewicz podjął decyzję o odbudowie pałacu. Zamierzano przeznaczyć go na luksusową rezydencję dla URM-u. Prace ruszyły z przysłowiowego kopyta. Zajęto się nie tylko zewnętrznymi zabezpieczeniami, ale też wystrojem wnętrz. Z tego co pozostało oraz archiwalnych zdjęć i opisów podjęto się rekonstrukcji. Dzięki temu do 1989 r. pałac przyjmował gości. Przyjeżdżał tu Wojciech Jaruzelski, a w pałacu, w części hotelowej nocowali rządowi goście z kraju i zagranicy. Na początku lat 80. XX w. w pałacu przebywał również jeden ważny gość, a  był nim Lech Wałęsa, który tu został internowany. A kiedy przestał nim być, został Prezydentem RP i pałac w Otwocku przeszedł w ręce Kancelarii Prezydenta. I tak było do 1995 r.


Pałac w Otwocku Wielkim - widok od strony ogrodu


Kolejnym właścicielem zespołu pałacowo – parkowego zostało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, a na początku 2004 r. Ministerstwo Kultury.
Obecnym użytkownikiem pałacu jest Muzeum Narodowe w Warszawie, które utworzyło w nim swój oddział Muzeum Wnętrz. Ponieważ po rodzie Bielińskich nie zachowała się ani jedna łyżka czy filiżanka, wszystkie eksponaty to depozyty Muzeum Narodowego.
Tyle o historii domku letniskowego szlachty. Pora wejść do środka.


Nasza ekipa w ogrodzie


Na parterze znajduje się reprezentacyjna sień i jadalnia, w prawym skrzydle są wnętrza urządzone w stylu barokowym, klasycystycznym i biedermeier. Po lewej stronie można zobaczyć dwa pomieszczenia belwederskie z okresu rządów marszałka Józefa Piłsudskiego. Na początku, na parterze prawdopodobnie znajdowały się pokoje dla służby, garderoby, kuchnie i łaźnie.


Pomieszczenie belwederskie z okresu rządów marszałka Józefa Piłsudskiego, na wprost wejście główne do pałacu



Salon belwederski



W salonie belwederskim



Gobelin w sali barokowej, podarowany, o ile dobrze pamiętam, przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wnętrza barokowe były ubogie w sprzęty, tu skupiano się głównie na dekoracjach, jak obrazy, gobeliny, tkaniny, draperie, a dopiero później zwracano uwagę na sprzęty użytkowe



Sala barokowa - tu można zobaczyć typową dla baroku sekreterę pochodzącą z Niemiec (XVIII w.), intarsjowaną, trzyczęściową oraz lustro w ramie, rzeźbionej w liście akantu. Wnętrze dopełniają komoda, stół z krzesłami oraz obrazy, w tym portret Anny z Wiśniowieckich Ogińskiej. Część z tych sprzętów to zbiory warszawskiego malarza Aleksandra Radziewicza, który w 2001 r. ofiarował Muzeum Narodowemu ok. 30 mebli, wykonanych między barokiem, a pocz. XX w. 



Sala klasycystyczna - wyposażona w meble z pocz. XIX w. w stylu klasycystycznym. Dominują tu proste formy i mniej dekoracji. We wnętrzu potężna sekretera z nastawą, ozdobiona mosiężnym półwałkiem, półokrągła komoda z marmurowym blatem.



Sala klasycystyczna - stół i cztery krzesła z 1800 r., które powstały prawdopodobnie na terenie Francji. Wnęka w ścianie zabudowana gablotą, wypełnioną srebrami stołowymi. Osłona pod gablotą nawiązuje wzorem do oparcia krzeseł.



Zimowy ogród


Sień obecnie pełni funkcję recepcji. Sprzęty w niej zgromadzone, jak szafy z XVIII w. czy zegar szafowo – podłogowy, stanowić miały o reprezentacji budowli i jej przepychu.


Szafa w sieni



Zegar na klatce schodowej, zatrzymał się w czasie, pogubiwszy wskazówki


Na piętrze, po wejściu klatką schodową, po prawej stronie są trzy sale prezentujące meble z okresu klasycyzmu wiedeńskiego, po lewej oryginalnie zachowany westybul oraz salę balową, która obecnie jest salą koncertową. 


Sala III klasycyzmu wileńskiego (styl ten odwoływał się do osiągnięć starożytnych Greków i Rzymian, nawiązywał do antyku). Meble tu zgromadzone są z okresu 1820-1835.



Sala II klasycyzmu wileńskiego - umieszczono w niej meble klasycystyczne z lat 1800-1820, fornirowane jasnymi okleinami brzozowymi. Masywna kanapa z okleiną z brzozy karelskiej (pozyskiwanej z brzóz rosnących w Karelii, obecnej półn. - zach. republice rosyjskiej). Charakterystyczne są ciemniejsze żyłki na tle miodowego koloru drewna. A żyłki te, to wtopiona kora drzewa. Nad kanapą wisi obraz Józefa Peszka "Zaślubiny Mieszka z Dąbrówką" (1820)



Pianino tzw. Żyrafa, w I sali klasycyzmu wileńskiego, z ok. 1800 r. Na takim pianinie grywał Fryderyk Chopin. Obok pianina znajduje się klasycystyczny nutnik - pojemnik na nuty



Ja i Żyrafa ;) 



Sala I klasycyzmu wileńskiego



Obok kanapy, podręczny stolik do robótek ręcznych, po uchyleniu klapki, wkładało się kłębki wełny



Sala bidermeier, została wyposażona w meble i przedmioty z lat 1825-1840, powstałe w większości w Polsce. W bidermeierze w oknach wisiały jasne i delikatne tkaniny i muślinowe firanki. I tu nie inaczej. Stanowią one dopełnienie romantycznego pokoju.



Stolik do robótek był przeznaczony do przechowywania drutów i wełny oraz nici i igieł. Tapicerowane poduszeczki nałożone były na klapki zamykające stolik.



Ciekawostka: jest to spluwaczka. Spluwaczki pojawiły się wraz z rozpowszechnieniem się palenia oraz żucia tytoniu. Do wyjmowanych, metalowych pojemników wsypywano piasek, do którego się pluło.


Dekorację XVII w. westybulu tworzyły stiukowe nisze, w których postawiono figury. Sień za to , była stylizowana na wzór antycznej groty. W westybulu znajdowało się szerokie, półkoliste zamknięte przejście, prowadzące do jadalni, która służyła jako sala balowa. Nad nim piętrzyła się bogato pofałdowana draperia, podtrzymywana przez aniołki i tzw. hermy, czyli dekoracyjne słupki. Hermy – po prawej żeńska, a po lewej męska, wyznaczały kierunek do trzypokojowych apartamentów pana i pani domu. W rzeczywistości są to portrety Kazimierza Ludwika i Ludwiki Marii Bielińskich, pierwszych właścicieli pałacu. Westybul to jedno z czterech pomieszczeń z oryginalnym wystrojem z czasów budowy pałacu z końca XVII w. Tynk na ścianach to mieszanka gruboziarnistego piasku, gipsu, tłuczonego wapna, zielonkawego szkła i pokruszonego czerwonego granitu. Sala balowa za to ma wysokość dwóch kondygnacji, a swój wystrój zawdzięcza powojennej odbudowie. Jadalnia czy też potem sala balowa służy obecnie jako salka konferencyjno – koncertowa. To miejsce spotkań, eventów itp.


Westybul



Malowidło wiszące w sali balowej



Sala balowa to dziś sala koncertowa



Jadalnia, potem sala balowa, teraz sala koncertowa


Wszystkie pomieszczenia, które można zobaczyć, mają swoje nazwy. Pozwoliłam sobie na opisy przy zdjęciach. Jedynymi salami, które wyłączone są ze zwiedzania to Sale Freskowe (Sala Marynistyczna, Sala Ruin Rzymskich, Sala Horacego) – obecnie przechodzą renowację.
Generalnie pałac zwiedza się z przewodnikiem, który w ciekawy sposób opowiada historię obiektu. Wejścia odbywają się co pół godziny. Ale zaletą tego zwiedzania są małe grupki, gdyż pałac naprawdę leży na uboczu i  turystów nie ma tu zbyt wielu. Polecam to miejsce z czystym sumieniem.


Pozostałość po kominku



Srebra rodowe, czyli depozyty Muzeum Narodowego w Warszawie



Stół dekoracyjny - stół eklektyczny z kamiennym blatem, dekorowany kamieniami półszlachetnymi, techniką, zwaną "Pietra Dura". Technika ta polegała na układaniu z kamieni wzorów flory i fauny.



Teren przed wejściem do pałacu w Otwocku Wielkim


Kiedy już głód naszego zagłębiania się w zawiłości historyczne i obyczajowe został zaspokojony, nasza dzielna piątka wędrowców ruszyła na spacer po Otwocku (bo pałac leży w Otwocku Wielkim, nie mylić z miastem), po Józefowie i Falenicy. To był kolejny nasz cel tego dnia. Poszukać znikających już śladów drewnianej przeszłości podwarszawskich willi.


Pierwszy raz spotkałam się z ankietą na temat pobytu w jakimś miejscu, gdzie nie trzeba używać długopisu :) :) :) 


Otwock położony jest w Dolinie Środkowej Wisły, nad rzeką Świder. Jako uzdrowisko w świadomości ludzkiej, zaczął funkcjonować wraz z rozwojem Kolei Nadwiślańskiej, czyli był to koniec XIX w.
Za prekursora działalności wypoczynkowej w tym rejonie, przyjmuje się osobę polskiego rysownika, malarza i ilustratora Michała Elwiro Andriollego. Po swoich dramatycznych przeżyciach, związanych ze śmiercią córeczki i matki, Andriolli zakupił folwark Anielin od ówczesnego właściciela pałacu w Otwocku Wielkim, Zygmunta Kurtza. Zamieszkał tam w domu, zaprojektowanym przez siebie. Dodatkowo oprócz swojej willi, wybudował kilka domów na wynajem. Wszystkie one były w charakterystycznym stylu, zwanym świdermajer. Nazwę tę wymyślił Konstanty Ildefons Gałczyński.


Jeden z ładniej zachowanych świdemajerów



I ta pierzynka wietrząca się na werandzie... poczułam letni zapach dzieciństwa...



Niektóre świdermajery podgląda się przez płoty, inne przez niemalże "dziurkę od klucza"



Stary nadświdrzański styl miesza się dziś z nowoczesnym budownictwem...



Charakterystyczne "ażurki" to znak rozpoznawczy świdermajerów



Za tymi oknami wciąż toczy się życie...



Asia i Sylwia przechodzą obok starego domu, przyozdobionego drewnianą koronką 



Detale drewnianego domu



Ukryty przed wścibskimi spojrzeniami dom... teren zadbany, więc ten świdermajer miał szczęście do właścicieli



Cudna kapliczka na posesji - św. Franciszek ze zwierzętami



Kolejny przykład zadbanej posesji z drewnianym domem w stylu świdemajer



Sosny dodają klimatu okolicy. Szum igieł może przenieść człowieka jak nad Bałtyk, a o terapeutycznych olejkach eterycznych sosen nie wspomnę...


Tu kiedyś był jakiś zakład na rogu, być może przed wojną należący do jakiegoś Żyda, ponieważ Otwock zamieszkiwała spora ilość tej społeczności. Zapewne ta duża kamienica została "dobudowana" do świdermajera.



W świdermajerach zamieszkują jeszcze liczne rodziny, z pokolenia na pokolenie pod wspólnym dachem


Otwock otrzymał status uzdrowiska za sprawą działalności lekarskiej dra Józefa Mariana Geislera. To on w 1893 r. otworzył pierwsze w Polsce stałe sanatorium chorób płuc.
Największą i najbardziej przykuwającą uwagę, budowlą, jest słynna Willa Gurewicza. 


Willa Gurewicza (Górewicza)


Prawdopodobnie jest to jedna z najdłuższych drewnianych budowli w Europie. Powstawała etapami na ponad 3ha działce między 1906 r. a 1921 r. Zaczęło się od willi Gurewiczanki, która była siedzibą rodziny Gurewiczów. Z czasem rozrosła się do sporych rozmiarów uzdrowiska Abrama Górewicza (inna pisownia nazwiska Gurewicz), zwana pensjonatem Górewicza, choć oficjalna brzmiała Zakład Dietetyczno – Leczniczy Górewicza. Po rozbudowach, gmach miał siedem skrzydeł przylegających do siebie, otoczony był oszklonymi werandami, leżalniami i otwartymi tarasami. W czasie II wojny światowej budynek zajęli Niemcy. Najpierw była tu komendantura, potem szpital dla niemieckich żołnierzy. Pensjonat miał kanalizację, bieżącą wodę, elektryczne oświetlenie i telefon. Może dlatego była to świetna miejscówka dla Niemców. Kiedy wkroczyła Armia Czerwona, a potem Wojsko Polskie, w lipcu 1944 r. mieścił się tu szpital NKWD, a następnie Ośrodek Doskonalenia Kadr Pedagogicznych Ministerstwa Oświaty. 


Zakład Dietetyczno - Leczniczy Górewicza, zwany Pensjonatem Górewicza



Obiekt jest tak duży, że nie da się objąć w jednym kadrze...


W 1948 r. spadkobiercy, bracia Roman i Ignacy Górewiczowie a także ich ciotka Ida Grynszpan ( z domu Górewicz), sprzedali posiadłość Warszawskiemu Zarządowi Samorządowemu, który przekazał ją Ministerstwu Oświaty. Od 1954 r. do 1960 r. mieścił się tu Centralny Szpital Lotniczy, a potem do 1994 r. Zespół Szkół Medycznych. W 1997 r. Urząd Rejonowy w Otwocku podpisał umowę sprzedaży nieruchomości Polskiej Fundacji Alzheimera, która miała tu otworzyć Centrum Alzheimerowskie. Jednak fundacja nie wywiązywała się z umowy, budynek zmienił się w ruinę, dlatego starostwo powiatowe odzyskało posiadłość drogą sądową. Pensjonat Górewicza został wpisany do rejestru zabytków w 1979 r. a od listopada 2014 r. willa należy do spółki Carolina Car Company. Remont budynku prowadzony jest z przeznaczeniem na klinikę ortopedyczną i medycyny estetycznej a także centrum rehabilitacji z hotelem dla pacjentów. 


Po wojnie deski nieco poczerniały, potem były malowane na zielono czy brązowo, tymczasem podczas renowacji i w zasadzie ponownej budowie (bo obiekt był w opłakanym stanie), ustalono, że deski były w kolorze ecru, więc obecnie taki kolor został zachowany.



Cudne "ażurki" przypominają misterne koronki


To naprawdę wspaniała drewniana budowla, typowy świdermajer i dobrze by było, by zostało to zachowane dla przyszłych pokoleń.


Pensjonat Górewicza przywracany jest do stanu pierwotnego i choć to wciąż pole budowy, to już widać jak wiele potrzeba tu pracy i ile jej już wykonano



Willa Gurewicza 


Niestety nie wszystkie świdermajery miały szczęście do właścicieli. Jedne zawalały się ze starości, inne były gaszone po pożarach i rozbierane. Jeszcze inne, choć zachowane, pilnie są strzeżone przez zarośnięte ogrody lub parkany. Coraz mniej tych charakterystycznych budynków w okolicy.
Otwock może poszczycić się jeszcze jednym „pałacem”. To Liceum Ogólnokształcące im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. 


Liceum Ogólnokształcące im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego


Zostało tu przeniesione w 1946 r. Jeśli ktoś myśli, że to jakaś dawna rodzinna posiadłość otwockiej arystokracji, to jest w błędzie. Bo w rzeczywistości budynek ten to… dawne kasyno! Takie było założenie przy jego budowie. A tę rozpoczęto w 1927 r. a skończono w 1933 r. Władze Warszawy nie zgodziły się na użytkowanie gmachu jako miejsca do gier hazardowych. Zresztą ani społeczność, ani mieszkańcy nie opowiadali się za hazardem w tym czasie.


Dawne kasyno - widok od frontu



Dawne kasyno - widok od strony boiska szkolnego


Jako ciekawostkę powiem, że w 1935 r. na schodach „pałacu” nakręcono kilka początkowych scen z filmu „Manewry miłosne” z Tolą Mankiewiczówną i Aleksandrem Żabczyńskim (ach i och!). Niesamowicie fajny film, kto nie widział, niech nadrobi 😉 W filmie gmach „zagrał” oficerskie kasyno. A budynek liceum pokazała nam Asia, która doskonale zna te tereny. Jestem jej ogromnie wdzięczna.


Być jak Tola Mankiewiczówna... zaraz, a gdzie mój Aleksander???


Wydawać by się mogło, że widzieliśmy tak niewiele, a okazało się, że z każdym budynkiem związana jest ciekawa opowieść, którą można by snuć do wieczora. Jak choćby budynek dworca w Otwocku czy Falenicy. 


Budynek dworca w Otwocku



Wejście na dworzec



Cofnęłam się w czasie...



Elektryfikacja kolei - ależ to było wydarzenie! 



Współczesne perony w Otwocku



Kapitalny sufit z boazerii w poczekalni dworcowej



Wyjście na perony - aż się prosi o podróżnych z kuframi i lokomotywę parową...



Także i tu sufit jest drewniany...



Ten dom wzniesiono ok. 1900 r. Ciekawostką jest fakt, że był pierwszym dworcem kolejowym w Falenicy. Dziś stacja ma nowy budynek.


Korzystający na co dzień ze zmodernizowanej linii Warszawa – Otwock, zupełnie nie zważają uwagi na historię. A przecież jak głosi mural Loesje na również zabytkowym budynku: „Nawet teraz tworzysz historię”. I ja się z tym zgadzam…


Mural w Falenicy na budynku dworca, dziś klubokawiarni Stacja Falenica i kina w dawnej poczekalni. Kiedyś był tu bazar i stąd nawiązanie do obrazu Aleksandra Gierymskiego "Pomarańczarka". Autorzy: Anna Monika Koźbiel i Adam Walas namalowali także kobiety stylizowane na przedwojenne lata, które być może przed wojną robiły zakupy na bazarze przy stacji...


P.s. Dziękuję Sylwii, że przyjechała i dzieliła ze mną radość zwiedzania Otwocka, Piotrowi, Asi i Adamowi za umożliwienie zwiedzania i towarzystwo przez cały dzień, a także mądre i ciekawe rozmowy. Jesteście cudni!


13 komentarzy:

  1. Otwock do tej pory był tylko miejscem na mapie, ale dzięki Twojej relacji stał się miejscem ciekawym. Kilka obiektów naprawdę mi się spodobało. Fajnie, że zwiedzając różne miejsca możemy się nimi dzielić z innymi. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Otwock też był taką ziemią nieodkrytą, choć co nie co się słyszało, czy oglądało na zdjęciach. Ale nie ma to jak samemu przekonać się, jak jest naprawdę. I podzielić się z innymi :) Zapraszam do Otwocka :) Pozdrawiam z iście zimnego Zakopanego ;)

      Usuń
  2. Ależ cudna wycieczka!
    Pałac mnie zachwycił. Chętnie potańczyłabym w sali balowej :)
    Świdermajery piękne, ale historia smutna ...
    Dziękuję Tuptusiu za wspaniałą wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycieczka nam się udała, to było równo miesiąc temu, aż nie chce się uwierzyć, że teraz jest tak zimno, a przynajmniej w Zakopanem, gdzie jestem obecnie.
      Pałac jest piękny, choć był przerabiany i w zawierusze historii nie została ani jedna pamiątka po właścicielach. A co do świdermajerów... no cóż, jak ze wszystkim, jedne mają szczęście i pięknieją, inne powoli konają w zaroślach. Ściskam mocno! :)

      Usuń
  3. Pałac jest piękny i eksponaty wewnątrz pałacu robią wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny, tak. A eksponaty to depozyty Muzeum Narodowego w Warszawie. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Kiedyś muszę się tam przekręcić rowerem. Kolega dał mi teraz zastrzyk stymulantów, bo objeżdża Polskę do okoła, więc i ja coś muszę przedsięwziąć. A Otwock to całkiem zgrabna lokacja do odwiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo dla kolegi! A Ty do Otwocka miałbyś duży odcinek do pokonania, ale warto tu zajrzeć. Pomyśl, jakby Twoja mapka wyglądała😄 Okolice Warszawy są takie spokojne... Nęcę,kręcę i namawiam😁

      Usuń
    2. Dokładnke... brakuje mi takiego śladu...

      Usuń
  5. świetnie pokazane i opisane! Brawo!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! I zapraszam do innych wpisów. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń